Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
06-10-2012, 21:12
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Pożegnała Raynę kiwnięciem łba. Bardziej jej odejściem przejęty był Kuolema, którego półprzejrzysta sylwetka majaczyła słabo na tle skał, widoczna tylko dla tych, którzy skupiliby na nim wzrok. Nie chciał się wtrącać, dlatego tylko patrzył za odchodzącą nastolatką - i zastanawiał się, czy wróci.
- Teraz się zmieścimy. Mogę użyczyć ci własnej groty na nocleg, śnieżnogrzywy. Podsumowała krótko Khayaal, jak zawsze widząc pozytywne strony nieoczywistych sytuacji. Starała się zachowywać takie podejście do życia jak najczęściej. Przecież to jasne, że lepiej się cieszyć, niż martwić. Niestety, nie było to dla Hordiana oczywiste. Dlatego w granatowym spojrzeniu starszej lwicy widział echo swojego cierpienia - słabsze, to oczywiste, i nie tak osobiste, ale dobrze rozumiane. Mimo tego, kiedy się odezwała, nie zmieniła tonu ni sposobu wypowiedzi; w jej głosie wciąż dominowało ciepło i spokój. - Możemy się podzielić także mięsem. Obawiam się, że nie będzie go zbyt wiele, ale na jeden posiłek wystarczy. A pytanie twoje... Zastanowiła się na chwilę. Jak mu odpowiedzieć? Jak przekazać, że sama jest w stadzie nowa i wie o nim niewiele, a mimo tego czuje, że do tego miejsca dążyła przez całe życie? - Wiesz, czym dla mnie są niebiosa? To przestrzeń nad naszymi łbami, która nas obserwuje, czasem schłodzi deszczem, czasem ogrzeje promieniami słońca. Jest tam zawsze i obserwuje wszystko, wie więcej, niż byśmy sobie życzyli. A zarazem pozostaje neutralna; choć Przodkowie, którzy nocą mrugają do nas z ciemnej przestrzeni, lubią wtrącać się w sprawy swych synów, samo niebo nie zejdzie do ciebie i nie zacznie cię pouczać. Może za to wysłuchać i pocieszyć swą niezmiennością, trwałością, pewnością tego, że następnego dnia uniesiesz wzrok i ono nadal tam będzie. Tym jesteśmy. Strażnikami spokoju... i tego, by w tym chaotycznym, obolałym świecie coś jeszcze przynosiło ukojenie. Zamilkła po tej wypowiedzi, zastanawiając się, czy coś jeszcze powinna mu przekazać. To znaczy inaczej - wiedziała, że do powiedzenia ma bardzo wiele, jednak nie chciała prowadzić monologu i nie była pewna, co będzie najważniejsze akurat dla Hordiana, a przecież to jemu miała pomóc. Zaczeka na pytania. - Skąd do nas przychodzisz, Hordianie? Miała nadzieję, że samiec dostrzeże metaforę tego pytania - bo przecież w ogóle nie chodziło o geograficzne pochodzenie lwa.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Hordian Gość |
07-10-2012, 03:58
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Odejście obcej lwicy tak zupełnie niespodziewane, odrobinę go zdziwiło... Jednak nikt jej tutaj nie trzymał. On jej nie znał, a ona nie chciała najwyraźniej poznać jego... Cóż, nie będzie nikogo zatrzymywał i zbytnio sobą aprobował. A pozostałe lwice, także zdawały się nie przejmować jej odejściem. Kiedy jednak oddaliła się, machinalnie wstał i pochylił łeb, tym samym żegnając się z nią bez słów...
Jednak propozycja Khayaal zdziwiła go jeszcze bardziej, tak że na jego pysku odmalowało się coś na kształt zaskoczenia. Jej ciepłe podejście było tym, czego nie doświadczył od dawna i teraz nie bardzo pamiętał jak powinien się do tego ustosunkować. Mimo to, nie mógł odmówić, nie chcąc urazić tej, która pomagała mu, wydawać by się mogło zupełnie bezinteresownie, co z resztą później wywnioskował z dalszej jej wypowiedzi. Jednak odnośnie miejsca do odpoczynku i jej niesamowitego, pełnego zrozumienia spojrzenie, dzięki któremu poczuł się odrobinę lepiej, zmusił się do uśmiechu. Była to raczej karykatura radości, ale w jakimś stopniu zapewne było to nagrodą dla jego rozmówczyni, choć ona nie musiała być świadoma jak wiele tak naprawdę zdziałała. Wykonał głęboki ukłon pełen szacunku, nie umiejąc ubrać w słowa swojej wdzięczności... a potem słuchał... słuchał z uwagą, wyłapując uczucia związane z tym co mówiła i mógłby przysiąc, ze odpowiadając na jego pytanie czuła coś na kształt dumy, albo... mistycyzmu... nie umiał tego nazwać. Zmrużył zimne ślepia zastanawiając się nad tym, czy odpowiedź którą mu wyłożyła, odpowiada na wszystkie jego wątpliwości... Oczywiście nie było tak. Dla niego niebo prócz oczywistych względów, nie miało większego znaczenia... ale inaczej jest, gdy rozpiera cię energia i radość, a inaczej patrzy się na świat przez pryzmat utraty i cierpienia. Nim jednak zdążył wypowiedzieć jakiekolwiek swoje przemyślenie, padło pytanie, które go zastanowiło. Skąd pochodził? Kim był? - Z miejsca, w którym już nic nie jest moje, a to co kiedyś było, odeszło - odparł z dziwną prostotą - Czasem mam wrażenie, że nie wiem gdzie zaczęło się moje życie, natomiast wiem, gdzie się skończyło. Miał na myśli oczywiście chwile, kiedy jego ziemie stanęły w płomieniach i kiedy po raz ostatni widział swoich pobratymców, ale nie powiedział tego wprost. Zapewne zanim o tym wspomni, minie trochę czasu... - wiesz... wydaje mi się, że niebo nie zawsze jest tak spokojne... - mruknął, kiedy na myśl przyszedł mu widok czerni rozcinanej przez jasność błyskawicy. - ...choć bez wątpienia, tak jak mówisz, jest stałe i niezmienne w swoim czuwaniu nad nami. Na krótką chwilę pozwolił sobie na zadumę, by w tym czasie Echo rzuciła swoją propozycję. Kiedy zaś umilkła, głęboki ochrypły głos Hordiana ponownie się odezwał.. - Mówisz, że pilnujecie by świat nie był tak okrutny? Czy może pocieszacie tych, których on, tak silnie doświadczył? Czy nie uważasz, że to próba zmieniania, niezmiennego? Czegoś odwiecznego, co zawsze będzie towarzyszyło istnieniu? - zauważył wypowiadając słowa głosem, który z każdym następnym słowem cichł. Nie chciał być nieuprzejmy, jednak wydawało mu się, że pomimo iż to co lwica powiedziała, brzmiało bardzo wzniośle, nie koniecznie miało prawa bytu w zwykłym, szarym świecie. A może to on był już tak zgorzkniały i nieszczęśliwy, że wszystko widział w czarnych barwach? - jak więc radzicie sobie z porażkami? Z tym, że aby zmienić cokolwiek czasem trzeba poświęcić więcej niż... - zamilkł nagle, bo zdał sobie sprawę, ze się zagalopował. Za bardzo dał się ponieść chwili w której mógł wyrazić swój pogląd pełen rozgoryczenia... a nie chciał przecież ingerować w życie tej lwicy, w jej poglądy. Był na jej ziemi i nie powinien pozwalać sobie na tak wiele. - przepraszam - powiedział po chwili z chłodną powagą zaglądając w niebieskie oczy kawowej lwicy. Miał nadzieję, że nie zraził jej do siebie nieopatrznym jęzorem.. Jednak było w niej coś, co pozwalało mu się otworzyć, choć nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. To było dziwne.. pierwszy raz spotkał na swojej drodze osobnika, który z taką łatwością spowodował, że nie bał się mówić o sobie... Kątem oka spojrzał jeszcze na Echo i jej krótko kiwnął głową. Nie miał zamiaru narażać sie nikomu na tych ziemiach. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
07-10-2012, 10:28
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Khayaal zastrzygła uchem, słysząc propozycję Echo, i zwróciła się oczywiście do niej. Była zaskoczona gorliwością i gotowością do pomocy lwicy, jej poczuciem obowiązku - przecież ledwo co była na polowaniu i zapewniła stadu mięso dla słabszych, niezdolnych do samodzielnego zdobycia ofiary osobników, by i oni mogli żyć dalej. A mimo tego chciała wyruszyć jeszcze raz.
- Nie musisz, Echo, wystarczy to, co już nam wszystkim przyniosłaś. Chociaż oczywiście nie musisz też z nami siedzieć, jeśli wolisz przebywać w innym miejscu. Uśmiechnęła się do niej wyraźnie, ale inaczej, niż do Hordiana - nie w sposób dodający otuchy, a w podzięce i z prostą sympatią. Teraz pora na wątpliwości śnieżnego lwa. Wysłuchiwała ich w skupieniu, dłuższe przerwy w jego wypowiedzi biorąc za chwile namysłu, nie zaś za zakończenie myśli, i jak się okazywało - słusznie; z wyrazu jej pyska i postawy ciała mógł z łatwością wyczytać, że nastawiona jest na zrozumienie i empatię, nie zaś na ocenianie. Choć przecież musiała mieć własne zdanie na temat jego przemyśleń, tego akurat nie było widać po samicy. Zależało jej bowiem nie na "sądzie" nad Hordianem, a na uzyskaniu sprzyjającej lwu atmosfery. Pozwoliła sobie tylko na lekkie, krótkie skinięcie łbem, gdy podzielił się szczątkową informacją o sobie. Jej przewidywania nie po raz pierwszy okazały się słuszne. - Oczywiście, że nie zawsze jest przyjazne. Jednak przeważają chwile ciepła lub życiodajnej wody, a nie nawałnicy mogącej porwać lwiątka - a gdy i ona się zdarzy, nie koncentruje się na jednej, prześladowanej zajadle ofierze, a biczuje zimnymi strugami wszystkich po równo. Możesz to potraktować jako metaforę kary za przewiny, które każdy z nas przecież kiedyś popełnił, a może postrzegać jako losową wściekłość nieobliczalnego żywiołu. W każdym razie, z tą akurat częścią niebios się nie identyfikujemy. Zazwyczaj. Uśmiechała się pod koniec tej wypowiedzi, tym razem dlatego, że sprawiała jej przyjemność rozmowa wymagająca posługiwania się metaforami i zachowywania konsekwencji w ich stosowaniu. Proste słowa były najlepsze, bo nie zostawiały miejsca na niezrozumienie i nie udawały nadętych przemów, jednak nie dawały takiej radości intelektualnej. - Nie, to w ogóle nie jest próba zmiany, jeśli będziesz patrzył na Strażników jako na całość i ideę, nie zaś na konkretne lwy. W znaczeniu przyziemnym, to oczywiście będzie próba poprawienia świata - ale zawsze konkretnego, czyjegoś; ja, Khayaal, mogę spróbować pomóc tobie, Hordianowi, w rozwiązaniu swoich problemów, i to będzie próba. Stado jako takie jest zaś materialnym objawem idei równowagi. Jego miejsce tutaj nie jest siłą wyrwane złym mocom, które przetaczają się nad naszymi ziemiami, a wyznaczone przez nie osobiście; przecież od wieków istnieje zło i od wieków równoważy je dobro, które ktoś musi zapewniać jednostkom poharatanym przez życie. Strażnicy nie dążą do budowania nowego, lepszego świata. Dążą do zachowania równowagi pomiędzy kierującymi nim prądami, działając jednak nie w pojedynkę w rozproszonych stadach, a razem, tworząc jednolitą siłę zdolną do szybszego i bardziej adekwatnego reagowania. I to jedyna zmiana w tym, co dzieje się w historii od zawsze, odkąd sięga lwia pamięć. Miała nadzieję, że to wyjaśni także tę ostatnią wątpliwość Hordiana. Nie zrozumiała zupełnie, dlaczego i za co on chce ją przeprosić, więc nie skomentowała tego słowa; ponownie - z jej spokojnych oczu czytał jednak, że nie żywi urazy, nie zabłysła tam ona ani przez chwilę. - My nie walczymy z tym, co przynosi los. Jesteśmy tylko przeciwwagą dla złych skutków zdarzeń, by świat nie chwiał się w posadach. Podsumowała krótko i o wiele bardziej konkretnie.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Hordian Gość |
07-10-2012, 11:30
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Biały nie bał się oceniania, jego wątpliwości miały z goła zupełnie inne podłoże, ale przyjemnie było sadzić, że jego rozmówczyni nie stawia na ostrą dyskusję. W ogóle dziwne, że dał się tak łatwo wciągnąć w tę dziwną rozmowę, która poruszała tematy tak odległe i zupełnie nieprzyziemne.
- zgodzę się z Tobą - odparł w chwili, gdy skończyła pierwsza część swej wypowiedzi. Bo prawdą było, że niebiosa, choć sprowadzały klęski, nie były stronnicze i chyba biały lew zaczął pojmować ideę ich stada, choć była ona dla niego odległa. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, kto pilnuje porządku i jak wielkie ma to znaczenie. Ze smutkiem zauważył, ze zamknął się w fortecy swojego smutku i nie dostrzegał wyższych celów, którymi mogły przecież kierować się inne jednostki. Poczuł się do bólu zwyczajny i jakoś nie znaczący wiele w obliczu tego o czym opowiadała. Może dlatego, ze nadal miał wątpliwości, by kilka lwów dało radę... Nie, znów złapał się na tym, że myśli zupełnie odwrotnie niż powinien. Przecież lwica nie powiedziała mu, że wszystko im się udaje, powiedziała przecież, ze próbują. Że działają dla konkretnych celów, które razem dając coś większego, ważniejszego... Choć spojrzenie niebieskich ślepi skierowane było na lwice, Hordian teraz zupełnie nie patrzył na nią. Wzrok miał zamyślony i nieobecny, ponieważ umysł analizował każde wypowiedziane przez Khayaalę słowo. - zapewne więc nie jest wam łatwo... - skomentował z niebywałą wręcz prostotą - ale cel jest wzniosły i cieszę się, że są jeszcze na świecie tacy, którzy dbają o równowagę... ale powiedz mi, dlaczego wybrałaś akurat taką drogę? Z tego co mówisz, jest ona kręta i wyłożona trudnościami. Nie łatwo jest poświęcać się wyższym ideałom, nie każdy to potrafi... Odrobinę mu ulżyło, widząc, ze lwica nie ma mu za złe pewnego rodzaju zbyt śmiałych słów, a może były one zbyt śmiałe tylko w jego mniemaniu? Nie mniej przypadkiem trafił na ziemię stada, do którego nie było podobne żadne inne, nawet jego własne. Oni hołdowali wyższym ideałom, podczas gdy on sam niegdyś nawet nie zastanawiał się and istotą dobra i zła, nad równowagą... Widać Strażnicy dobrowolnie podejmowali się takich działań, które w jakiś sposób musiały dawać im poczucie bezpieczeństwa, a może i ukojenie w cierpieniu. - każdy jest w pewnym stopniu stronniczy - zauważył odzywając się po chwili namysłu - Ty mówisz, ze jesteście jak niebo, niezmienni, wytrwali i neutralni... aby pozostać bezstronnym, potrzeba wiele wysiłku, samokontroli. To też nie może być łatwe... Właściwie wspomniał o czymś, co samemu udało mu się osiągnąć. Potrafił doskonale kontrolować swoje emocje, a przynajmniej tak sądził, jednak bezstronność... Nie wiedział, czy potrafiłby nigdy nie stawać po żadnej ze stron, pozostając zawsze w jednym punkcie, z którego spoglądałby na świat z chłodnym obiektywizmem. A temu jak wywnioskował hołdowali Strażnicy. Zupełnie odruchowo porównywał się do tego o czym mówiła Khayaala, próbował znaleźć w tym wszystkim swoje miejsce, jednak jak na razie widział siebie tylko jako robaka, który do obecnej chwili nie miał pojęcia, że prócz jedzenia, spania, bezpieczeństwa i cierpienia, jest jeszcze coś więcej. Że jest coś, czemu można oddać się bezgranicznie. Że są idee i pragnienia na zupełnie innej płaszczyźnie. Poczuł się zaintrygowany, jak nigdy od wielu wielu miesięcy. Chciał wiedzieć więcej, chciał zrozumieć. |
|||
|
Machafuko Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 38 |
07-10-2012, 21:51
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Fuko na początku zgodnie z planem kierował się do drzewa przodków. W pewnym momencie wyczuł jednak dość mocny zapach Yaal z nieco innego miejsca, niż domyślnie zmierzali. No i tu pojawił się problem. Iść dalej, czy sprawdzić miejsce do którego prowadził zapach? Szary po prostu przystanął i niepewny spojrzał w obie strony. Cóż... możliwe, że siedziba mistrzów jest gdzie indziej niż Drzewo Przodków. Po chwili namysłu postanowił jednak podążyć za zapachem. Był na tyle mocny, że Szary był prawie pewien, że ją tam znajdzie.
No i miał rację. Jego nos bezbłędnie przyprowadził pod grotę Kremowej. Wkroczył więc do niej i dał znak, by Fiam i Bagera także weszli. Yaal rozmawiała z jakimś starym lwem, który mógł być nawet rówieśnikiem Demiego. Na początku przystanął lekko zmieszany nie wiedząc, czy powinien przeszkodzić. Uznał jednak, że powinien poinformować Yaal o wszystkim. - Wybacz że ci przeszkadzam, wiem że miałem być nieco później, ale trochę się sytuacja zmieniła. - Podszedł do starszej samicy i szepnął jej do ucha, tak by poza nią nikt inny tego nie słyszał: - Znalazłem pewną uroczą samicę, która zdaje się nie potrafi mówić, ale rozumie wszystko. - Cofnął się lekko, by Yaal mogła ujrzeć Białą. - Uznałem, że powinnaś o tym wiedzieć, bo z tego co zrozumiałem, chce ona uzyskać u nas schronienie. - Zamilkł na chwilę, po czy,m rozglądając się po okolicy zauważył Echo. Posłał jej uśmiech. Nieznajomego zupełnie zignorował.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___ I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich". Zielony? Czy czerwony? :v |
|||
|
Fiametta Gość |
07-10-2012, 23:14
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Fiamka maszerowała ramię w ramię z Machafuko.
Wspominałam już, że była szczęśliwa? Kiedy Fuko zmienił kierunek drogi, ona zdziwiła się i chciała zapytać, o co chodzi, ale uznała, że jednak lepiej będzie mu zaufać. Kiedy indziej odwiedzi Drzewo Przodków. Będzie miała na to dużo czasu. Teraz miała ważniejsze zadanie. Trzymała się bardzo blisko Szarego. Kroczyła za nim, niemal depcząc mu po ogonie. Usmiechnęła się do wszystkich po kolei, jej euforia nieco przycichła. Położyła po sobie uszy, wyrażając tym swego rodzaju uległość. Skinęła głębiej w kierunku Khayaal, bowiem to do niej najpierw podszedł Machafuko, co automatycznie zasygnalizowało jej, że to właśnie ona była najważniejsza w całym tym towarzystwie. Strażnikom przewodziła lwica? To było takie... Niesamowite? Napawające nadzieją? Uspokajające? Teraz pewnie posypie się masa pytań... a ona nie jest zbyt dobra w odpowiadaniu. |
|||
|
Bagera Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:1 rok Liczba postów:92 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 34 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
07-10-2012, 23:23
Prawa autorskie: esava/ ja/ Disney
Zaraz obok nich, za nimi, pomiędzy nimi, na czele szła Bagera.
Pierwszy raz w życiu jadła mięso, czy było to jakieś super doznanie? Apf.. w zasadzie smakowało.. okropnie, zwłaszcza takie obślinione. No ale Bagera chciała być jak matka, wielka, silna dzielna! Trzeba urosnąć! - BAGERA!- Wykrzyknęła nagle z dumą, tak, to własnie było jej imię o które pytał się szary sługa, przy okazji poznała je tez niema służka i połowa lasu. Mała samiczka szybko podbiegła do Fiametty przemykając jej miedzy łapami i gdy już była pod jej broda zadarła łeb wysoko uderzając czołem w pierś lwicy. Tell me the story, tell me the legend Tell me the tales of war Tell me just one time,What it was like before Bring me the feeling, right in that moment When a heart for battle cries Find me the treasure where the legend lies.If I were a noble ancient knight I'd stand by jour side to rule and fight It will always feel the same When I call out your name. Ninja survive, in dreams I walk by your side Ninja survive, with you there's no need to hide. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
08-10-2012, 00:09
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Nim jeszcze w grocie znów zrobiło się tłoczno, Khayaal zdążyła odpowiedzieć na jedno z pytań Hordiana. To, które często jej zadawano, choć nie zawsze w kontekście przyłączenia do stada - i na które odpowiadała niezmiennie od lat.
Uśmiechnęła się pod nosem, z góry radując na jego reakcję. - Bo tata mi kazał. Powiedziała jak gdyby nigdy nic, a zabrzmiało to jak najprawdziwsza prawda - którą zresztą było. Dorosła, dojrzała lwica właśnie oznajmiła mu, że zrobiła coś z rodzicielskiego przykazania. A nie znał całej tej historii, bo byłoby jeszcze śmieszniej... Ale to później. Teraz wersja skrócona. - Na łożu śmierci poprosił mnie, bym odnalazła Strażników i wstąpiła w ich szeregi. Do zadań, które wypełniają, wychowywał mnie przez całe życie, odkąd tylko mnie przygarnął zagubioną w buszu. W grupie jest łatwiej niż samemu, ich cele były zbieżne z moimi... Wiedział, że tu jest moje miejsce. I miał rację. Mogłaby opowiadać o Kuolemie jeszcze długo, a z Hordianem nadal prowadzić tę interesującą rozmowę, ale usłyszała nadchodzące lwy. Dlaczego nie zdziwił jej fakt, że jednym z nich był jej ukochany Fuczek?... Kiwnęła mu łbem na przywitanie. Wyglądała lepiej niż wtedy, gdy się ostatnio rozstawali - zmęczenie nie biło z jej pyska tak mocno, ożywiła się także, a granatowe oczy nabrały głębi i blasku. To rozmowa tak na nią wpłynęła; to i świadomość, że na razie panuje spokój. Co, jak się okazuje, nie jest jednoznaczne z ciszą i porządkiem. - Jeśli ty jej ufasz, Machafuko, ja także to zrobię. Czy oczekujesz ode mnie, bym pomogła jej znaleźć miejsce na nocleg, czy zaopiekujesz się nią sam i wskażesz jej jedną z jaskiń nad rzeką? Chyba, że masz na myśli schronienie... na dłużej? Miała świeżo w pamięci ich nieporozumienie, kiedy użyła skrótu myślowego, zamiast dokładnie i słowo po słowie wyłożyć swój przekaz. Dlatego teraz, choć czuła, że się powtarza, wypowiedziała pytanie możliwie opisowo; dojdą kiedyś do wprawy, w której wystarczą urywki słów, jednak teraz wolała uniknąć kolejnej kłótni o nieporozumienie. Zwłaszcza w obliczu tak wielu przybyłych. Zlustrowała jednocześnie Fiamettę, na jej pozdrowienie reagując własnym, wyuczonym jeszcze w domu - opuściła łeb i wysunęła przed siebie prawą łapę, okazując jej w ten sposób szacunek jak równej sobie. Uśmiechnęła się potem do delikatnej lwiczki, by dodać jej otuchy. Wyglądała na niepewną i gotową się schować, gdyby ktoś tylko dał jej do zrozumienia, że jest tu niechciana - a nie o takie wrażenie zabiegała Khayaal, czyniąc ze swej groty miejsce najbardziej oblegane na całych ziemiach Niebios. I nie miała żadnych, ale to żadnych pytań. Jeszcze ta mała... - Cześć, Bagera. Ja jestem Khayaal. Odpowiedziała z całą powagą, na jaką było ją stać, i również młodej skinęła łbem - choć już bez ukłonu całego ciała. A potem uśmiechnęła się, w sumie rozbawiona jej dziecięcą butą. Oby jak najdłużej była radosna. I tylko Fiametcie zdawało się, że w tej wielkiej gromadzie jest ktoś jeszcze, ktoś, kogo nie wszyscy chcieli dostrzegać lub słyszeć. Podszedł do niej bardzo blisko i stanął tuż obok - duch. Przezroczysta, zarysowana w przestrzeni niczym ponad konturem sylwetka starego lwa o urwanym uchu i przerzedzonej grzywie, jednak silna, dominująca, potężna. A zarazem bardzo spokojna. Kuolema odezwał się do niej, wierząc, że akurat ta lwica zechce zawierzyć własnym zmysłom i dostrzec jego obecność. - Witaj wśród nas, śnieżynko.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Hordian Gość |
08-10-2012, 12:19
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
I znów został zaskoczony, tym razem przez pogodną i zdawałoby się niefrasobliwą odpowiedź. Jednak po chwili poparła ją wytłumaczeniem, które mógł z powodzeniem uznać za na tyle prawdopodobne, by chwila w której poczuł, że jawnie drwi, odeszła w niepamięć. I nim zdążyła powiedzieć mu coś więcej, on także usłyszał zbliżające się lwy. Zastrzygł uszami, a po chwili odwrócił głowę spoglądając na pierwszego samca, jakiego spotkał na tych ziemiach. Za nim szła lwica i młode. Wszyscy byli stosunkowo młodzi, aż w pewnym sensie poczuł się nieswojo... Dla każdego z tych lwów mógłby być ojcem...
Pochylił nieznacznie głowę witając ich niemo, wszak miał obowiązek okazywać szacunek, jak się domyślił - mieszkańcom tej ziemi. Jednak nie odezwał się, czekając aż obcy, którzy bez wątpienia przybyli do jego rozmówczyni, załatwią wszelkie swoje sprawy. Jeszcze inna rzecz, że został przez przybyłych zignorowany, wobec czego nie miał zamiaru aprobować ich swoja osobą. Spoglądał na przybyszów obojętnym spojrzeniem zimnych niebieskich ślepi, milcząc i siedząc w niezmienionej pozycji... Z jego pyska nie można było odczytać, czy pojawienie się tej kolorowej grupki w jakiś sposób wywołało u niego jakieś odczucie, niechęci sympatii, albo niepewności. Wyraz pyska białego, pozostawał nieodgadniony. Ale częściej niż na obcych spoglądał na Khayaal, mimowolnie spodziewając się, że będzie zmuszony się z nią pożegnać, choć ze zdziwieniem odkrył, że wcale nie ma na to ochoty... Nie teraz, kiedy smutek zastąpiła ciekawość i cień sympatii do tej obcej, kremowej lwicy. |
|||
|
Machafuko Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 38 |
08-10-2012, 23:11
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Fuko nie był pewien, ale jakiś głosik w jego głowie podpowiadał mu, że Yaal mówi do niego jak do idioty. Nie miał jej tego za złe, wolał to niż się kłócić o głupoty. Tak więc dopóki to nie przeszkadzało w ich wzajemnej komunikacji, było przez niego akceptowalne... przynajmniej na razie.
- Cóż... znalazłem ją błąkającą się po naszych terenach. Sądzę że nie ma dokąd pójść, więc może chodzić o schronienie na dłuższy okres czasu. - Samiec chrząknął lekko, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie był pewien jak ubrać swoje myśli w słowa. - Właściwie, to mogę się zatroszczyć o schronienie dla niej, wręcz powiedziałbym że byłaby to dla mnie przyjemność... - Nie wiedział, czy powinien w ten sposób odpowiedzieć, ale raz to była szczera prawda, dwa chciał dać Fiam pewność, że nie jest tu nikim niechcianym. No cóż, nie mógł wiedzieć, że duch stróż Yaal właśnie próbuje złapać z nią kontakt i pewnie będzie bardziej zajęta nim, niż jego staraniami. Nie widział go, a raczej nie chciał zobaczyć przez ślepotę swojej duszy. Uśmiechnął się nieśmiało. Uznał że nic nie musi dodawać. Wtedy to spojrzał na starszego samca. Po prostu spojrzał mu prosto w ślepia. Nie, nie chodziło o rzucenie mu jakiegoś wyzwania. Oczy Szarego nie zdradzały niczego takiego. Była w nich raczej ciekawość i... poszukiwanie? Tak chyba można by to najtrafniej nazwać w ten sposób. Czego szukał w oczach starego lwa? Czy w ogóle cokolwiek ujrzał? A może chodziło o coś zupełnie innego... Fakt jest jednak taki, że Fuko po chwili uśmiechnął się delikatnie i lekko skinął głową Hordianowi. Nie zwykł okazywać szacunek komukolwiek... nie znał w ogóle pojęcia szacunku. Znał jednak respekt wobec życia, śmierci, Ziemi i jej żywiołów. Na respekt trzeba było zasłużyć. Niech więc znaczenie tego całego zajścia zostanie tylko i wyłącznie w umyśle Szarego. - Będę miał do ciebie sprawę, ale to może poczekać - zwrócił się znowu do Yaal. Czekał na reakcję Kremowej.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___ I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich". Zielony? Czy czerwony? :v |
|||
|
Echo Gość |
09-10-2012, 10:33
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Lwica przytaknęła Yaal i wstała. Nie chciała przebywać w takim tłoku. W międzyczasie odwzajemniła uśmiech Fuko i ukłoniła się w stronę całej grupy by się pożegnać. Po chwili ruszyła przed siebie..
zt .:) |
|||
|
Fiametta Gość |
09-10-2012, 19:38
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Fiam uśmiechnęła się ciepło do Khayaal, w zasadzie uśmiechała się cały czas.
Tu było tak ciepło, wcale nie było czuć napięcia które zwykle pojawiało się przy spotkaniach z nowopoznanymi osóbkami. Więc mogła zostać? Kiedy Bagera przyplątała się pod jej łapy wykrzykując swoje imię zaśmiała się bezdźwięcznie, a potem trąciła ją lekko nosem. Mała była głośna i żywiołowa, ale przez to wnosiła taką pogodną atmosferę i sprawiała uśmiech innym. No, przynajmniej Fiametcie. Biała poczuła się nieswojo, gdy poczuła obecność kogoś jeszcze, co było dziwne bo zwykle nie miewała takich przeczuć. Cofnęła się kilka kroków w kierunku wyjścia, i wtedy właśnie usłyszała głos. Nie rozumiała, kim lub czym jest postać która pojawiła się obok niej. Na widok niewyraźnej sylwetki otworzyła szerzej ślepia, czyżby jej się przewidziało? Nie wydała z siebie żadnego dźwięku, po prostu przypatrywała się duchowi, nie wiedząc jak zareagować. Nie była przerażona. Po prostu zmieszana. |
|||
|
Bagera Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:1 rok Liczba postów:92 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 34 Zręczność: 48 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
10-10-2012, 00:53
Prawa autorskie: esava/ ja/ Disney
//to Echo jest lwicą? Lol xD
- Tak, TAK Fiametta zostanie z nami, bo szczerze szary sługo jesteś okropnym pomocnikiem..- Zaczęła piskliwym głosem kończąc swą wypowiedz psyknieciem, coś w stylu rozczarowania. Oczywiście umysł dziecka czysty i podatny na wszystko momentalnie zajęła nadnaturalna zjawa, która małej wydawała się na tyle niesamowita że zupełnie zapomniała o całej reszcie, nawet o zrzędzeniu na Machafuko. Ciche "łałłłłł" pełne podziwu wydobyło się z jej pyszczka, a oczy zabłysnęły niczym dwa małe jupitery. Tell me the story, tell me the legend Tell me the tales of war Tell me just one time,What it was like before Bring me the feeling, right in that moment When a heart for battle cries Find me the treasure where the legend lies.If I were a noble ancient knight I'd stand by jour side to rule and fight It will always feel the same When I call out your name. Ninja survive, in dreams I walk by your side Ninja survive, with you there's no need to hide. |
|||
|
Brave Gość |
10-10-2012, 04:52
Prawa autorskie: esava/ ja/ Disney
Brave przyprowadził Malika w miejsce, gdzie ostatni raz widział Khayaal. Pewnym krokiem wszedł do pieczary swojej matki. I ujrzał lolll !!! Bagera?? Co ona tu robiła? Cóż, przylazła tu trudno.. Tylko niech sobie nie myśli, że będzie się tu zaraz sadzić do Brave'go czy Malika. Mlodzik miał nadzieję, że kotka nie narobi mu wstydu przed kolegą..Pozatym, ona była teraz na jego terenie. Brave szanował wszystkie kobitki, ale kobitki a nie babochłopy, co przypominają samicę dopóki nie otworzą pyska.. Wtedy to juz wogóle wydawało by się że pod tym małym ogonem kryją sie wielkie świecące obrzydliwe jaja.. Takiej patologii Brave nie tolerował, miał nadzieję, ze Bagera tym razem nie będzie robiła tego typu numerów. A przynajmniej skoro nie jest u siebie niech szanuje to miejsce i się zachowuje jak na damę przystało...
- Sory Malik nie ma tu mojej mamy, poczekajmy na nią- Ostatnim razem, gdy byl tu z Khayaal upatrzył sobie wygodny kącik usłany mchem. Ruszył w stronę wygodniej dużej poduszki mijając Bagerę i białą lwicę. Białą lwicę?? Tak... Była tu dorosła samica.- Dzień dobry- Przywitał się młody- Mam na imię Brave, a to jest mój kolega Malik- Dodał z uśmiechem na pyszczku. Ciekawe co tu robi ta ładna Pani.. Do Bagery zaś, rzucił krótkie "cześć" po czym trzema susami wylądował na miękkich poduchach. Ale zaraz, zaraz w jaskini bylo troszkę ciemnawo i młody nie dostrzegł innych lwów znajdujących się tutaj. Ooo ile ich bylo a i co do nieobecności Khayaal, też się pomylił. Gdy tylko ją ujrzał, podbiegł szybciutko tuląc się do jej łapy..- Mamo, poznałem kolegę, i nie zgadniesz z kim walczyłem!! Z dużą starą łasicą .. Chcę żebyś zawsze była ze mnie dumna wiesz?- Przytulił się mocniej do jej łapy. - Malik, chciał z Tobą porozmawiać.- Po tych slowach odkleił się od kawowej, i ruchem pyszczka dał znać czarnemu, by tamten podszedł.. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości