Cmentarzysko

[Eden Sandjon]

Z triumfalnym uśmieszkiem zerknął w dół na czarnego. Zamachnął się ogonem i nawet lekko sunął go po tylnych łapach. Zauważył, że ten znów próbuje tych swoich sztuczek, więc nie wchodził już w te zabawy. Pierwszy atak jeszcze przetrwał, ale przy kolejnym już odskoczył w tył dając mu wstać. Zmrużył oczy i spoglądał na niego dalej mając na pysku ten sam uśmieszek i lekko pokazując wystające kiełki.

[Myr]

Podniosłem się i oblizałem lekko pysk. Ja miałem jeszcze siły i miałem ochotę na dalszy sparing.
-Masz już dosyć?- zapytałem lekko unosząc brew- Panie Edenie- Rzekłem i nie miałem zamiaru dać mu dużo czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią. Ruszyłem na niego z zamiarem wywrócenie, tym razem jednak nie chciałem ani an niego skoczyć ani tez staranować. Tym razem cele moim były jego lapy aby go podhaczyć.

[Eden Sandjon]

Nie zamierzał być mu dłużny. Też naparł na czarnego lecąc łeb w łeb. Całą swoją masą uderzył w jego ciało. Nie ma co powstała niezła czołówka. Odsunął tylko łeb tuż przed kolizją. Wolał uniknąć jakichś nieplanowanych uszkodzeń go.

[Myr]

Nie wyszło jak chciałem ale zawsze cos. Zderzyliśmy się i mimo chęci nie przechwyciłem jego łap. Będę musiał bardziej nad celnością popracować. Zastrzygłem lekko uchem i siedząc na tyłku zaśmiałem się lekko.
-No dobrze na dzisiaj myślę, że starczy panie Edenie- rzekłem do niego spokojnym ale całkiem pogodnym głosem. Trochę się zmachałem, mimo to uważałam, ze warto było. Dawno nie rozprostowywałem kości.
-Przejdźmy się- dodałem i skierowałem się na skalisko. Powiew powietrza znad wielkiej wody będzie przyjemny w takie ciepłe dni.

[Eden Sandjon]

Zrobiło mu się ciemno po zderzeniu takich dwóch masywnych ciał. Padł na tyłek i potrząsnął głową. Pierwsze co zobaczył to czarny lew też siedzący na pupie. Zmrużył oczy w oczekiwaniu na kolejny atak, ale to już był jednak koniec sparingu. W duchu cieszył się, że dał radę sprostać silnemu królowi. Pokiwał twierdząco głową na jego pytanie, szybko podniósł się i ruszył za nim. Smagnął go ogonem po plecach, na wysokości jego bioder. Zerknął na pysk czarnego i posłał doń zawadiacki uśmieszek.

[Myr]

Uniosłem lekko brew na gest samca ale szedłem dalej i kiedy w końcu dotarliśmy na skalisko, usiadłem na jednej ze skałek. Tutaj wiał przyjemny wiatr. Wziąłem głębszy wdech i spojrzałem na wodę było całkiem spokojne. Dobrze jest tak rozerwać się a i uspokoić raz na jakiś czas.

[Eden Sandjon]

Cicho zachichotał na brak reakcji czarnego. W milczeniu szedł dalej, póki nie dotarli do celu. Przysiadł sobie, nadstawił uszu, by spokojnie wsłuchiwać się w szum oceanu. Przymknął przy tym oczy i zrelaksował całe ciało. Oddychał, głęboko i spokojnie. Dodatkowo wiał tam przyjemny wiatr rozwiewający grzywy obu samców. Scena prawie jak z bajki. Odezwał się w końcu do króla, nie otwierając oczu.
- Jak tu pięknie i spokojnie. Mógłbym tu spędzić resztę swego życia...
Jego ciało zaczęło powoli przechylać się ku czarnemu. Eden nie zdawał sobie z tego sprawy nawet wtedy, gdy już był dość wtulony w czarne futro.

[Myr]

Miejscówka doprawdy przyjemna, nic tylko się przeciągnąć i położyć się aby odpocząć. Nie przeszkadzał mi fakt, że drugi samiec się miał stulony łeb w moją grzywę. Tylko lekko zastrzygłem uchem i powoli się położyłem. Nie na tyle szybko sie zniżyłem aby ten nie zleciał. Ale tak będzie wygodniej stanowczo. Przejechałem lekko ogonem po jego boku, zaś spoglądałem na wszechwodę.

[Eden Sandjon]

Zdał sobie sprawę ze swojego położenia, gdy zaczął niebezpiecznie odchylać się od poziomu. Otworzył wtedy oczy i szybko powrócił do pionu. Zdawał sobie sprawę, że król służył jako jego podpórka, jednak wydawało się, że nie miał brązowemu tego za złe. Po chwili też położył się obok przywódcy. Nie pozostawał w tyle i kitką swojego ogona przejeżdżał po tylnej łapie i boku czarnego. Takie małe umizgi i zaczepki.

[Myr]

Przeciągnąłem się lekko wyciągając łapy przed siebie ukazując swoje jasne pazury. Następnie odchyliłem trochę łeb do tyłu i rozciągnąłem swoje tylne kończyny. Kiedy już się rozciągnąłem, mogłem się w końcu zrelaksować bardziej. Jako władca o zgodę o cokolwiek pytać nie muszę. może i wypadałoby ale nie miałem an to w tym momencie nastroju, który był mimo wszystko dobry. Rozruszałem się i teraz trochę rozciągnąłem. Swoim łbem otarłem się o grzywę samca i wydałem z siebie pomruk zadowolenia.

[Eden Sandjon]

Obserwował jak czarny się przeciąga i przeciąga. W końcu nawet król to jednak dalej lew i jemu także należy się chwila relaksu. Brązowy wpatrywał się teraz gdzieś daleko na horyzont. Odpowiedział na amory króla i też zaczął pocierać łeb o jego futro. On sam wydał z siebie cichy pomruk. Polizał też bok króla i przysunął się nieco blizej.

[Myr]

Nie miałem nic przeciwko temu co samiec zrobił. Byłem w dobrym nastroju. podniosłem sie trochę, po czym Ległem na samca "obejmując" jego grzywę i przewracając go an drugi bok. Wydałem z siebie pomruk i liznąłem go czule po pysku. Nadal jednak "leżałem" na nim. Tak było mi wygodnie a jemu raczej nie powinno to utrudniać oddychanie czy coś takiego. W końcu nie lęgnąłem całym cielskiem na brązowego.

[Eden Sandjon]

Zmrużył tylko oczy i spojrzał z zadziornym uśmieszkiem na Myra. Pozwolił mu się obalić, nie miał też nic przeciwko temu. Machnął ogonem i zahaczył chyba o jego zadek. Sam nie wiedział o co, nie widział swojego ogona. Odwzajemnił się królowi za "pocałunek" i też liznął go po pysku. Mruknął cicho czując dużo ciepła i przyjemności.

[Myr]

nie uszło mojej uwadze jaki ruch ogonem wykonał samiec. Mimo to jednak odpuściłem sobie reakcje na niego. Spoglądałem się na pysk samca. Liznąłem go czule po nim i po bródce i pod nią. Pomrukiwałem sobie lekko po czym połasiłem się trochę i leżąc jak leżałem. było mi tka wygodnie i przyjemnie. Nie wiem czy samcu się to podobało ale cóż, nie maiłem taktu i wyczucia może.

[Eden Sandjon]

A on nie miał nic przeciwko, czarny swoje ważył, ale i tak był dość delikatny. Odchylił głowę, gdy poczuł jego język na swojej brodzie i niżej. On sam też zaczął pomrukiwać, a jego ogon wesoło wił się dookoła. Podniósł lekko łeb i musnął policzek Myra swoim nosem. Po takiej chwili ciszy przemówił doń cichym głosem.
- Ale tu miło, ciepło i przyjemnie. Mógłbym tak leżeć i leżeć... - uniósł swoją łapę i zaczął delikatnie gładzić łapę czarnego. W ogóle mu nie przeszkadzało, że jest w tej chwili z królem. Ba, nawet całkiem o tym zapomniał. Liczyło się tylko tu i teraz.