Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Nissa Samotnik Gatunek:czarna pantera (lampart) Płeć:Samiec Wiek:szkrab Liczba postów:12 Dołączył:Lip 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 |
27-08-2018, 12:41
Prawa autorskie: Ja
Mała panterka rosła razem ze swoim rodzeństwem. Choć otworzyła już oczęta i rozumiała sporo z tego co się wokół niej działo, nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest nieco inna. Jednak różnica dla dorosłego zwierzęcia była oczywista. Chociaż normalnie cętki nie były szczególnie widoczne to pod światło można było je spokojnie odróżnić od reszty ubarwienia Nissy. Aktualnie niebieskie oczy czarnulki otworzyły się i mała ziewnęła otwierając pyszczek pełen malutkich mlecznych igiełek. Podniosła zaciekawiona głowę i za strzygła uszkami. A któż to nowy przyszedł? Mała nie była pewna jak powinna się zachować. Obcy mógł być groźny tak jak sugerowało zachowanie starszej koleżanki. Ale z drugiej strony zapach lwa przypominał nieco zapach taty. Kulka stanęła na swoje berbeciowate nóżki i kołysząc się nieco podreptała do Nejlosa. Na zabawę z siostrami znajdzie jeszcze czas a teraz zwyciężyła ciekawość. Dla odmiany ona nie powiedział nic tylko siadła koło brata i poruszając nosem jeszcze raz zbadała woń nieznajomego.
|
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
27-08-2018, 15:59
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Pierwsze etapy życia maleństw zaraz po porodzie przeżywała w ciszy i zastoju. Nie udzielała się wcale w stadzie zarówno jako społeczności grupy lwów, ale także jako działającemu organowi. Cały czas przelała na potomstwo, które stało się całym jej światem. Nie liczyło się już dla niej zaginione rodzeństwo, chociaż miewała gorsze dni, w których to myślała o Rayu i Inn. Z każdym jednak dniem przestawało mieć to jakiekolwiek większe znaczenie. Pogodziła się z losem i poświęciła opiece nad najmłodszym pokoleniem w cesarskiej rodzinie.
Dość często wymykała się na polowania, łowiąc więcej niż jej było potrzebne. Zawsze była najedzona do syta, a dodatkowo załatwiała problemy głodu dla padlinożerców i innych mięsożernych stworzeń z sawanny. Fakt ten jednak nie był koniecznie taki dobry. Cesarzowa przeszła ostatnimi czasy wiele zmian wewnętrznych, zostając na zewnątrz jednocześnie tą samą osobą. Mniej mówiła, choć wiele jej ślina na język przynosiła. Zachowywała dla siebie więcej i więcej traciła z każdą następną chwilą. Haki też przestał się dla niej aż tak bardzo liczyć. Teraz tylko Nejlos, Narie, Newton i adoptowana Nissa miały jakiekolwiek role do odegrania w jej długim już w miarę życiu. Dla ich dobra będzie w przyszłości zrobić w stanie wszystko, mimo iż już teraz tak jest. Pomijając już zupełnie fakt, że wszyscy byli przekonani, że ich pani spędza czas w bezpiecznym zaciszu groty. Późnym wieczorem niepostrzeżona wymknęła się gdy wszyscy smacznie spali. Każdy mógł więc być pewien, że Vari nadal śpi. Tego dnia wracała z polowania nieco poobijana i zmęczona. Niestety, ale poniosła ogromną porażkę w walce ze zdobyczą. Gnu dało jej w kość, uciekając i zostawiając lwicy kilka siniaków. Na jej szczęście roślinożerca nie rozorał jej rogami czy też racicami. Przegraną jednak nie tak łatwo było znieść. Poirytowana szybko udała się w drogę powrotną na Lwią Skałę. Równie sprawnie i błyskawicznie się na nią wdrapała, by już zaraz stać w wejściu do jej wnętrza, dostrzegając zebrane kotowate stworzenia. - Salut. - rzekła spokojnie. Jej morskie spojrzenie na dłuższą chwilę wbiło się w sylwetkę Tiba, przełknęła ciężko ślinę i podeszła do teścia. Zbadała wzrokiem poddenerwowaną Manaię i skinęła jej łbem, na znak iż może być spokojna. Później zerknięcie na młode i znów na starego. - Czego tu chcesz? - uleciało z jej pyska, beznamiętny i nadzwyczaj chłodny ton nie przypominał tego jaki towarzyszył jej zawsze. Energicznym ruchem ogona przecięła powietrze, a z jej nozdrzu uleciała ciepła stróżka powietrza. Gdzieś miała to, że zaraz zapewne usłyszy oburzone komentarze na temat swojego wymknięcia się z skały.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-08-2018, 20:18 przez Vari.)
|
|||
|
Baqiea Samotnik Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 45 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 52 Doświadczenie: 74 |
27-08-2018, 22:55
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew
Lwia skała... Hiena wspinająca się na lwią skałę musiała być kiedyś dziwnym widokiem, no i pewnie do teraz by się bała tu wchodzić gdyby nie zaprzeszła akcja z jej zdobyciem. Co prawda należała wtedy do lwiego stada lecz nic nie zmieni faktu że jest hieną. Nieco ją niepokoiło to miejsce ale widoki które się z niej roztaczały były warte zachodu.
Pewnie nawet nie zajrzała by do środka gdyby nie zapach. Lwy, na pewno wyczuła lwy i gdy już miała uciekać coś ukuło jej nos. Samiec którego nawet się nie bała i nie był to Myr. Kroczek po kroczku zaczęła wchodzić do wnętrza wiedziona ciekawością. Tak to na pewno on ale... -Enszucośtam... a nie chwila Butentak... Guden... hej...- powiedziała starając się zwrócić na siebie uwagę. Już raz za wchodzenie do lwich jaskiń miała przechlapane i wolała tego uniknąć. Ciekawe czy ją staruszek pamięta. No i lepiej żeby pamiętał, bo młode, a to przy fakcie że jest hieną mogło by się dla niej źle skończyć -Wydawało mi się że zwęszyłam marchewkę...- Dodała nieco ciszej uważnie obserwując lwa i zastanawiając się czy taki stary wojenny wyjadacz uznałby ją kiedykolwiek za jakiekolwiek zagrożenie. Np może po tym jak mówiła mu że ma nie równo pod sufitem to tak ale kto tam wie czy to pamięta. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
28-08-2018, 21:46
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Widząc upór z jakim lwica próbuje go powstrzymać stary Tib ponownie pożałował że nie jest o kilka lat młodszy. Zawsze kręciły go nieco agresywne lwice, które w razie czego potrafił dać porządnie w pysk. Pomimo tego stary był nieco wkurzony że znowu musi komu coś udowadniać, chociaż po krótkiej chwili namysłu stwierdził, że może być nawet śmiesznie. Oczywiście zdrowy rozsądek kazałby mu wypowiadać się o cesarzu w samych superlatywach, jednak brązowogrzywy nie zamierzał stracić szacunku do samego siebie.
-A jak mam Ci to udowodnić mein Lieber? -zapytał, delikatnie unosząc wzrok ku górze, zupełnie jakby gdzieś tam wypisana była odpowiedź. -Cóż, a Hakim mogę Ci powiedzieć, że jest pierdołowatą kulą brązowych kłaków, w dzieciństwie był gnębiony przez swoje trzy siostry i od zawsze ciągnie go do starszych lwic…- Tib mógłby tak jeszcze przez dość długi czas, ale nagle do jego świadomości dotarło, że do jaskini zbliża się kolejna osoba. Szybko obrócił łeb i wyszczerzył się do cesarzowej. -Guten Tag Vari-rzucił na powitanie wykonując przy tym delikatne skinienie łbem. W pierwszej chwili chłód bijący od słów cesarzowej nieco bił go z tropu, jednak w takiej chwili morskooka nie była w stanie zetrzeć z tibowego pyska szerokiego uśmiechu. -Jak to czego- odparł wesołym tonem- chciałem w końcu zobaczyć swoje wnuki. Specjalnie dla nich się tak odstawiłem, w końcu nie chciałem żeby postrzegały swojego dziadka jako nieokrzesanego dzikusa- rzekł żartobliwie, chociaż w jego słowach kryło się sporo prawdy. Chciał dodać coś jeszcze jednak jego uwagę zaabsorbowała woń, która właśnie wtargnęła do jego nozdrzy. Była znajoma, jednak na początku stary miał problem by przypomnieć sobie do kogo ona należy. Dopiero na charakterystyczny dźwięk kroków stary doznał olśnienia. -Est ist unmöglich- przeszło mu przez myśl- ten dzień nie może być aż tak piękny! Stary lew zwrócił łeb w stronę z której, zaledwie kilka sekund później pojawiła się hiena. Tib powitał ją szerokim uśmiechem a kiedy usłyszał jak ta próbuje naśladować jego specyficzny język wybuchnął, donośnym, serdecznym śmiechem. -Dobrze Cię znów widzieć Baq- rzekł, po czym nie bacząc na fakt, że ma przy sobie jeszcze inne osoby, podszedł do hieny i za pomocą zdrowej lapy przycisnął ją do siebie, na tyle delikatnie, żeby jej przypadkiem nie uszkodzić. -To jest Baquiea, moja stara znajoma z czasów kiedy służyłem jeszcze w Królestwie Mgły i Popiołu- przemówił w kierunku pozostałych lwów, jednocześnie uwalniając hienę ze swojego uścisku. Oczywiście stary pamiętał, że zielonooka nie odpuszczała Myra na krok i w niedalekiej przyszłości będzie musiał trochę z nią sobie pogadać, jednak nie podejrzewał jej o złe zamiary. Sporo razem przeszli i Baq była jedną z niewielu osób którym Tib potrafił zaufać.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-08-2018, 23:35 przez Tib.)
|
|||
|
Manaia Rekrut Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:107 Dołączył:Maj 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 70 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 15 |
29-08-2018, 16:52
Prawa autorskie: Gunter
Z przymrużonymi groźnie oczami i mięśniami gotowymi do ataku słuchałam tłumaczeń starego. Już miałam rzucić mu jakąś groźbę za obrażanie cesarskiego majestatu, kiedy u wejścia do groty zjawił się ktoś jeszcze.
- Że co?! – wyrwało mi się – Ale jak to? – z prędkością błyskawicy odwróciłam się w kierunku wnętrza jaskini. Dałabym sobie łapę albo i dwie uciąć, że jeszcze chwilę temu Vari leżała na swoim posłaniu. Musiało być stąd drugie wyjście, o którym nie wiedziałam. Jak inaczej cesarzowa mogłaby się wymknąć niepostrzeżenie jeśli przez cały czas czuwałam na progu? - Salut? – odpowiedziałam skołowana, a mojego zdziwienia dopełnił fakt pojawienia się kolejnego gościa, którym była bełkocząca bez sensu hiena. - Marchewkę? – Klapnęłam na ziemię, próbując ułożyć sobie w głowie obecną sytuację. Gest Vari uspokoił mnie, że przybysz rzeczywiście nie stanowi zagrożenia, ale ton jej głosu wskazywał, że nie cieszy się na jego widok. Najchętniej przegoniłabym stamtąd oboje nieproszonych gości, ale wyglądało na to, że cesarzowa z jakiegoś powodu toleruje ich obecność. Szybko wróciłam do siebie i wstałam, powracając do groźnego łypania na samca, którym obdzieliłam także poszukiwaczkę marchewek. - Co mam z nimi zrobić, Vari? – zapytałam, nie odwracając wzroku od nieznajomych. Miałam obawy, że dwójka dziwnie mówiących przybyszów może przyprowadzić ze sobą więcej znajomych, a wtedy miałybyśmy poważny problem. |
|||
|
Shani Młode Gatunek:Leo Panthera Płeć:Samica Wiek:podrostek (10 miesięcy) Liczba postów:65 Dołączył:Lip 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 50 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 30 Doświadczenie: 10 |
30-08-2018, 01:33
Prawa autorskie: Lineart Disney, Kolory: Ja, tło Disney
Shani obudziła się było dość niezręcznie ze względu na tłum, który utworzył niewiadomo skąd tak naprawdę. Gdy westchnęła wyszła z jaskinii idąc w spokojniejsze miejsce.
z.t
Młoda/Dorosła Shani (Lineart: Malaika4, kolory: Ja, Tło: Disney)
|
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
30-08-2018, 22:51
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Obecność Tiba w takim miejscu bardzo jej nie odpowiadała i nie interesowało ją to, że chce się spotkać z wnukami. Ich ostatnie spotkanie miało miejsce na polu wojennymi i wcale nie uważa, że dobrze wtedy zrobiła stając po stronie teścia bez wcześniejszego wysłuchania obu stron konfliktu. Gunter winę odkupił zajmując się nią w trudnym momencie porodu, ale nie zmieniało to faktu, że nadal czuła do niego niechęć i tak samo jest ze starym grubym samcem.
- Przecież nim jesteś. - stwierdziła stanowczo - Nie otrzymałeś mojego pozwolenia na odwiedziny na Lwiej Skale, więc nadal nie rozumiem co tutaj robisz? Ciągle ściągasz... - problemy. Nie zdążyła dokończyć, a w wejściu pojawiła się kolejna obca jej zupełnie postać. W dodatku była hieną mówiącą w bardzo dziwny sposób. Może to jakaś dziwna zakaźna choroba! W każdym razie stanęła tak by odgrodzić jej na wszelki wypadek drogę do pociech. - Manaia zabierz dzieci na leżę. - to był rozkaz. Sama siebie nie mogła w tym momencie poznać. Rozkazała. Ona wydała rozkaz jednej ze swoich stadowiczek. Brązowa naprawdę zmieniła się odrobinę za sprawą macierzyństwa, nie ważne czy inni postrzegali to jako coś dobrego, czy też nie. Dla niej było to najbardziej odpowiednią rzeczą i tak musiało zostać póki ma taką ochotę. Nie zamierzała słuchać tego co mówił stary Tib. Przestała mu ufać jakiś czas temu i teraz nie zapowiadało się na zmianę zdania. Fakt iż hiena należała do stada prowadzonego przez Myra i Satau nie poprawił pierwszego i tak już złego wrażenia. Morskie ślepia szybko zmierzyły cętkowane zwierzę od łap po łeb. Nie wyglądała na szkodliwą, w sumie można powiedzieć, że raczej bardziej jej do miłej kupy sierści. Póki co jednak wolała zachować wszystkie z możliwych zabezpieczeń dla dzieci. Nieznajomym nie zawsze można ufać. - Jesteś na terenie Cesarstwa Doliny, mam nadzieję... że zdajesz sobie z tego sprawę. Do środka cię nie wpuszczę, moje lwiątka są jeszcze zbyt młode, a ja nie mogę zaufać obcemu zwierzowi tylko dlatego, że zna ich dziada. - wyjaśniła spokojniej. Wbrew pozorom to nie na krokutę była zła, a raczej na Tiba, który ledwo się pojawił i już magicznym sposobem przyciągnął za sobą następnego gościa. Gdzie teraz podziewał się Haki? Może on zrobiłby z ojcem należyty porządek... |
|||
|
Baqiea Samotnik Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 45 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 52 Doświadczenie: 74 |
31-08-2018, 00:14
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew
Hiena zamknęła oczy gdy Tib ją zaczął obejmować jej oddech przyspieszył. Jednak chyba nigdy nie pozbędzie się lęku przed nimi.
-Ciebie też nie jest źle widzieć.- Powiedziała nieco łamliwym głosem i w duchu podziękował, że uścisk nie trwał długo. -Przepraszam za to najście matko młodych. Szukałam kogoś kogo znałam by zorientować się jak teraz wygląda sytuacja polityczna. A że swego czasu miałam okazje podziwiać widoki z tej skały byłam pewna że uda mi się jakoś się nakierować. No i spotkałam jednego z znajomych który... No jest Tibem- Postarała się uśmiechnąć i lekko pochyliła głową. -Tib nie myślałeś nad przerzuceniem się na moją dietę? W twoim wieku chyba była by łatwiejsza niż polowania...- Zapytała samca między zdaniami i popatrzyła znów na lwicę -Ja, przepraszam za najście... Chwilka... Dziada? Znaczy Tib ty masz wnuki? Nie zakładałam że masz aż tyle lat... No ale jako że odwidziałam rodzinę, zmienił się w tamtych stronach król stada ale dalej nie polują, no i wróciłam tu to mogło minąć dość czasu.- Hiena lekko się uśmiechnęła i dodała ze smutkiem -Ta która mnie przygarnęła została czyimś obiadem jak mnie nie było, więc nie mam już po co tam wracać. Za dużo gadam co nie? Chyba przez strach. Nie chciałam się narzucać...- Bagieta powoli przeszła za Tiba tak by stał on między nią, a lwicą -Tak nieco lepiej. Raz już na dawnych lwich ziemiach byłam pod lwicą co miała młode młode i raczej nie chcę tego powtarzać- |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
31-08-2018, 14:16
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib zachichotał cicho widząc jak zmieszana strażniczka obraca swój łeb w kierunku cesarzowej. Stary z chęcią rzuciłby teraz jakimś złośliwym komentarzem jednak postanowił się powstrzymać. Zobaczenie wnuków było dla niego teraz znacznie ważniejsze niż wkurzanie Manai. W końcu co się odwlecze, to nie uciecze.
-Cholerna służbistka- skomentował w myślach pytanie jakie biała posłała w kierunku swojej cesarzowej, chociaż w głębi duszy stary wiedział, że na jej miejscu zachowałby się tak samo. Na pierwsze słowa Vari pod jego adresem stary Tib zmarszczył brwi, jednak po kolejnych, na jego pysku błysnął złośliwy uśmieszek. -Otrzymałem, tylko nie od Ciebie- odparł krótko i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Brązowogrzywy cenił swoją skórę i nie zamierzał tanio się sprzedać. Za pomoc w tworzeniu jednostki do zadań specjalnych udało mu się wytargować między innymi możliwość poruszania się po terenach Cesarstwa. Jak widać jego pierdołowaty synek zapomniał o tym wspomnieć wybrance swojego serca, also Tib przeczuwał, że przy najbliższym spotkaniu Haki stanie się ofiarą przemocy domowej. Jak słodko. Następnie jego uwaga przeniosła się na starą znajomą. -Wiesz, jakoś specjalnie nie przepadam za robalami, no chyba że jedyną alternatywą jest śmierć głodowa, wtedy nie wybrzydzam- odparł szeroko się uśmiechając. W sumie to mogła być delikatna sugestia że Tib jest już nieco za gruby, ale stary wolał udawać głupiego niż złościć się przy wnukach. Poza tym, nigdy nie miał lepszego brzucha, ja? -Ja zgadza się- odparł na wzmiankę o wnukach- nic dziwnego, Mosi zawsze mi powtarzała, że wyglądam na młodszego niż w rzeczywistości jestem- dodał, po czym wysłuchał tego co hiena miała mu do powiedzenia, jednocześnie krzywiąc się na samo wspomnienie Satau. Pomimo upływu czasu Tib dalej źle wspominał swoje dawne szefostwo. -Myślę, że jeżeli chciałabyś tutaj zostać powinnaś pogadać z Vari. Pomimo wszystko Ci tutaj to dobre lwy i myślę, że znajdziesz dla siebie dom w Cesarstwie. W końcu tyle się nasłuchałem tutaj o tej całej tolerancji i równości, że momentami miałem już dość- dodał wesołym tonem, po czym zawiesił spojrzenie na ślepiach cesarzowej. -To jak mógłbym wejść i zobaczyć maluchy?- zapytał, jednocześnie zastanawiając się co zrobi w przypadku odmowy. Strajk głodowy? Cóż w jego przypadku mogłoby to wyjść mu na zdrowie.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-08-2018, 14:16 przez Tib.)
|
|||
|
Manaia Rekrut Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:107 Dołączył:Maj 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 70 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 15 |
02-09-2018, 16:04
Prawa autorskie: Gunter
Świdrowałam wciąż wzrokiem przybyszy, kiedy usłyszałam rozkaz Vari. Spojrzałam z niedowierzaniem na cesarzową. Miałam być jej strażniczką, nie służącą. Nie miałam najmniejszego zamiaru pełnić dalej roli cesarskiej niańki. Chciałam przecież zostać wojowniczką, a pilnowanie dzieciaków to chyba najgorsza droga do tego celu.
- Cesarzowo, Haki kazał mi cię chronić i moje miejsce jest u twojego boku. Może niech lepiej... - odwróciłam się w stronę, gdzie powinna być Shani, ale jej miejsce było puste. - Niech dziadek się nimi zajmie! - rzuciłam wyzywająco w stronę Tiba. - Skoro tak bardzo chciał spotkać swoje wnuki, może je teraz niańczyć. Spojrzałam na stojącą wciąż w progu hienę. - Ja w tym czasie mogę zająć się naszym gościem- powiedziałam. Hiena wydała mi się dość specyficzna, ale niegroźna. Mimo to lepiej było nie wpuszczać jej na razie do środka. |
|||
|
Newton Młode Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Szkrab Liczba postów:8 Dołączył:Lip 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 |
03-09-2018, 23:26
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Najbardziej obiecujący malec
Mamusia wróciła! - przemknęło w jej maleńkiej główce. Postawiła czujnie uszka i rozejrzała po obecnych. Starsza koleżanka gdzieś znikła, a dorośli zajmowali się rozmową, z której niewiele rozumiała. Zaciekawiła ją nowa biała pani, całkowicie niepodobna do pierwszej białej pani, ani do nikogo, kogo znała. Spojrzała najpierw z prawej, potem z lewej (albo na odwrót, bo nie znała się jeszcze na tym), ale przecież biała pani nie mogła być zła, bo była ładna! Gdyby była stara i brzydka, wtedy wiadomo, musiałaby się jej przestraszyć. Bo przecież w bajkach, jakie opowiadała mamusia ci dobrzy zawsze byli ładni, a źli brzydcy. Zadowolona ze swoich przemyśleń, brązowa kulka wyleciała przed siebie, biegnąc w kierunku Vari.
- Mama! - krzyknęła, by oznajmić swoje przybycie. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości