Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
25-06-2012, 21:25
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
W środku legendarnej Lwiej Skały panuje półmrok, co tylko nadaje powagi temu pięknemu miejscu. Co prawda nie da się stąd oglądać podobnych widoków jak ze szczytu tejże, jednakże jest to dobre miejsce choćby na odpoczynek. Niejednokrotnie służyło ono również za sypialnię, szczególnie członków rodziny królewskiej.
|
|||
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
04-07-2012, 00:40
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Hewa wkrótce dotarła na Lwią Skałę. Bez zastanowienia wdrapała się na górę i przez chwilę poobserwowała z tego miejsca otoczenie. Zawsze zachwycała się tym widokiem, nigdy jej się zapewne też nie znudzi. Wielkim atutem Skały był fakt, że można było z niego zobaczyć, co się dzieje na całej Lwiej Ziemi. No, o ile ktoś ma oczy orła.
Kiedy skończyła napawać się tym widokiem, weszła do środka groty. - Wróciłam. - powiedziała cicho do swoich dzieci, o ile te tutaj jeszcze były. Jednak zamiast nich zauważyła jakąś lwicę. Tą, którą widziała na zebraniu. wiedziała, że należy ona teraz do ich stada, tak więc tym bardziej się ucieszyła. Na początku myślała, że śpi, jednakże po chwili jej oczy przyzwyczaiły się do innego światła w grocie i Piaskowa zauważyła, że Mei ma oczy otwarte. Tak więc teraz bez wahania podeszła bliżej i usiadła sobie przed nią. - Deme, nie przeszkadzam? - zapytała życzliwym głosem. Wyglądała raczej na przygnębioną, więc może by raczej wolała w takiej sytuacji zostać sama? No cóż, Hewa w razie czego zrozumie, w końcu i ona miewała takie chwile, kiedy potrzebowała chwili samotności. Jednakże wiedziała też, że w takim przypadku jeszcze lepszym lekarstwem na zły humor jest rozmowa. |
|||
|
Mei Gość |
04-07-2012, 21:58
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Mei leżała przygnębiona na skale. Nie wiedziała co robić. W głębi serca czuła że musi porozmawiać z Amanisem i Hatimą. Ale z drugiej strony strasznie się bała że zobaczy coś czego nie powinna zobaczyć. Na myśl o tej całej sytuacji westchneła. Nie mogła sobie poradzić z tym wszystkich. Miała mentlik w głowie. A jeśli to okaże się prawdą, a jeśli pierwsza część jej koszmaru się spełni. Wiedziała tylko jedno. Jeśli to się stanie, to albo się zabije w miejsce gdzie zginął wielki król Mufasa lub pójdzie do miejsca gdzie ją zabiją bez chwili wahania...Mei wróciła na ziemie. Słuszała kroki. Ten rytm nie był jej znajomy...był obcy. Chwilę po tym spojrzała w bok i dostrzegła lwicę. Wyglądała na starszą od niej. Chwileczkę zastanawiała się gdzie widziała tą lwicą, aż wreście sobie przypomniała.
-Dame, nie proszę. Potrzebuję z kimś porozmawiać inaczej chyba zwariuje. |
|||
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
05-07-2012, 00:24
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Spojrzała na nią zaciekawiona. Może jednak będzie mogła jej jakoś pomóc? Przywiodła na pysk serdeczny uśmiech.
- Coś się stało? - zapytała więc, mimo że wiedziała, że coś jest nie tak. Ale warto czasami najpierw spytać. A tak w ogóle to nie znała jej imienia. - Tak w ogóle to jestem Hewa. - przedstawiła się zatem, po czym poruszyła delikatnie ogonem. Teraz, kiedy lwica należała do Lwiej Ziemi tym bardziej Hewa czuła chęć pomocy wobec niej. Chociaż, nie oszukując się i tak by pomogła każdemu, jeśli tylko by tego potrzebował.Cieszyła się z tego spotkania, już dawno nie poznała nikogo nowego. |
|||
|
Mei Gość |
05-07-2012, 11:36
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Lwica spojrzała przed sobie. Czuła że coś się złego stanie i że ona będzie cierpieć najbardziej. Mei była wstrząśnięta. Gdy tylko myślała że to co zobaczyła nad rzeką to tylko początek do...nie, to nie mogła się stać. Przecież oni by jej tego nie zrobili. Zdawali sobie sprawę jakie to byłyby konsekwencje. Po chwili do jej uszy napłynęły słowa lwioziemki. Odwróciła się znów w jej stronę.
- Miło mi cię poznać, jestem Mei. Powiedziała z wymuszonym uśmiechem. Nie ma już nawet siły by zmuszać swoje mięśnie twarzy by tworzyły uśmiech. Chwilę potem lwica przypomniała sobie że zadano jej pytanie. - Tak niestety stało się... Momentalnie do jej oczy zaczęły napływać łzy, które powodowały że oczy robiły się szkliste. - Czuję że już niedługo stracę bardzo bliskiego legrysa. A najgorsze jest to że może mi go odebrać moja najlepsza przyjaciółka, która traktuję jak siostrę. Chwilę po tych słowach poczuła niepokój. Musiała porozmawiać z Amanise, natychmiast. - Hewa muszę porozmawiać z Amanisem, pewno go znasz. Jeśli chcesz możesz iść ze mną, będę czuła się raźniej. Zastanawiała się chwileczkę nad czymś. - Chyba wiem gdzie mogą być...sprawdzimy na górze. Kiwnęła głową na czubek lwiej skały i szybko pobiegła w stronę wspomnianego miejsca. z/w |
|||
|
Hewa Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat Znamiona:0/0 Liczba postów:395 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 78 Doświadczenie: 26 |
05-07-2012, 22:44
Prawa autorskie: ~Chotara, tło - sabrinaelisabeth
Kiedy usłyszała jej drugą wypowiedź przybrała poważny wyraz pyska. Co takiego mogło się stać? Oczywiście bardzo chciała jej pomóc, tak więc zamieniła się w słuch. A słysząc jej słowa zasmuciła się wyraźnie.
- Wiem, jak się czujesz. Wiele razy traciłam bliskie mi osoby, więc wiem, jak ciężko się po takiej stracie pozbierać. Jednak może jesteś w błędzie, powinnaś to sprawdzić. - powiedziała, po czym uśmiechnęła się pokrzepiająco. Jednak Mei pomyślała o tym pierwsza, bo już zaraz poszła na poszukiwania Amanisa. Hewa domyśliła się, o co może chodzić. - Oczywiście, już idę. - powiedziała, po czym bez zastanowienia ruszyła za nią. Może chociaż dotrzymując jej towarzystwa zdoła jej pomóc? zt |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
23-08-2012, 00:04
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Lwia Skała – upragniony cel podróży, który już od samego początku jego podróży widniał na horyzoncie. W porównaniu do tachania Rozy, to transport ostatniego króla do grobowca był dziecinnie prosty. Teraz było zgoła inaczej; nie dość, że musiał dłużej transportować lwicę i na dodatek lwiątko, to teraz miał pod górkę i to dosłownie. Nie miał też możliwości otwarcia paszczy i wzięcia jakiegoś głębszego wdechu, bo ciągle trzymał w zębach lwiątko. Trzeba otwarcie przyznać, że podróż go zmęczyła, zwłaszcza, że nie pozwalał sobie zwolnić, nawet na chwilę. Najtrudniejszym było wskakiwanie po półkach skalnych. Całe szczęście, że Mako trochę trenował, inaczej byłby zmuszony się poddać i odpocząć. Zielonooki znał na pamięć każdy kamień na swej drodze. Jeszcze jeden skok i to już będzie na miejscu.
Dalej Roz, wytrzymaj jeszcze trochę... Ułożył ją pod jedną ze ścian. Przez chwilę myślał, żeby wyjść na zewnątrz i ryknąć, na pewno ktoś by się znalazł by zapewnić pomoc, ale Młodemu nie była potrzebna cała hałastra, zwłaszcza, że mogłyby pojawić się niewygodne pytania, co do tożsamości Roz. Nie musiał długo myśleć, żeby dojść do wniosku, że potrzebna jest woda. Wybył z groty najszybciej jak się dało, pędząc w dół, skacząc niejednokrotnie po kilka półek naraz. W jego głowie pojawiła się myśl, że może lepiej nigdzie się nie oddalać. I ta chwila zawahania wystarczyła... Natrafił łapą na krawędź skały, boleśnie się przy tym wywracając. Zaklął pod nosem... Wstał i ruszył dalej, biegnąc najszybciej jak się dało. Nie minęło wiele czasu, jak wrócił znad rzeki ze skorupą pełną wody. Postawił skorupę na ziemi i podszedł do Roz. W jego wnętrzu trwała walka... Nachylił się na fioletową i zaczął ją tyrpać nosem - Roz, pobudka. Noo, obudź się. To straszne, że ostatnio w tym miejscu tez wypowiadał podobne słowa, jednak druga strona się nie obudziła. Roz, nie rób mi tego... Dopiero teraz Mako zdał sobie sprawę, że jego łapa krwawi, wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale teraz odczuł to z całą mocą - dotkliwy, pulsujący ból. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
24-08-2012, 15:07
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Wparowała do wnętrza skały jak gdyby nigdy nic, raz po raz zerkając za siebie i tak trochę w dół, żeby upewnić się, czy likaonka za nią podąża. Z tego wszystkiego początkowo zupełnie nie zwróciła uwagi na obecność Mako.
- Och - ozwała się, gdy w końcu go ujrzała. Stała jak wryta. Król Lwiej Ziemi pochylał się nad nieznaną jej lwicą, obok było lwiątko, a do tego wszystkiego jego łapa wyglądała wprost paskudnie. Gdzie się tak zranił? I kim jest ta dwójka? - Deme - powiedziała, przybrawszy na powrót poważny, acz już nie tak zaskoczony wyraz pyska. - Co się stało? Kto to jest? Opatrzyć cię, czy najpierw sprawdzić, co dolega... Tej tutaj? Trzeba przyznać, że to wszystko trochę zbiło ją z tropu. Spodziewała się pustej groty, gdzie da spokojnie się przespać swej nowej psowatej znajomej, a później sama pójdzie na zwiad. A tu wychodzi na to, że tak blisko potrzeba jej w o wiele poważniejszej sprawie... Niedobrze. Patrzyła teraz to na lwa, to na jego towarzyszkę, oczekując choćby cząstkowych wyjaśnień. Musi wiedzieć, jakie są jego priorytety, kim się zająć w pierwszej kolejności. W normalnej sytuacji bez pytania wpierw opatrzyłaby jego łapę, ale, tak na oko, mógł jeszcze chwilkę wytrzymać, a fioletowa panna najwyraźniej ledwo dychała... |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
24-08-2012, 15:39
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Wszelkie jego próby obudzenia fioletowej spełzły póki co na niczym. Dopiero głos dobiegający zza niego wyrwał go z otępienia. Wiedział, że zaraz pojawią się nieprzyjemne pytania, na które trzeba było odpowiedzieć. Odwrócił się w stronę przybyłej, całe szczęście, że była to Vei – będąca stadnym medykiem – Oczywistym było, że wolałby zobaczyć Hewę, w końcu znała się z Roz i nie musiałby niczego ukrywać. Młody jednak szybko porzucił takie rozmyślania.
Właśnie w takiej sytuacji spotyka Vasanti, wielce fortunne spotkanie, jednakże gdzieś w umyśle czarnogrzywego narodziło się pytanie „Kim się stał?” Bo teraz częściej wpadał na współwładcę, niż na swych przyjaciół, a może Vei już zaliczała się do tego grona? - Nie wiem, spotkałem ją jak wychodziła z Wąwozu... Jakby po półkach skalnych. Chyba zemdlała z wycieńczenia, więc zabrałem ją gdzieś w chłodniejsze miejsce. Ten młodzik? Hmm, nie mam pojęcia. - dopiero teraz uzmysłowił sobie jaki wysiłek podjęła lwica. Kolejne pytanie, którego się spodziewał – Dawna przyjaciółka. Lakonicznie, ale to dobrze, potem będzie mógł rozważyć, co powiedzieć, a co zostawić dla siebie. No co miał powiedzieć? Była Lwioziemka, zdrajczyni, za którą ugania się lwica-morderczyni? Na ostatnie słowa lwicy wykrzesał z siebie uśmiech, taki, na jaki było go w tej chwili stać. - To nic. Lepiej się nią zajmij. |
|||
|
Mozaika Konto zawieszone Gatunek:Prozaika c: Płeć:Samica Wiek:Niecały rok Znamiona:0/0 Liczba postów:29 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 15 Zręczność: 45 Spostrzegawczość: 20 |
24-08-2012, 16:14
Prawa autorskie: ~MysticMistSong
Kroczyła niepewnie za lwicą, krok w krok, po śliskiej skale. Łapy stawiała ostrożnie i stąpała raczej... twardo, na sztywnych kończynach. Nie chciała się wywalić. I jakoś jej się to udało. W końcu obie znalazły się w wielkiej... przeogromnej, jaskini. Jej widok zaparł mozaice dech w piersiach, lecz po chwili ponownie oprzytomniała. Nie widziała nic, jednak do jej płuc wdarł się ostry, metaliczny zapach krwi. Rozejrzała się nerwowo i jej wzrok utkwił na łapie tamtego wielkiego, czarnogrzywego lwa. Krwawił. A zaraz obok niego, właściwie to nawet pod nim, leżała jakaś lwica. Fioletowa? Cóż. Jej futro nie było dla likaonki czymś niesamowitym. Nie wiedziałam jakie lwy mogą mieć kolory. Widać mogą mieć też fioletowe.
Usiadła niepewnie na ziemi, opuszczając nieco łeb i uszy, oraz podkulając ogon, nie chcąc mieszać się w sprawy tych... lwów. To mogłoby się dla niej źle skończyć. <table> </table>
<tr align="center"> <td> To jasne, że już wyruszać czas, Gdy świat dał wyraźnie Ci znak. Nad głową mieć słońce, lub pełno gwiazd, By zrozumieć, że życie ma smak. To jasne, że już wyruszać czas, Krok za krokiem pragnę cieszyć się. Słońce śle promień swój do mnie raz po raz, A ja wciąż czuję, że śmiać się chcę. Bo najlepiej, gdy bliską zobaczysz znów twarz, Choć wiele trzeba było przejść mi, Opowiedzieć tyle byś od razu chciał, Serce byś na dłoni dał. </td><td></td> |
|||
|
Roza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Trzy i pół roku. Znamiona:0/0 Liczba postów:88 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 66 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 90 |
24-08-2012, 16:15
Prawa autorskie: Lineatr Malaika4, a reszta Kamilionheart.
Lawendowa nie śmiała zastanawiać się teraz nad rzeczami jakie się wokoło niej działy. Choć w połowie nieprzytomna, słyszała dźwięki i głosy odbijające się echem jaskini. Jednak nie analizowała ich. Od dwóch dni nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek, a teraz proszę, nie może zrobić nic innego. W sumie dobrze. Skoro zniknęły te przeraźliwe bóle i przeczucia jakby zaraz miała jej czacha eksplodować, to ją nic nie będzie przez najbliższy czas interesować. Tak nie myśleć o niczym. Niczym... Ani o zaistniałej sytuacji, ani o tym znajomym zdaje się głosie.
Taaak, wszystko byłoby dobrze, gdyby ktoś jej nie przeszkadzał, jakby chciał jej przerwać ten błogi nastrój i wyrwać, przywrócić do świata zewnętrznego. Jednak gdy po trąceniu w polik, pyskiem opadła znowu o zimne podłoże, na kawałek skały nienagrzany jeszcze przez jej rozpalone ciało, mimochodem delikatnie rozwarła ślepia, tak minimalnie. Wciągnęła powietrze ciężko i z charakterystycznym świstem spuściła je, zmuszając umysł do nijakiego skupienia. Wzrokiem sięgała tylko do leżącego bezwładnie ciałka piaskowego lwiątka. Kto to w ogóle był...? Biedne stworzonko. Jego pyszczek mówił wszystko, wyrażał cały ból. Dlaczego? Coś się stało...? |
|||
|
LuraBBL Duch Płeć:Samica Wiek:21miesiecy Znamiona:0/0 Liczba postów:87 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 48 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 10 |
24-08-2012, 16:22
Prawa autorskie: moje
Lura staneła w wejściu. Rozwaga nie pozwoliła jej wejść do środka. Swe przybycie ogłosiła słowami
-Ave wszystkim. E... Moja matka była siostrą Ziry więc wychodzi na to że jesteśmy jakby kuzynkami w drógim pokoleniu... Moja mama napewno cieszyła by się że jej rodzina włada tymi ziemiami.- Gdyby ktoś znał jej matke to w jej postawie i wyglądzie poznał by ją młodszą o osiem lat. Wszakże wyglądała jak jej klon. Nie weszła do środka. Wolała być przy wyjściu gdzie jest "bespieczniej" gdy się nie ma zaproszenia do wejścia Ci, co popełnili dwa grzechy i ci, którzy zwracają się w stronę zła, sprowadzają na siebie gniew boga i z nim wielka kosa zalśni pośród nocy. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
24-08-2012, 17:51
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Nie musiała o to pytać, ale, mimo wszystko, inaczej by się odnosiła do zupełnie obcej lwicy, a inaczej do bliskiej osoby przywódcy. Odpowiedź była jak najbardziej na korzyść Mako.
Królowa bez słowa podeszła do lawendowej panny. Swoją drogą, całkiem urodziwa z niej istota. Teraz to ona nachyliła się nad tamtą, by móc dokonać dokładnych oględzin. Delikatnie dotknęła ją łapą w paru miejscach, po czym to samo uczyniła z lwiątkiem. Jej uwadze nie umknęły również drobne oznaki życia, jakie nieznajoma wykazywała poza oddechem - choćby to mruganie... Podniosła łeb, by przenieść wzrok z powrotem na lwa. Jej spokojna mina nie wskazywała na nic złego. - Będzie żyła. Ten mały też powinien - uznała, a następnie zwróciła swe spojrzenie na łapę brązowego. - A ty lepiej się połóż, prościej będzie mi opatrzyć ci ranę. Najchętniej teraz wyszłaby po potrzebne medykamenty, ale tak się złożyło, że miała jeszcze jedną sprawę niecierpiącą zwłoki. - Mam nadzieję, że wytrzymasz jeszcze chwilkę. Ta mała chyba zaraz padnie z rozpaczy, muszę jej poświęcić dwie minuty. - Tu wskazała łbem na Mozaikę. - A tamta to Lura, prawdopodobnie ktoś z mojej rodziny. Po tych słowach ruszyła w stronę pierwszej z wymienionych. Schyliła łeb, uśmiechają się całkiem przyjaźnie, co nie zdarzało się jej często. - Tylko się nie bój - poprosiła i, zanim młoda zdążyłaby jakkolwiek zareagować, ostrożnie, acz stanowczo chwyciła ją w pysk za grzbiet. Za skórę na karku się bała - z lwiątkiem zapewne zrobiłaby to właśnie tak, ale skąd miała wiedzieć, jak to wszystko wyglądało w przypadku psowatych? Rzadko miała z nimi do czynienia. W każdym razie niespiesznie ruszyła z nią w przeciwległy kąt groty, miejsce zacienione i dość spokojne. Tu właśnie 'odstawiła' błękitnooką i na chwilę usiadła, po czym powoli, spokojnie położyła łapę na jej grzbiecie. - Nie musisz uciekać przed wszystkim, co się rusza. Nie o to w tym chodzi. Ze strony Lwioziemców nie powinno ci nic grozić. A Lwia Ziemia kończy się tam, gdzie zaczyna się cmentarz słoni, o którym ci mówiłam - tam absolutnie się nie wybieraj. Kiedy wejdziesz do jakiegokolwiek lasu, też wiedz, że to już inne tereny. Te graniczne lasy to Miodowy Las, Śnieżny Las i Dżungla. Zamilkła na chwilę, by zaraz kontynuować, wcześniej odstawiwszy łapę na swoje miejsce. Cały czas jednak bacznie przyglądała się Mozaice, choć teraz już z większym ciepłem. - Tak się składa, że jestem władczynią tych ziem, zresztą podobnie jak tamten lew. - Tu skazała pyskiem Mako. - Dopóki nie opuścisz granic Lwiej Ziemi, jesteś bezpieczna. Możesz tu przebywać, ile ci się podoba. A jeśli ktoś zachowywałby się wobec ciebie wrogo, wystarczy, że powiesz, że Vasanti pozwoliła ci tu być. A teraz wybacz, ale obowiązki wzywają. Śpij dobrze. Posłała jej jeszcze jedno pokrzepiające spojrzenie, po czym skierowała się w stronę białej samotniczki. - Dobrze wiedzieć, że mam tu jeszcze jakąś rodzinę. - Uśmiechnęła się półgębkiem. - Lura, jeśli chcesz tu przebywać, to proszę bardzo, tylko nie przeszkadzaj tym, którzy tu są, by odpocząć lub dojść do zdrowia. Tak dla twojej informacji: tamten lew, Mako, również jest przywódcą, chociaż akurat on nie pochodzi z królewskiego rodu. Radzę odnosić się do niego z szacunkiem. Ja zaś muszę już iść, medyk jest potrzebny. Po tych słowach wzięła w zęby skorupę, którą uprzednio przyniósł tu czarnogrzwy, zeszła ze skały i niedługo wróciła z ową skorupą napełnioną wodą, oraz kilkoma ziołami. Podeszła z nimi do Mako i Rozy, rozłożyła i zmarszczyła brwi. Trzeba będzie jeszcze raz iść po wodę, nie starczy na lwicę, lwiątko i łapę zielonookiego... - Lura, jeśli chcesz się na coś przydać, to przynieś wodę - rzuciła do samotniczki; nie będzie chciała, to nie, trudno, ale to byłby miły gest z jej strony. Teraz już naprawdę wróciła do poszkodowanych. W końcu mogła zająć się tym, co najważniejsze... Najpierw ze sporą dozą ostrożności przemyła rany młodego, po czym zdezynfekowała rany rumiankiem i delikatnie owinęła skręconą łapkę dość twardym liściem, który powinien ją usztywnić. Zaraz szybko przeszła do lwicy - zrobiła mniej więcej to samo, co przy dzieciaku, oczywiście, pomijając sprawę łapy. - Dobrze by było, żeby oboje pożuli liście mięty, to działa przeciwbólowo... Właściwie to lepszy byłby napar, ale chwila minie, zanim się go przygotuje - oznajmiła, słowa te kierując do brązowego. Jego kończyną na razie się nie zajęła z dwóch prostych powodów - po pierwsze, czekała, aż zastosuje się do jej polecenie, co zdecydowanie ułatwiłoby sprawę, a po drugie - woda się jej kończyła, nie miała już czym obmyć rany, a jeśli miałaby znowu po nią iść, to trzeba by było chwilkę poczekać. Szczególnie, że teraz wyczerpała sporo sił - chciała przynieść to wszystko tak szybko, jak tylko była w stanie, a do tego jeszcze musiała uważać, żeby woda się nie rozlała... // Mam nadzieję, że mi wybaczycie zejścia z Lwiej Skały, wzięcie medykamentów i wrócenie w jednym zdaniu, ale nie chciałam jeszcze bardziej wydłużać tego posta. XP // |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
24-08-2012, 20:51
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Przybycia Mozaiki nawet nie zarejestrował, był tak zaabsorbowany swoją przyjaciółką, że większość rzeczy umykała po prostu jego uwadze. Skupianie się na Roz przynosiło efekty, Mako wiedział, że jego przyjaciółka żyje. Ta sytuacja mogła przypominać tą, która miała miejsce kiedyś przy wodospadzie, ale tym razem było zgoła inaczej. Tym razem to nie zielonooki potrzebował pomocy, tym razem to on chciał pomóc.
Na kolejne słowa dobiegające od wejścia, Młody odwrócił łeb w kierunku wyjścia, lustrując tym samych przybyłych. Skinął Lurze i Mozaice, choć jej słowa odbiły się tylko głuchym echem w głowie brązowego. Urodziwa? Ha, to mało powiedziane. To futro odróżniało ją od wszystkich, dla niektórych ten fakt był wyznacznikiem wyjątkowości. Zresztą jakby nie patrzeć, wszystkie Lwioziemki były ładne. Słysząc słowa królowej, odetchnął z wyraźną ulgą. Chyba najlepsza wiadomość od dość długiego czasu. Skinął łbem ze zrozumieniem, jasne, nigdzie mu się nie śpieszy. Na wiadomość, że Lura jest rodziną Vei, delikatnie uniósł brwi. W duchu się uśmiechnął, fajnie było mieć rodzinę, tak blisko siebie. Przestąpił z łapy na łapę i uśmiechnął się delikatnie do przybysza. Pewnie, jego obecność w żaden sposób mu nie przeszkadzała. Na kolejne słowa panny Vei, kierowane do samotniczki, zmrużył delikatnie swe ślepia. Tak, w jego żyłach nie płynęła ani kropla błękitnej krwi, a przynajmniej nic o tym nie wiedział. Został wybrany za to kim był, a nie za swoje urodzenie. To był niebywały plus, choć Mako zdawał się go nie dostrzegać. - Jak się przebudzą, to raczej nie będą mieć żadnych obiekcji, żeby zażyć coś, co przyniesie im ukojenie. - odpowiedział Vei – Nie zawracaj sobie głowy drobnostkami. Dopiero jak będziesz miała wodę będziesz mogła coś z tym zrobić. Jak coś, to przecież ja mogę przejść po wodę, lepiej, żebyś to ty została przy nich. Jego propozycja była nieco niedorzeczna, bo to on miał uszkodzoną łapę, ale wolał taką opcję, niż żeby to Vasanti opuszczała swych pacjentów. Najlepiej by było, gdyby zaczęło padać, w takim wypadku nie trzeba by było iść po wodę. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości