Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Zuma Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:142 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie: 93
Siła: 60 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 20 |
26-11-2017, 19:40
Prawa autorskie: Ja
Cała ta sytuacja zaczęła męczyć świeżo upieczoną matkę.Może gdyby Jasir był przy niej czułaby się choć trochę...lepiej? Z drugiej strony lwica zdążyła zauważyć że partner ma nieco inne poglądy niż ona.Był zdecydowanie bardziej nieufny i ta cała wesoła gromadka mogłaby mu się nie spodobać.Ale jak może się podobać gromadka o tak dziwnych zachowaniach.No może nie wszystkie były dziwne ale jednak działały na nerwy.Szczególnie zachowanie Arvo.Choć jego matka z początku też nie zrobiła dobrego wrażenia.
Delikatnie skrzywiła się słysząc ironiczną odpowiedź Tene.Cały czas nie spuszczała oka z młodzika.O dziwo zależało jej tylko na tym aby go widzieć, nie słyszeć.W zasadzie mogło to mieć logiczne wytłumaczenie w postaci jego słów.Zdawałoby się że jedyny normalny z tej wspaniałej grupki to Tib. Dotąd aż nie przemówił.Mimo to Zuma polubiła go zdecydowanie bardziej niż resztę.Trzeba było jeszcze odpowiedzieć na pytanie Tene.-Tak, mają.To jest Warsir, to Wataki a to Mbaya.- Uśmiechnęła się szeroko patrząc na trzy małe kulki.W głowie jednak cały czas brzmiały słowa Arvo; w większości miotów umiera przynajmniej jedno młode.To właśnie obecność młodzika najbardziej ją denerwowała.Jego następne słowa były już naprawdę irytujące.Po co on tu właściwie przyszedł?Spojrzała na Tiba, w zasadzie rzeczywiście mogliby sobie pójść.Z drugiej jednak strony ponoć przebyli długą drogę.-Sama nie wiem...Jeżeli naprawdę jesteście zmęczeni to możecie zostać.Choć przyznam że chętnie spędziłabym trochę czasu z młodymi na osobności. |
|||
|
Jasir Iskra Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:183 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 70 Zręczność: 84 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 45 |
27-11-2017, 12:32
Prawa autorskie: KanuTGL
Tytuł pozafabularny: Najbardziej nieprzewidywalna postać
Zmęczony Jasir szedł jeszcze pewnym krokiem przed siebie w kierunku jamy, w której znajdowała się jego rodzina. Miał nadzieję zaznać chwilę odpoczynku i przekazać rodzinie informację, jego zdaniem - jaka może zmienić warunki ich bytowania. Myślał, że tak jak on nie chcą zostać tu jeszcze ani chwili dłużej.
Głosy dochodzące z jamy, wprawiły go w chwilę w zaniepokojenie. Zuma nie może rozmawiać sama ze sobą, nie była do tego podobna, także dzieci jeszcze nie potrafiły mówić. Przynajmniej tak mu się wydawało... Od dość długiego czasu ich nie widział. Kto wie co mogło się zdarzyć podczas jego nieobecności. Ale Zuma chyba wiedziała co robić... więc najgorszej opcji się nie spodziewał. Przyśpieszył w kierunku jamy i zaryczał wchodząc jednak ostrożniej przez próg domu. Na samym początku jego wzrok utkwił z trójce nieznajomych. Młodzik, lekko leciwy samiec i silna samica, choć nie da się zaprzeczyć, że leciwy osobnik też pewnie ma swoją siłę. - Dzień dobry towarzystwu ! - oczy przechodziły po każdym ze zgromadzonych, nie wykluczając Zumy i małych. Był wyczulony na każdą reakcję, każdego z osobna. - Wróciłem z podróży. - przez chwilę skupił się na Zu, a potem sprowadził rozmowę do obcej trójki -Co sprowadza takiego lwa jak pan do naszej małej, ale przytulnej jamy ?
~Jasir
|
|||
|
Tene Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 22 |
27-11-2017, 13:14
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik
Bynajmniej nie podobało jej się zachowanie Tiba w stosunku do Arvo, zacisnęła kły, nie odsłaniając ich spod warg. Fuknęła zirytowana, przewracając przy tym oczyma, ale na razie nie zamierzała nic z tym zrobić, oprócz uważnego obserwowania co robi lew i zbliżenia się na tyle by móc w razie czego interweniować. Faktem było to że trzymają się razem, ale Tene tak na prawdę nie ufała chwilami nawet sobie, a co dopiero Tibowi.
Drażniło ją to że lew tak przejmuje się obcą, szczerze jej nie obchodziła i jeszcze te porady na co przewróciła oczami. Sama nie wiedząc czy aby to prawda co mówił Tib, nie miała nigdy okazji się przekonać, ale też nie słyszała niczego podobnego, przygotowując się dawno temu do zostania matką. Poza tym między nią a Arvo musiała być jakaś więź, co chociaż po części obalało teorie. Nie wiedziała tylko czy ta więź jest tak silna u syna jak u niej. Na jej pysku odmalowało się zdziwienie, które rosło wraz z kolejnymi wymienionymi sytuacjami, jakie mogły się przydarzyć lwiątkom, przez Arvo."Kto ci mówił takie rzeczy?" zapytała w myślach, patrząc przez chwilę na syna, jakby chciała coś powiedzieć, aczkolwiek nie mogła sobie na to pozwolić. Inaczej dałaby Tibowi kolejny dowód że Arvo nie jest jej biologicznym, a adoptowanym synem, a i obca, nie mogła się dowiedzieć. - A swoje własne imię gdzieś zgubiłaś? - zapytała Zumy, już mniej przyjemnie, podenerwowana, dając do zrozumienia obcej że się jeszcze nie przedstawiła, na czym nawet jej nie zależało, chciała zwyczajnie rozładować napięcie jakie odczuwała, nerwy znów nie dawały jej spokoju. Popatrzyła na chwilę na wyjście, zastanawiając się czy nie powinna ochłonąć. Wystarczyłaby wymówka że idzie się napić wody. Zaraz się skarciła w myślach, nie powinna spuszczać syna z oka i jeszcze zostawiać go z Tibem i tą lwicą. Tak, nawet z jej strony mogła spodziewać się zagrożenia, niczego nie wykluczała, przekonała się już że wszystko może mieć miejsce. - Mamy zdecydować za ciebie? - odpowiedziała na kolejną wypowiedź Zumy ironicznie, podchodząc całkiem blisko niej, spojrzała na lwiątka, jeden raz przecinając ogonem powietrze, przybrała całkiem neutralny wyraz pyska: - W życiu trzeba być asertywnym - odezwała się ponownie, patrząc w oczy lwicy i powoli spuszczając wzrok na lwiątka: - Ja bym nie tolerowała obcych przy lwiątkach, ale to jesteś ty - odsunęła się, nie spuszczając wzroku z lwicy i wracając bliżej Arvo. Otarła się o niego łbem, od razu było jej nieco lepiej, najwyraźniej zabrakło jej tego na samym początku jak tu przyszła. - Nie znikaj tak więcej bez słowa, bo się martwię synku - szepnęła cicho, siadając tuż obok, jakby całe napięcie z niej zeszło, sama nie wiedziała na jak długo. Dostawała momentami frustracji, nie wiedząc co się z nią dzieje. Szybko odwrócił jej uwagę ryk, co odebrała jak zapowiedź ataku, dlatego błyskawicznie osłoniła Arvo, wyczekując lwa, który zmierzał tutaj do środka. Machnęła nerwowo ogonem, sierść na karku miała już zjeżoną, nadal nie rozumiejąc po co zaryczał przed samym wejściem, skoro teraz najzwyczajniej się z nimi wita. Nie spuszczała z niego podejrzliwego wzroku, gotowa do ewentualnego ataku, do momentu w którym okazało się że to wspomniany wcześniej przez Zume ojciec lwiątek. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
02-12-2017, 16:18
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib liczył, że swoimi działaniami uciszył nieco rozgadanego młodzika, jednak jego nadzieje zostały bardzo szybko rozwiane. Pierwsze uwagi jakie padły z ust Arvo brzmiały dość rozsądnie, jednak gdy młodzik zaczął opowiadać coś w stylu: „Jak zginęła setka lwiątek”, staremu z wrażenia aż opadła szczęka.
-Was ist los mit dir, Junge?- wyrwało mu się, gdy młodzik kończył swoją przemowę. Cóż, nawet jeżeli młodzik miał za sobą jakieś traumatyczne przeżycia to nie powinien się nimi dzielić, a przynajmniej nie w takiej sytuacji. W sumie teraz wychodziło na to, że to stary Tib był najnormalniejszą osoba w ich wesołej kompanii, jednak jakoś specjalnie się z tego nie cieszył. No nic, trzeba będzie przestrzec Arvo, że za podobne wybryki wyląduje kiedyś w karcerze, ale może wstrzymajmy się z tym do momentu aż w pobliżu będzie mniej świadków. Kiedy Zu przedstawiała swoje pociechy, Tib nie mógł się powstrzymać przed ponownym skierowanie swojego wzroku w kierunku szkrabów. Takie małe, słodkie, niewinne… -Nic nam nie będzie, mein Lieber- odparł, śląc w kierunku Zumy szeroki uśmiech- podobno ruch na świeżym powietrzu dobrze robi na głupie pomysły- dodał wbijając w Arvo zagniewane spojrzenie. Uwagi Tene skomentował cichym westchnieniem. Jej zachowanie zaczynało go już trochę męczyć. Tib nie tyle ubolewał nad samym faktem, że maniery lwicy pozostawiają wiele do życzenia ale obawiał się nieco że partner Zumy może w każdej chwili wrócić, a wtedy trzeba będzie się jakoś z tego wszystkiego wytłumaczyć, a jak powszechnie wiadomo o wiele łatwiej jest skrzywdzić kogoś, kto nie przypadł nam specjalnie do gustu. Co prawda stary nie bał się walki, jednak zdawał też sobie sprawę, że starcie z ojcem który broni swoich młodych mogłoby go wiele kosztować. Lepiej nie tracić swoich sił w tak bezsensowny sposób. Kiedy Tene napomknęła o nietolerowaniu obcych, na pysku Tiba wystąpił szeroki uśmiech. -Skoro w tej materii jesteśmy zgodni, to może nie męczmy dłużej naszych nowych znajomych swoją obecnością, ja?- rzucił wesoło po czym zwrócił się w stronę wyjścia. -Auf Wieder…- urwał gdy z zewnątrz dobiegł ryk. -Scheiße- zaklął pod nosem. Tib wiedział, że zazwyczaj ryk poprzedzał nadchodzący atak, dlatego szybko przygotował się na przyjęcie ewentualnego uderzenia. Dobra, teraz tylko postarać się by nikogo nie zabić, co najwyżej troszkę poturbować- pomyślał po czym wbił wzrok w Jasira, który właśnie pojaił się w jaskini. O dziwo ten wcale nie sprawiał wrażenia wpienionego. Tib szybko schował pazury i wywołał na pysku miły uśmiech, by tamtemu nawet nie przeszło przez myśl, że jeszcze kilka sekund temu stary szykował się do walki na śmierć i życie. -Guten Tag Kamerad- odwzajemnił powitanie. -Młody postanowił udać się na wycieczkę krajoznawczą i zapomniał nas o tym uprzedzić- przemówił, na moment zawieszając swój wzrok na Arvo- wkrótce sam się przekonasz jak to jest gdy dzieciaki nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu- rzekł uśmiechając się szeroko. Pomimo pozornego wyluzowania, Tib uważnie obserwował zachowanie Jasira, by być gotowym na wypadek, gdyby ten postanowił zrobić coś głupiego. - W każdym razie było na bardzo miło, ale na nas już czas- skinął w kierunku Zumy. Gehen wir, na nas już czas- zwrócił się do swoich towarzyszy, z nadzieją, że tym razem Ci uszanują jego decyzję. |
|||
|
Arvo Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 62 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 21 |
03-12-2017, 00:55
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi
Arvo był dość empatycznym młodzikiem, choć sam nie potrafił zbyt dobrze wyrażać swoich emocji i odznaczać się wylewnością (och, te czasy dawno minęły, a umiejętność szczerego zachowywania zniknęła wraz z jego miłym dzieciństwem), doskonale odczuwał cudze emocje i to, czego nie mówiły słowa, a małe gesty czy wręcz sama atmosfera. Może ta umiejętność rozwinęła się w nim wtedy, kiedy musiał ciągle uczyć się innych od nowa, był wrzucany w coraz to nowe środowiska, poznawał więcej obcych, a jego poczucie bezpieczeństwa zostało poważnie nadszarpnięte? Czuł, że musiał doskonale wiedzieć, co czują inni. Nie wyrażali tego słowami, bo słowa kłamią, co wiedział przecież tak dobrze. Sam musiał kłamać, a i jego matka nie stroniła od oszustw.
Dlatego też, choć lwica była nadzwyczaj uprzejma dla niespodziewanych gości, Arvo wyczuwał, że wcale nie byli tak mile tu widziani. Może dlatego, z czystej przekory, która nagle się w nim obudziła, nie miał ochoty być znów porządnym lewkiem i wyjść. Bo, na litość, byli przecież na ziemiach wolnych, czyż nie? Mieli prawo tu przebywać. A jeżeli lwica nie życzyła sobie ich obecności, niech im to powie, a nie kryguje się niczym starsza dama skrępowana powinnościami. Jak widać, miał takie same zdanie, jak Tene. Aż uśmiechnął się kątem ust, gdy matka wprost powiedziała lwicy, że przydałoby się jej nieco asertywności. Zaś do zrozumienia aluzji Tiba nie potrzeba było żadnych specjalnych umiejętności, ba, do niezrozumienia trzeba było być debilem. Jednak co innego zrozumienie, co innego reakcja, a jeszcze co innego ta pożądana! Nie odpowiedział staremu na jego pytanie w obcym języku, jedynie spojrzał mu dość nietypowe spojrzenie, które ciężko byłoby jakkolwiek określić. Coś pomiędzy gorzkim wyrzutem do wszechświata a ironicznym przekonaniem, że i tak nie zrozumie. Lecz szybko ich kontakt wzrokowy przerwała Tene, ocierająca się o młodzika. Arvo przybrał tylko skruszoną minę, i ani przy tym się nie wysilał, ani nie oszukiwał. Bo przecież doskonale mógł zrozumieć niepokój matki o swe młode. Całkowicie uzasadniony, według niego, sam to przecież jeszcze chwilę temu przyznał. Inna sprawa, że wydawało mu się, że jest już na tyle duży, by nie musieć być ciągle pod nadzorem. Aż podskoczył, gdy w nie tak dużej jamie nagle rozległ się obcy ryk, i położył po sobie uszy w obronnym geście. Zabolało. To było zdecydowanie zbyt głośne. Dlatego Jasira przywitał skwaszoną miną, choć szybko ją zmienił, gdy zrozumiał, że samiec musiał być partnerem lwicy, a zatem ojcem lwiątek. Ha. Ciekawe, jak długo z nimi wytrzyma. Arvo, w każdym razie, już tu dłużej wytrzymać nie potrafił. Zatem skinął niedbale łbem, i odezwał się do Zumy tym samym tonem co wcześniej: Zatem życzę powodzenia w wychowywaniu i pilnowaniu dzieci!. Po tym już odwrócił się, i wyszedł z jamy, znów przewodząc wyciecze. Tym razem jednak będzie bardziej uważał, by nie zgubić dorosłych. /zt |
|||
|
Tene Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 22 |
03-12-2017, 11:30
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik
Z łatwością wykorzystała to co powiedział Tib do lwicy, chyba chcąc ją uspokoić że im nic złego się nie stanie jak opuszczą jej jamę, śmieszne.
- Nie wiem czy to samo można powiedzieć o tobie - dodała złośliwie w kierunku Zumy, zirytowana tym co dopowiedział Tib i jeszcze kierował te słowa do jej syna. Zdecydowanie się jej to nie spodobało, machnęła podenerwowana ogonem. Była przekonana że tylko ona ma prawo zwracać młodzikowi uwagę i ingerować w jego zachowanie, oczywiście zdawała sobie sprawę że Arvo nie zachowuje się w tej chwili odpowiednio, ba, sama tego nie robiła, z premedytacją, z tą samą premedytacją pozwalając na takie zachowanie synowi. Uznała że lwica nie zasługuje na szacunek. "Ona mogłaby wpuścić do środka szalonego morderce i dać mu jeszcze potrzymać lwiątka, a przy okazji skręcić im karki" przebrnęło jej przez myśl, kiedy tak patrzyła na Zume, ale już darowała sobie tę uwagę. Zastrzygła nerwowo uchem, słysząc wypowiedź Tiba zmierzającą do dobrowolnego opuszczenia tego miejsca przez nich, przewróciła jedynie oczami. Rzeczywiście się uspokoiła, wyłapując spojrzenie Arvo, skoro żałował co zrobił, nie prędko znów ucieknie, miała taką nadzieje, w razie czego planowała czujniej go pilnować, przy czym będzie musiała robić to dyskretnie. Mogłoby być to zbyt uciążliwie dla jej syna, a nie chciała go do siebie zrazić, ani zasugerować że mu nie ufa. Arvo akurat ufała, chyba jako jedynemu, na swój sposób, po prostu za bardzo się bała że go straci. Od pojawienia się tu partnera, obcej samicy, obserwowała jego każdy ruch, z neutralnym wyrazem pyska, jednocześnie zwracając uwagę na otoczenie, nie mogła całkiem wykluczyć ataku. Lew nie zrobił na niej zbyt dobrego wrażenia, czemu miał służyć tamten ryk? Fuknęła cicho na słowa Tiba, według niej tłumaczenie było tu zbędne i to tylko dalsze czepianie się jej syna. Raczej już zrozumiał że źle zrobił oddalając się od nich. Tib nie potrzebnie przyznawał się obcemu że nie umieli go upilnować, wolałaby zachować to dla siebie, a nie chwalić się tym przed nieznajomymi. Przyznawanie się do błędów nie leżało w jej naturze. Resztę zbyła milczeniem, wychodząc już za synem. Przyspieszyła by znaleźć się u jego boku, odgradzając od obcego, wątpiła by tamten nagle go zaatakował, ale lepiej się zabezpieczyć, zwłaszcza że nie do końca były jasne jego zamiary. Potem już szła w normalnej odległości od syna, oglądając się tylko raz za Tibem. zt |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
03-12-2017, 16:30
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Mein Gott...-Tib pokręcił łbem z dezaprobatą gdy jego towarzysze "żegnali" się z gospodarzami. Stary nagle uświadomił sobie, że w "wesołej kompanii" jego rola nie ograniczała się już wyłącznie do obrony swoich towarzyszy. Teraz był też kimś w rodzaju marketingowca który będzie musiał dbać o dobry wizerunek swojej grupy. Jego sytuacja była o tyle nieciekawa, że jeżeli tamci przegną kiedyś pałę, to on będzie musiał ich wtedy bronić. Stary był bardzo ciekaw, czy reszta zdawała sobie z tego sprawę. No nic, w końcu sam się o to prosił. Gdy Arvo i Tene opuszczali jaskinię, stary jeszcze raz spojrzał na śpiące maluchy i poczuł jak robi mu się ciepło na sercu.
-Jeszcze raz dziękuję za gościnę, auf Wiedersehen- skinął łbem Zumie a następnie Jasirowi. -Uważaj na swoje maluchy- dodał po raz ostatni zatrzymując wzrok na uroczych kluskach, po czym szybkim truchtem opuścił jaskinię i ruszył za resztą wesołej kompanii. z/t
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-12-2017, 16:30 przez Tib.)
|
|||
|
Jasir Iskra Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:183 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 70 Zręczność: 84 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 45 |
03-12-2017, 18:04
Prawa autorskie: KanuTGL
Tytuł pozafabularny: Najbardziej nieprzewidywalna postać
Nie orientował się w tym, co się dzieje. Obcy lew tłumaczył się niesfornym dzieciakiem.
Patrzył z niedowierzaniem, i lekkim zmieszaniem, jak goście szybkim krokiem opuszczają kryjówkę. Stary lew nie dokończył jeszcze swojej kwestii, kiedy młody już kierował się do wyjścia, a za nim jego matka, z dość niezrozumiałym dla niego zwrotem do Zumy. Można powiedzieć - od razu robił złe wrażenie. Akurat jej ucieczka mogłaby być przydatna dla poprawienia atmosfery. Jeszcze zanim wszyscy opuścili jamę, zdążył na krótką odpowiedź : - Czasami to dobrze, że nie usiadają. To dobrze być aktywnym, a nie ospałym lwem. Na pewno męczy rodzica... - wyjrzał zza tej całej groty i bacznie jeszcze obserwował odwrót nieznajomych "gości". - Tak, uważać.... - odwrócił się do Zumy - A co ja niby, nie robię tego ? - sam siebie okłamywał. Poszedł na polowanie, z którego nic nie przyniósł. tylko włóczył się po jakiś pustkowiach i stepach. Nie dało się jednak wykluczyć tego, że może teraz zrobić wstęp do nowego rozdziału i powiedzieć Zu to co chciał już dawno temu... - Widać, na tych terenach mieszka dużo szalonych osobników... Trzeba się stąd przeprowadzić, zanim się od nich zarazimy. - Kto wie, co może powodować mieszkanie w takich grotach przez kilka lat... Spoglądał na swoje małe i puchate, które ogarnął swoim wielkim ogonem. Oprócz tego jak wyrosły jego dzieci podczas jego nieobecności interesowało go jeszcze to, czy coś się z nimi stało i czy nieznajomi na prawdę przyszli im się tylko przyglądać. - Były może jakieś przygody po drodze, nie licząc tej tutaj ostatniej ?
~Jasir
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-12-2017, 22:22 przez Jasir.)
|
|||
|
Zuma Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:142 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie: 93
Siła: 60 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 20 |
06-12-2017, 20:52
Prawa autorskie: Ja
Tolerowała zachowania gości z kamiennym wyrazem pyska.Nie da się ukryć że miała ich dosłownie dosyć.Szczególnie działała jej na nerwy Tene.Gdyby nie była cierpliwą i miłą Zumą już dawno dodałaby jej parę blizn.Oczywistym więc było że opuszczenie jamy przez gromadkę sprawiło jej wielką ulgę. -W takim razie miłej drogi!- Nawet najbardziej cierpliwa osoba na świecie ma jakieś granice.Lekko wychyliła łeb aby sprawdzić czy dziwacy odeszli na "bezpieczną" odległość.-Pilnujcie lepiej swojego gówniarza i go wychowajcie! A najpierw zacznijcie od swoich manier.Do widzenia! - Wszystko to mówiła z niepokojącym wręcz wyrazem pyska.Takim uśmiechniętym i radosnym.Oczywiście liczyła na to że oni tego nie usłyszą. W reakcji na słowa partnera jedynie pokręciła głową po czym polizała każde ze swoich młodych.
//w prezencie od Mikołaja dostajecie krótki i beznadziejny post |
|||
|
Jasir Iskra Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:183 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 70 Zręczność: 84 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 45 |
08-12-2017, 18:30
Prawa autorskie: KanuTGL
Tytuł pozafabularny: Najbardziej nieprzewidywalna postać
Zu przekonała się do jego pomysłu. Nie mogli tutaj zostać ani chwili dłużej, natychmiast wstał i skierował się w stronę wyjścia, zabierając na swój grzbiet Warsira i Watakiego.
- Wskażę drogę. - chyba nic więcej nie mógł powiedzieć. Aprobata Zumy utwierdziła go w przekonaniu, że będą za nim niezłomnie podążać. - Zaufajcie mi. To miłe i bezpieczne miejsce. - nadal mówił ciepłym i pogodnym głosem. - Czeka nas dość daleka podróż, więc żeby było nam łatwiej, przejdziemy krótszym szlakiem niż ja wcześniej. Na południowy-wschód ! // 2x zt Kiedyś przychodzi taki czas, kiedy każdy z nas robi krótki i marny post...
~Jasir
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-12-2017, 23:40 przez Jasir.)
|
|||
|
Zuma Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:142 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie: 93
Siła: 60 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 20 |
12-12-2017, 21:03
Prawa autorskie: Ja
Jasir chyba źle zrozumiał gest Zu.Chodziło jej o drugie pytanie, pierwsze po prostu pominęła.Zdziwiło ją zachowanie partnera, dlaczego zabrał lwiątka.Przejażdżki były fajne ale nie w tym wieku.W końcu Warsir i Wataki mieli jakąś godzinę.To odrobinę mało na wycieczki.I tego Leica była akurat pewna.Postanowiła odezwał się i zaprotestować.-Co ty robisz? One są za małe na wycieczki! -No jasne, obudził je.Medal dla najlepszego tatusia roku wędruje do... Przez chwilę zastanawiała się czy partner jej posłucha.Ale on nie miał takiego zamiaru.Po prostu sobie poszedł.Jeszcze przez chwilę patrzyła za nim myśląc że to jakiś prank żart.Pokręciła głową, nie tak to sobie wyobrażała.Czy Jasir w ogóle pomyślał o tym jak poród wycieńczył partnerkę? Najwyraźniej nie, a szkoda.Powoli podeszła do córeczki i złapała ją za skórę na karku.Wyszła z jaskini i ruszyła truchtem w ślad za partnerem mamrocząc coś pod nosem.Najchętniej porozmawiałaby teraz z Jasirem ale Mbaya w pysku uniemożliwiała jakąkolwiek konwersację.Nie pozostało jej nic innego jak iść przed siebie.
//ZT z Mbayą |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości