Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Mwezi Gość |
26-12-2012, 18:34
Czymże jest ziarnko piasku na pustyni? Ziarnko piasku podczas burzy?
Kroczył niepewnie, myśląc nadal o niebieskookiej pannie, która spotkał kilka miesięcy temu w Dżungli. Był wykończony, a jego brat nie przybył do krainy. Biedny Mwezi. Teraz kroczył po pustyni, pisek był wznoszony przez wiatr. Ciemny lew usiadł, owinął ogon wokół tylniej łapy i wpatrywał się w dal. W myślach nawoływał bladolicą lwicę. Przymknął ślepia i myślał. Kim dzisiaj będziesz? Księciem czy zdrajcą? Otworzył znowu oczy. Widać w nich było tylko cierpienie. Zbyt duż myslał. Jego grzywa była targana wiatrem, a wokół Mweziego wznosiły się tumany kurzu i piasek. Samotność była dla niego ciężka, jadnak musiał się z nią uporać. Bił się z własnymi myślami. Ciężko jest walczyć z samym sobą. On to wiedział. Wybierz życie. Wybierz śmierć. Ten głos w jego głowie był nie do zniesienia. Walka nie była wyrównana, wiedział, że musi wybrać życie. Nie mógł się poddać, nie mógł oddać się swym własnym demonom. |
|||
|
Maditau Gość |
27-12-2012, 09:55
Lwica, przy wodopoju na terenach Lwiej Ziemi zaspokoiła już swe pragnienie, postanowiła jednak opuścić te tereny i wybrać się na ziemie, które nie należą do nikogo. No i tak trafiła na rozległą i opromienioną pustynie. Rozmyślając o swych nowych znajomych Maditau kroczyła krok za krokiem po piaskach pustyni patrząc przed siebie. Może nie wszystkie obce jej lwy są złe? Bo to się okazało, a kiedyś miała do czynienia tylko z tymi złymi, no cóż...
Nagle coś przykuło jej uwagę, wyostrzyła wzrok i ujrzała w oddali lwa. Postanowiła zaryzykować i się do niego trochę zbliżyć. Powoli zaczęła do niego podchodzić, lecz nagle na jej drodze wylądowały sępy. Lwica podbiegła to nich i ryknęła by je przegonić. To powinno zwrócić uwagę obcego dla niej lwa. Przyśpieszyła deczko ciągle podchodząc do niego. Nie wiedziała czego się po nim może spodziewać, ale wiedziała że na pewno się go nie obawia, a wyglądał on znacznie inaczej niż milusio wyglądający Salim. Lwica warknęła na lwa, ale bynajmniej nie było to wyzwanie. Zatrzymała się uważnie go obserwując. |
|||
|
Mwezi Gość |
27-12-2012, 16:14
Opowiedz mi swoją historię. Jestem jej ciekaw. Nie bój się, we wszystko uwierzę.
Nie wiedział co się z nim działo. Wzrastała w nim wściekłość. Tylko dlaczego? Dlaczego był tak bardzo zdenorwowany? Tego włśnie nie wiedział. Jego ogon poruszał się niespokojnie, a on sam napiął wszystkie mięśnie jakby szykował się do ataku. Wiesz kim jestem? TWOIM KOŃCEM! Potrząsnął łbem, jakby chciał się pozbyć tego głosu z głowy. Usłyszał ryk. Jego mięśnie jeszcze bardziej się napięły. Gdy lwica zbliżyła się do niego i warknęła, on ryknął w jej stronę. Co teraz zrobisz? Jesteś ciapą. Przecierz nikogo nie skrzywdzisz. Wysunął pazury, jego mięśnie jeszcze bardziej się spięły. W jego ślepiach było widać szeleństwo. Znów nie będzie spał. Znów będzie dawnym Mwezim, który oddawał się swoim emocjom, który z potulnego lwa, zamieniał się w maszynę do zabijania. On to wiedział. I oddawał się temu. |
|||
|
Maditau Gość |
27-12-2012, 16:45
Gdy tylko usłyszała ryk lwa, jej domysły się potwierdziły. Wiedziała, już że nie jest on pokorniutkim lwem, ale ona też aniołkiem nie była.
Lwica zauważając, że lew szykuje się do ataku postanowiła inaczej to rozegrać. Powoli zaczęła krążyć wokół niego, chodź dzieliła ich spora odległość. W pewnym momencie jednak usiadła naprzeciw niego przeszywając ją wzrokiem. Była skupiona i nic tego nie zakłóci, nie przerazi się żadnego ryku, ale też nie szukała walki, mimo swojej siły z dorosłym lwem nie wygra. -Witam...cóż za spotkanie, nie spodziewałam się spotkać lwa na tej rozległej pustyni... Rzekła do lwa uważnie go obserwując. Była ciekawa reakcji lwa. |
|||
|
Mwezi Gość |
27-12-2012, 19:23
Westchnął cicho. Przynajmniej na chwilę przymknął się ten głos w jego głowie. Jego ogon nadal poruszał się nerwowo, jednakże mięśnie nie były już tak spięte, a pazury były schowane. Ziewnął przeciągle, wsłuchując się w słowa lwicy. Obserwował ją.
— Witaj. — rzekł cicho i oschle, a następnie zmrużył ślepia. Szczerze powiedziawszy w towarzystwie tej lwicy czuł się niezbyt dobrze. //Przepraszam, że tak krótko, ale po prostu nie mam weny, może jutro uda mi się coś doskrobać// |
|||
|
Maditau Gość |
28-12-2012, 16:49
Lwica rozejrzała się po okolicy, a następnie podniosła się i lekko pochyliła głowę w dół napinając jednocześnie mięśnie. Przybrała pozycję jakby do ataku. Wysunęła pazury, a po chwili ryknęła jak najgłośniej potrafiła.
-Co powiesz na mały sparing? Chyba nie boisz się walki ze mną? Ryknęła ponownie w stronę Lwa poruszając powoli pazurami. --- [Nie wiedziałam co napisać, więc może malutki sparing?] |
|||
|
Mwezi Gość |
28-12-2012, 19:16
Westchnął ponownie, obserwując ruchy lwicy. Nie lubił, gdy ktoś prosił go o to, by z nim zawalczył. Nie lubił przemocy, a dzisiaj był w wyjątkowo złym humorze i jeśli już by doszło do starcia między tą dwójką, to możliwe, ze skończyłoby się to źle dla lwicy.
— Może cię zawiodę, ale nie mam ochoty na starcie fizyczne. — rzekł do niej, a następnie cofnął się trochę. Mwezi z natury był lwem spokojnym, który siły używał w ostateczności. A to co zaprezentował chwilę wcześniej, było po prostu dobiciem się do "drzwi" jego drugiego ja. Zwykle był bardziej opanowany, a i swe demony starał się trzymać na wodzy. Tylko jak długo można, jeśli ktoś już jest tak bardzo wyczerpany. Jego myśli powróciły do jego brata. Zastanawiał się jak teraz sobie radzi i czy jeszcze żyje. Mwezi nadal miał nadzieję na to, że jego brat przybędzie. Ci dwaj bardzo się różnili. O ile Mwezi był bardziej wycofany, nie przepadał za towarzystwem innych lwów i był dość ponury o tyle jego brat był radosny, wszędzie było go pełno, a wokół niego było wiele lwów, a w większości były to lwice. Nasz czekoladowogrzywy lew jeśli już się otaczał lwami, to wolał towarzystwo samców. Samice go nie pociągały w żaden sposób. Niektórzy go uważali za dziwaka, ale cóż miał począć lew, który po prostu towarzystwa samic nie trawił. Jedyne samice, z którymi przepadał to była jego matka oraz bladolica lwica, którą spotkał trzy miesiące wcześniej w Dżungli. Chociaż spędzili ze sobą tylko kilka chwil, to on czuł, że może być przy niej bezpieczny. Teraz ganił siebie w myślach za to, że uciekł, jednakże musiał. Wiedział, że tamtego dnia mógł w niego wstąpić ten Mwezi, za którym nigdy nie przepadał. Teraz lustrował lwicę i czekał na jej ruch. Oblizał wargi, które były wysuszone, a po chwili liznął nos. Zmarszczył brwi. Trzepnął kitą ogona o suche podłoże, przez wzniósł się kurz. Wpatrywał się w nią. Chociaż wiedział, że się nie przedstawił, nie miał jakoś ochoty, aby lwica znała jego miano. Im mniej lwów w okolicy je zna tym lepiej było dla niego. Tak przynajmniej uważał. Co teraz zrobisz? Nie wiedział zrobi. Właściwie można powiedzieć, że nie wiedział w tej chwili nic, oprócz tego, że żyje. Chociaż, to że po prostu egzystował na tym świecie i oddychał można było nazwać życiem. Często zadawał sobie pytanie: „Czy, to że oddycham, oznacza, że żyję?”. Nigdy nie otrzymał odpowiedzi. Zmrużył oczy, aby nie widzieć pyska lwicy. Gdy na nią patrzył czuł pewnego rodzaju ból. Nie wiedział dlaczego tak jest i o co może chodzić. Teraz myślał. Ogólnie rzecz ujmują bardzo często myślała, może zbyt często. Ale czy to źle? Zależy o jakich myślach mówimy. |
|||
|
Maditau Gość |
30-12-2012, 13:05
Lwica uspokoiła się i zaprzestała wykonywania ruchów, które miały go sprowokować.
- A więc nie chcesz walczyć? W porządku. Rzekła, chociaż dziwiło ja to. Jej pierwszym wrażeniem o Mwezim było to, że nie obawia się on walki, a powodem tego było jego agresywne zachowanie, gdy tylko ona dała o sobie znać... Wygląda na to, że albo się bardzo pomyliła, albo po prostu lew uważał, że Maditau i tak nie stanowi dla niego zagrożenia. Ach nie ważne... Maditau zbliżyła się trochę do lwa, a następnie usiadła jakieś dwa metry od niego. - Wybacz moje zachowanie, pomyślałam że moglibyśmy się jakoś rozerwać... Co tu robisz tak sam? Lwica, nie chciała być jakoś specjalnie natrętna, chociaż i tak było to dla niej nienormalne, że to ona pierwsza wypytuje o różne rzeczy... |
|||
|
Mwezi Gość |
01-01-2013, 19:18
Otworzył oczy i spojrzał na lwicę. Szczerze powiedziawszy już miał dość jej towarzystwa, jednakże nie wypadało powiedzieć tego wprost. Przynajmniej tak uważał Mwezi. Odsunął się ponownie od niej, a później zaczął wsłuchiwać się w jej słowa. Chciał stąd uciec, jednakże jeszcze nie teraz, może za chwilę. Najpierw przydałoby się poinformować o tym tę lwicę. Nie lubił takiej rozrywki jaką ona zaproponowała.
— A cóż mogę robić? Poszukuję samotności, która jak widać nie była mi dana. — rzekł do niej oschle, a następnie zaczął się oddalać coraz bardziej. Gdyby przynajmniej byłaby milsza, może Mwezi zostałby z nią dłużej. Jednak jemu nie pasowało coś w niej. Ruszył gdzieś, ot tak po prostu postanowił gdzieś odejść. — Wiesz, muszę pójść w jakieś przyjemniejsze miejsce. Jeśli chcesz możesz za mną pójść, ja do niczego cię nie zmuszam. — rzekł do niej oschle na odchodne, posyłając jej ostatnie spojrzenie. Po chwili już go nie było widać. Ot tak, po prostu sobie poszedł. /Z.t/ //Wybacz, po prostu jakoś nie potrafię z tobą pisać. Może kiedyś ;). Oczywiście jeśli chcesz ze mną dalej pisać to okej.// |
|||
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
22-04-2015, 14:47
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
Znał inną drogę. Nawet kilka.
A jednak łapy skierowały go na palący szlak, przecinający piaskowe pustkowie. Może podświadomie liczył na to, że przegra walkę z upałem, lejącym się z nieba? Może byłby wdzięczny, gdyby coś z góry wydało nad nim ten ostateczny wyrok. On sam nie potrafił. Resztki godności przyczajone gdzieś tam za pogardą dla własnego życia nie pozwalały mu ot tak położyć się i zasnąć. Sunął więc powoli przed siebie, czując jak każdy krok odciska na jego łapach palące ślady. Był osłabiony-choć sylwetka kota pozostała masywna, niedożywienie odbiło się na jego zdrowiu. Odkąd łapa nie zrosła się prawidłowo, polowania stały się udręką a zdobycz coraz częściej stanowiły drobne zwierzęta, jedynie rozbudzające apetyt samca. Kuśtykał ostrożnie, rozglądając się jedynym okiem, gdy wtem jego uwagę przykuł niewielki głaz, wyrastający sponad piachu. Kikut ogona zadrgał nieznacznie, a naznaczone bliznami cielsko bez chwili wahania zmierzyło w jego stronę. Z lubością wsunął się w niebieski cień skały, umykając przed bezlitosnymi promieniami słońca. /zardzewiałam |
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
26-04-2015, 00:52
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
- Czy mnie słyszysz? Kim jesteś? Co ci się stało?
Dał się słyszeć głos, jakby we śnie, a nad nim pochylał się cień. Tajemnice, skrywane nawet przed samym sobą. Nie do znalezienia, ukryte, a znajdujące się pod postacią słońca, które wisiało nad horyzontem. Nigdy nie było mu dane odkryć tej tajemnicy o sobie samym - dlaczego zawsze szukał dziennej gwiazdy i czuł się źle, kiedy jej nie było. Kiedy zgubiła się Khayaal i zgubił się Kuolema, pozostał sam jeden. Otwierał pysk tylko żeby oddychać, pić i jeść, od tygodni nie wydał żadnego innego dźwięku na modłę lampartów kryjąc się pośród cieni, samemu będąc cieniem. Był już duży, niewiele mniejszy od dorosłego lamparta, ustępując mu jedynie siłą - lecz nie sprytem. Nawet on jednak czasem nie wystarczał. Nie był głodny. Jadł wczoraj, udało mu się upolować małą antylopę. Ale chciało mu się pić, bardziej, niż kiedykolwiek. Wiedział, że najkrótsza droga do wodopoju prowadziła przez pustynię, niezależnie od kierunku, który wybierze. Była dżungla, do której zmierzał, były Zachodnie Ziemie, z które zostawił za sobą. Wybrał tę pierwszą opcję - i teraz zaczynał tego żałować. Potrzebował odpoczynku. Przebierał łapami żwawo, ani siły, ani życia mu w nich nie brakowało - zrezygnował jednak już dawno z truchtu. Obrał sobie za cel dotrzeć do sensownej kryjówki przed zmrokiem. Wiedząc, jak nierealne było to założenie, kiedy zobaczył samotny kamień pośrodku piasku, rzucający przynoszący ulgę cień, bez wahania ruszył w jego stronę. W spiekocie dnia nie czuł, nie słyszał, nie węszył. Dlatego, kiedy nonszalancki trucht objawił mu kryjącego się w cieniu trupa, odskoczył do tyłu jakby ktoś zamienił mu łapy na sprężyny. Przysiągłby, że serce przebiło mu się przez żebra, stając mu kolką w boku. Z rozdziawionym w szoku pyskiem wpatrywał się w przeorane licznymi bliznami i ranami cielsko. To nie był pierwszy raz, gdy znajdował tak pokiereszowanego lwa, pokonanego przez sawannę. Położył uszy po sobie, serce powoli zaczynało się uspokajać. Przykry widok. Smutny widok. Znajomy widok. Podszedł do niego, nawet blisko, węsząc intensywnie. A potem zobaczył. Poczuł. On żyje. - Czy mnie słyszysz? Kim jesteś? Co ci się stało? - Zapytał cicho. Dał się słyszeć głos, jakby we śnie, a nad Skandą pochylał się cień. |
|||
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
29-04-2015, 00:18
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
Ciemne powieki rozwarły się, a zdziwiona źrenica przeszyła sylwetę przybysza. Za nią z kolei dźwignął się łeb, spoczywający dotychczas na łapach i zakołysał się niepewnie na szyi.
Skanda zmierzył wzrokiem młodego samca, po czym przymknął jedyne oko do połowy. Poczuł, że gdyby miał ogon, wówczas zamiótłby nim piasek. -Czy odpowiedzią na twoje pytanie będzie moje imię? Nie wydaje mi się.-mruknął, spuszczając wzrok. Skrzywił się nieznacznie, zapomniał już, jak brzmi jego własny głos. Gdyby tamten miał wrogie zamiary, jednooki nie byłby dla niego żadnym wyzwaniem. "Co ci się stało?" Poszarpane uszy przylgnęły do łba. Trwał w bezruchu do momentu, w którym poprzecinana bliznami morda skrzywiła się, a chłodne oko zmroziło Kudadisiego swym spojrzeniem. -Czemu łazisz po pustyni, durniu? Życie ci niemiłe?-odezwał się w końcu, kładąc łeb na łapy. -Bo mi owszem.-dodał ciszej, przymykając oko. |
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
29-04-2015, 01:31
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Strach, zdziwienie, irytacja. A może nie irytacja? Być może oburzenie. Takie właśnie niepewne, zmieszane i poszarpane uczucia obudziły się w lewku. Zanim lew otworzył pysk, Kudadisi widział w nim to, co pewnie Khayaal pragnęłaby, by w nim widział - kogoś, kto potrzebuje pomocy. Teraz jednak widział w nim zagrożenie i lwa z najgłębszego koszmaru.
Wychowanek dobrej duszy nosił na swoim pyszczku te emocje jak płaszcz, z tym, że nie potrafił schować ich w jego połach. Najsilniejszym uczuciem spośród nich było zdziwienie, bo to ono dało początek niewiedzy, co tak naprawdę powinien zrobić. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał lwa, który nie chciał pomocy. Który nie chciał żyć. Ten nieznajomy lew wyglądał jak upiór, jak ucieleśnienie koszmaru. Lub jego największa ofiara. Nie wątpił, że lew widział wiele walk, a on sam był pewnie dla niego jak natrętna mucha - dlatego szybko cofnął się o kilka kroków i tak dostatecznie przerażony faktem, że lew w ogóle żył. Mógł w każdej chwili podnieść się i po prostu go zabić, jakby był właśnie tą muchą; Kudadisi nie zwracał już nawet uwagi na to, jak osłabiony był ten lew. Widział tylko, że potrzebował pomocy, którą odrzucał. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zagubiony. Z drugiej strony, wątpił, żeby nawet Khayaal i Kuolema byli w stanie mu pomóc - tyle był w stanie zobaczyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że obok strachu i zdziwienia znalazło się też miejsce na wyrzut. Zmrużył więc ślepia i skrzywił się nieco, do tej pory w środku trzęsąc się na sam wydźwięk poprzednich słów lwa. - Szukam wody i cienia - odpowiedział powoli - a najbliżej stąd jest do dżungli. Potem przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Był naiwny, to widział natychmiast, ale musiał spróbować. - Poza tym, szukam kogoś, kto by mnie uczył. - Dodał, w głębi ducha już teraz wiedząc, że to nie zadziała. Ale chciał mu pomóc. Wyglądał żałośnie. Potrzebował pomocy, choćby w formie odrobiny wody. A potem zabiło mu mocniej serce w jego piersi, lecz nie zwrócił na to uwagi, choć bolało. |
|||
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
29-04-2015, 02:10
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
-Do Oazy.-poprawił go.-To tereny Zachodnich. Nie zaglądałbym tam na twoim miejscu, obcy nie są tam mile wiedziani. Przynajmniej nie byli kiedy..-urwał, mrugnąwszy jedynym okiem, czując jak gorycz dawnych wspomnień ścieka mu po gardle.
Przełknął ślinę. -A zresztą, rób sobie co chcesz.-burknął, wzruszając barkami. Chłodna tęczówka przesunęła źrenicę, a uszy drgnęły nieznacznie. -To było chyba zadanie lwicy, która cię urodziła. -skwitował obojętnie, oblizując wyschnięte wargi. Nie mógł sobie zdawać sprawy, jak bardzo ożywiło go pojawienie się podrostka. Choć pozostawał znudzony, obojętny i opryskliwy, obecność kogoś miała na niego zdecydowanie dobry wpływ. -Cień już masz.-wskazał pyskiem miejsce obok siebie.-Dalsze plany sugerowałbym odłożyć do czasu znalezienia wody.-mruknął, obracając się na bok, jasnym brzuchem do góry. Naiwniak. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości