Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
17-07-2017, 14:47
Prawa autorskie: Askari
Cóż, w tym momencie Athastanowi udało się zrobić na Hakim dobre wrażenie. Uśmiech i pogodny ton były dla niego miłą odmianą w porównaniu do tego z czym miał do czynienia w dżungli czy Śnieżnym Lesie. Jego dalszych słów wysłuchiwał z lekkim uśmiechem.
-Kolejne?- rzucił z lekkim zdziwieniem, a jego prawa brew powędrowała delikatnie ku górze. Kiedy głos Athastana stracił nieco wesołego brzmienia, zielonooki również spoważniał. Ten młodzik mógł być w posiadaniu ważnych informacji i warto by dopytać się chociażby o to całe mordobicie. Szczególnie, jeśli miało to miejsce gdzieś w okolicy. - Czyli śmiało można powiedzieć, że nie próżnowałeś- rzekł ponownie przechodząc na stosunkowo lekki ton i w nim rozbrzmiałby kolejne słowa, gdyby nie zbytnia ciekawość Athastana... -W bezpiecznym miejscu- oświadczył krótko, a na jego pysku zagościł grymas gniewu. Zapewne było to spowodowane tym, że ostatnimi czasy Haki był nieco przewrażliwiony na punkcie Vari i jej stanu zdrowia a stres jaki był związany z przedłużającą się rozłąką potrzebował jakiejś drogi ujścia. Całe napięcie rozładowało przybycie Moyo. Haki uśmiechnął się na jego widok, po czym przerzucił spojrzenie na ciekawskiego młodzika. No dobra to teraz ta mniej przyjemna część rozmowy... -Panie Athastan...-przemówił oficjalnym tonem-...wszyscy zgodzimy się, że Kilimandżaro to piękne i godne uwagi miejsce. Tak się składa, że przewodzę stadu i wspólnie ustaliliśmy, że ta góra będzie idealnym miejscem na założenie siedziby. Jak sam zapewne rozumiesz, jako lider jestem odpowiedzialny za całą resztę i nie mogę pozwolić by nieznajomi pałętali się po tych terenach...- Haki zrobił przerwę na ciche westchnienie. Cóż, nie miał jeszcze wprawy w wypraszaniu innych i pomimo, że był przeświadczony o konieczności swoich działań, nie przychodziło mu to lekko-...tak więc oferuję Ci możliwość dołączenie do mojego stada, by wspólnymi siłami czynić ten świat lepszym miejscem. Jeżeli się nie zgodzisz, a masz do tego pełne prawo, będę Cię musiał prosić o opuszczenie tych terenów- ostatnie słowa Haki wypowiedział już bez uśmiechu. Pomimo drobnej wpadki Athastan zrobił na nim dobre wrażenie i zielonooki miał nadzieję, że tamten skorzysta z jego oferty. |
|||
|
Athastan Radca Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 81 Doświadczenie: 8 |
17-07-2017, 19:40
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy
Nim zdążył odpowiedzieć, pojawił się kolejny, również znany mu lew.
Witaj, imć Moyo. Ja się zwę Athastan, i z tego co pamiętam, również Ciebie miałem już przyjemność spotkać. - stwierdził, stylizując słowa podobnie do wierszoklety, choć nie nadając im rymowanego charakteru. A więc stado. A myślał, że Haki niezbyt przepada za zgrupowaniami. On sam też cenił sobie swobodę, przynajmniej częściową. Choć z drugiej strony, w grupie raźniej, a ostatnimi czasy przekonał się, że czasem i jemu przydała by cię pomoc, a ostatnio tego towaru więcej dawał, niż brał. Więc może warto jakoś z tego skorzystać? Cóż, jak już mówiłem, jakieś zaplecze, w którym można by przespać, nie przejmując się tym, że ktoś może ci w nocy przegryźć gardło, tudzież dodatkowa para pazurów czasem by się przydała, tym bardziej, że swoich też mogę użyczyć. Ale co do ciebie, to nie miałeś złych wspomnień z hierarchią i autorytaryzmem? I tak z innej beczki: ilu was jest?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-07-2017, 19:42 przez Athastan.)
|
|||
|
Moyo Wiarus Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:203 Dołączył:Lis 2016 STATYSTYKI
Życie: 77
Siła: 76 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 37 |
17-07-2017, 21:28
Prawa autorskie: Angelo, disney
Tytuł pozafabularny: Marzyciel
Moyo podszedł bliżej do nieznajomego i gdy zobaczył go lepiej zorientował się że nieznajomy jest znajomym, co potwierdziły słowa Athastana.
-Ach Athastan, któryż mi łapę podał , I pomagał zwalczyć wroga, Wać pan nie znał mnie ni krztyny Ale nie darował kpiny. Jakżem bracia wojowaliśmy z lwem kraśnym Kiedy ptak rzucał słowem przaśnym- mówił do Athastana i Hakiego imitując ciosy i walkę. Z boku mogło to brzmieć jak bełkot. Ale Athastan raczej wiedział o co chodziło lwu.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-07-2017, 21:35 przez Moyo.)
|
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
18-07-2017, 02:56
Prawa autorskie: Askari
Haki cierpliwie czekał aż Moyo z Athastanem wymienią się uprzejmościami. Cóż, widać że ta dwójka zdążyła się już wcześniej poznać. Dobrze. Kolejna rzecz, na którą zwrócił uwagę Haki, było podejście Athastana do kwestii stada. W tym miejscu trzeba będzie wyjaśnić sobie parę spraw.
-Można powiedzieć, że po prostu dojrzałem do działania w zespole- odparł z lekkim uśmiechem na pysku. -Jeśli zaś chodzi o hierarchię, cóż w każdej grupie musi być dowódca, w przeciwnym razie zapanuje anarchia i całe przedsięwzięcie szlag trafi- przedstawił swoje stanowisko-jeśli zaś chodzi o autokrację, to dalej się jej brzydzę. Ostatecznie, zawsze prowadzi do tego samego:nadużyć i patologii. Dlatego też w Cesarstwie zastosowaliśmy nieco inny system. Przed podjęciem decyzji przeprowadzamy głosowanie i wygrywa opcja, którą poprze większa ilość osobników. Jeśli zaś chodzi o prawo, to podlega pod nie każdy bez względu na jego rangę czy funkcję jaką pełni w stadzie. Pod tym względem wszyscy jesteśmy równi- i w tym momencie Haki postanowił się zatrzymać. Gdyby chciał przedstawiać teraz Athastanowi wszystkie założenia, to najpewniej musiałby tak gadać jeszcze przez kilka dobrych godzin. A czas naglił. -Co się tyczy naszej liczby, cóż jest nasz wystarczająco dużo by utrzymać opanowane do tego czasu tereny- odpowiedział. -Tak więc panie Athastan, przedstawiłem Tobie najważniejsze informacje. Jeżeli chcesz stać się częścią naszej wspólnoty, to przyjmiemy Cię z otwartymi ramionami, jednak musisz się liczyć z tym, że my również będziemy oczekiwać wsparcia z twojej strony-zastrzegł. Teraz wszystko zależało od decyzji jaką podejmie Athastan. Po chwil spojrzenie Hakiego powędrowało na Moya. -Czas dać znak reszcie- przemówił, po czym dumnie wypiął pierś i wydał z siebie głośny ryk. |
|||
|
Athastan Radca Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 81 Doświadczenie: 8 |
18-07-2017, 10:30
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy
Cóż, słowa lwa wydawały się w miarę logiczne. Fakt, że pozostawało jeszcze całkiem sporo szczegółów do obgadania, ale z tego co już usłyszał, całość wydawała się całkiem dobrze przemyślana. I zawierała w sobie element nowości, bowiem wcześniej nie słyszał o stadzie demokratycznym.
W każdym razie zapowiadało się na to, że nie jest to zbyt sztywna formacja, a w kontekście niedawnych wydarzeń, czegoś takiego by potrzebował. Gdy więc ryk lwa przebrzmiał, odpowiedział: Dobrze, wchodzę w to. Jest jeszcze kilka rzeczy, które chciałbym przedyskutować, ale wasz patent, wydaje się ogólnie sensowny. Jak ma być oparte na dialogu i dyskusji to będzie. On sam za gadaniem przepadał, to też teraz pewnie nie zabraknie mu okazji do wypowiedzenia się. // Możemy uznać, że pomysły i dyskusje z PW padły jakoś w międzyczasie, czy musimy je koniecznie streszczać w dialogach?// |
|||
|
Huntrees Duch Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młodzik Liczba postów:212 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 65 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 30 |
18-07-2017, 14:14
Prawa autorskie: lineart: Malaika4, kolory: Fileera, cienie: Salvathi
Wtem zerwał się wiatr i lekki cień pojawił się za Athastanem. Inni mogli tego nie zauważyć, ale Athastan na pewno usłyszał cichy szept ,, Gratulacje. Może to jeszcze nie rodzina, ale stado Ci się należy. Tylko zastanów się, czy na pewno tego chcesz.".
bilokacja duchem, no ładnie Ooops. Zaraz wyjdę z tamtego tematu Już. Byłam pewna że wyszłam z tamtego tematu ;)
Smukła, mała lwica. Zielone oczy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-07-2017, 17:42 przez Huntrees.)
|
|||
|
Moyo Wiarus Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:203 Dołączył:Lis 2016 STATYSTYKI
Życie: 77
Siła: 76 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 37 |
18-07-2017, 14:41
Prawa autorskie: Angelo, disney
Tytuł pozafabularny: Marzyciel
/wiem, że piszę dwoma postaciami ale mam nadzieje że to nie będzie przeszkadzać./
Moyo z zaciekawieniem czekał na to co powie Athastan. Cieszyłby się gdyby dołączył do stada. Warto mieć kogoś kto pomoże Ci w potrzebie. A Athastan już dawno udowodnił swoją wartość, stając w szranki z Cahianem i pomagając Moyowi, choć wcale się nie znali. Ale z drugiej streony nie chciał nikogo przymuszać do dołączenia do stada. To musi być całkowicie własna, nieprzymuszona decyzja. A gdy lew potwierdził to, że dołącza do stada Moyo poklepał go z radością w bark i roześmiał się głośno. Stado, choć dziłało od niedawna zyskiwało bardzo szybko siłę i coraz to nowych towarzyszy. - Witamy szanownego pana, nowego członka stada Athastana!- powiedział. Gdy przywódca zaryczał Moyo zawtórował mu wydają siebie mocny, głośny ryk. Prawdopodobnie rozniósł się po wielu kilometrów poza kilimandżaro.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-07-2017, 14:45 przez Moyo.)
|
|||
|
Vincent Wiarus Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 50 |
18-07-2017, 17:02
Prawa autorskie: Własne
Po opatrzeniu rany Vari przybył pod górę Kilimandżaro razem z nią i Uą. Przez całą drogę pomagał iść Cesarzowej, podtrzymując ją i pilnując, aby znów nie ściągnęła opatrunku. Dostrzegając Hakiego i Moyo uśmiechnął się do nich ciepło w geście przywitania.
-Salut. Już jesteśmy.- Odparł z uśmiechem i kiedy byli już przed nimi, Vincent przysiadł powoli na ziemi, uważając, aby Vari się nie zachwiała i nie nastąpiła w razie utraty równowagi na zranioną łapę. Wtedy niby nic nie powinno się jej stać, w końcu miała opatrunek, ale zawsze lepiej było uważać. Liście nie były trwałym materiałem.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven" |
|||
|
Hatsuyuki Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:37 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 25 |
19-07-2017, 11:51
Prawa autorskie: Własne
-Salut-
Lekko niesione przez wiatr i echo słowo. To właśnie przywitanie wyrwało się z gardła lwicy która dość niepostrzeżenie pojawiła się w niepokojąco bliskiej odległości. Niby zabójca który dotąd obserwował a teraz uznał że nie ma po co się kryć bo to zepsuje całą zabawę. A może po prostu patrolująca okolicę lwica, mimo tatuaży nie była zauważalna? |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
20-07-2017, 09:57
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Po dość żmudnej podróży wreszcie wszyscy byli na miejscu wyznaczonym przez cesarza, który już na nich czekał wraz z Moyo i jakimś obcym samcem. Vari szybko zorientowała się, że stał się ich nowym członkiem, nie zadawała więc zbędnych pytań. Siedziała spokojnie nieco niezadowolona z tego, że musi nadal nosić opatrunek.
Gdy Haki zaczął wyć, przyłączyła się do niego jak poprzednio w śnieżnym lesie. |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
20-07-2017, 23:49
Prawa autorskie: Askari
Kiedy skończył ryczeć, jego uszu doszła odpowiedź Athastana. Radość, to właśnie czuł teraz Haki. Grupa się powiększała a z każdym nowym osobnikiem ich szansa na przetrwanie w tych burzliwych czasach wzrastała. Z drugiej strony, im nas więcej, tym weselej, co nie?
-Witamy w rodzinie- zawtórował słowom Moyo, jednocześnie uśmiechając się przyjacielsko. -Salut moja droga- skinął, gdy po chwili pojawiła się przy nich Yuki- jak rozumiem patrol przebiegł bez żadnych zakłóceń- dla Hakiego było to raczej oczywiste, gdyż lwica nie wyglądała, jakby przed chwilą wyślizgnęła się z objęć śmierci, jednak dla czystej formalności trzeba było dopytać. Czekając na raport, zielonooki dostrzegł jak tuż przed nim pojawiają się znajome mu sylwetki. Vari! - wykrzyczał w myślach uradowany, na widok swojej ukochanej, po czym na moment zapominając o Yuki, ruszył przed siebie. -Salut- skinął na powitanie nowo przybyłej trójce, jednocześnie uśmiechając się szeroko, po czym potarł swoim łbem o głowę Vari. Taka drobna czułość na powitanie. -Stęskniłem się...- szepnął jej na ucho, po czym uświadomił sobie, że jest bliski zaczęcia zalotów, przy wszystkich członkach Cesarstwa. Haki speszył się nieco, jednak starał się tego po sobie nie okazywać. Cofnął łeb i ogarnął wzrokiem całą trójkę. -Mam nadzieję, że nie napotkaliście żadnych nadprogramowych trudności podczas podróży?- Następnie zwrócił się do Vincenta z tym samym, miłym wyrazem pyska, co poprzednio. -I jak wygląda sprawa z łapą?- zapytał wędrując spojrzeniem pomiędzy obliczem medyka a opatrunkiem. Każdy kto tylko przysłuchiwał się rozmowie, mógł się bez problemu zorientować, że w słowach cesarza wyraźnie pobrzmiewa troska. //oki, nie widzę problemu. Możemy uznać, że po opuszczeniu tego wątku, Haki wprowadził Athastana w zasady panujące w Cesarstwie. |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
21-07-2017, 01:31
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Dla młodej lwicy minęło sporo czasu od kiedy została wyrzucona daleko stąd, nad brzegiem oceanu. Nie mogła tego wiedzieć, gdyż w zasadzie nawet nie wiedziała ile ma lat, lecz podczas jej wędrówki, najpierw wzdłuż wybrzeża, a potem wzdłuż rzeki, przekroczyła pierwsze progi dorosłości. Mała lwiczka, Taal, wychowana przez węża, wykarmiona przez sępa. Kto by pomyślał, że w ogóle dożyje dorosłości? A jednak tutaj była, choć bez wspomnień i celu, to zawędrowała samodzielnie aż tutaj, cała i zdrowa, lekko wychudzona lecz bynajmniej był to dla niej problem. Polowała na tyle na ile pozwalały jej, ograniczone utratą pamięci, umiejętności. Musiała wszystkiego nauczyć się od początku, co bez dziwoty przychodziło jej łatwo, było to jak powtórka starego materiału, jakby z każdą następną próbą jej umysł przywracał coraz więcej wspomnień. Niestety nie były to wspomnienia twarzy, głosów, zdarzeń, czegokolwiek co mogłoby właściwie naprowadzić białogrzywą na to kim ona jest. Taal była jednak daleka od zmartwień z tego powodu. Stwierdziła, iż skoro przypominanie sobie podstawowych rzeczy przychodzi jej z czasem, to może jeśli poczeka dłużej to i przypomni sobie coś jeszcze, coś ważniejszego, coś większego. Teraz zielonooka lwica zmierzała w kierunku góry, już z daleka spoglądając z zachwytem w stronę skalnego masywu, zwieńczonego białą czapą, czegoś co nie mogła przecież wiedzieć iż jest śniegiem. W trakcie swojej wyprawy nie zahaczyła o Śnieżny Las, jedyne miejsce gdzie przecież fenomen, jaki stanowił biały puch występował. Odwiedziła za to parę innych... interesujących miejsc. Interesujących bo w sposób prosty nauczyły ją większej ostrożności, ot nawrót kolejnej cechy jaką wcześniej córa węża dysponowała. Spotkania z innymi drapieżnikami, większymi, bardziej doświadczonymi w życiu od Taal nie kończyły się zbyt miło, lecz czarna nie miała nikomu tego za złe i w większości przypadków doszukiwała się błędów we własnym postępowaniu, nawet jeżeli takowe nie występowały. Teraz drepcząc i podziwiając okoliczne widoki, po grzbiecie młodej dorosłej przebiegł dreszcz, kiedy usłyszała z daleka ryki obcych lwów. W pierwszym odczuciu chciała zawrócić i się wycofać, gdyż taki dźwięk chyba oznaczał, że tutejsi gospodarze nie życzą sobie obcych, prawda? Z drugiej jednak strony do tej pory nie spotkała innych lwów i ciekawa była jak w zasadzie jakie one są. I tak stojąc na mentalnym rozdrożu lwica o białym nosku odwracała głowę raz w jedną, raz w drugą stronę, zastanawiając się czy podążyć za tym głośnym wezwaniem, czy te może odejść jak najdalej stąd. Ciekawość... pierwszy stopień do piekła, a mimo to ktoś tak niewinny jak Taal zdołał jej ulec. Lecz czy można ją winić? Poszukiwała własnego "ja", kim właściwie była, własnej tożsamości... I tak stawiając łapę za łapą, coraz pewniej, coraz weselej, powracając do swojego uśmiechniętego własnego charakteru (chodzić nauczyła się od nowa już dawno temu, nie chybotała się jak pijak po zbyt dużej ilość napojów, co to za dużo mają procentów), skierowała się w stronę głosu, który jednocześnie przyciągał i odstraszał. Aż w końcu dostrzegła ich na horyzoncie, a to co zobaczyła zdumiało ją tak bardzo, że musiała się skryć za drzewem, kamieniem, czymkolwiek co było najbliżej. Czy to dalej były lwy, czy może coś innego? Nigdy nie widziała czegoś podobnego! Wielcy, ogromni! A i te grzywy gęste i długie, puszyste na pierwszy rzut jadeitowego oczka. Tylko dwie tam były, podobne do tego co widziała w obiciu na powierzchni wodnych zbiorników, smukłe kocie sylwetki lwicy były znajome, ale samców? Nie znała kompletnie, nawet nic nie potrafiło zaskoczyć w głębi umysłu skąd zwykle wygrzebywały się zapomniane wspomnienia. I tak czarna lwica z białą grzywą przyglądała się, z dziwnym grymasem czystego, niemalże dziecięcego zdumienia, wyglądając zza swojej naturalnej osłony, nawet nie bacząc czy to kamień, czy to drzewo. Nasłuchując jedynie głosów i z błyszczącym podnieceniem w oku obserwując nieznajomych, jednak nie mając dość śmiałości by podejść, zagadać.
|
|||
|
Athastan Radca Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 81 Doświadczenie: 8 |
21-07-2017, 01:38
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy
Zanim którykolwiek z lwów zdążył odpowiedzieć, uświadomił sobie obecność kolejnej, w okolicy. Po chwili dotarły do niego słowa, choć miał spore wątpliwości, czy przeszły one przez jego uszy, czy też inną drogą pojawiły się w jego świadomości.
Postać Huntrees, choć widzialne dla niego, również jemu jawiła się słabiej, niż nad Jeziorkiem, choć był bardziej 'fizycznie' świadom jej obecności. Na wszelki wypadek, by nie wyjść od razu na warjata, pierwszą odpowiedź sformułował 'głośno' w myśli, przekonany, ją odczyta: Dzięki. - Pomyślał po prostu, czując się po prostu milej, słysząc, po raz pierwszy od niewiadomo kiedy, że coś mu się należy. I co, czyli jednak możesz się z tamtąd ruszyć? - Zapytał z lekko przekornym zabarwieniem. Już chciał poprosić lwicę, by pokazała się w pełni i przedstawić ją reszcie, gdy zaczęły napływać nowe lwy. Odpowiadał więc na przywitania owym stadnym ,,Salut'' równocześnie, zwracając się do Moya półgłosem: No cóż, niezły waćpanowie urządziliście komitet powitalny, choć takim tonem, iż z łatwością można się było domyślić, że żartuje. Zaś kolejni przybywający, zapewne członkowie, lub przyszli członkowie stada, zajęli go na chwilę, gdy zaczął się im przyglądać. Byli więc: młoda lwica, mniej-więcej w jego wieku, z rudawożółtym umaszczeniem i czarną plamką na tenczówce wyglądającą jak odbłysk światła w negatywie, ciemny lew, z białym znamieniem na czole i czerwonymi oczyma, z toku rozmowy sądząc ich stadny medyk, czyli de facto jedna z osób, od poszukiwania których zaczęły się wszystkie jego przygody w krainie Czterech Stad, oraz brązowa, nieco starsza liwica, zapewne Vari, partnerka Hakiego. Wraz z jej pojawieniem stała się też jasna reakcja Hakiego na pytanie o nią, bowiem lwica miała teraz na jednej z łap opatrunek. Na razie reszta, o ile była jakaś reszta, nie nadchodziła, lecz dla stało się dla niego jasne, że w tym miejscu będzie miało miejsce jakieś oficjalne zebranie, przemowa lub coś podobnego. Usiadł więc, tam gdzie stał podczas rozmowy z Hakim, zwrócony przodem do 'środka', w stronę reszty i czekał, czekając na ewentualne słowa, odpowiedzi, gotów odpowiedzeć,słuchać, wyrazić swoje zdanie i dyskutować. //Dobra. Dodatkowe ,,Pomysły i patenty" też w to wliczamy, czy to trzeba przewałkować standardowo?// //Edit. Dobra, widzę spotkanie, nie było pytania.//
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-07-2017, 10:06 przez Athastan.)
|
|||
|
Vincent Wiarus Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 50 |
21-07-2017, 14:06
Prawa autorskie: Własne
Spytany o stan łapy Vari Vincent uśmiechnął się i skinął delikatnie głową. Popatrzył na brązową lwicę, potem znów na Hakiego.
-Wszystko jest jak najbardziej w porządku. Jedyne tylko co mnie zmartwiło to fakt, że Vari bez mojej zgody ściągnęła poprzedni opatrunek.- Odparł, zerkając z przekąsem na Cesarzową. -Prosiłbym Cię więc Haki o pilnowanie jej kiedy mnie nie będzie w pobliżu, dobrze? Nie chcę, aby do jej rany wdało się zakażenie. Co dzień będę jej zmieniał opatrunki na świeże.- Odparł ze spokojem w głosie, potem - dostrzegając nowego członka stada, Athastana, uśmiechnął się do niego i zbliżył się na parę kroków. -Nazywam się Vincent. Jakie jest twoje miano?- Zapytał, spoglądając na piaskowego samca. Małej, ciemnej lwiczki ukrywającej się za drzewem nie było mu dane jak na razie dostrzec.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-07-2017, 14:07 przez Vincent.)
|
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
21-07-2017, 14:12
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Nie uśmiechało jej się siedzenie w miejscu i nic nie robienie, posłała nowemu uśmiech. Nie miała póty co sposobności by zamienić z nim kilka słów, a nie zamierzała przerywać innym. Nieświadoma obecności młodej kocicy podeszła kilka metrów od jej kryjówki i ułożyła się wygodnie chcąc wypocząć, bo z ranną łapą i tak nie miała za wiele do zrobienia. Chciała już być zdrowa i sprawna.
Oparła łeb na łapach i na chwilę przymknęła swoje ślepia, nie wyczuwała w okolicy innych zwierząt czy też zagrożenia, albo po prostu nikogo tu nie było, albo ktoś kto się tu ukrywa nie jest tu na tyle długo, by jego zapach rozszedł się po okolicy. Zrelaksowana Vari przekręciła się na plecy i zaczęła mruczeć. Tu było jej naprawdę wygodnie i dobrze. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości