Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
06-04-2013, 20:50
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
-O to się nie trzeba martwić.- odparła odnośnie skwitowania Naomi względem wcześniejszej wypowiedzi Hatimy. Ona sama także uważała, że obecna sytuacja między lwiątkami to dobra rzecz. Najważniejsze, żeby się dogadywały. Na początku wprawdzie Eliana miała problemy z zaakceptowaniem swojej kuzynki Ayumi. Teraz jednak nie narzekała, gdy chciała iść się pobawić z nią i Asali. Wkrótce potem ze strony siostry usłyszała słowa pocieszenia, zaś na dokładkę poczuła zimny chłód na ramieniu. Była to łapa lwicy, która skierowała ją tam w geście pocieszenia. Sposób w jaki pomarańczowa zareagowała był łatwy do przewidzenia. Uniosła nieco głowę ku rozmówczyni i uśmiechnęła się lekko.
-Dzięki.- odpowiedziała jasnowłosej lwicy i wpadła w zastanowienie. Miała obecnie do niej tyle pytań. Powoli zaczęła nawet przyjmować do wiadomości, iż to może jednak nie być sen. To się może dziać naprawdę. Chciała spytać Naomi o tyle rzeczy, lecz nie wiedziała od czego zacząć. -Naomi... a co z tobą? Znaczy wiem co się stało, ale... jak się czujesz?- pytanie Hatimy było pewn niejasne, lecz Naomi z pewnością mogłaby zrozumieć o co jej chodzi. Konkretnie? W istocie to brązowooka pytała się w skrócie o to czy Naomi jest szczęśliwa. Znaczy się wiedziała, że pewno tak nie jest, skoro umarła i zostawiła swoją córkę oraz siostrę same, lecz Hatimie chodziło o to jak ona się czuje. W sumie nawet nie wiedziała czy takie duchy mogą coś czuć. Duchy? No cóż jeśli to działo się naprawdę, a Naomi nie żyła to jedynym wytłumaczeniem jej obecności było to, że albo Hatima zwariowała, albo właśnie odwiedził ją duch jej siostry. |
|||
|
Naomi Gość |
07-04-2013, 21:37
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Naomi ucieszyła się z tego że chociaż trochę udało jej się pocieszyć siostrę. Wtem z ust Hatimy padło pytanie dotyczące ,,obecnej sytuacji'' ducha.
- Chodzi ci o to jak tam jest...na górze? - spytała chcąc się upewnić, ale potem postanowiła odpowiedzieć na pytanie. - Jest cudownie, pięknie, jest mi tam bardzo dobrze. Od kiedy spotkałam tam rodziców wciąż się z nimi nie rozstaję - wyznała siostrze patrząc w górę. Widać było że była szczęśliwa. |
|||
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
07-04-2013, 21:44
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Kiedy tylko Naomi zapytała się siostry odnośnie tego o co chodziło w jej pytaniu wtem lwica kiwnęła z lekkim uśmiechem głową w jej kierunku na potwierdzenie. Dalej już tylko czekała na rozwój wydarzeń i ewentualną właściwą odpowiedź. Ucieszyła się słysząc, że jest jej dobrze. Zainteresowała się bardziej tym tematy, gdy tylko usłyszała o tym, że jej siostra spotkała rodziców. Z wrażenia pomarańczowa nieco otwarła pysk, lecz potem przypomniała sobie, aby z powrotem go zamknąć. Widziała po swojej rozmówczyni, że jest szczęśliwa tam gdzie teraz przebywa. Mimo, że z jednej strony Hatima wciąż była smutna z powodu jej śmierci to jednak czuła się lepiej wiedząc, iż jej siostra jest w lepszym miejscu, gdzie może być z ich mamą i tatą. Skoro o nich mowa...
-Spotkałaś rodziców?- zamiast jakiegoś stwierdzenia brązowooka zadała tylko kolejne pytanie. Prawdopodobnie chciała się też spytać co u nich, lecz z wrażenia jakoś zapomniała o tym wspomnieć. Z drugiej strony może Naomi i tak sama z siebie o tym powie. |
|||
|
Naomi Gość |
07-04-2013, 21:54
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
- Tak. Jak wrócę to pozdrowię ich od ciebie - rzekła. Po chwili milczenia uznała że zjawa może coś więcej dopowie.
- Mama tak się ucieszyła na mój widok. Tata, na początku był trochę zły, że zostawiłam córkę, ale potem usłyszałam od niego że się też ucieszył na mój widok - dodała, po czym znów spojrzała w górę. Chyba nadchodziła pora by już wracać...do raju. - Ja już muszę iść. Pamiętaj tylko jedno: Ja zawsze jestem z wami, nawet wtedy gdy mnie nie widzicie. Jestem tutaj... - powiedziała oddalająca się zjawa, ostatnie zdanie wymawiając echem. /z,t./ |
|||
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
07-04-2013, 21:58
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć duch jej siostry powoli zaczynał znikać z jej oczu, aż ostatecznie całkiem się rozpłynęła. Przez moment Hatima zastanawiała się nad słowami siostry. Gdy się rozejrzała wszystko wskazywało na to, że nie śpi. Nie miała też przywidzeń, ale czy na pewno? Nie, to nie było to. Miała przeczucie, że Naomi naprawdę się pojawiła. Uśmiech na pysku lwicy nieco się poszerzył. Wstała już z ziemi, przeciągnęła się nieco, by rozprostować kości, a następnie powolnym krokiem wyszła z jaskini, by nieco się przewietrzyć. Poza tym musiała przemyśleć kilka spraw, a świeże powietrze ułatwiało to.
z/t |
|||
|
Asante Sana Gość |
15-05-2013, 22:17
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Jaskinia na Lwiej Skale była całkowicie pusta. Odetchnął z ulgą. Była taka wielka, że z łatwością pomieściłaby stado, a gdyby tutaj rzeczywiście jakieś było, to Asante miałby teraz zapewne kłopoty. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Otrząsnął się z nadmiaru wody niczym pies i zagłębił się w mrok groty. Legł jednak w jej połowie, więc nikłe światło szarego dnia oświetlało jego burą sylwetkę wątłymi promykami. Odkąd tutaj przybył, lało niemiłosiernie, przez co coraz mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że mógł zostać na matczynym garnuszku. Wojaży mu się zachciało, phi! Tatusia się znaleźć zapragnęło! To teraz masz, idioto, marznij na deszczu, śpij pod gołym niebem, głoduj przez wiele dni. Za głupotę trzeba płacić.
|
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
15-05-2013, 23:50
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Pierwszym schronieniem przed deszczem, jakie nasunęło się jej na myśl po ich stadnej przychodni była Lwia Skała. Jaka inna grota mogłaby być odpowiedniejsza? Tu było wszystko, czego królowej potrzeba - dużo miejsca, cisza i ogólnie święty spokój.
Tylko dlaczego widać tu mokre ślady, czuć obcy zapach, a gdy wytęży się wzrok... - Widzę, że nie tylko ja nie przepadam za byciem nadmiernie przemoczoną - rzuciła w stronę zarysowującej się niewyraźnie sylwetki. Podeszła bliżej, by omieść przybysza niewyrażającym wielkiego zainteresowania spojrzeniem. Jak gdyby nigdy nic usiadła parę metrów dalej i poczęła myć swą przednią łapę w iście koci sposób. Nie sądziła, by ten obcy stanowił dla niej jakiekolwiek zagrożenie. Była na swoich terenach, a poza tym wyglądał on raczej na zagubionego przybłędę niż potencjalnego napastnika. W normalnej sytuacji zapewne zareagowałaby bardziej stanowczo na tę obecność, teraz jednak tak denerwowało ją wszystko dookoła, że kolejna nieciekawa sprawa była jej już praktycznie obojętna. A niech sobie tu ślęczy, w czym jej on przeszkadza? |
|||
|
Asante Sana Zgryźliwa | Gość |
16-05-2013, 00:09
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Już prawie zasypiał, a wzrok spod przymkniętych powiek stawał się coraz bardziej zamglony, gdy usłyszał czyjeś kroki. Niemal natychmiast zerwał się z miejsca, gdy na horyzoncie pokazała się lwica. Stanął wyprostowany, lecz także mocno zmieszany. Gdyby miał do czynienia z jakimś grzywiastym, jak określał lwich samców, zapewne przyjąłby bojową pozycję. Zaś w obecności panienki totalnie nie wiedział, jak się zachować. Ej, nie śmiej się! Jak ty byś się zachował, gdyby jedynymi damami w twoim stadzie były twoja matka i jakaś stara pokraka, a wszystkie napotkane na drodze dziewczyny miały już swoich bodyguardów, którzy chętniej daliby ci w zadek niż pozwolili wymienić chociaż jedno słowo ze swoimi podopiecznymi? Jak więc widać, kontakt Asantego z płcią przeciwną był bardzo ograniczony. Zazwyczaj traktował je jak równe sobie, jak samców, ale poznani w drodze wędrowcy zawsze mówili mu, że "z tymi to trzeba ostrożnie", bo "raz jest okej, a raz nie". Innymi słowy - nie wiedział już kompletnie, jak się zachować.
- Eee... - wyjąkał z siebie głupkowato. - Cześć? Ehm, no, bo ja nie znam nikogo, kto by deszcz lubił. Chyba tylko trawa i drzewa. A ja chyba drzewskiem nie jestem, nie? Uśmiechnął się delikatnie, chcąc zrobić dobre wrażenie. Chyba mu to jednak nie wyszło i od razu spuścił uszy i nos na kwintę, a speszony wzrok bursztynowych oczu utkwił w skalnym podłożu. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
16-05-2013, 23:16
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Vasanti myła swą łapę coraz wolniej, aż w końcu zupełnie zaprzestała wykonywania tej czynności. Spojrzenie o nieodgadnionym w tej ciemności wyrazie padło na lwa.
- Kolory masz podobne - skwitowała z nutą drwiny. - Aczkolwiek nie wydaje mi się, by drzewa poszukiwały schronień. Podobnie jak nie mają imion ani sprecyzowanych powodów do przebywania na czyichś terenach. Tym właśnie różnią się od istot myślących. Zakończywszy swą wypowiedź, lwica wróciła do toalety, tym razem skupiając się na drugiej przedniej łapie. Zajęcie to nie miało większego sensu, gdyż i tak woda skapywała z niej dość obficie. Chciała jednak skupić się na czymkolwiek, gdyż resztki miłosierdzia nie pozwalały jej na wyładowanie emocji na nieznanym jegomościu. A to niechybnie by nastąpiło, szczególnie jeśli wyrzuci z siebie jakieś wielce inteligentne stwierdzenie, które zadziała lwicy na nerwy... Póki co jednak czuła wobec niego jedynie pobłażanie, a to zawsze lepsze niż irytacja. Przynajmniej w przypadku Vei. |
|||
|
Asante Sana Zgryźliwa | Gość |
18-05-2013, 15:55
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- W każdym razie same sobie ich nie nadają - bąknął tylko a propos drzew. O ile one zazwyczaj nazw nie mają, to skały, na przykład, owszem! Złoty Głaz, Rozerwana Skała... Lwia Skała też byłaby dobrym przykładem, ale Asante przecież nie znał nazwy tego specyficznego kamiennego tworu, w którego wnętrzu przesiadywał. Spojrzał na dżdżysty krajobraz. Musiał odwrócić wzrok do lwicy, bo w końcu mało kto lubi być podglądany podczas tak intymnej czynności, jak kąpiel. No, przynajmniej on i jego dawne stado tak mieli. A jak już przy tym jesteśmy...
- Nie wygonisz mnie stąd, nie poharatasz mi tyłka i nie wyrzucisz na zbity pysk? - zapytał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że Vasanti nie zareagowała wrogo na jego obecność. Nie bardzo chciał wierzyć w to, że była tutaj sama. Lwice NIGDY nie chodzą same. One zawsze łażą w grupkach, śmieją się jak wariatki i gdy tylko zobaczą jakiegoś samca, to albo lecą na niego z pazurami albo wyśmiewają. Niestety, płeć piękną znał słabo, a i tylko i wyłącznie od tej strony. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
19-05-2013, 00:16
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Uniesiona do połowy odległości od pyska łapa powoli opadła z powrotem na ziemię, a sama jej właścicielka zwróciła znudzone spojrzenie na nieproszonego gościa. Teraz, pomimo półmroku, zauważyła, że jego kolor oczu nie odbiega znacząco od tegoż jej. A mocno pospolity to on nie jest... Zaprawdę, niezwykle fascynujące... Jak i cała jego osoba.
Tya. - A czy ja wyglądam, jakbym nie miała niczego lepszego do roboty? - odparła, uniósłszy brwi. - Chcesz, to siedź. Wypraszanie stąd kogokolwiek, gdy szaleje burza, nie przystoi królowej Stada Lwiej Ziemi. Proszę, ile cennych informacji udało mu się zdobyć, wcale o nie nie pytając... Byle tylko rozsądnie spożytkował tę wiedzę. Lwica podniosła się z miejsca, by podejść nieco bliżej tajemniczego jegomościa. - To zdradzisz mi, jak na ciebie wołają, czy to taka wielka tajemnica, że jednak wolisz zostać uznany za drzewo? |
|||
|
Asante Sana Zgryźliwa | Gość |
20-05-2013, 18:29
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Królowa? No proszę, a jednak miał rację, tutaj żyło jakieś stado! Ale za to cholernie dziwne, skoro lwica nie dość, że go nie zaatakowała, to jeszcze jest władczynią. Co to za dziwny świat, ja się pytam?
- A bo ja wiem? Jak wyczyścisz futro, to nie będziesz miała zajęcia, a dla większości przedstawicielek twojej płci rozcinanie skóry na tyłku samca to niemal pasja. Mimo trzymanej w swych łapach władzy Vasanti pozwoliła zostać lwu w grocie - co było dla niego tylko kolejnym potwierdzeniem, że na tych ziemiach wszystko wygląda inaczej. Mieszkańcy jego rodzimych ziem nie znali pojęć "gościnność" czy "honor" wobec samotników czy innych stad, a słowa "nie przystoi" nigdy nie wychodziły z ich pysków. Nie, to nie były złe, krwiożercze drapieżniki, a raczej dbająca o swoją autonomię grupa. Liczyło się przeżycie, nie moralne wartości. - Aj, psze pani, wyrażam więc wielką wdzięczność za nie wyganianie mojego przystojnego ciałka na pewne zmoknięcie - rzucił teatralnie i ukłonił się jej, zginając jedną z przednich łap i kiwając z szacunkiem łebkiem. Nie było w tym drwiny, lecz tylko wesołość i czułość. On się z nikogo nie śmiał, zbyt kochany gość z niego był. Odchrząknął i z czarującym uśmiechem skierował ognisty wzrok na lwicę. - Jestem Asante Sana. Samotnik z wyboru, przeznaczenia lub konieczności. Sam już nie wiem. Nieważne. A ty, madame? |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
20-05-2013, 21:16
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
W czasie jego jakże fascynującej wypowiedzi, lwica zasiadła naprzeciw niego z obojętną miną, uszy jednak miała nadstawione. Ktoś tu mówił do niej jak do lwicy, nie jak do królowej. Porzucił oficjalne zwroty, zachowywał się zupełnie swobodnie - niczym dzieci, które tak uwielbiała.
- Zaprawdę, lwice w twoich stronach muszą słynąć zarówno z wielkiej gwałtowności, jak i wyjątkowej szpetoty, skoro zdecydował się je opuścić taki idealny samiec jak ty, panie Sana - skwitowała, wyrwawszy się z osłupienia. Kpiący uśmiech wstąpił na jej rudawe lico. - Jak widzisz, przybyszu, tutaj mamy nieco inne zwyczaje. Tak zwane Lwioziemki nie postępują wedle własnych widzimisię, gdyż wtedy zapanowałby niewyobrażalny chaos, lecz zgodnie z moimi poleceniami. A ich urodzę będziesz musiał ocenić sam, gdyż moje upodobania są zgoła inne. Uniosła brwi w swoistym rozbawieniu. Jak ona dawno nie miała okazji porozmawiać z kimkolwiek w ten sposób. A tu proszę, nawinął się niezwykle nadający się do tego kandydat... Ani jej nie zaatakuje, ani nie zniszczy autorytetu - wszak nie należy do jej stada. Lepiej nie mogła trafić! - Moje miano nie jest równie 'wytworne' jak twoje, panie samotniku z czegośtam, choć również dwuczłonowe. Nazywam się Vasanti Vei, jednak zwykle mówią mi 'Vei' bądź 'królowo'. Pomarańczowooka spuściła z szyderczego tonu dopiero pod koniec swego wywodu, kiedy to wymawiała własne imię. Zwykle nie podawała obu jego części, acz tym razem uznałaby za niestosowne, gdyby byle przybłęda mógł się pochwalić bardziej skomplikowanym (nawet jeśli komicznym - to nie ma znaczenia) mianem od niej. Mrużyła przy tym swe ślepia, uśmiechając się w iście nieprzyjemny sposób. Pozbawiony charakterystycznej końcówki ogon oplótł przednie łapy, zwracając się w stronę gościa. |
|||
|
Asante Sana Zgryźliwa | Gość |
20-05-2013, 22:16
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- Oj, no przestań juuuż - udawana skromność i nieśmiałość wdarły się w jego słowa, kiedy usłyszał komplement wypływający z ust Vasanti. Na ciemny pysk lwa zstąpił zawadiacki uśmieszek, który tylko się powiększył, gdy ona mu się przedstawiła.
- Arr, rozumiem, że pani królowa Vei nie akceptuje innych tytułów, co? - rzucił z tą samą zadziornością co we wcześniejszych fragmentach ich konwersacji. - Już szczególnie w wypowiedzi takiego nędznego, marnego, brudnego, niegodziwego samotnika jak ja... I znów pozwolił sobie na popis swych teatralnych zdolności, gdy spojrzał na nią smutno niczym zbity pies. Wyraz jego mordy szybko jednak wrócił do poprzedniego, już nie tak rozpaczliwego, a bursztynowe oczy rozświetliły się ogniście. - Z miłą chęcią poznam twoje koleżanki, pani królowo Vei. Oby tylko były warte oglądania! Przypilnujesz je, by nie wydrapały moich czarujących ślepek, o pani? Nie wierzę, by Lwia Ziemia miała jeszcze jakieś litościwe i miłosierne panienki prócz ciebie. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości