♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Leo
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:3 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:29 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 10

26-05-2013, 17:01
Prawa autorskie: Lineart: AFrozenHeart, kolory: Felcia

E? Ale że kto się na nią gapi? On? Niee, przecież to oczywiste, Felija nie musiała o tym krzyczeć. No to kto? Tak samo jak beżowa, Leo zaczął bacznie rozglądać się w około. Nikogo... Oprócz Felki, rzecz jasna. Najwyraźniej ona doszła do tego samego wniosku.
-Nie no, ja tu jestem.
Mimo wszystko brązowy nie mógł się powstrzymać od sprostowania. Jednak co się działo z jego towarzyszką? Stoi i drży... Jakby chora była czy co. Ej, a co jeśli ona naprawdę jest chora? Może coś jej się dzieje? Coś poważnego?? Trzeba się szybko upewnić, inaczej Felija zejdzie na jego oczach!
Leo jakoś tak nerwowo podbiegł do różnookiej i zbliżył pysk do jej pyska. Popatrzył podejrzliwie, jakby właśnie w tej chwili miała ona wydać ostatnie tchnienie.
-Hej, wszytko dobrze? - spytał nieco drżącym głosem.
Martwił się.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

27-05-2013, 21:24
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Tup, tup, krok za krokiem lew poruszał się przed siebie. Nie nabierał prędkości, nie zwalniał, nie rozglądał się na boki. Bo i po co. Giętkie źdźbła trawy uginały się pod jego łapami, stanowiąc nawet przedni dywan jak na te warunki. Choć jego sterana, zmęczona życiem osoba oczywiście daleka była od przyznania tego, Sheloth czuł się nieco lepiej, stąpając po znanych ziemiach. Prawie jak w domu. Tylko takim pustym, wyludnionym, opuszczonym w ostatniej chwili. Z wyrwaną framugą wiszącą smętnie z surowego otworu drzwi, z resztkami rodzinnego obiadu pozostawionymi na wieczne zapomnienie na zakurzonym stole, teraz stanowiącymi mieszankę pyłu i pleśni.
Tak. Prawie jak w domu.
Tylko czemu uczucie pustki nie znikało? Co więcej, dołączył do niego niesprecyzowany niepokój, nie taki przyjemny, ciekawy, a taki, co sprawia, że łapy co bardziej tchórzliwych drżą, żołądki wiążą się w ciasne supły, źrenice pokrywają sobą całe tęczówki, a uszy stają dęba, nasłuchując nieznanego zagrożenia. Taki to był właśnie niepokój.
Jedyną zewnętrzną oznaką tego niemiłego uczucia było ożywienie się z lekka wyrazu pyska beżowego. Ślepia zabłysnęły, na mordę wstąpiło trochę energii, co prawda bardziej ukierunkowanej na niepokój niż jakąkolwiek inną emocję. Był czujny. Szedł równie wolno jak przedtem, teraz jednak zwracał większą uwagę na swoje otoczenie.
Po chwili jego wysiłki się opłaciły. Usłyszał przytłumiony okrzyk. A potem kolejny, moment później. Momentalnie wyprostował szyję i uniósł łeb, szukając wzrokiem miejsca, z którego te dźwięki pochodziły. Coś kazało mu skierować się w ich stronę, nie widząc nawet ich źródła. Brzmiało tak... tak inaczej. Nie jak zwyczajna, obca mu lwica wyrażająca swe protesty. Choć nie rozpoznał konkretnych słów, a przekaz był mu nieznany i bardzo niejasny, na samą myśl o usłyszanych dźwiękach Shelothowy umysł wpadał w dziwny stan. Takiej jakby zadumy? Smutku? Nadziei? Najbardziej chyba tęsknoty.
Ukłucie bólu w okolicach klatki piersiowej również nie uszło jego uwagi.
Przewrócił jednak oczyma, zrzucając winę za tę dziwaczną reakcję na zbyt długą samotną wędrówkę. Może tak się odzwyczaił, że nawet i na takiego Lucasa zareagowałby w ten sposób, gdyby usłyszał jego głos? Kto wie, a może i na Arto.
...albo na...
Nie. Nie będziesz o niej myślał. Nie pozwalam i tyle. Dość życia na nią zmarnowałeś, pora pozwolić sobie o wszystkim zapomnieć.
Pomijając, że nie pozwolę Ci nawet na chwilę się nad tym wszystkim skupić.

Wracając zaś do tematu, beżowy szedł dalej, nieznacznie szybciej, teraz już wyraźnie zbliżając się do lokalizacji dwójki pozostałych. Gdyby wytężyli wzrok, może dostrzegliby nawet jakieś poruszenie traw w sporej odległości od siebie - kto by jednak przyglądał się trawom, prawda? To nie tak, żeby wiedzieli, że on nadchodzi.
Ani żeby on wiedział, kogo spotka.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

27-05-2013, 23:00
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Dobrze... Czy można powiedzieć, że cokolwiek w tym życiu jest dobre? Czy ona była dobra? Czy ktokolwiek był dobry? Czy kiedykolwiek spotkało ją coś dobrego? Ach, te egzystencjalne przemyślenia... Nic, tylko siąść i płakać!
Na przekór wszystkiemu Felka wstała i nawet zamrugała - nie raz, a więcej! Coś... Coś jej tu bardzo, ale to bardzo nie pasowało. Tylko nie wiedziała co. Ale się dowie!
Podniosłą się z miejsca, zwracając na lwa spojrzenie tak stanowcze jak nigdy wcześniej.
- Leo, posłuchaj mnie uważnie - oznajmiła konspiracyjnym, poważnym szeptem. - Coś tu jest nie tak. Coś się dzieje, ogarniasz? To miejsce... Ono ma jakąś dziwną aurę. Czujesz to?
Przerwała, by przekonać się, czy Leo to czuje, po czym podjęła temat na nowo:
- Myśl co chcesz, ale JA WIEM, że coś tu nie gra! - ciągnęła, tonem drżącym z przejęcia. - Zrobimy tak... Ja stanę na czatach i będę patrzeć, czy coś tam się nie rusza. A ty... Rób to samo!
Spojrzała prawo, w lewo, za siebie i na wprost. Na wprost siebie miała lwa, ale za sobą... Odwróciła się raz jeszcze. Tam nie było żadnego lwa, ale ktoś na pewno. Albo wiatr. I deszcz. Tak, deszcz nadal padał i nie było to miłe uczucie.
Cofnęła się o krok, a jako że stała przed brązowym, to, oczywiście, wpadła na niego.
- Uważaj, jak stoisz! - burknęła z wyrzutem.
Już miała dodać coś jeszcze, kiedy to zdała sobie z czegoś sprawę. Wlazła na Leo i tak trochę... Hm... Odsunęła się, teraz już jednak nie patrząc na żadne tam roślinki, tylko na oblicze tegoż samca. Jej się wydawało, czy jego grzywa była miękka i puszysta?
Leo
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:3 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:29 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 10

29-05-2013, 20:26
Prawa autorskie: Lineart: AFrozenHeart, kolory: Felcia

Leo nie wiedział wszystkiego, ale to, czego był teraz absolutnie pewny to to, że nie ogarniał. Okeeeej, co się stało beżowej? Co? No ale dobra, brązowy czuł, że jest coś winien Feliji, więc zrobi to, co chce. Chce, żeby stał na czatach? Będzie stał na czatach. Świat się od tego nie zawali, a i męska duma Leosia nie ucierpi. Chyba. No więc stał i patrzył czujnie na wszystkie strony. Oczywiście niczego nie wypatrzył, ale co tam. Za to troszkę zmókł. Co prawda deszcz był raczej delikatny, ale samiec za nim nie przepadał.
Nagle Leo zauważył cofającą się beżową i nim zdążył zareagować... Bum. Felija wpakowała mu się tyłkiem w pysk. No może nie konkretnie tyłkiem, ale wiadomo o co chodzi. Zaskoczony samiec zamrugał niespokojnie. "Uważaj jak stoisz" E?
Leo miał wielką ochotę zachichotać, ale burkliwy ton towarzyszki nie zachęcił go do tego. Felka była taka... Urocza. Działała wbrew logice i rządziła światem po swojemu, ale dla brązowego było to słodkie. Zupełnie jakby była małym, upartym lwiątkiem.
Samiec zauważył wzrok różnookiej i uśmiechnął się do niej, by pokazać, że wcale nie jest zakłopotany swym jakże agresywnym sposobem stania. Naprawdę.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

30-05-2013, 23:11
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Na deszcz nawet nie zwracał uwagi, zbytnio był pochłonięty obserwowaniem własnych emocji, tego jak ich szeroki wachlarz płynnie się zmieniał. Z niepokoju przechodził w stan dziwnej ciekawości, może nawet czuł lekki dreszczyk emocji związany z obietnicą towarzystwa innej rozumnej istoty po takim czasie. Potem znowu pojawiały się dziwne, nieuzasadnione w żaden sposób wyrzuty sumienia, strach, może nawet trochę wstydu - bo przecież spieszył się jak na spotkanie z długo niewidzianym przyjacielem, a nawet nie wiedział co bądź kogo napotka na swej drodze. Z drugiej strony jednak... nie dajmy się zwariować. Lew pokręcił głową, jakby w żalu nad własną głupotą, po czym ponownie przyspieszył kroku. Marszowe tempo zdawało się oddawać jego stan ducha.
Szedł, szedł, jeszcze raz szedł. Właściwie to szedł po prostu przez cały ten czas, a ja powtarzam słowa żeby zapchać czymś posta.
Aż nagle wyhamował. Zatrzymał się w miejscu i zamarł w kompletnym bezruchu.
Dlaczego? Otóż dlatego, że w deszczowym, wilgotnym powietrzu dotarł do niego zapach kogoś, kogo kiedyś znał. Kogo kiedyś chyba kochał, teraz za to nie chciał widzieć. Zapach lwicy, dla której zmarnował spory kawał swego życia, a ta za to poświęcenie odpłaciła mu się raczej nie uczuciem i zaangażowaniem, a ich marnymi podróbkami. Teraz, myśląc o tym na spokojnie, Sheloth nie był do końca przekonany, czy ona go kiedykolwiek w ogóle kochała.
Ach, te błędy młodości.
Teraz jednak było już za późno, by zawrócić. Skoro on wyczuł jej zapach, to i w jej miejscu pobytu musiał już roznieść się jego własny. A jeżeli w ogóle go pamięta, to Fel pomyśli sobie, że on się cofnął i zwiał bo cała sprawa nadal go boli. Bolała, to oczywiste. Ale ona nie musiała o tym przecież wiedzieć.
Uzbroiwszy się więc w cierpliwość, zebrawszy się w garść i skupiwszy na słowach "chociaż raz nie zachowuj się jak kompletna ciota", ponownie ruszył przed siebie. Jak na ścięcie.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

01-06-2013, 01:38
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

- Aj! - wyrzuciła z siebie, nie zwracając najmniejszej uwagi na poczynania Leo i jego nieogarnianie sytuacji.
Tego się nie dało zrozumieć. Nawet ona sama nie wiedziała, o co jej chodzi... Przede wszystkim ona! Inni mogli jeszcze próbować zrozumieć cokolwiek z jej dziwnego zachowania, a Felka już nawet z tym dała sobie spokój.
- Ktoś tu idzie - oznajmiła z przestrachem, kierując na lwa niewyraźne spojrzenie wytrzeszczonych kolorowych oczu. - Leo, Leo, ja się boję! - zaczęła jęczeć.
Kurczę, co by tu teraz zrobić? To... To coś idzie! Prosto na nią! Jakiś wielki dziwny cień... Trzeba szybko coś wymyślić!
- Obroń mnie, to ci powiem, że mi się podobasz! - palnęła naprędce, a przez jej zasnute strachem oblicze przemknął uroczy uśmiech.
Skoczyła za brązowego, choć od razu wychyliła łeb zza jego grzbietu, by widzieć, kto tu się zbliża. Mmm, miękki ten grzbiet... Aż sobie oprze pysk o niego. O, jak miło... I jaka fajna grzywa! Trochę skołtuniona, ale trudno. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma...
Chyba że ma się, co się lubi, tylko że już się tego nie ma. Zaraz, co? Chodziło mi o to, że to jest, ale już nie jej...
Innymi słowy, Felka właśnie skojarzyła zapach swego niegdysiejszego towarzysza życia i łapy się pod nią ugięły. Dosłownie! Legła tam gdzie stała, odwracając drżący łeb od kierunku, z którego nadchodził przybysz. Skąd on się tu wziął tak nagle?! Zawsze musi się zjawiać wtedy, kiedy nie trzeba!
- Tosentosentoseeeen, to się niedziejenieeeee... Chcesieobudzić! - mamrotała pod nosem.
Nie wiedząc, co powinna myśleć o zaistniałej sytuacji, postanowiła wybrać tę drogę, która zawsze szła jej najlepiej, czyli w ogóle zaprzestać myślenia.
Tylko że to też było ciężkie, bo grzywa Shelotha była nawet ładniejsza od tejże Leo. Chyba. Zerknęła kątem oka. Ech, słabo widzi! Na pewno jest ciemniejsza...
Ale co-ci-do-tego?, powiedział głupi głos w głowie. Zamknij się, pomyślała psedolwoziemka i zacisnęła wargi, i powieki w wyrazie irytacji.
Leo
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:3 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:29 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 10

01-06-2013, 02:11
Prawa autorskie: Lineart: AFrozenHeart, kolory: Felcia

Mhm. A ładnie to tak wykorzystywać lwy? Co? Nieładnie! Jednak brązowemu nie przeszkadzało, że Felija tak się o niego opierała, wręcz przeciwnie. To takie miłe. Przecież beżowa właśnie wybrała go na swojego obrońce, a to nie jest byle jaka rola! Hej, a co to za zapach? Jakiś lew... I w tej właśnie chwili Leo zauważył osunięcie się beżowej. Samiec odskoczył jak oparzony. Nienienienienienienie... Co tu się dzieje?
-Fel! Felija, Felka! Co ci się stało?
Leo krzyczał jak opętany, patrząc jak różnooka leży i mamrocze niczym jakaś wariatka. Prawdopodobnie krzyczał całkiem głośno, ale to nie hałas zaprzątał jego głowę. Brązowy gorączkowo legł naprzeciwko towarzyszki i położył łapę na jej łapie. Przybliżył również swoją głowę do jej pyska. Felija wyczyniała jakieś dziwne rzeczy, a to patrzy jakoś tak dziko w około, a to zaciska powieki i szczęki z zirytowaniem...
-Felija, co ci jest? Źle się czujesz? Pójść po jakiegoś medyka może? - Leo pytał ze zdenerwowaniem swoją towarzyszkę. Tym czasem w głowie miał gonitwę myśli. A co jak ona chora jest? I umiera? Nieee, to chyba nie. Ale coś się dzieje! I on, Leo, musi pomóc Feliji! Bo... Bo ona mu się podoba i dlatego przed wszelkim złem musi ją chronić! Tak! Ale ale, co jeżeli nie da rady? Jeśli, jeśli... Weź się w garść stary! - zganił sam siebie. Liczy się tu i teraz!
Brązowy nie czekając szybko poderwał się. A więc... Ten zapach. To jakiś lew. To pewnie jego boi się Felka. W takim razie, jego trzeba wypatrywać. Leo kierując się nosem zaczął patrzeć w kierunku, z którego powinien przyjść nieznajomy. Mimowolnie z jego gardła wydobył się głuchy warkot.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

01-06-2013, 09:34
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Zaszumiała wilgotna od deszczu trawa. Tak, jakby ktoś usiłował uparcie się przez nią przedostać. Najwyraźniej Sheloth wkładał wiele wysiłku w to, by jego niechęć do przebywania z byłą partnerką nie wyszła na jaw. Co z tego, że naprawdę nie chciał tam być, co z tego, że mógłby uciec w każdej chwili. Jak taki się uprze to się go żadną siłą nie przekona. Idiota.
Trawa okazała się jednak niegodnym lwa przeciwnikiem, a sam beżowy koniec końców dał rade się przez nią przedrzeć. I co prawda wiedział, co mniej więcej może zobaczyć, to jednak nie powstrzymało go przed zatrzymaniem się w pół kroku. Nie dość, że była tam Felija, to jeszcze z jakimś samcem. Obcym Shelothowi. To nie jest już Twoja sprawa, nie masz się czym przejmować...
Gówno prawda. W dodatku tamten ma jeszcze czelność na niego warczeć. Lew posłał mu raczej nieprzychylne spojrzenie, takie pomiędzy "a Tobie niby o co chodzi" a "dobra, dobra, nie rób z siebie bohatera, obaj wiemy, że chcesz zrobić na niej wrażenie ale weź nie przesadzaj". Posłał mu nawet taką krzywą namiastkę uśmiechu. Pamiętał przecież jak sam był w takiej samej sytuacji jak teraz tamten. Za Fel to by wtedy w ogień skoczył. A właśnie, Fel...
Wbrew sobie zwrócił łeb w stronę sprawczyni całego zamieszania. I to był błąd. Bo co z tego, że to ona jemu złamała serce, co z tego, że mówił sobie wiele razy jak to ma jej dosyć, jak to za nic by nie wrócił, gdyby nawet mógł. W chwili gdy zobaczył ją w takim stanie, wszystko to gdzieś... Znikło? Najwyraźniej, bo na pysku lwa obojętność ustąpiła miejsca raczej zdziwieniu, zagubieniu, może nawet lękowi. Tylko na chwilę, no ale zawsze. Niemal natychmiast zreflektowal się, skrzętnie ukrywając jakiekolwiek ślady emocji. Odchrząknął tylko i lekko zachrypnietym, odwykłym od rozmowy głosem wypowiedział tylko jedno słowo.
- ...Felija?
Ej, wszystko w porządku?
Głupie pytanie. Pewnie, że nie.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

01-06-2013, 17:39
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Przez to nadmierne zainteresowanie otoczenia Fel czuła się dziwnie i jeszcze mniej pewnie. Nadal nie miała pojęcia, jak powinna się zachować, jeśli dojdzie do czegoś na kształt konfrontacji z przeszłością. A tego mogła się spodziewać bez najmniejszych wątpliwości - głupio byłoby sądzić, że Sheloth nagle zdecyduje się udać w zupełnie innym kierunku. Chociaaaż istniało takie prawdopodobieństwo! Z tym że było ono tak nikłe, że nawet różnookiej ciężko było uwierzyć w podobny rozwój wydarzeń.
Jak się okazało, jej najgorsze obawy postanowiły zrobić jej na złość i sprawdzić się w stu procentach. On-tu-szedł. Właśnie w jej stronę, nawet nie w stronę Leo, tylko dokładnie tam, gdzie ona leżała! Jakby tego było mało, on wymówił jej imię. Ona jego też pamiętała, to nie było aż takie trudne - zna tylko jednego lwa na 'sh'. Jako że nie póki co nie zdołała wpaść na lepszą odpowiedź, uniosła trochę spłoszone spojrzenie na samca i odrzekła:
- No.
Zakończywszy tę jakże złożoną i wymagającą wielce skomplikowanych procesów myślowych wypowiedź, bura lwica uznała, że czas już przestać robić z siebie wariatkę i podnieść się z miejsca, co też uczyniła. Spojrzała zupełnie przytomnie najpierw na Leo, a później na drugiego samca. No co?
Leo
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:3 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:29 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 10

02-06-2013, 15:11
Prawa autorskie: Lineart: AFrozenHeart, kolory: Felcia

Ten lew... Skąd zna imię Felki?
- Wy się... Znacie? - Leo wędrował wzrokiem od samicy do samca.
Po raz kolejny nie rozumiał nic. On chyba naprawdę jakiś głupi jest, czy co. Dobrze, że przynajmniej beżowa nie wygląda już jakby miała zaraz wyzionąć ducha. Tylko patrzyła się na nich takim pytającym wzrokiem. Jak to co? Mogłaby przestać się tak dziwnie zachowywać, chociaż brązowemu wydawało się, że ona robi tak przez całe życie. Ha! Oryginalność.
Dobra, podsumujmy fakty. Ten samiec z warkoczykiem, czy co on tam ma w tej grzywie, zna Feliję. Felija zna jego. Tylko najwyraźniej nie chce się z nim spotykać, ale teraz chyba udaje, że wcale tak nie jest. Zrobił jej coś złego czy co? Najwyraźniej długo się nie widzieli.
Leo znużonym ruchem przyłożył łapę do łba i zamknął oczy. Taka rozkmina to dla niego za wiele. Już czuł, jak dosięga go migrena. Chyba powinien się położyć, czy coś...
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

03-06-2013, 17:02
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Zaraz, zaraz... Czy ona naprawdę tylko to miała do powiedzenia? Niby jak na nią to nic niezwykłego, jednak beżowy trochę już od tego odwykł. Przewrócił oczyma, tak odruchowo.
Czyżby znowu potrafił okazywać emocje? No patrz, obecność Felki chyba jednak na coś się przydawała. Chociaż... właściwie to ona była powodem, dla którego te emocje były tak skrzętnie ukrywane. I jest dylemat - czy to przez nią, czy może dzięki niej?
Nie wiem, trudno.
Uznając, że skoro już tu jest, to może się chociaż rozgościć, lew klapnął na tyłku. Na mokrej trawie. Ach, nie ma to jak wygodne siedzisko. Ale trudno, nie nawykł przecież do luksusów. Lepsze to niż stać na wiecznie obolałych od wędrówki łapach, nie miał więc zamiaru narzekać.
- Wszystko w porządku...? - rzucił pozornie beznamiętnym tonem w kierunku lwicy. Wiedział, że nie jest zbyt zrównoważona, głupio by jednak było, jakby ześwirowała do reszty akurat w momencie kiedy on się pojawił. Jeszcze czułby się obarczony odpowiedzialnością, czy coś. Tylko tego brakowało.
Zerknął na brązowego samca. Chyba był mniej więcej w ich wieku, może trochę młodszy? Nie wiedział i średnio go to obchodziło. Tym, co było łatwiejsze do wydedukowania były jego uczucia względem Feliji. Z każdą chwilą Sheloth coraz bardziej widział w nim siebie z przed lat, z czasu kiedy wpatrywał się w lwicę oczami smutnego szczeniaka, bronił przed wszystkim co ośmieliło się w jakikolwiek sposób ją... nawet nie zaatakować, a raczej wejść w nią w bezpośredni kontakt. Wmawiał sobie wtedy, że jak ją obroni, to ona to zauważy i doceni. A gówno prawda.
Obcy pewnie też się na niej mocno przejedzie, to tylko kwestia czasu.
A teraz wyglądał, jakby miała mu eksplodować głowa. Najwyraźniej myślenie boli.
- Tobie też coś jest...?
Ja pierdolę. Co jedno to gorsze od drugiego.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

03-06-2013, 18:35
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

- Mhm, tak ze sto razy lepiej niż ja z tobą - potwierdziła, skoro Sheloth nie raczył tego uczynić. - A przynajmniej kiedyś tak było... - dodała szeptem, nie będąc pewna, na ile TERAZ zna Shelotha.
Z kolei usłyszawszy jego odpowiedź, lwica zmarszczyła brwi. Czy on przypadkiem troszkę nie przesadza? Tak odrobinkę, tyci tyci... Ale jednak!
Znów mu się przyjrzała. Jakby się zestarzał przez ten czas... I stał się taki zgorzkniały, niepokojąco obojętny. A z drugiej strony Leo (tu rozmyte spojrzenie padło na brązowego), taki wesoły, niewinny, młodszy duchem o jakieś pięć lat.
W którą stronę idziesz, Felijo? Dojrzejesz, wyjaśnisz w końcu zawiłości ostatniego, powiedzmy, roku i poniesiesz za to konsekwencje? Czy nadal będziesz bawić się w rozwydrzoną nastolatkę, w dodatku niespełna rozumu? Ile można? Kiedy będziesz miała dość? Po uwiedzeniu kolejnego naiwnego samca?
Kiedy wyrzuty sumienia odezwały się w niej pełną parą, spuściła wzrok ze wstydu. Przecież on nawet nie wie - nie wie o Lucasie, o Arto... A i tak zniszczyłaś mu psychikę swoim dziecinnym podejściem do życia. A jeśli się dowie, to co będzie...? Nie wspominając o Leo, który nie zna jej wcale. Dlaczego on jej, przypuśćmy, ufa? Tak nie można...
Zamrugała raz i drugi. Ciężkie procesy myślowe przewijały się w tym jej łbie, ale czy wyjdzie z tego coś dobrego...?
- Muszę z kimś porozmawiać - zadecydowała, nagle uniósłszy pysk.
Oczywiście, miała na myśli kogoś konkretnego, acz kogo, to już nie powiedziała.
Odbiegła, zanim którykolwiek z lwów zdążyłby ją zatrzymać. Ciężko było uznać, że grzeszyła bystrością umysłu czy siłą fizyczną, ale jedno trzeba przyznać - była szybka, toteż rychło zniknęła im z pola widzenia.

Z/t
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

04-06-2013, 00:29
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Popatrzył za odbiegającą lwicą. Była... i nie ma. No cóż. On za nią biegać nie będzie, to na pewno. Co to, to nie.
Teraz, gdy już jej tu nie było, skupił się jednak na tym, co odmruknęła przed chwilą temu brązowemu. Właściwie nie tyle przejmował się słowami, co raczej tonem jakim zostały wypowiedziane. Nie wiedział nawet za bardzo, czy szept może mieć jakiś ton. Ani czy on sam go sobie po prostu nie wyobraził. Ale z drugiej strony... to brzmiało trochę jakby... żałowała?
Nieeee. Głupi jesteś, nic się nie nauczyłeś od czasu jak ostatni raz wbiła Ci nóż prosto w serce. Idiota. Po co ja z Tobą w ogóle rozmawiam. Na cholerę cała moja narracja, skoro Ty odwalasz takie rzeczy.
Ale trudno.
Zerkając ponownie w kierunku brązowego, który nadal wyglądał raczej średnio, Sheloth postanowił jednak zdradzić mu trochę życiowej mądrości. Tak za darmo. Może dziś jest jakieś święto czy jakaś inna okazja.
- Słuchaj, to jest cholernie widoczne jak bardzo ona Ci się podoba. I szczerze Ci radzę, odpuść.
Odwrócił się na pięcie, nie mając ochoty dawać mu czasu na pytania.
- Będzie Ci się wydawało, że jej na Tobie zależy, a potem zniknie gdzieś bez wieści, nie będzie się nawet przejmować, czy się może nie martwisz gdzie jest. I spotkasz ją po kilku tygodniach jak bawi się w najlepsze gdzie indziej. Z kimś innym. To nie jest dobry materiał na partnerkę. Wiem to bo... bo wiem, no. Potraktuj to jak dobrą radę od nieznajomego.
Po czym ruszył przed siebie, nie bardzo dbając o to, w jakim właściwie idzie kierunku.
Jeżeli jeszcze kiedyś spotka Leo, to możemy tylko liczyć, że w jakimś normalniejszym stanie. Teraz nie mógł rozmawiać, trzeba było gdzieś usiąść i pomyśleć. Samotnie.

z/t
Leo
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:3 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:29 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 73
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 10

06-06-2013, 21:37
Prawa autorskie: Lineart: AFrozenHeart, kolory: Felcia

Nie no, co to jest? Kabaret dla ludzi w depresji? Taki, żeby poczuli się jeszcze gorzej? I wszyscy o tym wiedzieli, tylko on nie. Koniec przedstawienia, kurtyna w dół, aktorzy schodzą ze sceny. I tylko jak zwykle nieogarnięty Leo zostaje sam. Taaak, teoria dobra, tyle że to życie, a nie seans. Choć, jakby brązowy się zastanowił kiedyś, w chłodny i pochmurny dzień, to by coś zauważył. Zauważyłby, że życie jest jak teatr. Rodzisz się, wchodzisz na scenę i improwizujesz, choć od czasu do czasu ktoś ci coś podpowiada. Grasz w najlepsze, dajesz z siebie wszystko, ale każde przedstawienie musi się skończyć. I wtedy kurtyna leci w dół, być może czujesz wtedy żal, a może szczęście? Radość, że wykończony, możesz wreszcie odetchnąć? I koniec przedstawienia, koniec życia.
Ale Leo tego nie wie. Może kiedyś zrozumie? Na razie się przegrzał, choć zimne krople deszczu chłodziły go. Lecz kto wie, kto wie...
Na razie Felija uciekła, a Leoś został sam na sam z obcym. A ten nieznajomy wypowiedział dużo nieprzyjemnych słów.
Będzie Ci się wydawało, że jej na Tobie zależy, a potem zniknie gdzieś bez wieści...
Potraktuj to jak dobrą radę od nieznajomego.
Jak zrozumieć ma te słowa? Co wybierze - odejście bez słowa, a także brak słowa? I tęsknotę za czymś, czego nigdy nie pozna? A może odszukanie Feliji, a następnie byt lwiego wraka? Bo - nie oszukujmy się - tym właśnie był nieznajomy. Było to widać w jego ruchach, wyglądzie i przede wszystkim - słowach.
Obcy... Trudno było powiedzieć, co on czuje. Ale czuł... Żal? Żal do Feliji? O co? Być może o to, że kiedyś ją kochał? Może on ją kochał zupełnie tak jak teraz lubi ją Leo, a różnooka mówiła mu to samo co brązowemu? Możliwe. Nawet bardzo. Lecz nie o to tu nam chodzi, chodzi nam o to, co zrobi Leo. A on sam nie wiedział, co ma zrobić i co zrobi. Więc... Więc niech po prostu tu pozostanie. W końcu Felija tylko chciała z kimś porozmawiać, prawda? Więc to oczywiste, że tu do niego wróci. Jeśli jej jakkolwiek zależy. A jeśli nie wróci... To znaczy, że jej nie zależy. A wtedy Leo odejdzie. Tak po prostu.
Mino Eive
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:0/0 Liczba postów:202 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 19

11-07-2013, 03:56
Prawa autorskie: Rag

Ładne widoki, dużo zwierzyńca, po prostu można wyłączyć myślenie i żyć, w takim raju. Po prostu Lwia Ziemia, o której słyszała za młodu i której granicy nie przekraczała, bo przecież mieszkają tu sami idioci. Cóż..
W każdym razie, Mino nie szukała jakiegoś wyjątkowego miejsca na relaks, więc jakby z miejsca, padła plackiem na ziemię i odpoczywała.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 13 gości