♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Makali
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły. Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:179 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 52
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51

#1
24-07-2013, 11:32
Prawa autorskie: ---

Niegdyś jedna z kryjówek Wyrzutków, której z czasem nadano nową rolę. To tutaj lwy ze Złej Ziemi pastwiły się nad pokonanymi kotami, wyładowując swą frustrację. Miejsce to, chociaż obecnie zupełnie martwe, bynajmniej nie utraciło złej aury. Ściany Wąwozu trwale przesiąkły bólem i goryczą, a w licznych zakamarkach tego miejsca bieleją kości dawnych ofiar Złoziemców, wypatrujące intruzów pustymi oczodołami.
Liwia
Gość

 
#2
22-10-2013, 21:28
Prawa autorskie: ---

Łapy zaprowadziły Liwię aż tutaj, na dno wąwozu. Było przyjemnie ciepło, delikatne chmury zdobiły niebo figlarnie, słońce przebijało się przez nie nieśmiało. Popołudnie zapowiadało przyjemną, chłodną noc, w sam raz na polowanie. Póki co, brzuch cytrynowej skwierczał z głodu. Szakalica nie jadła od kilku dni, a i wysiłek zrobił swoje. Schyliwszy łeb, zaczęła penetrować ziemię w poszukiwaniu tropów mogących naprowadzić ją na kryjówkę jakiegoś gryzonia. Kości było wokół więcej, niż gdziekolwiek wcześniej widziała, istna umieralnia... Dziw, bo prócz roślinożerców, spoczywało tu wiele kotowatych. Liwia strząsnęła z siebie krótką refleksję nad przeszłością tego miejsca, po czym skoncentrowała się na rozsianych wokół zapachach.
Worthless
Konto zawieszone

Gatunek:Szczur Płeć:Samica Wiek:6 Miesięcy Liczba postów:14 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 10
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 45

#3
22-10-2013, 21:45
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Zapachy... Było ich tu niewiele. Składał się na nie smród dawnej zgnilizny i duszący odór pyłu. Najwyraźniej żadne stworzenie nie chciało zamieszkiwać tego miejsca.
Z tłumu wyróżniał się za to inny, zbliżający się ku żółtej. Miał w sobie mieszankę kilku roślin, ale przede wszystkim róże.
Zapach ten towarzyszył czarno-białej szakalicy, która z dźwiękiem kroczyła wąwozem. Nie zamierzała robić sobie drogi i go okrążać, kiedy mogła po prostu sobie nim pójść. Drugą sprawę stanowiło to, czy po drugiej stronie jest wyjście. A trzecią to, czy nie pobrudzi tutaj swego cudnego futra.
O drugiej nie myślała, za to trzecia zajęła wszystkie jej myśli, przez co nawet nie spostrzegła innej psowatej, którą najzwyczajniej w świecie... minęła.
<table>
<td>[Obrazek: 4b4l.png]</td>
<td>
No more masks
No more parts to play
Theres so much I want to say
But I'm so scared to give away
Every little secret
That I hide behind
</td>
</tr>
</table>
Liwia
Gość

 
#4
22-10-2013, 21:52
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Liwia uniosła łeb wysoko i zamarłszy w bezruchu, zmarszczyła brwi. Jej brązowe ślepia prześledziły ruch mijającej ją czarno-białej. Brak czujności w tym terenie mógł się dla pachnącej różami szakalicy skończyć tragicznie... Ślepia zaintrygowanej Liwii uważnie ją badały, próbując ocenić kto taki skrywa się za tym obfitym kwieciem i sprężystym krokiem. Z pełną niesmaku miną, cytrynowa rzuciła w stronę czarno-białej:
- Z tamtej strony nie wyjdziesz!
Jej słowa poniosły się echem po ścianach wąwozu.
Worthless
Konto zawieszone

Gatunek:Szczur Płeć:Samica Wiek:6 Miesięcy Liczba postów:14 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 10
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 45

#5
22-10-2013, 22:16
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Momentalnie oderwała się od swoich myśli. Nie była jednak sama w tym pustym miejscu. Chociaż i tak mało ją interesowały persony, jakie po drodze by mijała. Mogła to być nawet i autostrada, gdzie każdy z członków ruchu by na nią trąbił - nie obchodziło ją to. Po prostu brnęłaby dalej przed siebie, starając się trzymać ogon na tyle wysoko, by bród tego miejsca go nie sięgnął.
Ale musiała się zatrzymać, zwrócić uwagę na żółtą, która oznajmiła jej teraz rzecz niewypowiedzianie ważną - nie ma tam dalej wyjścia. Czy na darmo kroczyła przez tą pustą wyrwę w ziemi. Zmarszczyła z niepocieszeniem nos. Nie długo jednak, coby nie pozostawić nań zmarszczek.
-Widzę, że nie tylko mi nie chciało się iść naokoło.
<table>
<td>[Obrazek: 4b4l.png]</td>
<td>
No more masks
No more parts to play
Theres so much I want to say
But I'm so scared to give away
Every little secret
That I hide behind
</td>
</tr>
</table>
Liwia
Gość

 
#6
22-10-2013, 22:26
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Liwia uśmiechnęła się i wzruszyła lekko barkami. Gdyby spojrzeć na obie szakalice z boku, zobaczyłoby się dwie najbardziej kontrastujące ze sobą stworzenia: Liwia, przykurzona długą wędrówką, z poszarpanym gdzieniegdzie futrem nierównej długości, zbytnio nie przejmująca się bliznami, zadrapaniami, spoglądająca twardo i bez krztyny namiętności przy czarno-białej, brylującej nawet w samotności szakalicy przyozdobionej kwiatami, których zapach co prawda piękny, nie miał racji bytu w tym wąwozie śmierci. Zauważywszy to, Liwia zachichotała w duchu. Już miała opowiedzieć różowookiej o tym, co zobaczyła będąc na brzegu wąwozu kilkadziesiąt metrów wyżej, kiedy powstrzymała się. Cel swojej wędrówki pozostawiła dla siebie.
- Dokąd cię łapy niosą?
Worthless
Konto zawieszone

Gatunek:Szczur Płeć:Samica Wiek:6 Miesięcy Liczba postów:14 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 10
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 45

#7
22-10-2013, 22:40
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

-W poszukiwaniu jakiegoś frajera, który raczy zaopiekować się mną przez jakiś czas. Nakarmi, napoi i ochroni. - oznajmiła dla cytrynowej, lekko bujając na boki długim, czarnym ogonem, przypatrując się w brązowe oczy rozmówczyni. Dostawała to co chciała, za niewielką opłatą. Odpowiadało jej takie życie. Było pełne wygód i dostatku, którego Liwia najwyraźniej nie doznała. Wyglądała marnie. Nie trzeba było się przyglądać, by dostrzec jej wystające kości. -Jesteś głodna?
<table>
<td>[Obrazek: 4b4l.png]</td>
<td>
No more masks
No more parts to play
Theres so much I want to say
But I'm so scared to give away
Every little secret
That I hide behind
</td>
</tr>
</table>
Liwia
Gość

 
#8
22-10-2013, 22:58
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Zanim do Liwii dotarł sens słów czarno-białej musiała chwilę pomyśleć. No tak, wszystko jasne.
- Frajerów ci na świecie pod dostatkiem - skwitowała, lekko unosząc kąciki w machinalnym uśmiechu. Jej oczy pozostawały niewzruszone i bez jakiegokolwiek wyrazu.
Postąpiła w stronę szakalicy kilka kroków, kiedy doszło do niej zadane pytanie. Położyła uszy na moment, ale zaraz nastawiła je do pozycji sprawnych radarów wychwytujących najlżejszy szelest.
- Jak każdy, kto szuka jedzenia - burknęła, nie przestając się zbliżać. Gdy znalazła się dostatecznie blisko, by móc rozmawiać bez podnoszenia głosu, zatrzymała się. - Idę na południe - wskazała łbem obrany kilka godzin temu, jeszcze będąc na szczycie, kierunek. - Widziałam tam łagodne podejście.
Jej surowe oblicze nie było z pewnością zachęcające. Sztywno napięty ogon, głowa lekko schylona, nastawione uszy... obojętne "idziesz?" - pytała jej postawa.
Worthless
Konto zawieszone

Gatunek:Szczur Płeć:Samica Wiek:6 Miesięcy Liczba postów:14 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 10
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 45

#9
23-10-2013, 19:25
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Przez chwilę przyglądała się bacznie zapadniętym bokom i wystającym kościom. Mogła zobaczyć każdy ich szczegół, skryty pod powłoką naciągniętej skóry.
-Damie nie przystoi głodować. - stwierdziła tylko, lekko poruszając lewym uchem. Nie przystoi jej też pożerać padliny, chociaż zarówno żołądek żonkilowej, jak i czarno białej były przystosowane do jedzenia, które dla większości byłoby niebezpieczne dla ich delikatnych trzewi.
-Wyjdźmy na żyźniejsze tereny, tam do krok jest jakiś posiłek, czy ktoś, kto jest w stanie go zapewnić. - zaproponowała, spoglądając w kierunek, który wskazała jej rozmówczyni.

[ Dodano: 2013-10-23, 18:28 ]
Zdecydowanie Alve. Kocham tego design <3

Ares vs Eliana
<table>
<td>[Obrazek: 4b4l.png]</td>
<td>
No more masks
No more parts to play
Theres so much I want to say
But I'm so scared to give away
Every little secret
That I hide behind
</td>
</tr>
</table>
Liwia
Gość

 
#10
23-10-2013, 19:53
Prawa autorskie: mechanicalmasochist

Skinęła lekko głową w odpowiedzi, skręciła tułów i ruszyła zdecydowanym krokiem. Co jak co, ale litości jej nie było potrzeba - warczała w duchu poczuwszy się zbadaną od czubka uszu po kraniec ogona. Skąd ty się urwałaś? - mamrotała dalej w myślach. - Ile musiałaś oddać, żeby doprowadzić swoje futro do takiej gęstości, ile warte było twoje piękno...? Przeszła do truchtu, ogonem lekko kołysząc z lewa na prawo. Dostarczano ci posiłki na wielkich liściach palmowych, czy na korze drzewa balsamicznego? Wiesz co to głód, dziwko? Przez dłuższą chwilę nawet nie patrzyła, czy kwiecista towarzyszka za nią podąża. Dopiero po jakimś czasie obejrzała się. W oczach cytrynowej czarno-biała szakalica mogła przez moment dostrzec iskry nienawiści. Chwila, ułamek sekundy, poddane pod wątpliwość przeczucie... Zaraz Liwia opanowała się, jej oblicze przybrało codzienny pochmurny wyraz.
- Jestem Liwia.

[ Dodano: 2013-10-28, 09:01 ]
Po dłuższym czasie cytrynowa znów odwróciła się i zawiesiła spojrzenie na czarno-bialej. Pandora jakby straciła zainteresowanie. Szakalica wzruszyła barkami i rzuciło lakonicznie:
- Pójdę przodem. Na małą zdobycz szakal poluje samotnie. Trafisz na przesmyk, dalej łagodne podejście.
Później spięła mięśnie i ruszyła truchtem, chcąc jak najszybciej oddalić się od towarzyszki i napełnić brzuch.

zt

//Wychodzę, bo chciałabym fabułę ruszyć do przodu... ale śmiało wbijaj do Liwii później ;)//
Kiu
Konto zawieszone

Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51
Doświadczenie: 30

#11
14-06-2015, 19:37
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP

Skłam spokojnym krokiem przez te ziemie. Omijałam miejsca, z których dało się czuć duża ilość woni. Nie chciałam wpaść w grupę lwów czy coś. Nie rozglądałam się, nie widziałam potrzeby. Powoli bo powoli, nie ma co się zbytnio śpieszyć. Tęskniłam za swoją rodziną ale nie ma sensu tam wracać. Nie ma tam już nic. Może oni żyją i gdzieś są. Unosiłam lekko łeb spoglądając na niebo. To miejsce mogłoby wydając się przeciętnemu za straszne. Było ponure ale na pewno przez to spokojne. Może tutaj bee przesiadywać. Nie czułem tutaj woni lwów czy innych zwierząt, które mógłby by mnie wypędzić. Obniżyłam łeb do poziomu barek, wpatrywałam się przed siebie. Dużo było tutaj kości. Mało to mnie jednak interesowało. Machnęłam lekko ogonem. Szłam spokojnie w milczeniu. W końcu zauważyłam jakaś jaskinie, czy tam coś takiego. Nie było to nic dużego ale starczy. Przynajmniej będzie sucho. Wskoczyłam an jedną z nisko osadzonych skałek. Ostrożnie wżęłam do środka. Nie czułam niczego konkretnego. Dużo kości i jakiś śmieci. Łapami odgarnęła je i wyrzuciłam z mojej nowej nory. Tak tutaj będę mieszkać. Przynajmniej przez jakiś czas. Przed nora też trochę uporządkowałam, aby to w razie nie nadziać się an nic. Będę miała co żuć jak będę się nudziła. Nie obchodziło mnie czyje to kości.Poszukałam sobie kilka czaszeczek i je zebrałam w jednym miejscu. Kilka umieściłam na jakiś leżących gałęziach a kilak innych poustawiałam na kamieniach i tak aby mi wiatr ich nie wywiał. Wzięłam jakąś kość i sobie żułam. Wskoczyłam an kamień, który był przed wejściem i położyłam się na plecach patrząc na niebo. Wiele myśli przechodziło mi przez głowę. Począwszy od tej rozmowy z sępem na wspominkach kończąc. Nie miałam ochoty być czyimś przydupasem. Nie chciałam skończyć jako czyjaś służąca lub parobek. Tym bardziej nie lwa. Mam swoją dumę. Tylko co mi z niej. Ojciec dużo mi opowiadał. Lubiłam zawsze te opowieści. O jego młodości, treningach, polowaniach. Przestrzegał też przed tym jak mogą lwy się zachowywać. To jak go traktowały i z jakimi więź nawiązał. Westchnęłam ciężej. Spoglądałam an niebo, które robiło się ciemniejsze. Będzie znowu padać. Zastrzygłam lekko uchem i przetoczyłam się na bok aby następnie dźwignąć się na łapy i schować czyściwo do nowego domu. Częściowo wystawałam ale deszcz mnie nie będzie sięgał. Żułam sobie kość. Nie byłam głodna ani nic z tych rzeczy. Położyła łeb na swoje łapy i przymknęła powieki. Tak przespałam całą noc i rankiem ruszyłam pooglądać, co tutaj jest.
z.t
[Obrazek: secret_santa_2017</em>kiu_by_nukotek-dbx812q.png]

 Głos *To mi w duszy graj

Nie ma tak dobrego mistrza, który nie trafiłby na lepszego od siebie
Voi
Konto zawieszone

Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:1,5 roku Liczba postów:71 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 35
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 36
Doświadczenie: 15

#12
16-06-2015, 22:44
Prawa autorskie: Avatar by 0ishi (edycja kolorów)

Brrr, nieprzyzwyczajony do deszczu, oj jak bardzo nieprzyzwyczajony! Co chwilkę kichał i otrzepywał przemoczone, białe futerko. Może na dnie wąwozu mniej będzie odczuwać deszcz? Ale jaki to kawał drogi przed nim jeszcze! Tam, gdzieś dwanaście kilometrów przed nim, znajdował się wąwóz, który z tej perspektywy wydawał się być pęknięciem na zaschniętej glinie. Cóż, można spróbować, a nuż napatoczy się na wielkiego chrabąszcza, albo porzucone ptasie jajko? Mmm... jajko...
Krył się pod krzewami, gdy nastawały większe deszcze, lecz nie mógł ciągle tkwić w jednym miejscu. Obrał sobie za cel pobyt - może być nawet króciutki - w wąwozie, to tak też zrobi! W nocy nie było przyjemnie przemieszczać się, lecz nie miał swojej norki, dlatego w ruchu wydawało mu się, że jest bezpieczniejszy. Zawsze to jakaś motywacja, by znaleźć swoje miejsce i wytrzepać z futerka nadmiar wody.
Całą noc zajęło mu dotarcie do wąwozu - akurat przestało już padać, a poranny skwar prognozował tym razem gorący dzień. Pojedyncze kichnięcia świadczyły o tym, że mały fenek przeziębił się. Jakby miał własne cztery kąty, to nie musiałby narażać się na zmienną pogodę. A tak to zszedł stromym zboczem (właściwie to zjeżdżał co jakiś czas na swoich łapkach) i znalazłszy się na dnie, i... No i co dalej? Przydałoby się rozejrzeć za posiłkiem.
Kiedy tak nadstawiał uszu, wtedy usłyszał czyjeś kroki. To nie były kroki drobnych kończyn, tylko sporo większego osobnika. Rozejrzał się, obejrzał za siebie, a już czuł na sobie czyjś wzrok. Ktoś patrolował ten sam skrawek terenu co on, i ten ktoś był hieną! Jeden z najniebezpieczniejszych drapieżników Afryki mógł być katem dla pustynnego liska, dlatego też szybko odwrócił się w kierunku tajemniczej i groźnej postaci. Skulił się w sobie i drżącym głosikiem wymamrotał:
-P-proszę... aaaa.... aaaapsiiik!
Kichnął aż miał kapkę u czubka noska. Nie żartował i nie wyolbrzymiał swojego stanu zdrowia. Maszerowanie w nocy podczas ulewy to był głupi pomysł. Tylko raczej nie będzie mieć szansy na poprawę w obliczu zagrożenia.
Kiu
Konto zawieszone

Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51
Doświadczenie: 30

#13
16-06-2015, 23:00
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP

Przeciągłam się w spokoju. Dzień zapowiadał się całkiem przystępnie. Będzie można coś do jedzenia sobie złapać. Nie gardziłam niczym co się porusza. Czy to owady czy jakiś ssak, nie ma różnicy. Obrałam sobie te ziemie jako swoje terytorium, od tak samozwańczo. Oblizałam pysk i Spokojnym ale pewnym krokiem przemierzałam dno wąwozu. Poczułam jakąś obcą woń. Lekko wyszczerzyłam swoje kiełki. Ruszyłam w stronę ów zapachu. W końcu znalazłam tego, który był właścicielem ów woni. Uniosłem lekko brew widząc małego kudłacza z dużymi uszami.
-Hmm... Wiesz gdzie się znalazłeś mały?- Zapytałam i machnęłam mocniej ogonem i powoli krążyłam wokół lisa.
-Czego tutaj szukasz- W końcu rzuciłam do niego- Lwy cie tutaj wysłały? - Wydałam z siebie dźwięk dający znać, że nie podobała mi się taka wizja. Nie ufałam tej kulce. Pozory potrafią bardzo mylić. Wkroczył jednak od tak na moje ziemie.
-Lepiej nie kłam- Klapnęłam zębami blisko małego. Tak aby wiedział, ze kłamstwo może kosztować go więcej niż może sobie pomyśleć. Nie spuszczałam go z oczu.
[Obrazek: secret_santa_2017</em>kiu_by_nukotek-dbx812q.png]

 Głos *To mi w duszy graj

Nie ma tak dobrego mistrza, który nie trafiłby na lepszego od siebie
Voi
Konto zawieszone

Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:1,5 roku Liczba postów:71 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 35
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 36
Doświadczenie: 15

#14
16-06-2015, 23:16
Prawa autorskie: Avatar by 0ishi (edycja kolorów)

Oho, zaczęły się kłopoty! Mógł czmychnąć, albo starać się zaklinować między skałami, lecz wątpiłby, że hiena nie rzuciłaby się za nim w pogoń. To tylko uaktywniłoby jej zmysły łowieckie. Mimo wszystko z deszczu pod rynnę.
-G-gdzie?
Nie mógł logicznie myśleć, ogarnęła go panika, ale na tyle, że nie mógł ruszyć się o centymetr. Choróbsko zrobiło swoje przy tym. Pani w cętkach oskarżyła dodatkowo fenka o współpracę z lwami! Nic z tych rzeczy! Aż go uraziło do żywego to, że mógłby zadawać się z jednym z nich. Ale nie miał odwagi wyszczekać swoich racji - strach nad nim panował.
-N-nie... nienawidzę lwów... j-jeden z nich rozdzielił m-moją rodzinę... Aaaapsik!
Zakrył łapką pyszczek, który zniżył do parteru pokazując w ten sposób, że nie ma zamiaru być problemem (w jakiejkolwiek kwestii) dla cętkowanej hieny. Nawet uszka i ogon spuścił pokornie, nie miał w ogóle ochoty na żadne zabawy, w tym na kłamanie. Przecież nie był głupi, by okłamywać kogoś dziesięciokrotnie masywniejszego i silniejszego od niego.
-P-p-przysięgam, to prawda!
Galaretowa kulka nie spuszczała przerażonego wzroku z hieny. Naprawdę jego życie wisiało na włosku. Podkulony ogon i cała sylwetka wyrażała to dobitnie. Może jak wytłumaczy skąd tu się wziął, albo motywy pojawienia się w wąwozie bardziej mu uwierzy? Oby tylko nie chciała go hiena zjeść.
-Sz-szukałem t-tu czegoś do jedzenia... i... to dlatego Panią n-niepokoję. Aaapsik!
Po raz kolejny przetarł łapką zakichany nos i nadal nie podnosił się z gołej ziemi. Ah, a mogło go nie korcić do wąwozu - nie miałby zatargu z hieną. Jeszcze pewnie zaraz zwoła całe stado, i będzie dla nich przystawką. Bardzo krępowało go to, że hiena przemieszczała się, robiła wrażenie, że ma wszystko pod kontrolą. I pewnie tak było.
Kiu
Konto zawieszone

Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51
Doświadczenie: 30

#15
16-06-2015, 23:35
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP

-Gdzie?- Zaśmiałam się na jego pytanie- Ten wąwóz jest moim terenem- To, że sam sobie taka prawa rościłam i były niby moje od może dwóch dni to inna sprawa. Słuchałam go z uwagą i milczałam zastanawiając się na ile to jest prawa. Nie przepadał za lwami. To ciekawe. Mały wyglądał na przeziębionego i osłabionego. Czy w takim stanie ryzykowałby kłamstwem? potrząsnęłam lekko łbem. Musze mieć otwarty umysł i nie mogę dać się podejść.
-Jedzenia...- Tak jakby tutaj go było pełno. Wybrałam sobie na prawdę świetne miejsce na swoje tereny. Będę musiał z czasem pomyśleć nad poszerzeniem ich aby coś bardziej sytego łapać niż te gryzonie.
-Powiedz mi..- Zatrzymałam się i zbliżyłam swój pysk do niego-Dlaczego miałabym cie nie zjeść?- Ciekawiła mnie jego odpowiedz. Uniosłam łeb i zastrzygłam lekko uchem. Mały była albo tak głupi aby tutaj przybywać albo an prawdę tak zdesperowanym. Ciężko było mi powiedzieć coś konkretnego na jego temat. Nie wydawał się groźny czy być jakimś szpiegiem. Tylko kto wie! Szpieg musi dobrze się maskować. Zlustrowałam lisa od dołu do góry.
-Tak czy siak jesteś na mojej ziemi i mam prawo zrobić z tobą co ze chce- Stałam dumnie i obserwowałam go. Nie miałam w zamiarze go zjadać. Za kudłate to.
[Obrazek: secret_santa_2017</em>kiu_by_nukotek-dbx812q.png]

 Głos *To mi w duszy graj

Nie ma tak dobrego mistrza, który nie trafiłby na lepszego od siebie


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości