♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ameerah
Gość

 
06-03-2013, 14:05

Ameerah odwzajemniła uśmiech czarnogrzywego tym samym gestem, po czym postanowiła odpowiedzieć mu na zadane jej pytanie.
- Mam na imię Ameerah. Bardzo mi miło - odpowiedziała schyliwszy łbem chcąc się ukłonić. Widać lew był bardzo miły. Prawdziwy z niego dżentelmen, można powiedzieć.
Po chwili usłyszała głos Kupidyna, zatem obróciła łeb w jego stronę, by móc na niego spojrzeć.
- Witaj Kupidynie - rzekła chcąc przyłączyć się do powitania lwa, którego imię poznała po chwili. Fakt, jego pełne imię było dosyć długie, dość trudne do zapamiętania. Na szczęście pozwolił używać jego krótszej formy. Ameerah na szczęście nie miała takiego kłopotu i nosiła tylko jedno, krótkie imię: Ameerah.
Nevir
Gość

 
06-03-2013, 18:07

Patrzył to na lwicę to na Kupidyna. Wreszcie szara powiedziała swe imię. Wreszcie mógł wiedzieć, z kim miał do czynienia.
- Ameerah…- Wyszeptał to imię pod nosem.-Piękne imię. Bardzo pasuje do kogoś takiego jak Ty. Wprost idealnie
Po słowach swej opinii uśmiech nadal nie znikał. Lekko się do niej ukłonił… W końcu nie chciał być kimś zwykłym. Chciał się wyróżnić z domu. Może i był dżentelmenem. Nauczył się też szanować innych i postępować niczym ktoś na wzór rycerza. Czasem go tak też nawet nazywano, no ale nie warto o tym mówić. Było mu dobrze z takim charakterem jaki miał. Lecz to nie jest teraz ważne ani trochę. Jak najbardziej nic a nic.
Jego spojrzenie padało to na lwicę to na lwiątko no w dal. Czemu w dal? Może ktoś tu przyjdzie… Oby.

//Qurfa, wena. Wybaczcie. //
Ameerah
Gość

 
07-03-2013, 07:00

Ameerah słysząc miłe słowa ze strony Nevira uśmiechnęła się lekko a jej policzki lekko się zaróżowiły. No co? Zawstydziła się i tyle.
- Bardzo dziękuję - odpowiedziała mu na ten komplement, przy okazji spuszczając łeb. Po chwili jednak podniosła łeb z powrotem, a jej uśmiech odrobinę się poszerzył. Nie należała w końcu do takich lwic co lubią się szczerzyć jak idiotki do wszystkich wokół.
No i co tu jeszcze dodać? Faktem było że Ameerah bardzo lubiła swoje imię, dlatego w sercu poczuła dumę słysząc słowa czarnogrzywego. W pewnym momencie przypomniał się jej lew, który ją dawno temu nazwał tym imieniem. To był jej przybrany ojciec, Astarot, czarny samiec, który ją przygarnął i wyratował od niechybnej śmierci. Szkoda że już go z nią nie ma. Po chwili lwica spojrzała przed siebie w dal, pogrążając się w zadumie i myśląc właśnie o Astarocie. Jej ojcu...
Nevir
Gość

 
07-03-2013, 15:56

-Nic wielkiego.-odpowiedział szybko.
Patrzył to na nią to na kupidyna to na białą lwicę, która wcześniej rozmawiała z lwiątkiem. Może też przybędzie? Byłoby miło samcowi.
Ale nie mógł się tak ciągle zachowywać. Jeszcze jakiś upierdoleniec by przyszedł i uważał go za zboczeńca, który lata za lwicami. Tak po prostu. Zawsze się taki znajdzie. I zawsze mógł przyjść. W każdej chwili. Dosłownie.
Cóż dalej poczną? Nie wiadomo. Dobrze by było, aby się ktoś zjawił. Nie miał ochoty nudzić się z Ameerah. Bo po co. Może tamta się dołączy? A może zamienią kilka słów z Kupidynem? Być może.
Cóż imię tej z grzywką było całkiem dobrze dobrane, ale nie chciał o tym rozmawiać. Lubił sypać komplementy. Z dobroci, ale nie zawsze musi tak być. Chciał się trochę "wyluzować" bo ciężko jest być takim lwem, który jest ciągle dżentelmenem. To było tak na powitanie, ale zapoznał się z nią już, więc pora się lekko zmienić. Już skończyło się bycie podlizywaczem, ale nie można być też idiotą. Trzeba też zachować swą godność.
-Cóż teraz, koleżanko?-Spytał w stronę Ameraah.
Jego niebieskie ślepia przenosiły się to na lwicę to na lwiątko. A właśnie...
-Może ty coś zaproponujesz, kupidynie?- Zwrócił się do lwiątka.
Często właśnie młode, rozpoczynające powieść życia istoty mają coś w głowie. Ale jak było akurat z nim? Nie znał go prawie, no ale cóż. W końcu on sam dopiero co tu się usadowił. Nie było go niemalże połowę swego życia.
A może by tak zmienić lokację? Może... Może by pozostał, ale chyba przekąsi sobie małe co nieco na jakiś czas. Powoli zaczynał być głodny... Już zaczynał sobie myśleć, gdzie by się udać, jak tamta patrzyła w dal, ale on tego nie zauważył. Nie znał okolic tutejszych, ale coś wiedział o ziemiach czterech stad i o terenach wolnych. Ale- gdzie pójść, aby zaspokoić potrzeby głodu?
Popatrzył w dal. Skoro tam patrzyła lwica może coś tam jest? Nic. Lecz chwilka... Czy to to? Ta, tak! Oto w granicach Śnieżnego Lasu znajdowała się zebra! Tak, tak, prawdziwa zebra! I to nie było złudzenie! Aż apetyt mu się lekko zaostrzył... A trzeba go było zaspokoić czymś dobrym. Takowym kąskiem było właśnie kopytne.
-Wybaczcie, ale na chwilkę zniknę. Muszę zaspokoić potrzeby głodu.-Oznajmił grupce lwów i ruszył w kierunek gęsto osadzonych drzew niemalże bezszelestnie.
Oto znajdował się już tam gdzie miał zamiar. Ukrył się w śniegu... W końcu nie mógł być zauważony, prawda? Konieczna była przekąska, bo od prawie tygodnia nic nie jadł. Swe potrzeby zaspokajał wodą, no ale... Warto wrócić do tematu.
Był już blisko zebry. W odpowiedniej odległości. Zebra nie zauważyła lwa. I dobrze.
Nadeszła chwila prawdy, której pragnął najbardziej. Z rykiem rzucił się w pogoń za zebrą napinając swe niemalże niewidoczne, potężne mięśnie. Jego futrzane okrycie było zbyt grube, aby je ujawniać. Musiał też przewidzieć fakt, że zebra może mu uciec. Jak każdy lew był sprinterem, a nie długo dystansowcem... Ale te myśli się nie opłacały gdy był na grzbiecie przyszłej ofiary. Jego mocarne szczęki wgryzły się w gardło. Roślinożerca runął na ziemię. Nie żył.
Nevir ogłosił triumf potężnym rykiem. Sapał ciężko, a łeb kierował się w dół, na trupa. Wśród drzew był lew i widział wyraźnie Ameraah i małego Kupidyna. Patrzył na nich. Lekko skinął łbem z sympatycznym uśmieszkiem na znak, że mogą pójść i z nim ucztować. Jak chcą, oczywiście. Nie miał zamiaru ich zmuszać na siłę.
Zaczął czekać na reakcję wśród ciszy, którą mogła przerwać tylko odpowiedź bądź wiatr pędzący naokoło zgromadzenia.
Kupidyn
Konto zawieszone

Gatunek:Czuwa nade mną tata Płeć:Samiec Wiek:11 miesięcy Liczba postów:21 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 30
Doświadczenie: 00

08-03-2013, 15:19
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Stał niczym kołek zastanawiając się, co teraz. Zwłaszcza, gdy lew go zapytał. Nie bardzo wiedział, o co mu chodziło. Lwiątka lwiątkami, ale on nie miał normalnego dzieciństwa, a i starał się dorównać ojcu jak najszybciej by móc być godnym przywódcą.
Gdy samiec upolował zwierzynę, młody nadal myślał. Był głodny, ale czy wypadało objadać nieznajomego? Może spróbuje upolować potem jakąś myszkę? Niestety burczenie w brzuchu wydało go i jego głód. Powoli, na sztywnych łapach podszedł w stronę samca. Obserwował go uważnie swymi wielkimi, hipnotyzującymi oczyma. Jego ruchy były powolne, dostojne, a każdy mięsień napięty. Tak samo chodził tata.. jak przystało na wspaniałego, dumnego lwa, którym był. Kupidyn chcąc mu dorównać przejął taką manierę poruszania się. Ale różnił się od ojca. Cierpienie jakie widział za młodu i brak dzieciństwa zabrały z jego pyszczka emocje. Nawet z oczu. Były wielkie i poważne.. zbyt poważne, jak na takiego młodzieńca. Zeus tak nie miał.. Wzrok Zeusa był ciepły i pogodny, a on wyglądał niczym posąg.
- Przepraszam najmocniej, ale czy mógłbym...? - nie dokończył tylko spojrzał na zebrę i znów na samca.
Starał się nie brzmieć jak głodne kociątko tylko jak po prostu lekko wygłodniały samiec, który chciałby się posilić jeśli ten nie ma nic przeciw.
Ogon mu lekko drgał. Nie wiedział czemu, ale ów Nevir przypominał mu wujka Demiego z zachowania i sposobu mówienia.. Wprawdzie wujka znał głównie z opowieści taty i ciotki Alyss, a poznał go tylko raz, niedawno, gdy grzebali czaszkę jego ojca, ale i tak dzięki ów historiom miał wrażenie, jakby znał wuja dużo wcześniej.
- Właściwie to szukałem ciotki i zwiedzałem nieco tereny.. Nie znam jeszcze większości tych ziem, a ciotka mówiła, że powinienem znać ziemie, które będą wkrótce moje, a także wszystko, co je okala - powiedział spokojnym i dojrzałym głosem niemal cytując słowa cioci.. i ojca również.
Jeśli samiec pozwolił mu się poczęstować, to przycupnął sobie z boku i zaczął rozgryzać zebrę. Wpierw rozerwać skórę, a potem dostać się do mięsa pod nią.
- Ale nie wiedziałem, że te ziemie są aż tak duże - dodał po chwili. Mimo, iż starał się brzmieć normalnie to jasnym było, że.. Kupidyn się zgubił.. Miał to wypisane nad łebkiem.
<table>
<tr><td align="center">*Mój Głos*
"Życie bywa ulotne,
Czasem także samotne,
Niekiedy jeszcze brutalne,
Wśród niektórych zaś marne.
Lecz ja wiem, coś ważnego,
Życie jest wszak dla każdego,
Czy długie, czy krótkie, więc jest,
To w każdych warunkach zda test.
~Ja
</td><td>[Obrazek: podpiskupidyn.png]</td></tr></table>
Nevir
Gość

 
08-03-2013, 17:27
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

-Bierz, bierz śmia...- Urwał swą wypowiedź wtedy, kiedy lwiątko spożywało posiłek. Niech jje. Mógł być głodny równie jak on... Ale to w sumie polował nie tylko ze względu na siebie- ale także dla lwiątka i lwicy.
Patrzył na Kupidyna z uwagą. On- ten czarnogrzywy lew- miał spokojne spojrzenie, jak i teraz.
Lekko zaskoczyła powaga lwiątka, iż rzadko bywał takich w młodocianym wieku. Dawał do niego ogromny szacunek. Nie był on takim typowym lwiątkiem, jak wszyscy dookoła. Ale mógł to być jedyny taki okaz na terenie owych stad.
Co do takowych ziem on sam ich nie znał dokładnie. Zawsze się kręcił koło domu... Bez wyjątku. No może czasem, aby upolować jakąś dobrą albo słabą sztukę. To też zależało od pogody, ale to nie warte tej paplaniny. A z resztą...
No a jednak. Ten mały wypowiedział się... O czymś bardzo ciekawym. Zaczął słuchać z uwagą, aby pojąć to, co wydostaje się z ust tego z fioletowymi kryształami zamiast oczu.
-Szukasz ciotki?-spytał. A więc nie uciekł z domu, jak podejrzewał...
...Właśnie. Tak podejrzewał, bo nie znał wprawdzie młodszego. Nie wiedział skąd pochodził. Myślał, że chce być kimś innym niż wcześniej, wiec uciekł z domu... Jak on sam. Ale to nie jest ważne. Szuka swej cioci, więc trzeba pomóc.
-Mogę ci pomóc w poszukiwaniach cioci. Mogłem ją widzieć po drodze.-Zwrócił się do Kupidyna. -A co do jej słów to ma rację. Jeśli jesteś dziedzicem stada, to powinneś znać ziemie, którymi będziesz władać, mój drogi.
Nie chciał już nawet pytać, o jakie stado mu chodzi. Może Lwiej Ziemi? Może Szkarłatnego Świtu? Nie, raczej nie... Bo jest on nawet podobny do Zeusa. Więc może to jego syn? Śmiał się zadzierać z synem Zeusa? Nie myślał nawet i marzyć nie mógł o tym, że spotka samego Zeusa bądź kogoś z jego familii. Wiedział co czuł Kupidyn, zapewne mógł tęsknić do rodziny. W końcu jest najważniejsza... A może coś chce załatwić? Może. Ale on musiał się też zastanawiać nad samym sobą.
-Ja jeszcze ich nie zwiedziłem, więc sam nie wiem... -Bąknął po czym się lekko zaśmiał.
No co. Nie było nic do roboty co nie? Tylko czekać na odpowiedź lewka bądź na to, czy Ameraah dołączy.
Oby dołączyła, no bo cóż teraz poczną? Bez niej? Ale co mu tam… Z lwiątkiem też mu nawet dobrze. Jeszcze… Bo nie wiadomo co się może stać. A może. I bynajmniej… Chciałby bardzo, aby to szczęście trochę trwało. Może ten opisze mu swą ciotkę? Nevir może by coś dobrego wreszcie uczynił, a nie same rzeczy, które niby mają wagę, ale nie taką, jaką mogła mieć sprawa Kupidyna. Chciał mu pomóc. Oby mówił śmiało, no chyba że zaprzeczy, co jest prawdopodobne. Wręcz bardzo prawdopodobne. Ale może coś on mu powie…Chciałby my pomóc, bo mogło coś go dręczyć. Coś wręcz bardzo nieprzyjemnego…
Kupidyn
Konto zawieszone

Gatunek:Czuwa nade mną tata Płeć:Samiec Wiek:11 miesięcy Liczba postów:21 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 30
Doświadczenie: 00

09-03-2013, 13:42
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

(A to my się znamy? XD <Zeus drapie się po głowie ze zdziwieniem> XD <skleroza> XD)

Kiedy samiec przemawiał, on uniósł wzrok i spojrzał na niego swymi wielkimi oczyma. Chłonął jego słowa wdzięczny, iż lew zechciał mu pomóc. Mały nie był dobry w proszeniu o pomoc i tłumaczeniu swych problemów bo to zakrawało na okazywanie emocji, a z tym było ciężko u niego.
- Jest po części z wyglądu lwicą ale ma umaszczenie tygrysa, grzywkę, piękny i długi pędzel i wisiorek z księżycem na szyi - objaśnił natychmiast jak wygląda ciotka z cichą nadzieją, iż może rozmówca ja widział.
- Tata mi wiele opowiadał o tych ziemiach.. chciałbym być już na tyle duży by móc je samotnie zwiedzić - spojrzał w dal z dziwnym wyrazem melancholii i nostalgii w jego wielkich oczach.
Często wyobrażał sobie, że idzie już dorosły obok swego ojca krocząc dumnie przez wielkie połacie terenów. Ale to się nigdy nie stanie.
- Gdyby żył to pewnie by mnie oprowadził - mówił to jakby do siebie.. jak tłumaczył sobie, że tak by było i jedyną przeszkodą była śmierć.. Jakby to miało sprawić, że poczuje się lepiej.
Przełknął ostatni kęs jaki był mu potrzebny do zregenerowania sił.
Nadal było mu lodowato zimno w łapki, ale starał się to ignorować. Wszystko leży w umyśle, powtarzał sobie. "Nie jest mi zimno" powtarzał niczym litanię.
- Też nie jest pan stąd? - zapytał uprzejmie dorosłego lwa.
<table>
<tr><td align="center">*Mój Głos*
"Życie bywa ulotne,
Czasem także samotne,
Niekiedy jeszcze brutalne,
Wśród niektórych zaś marne.
Lecz ja wiem, coś ważnego,
Życie jest wszak dla każdego,
Czy długie, czy krótkie, więc jest,
To w każdych warunkach zda test.
~Ja
</td><td>[Obrazek: podpiskupidyn.png]</td></tr></table>
Ajris
Gość

 
09-03-2013, 15:11
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Zdziwienie Ajris rosło z minuty na minutę, teraz nadal mocno zszokowana stała sztywno na łapach i mocno zdezoriętowanym wzrokiem obdarzyła Kupidyna.
- Co Ci mówił?- zapytała, przypominając sobie relacje jej z Zeusem, nim zniknął i zostawił, ją i jego stado, do którego swego czasu chciała dołączyć.
A teraz? Teraz tkwi w Świcie, ukrywa swoją córkę, spotyka syna kogoś, kiedyś dla niej tak ważnego...
- Ajris. Jestem Ajris.- mruknęła w stronę nowoprzybyłego samca, którego obecnośći nie wyłapała choćby w najmniejszym calu, a wszystko, spowodowane szokiem, po spotkaniu Kupidyna.
- Kupidynie.. Do czasu, dopóty nie znajdziesz swojej ciotki możesz zostać ze mną, należę do dużego, bezpiecznego stada, zapewnię Ci dom, a w między czasie będziemy szukać twojej rodziny.- zaproponowała, sama się sobie dziwiąc (który to już raz dzisiaj), że Świt nazwała stadem bezpiecznym..


//wena, wybaczcie
Kupidyn
Konto zawieszone

Gatunek:Czuwa nade mną tata Płeć:Samiec Wiek:11 miesięcy Liczba postów:21 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 30
Doświadczenie: 00

09-03-2013, 15:32
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

- Mówił, że gdy tylko pomoże nam uporać się z hienami chce do ciebie wrócić i powiedzieć, co do ciebie czuje bo nie zdążył zrobić tego wcześniej - odpowiedział w pełni szczerze na pytanie samicy, jakby te słowa nie były ani niczym złym, ani niczym bolącym a jedynie prawdą. Nie uważał, że to źle. Ba.. żałował, że ojcu się nie powiodło. Wtem powiedziała kolejne słowa..
Odwrócił się i spojrzał na Ajris. Nie wiadomo czy to światło robiło sobie z białej lwicy żarty, czy oczy płatały jej figle. Tuż za nim ujrzała zarys wielkiego lwa o złotej grzywie, który spoglądał na nią czule i z uśmiechem. Obraz trwał jednak krótko. Kupidyn patrzył na nią bardzo podobnie jak Zeus.. postawa.. mina.. ale jego wzrok był poważny i pełen dorosłości, jakiej jeszcze przecież nie miał.
- Moją rodziną jest moje stado i jemu jestem winien lojalność oraz oddanie.. Nawet gdybym w poszukiwaniu drogi powrotnej miał zedrzeć opuszki łap do krwi. Nie ważne czy znajdę ciotkę czy nie. W rodzinnych stronach wiele razy byłem zdany sam na siebie. W końcu ją zobaczę, ale ona ma teraz obowiązki względem stada tak samo jak ja.. Siedzenie w bezpiecznym ukryciu lub korzystanie z gościnności innych podczas, gdy stado ojca mnie potrzebuje... nie... nie tak mnie wychowano i nie tak powinien postępować przywódca.. A chcę być przywódcą z jakiego ojciec byłby dumny i który może być podporą dla swoich poddanych, ale także dla innych lwów z innych stad.. Chcę pokazać, że bezinteresowność nie jest zła i lwy mogą sobie pomagać tak jak to zrobił mój tata tam gdzie się urodziłem - gdy skończył przemawiać usiadł spokojnie nadal z wielką powagą i uniesionym lekko pyszczkiem.
Maniera mówienia i zachowania znów jak u Zeusa. Zupełnie jakby część Złotego przemawiała przez lwiątko. Wszystko, co powiedział było prawdą.. Nie tylko nauczył się tego od ojca i Alyss, ale także on sam doszedł do takich wniosków.
<table>
<tr><td align="center">*Mój Głos*
"Życie bywa ulotne,
Czasem także samotne,
Niekiedy jeszcze brutalne,
Wśród niektórych zaś marne.
Lecz ja wiem, coś ważnego,
Życie jest wszak dla każdego,
Czy długie, czy krótkie, więc jest,
To w każdych warunkach zda test.
~Ja
</td><td>[Obrazek: podpiskupidyn.png]</td></tr></table>
Nevir
Gość

 
10-03-2013, 08:50
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

//Nie, nie znamy się, ale Nev coś trochę słyszał o owym Zeusie z opowiadań rodziców... ;P//

Jego ślepia nie pozostawiały Kupidyna. Może mu pomoże? Chciałby, bo ten mógł się znajdować w ciężkiej sytuacji. Czyżby Zeus się jakoś na niego zezłościł? Czyżby zaczął go omijać? A może matka go zostawiła? Z legend niewiele o nim wiedział, więc to może być możliwe. Gdy lwiątko zaczęło opowiadać ten słuchał uważnie. Westchnął ciężko zakłopotany.
-Wybacz, ale nie widziałem twej ciotki. -Rzekł po chwili. -A ma może swoją siedzibę w której zazwyczaj przebywa? Jakbym ją widział to cię zawiadomię. -Dodał.
Szkoda mu go było, bo może miał do niej jakąś sprawę? Było jemu szkoda, że nie może mu pomóc bo nie wiedział jak inaczej mógł mu użyczyć pomocy.
Jako pożyteczny lew chciał go obsłużyć tak jak potrafił. A z resztą... On mógł mieć ciężkie czasy. Jak i sam czarnogrzywy zza wczesnego młodu.
Zaczął sobie powoli przypominać akry, części, rozdziały historii. Nie obchodziło go teraz nic, jego myśli jakby cofnęły się w czasie. Jego historia niby jest barwna i coś w niej jest, ale nie do końca... Ajć, tamte czasy do dla niego było istne piekło. Dążył by stać się głową potężnej rodziny, a stając się nią myślał, że dostanie wiele, a stracił to co miał w sercu. Jego serce wtedy ogarniała pustka, na którą nic nie mógł zaradzić... Ale to nie jest czas na to. Na to, co ma za sobą. Musiał się przywołać do porządku, ponieważ miał otwarte usta, a wargi mu lekko drżały. Ale przez chwilę. Nagle- pod koniec- przestraszył się czegoś trochę i się odwrócił, aby malec tego nie ujrzał jak i reszta. Dopytywaliby się pewnie, a on tego nie chciał. Sapał odwróciwszy się do nich... Uspokoił się. Cholera- zachował się jak idiota... Ale miał takie chwile słabości. No niestety. Wtedy właśnie pytanie zadał Kupidyn.
-Nie, nie jestem stąd, ale bywałem na granicach tych ziem. Po przeciwnej ich stronie.-Odpowiedział mu spokojnie, jakby nic się nie stało. -Wymykałem się czasem, aby trochę tam pobyć.
Oto rzekłszy nieznana mu dotąd biała lwica wydała swe słowa. Może zbyt prędko by się on wypowiedział, no ale niech będzie. Jego usta się lekko otworzyły by zapytać o imię, ale już nie było po co.
-Witam panią.-Rzekł dostojnie.-Ajris... Piękne miano. Naprawdę. - I tak właśnie dodał po chwili komplement.-Co do mnie jestem Nevir.
Mówił to szczerze... Tu zawsze ktoś miał piękne imiona, nie jak u nie go. Na przykład Havi, Fefir i w końcu Nevir. Imiona trochę dziwne i nie pasujące wcale do nich. Ponoć jego imię pasowało do niego, ale chrzanić to. Kłamstwa kompletne.
Cholera... Nim on chciał się wypowiedzieć z pewną propozycją, ona ją właśnie zadała. Myślał iż tylko tak mógł mu już pomóc. Skoro nie widział ciotki jego i nie mógł jej rozpoznać no to cóż dalej? Nie wiedział już kompletnie jak go prosić o pomoc. A bardzo chciał. Nie uczynił jeszcze dobrego, nie chciał być tym samym niedobrze wychowanym draniem jak kiedyś zza młodu, a czasy te były takie, że nie warto o nich mówić.
Wtem zamilkł na ostatnią dotychczas wypowiedź lwiątka zwanego w tutejszych okolicach Kupidynem. Milczał. Nie wiedział jak się odezwać... Cholera.
Ameerah
Gość

 
10-03-2013, 09:43
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Widząc upolowaną przez samca zdobycz i widząc jak zachęca do ucztowania podeszła bliżej. Podziękowała mu, pochyliła się nad padliną, po czym chwyciła za udziec i zaczęła jeść. Fakt, wyglądało to trochę egoistycznie, ale Ameerah była od paru dni głodna. Miała już w planach zrobić w najbliższym czasie polowanie, ale jak widać może je sobie na później odłożyć.
Skończywszy jeść lwica wyprostowała się i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie. W pewnym momencie i ona postanowiła coś od siebie dopowiedzieć.
- Ja pochodzę ze Stada Cienistej Ziemi. Tam się wychowywałam. Wcześniej jednak tam było Stado Płonącej Ziemi. Moja matka była członkinią tego stada - rzekła, po czym westchnęła ciężko. I znowu pojawiły się wspomnienia o Nadirze,,,
Kupidyn
Konto zawieszone

Gatunek:Czuwa nade mną tata Płeć:Samiec Wiek:11 miesięcy Liczba postów:21 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 30
Doświadczenie: 00

10-03-2013, 19:12
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

// Aa uff XD już się bałam, ze mam sklerkę XD omg... XD //

Słysząc pytanie samca spojrzał na niego spokojnie. Nie reagował kiwaniem łbem i tak dalej by odpowiedź była szybka. Uważał, że machanie częściami ciała tak dziwacznie nie uchodzi.
- Nie.. Dopiero się tu przenieśliśmy.. Ale pewnie teraz biega gdzieś po terenach stada... Gdyby mógł mi ktoś pomóc odnaleźć ziemie Strażników Niebios to byłbym wdzięczny.. Ja też nie znalazłem sobie jeszcze miejsca, ale myślałem nad pieczarą ojca.. Bez niego będzie pusta, ale może jego duch będzie wtedy bliżej mnie i wspierać mnie będzie w trudnych decyzjach jakie mnie czekają - w połowie jego wypowiedź stała się już własnymi przemyśleniami, które snuł spoglądając na horyzont z poważną, zamyśloną miną. Ta przemowa odpowiadała chyba na wiele pytań samca.
Zastrzygł uszami, gdy wypowiedziała się lwica. Jego hipnotyzujący wzrok spoczął powoli na jej sylwetce. Próbował sobie przypomnieć jak ojciec opowiadał poznane mu historie tej krainy.
- To chyba przykre uczucie, gdy stado przestaje istnieć..? Wyrazy współczucia.. mam nadzieję, że znajdzie pani swoje miejsce lub już znalazła - powiedział spokojnym tonem.
Nie wiedział jak to jest utracić stado.. znał tyko ból utraty ojca i widoku konających.. największy ból. Znów spojrzał przed siebie z namysłem. Miał nadzieję, że podoła i mimo, iż Strażnicy nie byli normalnym stadem, to miał nadzieję, że przetrwają i pomogą innym stadom by te nie upadały.
<table>
<tr><td align="center">*Mój Głos*
"Życie bywa ulotne,
Czasem także samotne,
Niekiedy jeszcze brutalne,
Wśród niektórych zaś marne.
Lecz ja wiem, coś ważnego,
Życie jest wszak dla każdego,
Czy długie, czy krótkie, więc jest,
To w każdych warunkach zda test.
~Ja
</td><td>[Obrazek: podpiskupidyn.png]</td></tr></table>
Ameerah
Gość

 
11-03-2013, 08:02
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Ameerah słysząc słowa białego lwiaka zaśmiała się cicho, po czym ponownie na niego spojrzała uśmiechając się przy tym szeroko.
- Na szczęście ból po utracie mojego rodzinnego stada już minął. Zresztą to było już dawno. Trzeba żyć dalej - rzekła, po czym łapą poczochrała samczyka po łebku. Mądre z niego dziecko.
A co do stada...w sumie sama Ameerah się aż tak głęboko nad tym nie zastanawiała. Na razie zamierzała pobyć samotniczką, a potem czas pokaże. Może wstąpi w szeregi jakiegoś stada?
Nevir
Gość

 
12-03-2013, 08:36
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Wziął kawałek mięsa upolowanej zebry. W końcu musiał coś zeżreć no nie? Niedługo znowu będzie harówa do domku, a tak dokładniej dachu nad głową, a tego potrzebował najbardziej. Najbardziej, ale jeszcze chciał pobyć samotnikiem, aby zapoznać się ze stadami. Jak się nazywają i ile ich jest? Bo on to wie? Nie wiedział. Dopiero co przybył, a Ci którymi teraz przebywał to jego pierwsze znajomości na owych terenach. Nie znał więc ich już bardzo długo, to było ich pierwsze spotkanie. Ale na razie prezentowali się dobrze. Oby on także...
Nie wiedział, gdzie jest owe Stado Strażników Niebios. Z chęcią pomógłby Kupidynowi, ale on sam nie wie, gdzie się znajdują te tereny. Gdyby wcześniej poszwędził trochę wśród terenów może by znalazł to Stado.
-Mogę zaryzykować znaleźć Stado Strażników Niebios...-Bąknął.
A właśnie, mógłby spróbować... Ale to chyba wyszłoby na marne. Bo co będzie, jeśli się zagubią i trafną w tereny wrogiego stada? Bo może takie być. Jak najbardziej. A może to niedaleko? Chciałby. I to bardzo.
Ameerah wypowiedziała się trochę o swym dawnym stadzie. Czarnogrzywy nie wiedział, jak to jest stracić stado, bo nigdy nie był w takowym, a rodzinę wielką stadem nazwać nie można. Nie byłoby-jeśli już-stado takie jak inne, a dużo ich w Afryce.
Więc domyślacie się chyba, że stał jak kołek.
Dobrze, że pytanie zadał Kupidyn. A ona odpowiedziała, że już nic ją nie trapi... Do dobrze, bo nie chciałby on sam przeżywać czegoś, co mogło być wielkie. Ale rzeczywiście... Coś go niby drapnęło. Niewidzialna łapa z ostrymi pazurami... Niby coś, co spoczywało nad nim. Niczym duch stróż... A miał takiego? To było dziwne, bo nikt nie posiadał takowego w jego familii. Te pazury jakby... O nie...
...Niestety. Domyślił się. Pamiętał te pazury. Ten ból zadawany w ciało... To były pazury jego surowego ojca!
-Wracaj Nevir. Rodzina czeka na ciebie.-chrapliwy głos właśnie takie słowa w jego duszy.
Nie mógł nic zrobić. Przecież opuścił swą grupę aby być wolnym od nich. Tylko spory i walki... Po co miałby tam żyć. Po co? No właśnie. Głupie pytanie, prawda? Avoneis von Navares ciągle pewnie mu będzie grasować w duszy... Oby nie. Nie miał mu jak odpowiedzieć. Syczący głos mógł tylko zagościć w jego sercu, aby przypominać o tych, do których już nie wróci. Może i jest prawowitym przywódcą rodziny, ale pewnie jego miejsce zajął ktoś inny. I to jemu- któremuś z rodzeństwa- oddaje tytuł pana rodziny. Po co się nimi przejmować... Heh. Po co, skoro te krzywdy i w sercu rany nagrodzili mu tejże nazwą, którą oddaje? Bo to zbyt mało, aby się wyrównało. Chciał więcej, ale już sobie obiecał, że nie będzie takim łotrem jak kiedyś... Ale teraz nie warto mu zwracać uwagi na coś takiego, bo po co? To tylko pewnie było dokuczliwie... Ajć, nie ważne. Lepszym faktem jest to, że srogi duch stróż się nie odezwał.
Na kolejne słowa lwicy tylko się uśmiechnął kącikami ust. Nie chciał nic mówić, jego głos byłby może troszkę... Dziwny. Ale walić to.
Kupidyn
Konto zawieszone

Gatunek:Czuwa nade mną tata Płeć:Samiec Wiek:11 miesięcy Liczba postów:21 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 30
Doświadczenie: 00

13-03-2013, 10:56
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

/Wybaczcie że taki krótki/

Spojrzał na samca. Pomagał mu mimo, iż nie musiał. Kupidyn czuł narastająca wdzięczność i przywiązanie do ów samca. Miał nadzieję, że na jednym spotkaniu się nie skończy i zwrócić mu będzie mógł kiedyś tą przysługę.
- Dziękuję... Wiem, że to gdzieś tam - wskazał powolnym, majestatycznym ruchem łapy ziemie w oddali.. mocno zalesione.
Skąd wiedział? Głos ojca mu podpowiadał. Jednak nie wiedział gdzie dokładnie a i chodzące samotnie lwiątko aż prosi się o kłopoty.
<table>
<tr><td align="center">*Mój Głos*
"Życie bywa ulotne,
Czasem także samotne,
Niekiedy jeszcze brutalne,
Wśród niektórych zaś marne.
Lecz ja wiem, coś ważnego,
Życie jest wszak dla każdego,
Czy długie, czy krótkie, więc jest,
To w każdych warunkach zda test.
~Ja
</td><td>[Obrazek: podpiskupidyn.png]</td></tr></table>


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości