Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
08-07-2017, 22:45
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Chociaż Em rzadko odczuwała radość, czy ogólne poczucia zadowolenia lub szczęścia, teraz na jej pysku zawitał lekki uśmiech, gdy z czułością obserwowała małe kulki. Toja, Takara, a nawet odrobinę Taka wnieśli niespodziewanie światełko do jej życia. Medyczka była tym wystarczająco podniesiona na duchu aby samolubnie ignorować fakt, iż zazna szczęścia i daru macierzyństwa kosztem śmierci drugiej samicy. Wciąż powtarzała naiwnie sobie, że Yasumu jest sama sobie winna, że powinna przemyśleć ewentualne konsekwencje zostania matką. To samousprawiedliwnie wystarczyło grzywiastej by odsunąć sumienie na bok. Ruda samiczka w tym czasie obrała sobie za cel łapę przyszłej mamki i zaczęła się z nią tarmosić. Em złapała samiczkę za skórę na karku i przyciągnęła ją do siebie, kładąc się przy tym na ziemi. Kiedy mały rudzielec siedział już porządnie między jej przednimi łapami brązowa zaczęła ją dokładnie czyścić. Dopiero kiedy stan futerka Takary był w jej mniemaniu odpowiedni medyczka wypuściła niecnego chochlika z pewnego uścisku. Wtedy też zerknęła na zmizerniałą i przemęczoną Yasumu. Uśmiech znikł z jej pyska praktycznie natychmiastowo. Wiedziała, że musi teraz zapytać o coś bardzo ważnego, zanim samica straci możliwość jakiegokolwiek logicznego myślenia i stanie się jedynie otępiałym dogorywającym warzywem.
- Hmh... I co dalej postanawiasz? Kto będzie wychowywał twoje dzieci? Przykro mi iż muszę zburzyć twój zapewne trwał światopogląd ale ich "ojciec", kimkolwiek suczysyn jest, widocznie się do tego nie nadaje skoro nie pojawił się tutaj od 2 pierdzielonych miesięcy. Bo chociaż Em zajmowała się młodymi Yasumu jak druga matka, dbała o nie, to szara samica nigdy nie powiedziała jej oficjalnie wprost tego co zielonooka chciała najbardziej po śmierci. "Zajmij się moimi dziećmi gdy umrę." Przecież bez tego jednego zdania Em z punktu widzenia tych stadnych imbecyli nie miałaby żadnego prawa opiekować się maluchami. Zabrali by je z pewnością, wszak nikt jej tutaj nie ufał. Mimo tego dogorywająca lwica nie dała tego oficjalnego oświadczenia. Czyżby naprawdę myślała, że ojciec jej dzieci wróci i się nimi zajmie? Paskudny, cholerny sukinkot który zostawił ją i maluchy na pastwę losu? Jakże głupia i naiwna musiałaby być berberyjka by tak sądzić. Na samą myśl Em napełniła złość stuliła uszy i prychnęła sama do siebie. Przecież czerwonooka nie mogła być AŻ tak głupia... prawda? |
|||
|
Yasumu Duch Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
10-07-2017, 12:32
Prawa autorskie: Levis/Lioden
Yas z dnia na dzień stawała się coraz bardziej apatyczna, nie miała chęci nie tylko na wspólne figle z młodymi i stawianie przed nimi drobnych wyzwań jak to rodzicielka powinna, ale też na zwykłe wylizywanie ich, przez co więzi z nimi nie były budowane jak należy. Z jednej strony czuła wstyd, z drugiej niechęć, odchowanie młodych stawało się uciążliwym przykrym obowiązkiem? Gdzie podziała się idea z samego początku jej macierzyństwa?
Gorycz była niczym kolejny sztylet powoli wbijajacy się w już i tak umeczone cielsko szarej. Nawet nie patrzyła w strone Emy gdy ta bawiła się z jej potomkami, gdzieś tam w gorączce naszła ją myśl że to wina tych klusek, że to one zrobiły z silnej zaradnej lwicy kupkę bezradnego gnojowiska, otrząsnęła łeb by odogonić te niedorzeczności, chociaż nihilistyczne myśli pchały sie do jej umysłu jak te muchy do padliny. Z posiłku uszczknęła kilka kesów ugasiła pragnienie krwią zdobyczy i zamknęła oczy by oddać się objęciu Morfeusza, przeszkodziły jej w tym słowa medyczki. Uchyliła wiec powieki i popatrzyła zmordowanymi szkarłatami na samice. - Edena tu nie ma. Był wezwany.. - Nie miała nawet zamiaru oceniać które powinności dla brązowego powinny być priorytetem. Chciała by tu był, ale nie było go, miała u boku zmierzłą Eme.. Burknęła. - Sama myśl że nie podołam wychowaniu mojego pierwszego miotu jest dla mnie hańbą. - Mówienie sprawiało jej trudność, musiała zrobić pauze miedzy myślami nim te opuściły jej suche wargi. - Dobrze się nimi zajmujesz. Mają szansę wyrosnąć przy tobie na mądre lwy, więc oddalabym je pod twą opiekę. Nie masz jednak mleka, ciężko też będzie Ci samej, a.. domyślam się że nadal ciężko dogadujesz się z resztą stada.. - Bolesny skurcz złapał ją w okolicy podbrzusza więc skrzywiła się. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
10-07-2017, 20:35
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Pierwsze słowa wypowiedziane przez szarą uderzyły w Em i odbiły się jak od ściany. Lwica zwyczajnie nie słuchała, gdyż w panice naszła ją teraz potworna myśl. A co jeśli Yasumu nie zgodzi się? Jeżeli faktycznie jest niespełna rozumu i odda opiekę nad młodymi ich nieodpowiedzialnemu ojcu? Nie chciała w to wierzyć, ale im więcej o tym myślała, tym bardziej czuła się przestraszona i zaniepokojona. Dlatego ominęło ją imię Edena, na jego szczęście, bo gdyby je poznała to zapewne dołożyłaby wszelkich starań, by nigdy już tutaj nie wrócił. Nie byłoby ojca, nie byłoby problemu, prawda? Słowa o hańbie też wleciały jednym uchem, a drugim od razu wyleciały. Em miała w nosie osobiste pobudki i ego czerwonookiej, dla niej mogła czuć się zhańbiona, zawstydzona, upokorzona. Obcowała z samcami, zasłużyła sobie. Wystarczyło jednak to jedno jedyne zdanie, aby uwaga grzywiastej całkowicie skupiła się na słowach wypływających z pyska chorej samicy.
"Dobrze się nimi zajmujesz." Zielonnoka poczuła ulgę i radość, gdyż myślała że teraz już wszystko będzie dobrze, szara przekaże jej opiekę nad maluchami i nikt nie będzie mógł jej ich odebrać. Lecz radość została od razu zalana przez kolejne problemy i niepokoje, kiedy przemęczona Yasumu kontynuowała. Em nie mogła się z nią zgodzić. Nie dogadywała się ze stadem? Skądże znowu... Ona ich szczerze N-I-E-N-A-W-I-D-Z-I-Ł-A. Jakże mogła to powiedzieć umierającej matce? Przecież w takim wypadku szansa na macierzyństwo bez konieczności obcowania z tymi samczymi wybrykami natury przepadała bezpowrotnie. Brązowa musiała robić dobrą minę do złej gry, musiała kłamać, ale przecież w swoim obecnym stanie Yasu nie da rady dostrzec kłamstwa. Ba, Em była doskonałą aktorką więc nawet w pełni zdrowej lwicy, ciężko by było dać radę wykryć szachrajstwo. - Cóż... Masz rację. Nie jestem zbyt społeczna... Ale jeśli będzie chodziło o dobro maluchów postąpię tak jak będzie trzeba. Przecież nie możesz być jedyną lwicą, która ma teraz młode, na pewno inna matka pomoże przy wykarmieniu. Kłamała i to bardzo mocno. Nigdy nie poprosi tych pchlarzy o pomoc. Znajdzie kogoś innego, kogoś spoza stada, kogoś kto jej nie zna i nie będzie się spodziewał trucizny w upolowanej ofierze, kiedy to zakończy swoją pracę jako mamka. Z resztą... czy Yasumu ma jakieś wyjście? //skip 2 miesiące ~ (i zanim się ktoś spróbuje srać o to, to jest to uzgodniony skip :V) Czas dalej płynął, lecz ciężko było powiedzieć by płynął swobodnie. Jakoś dwa miesiące temu, niedługo po tym jak Yasu powierzyła jej oficjalnie młode w opiekę, odbyło się spotkanie stadne, na którym zaprezentowano królewskie bachory, mnóstwo małych worków pcheł. Nie to jednak niepokoiło Em najbardziej. Otóż na tym spotkaniu poznała nareszcie ojca młodych, które imię przecież słyszała ale było dla niej tak nieważne iż szybko o nim zapomniała. I cóż delikatnie mówiąc powiedziała mu w twarz kilka niemiłych słów. W rozwiniętej wersji wydarzeń wyzwała go od najgorszych i zabroniła kontaktu z dziećmi rzucając przy tym groźbami. Naopowiadała mu też parę kłamstw, gdyż z całym swoim przekonaniem wykrzyczała mu w twarz, iż Yasu go nienawidzi. Gnojek nie musi znać prawdy, niech sku***syn cierpi. To zdarzenie pogłębiło jednak paranoję grzywiastej medyczki. Nie opuszczała legowiska matki z młodymi nawet na krok, siedząc jak na szpilkach, gotowa w każdej chwili poderwać się do ataku, gdyby tylko jakiś nieproszony gość postawił tutaj swoje łapy. Paniczny strach, iż ktoś tutaj przyjdzie by odebrać jej młode, które teraz kochała już całym sercem, no z wyjątkiem Taki, jego jakoś tolerowała. W czasie tego upływu czasu jeden jedyny raz zostawiła szarą i maluchy, mianowicie aby udać się do termitiery i zabrać wszystkie swoje medykamenty stamtąd. W tym celu zaopatrzyła się również w torbę, przerobioną z jej dawnej zebrzej skóry już wcześniej używanej do noszenia ziół, teraz miało to być bardziej praktyczne. Zielonooka przeniosła wszystkie swoje zioła tutaj, na wypadek gdyby młode się źle poczuły lub zachorowały. Yasumu już żadne leki, maści czy napary nie pomogą. Aż w końcu nadszedł ten dzień... Em nie wiedziała że to dziś, że od teraz wszystko się zmieni. Ostatecznie czy medyk może przewidzieć coś takiego? Grzywiasta siedziała przy trójce młodych, obserwując je uważnie. Czy nie wykazują żadnych objawów choroby? Czy aby na pewno są zdrowe? Przypatrywała się im tak z mieszanką niepokoju i czułości, chociaż przecież nie dostrzegała żadnych nieprawidłowości. |
|||
|
Yasumu Duch Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
10-07-2017, 20:47
Prawa autorskie: Levis/Lioden
Tego potrzebowała by chociaż odrobina ulgi spłynęła na jej serce. Nie Eden, nie inny lew z stada był przy niej w tej trudnej chwili. Dlatego bez trudu mogła zbyć obawy i uwierzyć Gizie. Gorączka nie pozwalała jej na pełne skupienie, jednak wciąż była w pełni świadoma tego co robi.
- Ich dobro jest tu najważniejsze. Reszta..nie ma wiekszego znaczenia. - Odparła na wydechu. - Zajmij się nimi najlepiej jak umiesz.. obiecaj mi to. Jeśli jednak włos im z głowy zleci przyrzekam że śmierć nie będzie mnie w stanie powstrzymać.. by..by ukarać Cię.- Nie wierzyła do końca w duchy. Ale teraz chciała ją nastraszyc. Po 2 miesiącach stan Yas uległ pogorszeniu, spała i przestała prawie w ogole jeść, nawet pić już nie miała siły. Z krzepkiej lwicy został szkielet na ktorym skóra wisiała smętnie, groteskowa karykatura lwa. Oddychała bardzo płytko i nawet nie przebudziła się gdy Medyczka przyszła do groty jak praktycznie codziennie. |
|||
|
Chikja Poszukujący Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 10 |
10-07-2017, 20:49
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP
Po tym zacnym zlocie miała była głęboko poruszona. Czy tak miało wyglądać to stado? Każdy z każdym się sprzeczał o to kto ma rację, o to kto wiedział najlepiej. Celowo unikała wtrącania się w całą tą awanturę, nie chciała by ktoś zwracał na nią uwagę. Zajęci sobą Królewscy niech skaczą se do gardeł, a ona przemknie bokiem i weźmie co lepsze dla siebie.. tylko co z Kami? Gdzie były te tereny na których czeluści upomniały się o wywłokę? W myślach powtarzała sobie 'ani mi się waż zdechnać w tak głupi sposób'. Zawedrowała do kryjówki Yasumu, była ciekawa ile prawdy było w slowach szurnietej Gizy. Śmierć wabiła ją jak słodki nektar pszczołe, zatrzymała się koło wejscia wtykajac do środka sam łeb. Medyczka była tam, zapach w gnieździe nie był najciekawszy.. zioła i inne smrodki wydzielane przez chorą wraz z jej młodymi. Weszła czujna. Kto wie czy Giza nie zechce jej zaatakować w obronie rodzinki, lwicy totalnie odpieprzyło na ich punkcie. Zabawne poniekąd. Kontem zdrowego oka zerknęła na Yas, gdyby nie kolor sierści w życiu by jej nie poznała.
- O w mordę.. - Wyglądała jak kupsko. Smolista aż się skrzywiła. Śmierć czaiła się na barkach szarej niczym sęp liczący oddechy swej przyszłej dogorywajacej strawy. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
10-07-2017, 21:04
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Jak tylko Em dostrzegła niepokojącą reakcję ze strony Yasumu, a raczej jej brak, to od razu szybko od niej podeszła. I jak tylko zorientowała się, że lwica umiera, zaczęła panikować. Dlaczego już?! Dlaczego teraz?! Przecież to jeszcze za wcześnie, młode dalej piją mleko! W głębi duszy brązowa miała nadzieję, iż czerwonooka opuści ten świat dopiero, gdy dzieciaki będą w stanie posilać się bez jej udziału. Lecz nie jak widać świat stwierdził, że Em ma za mało problemów i postanowił dowalić jej kolejnym. Dzięki przodkom za to. Teraz zielonooka popadła w prawdziwą paranoję. Z pewnością zabiorą jej młode! Powiedzą, że przecież sama nie da rady się nimi zająć i oddadzą je pod opiekę pierdolonej partnerki samozwańczego króla. Medyczka zaczęła szybko oddychać, popadając w lekką hiperwentylację. I wtedy przybyła na miejsce jednooka mikruska. Przywitało ją warknięcie, jednak Em od razu się zreflektowała, nie chciała przestraszyć dzieci. A gdy dostrzegła czarną, rozpaliła się w niej całkowita rozpacz i popchnięta desperacją zwróciła się do niej.
- Nie należysz do stada prawda? Nie stoisz po ich stronie?! Błagam cię pomóż mi! Jeżeli nie wyniosę się stąd z dzieciakami, zabiorą je i wychowają w otoczeniu tych cholernych królewskich bachorów. Proszę! Zrobię... Zrobię wszystko! Tak teraz Em zniżyła się do błagania. Uczyniła to w akcie czystej desperacji i z faktu, iż nieco czarnulę znała, a przynajmniej nie miała do niej aż tak wrogiego nastawienia, jak do stada. Teraz każdy kto nie był w stadzie stawał się dla niej potencjalnym sojusznikiem, ostatnią deską ratunku. |
|||
|
Chikja Poszukujący Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 10 |
10-07-2017, 21:23
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP
Tak jak myślała Giza broniła gniazda, momentalnie zrobiła krok w tył gotowa na bijatyke, ale zaraz co to? Diametralna zmiana w zachowaniu brązowej sprawiła ze Chikja zgłupiala unosząc brwi gdy ta przemówił.
- Nie stoję po niczyjej stronie, jestem obserwatorem. - Mruknęła. Nikt nie był po jej stronie, stada odbierały niezależność, którą czarnula cenila sobie ponad wszystko..prawie ponad wszystko. Ehm. Pomóc? W zamian za..profir? Interesujące~ znów się skrzywiła. Królewskie bękarty yagh.. nie wspominaj mi o nich nawet. Dzieci Yas jej zwisały, acz oportunizm w tej mikrusce był silny. - Zgoda. W zamian nauczysz mnie swego fachu.- Machnią? Nie chciala oczywiście leczyć. Phihi, zgoła co innego laziło jej po tym parszywym łbie. Weszla do groty i staneła nad szarą. - Trzeba zabrać je daleko stąd. Znam swietne miejsce. Udamy się przez skraj pustkowia zgubimy pogoń w piaskach. |
|||
|
Yasumu Duch Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
10-07-2017, 21:24
Prawa autorskie: Levis/Lioden
Szara nie słyszała już tego o czym mówiły lwice. Kilka sekund nim Ema odezwała się wydała z siebie ostatnie tchnienie, w grocie zrobiło się ciut chłodniej. Do wnętrza wpadł delikatny wiatr.
|
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
10-07-2017, 21:39
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Kiedy usłyszała czego Chikja chce w zamian za pomoc, w pierwszym momencie chciała warknąć, wykrzyczeć jej dumnie w twarz, że nigdy w życiu, że sztuka leczenia jest tylko dla wybranych. Znachorstwo było jedną pozostałą dumą Em, ciężko więc było jej przełknąć, iż będzie musiała pod przymusem dzielić się tą wiedzą. Wystarczyło jednak tylko spojrzenie na lwiątka Yasum... Nie teraz to już nie były lwiątka Yasumu... To były dzieci... JEJ dzieci. Jej własny miot, który teraz był zagrożony. Przełykając kwas porażki i upokorzenia, z krzywym wyrazem pyska brązowa wysyczała zgodę. Tak nauczę cię. Leczyć bo przecież tylko to oficjalnie potrafi czyż nie?
- Dobrze. Ja wezmę Toję, ty weź Takarę. To ta ruda ale uważaj jest waleczna. Taka pójdzie przed nami. Jak powiedziała tak zrobiła, najpierw zakładając torbę z medykamentami. Chwyciła szare lwiątko o błękitnych oczach za kark, tak że jakby nawet chciało to nie miałoby szansy się wyszarpnąć. Przyszło to jej tak naturalnie, jak gdyby robiła to codziennie. Dopiero gdy upewniła się, że jednooka odpowiednio chwyciła drugą lwiczkę, a co najważniejsze nie robi jej żadnej krzywdy, łapą pchnęła pozostałego Takę w kierunku wyjścia. Tak on musiał iść pieszo, gdyż miał mniejszą wartość niż jego rodzeństwo. W taki to sposób wszyscy opuścili jaskinię pozostawiając za sobą jedynie trupa. //z.t x4 chyba że Czikitita chce coś dodać |
|||
|
Toja Poszukujący Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:51 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 56 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 15 |
10-07-2017, 22:05
Prawa autorskie: Tokka ; Malaika4
Całe dwa miesiące minęły Toji na siłowaniu się z rodzeństwem i dokuczaniu swojej brązowej opiekunce, którą powoli zaczynała darzyć zaufaniem, ale nie do końca rozumiała jej obecność w legowisku, przecież miały jedną mamę, prawda? Każdy dzień spędzała na zabawie, a po niej obficie najadała się mlekiem matki, której stan nadal do niej nie docierał.
Gdy pojawiła się czarna lwica, szara instynktownie podeszła do umierającej matki i zaczęła na nią donośnie warczeć, nie chciała jej tutaj, bała się jej i sama obecność niskiej samicy wywoływała w jej ciałku obawę i lęk. Nagle nie wiadomo dlaczego podniosła ją medyczka, mała nie miała się jak bronić, ale chciała zostać przy matce, nie chciała jej opuszczać. Nie wiedziała tylko, że jej rodzicielka już nie żyje. Piszcząc i warcząc w stronę obcej samicy chciała pokazać Emie, że nie chce jej towarzystwa. - Mmmaama....? - wybełkotała niezdarnie w stronę martwej Yasumu, ostatni raz widząc ją na oczy. z/t
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-07-2017, 22:06 przez Toja.)
|
|||
|
Taka Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:45 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 10 |
11-07-2017, 01:47
Prawa autorskie: Gunter ; Yasumu
Taka, przez dwa miesiące, zdążył przywyknąć do częstego towarzystwa Emy, była dla niego kimś rodzaju cioci, choć była dla niego chłodniejsza niż dla sióstr, lubił ją, większość czasu spędzał w grocie z mamą, którą była coraz bardziej nieobecna, gdy do groty wpadła czarna lwica, przestraszył się, lecz zanim zdążył cokolwiek zrobić Ema, zaczęła głośno mówić do przybyszki, później zabrał jego siostry a go zmusiły do biegu, bał się, nie wiedział co się dzieje, ale ufał Emie, więc biegł za nią. W całym tym zamieszaniu nie widział co stało się z jego matką, ale był pewien, że biegnie wraz z nimi
z/t |
|||
|
Chikja Poszukujący Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 10 |
11-07-2017, 16:53
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP
Popatrzyła krzywo na maluchy, nigdy nie miała w pysku żadnego z innego powodu niz posiłek. A teraz miała nieść jednego z nich jak..jak jakas matka? Niedorzeczności! Prędzej osłu wyrosną z kopyt palce niż ona Córa Asmodeusza i Azazela powije podobne pęta.. eh ale trzeba czasem poświęcić się by zyskać wiecej.
Łypnęła na bojowo nastawioną Toje pokazujac ząbki w niezbyt sympatycznej ekspresji. Mordka w kubeł i nie bulgocz, karczek taki jak wasz łamie się z łatwością niczym słomkę trawy. - Dobra.. niech będzie. - Zanim podeszła do Takary i złapała ją podobnie jak Ema zerknęła jeszcze na martwe cielsko Yasumu. Może brakowało jrj ciut bez wyczucia, mogło zaboleć. Pamietaj Chika..to nie posiłek. Jeszcze. I ruszyła razem z tym komicznym orszakiem. ZT |
|||
|
Yasumu Duch Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
14-07-2017, 21:28
Prawa autorskie: Levis/Lioden
Wbrew temu czego się spodziewała nie widziała tunelu na końcu którego było światło. Nie udała się do zaświatów, nie czekał na nią obiecany raj, jedyne co się mogło zgadzać to fakt iż ból zmagajacego się z chorobą ciała został przy nim. Spoglądala na szarą martwą powłokę bez wyrazu białymi pozbawionymi tęczówek oczami. Ema zabrała wraz z czarną młode, nie do końca taka była jej wola, zamysł jednak pozostał. Miała zająć się nimi jak najlepiej. Cztery miesiące meki spędziła odcięta od stadnych wieści, skała stała się jej grobem i tu pozostanie..
Wiatr wpadł do groty i zjawa zniknęła. |
|||
|
Satau Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 29 |
26-07-2017, 10:45
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)
Wparowała do groty tak zdyszana, że niemal wypluwała z siebie płuca. Miała już dość, teraz zdecydowanie będzie musiała tutaj zostać na dłużej i wypocząć. W środku mieszało się jej kilka woni, znanych i nie znanych, ale nie to było w tym najdziwniejsze... wnętrze było zupełnie opustoszałe, jedyną rzeczą jaką zastali było rozkładające się truchło. Złotooka przełknęła ciężko ślinę i zacisnęła wargi, widok był okropny, sama skóra i kości - tyle zostało z silnej i mądrej Yasumu.
Po jej potomstwie i Gizie nie było najmniejszego śladu, a co najgorsze wśród ich zapachów czuć było również karłowatą Chikję. Czyżby ona miała coś wspólnego z zniknięciem miotu i samej grzywiastej poczwary? Tego nie mogła być pewna, ale podejrzenia miała. - Spóźniliśmy się o co najmniej kilka dobrych dni... - rzekła rozczarowana i zniesmaczona do Eurielle i Messiaha, jednocześnie powstrzymując cisnące się do oczu łzy. - To koniec, misja zakończona niepowodzeniem. Teraz nie mamy już szans ani ich odszukać, a tym bardziej odbić. - niestety takie były fakty. Satau podeszła do zmarłej i łapą zamknęła jej ślepia i uczciła jej odejście chwilą ciszy, po czym wyszła na zewnątrz zostawiając towarzyszy na chwilę. Znalazła krzaczastą gałąź i wzięła ją z powrotem do środka, przykryła nią truchło, by nie musieć już patrzeć na śmierć we własnej osobie. Należałoby ją pochować, ale czy warto było ciągnąć ją aż do gejzerów na cmentarzysku, by spalić ciało? Nie. - Jej też już nie pomożemy, jest w stanie rozkładu, więc pochówek w godny sposób można już sobie darować. Nikt z nas nie będzie ciągnął jej aż na cmentarzysko. Niechaj to legowisko stanie się jej grobem. - rzekła po czym na chwilę przysiadła. Potrzebowała odpoczynku po tym całym bieganiu z miejsca do miejsca. |
|||
|
Yasumu Duch Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 10 |
26-07-2017, 14:49
Prawa autorskie: Levis/Lioden
Do groty wpadł wiatr, zimny niosący ze sobą drobiny piasku. Powietrze wypełniło szczeliny w skałach i te niczym upiorne organy wydały z siebie niski zawodzący dźwięk. Jakby wył gdzieś tam konający szakal. Gałęź położona na martwym ciele szarej osunęła się z jej pyska, pod powiekami coś poruszyło się i po raz kolejny, tak kilka razy, jakby Yasumu tylko spała, jakby zaraz miala otworzyć oczy i znów spojrzeć na Satau szkarłatnymi mądrymi ślepiami. Jednak gdy te otwarły się z pustych oczodołów wypadły wijące się małe białe czerwie.
Zrobiło się naprawde chłodno. W ciemności nad ich głowami czaiło się coś, coś złowrogiego. Jeśli bedzie im dane dostrzec cokolwiek, będzie to para niematerialnych białych ślepi spowita w gestniejącej czerni. - Gdzie była..gdzie była? - Głosił chrapliwy głos. Tak nie podobny do tego który miała za życia. Nie chciała ukojenia i spokoju, chciała cierpienia innych.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-07-2017, 15:59 przez Yasumu.)
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości