Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Oxena Gość |
23-07-2012, 19:52
Samica ściągnęła mocno brwi, słysząc jak starszy od niej osobnik rozmawia z jego towarzyszem. Poruszyła uszyma, po czym wstała w końcu na cztery łapy nadal mając uszy płasko położone i nerwowo machając ogonem. Stłumiła w sobie warknięcie, ponieważ nie znała owego samca, a nie miała do nikogo obcego wielkiego zaufania. A zwłaszcza do istot podobnych do tych gepardów. Co to, to nie. Gdy usłyszała pytanie białego, rozwarła nieco pysk okazując tym lekkie zdziwienie. Czego chcieli od jej ojca? Jednak po chwili na jej pysk wstąpił żal i gorycz, którą przeżywała za każdym razem, gdy wspominała ojca. Tego podłego zdrajcę, jedyną osobę, której tak bardzo ufała.
-Odszedł. Porzucił mnie niedługo po odbiciu stada.-odparła sucho, zapominając o jakichkolwiek uczuciach przy wspominaniu jej spłodziciela. -A można wiedzieć kim wy jesteście?-dodała, unosząc wyżej i tak już nieco ściągnięte brwi. |
|||
|
Polybius Gość |
23-07-2012, 21:09
Ciche "e?" wydarło się z jego krótkiego pyszczka, kiedy ta wspomniała o odbiciu stada przez Shahaza.
Tak jak mówiła matka. Shahaz był skazany na wielkość. -Ale jak to odszedł? Zostawił stado?- powiedział raczej do siebie, patrząc w niebo. -A więc nas nie pamiętasz... To w sumie dobrze... Też byliśmy w stadzie Brzasku. Nasza matka rozstała się z ojcem jeszcze przed naszymi narodzinami a potem nie pozwalała nam bawić się z jego nową rodziną. Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz wiem, że mama kochała ojca i dlatego nie chciała psuć jego rodziny.- wyjaśnił. Chociaż wyjaśnieniem tego nie można nazwać, bo nie wiele wyjaśnia. Polybius widział to i po krótkiej "konsultacji" ze swym "cieniem" w postaci wymiany spojrzeń, wziął oddech i zupełnie jakby mówił to codziennie oznajmił: -Nasza matka nie żyje. Jej ostatnią wolą było to, byśmy odnaleźli Shahaza, naszego ojca. Tak jak i ty go nie znaliśmy, bo zniknął zanim zdołaliśmy otworzyć oczy. Ale jednak tobie udało się go odnaleźć.- I teraz się zacznie, "nieprawda, kłamiesz, niemożliwe!" itepe itede... Wiedział to i widać po nim było, że już odechciewało mu się dalszej rozmowy. Czemu śmiertelnicy nie mogą przyjmować wszystkiego do wiadomości od razu? |
|||
|
Oxena Gość |
23-07-2012, 21:36
Sapnęła pod nosem. Też mi wyjaśnienia.
-Tak, zostawił stado i mnie. Moją matkę również chociaż ona też nas zostawiła. Ot, taka moja wspaniała rodzina.-prychnęła, ponownie siadając i obwijając kitą przednie łapy również krwawiącą usilnie łapy. -Nie pamiętam was? Byliście w naszym stadzie? Gdzie uciekliście? Wasza matka? Z waszym ojcem? Okej... Przepraszam, ale ja nic z tego nie rozumiem.-westchnęła, kręcąc łbem na boki. Nadal mając przechylony odrobinę łeb, łypnęła na chwilę na Lavendera, ale jednak przeniosła szybko wzrok na jego towarzysza. Widząc, jak gepardy wymieniają spojrzenia, wzniosła oczy do nieba, ale powróciła nimi po chwili na śnieżnobiałego. Następne słowa wstrząsnęły nią. Jej ostatnią wolą było to, byśmy odnaleźli Shahaza... Naszego ojca. Przełknęła ślinę, patrząc na oba gepardy podejrzliwym wzrokiem. Czyli te osobniki były... Jej braćmi? Nagle poczuła tak wielką mieszaninę uczuć, że bała się, że za chwilę wybuchnie od ich nadmiaru. -Tak, odnalazłam go. To był czysty przypadek, co prawda spotkałam go, w pewnym wąwozie, ale... Jednak. Pomógł nam odbić stado, spod łap tego tyrana i odbić moją matkę. Ale potem odszedł. Na dobre. Może to i lepiej.-ostatnie słowa zakończyła ponownie suchym głosem i na chwilę spuszczając wzrok z tu obecnych na swoje łapy. |
|||
|
Saber Gość |
23-07-2012, 21:43
Dziwaczność tej sytuacji zdecydowanie przerastała umysł Saber, przyzwyczajonej jedynie do mieszkanie odosobnionej w wielkim, złocistym baobabie, jedynie z pszczołami za towarzyszy. Ale u jej przyjaciół posiadanie skrzydeł było normalne. Pszczoła bez skrzydeł już by była ciekawsza. Ale te koty... To były demony.
Kichnęła jeszcze raz, potrząsając mocno łbem. Wtedy z jej grzywy wypadło kilka owadów. Leżały zwinięte. Ich małe ciałka nie wytrzymały tego chłodu. -N-Nie! - rzekła. Czuła jak kraje jej się serce. Nie. Nie mogą umrzeć! Uniosła spojrzenie na trójkę kotów. Z tego co usłyszała jednym uchem, byli... rodzeństwem? Z jednego ojca powstali. Więc na to wychodzi. Jednak w tej chwili mało ją to interesowało. -Oxeno. - powiedziała niepewnie, unosząc pełne nadziei oczy. -Proszę cię... Pozwól mi gdzieś przenocować. W ciepłym miejscu, bo... B-bo pszczoły... - wydukała, próbując powstrzymać łkanie, oraz ignorować te demoniczne koty. Bała się ich. |
|||
|
Polybius Gość |
23-07-2012, 21:50
A jednak nie było lamentów?
Młody otworzył szerzej oczy nie dowierzając. No, no, interesująca osóbka im się tu trafiła. Zaraz jednak jakby łapy mu się rozjechały i pochylił się przybity tą świadomością, że... -Szliśmy przez te wszystkie cholerne zadupia, tylko po to, żeby dowiedzieć się, że nasz ojciec sobie poszedł?- utkwił spojrzenie w bieli rozciągającą się pod jego ciałem. -Czyli to znaczy że jednak musimy dorosnąć szybciej niż byśmy tego chcieli.- prychnął. To co mówił było czystym sarkazmem, bo on i jego brat przez ten krótki okres od śmierci matki przeżyli więcej niż nie jeden stary lew. Powaga jednak szybko wróciła na jego oblicze, kot wstał i obrócił się do swego brata. -Lavender, naszym zadaniem jest odnaleźć ojca chociażby po to, żeby go zobaczyć. To jest zadanie które otrzymaliśmy od matki. I wiem, że musimy to zrobić. Ale może on wróci. Może chodziło jej o to, byśmy odnaleźli dom, a nie jego... Nie chcę iść dalej.- nutka desperacji pojawiła się w jego głosie, kiedy tempo z jakim mówił stopniowo zaczęło się zwiększać. Był zmęczony i ogarniało go wrażenie bezcelowości tej misji. Może nie powinni tak ślepo wypełniać rozkazu zmarłej matki? |
|||
|
Oxena Gość |
23-07-2012, 22:01
Oxena przeniosła wzrok na Saber, która właśnie wydała z siebie zawiedziony dźwięk. Trochę to ostudziło czekoladową i pomogło ją przestać myśleć, o tak wielkiej ilości rzeczy. Machnęła ogonem, zastanawiając się, gdzie mogłaby przenocować ruda. Nie miała najmniejszych wątpliwości, co do miejsca.
-Pamiętasz Saber gdzie się pierwszy raz spotkałyśmy? Tam gdzie na mnie wpadłaś? Pójdź tam, możesz tam przenocować, a jeśli będzie tam jakaś zwierzyna, posil się. Jakby ktoś się pytał, powiedz, że jesteś tam, z mojego pozwolenia. Miles powinien Cię przyjąć normalnie.-powiedziała, posyłając jej nikły uśmiech. Chciała ją jakoś pocieszyć, dodać otuchy. Przynajmniej próbowała. Po tych słowach, spojrzała ponownie na Polybiusa. Sama nie wiedziała, co począć, ma też dać dach nad głową jej... Braciom? Super, najpierw znajduje lwa, który okazuje się być jej ojcem, a nagle dowiaduje się, że ma dwóch, przyrodnich braci. Co jeszcze? Westchnęła, przymykając oczy i unosząc do góry łeb. Od tego wszystkiego zaczęła ją już boleć głowa, a niewielkie rany na szyi i krwawiąca rana na łapie nie pomagały jej w tym. Syknęła z bólu, po czym odwróciła szybko pysk od gepardo-demonów, nie chcąc aby widzieli jej słabość. Nie może jej okazać. |
|||
|
Lavender Gość |
23-07-2012, 22:26
Lavender wsłuchiwał się w każde słowo wypowiadane przez Oxenę z ogromnym niedowierzaniem, a może nawet niechęcią. Przez krótki czas zdawało mu się, że są już u celu, ich ojciec jest gdzieś w pobliżu, znajdą go i spełnią rozkaz matki. Nic z tych rzeczy, życie dotknęło ich jak zawsze, nie dając nawet cienia szansy na to, że odnajdą Shahaza. Teraz nie mieli już kompletnie żadnych wskazówek, gdzie ewentualnie może on przebywać. Równie dotknęły go słowa brata, przez które przypomniał sobie bolesną przeszłość. Zwrócił swoje wiecznie smutne spojrzenie na Polybiusa i westchnął cicho.
-Nie musimy już nigdzie iśc jeśli nie chcesz. Zatrzymamy się gdzieś i zobaczymy co dalej.-starał się pocieszyć brata, pomimo tego, że sam nie czuł się dobrze z tym czego się dowiedzieli. Zbliżył się do jasnego geparda i objął go skrzydłem, motywując się nawet do pokrzepiającego uśmiechu, coś w stylu 'będzie dobrze'. Lavender nie był przecież martwy od urodzenia, jakieś przyzwyczajenia jeszcze zachował. |
|||
|
Polybius Gość |
23-07-2012, 23:52
Tylko co oni teraz mieli zrobić?
Wysilił się na lekki aczkolwiek krzywy uśmiech. Co mieli robić? -Skoro i ty, i my jesteśmy sami, powinniśmy się sobą zaopiekować. Nasi rodzice zawiedli, więc udowodnimy, że ich nie potrzebujemy.- zwrócił się do Oxeny. Była ich siostrą i on był oswojony z tym faktem. Ale co na to Ox? Biała hybryda zastrzygła uchem na dźwięk imienia "Miles". Czy to był ten typek, który wszystkim dzialał na nerwy, niewiele starszy od nich? A więc zostaną tutaj na dłużej... W końcu to ich dom... |
|||
|
Jua Gość |
24-07-2012, 15:42
Jua błąkała się w tym lesie już dobre parę godzin.
O!Tam ktoś jest.-Powiedziała i poszła w stronę Polybiusa. |
|||
|
Polybius Gość |
24-07-2012, 15:47
Gepard zastrzygł uchem słysząc zblizajacy sie odgłos kroków. Spojrzał w stronę skąd dochodził niepokojący odgłos i wciągnął powietrze.
|
|||
|
Jua Gość |
24-07-2012, 15:52
Jua zobaczyła że Polybius jest gepardem a nie lwem.
To chyba gepard.-Powiedziała. |
|||
|
Polybius Gość |
24-07-2012, 15:55
Biały usłyszał jak Jua mruczy coś pod nosem.
-Tak, jestem gepardem.- zmrużył jedno oko marszcząc przy tym brew. Zwrócił się w kierunku lwicy i podszedł dwa kroki. -Szukasz kogoś? |
|||
|
Jua Gość |
24-07-2012, 15:58
Nie jestem samotnikiem nawet nie znam swojej rodziny znam tylko przybraną siostrę Kindi.Ale się błąkam po tym lesie już parę godzin -Odpowiedziała
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości