Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
02-09-2015, 05:03
Prawa autorskie: ja
Z beznamiętnym wyrazem pyska obserwował Indrę, ale stopniowo, pomału jego ściągnięte brwi rozluźniały się a oczy nieco szerzej otworzyły. Podobnie jak pysk lekko się uchylił. Nie spodziewał się wywołać u Indry takiego napadu smutku, życzyłby sobie dużo bardziej, żeby był to gniew. Wolałby posmakować na sobie jej pazurów, a nie łzy, która w jego umyśle smakowała jak ów ocet podmieniony za wodę, które podrażnił zamiast spękanych ust - równie popękane serce. Z pomiędzy rozchylonych czarnych, lwich warg wydobył się tylko pojedynczy dźwięk nagłego wydechu. Szybko jednak pysk się skleił i wygiął w zdenerwowanym grymasie. Dolna powieka lewego oka nerwowo podskoczyła a zdenerwowany młodzieniec wbił z impetem łapę z uwolnionymi szponami w biedne truchło kruchej antylopy. Rozległ się świst i trzask łamanych żeber a posoka uciekła zwolniona z zimnego już truchła. Kopnął nieszczęsną kopytną w stronę Indry i z wściekłym warkotem odwrócił się. Stracił ochotę na jedzenie. Oddalił się na kolejne parę metrów i wtedy się położył.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
02-09-2015, 23:54
Prawa autorskie: MadKakerlaken
W końcu z gardła najstarszego z trójki wyrwał się cichy warkot, podsumowujący całą tą dyskusję. Rozumiał obie strony, każdą z nieco innego względu. Nie miał jednak zamiaru pozwalać na takie kłótnie wewnątrz ich i tak małej grupki. Jeśli mieli sobie ufać i razem pracować, muszą umieć pracować nad sobą. Wiedział, w czym Indra widziała problem... postawiła się na miejscu tego geparda. Ona jako mały, samotny dzieciak musiała ulegać każdemu silniejszemu od niej. Sądząc po jej dalszej reakcji, spotkało ją to co najmniej raz.
Bardziej zaskoczyła i rozdrażniła go postawa Koho wobec tego zarzutu. Miał swoją rację, każdy kot winien pilnować swojej ofiary. Jednak nigdy nie uczył swojego podopiecznego kradzieży. Obaj jednak znali surowe prawo dżungli. Ale nie podobały mu się prztyczki skierowane zarówno w niego jak i młodą. Teraz sobie przypomniał, czemu nigdy nie chciał mieć dzieci. To było trudniejsze niż dyplomacja, samodzielna wędrówka i tak dalej razem wzięte. Wszystkie te humory, fochy... Westchnął ciężko. Musnął łagodnie nosem kark Indry. - Może obejrzysz grotę o której ci mówiłem...? Potem pokażę ci obszar, który patrolujemy. Przyda Ci się, jakbyś miała któregoś z nas szukać. Ale teraz... muszę porozmawiać z Koho. Choć mówił to spokojnie... był podirytowany. Czekała go ciężka rozmowa ze starszym podopiecznym. |
|||
|
Indra Konto zawieszone Gatunek:mieszaniec Płeć:Samiec Wiek:rok Liczba postów:113 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 30 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 25 |
03-09-2015, 01:49
Prawa autorskie: ja
Drgnęła, gdy truchło gazeli wylądowało przy niej. Wilgotne ślepka szeroko rozwarły się pytając w niedowierzeniu. Przełknęła z trudem ślinę, w niepokoju odprowadzając wzrokiem młodego samca.
Wystraszona zachowaniem Koho, zatrzęsła się, gdy poczuła na sobie dotyk Tosy. Już nieco spokojniej spojrzała na niego mokrymi ślepkami, spod w pół przymkniętych powiek. Pokiwała łepetyną na znak zrozumienia, po czym zwiesiła łebek. -N-nie chciałam.-szchlochnęła tylko, odnosząc już wrażenie, że to wszystko to jednak jej wina. Zmartwiona mordka odwróciła się od samca, a ona sama ruszyła w kierunku wspomnianej jaskini. Z broniącej własnych przekonań zostało jedynie wystraszone dziecko. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
07-09-2015, 05:58
Prawa autorskie: ja
Koho ignoruje sytuację i siedzi dalej parę metrów od Tosy. Przewraca oczyma i nie zwraca uwagi na odchodzącą Indrę.
// serio. tu nie było co pisać.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
09-09-2015, 16:53
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Z lekko zmarszczonym pyskiem odprowadził młodą lwicę wzrokiem. Nie tak wyobrażał sobie początek tej znajomości. Domyślał się, że może być ciężko... ale nie spodziewał się, że aż tak. Gdy młoda znalazła się w "bezpiecznej" odległości, zirytowane westchnięcie opuściło pysk złotogrzywego. Na napiętych łapach okrążył Koho, tak, by mogli porozmawiać ze sobą obserwując się nawzajem, a nie gadając do jego pleców.
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi...? Szaroniebieskie ślepia zdawały się wwiercać w fiołkowe oczy synka. Był wściekły i nie miał zamiaru tego przed młodym ukrywać. Raz, że znali się za długo. Dwa, młody był już dorosły i powinien być świadom konsekwencji swoich słów i czynów. - Czasami mógłbyś się po prostu ugryźć jęzor. Przydałoby się. Masz przed nosem dzieciaka, który nie ma nikogo, przez ostatnie tygodnie musiał radzić sobie sam. Zapomniałeś już, jak to jest? Dał mu chwilę. Jakby nie patrzeć... to co Koho umiał, nauczył się od Tosy. Zanim doszedł do siebie, był zdany na niego... co by było, gdyby złoty podszedł do niego tak, jak fioletowooki wobec geparda? Pogonił, bo tamten był słabszy jak tylko wypełnił swoją powinność wobec Kahawiana? - O wiele cię nigdy nie prosiłem, młody. Ale ta mała potrzebuje naszej pomocy, bo sama sobie nie poradzi. Nie proszę, byś ją polubił, bo to nie ma sensu. Proszę tylko o to, byś czasem oszczędził jej strzępienia językiem. A ona może nam pomóc. W trójkę łatwiej będzie nam wszystkiego upilnować, polować. To dobry dzieciak. Zaufaj mojej intuicji. Na koniec po prostu usiadł przed młodym i z lekka pochylił łeb, patrząc mu prosto w ślepia. Jeśli nie... Tosa podjął decyzję. Jeśli przyjdzie taka konieczność, sam dopilnuje Indry. |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
10-09-2015, 07:55
Prawa autorskie: ja
Wbrew oczekiwaniom Tosy młodzik nie zamierzał przepraszać i korzyć się i rezygnować ze swojego nerwowego zachowania.
- A o co ma chodzić? - Spojrzał na ojczyma spode łba. - Małolata nie powinna się zbytnio czepiać i wtykać nosa w nie swoje sprawy. Na drugi raz będzie wiedzieć. O ile w ogóle dojdzie do drugiego razu. - Nie jestem ani trochę zainteresowany ojcowacowaniem rok młodszej lwicy - wzruszył ramionami. - Może i istnieje jakaś analogia między nami, ale ja w jej wieku nie kłapałem zbyt dużo ozorem bez potrzeby i teraz też nie zamierzam strzępić języka po próżnicy. Wstał i otrzepał się. Nie wiedział czemu Tosa oczekiwał od niego, że Koho z przyjemnością się zajmie młodą. Już niemal od początku zgrzytnęło między nimi a on nie zamierzał dawać sobie wchodzić na głowę. Komukolwiek. - Imponuje mi twoja potrzeba przyjmowania skrzywdzonych sierot, ale nie przerzucaj tego na mnie. - dodał za chwilę. Miał trochę na głowie ostatnio o czym Tosa nie mógł wiedzieć, bo przecież Koho nie mówił mu nic. A przecież Koho wcześniej nie był aż tak zamknięty w sobie jak teraz. - A może po prostu ci przeszkadzam?
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
11-09-2015, 00:14
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Przewrócił ślepiami.
- Pytała się, bo jej zaimponowałeś. Oboje w pewien sposób oberwaliście po dupie, liczyła, że z tobą uda się jej jakoś porozumieć. A czemu się zdenerwowała? Bo to ją musiało spotykać przez ostatnie tygodnie. Miała wybór, albo zginąć, albo oddać to, co upolowała. To ją zabolało. Złotogrzywy sapnął ciężko i przeniósł ciężar cielska z jednej łapy na drugą. Trud wędrówki, nieoczekiwana akcja ratunkowa nieco nadwyrężyły jego siły. - Widzę przecież, że jeszcze sam dzieciak jesteś i mleko masz pod nosem. Nie mówię o ojcowaniu, bo do tego ci jeszcze daleko. Po prostu mam nadzieję, że mogę liczyć na ciebie. A co do jęzora, masz rację. Nie kłapałeś, bo cię tego w bardzo bolesny sposób oduczono. Pozwolił sobie na wyraźny prztyczek w stronę Koho. Szaroniebieskie ślepia obserwowały, jak jasny podnosił się i strzepywał drobiony pyłu i traw. Gdzie on się włóczył? Zirytowało go też jego stwierdzenie. - Nie znoszę, gdy marnuje się życie. Tyle ci powiem. Niemniej jednak słysząc pytanie fioletowookiego cofnął się o krok i zmarszczył brwi. - A ten świetny pomysł skąd? Ślepia Tosy uważnie lustrowały pysk Koho, starając się dostrzec cokolwiek. I choć nie powiedział tego głośno, zaniepokoiło go to pytanie. Czemu...? |
|||
|
Koho Konto zawieszone Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 90 |
11-09-2015, 05:05
Prawa autorskie: ja
- Nie chodzi mi o jej pytanie tylko o czepianie się, a to zasadnicza różnica - wzruszył ramionami. - Jakby wiedziała na czym poprzestać to nie wyłaby jak zbity kundel.
Fuknął coraz bardziej zdenerwowany. Głupia małolata. Zaszlochała raz i już Tosa dał się kupić. Cała ta pogadanka wcale nie działała tak jakby Złoty sobie tego życzył. Jego produkowanie się wzmagało jedynie w młodym Koho irytację. Nie wiedział dlaczego nagle jakaś obca małolata była ważniejsza od niego. Jednak uwaga Tosy na temat dawnego incydentu, którego ślad na ciele Bliznowatego wciąż był świeży wywołała nie pokorę a gardłowy warkot. - Nie było cię tam i nie było cię wcześniej. NIE MASZ POJĘCIA jaki byłem wcześniej. Ani ty, ani Kahawian ani Derion. Nie wiedział czemu tak odpowiadał. Coś się w nim kłębiło, coś mu leżało na wątrobie. I to bardzo ciężkiego. Coś, co poprzysiągł sobie jakiś czas temu trawiło teraz jego wnętrze niczym pasożyt. Pasożyt, który każe mu palić mosty żeby nie zdechnąć. - Egoistyczna wymówka - odparł na jego stwierdzenie. Fuknął słysząc pytanie. Ale nie zamierzał złagodzić tonu. - Może dlatego, że nie jestem już smarkaczem, któremu trzeba ratować dupę i można go zamknąć w jaskini? Nawet nie jesteś moim ojcem. - Oderwał gwałtownie od niego wściekły wzrok wbijając go w bardziej neutralny grunt. Jego ogon machał ze wściekłością z rytmem wahadła. W końcu smagnął nim ziemię i odwrócił się od starszego lwa kierując swoje kroki w bliżej nieokreślony kierunek.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites She is the queen to me We live in the sea that nobody knows And that's how the story goes |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
14-09-2015, 23:25
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Przewrócił ślepiami.
- To tylko dzieciak. Uczy się, wielu rzeczy jeszcze nie rozumie. To przyjdzie z czasem i doświadczeniem... nie wymagaj od niej, by wiedziała tyle co my. To po prostu nie jest w porządku. Odparł powoli. Wolał pominąć szczegóły typu, że matka starała się ją wychować według najszlachetniejszych zasad... wyśmiałby je po prostu. Niemniej jednak zdenerwowanie Tosy zaczęło ustępować zaintrygowaniu. Czyżby... czyżby młody był zazdrosny o młodą lwicę, która pojawiła się u jego boku i miała częściowo odebrać uwagę, która zazwyczaj w całości była poświęcona Koho? Nie oszukujmy się, zawsze tak jest. Czoło samca zmarszczyło się w reakcji na warkot młodego. - Nie, nie było nas- przyznał mu spokojnie. Jednak... czyż nie zaufał mu? Czy ten Koho którego zna to po prostu przykrywka... Wiedział, że coś go męczy. Jednak gdyby chciał mu powiedzieć, zrobiłby to. Zawsze tak było. Jednak nic chyba nie zabolało tak, jak ostatnie rzucone zdanie. Nie, nie był i to była prawda. Jednak Tosa wychował go tak, jak własnego syna. Był za niego odpowiedzialny, zajmował się nim. Uczył wszystkiego... w końcu się związał z tym szarym gówniarzem... czas i wspólne przygody robią swoje. Krótko, niechętnie skinął łbem. - Masz rację, nie jestem. Nie było sensu w kontynuacji tej rozmowy... dzisiaj po prostu się nie dogadają. Obaj chyba powinni odpocząć... przez moment wpatrywał się w przyszywanego syna i w jego plecy. Nie było tutaj chwilowo dla niego miejsca. Po prostu odszedł w swoją stronę. z.t |
|||
|
Indra Konto zawieszone Gatunek:mieszaniec Płeć:Samiec Wiek:rok Liczba postów:113 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 30 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 25 |
21-09-2015, 01:20
Prawa autorskie: ja
/zakladam, ze Kohasz se już poszedł
W milczeniu truchtała przed siebie, nie zwalniając ani nie przyspieszając. Nie znała tego kawałka terenu, dlatego w głównej mierze zdana była na własny nos. W pełnym skupieniu przyjmowała kolejne porcje bezbarwnego powietrza, wciąż posuwając się do przodu, aż do momentu, gdy jej nozdrza podrażnił znajomy zapach. Słodki, niewinny zapach gazeli Thomsona zachęcił nos hybrydy do zboczenia z wcześniej obranego kierunku. Rzuciła tylko porozumiewawcze spojrzenie Tosie, by zmierzyć w stronę, na której złapała trop. Wkrótce na ich drodze pojawiły się ślady drobnych kopytnych. Młoda zatrzymała się, przeniósłszy na nie spojrzenie. Uśmiechnęła się do siebie półgębkiem. Wyglądało na to, że zwęszenie zwierzyny mieli już za sobą. |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
21-09-2015, 01:57
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Starał się trzymać kilka, maksymalnie kilkanaście kroków za nią. Na tyle, by móc spokojnie obserwować jej poczynania i dać jej poczucie samodzielności, ale też móc w razie potrzeby zareagować. Z uśmiechem zauważył zmianę kierunku. Tam właśnie miał zamiar się udać... była dobra. Przynajmniej ten element będzie mógł względnie pominąć. Jedyne co musieli zrobić, to ćwiczyć szybkość i precyzję w tym, co robiła. Znała już podstawy i radziła sobie z ich wykorzystaniem.
Zatrzymał się tuż obok niej, z ciekawością wpatrując się w ślady zwierzyny. - Dobra robota - mruknął cicho. Teraz musieli tylko dogonić je, poczekać na odpowiednią chwilę i zaatakować... póki co, wiatr im sprzyjał. Szarooki przez dłuższą chwilę wpatrywał się w horyzont, starając się jakkolwiek zaplanować względny atak. Musiało im się udać, mieli wszelkie ku temu warunki... - Postaraj się je okrążyć. Spokojnie obserwuj stado... wybierz naszą ofiarę. Za kilka minut ruszę do przodu, postaram się ruszyć je w twoim kierunku. Zauważysz zamieszanie, ruszasz. Musimy rozerwać stado... potem ja powalam ofiarę i razem ją dusimy. Jasne? |
|||
|
Indra Konto zawieszone Gatunek:mieszaniec Płeć:Samiec Wiek:rok Liczba postów:113 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 30 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 25 |
21-09-2015, 02:22
Prawa autorskie: ja
Podniosła radośnie uszyska, słysząc pochwałę. Pokiwała energicznie łbem na polecenie samca. W jej ślepiach błyskała mobilizacja do działania. Ruszyła przed siebie, czując, jak jej tętno przyspiesza.
Zachowała względnie szybkie tempo przemieszczania się, uważnie obserwując okolicę. Wkrótce czujne spojrzenie napotkało w oddali niewielkie stadko gazel. Zwolniła wówczas. -Powoli, bez niepotrzebnego pośpiechu.-mruknęła sama do siebie odtwarzając polecenia matki, gdy to ona udzielała jej nauk. Zniżyła sylwetkę, ostrożnie zmniejszając dystans między sobą, a kopytnymi. Przycupnęła wśród wysokich traw, czekając na Tosę. Dobry punkt obserwacyjny, jednak nieco za daleko do przypuszczenia ataku. Poczekała, aż samiec znajdzie się obok, w tym czasie obserwując zwierzynę. Widziała poszczególne osobniki, ich sylwetki były dobrze widoczne mimo wysokich traw, które po części ograniczały widok. Jej uwagę przykuła nieco większa samica, mleczna. Między nogami pałętało się źrebię, zabiegające o jej uwagę. Przysunęła mordkę do samca, dotykając nosem jego ucha. -Tamta.-szepnęła.-Niedawno urodziła, będzie próbowała chronić młode. Reszta zazwyczaj ucieka, nie dbając o noworodki.-dodała od razu. O małych kopytnych wiedziała nieco więcej-to one stały się jej celem, gdy straciła matkę. Tylko na ich pokroju zdobycz zresztą mogła sobie pozwolić. Dlatego poświęciła wiele samotnie spędzonego czasu na obserwacji ich zachowań. |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
21-09-2015, 20:27
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Szare ślepia przez moment obserwowały oddalającą się brązową sylwetkę, po czym skupił się na kopytnych. Była tu ich całkiem spora gromadka... a więc nic niepokojącego nie działo się w czasie nieobecności jego i Koho. Nikt nie postanowił sobie tutaj założyć łowiska... bardzo dobrze, jeden problem z głowy. Będą mogli tu zostać przez kilka tygodni, bez martwienia się o zwierzynę.
Dopiero po kilku minutach ruszył jej śladem, starając się pozostać niezauważonym przez stado. Przez moment wydawało mu się, że któryś z ogierów mógł go jakoś zauważyć. Zamarł bez ruchu, nisko przy ziemi, czekając na ewentualne niepokojące parsknięcia. Widząc jednak, że tamten znów zaczyna się paść, miękkim krokiem pokonał ostatnie kilkanaście metrów dzielących go od Indry. Przysunął do niej łeb, łapiąc wskazówki od młodej. Skinął krótko łbem, chwaląc jej wybór. - Jak się uda, to może dwójkę uda się nam złapać... Na razie jednak cielak jest głównym celem. Ja zajmę się samicą, jeśli będzie potrzeba. Szaroniebieskie ślepia wbijały się z uwagą w sylwetkę młodego kopytnego i jego matkę. Powinni być znacznie wolniejsi... choć matka może też porzucić młode. Ciężko przewidzieć... - A teraz uważaj... wrócę na wcześniejsze miejsce. Ruszę wprost na tą gazelę z młodym. Stado ruszy w twoją stronę. Uważaj, musisz dokładnie wyczuć chwilę. Ruszysz pędem w moją stronę i razem zaczniemy pościg. Ty skup się na młodym, ja wezmę matkę, jeśli będzie potrzeba. Powodzenia. Mrugnął do niej wesoło, po czym cichaczem, jeszcze ostrożniej niż wcześniej ruszył na swoje miejsce. Zapewne serce Indry waliło potężnie, a każda chwila zdawała się być wiecznością... ale to jeden z uroków polowania. W końcu jednak się zaczęło. Ciężki warkot samca poprzedził bieg w stronę celu. To nie była jeszcze właściwa pogoń... siły należało zachować na później. Gazele, początkowo zaskoczone obecnością lwa, znieruchomiały, by w jednej chwili ze strwożonymi wrzaskami rozpocząć ucieczkę. Wprost na Indrę. |
|||
|
Indra Konto zawieszone Gatunek:mieszaniec Płeć:Samiec Wiek:rok Liczba postów:113 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 30 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 25 |
21-09-2015, 20:40
Prawa autorskie: ja
Właściwie to nieco zaskoczyła ją ta zmiana planów-chciała skupić się na matce, gdyż to ona miała dostarczyć sobą więcej mięsa. Cielak miał ją tylko osłabić.
Nie była przekonana do rozdzielania się na dwie zdobycze, ale jednocześnie to nie był czas i miejsce na dyskusje. Pokiwała łbem z przejęciem, czekając na ruch samca. Gdy usłyszała jego znak, napięła mięśnie wyczekując. Jej serce dudniło podobnie jak i ziemia pod wpływem tętnu całej masy kopyt. W końcu wyskoczyła sponad traw, obnażając białe kły. Gazele starały się trzymać razem, stado zawróciło więc, napotykając na powrót Tosę na swojej drodze. Ruszyła w ich stronę, starając się zlokalizować cielaka-na jej nieszczęście ogier i kilka dorosłych samic uniemożliwiało jej dostęp do niego. |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
21-09-2015, 21:09
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Białe kły błyszczały złowieszczo, gdy samiec powoli zwiększał tempo i spychał matkę z cielakiem w stronę młodej. Starał się rozbić pędzącą grupę, oddzielić wybraną zwierzynę od pozostałych, bądź też rozbić towarzystwo na kilka mniejszych. Póki co jednak nie mógł pozwolić sobie na przypuszczenie ataku, widział, że brązowooka jest zasłonięta przez kilka innych pędzących zwierząt. Biegł kilkanaście kroków przed nią... zdecydował się to wykorzystać.
Z rozwartą paszczęką zapozorował chwyt jednej z nóg ogiera. Ryzykował sporo... kopnięcie, rogi... trudno. Zależało mu na przeszkoleniu Indry. Liczył, że samice podążą za samcem, dzięki czemu powstanie luka, którą brązowooka wykorzysta. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości