Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Aksu Konto zawieszone Gatunek:Karakal Płeć:Samiec Wiek:2 i pół Znamiona:1/4 Liczba postów:64 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 15 |
19-07-2016, 16:26
- Nadzieja może być rozczarowująca – Karakal westchnął cicho, poświęcając kilka sekund na krótkie pozbieranie myśli i przypomnienie sobie... - Spotkałem kiedyś ślepe zwierzę. Nie było tak zdeterminowane, jak ty... cóż, nie wtedy, gdy na nie trafiłem. W jego przekonaniu nie można było nic poradzić na ślepotę.
- I... nie mówię ci, żebyś przestał szukać. Może ci się uda. Jeśli faktycznie coś znajdziesz i odzyskasz wzrok... – przerwał. - To będzie ciekawie. O ile twarz Aksu prawie zawsze pozostawała bez zmian, tym razem widząc starania Samiyi nie mógł odpuścić sobie rozgrzewającego duszę... jego duszę, uśmiechu. Serwalowi widocznie puściły wreszcie nerwy. Ciekawe co by było, gdyby była zmuszona rozmawiać ze swoim odbiciem...? Samiyia przeskoczyła specjalnie te, na oko, dwa metry, tylko po to, by nastraszyć karakala. Nie można powiedzieć, że jej to wyszło. Aksu niewrażliwy na słowa i wbijające się głęboko spojrzenie, stał tam, naprawdę chcąc zrobić coś złego serwalowi. Nie, żeby mógł. Gdy Samiyia cofnęła się nieco, kot poczuł się w odpowiedzialności do odpowiedzi. Nie. Tak naprawdę, to chciał tylko zagrać na nerwach medyczki. - Próbujesz mi grozić? – nie, żeby oczekiwał odpowiedzi. - Widzę, że nie przeszkadza ci mówienie za innych. Jedyne, czego nadużywam to twoja cierpliwość... i jakoś mi to nie przeszkadza – przez tą ich wydłużoną rozmowę, deszcz zdążył się poczuć... choć karakalowi było to nawet na rękę. Lubił obecność deszczu w podróżach. Odwrócił się w stronę, z której przybył i szybkim truchtem opuścił towarzystwo, po kilkunastu sekundach znikając kompletnie za zasłoną coraz to gęstszego deszczu. z.t.
Oficjalny listonosz, karakal.
Dobre pomarańczowe |
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
21-07-2016, 00:09
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
- Wolę spróbować i się rozczarować, niż nie skorzystać z tej okazji i tego potem żałować. - Skwitował rudzielec. Nie miał w intencji być niemiłym dla kota, ale mimo wszystko mówił chłodno i stanowczo. Podjął już decyzję. A słowa niedoświadczonego karakala nie były więcej warte niż jego własne wątpliwości, które ostatecznie przezwyciężył. Być może rzeczywiście ta cała wyprawa się nie powiedzie. Może nawet Samiya dobrze wie, że to niemożliwe i ciągnie go w jakąś pułapkę. Jednak w to drugie wątpił. Doskonale rozpoznawał kłamstwa. Żeby go oszukać, trzeba nie lada umiejętności. Rytm serca wiele zdradzał.
A skoro o tym mowa, to pikawa kotki aktualnie wręcz wibrowała ze złości. Firrael nie był zdziwiony, gdy usłyszał krótki syk i susy Samiyi. W pierwszej chwili obawiał się nawet, że zaatakuje posłańca. Skończyło się jednak na pogróżkach i kilku niemiłych słowach. Nie zabrakło riposty ze strony Aksu. Kotka miała temperament. Aż ciężko uwierzyć, że jest medyczką. Medycy raczej kojarzą się z opanowanymi osobami. Ale od każdej zasady jest wyjątek. Kotka musiała być jedyną w swoim rodzaju. Złotokot podszedł do serwalki, gdy posłaniec właśnie odchodził. Jicho, która straciła swoją osłonę przed deszczem, odleciała na pobliskie drzewo. Firrael wyczuł, że jego nowa przewodniczka się już uspokoiła. Ściana deszczu była coraz gęstsza. Dopóki nie grzmiało, nie przeszkadzało mu tak bardzo. Burze są strasznie głośne. Ślepiec zupełnie tracił przy nich orientację. - Wszystko w porządku? - Zapytał kotkę. |
|||
|
Samiya Niezłomna | Kapłanka Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 15 |
22-07-2016, 23:57
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów
Fuknęła głośno, spoglądając na oddalającego się karakala. Właśnie, zmykaj stąd, koteczku. Sami straciła cierpliwość i starczyła naprawdę chwila, by rzuciła się na obcego z pazurami. I uważała, że mogła sobie z nim poradzić. Była serwalem wychowanym przez karakala, wśród lwów. Uczona do tego, by przeżyć w lwiej krainie. Koty jej rozmiarów nie stanowiły poważnych przeciwników.
Usłyszała ruch, więc odwróciła się by spojrzeć na złotokota. Był już przemoczony, zresztą tak samo jak i ona. Trzeba będzie jak najszybciej załatwić sprawę z Kapłanką i najlepiej przeczekać deszcz. Albo chociaż upewnić się, że nie będzie burzy. Samiya westchnęła, dając ujść złości. -Taaak. - mruknęła -Ale z takim podejściem nie wróżę mu świetlanej przyszłości w dyplomacji - wymamrotała jeszcze. Skrzywiła się. Posłaniec Mglistych okazał się zupełnym bucem. Ciekawe, czy ich przywódca o tym wiedział... Czy po prostu się tym nie przejmował, czy też dał tę fuchę komuś nieodpowiedniemu. Bo chyba Aksu jej nie dostał za samo bycie karakalem? Bo był nieprzydatny w innych rolach? To byłoby nieco poniżające. Ale deszcz wciąż lał, a oni nie mieli czasu do stracenia. -Chodźmy więc. - powiedziała, starając się wskrzesić w sobie nieco entuzjazmu. W końcu, co tam jakieś chamskie karakale ją obchodziły. To nie jej problem, a Mglistych. Może ich medyk jest bardziej kulturalny. Ruszyła. /zt Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.
Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.
|
|||
|
Firrael Samotnik Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 55 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 35 |
23-07-2016, 22:29
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi
Samiya działała impulsywnie i łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Pewnie fakt, że posłaniec był jej rozmiarów, też miał w tym swój udział, dodając jej pewności siebie. Firrael zupełnie nie tak wyobrażał sobie jej osobowość, gdy po raz pierwszy ją usłyszał. W końcu jeszcze tego samego dnia starał się ją podnieść na duchu, gdy obwiniała się o śmierć towarzysza. Zupełnie, jakby miała dwa oblicza. Na terenach swojego stada była twarda, nieustępliwa i wojownicza. Pewnie chciała, by taką widziały ją lwy. Nie bez powodu udała się do dżungli, by wylać łzy. Z dala od towarzyszy. No tak, to wszystko miało sens. Rudy nie był całkowicie pewien swojej tezy, nie był wybitnym psychologiem, ale fajnie mieć jakieś przypuszczenia.
Firrael strzepnął krople deszczu, które zaczęły mu się wlewać do uszu. Przyklapnął swoje radary, choć niełatwo było je utrzymać w bezruchu. - Mhm. - Przytaknął słowom kotki. Nie zdobył się na bardziej rozwinięty komentarz, bo prawdopodobnie nie byłby lepszym posłańcem od tamtego młodzika. Ruszył za medyczką, gdy ta skierowała się wgłąb terytorium. Aksu najwyraźniej mocno zepsuł jej humor. Jednak Firrael sam nie był w nastroju, by to naprawić. Właśnie pakuje się z tyłkiem w centrum terytorium lwów. Ale swoją drogą to miła odmiana, że tym razem nie grzywacze panoszą się po jego terenach, a odwrotnie. /zt |
|||
|
Sören Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/1 Liczba postów:177 Dołączył:Paź 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 23 |
21-02-2017, 00:50
Prawa autorskie: Salvathi, podpis Dirke(Myr)
Tytuł pozafabularny: VIP
Poszukiwania siostry zaprowadziły go aż na tereny Księżycowych. Przeszedł sporą część Lwiej Ziemi, jednak tam nie było po niej śladu. Nie podejrzewał, aby coś jej się stało, w końcu przez większość czasu błąkała się gdzieś i sobie radziła i nawet nie próbował jej AŻ TAK BARDZO szukać, bo być może chciała być teraz sama?
W każdym razie doskonale wiedział, że wkracza na tereny sąsiadującego z nimi stada. Mimo, że nigdy tu nie był wiedział, że mają pakt i mogą się odwiedzać. Kto wie, co ciekawego go tu może przytrafić? Z chęcią dowiedziałby się czegoś więcej o tym tajemniczym stadzie. Szedł więc dosyć powoli przez Księżycową Polanę, nie kryjąc się tu zupełnie. Chciał, aby jeśli ktokolwiek tu był, go zauważył, w końcu był tutaj gościem. |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 38 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 41 Doświadczenie: 30 |
21-02-2017, 21:56
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden
Po treningu z ciotką postanowiła przejść się po terenach, oprócz uczenia się o ziołach oraz ogólnym szkoleniu na medyka lubiła również spędzać czas na patrolowaniu terenów stada, czego ostatnio nikt nie robił. Niby była tylko lwiątkiem, do tego rzucającym się w oczy, to mimo wszystko potrafiła się cicho skradać i była dość zwinna, w razie czego mogła więc szybko uciec i zawołać resztę. Już raz sobie poradziła i może była to naiwność, to dla stada zrobiłaby wszystko. Gdy dotarła na księżycową polanę spostrzegła starszego od siebie samca, który zbytnio nie krył swojej obecności, miała więc nadzieję że to ktoś z Lwioziemców. -Niech Księżyc oświetla twe drogi, nieznajomy.- rzuciła na przywitanie, spokojnie podchodząc do rudogrzywego, mimo wszystko zachowując pewną odległość, póki nie będzie pewna w stu procentach iż ten miał pokojowe zamiary.
|
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
23-02-2017, 01:55
Prawa autorskie: Ghalib
A jednak mimo ogólnego przekonania, o niskim poziomie strażniczym na terenach Srebrnego Księżyca, to stado miało strażniczkę. Jedną, żywiołową i niezwykle szaloną strażniczkę. I fakt ostatnio nieco zaniedbała południowo-zachodnie granice. Trudno, przecież zdarza się nawet najlepszym, co nie? Nikt nie zginął, więc nie było jeszcze tak źle, zwłaszcza jak na powaloną hienę. W tym momencie szara akurat postanowiła przejść się na Księżycową Polanę. Miała nadzieję, że chociaż tutaj się coś dzieje. Szczerze mówiąc, mimo strażniczych obowiązków, grzywiastej samicy zwyczajnie się nudziło. Biegała sporo, polowała, a także potrafiła zwyczajnie wyrzucać z siebie bezsensowną paplaninę krzyków, słuchając odpowiadającego jej echa, jednak żadna z tych czynności nie potrafiła spalić nadmiaru posiadanej przez nią energii. Nucąc tylko sobie znaną melodię fioletowooka pewnym krokiem wyłoniła się spośród reszty chaszczy otaczających polanę. Dostrzegła wtedy dwa, jakże urocze kociaki. Wyszczerzyła zęby w typowo "hienim" uśmiechu i zawołała w ich kierunku, powoli się zbliżając.
- Witajcie puchate kluski! Niech Księżyc oświetla wam drogę! Co tutaj porabiacie? Lepiej żeby nic podejrzanego bo inaczej może się to źle skończyć. Fakt szara wiedziała co nieco o pakcie pomiędzy Lwioziemcami, a Księżycowymi. Sörena jednak nie znała wcale, o przynależności Nymeri do Srebrnych zwyczajnie zapomniała. Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
Sören Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/1 Liczba postów:177 Dołączył:Paź 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 23 |
24-02-2017, 14:01
Prawa autorskie: Salvathi, podpis Dirke(Myr)
Tytuł pozafabularny: VIP
Jak się okazało, jego obecność została rzeczywiście dość szybko odkryta, z czego się cieszył, bo w końcu o to mu chodziło. Zatrzymał się i spojrzał na młodszą lwiczkę.
- Deme. - odparł z lekkim, uprzejmym uśmiechem. I już otwierał pysk, aby wyjaśnić powód jego przybycia, w końcu był tutaj gościem, więc nie chciał być nieuprzejmy względem tutejszych, gdy usłyszał cichą melodię. Zwrócił łeb w tamtą stronę i wtedy też pojawiła się hiena z kolorową grzywą. Zdumienie pojawiło się na jego pysku jedynie na ułamek sekundy. Po jej słowach wiedział już, że ma do czynienia z kolejnym członkiem stada Srebrnego Księżyca. - Deme, ja jestem Sören, ze stada Lwiej Ziemi. Nie mam żadnych złych zamiarów, chciałem jedynie dowiedzieć się więcej o waszym stadzie. Mam nadzieję, że to nie jest dla was problemem. - odpowiedział jej, przy powitaniu skinął lekko głową w szacunku, naśladując nieco w tym mamę, gdy miała do czynienia z kimś ważnym. |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 38 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 41 Doświadczenie: 30 |
25-02-2017, 10:55
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden
Westchnęła, gdy nagle pojawiła się strażniczka. Faktycznie, była takowa, jednakże po tym jak Nymeri miała szczęście trafiać co chwilę na intruzów to chyba nie wystarczała tylko jedna przydzielona do tego hiena, bądź też zaniedbywała swoje obowiązki, więc brązowa mimo wszystko zamierzała ten temat poruszyć z królową. -Niech księżyc oświetla twe drogi, Ava.- odpowiedziała, po czym przyjrzała się hienie, czyżby ta zapomniała o istnieniu Nym? No pięknie, strażniczka która zapomina o jednym z lwiątek które były wręcz przełomem wśród księżycowych, gdyż rzadko się tu zdarzały jakieś mioty, a szczególnie tak wielkie, jak ona pilnowała granic skoro nie wiedziała kto jest kim, chyba faktycznie miała za dużo na głowie. Zanim jednak postanowiła coś więcej hienie powiedzieć, odezwał się rudogrzywy, spojrzała więc teraz kątem oka na niego, wydawało się jej teraz że miał coś w sobie znajomego, czyżby był bratem Setkara? -Oczywiście, że nie jest.- odpowiedziała mu, po czym podeszła bliżej hieny. -Avo, niedawno spotkałam dwóch intruzów koło wodospadu, jeden z nich kradł nasze medykamenty. Może udałabyś się tam i sprawdziła, czy nikt więcej tam już nie przebywa? Ja zajmę się naszym gościem.- powiedziała spokojnie, ale i stanowczo. Rzadko kiedy się denerwowała, jednakże w tym momencie irytował ją fakt, iż gdy miała problemy z dorosłą lwicą, a później spotkała lamparta jej tam nie było, lecz gdy pojawia się młodzieniec ta się pojawia. Miała więc nadzieję że ta postanowi się poprawić i spełni prośbę Nymeri, więc brązowa wróciła do Sörena. -Chętnie ci opowiem o nas, jeśli ty się zrewanżujesz. Miałam zamiar was niedługo odwiedzić, dawno nie widziałam Sorena i Furahy.- odpowiedziała mu, uśmiechając się do samca.
|
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
26-02-2017, 00:01
Prawa autorskie: Ghalib
Kiedy to młoda lwiczka się z nią przywitała i to jeszcze używając jej imienia, coś w głowie hieny zaskoczyło i przypomniała sobie kim Nymeri właściwie jest. Nie mniej wyniosły ton młodej nie tylko nie spodobał się szarej, a wręcz ją podirytował.
Ta mała smarkata *ta część tekstu została ocenzurowana, gdyż wiązanka jaka by tu padła była by nieodpowiednia dla części użytkowników*! O nie, jeżeli ktokolwiek w stadzie miałby jej rozkazywać to tylko kapłanka albo sam księżyc, a nie jakaś gówniara. Jednak mimo tego niepokojący uśmiech nie znikał z hieniego pyska. Jedynie ucho fioletowookiej zaczęło dziwnie, nerwowo drgać zdradzając jej wewnętrzny gniew. Podeszła bliżej lwiątek i wbiła swój wzrok w Sörena. Ten jej w żaden sposób jeszcze nie podpadł, dlatego też zamierzała się zwrócić najpierw do niego a później do tej brązowo-białej wyniosłej damuleczki. - Nie... Nie to nie jest żaden problem... A-b-s-o-l-u-t-n-i-e żaden. Jesteś w końcu z Lwiej Ziemi mamy sojusz. Teraz dziwacznie przekręcając głowę, zanim obróciła się normalnie, odezwała się do Nymeri. Nie pokazywała po sobie złości, ani niczego innego. Dalej jedynie uśmiechała się w ten... dziwny psychopatyczny sposób. - A ty kochana spuść nieco z tonu. Akurat koło wodospadu przechodzę bardzo często, właściwie kieruję się od tamtej strony. A że ktoś przychodzi tam akurat jak jestem na innej części terenów? No niestety jestem fizycznie jedna, chociaż mam dwa oblicza. A o tym złodziejstwie roślinek to o ile "złodziej" nie wyniósł połowy lasu to raczej nie wydaje mi się, byśmy musieli przejmować się paroma listkami. Odrosną... W przeciwieństwie do pewnych dzieciaków, które mogą się wpakować w poważne kłopoty jeśli się ich nie przypilnuje. Hiena potrząsnęła grzywą i przysiadła na tylnych łapach, widocznie nie zamierzając się nigdzie ruszyć. Ostatnio jak jakieś lwiątko odwiedziło ich tereny to nie skończyło się to zbyt dobrze, dlatego tym razem szara nie spuści z młodzików oka nawet na chwilę, a przynajmniej dopóki rudzielec nie wróci na Lwią Ziemię. Jeszcze co by mu się tutaj na terenach Srebrnych stało i cały sojusz poszedł by w pizdu. - Po ostatnim incydencie nie zamierzam zostawiać bez nadzoru żadnych młodych osobników z innych stad. Jak już mówiłam jestem jedna i tylko Jasny Pan wie co może nam tutaj wleźć od innej strony, kiedy ja patroluje gdzie indziej. A co jak traficie na taką maszkarę i stanie wam się krzywda. Wybacz młody, że patrze na to bardziej politycznie ale twoja śmierć raczej nie przysłużyłaby się sojuszowi pomiędzy naszymi stadami. Tak więc będę was pilnować, a potem gdy już się nagadacie i pozwiedzacie ładnie odprowadzę cię do samej granicy. Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
Sören Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/1 Liczba postów:177 Dołączył:Paź 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 23 |
26-02-2017, 01:11
Prawa autorskie: Salvathi, podpis Dirke(Myr)
Tytuł pozafabularny: VIP
Uśmiechnął się lekko na słowa Nymeri, po czym schylił lekko głowę w podziękowaniu. Cieszył się, że uda mu się dowiedzieć nieco więcej o tym tajemniczym stadzie. Jej kolejne wypowiedzi przemilczał, w końcu to były sprawy miedzy samicami. Za to jej ostatnie zdanie go zainteresowało.
- Znasz ich? - zdziwił się. Ciekawe czy brat też wybrał się na tereny Księżycowych? A może to Nymeri przyszła do nich? - To moi bracia. Setkar nie ma zbyt wiele czasu, więc nic dziwnego, że go dawno nie widziałaś. - wyjaśnił zaraz. - I oczywiście, podzielę się wiedzą co do Lwiej Ziemi, chociaż wciąż się uczę. - dodał jeszcze po chwili. Spojrzał na Avę. Był dość dobry w odczytywaniu emocji i... nie wyglądała ona na zbyt zachwyconą i młodzieniec speszył się nieco. Bał się, że może czymś ją uraził? W końcu pewnie mieli inne zasady w ich stadzie, więc mógł tak zrobić nieświadomie. Jednak po jej słowach poczuł ulgę. Uśmiechnął się delikatnie. - Dziękuję. - odpowiedział, po czym ponownie schylił łeb. Naprawdę wiele dla niego to znaczyło, w końcu nie musiały się na to zgadzać. I gdyby tak było, on by odszedł, zrozumiałby. Mimo to postanowiły go gościć. Później zamilkł, jedynie w ciszy obserwując ich rozmowę. Nie chciał się w to wtrącać i wolał poczekać, aż to między sobą rozwiążą. W międzyczasie rozejrzał się dookoła, czując się nieco niekomfortowo, słuchając ich dyskusji. Dopiero gdy Ava ponownie nawiązała do niego, zwrócił z powrotem na nią wzrok. - Rozumiem. Chociaż nie wiem, co mogłoby mi się tutaj stać, czyżby było u was tak niebezpiecznie? - odezwał się, a na jego pysku ponownie pojawił się lekki uśmiech. Jakoś ciężko mu było w to uwierzyć, tym bardziej, że świetnie radził sobie sam, jako że właśnie tak spędzał większość dni. |
|||
|
Zbanowany Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 38 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 41 Doświadczenie: 30 |
01-03-2017, 21:20
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden
Uniosła brew widząc zachowanie strażniczki, ta jej normalnie powiedziała o tym, co ją spotkało i normalnym było, że chciała by sprawdziła tamte tereny. Skoro dwa nieznajome jej osobniki tam się znajdowały, to skąd wiedziała że dalej ich tam nie było, bądź co gorsza więcej ich nie było? -Ava, mówię to teraz otwarcie, gość mym świadkiem. Przekazałam ci informację o niebezpieczeństwie normalnie, choć powinnam iść z tym prosto do Ines. Jesteś w tym momencie naszym najlepszym strażnikiem, więc powinnaś sprawdzić miejsce gdzie zostałam zaatakowana, szczególnie że gdy opuszczałam wodospad dalej był tam lampart który chciał do nas ponoć dołączyć. Tu nam nic nie grozi póki co, skoro dałam sobie radę z dorosłą lwicą, dam sobie radę z oprowadzaniem gościa. Nie sądzisz że niezabezpieczona granica przez którą co rusz ktoś włazi jest gorsze? - zapytała, nie dowierzając słowom hieny. Teraz z pewnością Nym miała zamiar odwiedzić kapłankę i donieść o tak nieodpowiedzialnym zachowaniu Jasiri, ktoś taki nie powinien być strażnikiem, skoro narażała ich na większe niebezpieczeństwo. Właśnie w tej chwili ta lwica znów mogła kraść miętę czy też mogła tym razem przyjść po coś gorszego, nie każdy bowiem żył w pokoju, tylko z Lwią Ziemią mieli sojusz, a przecież nie tylko oni istnieli w tej krainie. Nie odzywała się już więcej do strażniczki która z uporem zachowywała się bardziej jak dzieciak niż dorosły, a to chyba Nymeri powinna myśleć o popisywaniu się czy czymś takim, zamiast tego chyba jako jedyna miała zamiar dbać o to stado, ostatnio nie widziała by ktokolwiek inny się czymś przejmował prócz Ines czy ciotek serwalek. To było przykre. -Wybacz. Tak, widziałam się z nimi raz. - spojrzała na Sörena, uśmiechając się lekko. Przykro jej było że tak została potraktowana przez strażniczkę, nieprofesjonalnie wręcz, gdyż Nymeri starała się mówić z nią po cichu, by gość nie musiał tego słyszeć, lecz ta widać musiała się popisać, możliwe że chciała u obu królowych zapunktować, cóż, brązowa zamierzała zdać odpowiedni raport swej kapłance, zaś teraz skupić się tylko na gościu. Skoro hiena tak chciała bawić się ich życiem, proszę bardzo, młoda nie miała zamiaru się tym przejmować, skoro z jedną lwicą dała sobie radę, może i z innym niebezpieczeństwem da sobie radę, szkoda tylko że ta wolała ich narażać, myśląc że da radę ich obronić, jeśli trafi na dorosłego lwa za dużo jej ta postawa nie da. Nie rozumiała czemu wszyscy stawiali na odwagę, zamiast myśleć bardziej taktycznie, wyprzedzać pewne sytuacje. Tak robił jej brat, przez co ją irytował, teraz do listy dołączyła też strażniczka. Smutne. -Pewnie jak i u was, czasem przypałętają się samotnicy bądź ci z drugiego stada. Ale jakoś trzeba sobie radzić, nie? - odpowiedziała uśmiechając się lekko.
|
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
06-03-2017, 01:07
Prawa autorskie: Ghalib
Coraz bardziej wkurzona hiena przysłuchiwała się tylko tej irytującej, przemądrzałej i wyniosłej smarkuli. W pewnym momencie jej historyjki jednak zwyczajnie nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym niekontrolowanym śmiechem. Ba! Niezwykłą opowieść Nymeri ubawiła ją tak bardzo, że Ava niemal padła ze śmiechu.
- "Dałam sobie radę z dorosłą lwicą?" Na Jasnego Pana albo to była najbardziej beznadziejna i bezużyteczna samica spośród całego lwiego gatunku albo coś tutaj kręcisz. O Księżycu współczuje jeżeli należy do któregoś ze stad. A teraz powiedz jak to było młoda? Czy wściekła i niebezpieczna złodziejka roślinek rzuciła się na ciebie z kłami i pazurami oraz niekontrolowaną rządzą krwi? Jeśli tak to nie widzę po tobie obrażeń. Poza tym skoro jak mówisz sobie z nią "poradziłaś" to znaczy, że sama zażegnałaś "niebezpieczeństwo"? Szara otarła łapą łezkę rozbawienia, która zabłysła w jej oku. Ach te dzieci, jakże dorosłe i przemądrzałe. Nymeri chyba myślała iż jest już dorosła i wie co jest dla stada najlepsze. Cóż niezabezpieczona granica to jedno, lecz czy nie rozsądniej dbać o bezpieczeństwo sojuszu, który może zawsze przerodzić się w wojnę, gdy jedna ze stron zrobi niewłaściwy ruch. Teraz fioletowooka zwróciła swoje spojrzenie na Lwoziemskiego Księcia. - Wiesz Rudi wszędzie jest niebezpiecznie, nawet na terenach stadnych gdzie strażników jest na pęczki. Nigdy nie jesteś pewny co może się stać. A politycznie patrząc trzeba dbać o sojuszników, zwłaszcza tak młodych jak ty. Ponoć młodzi to przyszłość c'nie? Wtedy kotokształtnej wpadła do głowy myśl, która narodziła się już podczas omawiania nowego sojuszu z czarnulem Myrunem. Właściwie pomysł ów łączył się pośrednio z tym co ciapata młoda lwica powiedziała o "złodzieju chwastów". W końcu medycy mieli się miedzy sobą dogadać co do wymiany, bądź zdobywania medykamentów na terenach sojuszniczych, czyż nie? - Właściwie dobrze, że tu przyszłam bo mam sprawę do Samuli-kropuli, a za cholercię nie mam pojęcia gdzie ona może się teraz podziewać. Ty się puszysty klopsiku u niej szkolisz to może wiesz? Muszę się dopytać o naszych nowych sojuszników. Bądź co bądź jak mogę dokładnie bronić naszych "niezabezpieczonych granic", skoro nawet nie wiem kogo witać a kogo przeganiać. Znachorzy mieli się między sobą dogadać... Ciul wie, może akurat ta "złodziejka", którą spotkałaś była właśnie Królewska i ma jakiś układzik z naszą uroczą Samisią. A i właśnie Rudi! Jak Lwia Ziemia się dogaduje z zachodnimi sąsiadami? Robią wam jakieś problemy? Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
Sören Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/1 Liczba postów:177 Dołączył:Paź 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 23 |
20-03-2017, 10:41
Prawa autorskie: Salvathi, podpis Dirke(Myr)
Tytuł pozafabularny: VIP
/Wybaczcie, że tak strasznie późno, ostatnio miałam strasznie kiepsko z czasem :</
Samczyk jedynie przysłuchiwał się mimowolnie rozmowy dwóch członkiń Księżyca, starając się w tamtym momencie patrzeć w jakąś inną stronę. Kiedy Nymeri powołała się na niego jako na świadka, spojrzał na nią na chwilę z mieszanką zdziwienia i zmieszania. Wolał się nie angażować w sprawy zupełnie obcego dla niego stada, ale najwyraźniej już na to było zbyt późno. Przestąpił z łapy na łapę, mając ochotę wrócić teraz na Lwią Ziemię. Najwyraźniej wybrał zły moment na wizytę. - Ah. Rozumiem. - odpowiedział Nymeri, siląc się na lekki uśmiech. Słysząc jej kolejną wypowiedź zmieszał się jeszcze bardziej. Może i czasem przychodzili do nich samotnicy, ale nigdy nie stanowili dla nich raczej tak dużych kłopotów. Często kończyło się to nawet ich dołączeniem do stada, więc dla niego odwiedziny obcych kojarzyły się raczej z czymś pozytywnym. Nymeri za to mówiła tak, jakby byli problemem dla ich stada, ale w końcu niewiele wiedział o Srebrnych, musieli się bardziej różnić od Lwich niż mu się zdawało. Zastanowił się tylko czy podobnym problemem nie okazał się on w tej chwili. - Rzeczywiście czasem przychodzą do nas obcy. - przyznał w końcu po chwili, po czym znowu się uśmiechnął lekko, tak jak lwiczka. Wtedy też zwrócił wzrok na hienę, aby wysłuchać jej słów. - No tak. - przyznał jej rację. Pewnie gdyby coś mu się albo jakiemukolwiek innemu Lwiemu coś stało na ich ziemiach, to mama chciałaby wyciągać z tego jakieś konsekwencje, więc wcale jej się nie dziwił. Z jej kolejnych słów nie zrozumiał w ogóle, o co jej chodziło, jedynie to, że mają problem z jakimś złodziejem ziół. Ale może to i dobrze, w końcu jego nie dotyczyła ta sprawa. Postawił uszy, gdy Ava po raz kolejny zwróciła się do niego "Rudi". Wolał nic na to nie mówić, zresztą aż tak go to nie bolało. Może tylko troszkę? - Nigdy ich nie widziałem na naszych ziemiach. - odparł zgodnie z prawdą. Nie słyszał też nic o tym, ale tego już nie dodał, w końcu nie musiał wiedzieć o wszystkim. - Wiecie co, ja widzę, że wy macie dużo na głowie, może ja lepiej przyjdę kiedy będziecie mieć więcej czasu na takie rzeczy. - powiedział, uśmiechając się, tym razem szczerze. Wydawało mu się to dobrym pomysłem, w końcu nie chciał być dla nich w tej chwili jakimś ciężarem, tym bardziej jeśli mają jakieś inne rzeczy do zrobienia, znacznie bardziej naglące niż oprowadzanie jego. To może poczekać. |
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
26-03-2017, 00:23
Prawa autorskie: Ghalib
Pokiwała głową w płytkim zamyśleniu, mrucząc pod nosem "mhm" i "aha", na rewelacje rudego Lwoziemca. Najwyraźniej więc żaden wielmożna z wschodniego królestwa nawet nie ma zamiaru ruszyć swojego "szlacheckiego" tyłka na Lwią Ziemię. Ciekawe dlaczego? Może po prostu uważają południowe stadko za tak mało znaczące? Hiena wzruszyła barkami głównie aby podsumować własne rozmyślania, jednak zorientowała się iż obcy młodzik może to odebrać jako odpowiedź na swoją propozycję opuszczenia terenów Księżycowych. Szybko więc dopowiedzial właściwe zdanie.
- W sumie masz racje młody... Jest parę spraw, które musimy załatwić, a skoro ten młody medyczny pulpecik jest tak bardzo kompetenty w walce z intruzami z pewnością chętnie pomoże. Szara podniosła zadek z ziemi i machnęła ogonem. Nie chciała robić rudzielcowi przykrości w jakikolwiek sposób, czy ogólnie go wyganiając, lecz fakt faktem, że lepiej będzie jak się teraz zwyczajnie wyniesie. Ava potrząsnęła głową, roztrząsając przy tym swoją grzywę i wyszczerzyła kiełki w przyjaznym uśmiechu do Sörena. - Chodź młody panie, odprowadzę cię na twe włości. Ale wiesz, jak nieco podrośniesz, na tyle żeby pierwszy lepszy lampart nie mógł przetrzepać ci zadka, to zgarnij rodzeństwo i kumpli i wpadajcie do nas śmiało. Chętnie pogadam z wami o Jasnym Panu jeśli będziecie zainteresowani. Następnie hiena przesunęła swój wzrok na Nymeri a jej uśmiech znikł, zastąpiony przez poważny, nieco groźny wyraz pyska. - Ty zaś łaciatku, skoroś taka zaradna rusz zgrabną pupcię w troki i powiadom naszą cętkowaną medyczkę o problemie ziołowym. Albo wiesz co? Znajdź ją i przyprowadź nad ten cholerny wodospad. Pokażesz gdzie i co straszna i bebe lwica ukradła. Dołączę do was jak zakończę eskortować tego słodziaśnego kochasia. Fioletowooka skinęła jedynie łbem na młodego samca, pokazując muciż ruszają w drogę. Nie spodziewała się po nim sprzeciwu zatem tylko raz obejrzała się by sprawdzić, czy na pewno za nią podąża. //z.t z Sörenem jeśli nie ma nic do dodania Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości