♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Rico I
Gość

 
#31
17-09-2012, 20:21

Imię: Rico

Wiek: Nieokreślone
Historia: Matka Aisha pochodzi z ZZ. Miałam brata Metuu Nic o nim nie wiem tylko Aisha opowiadała że zabiła go Zita moja ciocia. O ojcu nic nie wiem mama opowiadała że miał mrok w sercu. Razem z matką chcieliśmy iść na LZ ale mamę zaatakował mój brat o którym nic nie wiem. Użalałam się dnie i noc i dnie pomyślałam ‘’Co mam się użalać’’ i pognałam na LZ ale nie sama ale z gepardzicą Tihu oraz z ptaszkiem Zahi.

Charakter: Pomagam innym. Przygoda to moje drugie życie. Nie wpycham pyska w nieswoje sprawy. Bardzo żywiołowa lubię wyzwania. Odważna podejmę każde wyzwanie.
Dlaczego tu?: Bardzo boje się mojego brata że mnie zabije.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak
Urodzony w LZ, czy nowy? Novy
Regulamin przeczytany i podpisany?: Tak jak najbardziej.


Popraw statystyki.
Poza tym zastanów się, jaką płeć ma twoja postać - nick i avatar masz 'męskie', a w zgłoszeniu piszesz w żeńskiej formie...
Musisz też określić jej wiek, inaczej nie będziesz miała jak dobrze ustawić statystyk.
Poza tym nie możesz mieć postaci kanonicznej (takiej jak Mufasa) za ducha stróża.
I masz błędy ortograficzne w podpisie. ;)
Rain
Gość

 
#32
19-09-2012, 01:18

Imię: Rain. Proste, łatwe do zapamiętania, miłe dla ucha...
Wiek: 4 lata, chociaż sam już nie jest pewien...
Historia: Deszczowy urodził się na terenach, gdzie znajdowały się inne stada, niż obecne tutaj. Ze względów żywnościowych, ciągle migrowały, nigdy nie doszły jednak do porozumienia między sobą. Rain natomiast... był małym bękartem - owocem, który nigdy nie powinien był się pojawić. Ojca nie zna, zwiał na dobre. Matka... traktowała go, jakby był obcym bachorem, najczęściej sam musiał zdobywać jedzenie dla siebie. Nikt też nigdy z nim się nie bawił, nie zaprzyjaźnił... czuł się jak wyrzutek, którym się stał. Mimo to, dbał o nich... mimo tego, że zaraz po oklaskach za pozbycie się zagrożenia, słyszał szepty "to ten, co się tamta puściła z tym złym..." Nie przejmował się tym. Ale... jak długo ktoś może coś takiego wytrzymywać? Kiedy stada znajdowały się niedaleko terenów obecnych tutaj, Rain... po prostu się zmył. Dostrzegł z daleka inne lwy, o których nie miał pojęcia. Trudno powiedzieć, czy się ucieszył... wie jednak, że nigdy już nie wróci do tamtych. Zanim jednak odważył się wejść prawnie na te ziemie, minął rok... co się będzie działo tutaj? Zobaczymy.
Charakter: Cichy, zamknięty w sobie, bardzo drażliwy... na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że Rain pasuje bardziej do Złych... to tylko pozory. Jest smutny, ale nie reprezentuje złej ścieżki.
Dlaczego tu?: Rain ma dziwne ambicje... chciałby stworzyć świat, w którym każdy byłby wolny, byłby bogaty, byłby szczęśliwy... i ma dziwne wrażenie, że Lwioziemni mu w tym pomogą, a przynajmniej nie nazwą "idiotą"
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak... nie nosi żadnego gówna
Urodzony w LZ czy nowy? Nówka sztuka, nie śmigana... ee... cięcie...

Regulamin przeczytany i podpisany?: A i jo
Tatjana
Gość

 
#33
19-09-2012, 21:22

Imię:Tatjana. Trochę nietypowe, nieprawdaż?
Wiek:2 latka już się znajdą.
Historia:Jej historia jest typową historyjką, którą zauważyć można u pozostałych samotników, uparcie próbujących się dostać do któryś ze stad. No, może trochę z inną treścią... Zacznijmy może od początku. Urodziła się w dzieciarni Allocation, będąc najmłodszą z całej wesołej gromadki. Co najciekawsze, o jej istnieniu prawie nikt nie wiedział, a ojca, niestety, nie znała. I w odróżnieniu do reszty - nie była wychowana tu, matka zabrała ją daleko, daleko stąd, ki czort wie, zza granice wszystkich stad. Dlaczego? Nigdy nie poznała prawdy. Grunt, że nikt nie żyje wiecznie i nadszedł czas i na jej matkę. Jej ostatnie słowa były takie, iż miała odnaleźć Lwią Ziemię i zamieszkać wraz z członkami stada. Nie miała zielonego pojęcia o co jej chodziło, ale wyznaczyła sobie taki właśnie cel. Konkretniej - zostać członkinią stada, o którym wspominała jej matka. No i odnaleźć rodzinę, rzecz jasna! Może i założyć własną~? Historia jej toczy się aż do tej chwili, gdy rozpaczliwie poszukuje Lwiej Skały, by dokonać obiecanego przyrzeczenia.
Charakter:Kto pierwszy ją zobaczy, nieważne czy lwiątko, czy dorosły, na pewno stwierdzi, iż lwica ta jest stosunkowo do nieznajomych... nieśmiała. Dziwne, prawda? Cudem umie zacząć rozmowę, bo po prostu nie jest przyzwyczajona do towarzystwa. Nie jest to jednak jej całkowity charakter. Każdy otwiera swe wnętrze w kierunku bliskiej osoby, prawda? Tak i ona! Gdy pozna kogoś, kto okaże się być dobrym kumplem, to odnajduje w niej samicę niezwykle głośną, dziecinną i skłonną do zabaw. To odziedziczyła po matce. Zawsze jednak ma dobry humor, a przynajmniej stara się go mieć. Uwielbia zarażać uśmiechem, a wrogimi lwami w zupełności się nie przejmuje. Nie da sobie jednak w kaszę dmuchać. Lepiej nie widzieć ją zdenerwowaną, choć do tego łatwo doprowadzić. Może być naprawdę nieprzyjemna i agresywna, oj tak! Inne cechy... Hm, pomyślmy. Ciekawość, dokładnie, musi zawsze zajrzeć do każdej dziury! Poza tym wyznaję ''najpierw zrobić, dopiero potem się zamartwiać''. I to chyba wsio.
Dlaczego tu?:Tak jej matka nakazała, a ona tego dokona! Poza tym uważa, że to stado ma zajefajną skałę.
Ozdoby i ich pochodzenie:Raczej brak.
Urodzony w LZ czy nowy?Nowy.

Regulamin przeczytany i podpisany?:Oui.
Rillian
Gość

 
#34
23-09-2012, 13:22

Imię: Rillian, dla przyjaciół Ril bądź Rin.
Wiek: Około pół roku.
Historia: Narodziła się na granicy Lwiej Ziemi. Jej matka porzuciła ją, gdy tylko przestała karmić samiczkę mlekiem. Od tego czasu mała szwendała się sama. Któregoś razu zainteresowała ją lwia skała, więc wpadła na pomysł, by podążać w jej stronę. Co prawda dotarła tam, wycieńczona i brudna, ale wciąż nie ma bladego pojęcia o stadzie i o prawach w nim panujących.
Charakter: Co prawda dopiero się kształtuje, mała jest jednak trochę zamknięta w sobie. Aktualnie jej stan psychiczny nieco się pogorszył, jest więc przestraszona i nieufna. Nigdy nie widziała takiego skupiska lwów w jednym miejscu, więc na początku będzie podchodzić do lwów ze stada niezwykle ostrożnie.
Dlaczego tu?: Myślę, że to najlepszy wybór dla lwiątka, które jeszcze nie zna zła tego świata. Poza tym uważam, że to będzie dobre środowisko dla mojej postaci.
Ozdoby i ich pochodzenie: Na razie żadnych. Myślę, że takie rzeczy po prostu dojdą gdzieś później, w fabule.
Urodzony w LZ czy nowy? Nowy.

Regulamin przeczytany i podpisany?: Tak jest c:


wrzuć avka (razem z autorem) i nadam Ci kolor :) - Khayaal
Ashley
Gość

 
#35
03-10-2012, 19:29

Imię:Ashley- Imię dosyć dziwne czyż nie?. Może drapieżne troszkę.
Wiek: 3 lata dorosła lwica.
Historia:Urodziła się poza granicami Lwiej Ziemi, na Cmentarzysku Słoni, lecz rodzice wychowywali ją z dala od władcy. Nie chcieli mieszać się do spraw politycznych i nie lubili władcę. Posiadała siostry Cleo, Death i Migotkę . Kiedy stała się dorosła zdarzył się przykry wypadek. Ogień nie zabił jej rodziców, lecz rodzice z przerażenia uciekli i nie wrócili a siostry tak samo. Uciekły ratując swój tyłek. Najbardziej kochała Migotkę, bo była najdroższą siostrzyczką. Pamiętała gdzie przebywała. Może napotka na nią? Pamięta z dzieciństwa jak razem bawiły się i polowały A teraz? Gdzie moja siostra szybka jak strzała?Zawsze powracała na granicę zakazanej ziemi w stronę dżungli, by napotkać rodziców i siostry idących ku niej lecz ich nie widziała. Ból jej ściskał lwie serce że płakała nocami. W końcu zasnęła. Śniło jej się że nad drzewem zawisła dziwna małpa. Zaskoczona zapytała się uprzejmie czy kogoś szuka. Małpa powiedziała jej, że nie ma płakać bo rodzice są bezpieczni, a lwia ziemia ją wzywa i musi przybyć pod lwią skałę . Kiedy przebudziła się zrozumiała sen. Że należy do lwiego stada i musi już wyruszyć. Wstała i pognała przez pustynię. Zmęczona stanęła pod lwią skałą na przyjęcie członków stada. Wróciła by na nowo odnaleźć rodzinę do której pasuje. Ma nadzieję że stado ją przyjmie. Mimo po tym wypadku straciła wzrok . Ma opiekuna i ma na imię Inn. W końcu usamodzielniła się. Może napotka Migotkę?
Charakter: Ashley jest stosunkowo na początku nieśmiałą dorosłą lwicą do nieznajomych. Lecz jeśli pozna osobę staję się przyjacielską, towarzyską, zabawną kumpelką. Bywa też uparta w niektórych decyzjach. Jest też bardzo opiekuńcza i jak każdy dorosły lew pragnie miłości od innych. Czasami zachowuje się jak kociak, ponieważ lubi się bawić. Z przyjemnością pomoże w polowaniach, bo nauczyła się polować samodzielnie. Dla wrogów jest agresywna i mściwa. Dla zdrajców staje się surowa i bez litości by ich ukarała.
Dlaczego tu?:Bo należy do tego stada. Tak powiedział jej dziwna małpa.
Ozdoby i ich pochodzenie: Nie posiada bo uważa ze nie jest ozdobą.
Urodzony w LZ czy nowy? Nowy
Proszę o zgodę.

Regulamin przeczytany i podpisany?:Tak. Ma się rozumieć :3.
Uzoefu
Gość

 
#36
04-10-2012, 00:41

Imię: Doświadczenie, zwane inaczej Uzoefu.
Wiek: Skrzydła młodości nie wiekiem, a brutalnością ucięte - 25 miesięcy.

Historia: Historia młodej, pięknej lwicy zamieszkującej wraz ze swym rodzinnym plemieniem odległe, oddzielone tropikalnymi dżunglami tereny w żadnym wypadku nie jest uwita różami, lecz cierniowymi, okropnymi wiązami. Nie pamięta, w jakim wieku była, kiedy jej wówczas luźny, radosny los zmienił się w istne piekło. Wie jednak doskonale, że odebranie najbliższych małemu podrostkowi, spoglądanie na liczne mordy i przelew krwi, a także kąsanie bólu fizycznego to najgorsze, co mogło ją wówczas spotkać.
Wojna. Nadeszła niespodziewanie, wykorzystując osłonę nocy i zaskoczenie niczego nieświadomych, rodzinnych współplemieńców. Nie posiadali oni licznych ziem - jedynie obóz otoczony gęsto potężnym pasem roślinności, dających swego rodzaju mur, lecz i ograniczający czasem zbawienną ucieczkę mogącą ocalić życie. Stado broniło się aż do świtu, dopóty nie poległ sam Przywódca. Wedle wszystkich wpajanych i przekazywanych każdemu pokoleniu zasad grupy - władca był świętością, a bez niego dalsza walka NIE MA PRAWA mieć miejsca. Jego rozkazy należycie wypełniane byłyby aż do końca bitwy - aczkolwiek poderżnięte gardło wówczas naznaczało jawną porażkę. Uprzednio stające oko w oko ze śmiercią, tarzające się w kałużach krwi lwy ustały, a napastnicy co i rusz wydawali tryumfalne, dumne ryknięcia. Podbity, malutki teren nie był powodem do zbytniej radości - lecz cała zgraja rannych, pokonanych i bezbronnych ofiar była już ciekawszym łupem.
Tak oto Uzoefu spędzała swój nastoletni okres jako NIEWOLNIK. Wychodziła spoza swój dawny dom jedynie na polowania, pod bacznym okiem strażnika, by mimo braku doświadczenia obalać najdorodniejsze afrykańskie zwierzęta, a następnie zdobycz ofiarować w iście poniżający sposób swym "panom" - najeźdźcą, pod których panowaniem byli, jako zapłatę otrzymując do obgryzienia jedynie kości. Każde nieposłuszeństwo kończyło się śmiercią z ich łap, a beżowa obserwując zielonymi oczyma życie spływające ze zbezczeszczonych ciał jej najbliższych - straciła odwagę, nadzieję na wolność i rewolucję, dając poniżać się bez słowa. Nabawiła się zatem wielu blizn - często bito ją bez powodu, dla samej rozrywki. M.in. szrama na nosie i bardzo poranione kończyny były zasługą bezpodstawnych kaprysów, jednakowoż wkrótce wszelakie ataki na swych służących robiły się... mało interesujące. Ci, którzy przeżyli, w nędzy, głodzie i bólu, zazwyczaj po otrzymaniu potężnego ciosu nawet nie załkali żałośnie, uodpornieni. Raptem pomysłowy Przywódca, jaki opracowywał całe natarcie łącznie z przejęciem więźniów, wymyślił dwie nowe atrakcje, byleby jego poddanym nie nudziło się w najmniejszym stopniu.
Kto z czarnych, parszywych charakterów nie chciałby oglądać walki na śmierć i życie pomiędzy dawnymi przyjaciółmi, a nawet rodzeństwem dzielącym legowisko od zawsze w ów podbitym stadzie? W nudne popołudnia zbierano się, wskazywano spośród pracujących ledwo cieni lwów najsilniejszego oraz jego przeciwnika - targanego głodem i kontuzją tak silną, ażeby nie był w stanie się bronić, a jedynie pozwalać miotać sobą na wszystkie strony. Uzoefu była najczęściej wybieranym "katem" dostarczającym uciechy widzą - zabijając własną siostrę, chociażby z łzami w oczach, wiedziała, że kończy tym samym jej mękę. Jednak nie zawsze wygrywała, wychodząc bez najmniejszego szwanku - czasami otrzymywała obrażenia, również owite ogromnym żalem ze strony rywala, stąd też liczne potrójne blizny na jej barkach, udach i grzbiecie. Po jednej pamiętnej, naprawdę długiej oraz żmudnej walce z całkiem zdrowym i potężnym samcem, niegdyś Łowcą - zwyciężywszy obaliwszy go próbowała skryć się gdzieś w odosobnieniu, w ciemnych zakamarkach Obozu by zregenerować siły i obrażenia, lecz nie zdołała - padła z wyczerpania w pobliżu wysokich traw, gdy reszta niewolników, zaraz po znikającej publice, zebrała się aby pożreć łapczywie ciało swego zamordowanego towarzysza (głód był nie do zniesienia, a brzuchy "panów", które napełniać miały się jako pierwsze pozostawały wprost bezdenne). Liczne, bolesne rozcięcia szczypały ją niemiłosiernie, a jedna z łap najwidoczniej była skręcona. Wychudzona istotka przy tak solidnej utracie krwi stąpała na granicy świadomości i omdlenia, co znakomicie wykorzystał chyba najokrutniejszy łotr z całego wrogiego stada. Widząc zwijającą się, cierpiącą lwicę chwycił ją na swój grzbiet po czym zaniósł do swego legowiska - lecz nie, nie by udzielić beżowej tak ważną pomoc medyczną. Kiedy tylko zrzucił ją na wyłożone mchem podłoże groty, rozpoczął początkowo smagać jej wątłą sylwetkę ogromnymi łapskami, a także - by jego ofiara przypadkiem nie straciła przytomności - odgryzł jej spory fragment lewego ucha, mając nadzieję, że ból nieco ożywi Uzo. Następnie, nie zważając na jej krzyki, łzy, błagania - jak to samiec, dodatkowo napakowany osiłek z drewnianym kołkiem zamiast mózgu, wlazł na młodą, dotychczas niewinną i skromną lwicę... by dokonać brutalnego gwałtu. Wówczas jej dusza zapłonęła nieznaną nienawiścią. Bezlitosne zbliżenie z lwem pokazało jej, jak bardzo NIE CHCĘ być tu ani chwili dłużej. Jak bardzo marzy o wolności, jak zdesperowana jest, by zrobić WSZYSTKO, byleby tylko stąd uciec... nie wracać nawet w najstraszniejszych koszmarach do tych mrocznych dni...
Nazajutrz, powalona przez kolejnego lwa, również bezbronna musiała dostarczyć mu ukojenia swych obrzydliwych żądz. Samica nie tylko pozostawała niewolnikiem do polowań i ciężkiej pracy czy "gladiatorem" - była żywą zabawką do wszelakich zachcianek niewyżytych agresorów.
Mimo silnego pragnienia zerwania łańcuchów, nigdy nie była głupia czy lekkomyślna. Wiedziała, że nie może po prostu o zmroku czy świcie wybiec z Obozu, przebijając się przez krzewy, pokonując dżunglę i wkraczając na nieznane dotąd ziemię, wszak non stop była obserwowana, z pogardą i wyższością, przez któregoś z nich. Co chwila czyjeś łapsko uzbrojone w ostre jak brzytwa pazury śmigało nad jej łbem, chcąc wydłubać oczy czy ogłuszyć, powalić i poniżać do woli. W końcu zaprzestano walk - teraz przegrałaby każdą, a potwierdzały to przerażająco sterczące żebra wychudzonej Uzoefu. Od czasu upadku jej stada teraz martwa była ponad połowa wziętych pod niewolę lwów - co bystrze zauważyli okrutni zaborcy.
Nie chcieli odstępować nawet i suchych gnatów dla bandy trzęsących się, zataczających szkieletów - dodatkowo zarzucali (co było prawdą) więźniom roznoszenie całej plagi pcheł i innych pasożytów, nadto chorób oraz zakażeń. Ostatecznie władca zarządził - nie ma co utrzymywać dłużej bandy zdychających kotów, pora raz na zawsze wszystkich pięknie zarżnąć, w ramach pożegnania nadzwyczaj okrutnego - nie nadają się do dalszej pracy, a szkoda, by umierali tak w samotności i ciszy.
Rozpętała się rzeź. Kazano wszystkim żywym stawić się w centrum Obozu, po czym najokrutniejsze lwy, śliniąc się i warcząc otoczyły słabą grupkę, jeżąc się z podniecenia i chęci posmakowania krwi. Uzoefu wiedziała, po co to "uroczyste" zebranie - jej zielone, zgaszone bólem ślepia smutno spoglądały w kierunku gęstych paproci, tworzących idealne przejście. Gdyby zerwała się do ucieczki... gdyby zdołała zniknąć za potężnymi liśćmi, poszukiwania jej w tropikalnych strefach byłoby daremne. Jeżeli tylko powstałby chaos, zamęt, mogłaby to wykorzystać...
Zabić!
Po charkliwym ryku Przywódcy wszystkie wygłodniałe lwy rzuciły się zewsząd na otoczonych niewolników. Jednak Ci, nie próżnując - co było widokiem niezwykłym, nie stali jak kołki lecz wówczas ostatkami sił rzucili się w kontrataku, broniąc, oślepiając, zostawiając ślady po swojej egzystencji. Wiadomo było, kto wygra walkę - aczkolwiek tylko tchórz leżałby bezczynnie czując, jak czyjeś kły zaciskając się coraz to mocniej i mocniej na karku. Jednakże Uzoefu, od dziecka nadzwyczaj zwinna, umknęła nacierającym. Rzuciła się do ucieczki, zostawiając szarpiących się agresorów z chroniącymi własnego życia więźniami. Biegła szybko, jak nigdy dotąd - zupełnie, jakby cudownym sposobem odzyskała sprawność. Przebiła się przez warstwę paproci, dysząc ciężko, zostawiając za sobą odgłosy walki... po czym wpadła w gęstą dżunglę, ledwo unikając styczności z lianami, krzewami i konarami rosnących w około, wysokich drzew. Jej własne sapanie zagłuszyło zwinne, potężne susy, jakie rozbrzmiewały tuż za nią - niemalże czuła wolność, łzy spłynęły po jej żółtych policzkach, łzy najprawdziwszej radości... gdyby nie ten potężny ból w tylnej łapie. Upadła na niską, zieloną roślinność, a gdy w przerażeniu odwróciła się - ujrzała wartko spływającą po jej kończynie krew, lecz samą ranę ukrytą w paszczy PRZYWÓDCY tamtejszych bydlaków. Chwycił jej kończynę, bo czym widowiskowo szarpiąc łbem na wszystkie strony - zmuszając lwicę tym samym do szaleńczego wrzasku, z wolna WYRWAŁ cały płat mięsa, ścięgien i tkanek, oblewając ciało samicy jeszcze potężniejszym strumieniem karmazynowej posoki. Widok ten - otwartej łapy, krwi i innych, wewnętrznych ścięgien sprawił, że Uzo z trudem powstrzymała odruch wymiotny. Nie mogła wstać - a jej wrzask wkrótce ustał, gdy łapsko lwa umazanego w czerwonej cieczy po sam nochal zacisnęło się na jej piersi. Spoglądała w jego małe, obłąkane, czerwone oczka, iście przesączone nienawiścią. Wysunął pazury, podniósł łapsko, by wymierzyć z pewnością ten ostateczny cios uciekinierce... gdyby raptem nie wymsknął mu się przeciągły syk bólu. Zdrowa kończyna przejechała pazurami po jego brzuchu, kierując się w stronę "klejnotów". To jednak nie było zbyt mądre - samiec nastroszył grzywę, rozwścieczony, że robak, którego postanowił osobiście rozgnieść, śmie jeszcze okazywać jakąkolwiek siłę - więc nie zwlekając ani sekundy dłużej, wziął zamach, wymierzywszy siarczysty raz w pysk atakowanej, po czym ogłuszając ją i wbijając szpony w jasne wargi oraz podbródek. Uzoefu natychmiast wypluła kilka połamanych kłów, wraz ze strugą krwi - jednak na nowo poczęła wyć z bólu, kiedy również KŁY Władcy rozszarpywały jej dotychczas ładną, kobiecą mordkę. Próbował powyrywać całą warstwę skóry, nie robiąc tego równomiernie - obie części jej twarzyczki były w postrzępione, wręcz... w DZIURACH, niekiedy fragmenty urwanej tkanki były na tyle ogromne, by pokazać szczękę ze sporymi ubytkami, nawet, jeżeli zamknęłaby paszczę. Tak oszpecona, niemalże czując chłodny oddech śmierci, ostatecznie ostatni raz próbowała zdrową łapą sięgnąć "męskości lwa". Teraz jednak nie cięła podbrzusza, a od razu grzmotnęła w genitalia agresora, co przyniosło niespodziewany efekt - puścił ją, by przez moment stanąć i wierzgać w bólu, z trudem powstrzymując krzyk. Cudem wciąż żywca lwica z wolna, ranna i zakrwawiona, przesuwała się po runie dalej i dalej, jednak NIGDY nie zdołałaby zostawić lwa z tyłu. On widząc to, wciąż targany bólem po ataku na najczulsze miejsce w jego ciele, ostatecznie by zatrzymać czołgającą się bezwładnie ofiarę złapał ją za ogon - kły natychmiast przecięły skórę, a pociągnięcie stworzyło wtenczas spore naderwanie. Zdawałoby się ostatnim, co zrobiła lwica, było odwrócenie się i niemal na oślep wycelowanie szybkiego ciosu w szkarady pysk grzywiastego. Nie było to uderzenie szybkie silny - acz cudem celne, bo szrama, która przecięła jego czerwone oczy natychmiast zaniosła się obficie krwią. Przerażony dowódca wrogiej armii niespodziewanie zerwał się do ucieczki, w przerażeniu potykając się i uderzając o okoliczne pnie - gnał do medyka, zostawiając i tak wykrwawiającą się samicę, w obawie przed całkowitą utratą wzroku. Szlag trafiłby wszak jego rangę - ślepiec skazany zostałby na drwiny do końca jego dni. Autorytet okazał się ważniejszy, niżeli dobicie niewolniczki. Nie zdołała nawet ucieszyć się z swego rodzaju POKONANIA napastnika, gdyż jej zmasakrowany pysk bezładnie opadł na ziemię, a w okół zapanowała ciemność.
Gdy się przebudziła, nie mogła się ruszać, ani mówić. Otaczały ją nieznane, przyjazne istoty, które troskliwie opatrywały jej rany. Widziała je jak przez mgłę - nie liczyła również, ile ów stan "między życiem a śmiercią" trwał. Wciąż czuła zmęczenie, więc gdy tylko uchylała zielone oczy na chwilę, obserwowała tajemnicze stworzenia i na nowo zasypiała. Po kilku tygodniach naprawdę solidnego leczenia i jedzenia samych "delikatnych" rzeczy, wręcz nieświadomie, w końcu jej zmysły wróciły do normy. Gdy uniosła łeb spostrzegła, że pomoc udzieliły jej małpy - nadrzewne, futrzaste istoty. Mówiły do niej, a ona rozumiała ich słowa. Lecz nie odpowiadała. Jednak oswajała się w ich towarzystwie coraz bardziej. Pewnego razu zamieniła nawet kilka słów - tyle, że jak gdyby... Uzo zapomniała, jak się poprawnie mówi. Sepleniła, pluła, a wypowiedziane wyrazy przedstawiały niewyraźny splot poniektórych głosek. Sprawa wyjaśniła się dopiero, kiedy ze swymi człekokształtnymi przyjaciółmi wyruszyła nad wodopój, mogąc już poruszać się samodzielnie. Mianowicie, kiedy zerknęła w przejrzystą taflę wody... coś w niej pękło. Szkarada, jaką tam ujrzała, przekraczała wszelakie pojęcie.
Gdzie podziała się piękna, urocza lwica o czarnej grzywie?
Załkała żałośnie, nie mogąc w to uwierzyć. Wprawdzie pasożyty opuściły jej ciało, a wychudzenie nie wdawało się już tak we znaki, jednak liczne blizny na jej ciele pozostały. Rana na łapie była tak naprawdę wgłębieniem cały czas lśniącym okropną ropą, ogon także, wiszący na kilku ścięgnach, a pysk... Właśnie. Jej wargi były całkowicie poszarpane, a kły połamane. Przez dziury prześwitywało wnętrze jej paszczy, plus oczywiście - masa strupów. Widok ten był na tyle szokujący, że młoda, dawna ofiara skuliła się, pogrążywszy w szlochu. Tak szpetna nie mogła NIGDY pokazać się komukolwiek. Małpy, z którymi zawiązała przyjacielskie więzi, zrozumiały jej ból, po czym ofiarowały jej opatrunki - owinęły zielonym bandażem z lian ogon, tym samym usztywniając go oraz zakryły głęboko zranioną łapę. Jednak najlepszym prezentem okazała się maska - kiedy Uzo założyła ją i ponownie spojrzała we własne odbicie, spostrzegła... dawną, żółtą samicę, jedynie pozbawioną mimiki o smutnych, trawiastych oczach. Liście umożliwiały swobodne oddychanie, a małpy nauczyły ją zdejmowania jej, zakładania, a także szybkiego przewiązywania nowych egzemplarzy. Jednak ona nosiła ją non-stop - kiedy nikt nie widział ukrywała się, by nawet w środku nocy wziąć kilka łyków wody czy gryzów upolowanego zwierzęcia. Od tej pory nikt nie miał prawa widzieć ran, jakie ukrywała, nawet przed samą sobą. Zdrowie odzyskiwała szybko - rozcięcia zgoiły się, pozostawiając jedynie ślady, na co nikt nie miał wpływu. Jednakże wkrótce musiała opuścić swych małpich przyjaciół, przemierzając dżunglę, w poszukiwaniu miejsca, gdzie nie będzie dlań ciężarem - jednak bardziej bała się życia na pograniczu swego dawnego domu. Lwy mogły wyruszyć na polowanie. Mogli ją odnaleźć. Musiała znaleźć się tam, gdzie będzie bezpieczna. Najlepiej w otoczeniu innych, co uzyska, pokonując własny wstyd przed oszpeconym obliczem - wprawdzie miała maskę, której ściągać nigdy na cudzych oczach nie zamierza, co dodało jej odwagi, jednak wciąż niepewnym korkiem wydostała się z zarośli, po czym pognała w kierunku Stada Lwiej Ziemi.


Charakter: Z pewnością małomówna - mając maskę wypowiada się bardzo cicho, dobierając krótkie, właściwe słowa - jej melodyjny głos pozbawiony jest uczuć i werwy. Emocje przekazują natomiast trawiaste ślepia oraz gesty. Tajemnicza, nie lubiąca wspominać o sobie, mająca tendencje do nagłego "znikania", chociażby w celu zdjęcia opatrunku z pyszczka i posilenia się. Aczkolwiek NIKT NIE MA PRAWA wiedzieć jej bez zielonego okrycia na szkaradnych bliznach - gdyby ktokolwiek ośmielił się zerwać prosty zlepek lian z jej twarzyczki, niewątpliwe zaatakowałaby, wydrapała oczy, a nawet pozbawiła życia, byleby nikt nie miał styczności z jej wyglądem. Acz zwyczajowo stara się być jak najbardziej miła, lojalna, może czasem mająca zbytnio samotnicze skłonności, zalewając się falą rozmyślań. Zazwyczaj ciężko odgadnąć, w jakim jest nastroju, nie widząc ruchu warg. Najbardziej wówczas brak jej domu, przyjaciół I AKCEPTACJI dziwactw, typu owej maski. Chciałaby żyć w miejscu, gdzie uniknie zbędnych pytań, a także spędzi resztę życia, nie martwiąc się o swoje bezpieczeństwo. Słynie z doskonałej zręczności, tak na marginesie oraz naprawdę znakomicie walczy - cały pic leży w tym, że nigdy nie używa kłów (bo jak?), a jedynie smaga przeciwników pazurami czy oblewa szybkim gradem ciosów. Jej skryta dusza raczej nie wbije się zbytnio w życie tak licznego stada, gdyż ona piastować będzie ciemniejsze zakamarki, sumienną pracą dziękując za łaskę i przyjęcie częściowo kaleki do swej wspólnoty.

Dlaczego tu?: Gdyż szuka bezpiecznego schronienia, miejsca o przyjaznej atmosferze, gdzie będzie mogła zapomnieć o szokującej przeszłości i cierpieniu. Również rozpaczliwie potrzebuje akceptacji, zaś na Lwiej Ziemi ma nadzieję, że ją uzyska.
Ozdoby i ich pochodzenie: Opatrunki raczej nie są ozdobami... Maska z lian na pyszczku, owinięta łapa i ogon, stworzyły je małpy, po czym nauczyły tworzyć prowizoryczne kopie, do wymiany czy ponownego założenia (wiadomo).
Urodzony w LZ czy nowy? Nowa.

Regulamin przeczytany i podpisany?: Oczywiście.
Shyeiro
KARNY TYTUŁ ZA PSUCIE EVENTÓW

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Ponad 4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:411 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 29

#37
04-10-2012, 21:44
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Shyeiro.
Wiek: 2 miesiące.
Historia: Sheyiro, jak i jego siostra bliźniaczka, zostali porzuceni przez ich matkę, która nie podjęła się ciężkiej próby wychowania rodzeństwa, porzucając ich na terenach Lwiej Ziemi. Bliźniaki zostały rozdzielone i zostawione w różnych częściach na terenach tego stada, z czego jemu przypadło takie szczęście, jakim było niewątpliwie spotkanie lwioziemców, ale w tym i pech, napotkanie Świtezian, którzy traktowali go jak kartę przetargową do wydobycia poufnych informacji stadnych. Mimo wszystko, los lwiątka nie był obojętny chociażby Naomi, która podjęła się próby ratowania go, co mimo ran cielesnych jej się udało. Zaopiekowała się nim, zabierając go do groty, w której później znalazła się również jego siostra. Tam obydwoje są pod stałą opieką lwioziemek.
Charakter: Zbyt młody, by można było go określić.
Dlaczego tu?: Tu porzucony, Tu znaleziony i Tu ktoś podjął się opieki nad nim, więc chyba innej opcji nie ma, prawda?
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.
Urodzony w LZ czy nowy? Nowy.

Regulamin przeczytany i podpisany?: Tak.


+ Chyba Shey nie ma się jak prosić o dołączenie, więc..
[Obrazek: commission</em>_snooki3_by_zimnaya-d7y0u6j.png]

Shit happend, eat that rude.
GŁOS
Abiegail
Gość

 
#38
09-10-2012, 12:13
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Abiegail, Abie, A'gail czy jakkolwiek inaczej.

Wiek:18 miesięcy

Historia: Krótka i dramatyczna. Urodziła się daleko stąd, w innym, niewielkim, ale szczęśliwym stadzie. Jej matka, biała lwica obdarzona nadzwyczajną urodą, ojciec i reszta stada kochali ją i troszczyli się o jej potrzeby. Zostało to brutalnie przerwane. Z niczyjej winy odebrano Abie możliwość spokojnego i szczęśliwego dorastania.
Była zaledwie lwiątkiem, kiedy tereny, na których mieszkała, stanęły w rudozłotych płomieniach. Dym unoszący się nad wysuszonymi z braku deszczu trawami zadusił niemal wszystkie zwierzęta. Abie razem z matką wydostały się poza ogień i uciekały, przerażone, na oślep. Po dwóch dniach ogień ustał, ale nie miały gdzie wracać. Reszta stada nie żyła, a miejsce, w którym żyły, zamieniły się w pogorzelisko. Matka Abie za wszelką cenę pragnęła uratować córkę. Poszły więc gdzie indziej.
Wędrówka trwała długo, w tym czasie Abie podrosła, nauczyła się polować. Zdawało się, że wszystko będzie dobrze, ale w którymś momencie matka zachorowała. Abie pomagała jej, jak mogła i w końcu dotarły na tereny zamieszkane przez inne lwy. Kiedy córka zostawiła matkę i pobiegła po pomoc, mając nadzieję, że przyjmą je i im pomogą, ta była już bardzo ciężko chora i osłabiona. A'gail nie zdążyła przyprowadzić kogoś, kto mógłby uleczyć lwicę. Jej mama umarła, gdy tylko się oddaliła. Abiegail pochowała ją i ruszyła do innych lwów samotnie. Kiedyś miała wszystko, czego chciała, i wszystko straciła. Pochłonął to ogień i dym.

Charakter: Samodzielna, mało co jest w stanie naruszyć spokój jej duszy. Czasem nieco nieobecna. Pełna zrozumienia i empatii. Łagodna, trochę naiwna w stosunku do innych lwów - w końcu nigdy nie doświadczyła z ich strony niczego złego.
Urocze, prawda?
A'gail mogłaby się taką stać, i w szczęśliwych momentach naprawdę taka była. Ale po śmierci matki poczucie straty wszystkiego, co miała i kochała, spaczyło jej charakter. Zdarzają się chwile, kiedy staje się po prostu smutna, samotna, i przerażona. Powraca zapach dymu, piski lwiątek z jej stada, którym nie poszczęściło się tak jak jej, coraz cichsze szepty umierającej na jej oczach mamy. Zdarzają się momenty czarnej rozpaczy, kiedy nie ma nadziei. Nie można nawet krzyknąć. Pozostają jedynie ciche szepty... "Dlaczego...?" Być może z wiekiem to ustanie. Lecz jest coś, co pozostanie na zawsze - tajemnicza melancholia, która udziela się wszystkim dookoła.
Dlaczego tu?: Tutaj chce odnaleźć spokój i przyjaźń.
Ozdoby i ich pochodzenie: Spłonęło wszystko, co posiadała.
Urodzony w LZ czy nowy? Nowa.

Regulamin przeczytany i podpisany?: Owszem.
A'gail

Uzupełnij profil - by uzyskać akcept wymagane jest napisanie statystyk oraz autora awatara.
Uzupełnione.
A'gail
Suri
Gość

 
#39
12-10-2012, 00:58
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię:Suri
Wiek:2 lata
Historia:Suri jest lwica po przejsciach,radzi sobie sama od dziecka. Przez okres dorastania poznala wiele roznych stworzen i zakatkow Afryki. Jej ulubionym zajeciem jest wpatrywanie sie w gwiazdy,oraz rozmawianie do ducha swojego partnera,ktory zginal w szponach nie przyjaznych mu lwow..Suri nie wie kto pozbawil zycia jej ukochanego,ale wierzy calym sercem ze jej partner czowa nad nia i jest przy niej. Lwica w glebi duszy pragnie miec swoja rodzine. Pragnie miec dzieci,stworzyc swoj azyl, znalezc swoje miejsce na ziemi.
Ozdoby i ich pochodzenie: brak

Charakter:Towarzyska
Dlaczego tu?: Ma partnera w tym stadzie
Ozdoby i ich pochodzenie: brak
Urodzony w LZ czy nowy? nowy

Regulamin przeczytany i podpisany?: tak
Sharma
Gość

 
#40
12-10-2012, 19:10
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Sharma (sanskrycka "radość")
Wiek: nienarodzona
Historia: Jak na razie, historia Sharmy nie jest miła. Poczęła się w wyniku gwałtu na samotniczce imieniem Suri przez nieznanego jej z imienia jaguara. Ten zaatakował przerażoną lwicę i zhańbił ją w bestialski sposób, jak wiele samic na swej drodze. Jak na razie mała siedzi w ciepłym brzuchu mamy.
Charakter: Nic nie powiem, bo nie wiem. Ot, kopnie sobie czasem mamcię w brzuch, jak to mają płody w zwyczaju.
Dlaczego tu?: Skoro matka właśnie dołączyła do SLZ, to i ona w nim będzie.
Ozdoby i ich pochodzenie: brak.
Urodzony w LZ czy nowy? Urodzona w LZ.

Regulamin przeczytany i podpisany?: Tak.
Dyana
Gość

 
#41
12-10-2012, 22:23
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

No więc skoro Suri już jest w LZ, to wypadałoby przenieść tu zapisy.

Imię: Dyana.
Wiek: właśnie się narodził

Historia: Poczęty z gwałtu. Urodzony na Lwiej Ziemi. Piszczy i zapewne nie da spać swojej mamie tej nocy. Więcej się nie da.
Charakter: jak na razie- diabeł wcielony, nie da się go uciszyć. Czy mu to zostanie- okaże się potem.

Dlaczego tu: booo jego matka tu jest
Ozdoby: brak
Urodzony czy nowy w LZ: urodzony

Regulamin: tak
Elijah
Gość

 
#42
13-10-2012, 19:33
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Ma jakie ma, a brzmi ono Elijah
Wiek: Młody jest jeszcze, cale życie przed nim – 6 miesięcy
Historia: Jako młodzieniec Brązowy nie ma jako takiej historii. Urodził się drugi pomiędzy czwórką innych lwiątek – Alidą, Alayike, Esi i Baaku. Matką została zielonooka Hewa, lwica o sercu miękkim i opiekuńczym. Od początku był jednym z żywszych urwisów. Wiecznie pakował się w kłopoty, jak nie wpadał pod kopyta gnu, to znowu wylądował na gałęzi, na ziemi zaś czyhał nosorożec. Bardzo lubił okolice Lwiej Ziemi i nie raz wychodził rano, by wrócić czasem po dwóch dniach. Wtedy to zgłębiał swoją wiedzę na temat wszelakich kryjówek osadzonych niedaleko od domu. Po osiągnięciu wieku 3 miesięcy lwiak poczuł, że chce więcej, że pragnie zwiedzić trochę więcej niż tylko lwie ziemie. Wyruszył więc po cichu z jaskini, nim jeszcze Słońce zdążyło wstać i zniknął. Z początku wyprawa wydawała się czymś ekscytującym, wprawdzie trudnym, ale ekscytującym. Po drodze samczyk widział rzeczy, o których nawet mu się nie śniło – dzikie konie, wysokie żyrafy i potężne słonie. Wydawało by się, iż to wspaniały sen. Ale i najlepszy sen musi się kiedyś skończyć. Nadszedł taki dzień, że młody natknął się na istoty znacznie różniące się od innych zwierząt. Chodziły na dwóch łapach, miały jakieś dziwne palce i brak futra. A żeby było dziwniej nosili jakieś kolorowe szmatki. Po co to komu? Brązowy, niezauważony podkradł się do jednej z glinianek, przypominający mu ogromny zad słonia bez jego wnętrza. Powoli i ostrożnie wślizgnął się do domku, tam zaś znalazł… No właśnie, co? To coś wyglądało na małą małpkę. Jego skóra była niemal czarna, oczęta zaś kakaowe. Ludzkie szczenię. Maluch przyjaźnie wyciągał łapki do góry, śmiejąc się i ukazując brak ząbków. Elijah, nieświadom niebezpieczeństwa, zbliżył się, a nawet dał dotknąć. Dziecko poklepało go po łepku, uśmiechając się. Po chwili wzięło coś do małej łapki i nałożyło na szyję lwa. Było to coś w rodzaju rzemienia z zawieszonym kształtnym kamieniem. Brązowy z uwagą przyjrzał się podarunkowi, po czym uśmiechnął się na swój sposób. Maleństwo wybuchło gromkim śmiechem, przez przypadek zwołując starszą przedstawicielkę małpo podobnych. Zobaczywszy małego lwa zaczęła przeraźliwie krzyczeć i złapawszy miotłę uderzyła go kilka razy. Młody zacząć uciekać ile sił w łapkach pozostało, byleby zwiać tej natrętnej małpie.
Po tym zdarzeniu jakoś przeszła mu chęć na przygody. Na razie…
Charakter: Odważny, bezwzględny dla much, z wrodzoną skłonnością do pakowania się w kłopoty. Nic dodać, nic ująć.
Dlaczego tu?: No cóż, tu ma korzenie, rodzeństwo, matkę… Coś jeszcze?
Ozdoby i ich pochodzenie: Naszyjnik z zawieszonym białym kamieniem, więcej w historii.
Urodzony w LZ czy nowy? Jasne. Toż to urodzony Lwioziemca

Regulamin przeczytany i podpisany?: Ile to już razy
Moonlight
Gość

 
#43
13-10-2012, 21:17
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Moonlight piękne co?
Płeć: samczyk , a co myślałeś/ myślalaś że samiczka:P
Wiek: Pół marnego miesiąca.
Historia: Moonlight urodził się na między granicami lwich ziem. Nie pamięta rodziców. Jego matka brutalnie porzuciła był mały i nie umie sobie poradzić. Potrzebuje matki z stada lwiej ziemi ponieważ,umrze z głodu.
Charakter: Przerażone, nieśmiałe małe lwiątko potrzebujące miłości. Z pewnością gdy się otworzy jest ukochane i zabawne.
Dlaczego tu?. Poszukuje mamy.
Ozdoby i ich pochodzenie: Nie ma.
Urodzony w LZ czy nowy? Nie nowy.
Regulamin przeczytany i podpisany?: Tak, i ponieważ ma konto Ashley.

Awatar, statystyki i zbyt krótka historia, a jeżeli nie ma co napisać o takim maluchu - popraw błędy. Dodatkowo moim zdaniem powinnaś jeszcze raz wysłać hasło na Regulamin, skoro pierw cudujesz ze starym, potem spamujesz wiadomościami "w których punktach jest hasło, bo ja nie wiem", a następnie robisz maślane oczka, mówiąc iż wysłałaś z konta Ashley.
Kitana
Gość

 
#44
14-10-2012, 00:06
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Kitana
Wiek: Dorosła...szczerze mówiąc to sama nie pamięta
Historia: Urodziła się na Lwiej Ziemi. Pewnego dnia podczas spaceru z rodzicami odłączyła się od nich, przez co się zgubiła i odłączyła od stada. Przez jakiś czas żyła samotnie na ziemiach wolnych, szukając drogi do domu. Jakiś czas potem odnalazła Lwią Ziemię i swoją rodzinę. Minęło trochę czasu, aż w końcu Kitana wyrosła na piękną lwicę. Chce być do końca życia wierna stadu i jego zasadom...I byłoby tak pięknie, gdyby nie nagła śmierć jej ojca, Morgotha - dawnego króla Lwiej Ziemi, która doszczętnie załamała lwicę i ta po pewnym czasie odeszła z krainy czterech stad. Co robiła później? Nie wiadomo. Jednakże, po latach lwica powróciła na jej rodzinne ziemie. Co będzie dalej? Nie wiadomo...
Charakter: Dojrzała i odpowiedzialna lwica. Kitana jest silną kombinacją dyscypliny, inteligencji, miłości oraz wytrwałości. Typowa lwioziemka.
Dlaczego tu?: Bo stąd pochodzi. No i pochodzi z królewskiego rodu
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak
Urodzony w LZ czy nowy? Nowa (nie urodziła się podczas gry na forum)

Regulamin przeczytany i podpisany?: Tak, z konta Naomi
Sanamu
Gość

 
#45
14-10-2012, 17:45
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya

Imię: Sanamu.
Wiek: 4 miesiące.
Historia: Urodził się w licznym stadzie, którego patronami były Nadzieja i Wiara. Byli oni bardzo pomocni i ufni więc nie dziwne było, że przyjęli pod swoje skrzydła biedną, schorowaną samicę. Zajął się nią medyk, który nigdy jeszcze nie napotkał tak pięknej lwicy. Nic dziwnego, że się w niej zadurzył z resztą ze wzajemnością. Selene, bo tak zwała się matka lwiątka, została w stadzie szybko zaakceptowana więc jej życie nabierało powoli kolorów. Kolejną okazją do świętowania stało się to, że lwica była w ciąży. Urodziła jedno, zdrowe i silne kocię, które stało się oczkiem w głowie nie tyle co rodziców, co całego stada. Od ojca uczył się właściwości medykamentów, a zaś od matki sztuki przetrwania i wysłuchiwał historii na temat jej poprzedniego stada, jakim była Płonąca Ziemia. Uwielbiał te historie. Jednak szczęście, jak w wielu historiach tutejszych lwów nie trwało wiecznie, bo stado zostało pokonane. Posiadali pakt z drugim stadem, które akurat szło na wojnę. A pakt zobowiązywał do pomocy w bitwie. Oba stada przegrały, co równało się z przejęciem terenów przez tyranów i podporządkowaniem się pod nowe zasady. Selene była w żałobie po stracie partnera lecz nie chciała stracić również syna. Postanowiła więc wrócić na tereny czterech stad, razem z młodym Sanamu.
Charakter: Bardzo nieśmiały lew, który jest posłuszny wydanym mu poleceniom i oddaje szacunek dorosłym i starszym. Robi to zawsze nawet jeśli dany osobnik jest dla niego nie wiadomo, jak wredny. Po prostu tak został nauczony. Po wielkiej bitwie stadnej stał się również bardzo strachliwy, każdy nieznany mu odgłos potrafi sprawić, że przechodzą go ciarki i chowa się po kątach. Jednak, gdy widzi kogoś rannego niemal od razu zmienia się. Stałe się poważny i śmiały i chce pomóc tej osobie za wszelką cenę.
Dlaczego tu?: To dobry dzieciak, który potrzebuje spokojnego stada, które pomoże mu zapomnieć o przyszłości i zacząć nowe życie.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak takowych.
Urodzony w LZ czy nowy? Nowy.

Regulamin przeczytany i podpisany?: Num.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości