Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
04-01-2015, 19:51
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Usłyszawszy swoje imię, raptownie postawił uszy ku górze. Dobrze znał ten melodyjny głos, który go wzywał, tyle że tym razem dało się w nim wyczuć jakiś wyrzut, tak jakby miał coś wspólnego z całą sytuacją. Odwrócił się do przybyłej, orientując się z ulgą, że jest sama. Postąpił parę kroków naprzód, aby wyjść z kałuży krwi, jednak nie siadał, ciągle dysząc zabrał się za odpowiedz, która to raz po raz była przerywana głębokim wdechem:
- Gdy wracałem... Obcy na naszych terenach... Nie wstawał... J-ja nie chciałem – go tu zostawić – N-naprawdę chciałem żeby żył. Zwiesił łeb, pomału łapiąc oddech. Widział łapy pokryte krwią, z którą nie miał nic wspólnego, w ogóle nie czuł, że może być o to podejrzewany, a na pewno nie przez Feliję. Wyprostował się, rzucając spojrzeniem po otoczeniu, szukając winnego, by ostatecznie zatrzymać go na Fel. - Ale jest martwy, kimkolwiek był. Może marne pocieszenie, ale dobrze że nie był to żaden z Lwich, utrata członka stada jest jak utrata członka rodziny. Zastanawiające, kim był ten lew, skąd się tu wziął i dlaczego, albo kto stał za takim końcem życia tego biedaka. Fel musiała się przejąć jego wyglądem, przecież na kogoś innego nie zareagowałaby tak żywiołowo. - A o mnie się nie martw, to tylko źle wygląda. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
06-01-2015, 03:40
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Każde kolejne słowo był jak cios prosto w serce - i tak już poszarpane i nieustannie zlepiane od nowa. Zawsze zlepiane przez tę samą osobę, dodajmy dla jasności. Przez dokładnie tę samą, która teraz wbijała w nie lodowe sztylety.
Jak utrata członka rodziny. Gdyby tylko wiedział, jak boleśnie trafne były jego słowa! A o mnie się nie martw. Po raz pierwszy Felija przejmowała się kimś innym niż Mako i własnymi dziećmi (w pewnych chwilach). Kręciła łbem, patrząc z przestrachem na czarnogrzywego. Bała się spuścić wzrok z powrotem na brata, więc cały czas miała spojrzenie utkwione w tych zielonych ślepiach, tak jej bliskich, a w tym momencie tak nierozumiejących! Potrząsnęła łbem, próbując w ten sposób pozbyć się kumulującego się w niej napięcia. Na próżno. Doskoczyła do Mako, by gwałtownie oprzeć się o niego przednimi łapami. Chwila nieuwagi z jego strony i leżałby na ziemi. Przysunęła doń pysk. Poczuła woń świeżej krwi, krwi Deriona, co jeszcze bardziej ją nabuzowało. - Ale DLACZEGO?! - zaszlochała histerycznie, na nowo wybuchając płaczem. - Czemu to zrobiłeś? Czy co się stało? I, i czemu wszystko przeciwko mnie!? Czemu ja mam tylko ciebie, a ty masz jeszcze stado? Zaczerpnęła oddech. Coraz liczniejsze łzy, zniekształcające jej monolog, nie ułatwiały zrozumienia tego, co lwica usiłowała przekazać. - Gdy jest szansa, żebym miała rodzinę, kogokolwiek, to nie, zawsze wszystko się chrzani! - wykrzyczała przyjacielowi prosto w pysk. - Ja mam tego dość! Wpatrywała się weń przez kilka pełnych lęku sekund, po czym wreszcie cofnęła się o krok. - Wszyscy mnie zostawiają. Wszyscy. W końcu zmusiła się do skierowania wzroku na brata i usiadła obok niego. Była mu to winna. Nachyliła nad nim łeb, z trudem starając się zastąpić w wyobraźni jego obecne oblicze tym wcześniejszym, pełnym blasku. - Mówiłeś, że jeszcze się spotkamy. Że jak coś, to mam cię szukać, to mi pomożesz - wyszeptała drżącym głosem. - Myślałam, że dowiem się, jak to jest mieć rodzinę. Dałeś mi nadzieję, że nie jestem tu sama. Że w kimś płynie ta sama krew. Ale nie, po co. Ja nie zasługuję. Bo w tobie już nic nie płynie. - Zaszlochała mimowolnie. - Nie żyjesz, bracie. Może ja też nie powinnam? |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
07-01-2015, 23:11
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Zdecydowanie nie rozumiał, o co jej chodziło. Znaczy, trup lwa jest przygnębiający, szkoda każdego życia, ale Fel nigdy nie była tchórzliwym kotem, który nie umiał sobie poradzić z takim widokiem. Już prędzej on sam miałby z tym większy problem.
Widział to udręczone spojrzenie, lecz nie potrafił go zrozumieć. Mimowolnie znów zerknął na Deriona i szybko doszedł do wniosku, że musieli się znać. Ten fakt był na tyle oczywisty, że aż skrzywił się w sobie, wytykając przy tym własną głupotę i brak rozgarnięcia. Cofnął się o pół kroku, gdy ta się nań oparła, będąc na to zupełnie nie przygotowanym, i choć z trudem utrzymał pion. - Posłuchaj mnie uważnie, nie zabiłem tego biedaka – powiedział, artykułując każde kolejne słowo. - Jak w ogóle mogłaś sobie coś takiego pomyśleć?! Wyrzut? Tak, trochę. Pewno dalej trwałby w tych negatywnych emocjach, ale rozsądek wziął górę. Teraz ważne jest znów być dla niej oparciem, jak przyjaciel. I choć łatwe to nie było, zagadnął o wiele spokojniejszym (i milszym) tonem. - Hej, spokojnie, przecież masz mnie... Czekaj moment, jak to brat, przecież to nie – jak mu tam było? - ten ze Złotych, prawda? Młody szybko doszedł do wniosku, że należy powściągnąć swoją ciekawość i najlepiej jak umie pocieszyć przyjaciółkę. Postąpił parę kroków naprzód, lecz nie zajął miejsca obok. Tam było rodzeństwo, rodzina, a on... nie ma prawa się wcinać. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
09-01-2015, 20:02
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Lwica z pewną ulgą oderwała wzrok od brata. Oczywiście, że mogła to zrobić wcześniej, nie musiała czekać, aż Mako się odezwie. Ale w tym momencie miała pretekst, więc wydało jej się to bardziej przyzwoite. Rychło podniosła się z miejsca i stanęła naprzeciwko czarnogrzywego.
- Okej, okej, no przecież nic ci nie mówię! - Zauważyła, starając się, w miarę możliwości, trzymać emocje na wodzy. - Po prostu dziwnie to wygląda, kiedy jesteś cały ubabrany w krwi. Szczególnie na pysku, to jest najgorsze. Pokręciła łbem, wpatrując się w jego niepokojąco czerwoną sierść. No masakra jakaś, tak nie może być! Nagle obudzone kobiece poczucie estetyki nie pozwoliło jej tak tego zostawić. Nie zastanawiając się długo (a tak po prawdzie, to w ogóle bez zastanowienia), Felka zdecydowała się skorzystać z tego, że jej pysk znajdował się blisko pyska przyjaciela w taki sposób, że przybliżyła się doń jeszcze bardziej. A kiedy już czuła królewski oddech na swoim nosie, zadarła szyję, otworzyła pysk i zgarnęła językiem sporą część świeżej posoki. Ale nie całą, bo mniej więcej po sekundzie zdołała sobie uświadomić, że to, co właśnie zrobiła, mogło prezentować się jeszcze bardziej niezręcznie niż to, czemu usiłowała zaradzić. A chciała dobrze! Cofnęła się więc, odchrząknęła i, (prawie) jak gdyby nigdy nic, odwróciła wzrok i kontynuowała wywód. - E, nieee, tamten był szary - odrzekła, pociągnąwszy nosem. - No tak, ty jesteś, nie da się ukryć. A Deriona poznałam niedawno, w sumie to raz się spotkaliśmy, no i w rozmowie wyszło, że mój ojciec był też jego ojcem - rozpoczęła słowotok; widać powoli dochodziła do siebie. - Co prawda, żadne z nas za bardzo go nie pamiętało, ale liczy się sam fakt, nie? Pomyśl: nagle się dowiadujesz, że masz jakąś rodzinę, a teraz nagle znów jej nie ma... Zamrugała, znów utkwiwszy nieostre spojrzenie w zielonookim. - Rozumiesz? Nie miała pojęcia, czy zrozumie. To Mako, więc niby powinien, ale on niewiele mówił o swojej rodzinie. A z doświadczenia mogła stwierdzić, że najprawdopodobniej oznacza to, że albo nie chce, albo zwyczajnie nie ma wiele do opowiadania. W każdym razie, nie ma co się nad tym głowić. Ciężko jej się nań patrzyło, ale nie chciała znów uciekać wzrokiem, bo jeszcze by wyszło na to, że postrzegała to "mycie" jako coś więcej niż niewinną przyjacielską pomoc. Że w jakimś niewielkim stopniu poprzez ten nietypowy dotyk odczuła ulgę, że oddaliło to traumę, jakiej właśnie doznała poprzez nagłe dowiedzenia się o śmierci brata. Że, choć wcale nie było to zamierzone, w pewnym sensie jej się to... podobało. I ani trochę nie drżała, i wcale nie miotały się w niej sprzeczne uczucia, daleko inne i dojrzalsze niż wszystko to, czego dotychczas dane było jej zaznać. Nie. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
11-01-2015, 00:01
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Gdy Fel stanęła naprzeciw i tak bacznie mu się przyglądała, Mako był święcie przekonany, że chce w jakiś pokręcony sposób znaleźć potwierdzenie jego słów, lub może jakiś cień niepewności czający się gdzieś tam głęboko w oczach, aby móc stwierdzić, że kłamał. Mylił się. A później stało się „to”...
Rany, co to było, aż go zamroczyło na moment, zupełnie tak jakby jego świadomość poszła na spacer, zostawiając jedynie sparaliżowaną cielesną powłokę. Fel, co to było ja się pytam? Ty... No właśnie, co? Jak tylko doszedł do siebie, słyszał jak kontynuuje wywód, jak gdyby nigdy nic. Znaczyło to tyle, że źle to zinterpretował i po prawdzie ten gest nic nie znaczył. Wygląda na to, że doszukiwał się w tej czynności czegoś, czego nie było. Ona chciała być miła, to wszystko. Zupełnie jak trzy dni do tyłu – odpowiedziała mruknięciem, żeby poczuł się lepiej, tylko po to, by utwierdzić go w przekonaniu, że nie jest nieudacznikiem, ale w tym momencie dokładnie tak się czuł. Jeżeli w ten sposób chciała jakkolwiek poprawić mu nastrój - teraz gdy już dostrzegł prawdę - osiągnęła przeciwny efekt. Znów się to dzieje – jest zły nie wiadomo tylko o co, a nie wróć, doskonale znał odpowiedz na to pytanie. Nie potrzebuje współczucia. Jego życie, może je sobie przeżyć jak chce, choćby i samotnie, a Feliji nic do tego! - Nie, nie rozumiem – powiedział twardo. - Mój ojciec był wierny, nie mam przyrodniego rodzeństwa. Nie może się tak oburzać, w końcu chciała dobrze, poza tym to ona ma prawo być dziś zła. Westchnął, zbierając myśli. - Ale wiem jak to jest, gdy traci się kogoś, bez możliwości pożegnania. Doskonale znam ten ból. Nigdy nie mija, ale z czasem uczymy się z nim jakoś żyć. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
17-01-2015, 02:41
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Nie takiej reakcji się spodziewała. Powiem więcej - to był jak cios prosto w serce... No, może obok.
Odwróciła pysk, marszcząc brwi w irytacji. - Nic o nim nie wiesz! - wysyczała przez zęby na uwagę o ojcu. Tak jak i ty, wyraźnie rozbawiony głos rozbrzmiał w jej biednej głowie. Lwioziemka wyprostowała się, jej oddech przyspieszył, a źrenice trochę się rozszerzyły, lecz poza tym w żaden sposób nie okazała, że coś jest nie tak. Ale rzeczywiście, dlaczego ona go broni? A może tak właśnie było? Jakie jest inne wyjście? - Dobra, pewnie masz rację. - Mruknąwszy to, zagryzła wargę. To chyba dziedziczne, tym razem sama panowała nad swymi myślami i wcale jej się one nie podobały. Nie, nieprawda. To nie była niewierność. Nie do końca. Pomachała ogonem, popatrzyła w niebo, a potem już zupełnie nie wiedziała, o czym mówiła wcześniej. Aż Mako jej tego brutalnie nie wyłożył. Znów na niego spojrzała, też westchnęła i wzruszyła barkami. Pewnie tak to było, skąd miała wiedzieć? Dla niej była to raczej śmierć nadziei niż członka rodziny. Blisko, ale to jednak nie to. - Jak mówiłam, ledwo go znałam - stwierdziła, próbując się uśmiechnąć. - Ale zostawmy go już, okej? Chodź gdzieś... Wstała, zmrużyła oczy, żeby widzieć cokolwiek poza kolorowymi plamami i przekrzywiła łeb, przypatrując się czarnogrzywemu z nieodgadnioną przenikliwością. - I ty serio powinieneś się umyć, tak, no, w wodzie. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
24-01-2015, 16:28
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- To prawda, nic o nim nie wiem – zamyślił się na chwilę po czym dodał. - Niekoniecznie, życie może się różnie poukładać, wiesz jak to najczęściej wygląda. Tak na przykład mamy na Lwiej: całe gromady lwiątek niewiadomego pochodzenia, które później znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. My również, z tą różnicą, że wciąż żyjemy... Rozumiem, że można odejść, nawet jeżeli całe życie, wszystko czego się nauczyliśmy zawdzięczamy stadu, ale nie rozumiem jak można zrobić to bez pożegnania. Nasza stara gwardia, eh, ile z niej zostało? Ja, ty i Hewa.
W tym momencie przyszło zastanowienie, kiedy ostatnio widział swoją drogą przyjaciółkę, chyba na wspólnym polowaniu. Czyżby faktycznie nie mógł na nią trafić przez tak długi czas? Z rozważań wyrwał go głos Fel. Skinął głową i z wolna ruszył przed siebie. - Nie szło tak od razu powiedzieć, tylko... kazać mi się domyślać? Rzekł fuknąwszy uprzednio, nawet nie patrząc na Fel, tak jakby coś po drugiej stronie widnokręgu przykuło jego uwagę. [z.t] |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
24-01-2015, 18:49
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Nigdy się nad tym nie zastanawiała - aż do teraz. Rzeczywiście, ci, którzy byli na Lwiej Ziemi za czasów ich dzieciństwa... No, teraz ich nie było.
- Ostatnio spotkałam Shelotha. Szkoda słów - mruknęła w odpowiedzi, powoli kręcąc łbem. Nie przypominała sobie nikogo innego. Może Arto i Mirra? Ale to już nieco inna kategoria - o nich to już w ogóle nie ma sensu napomykać. Przekrzywiła łeb i uśmiechnęła się słabo na słowa przyjaciela. Jemu najwyraźniej nie dopisywał humor, ale czy to znaczy, że cały świat musi to współodczuwać? - Przecież mówię. Mako istotnie ruszył się z miejsca, lecz, nie wiedzieć czemu, nie wyglądał jakby kierował się ku rzece. Co go tak nagle zainteresowało, że idzie w drugą stronę? Lwica zmarszczyła brwi i bez słowa sprzeciwu podążyła za nim. Z/t |
|||
|
Amani Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:4 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:403 Dołączył:Sty 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 84 |
02-06-2015, 21:37
Prawa autorskie: Ssaku
Lwica postanowiła odpocząć pod akacją na najbliższym wzgórzu, miała dość dzisiejszego dnia. Za dużo biegania jak na jeden dzień. Była sama, a uwielbiała spędać z kimś czas, no cóż musiaął sobie sama powiedzieć dobranoc.
-Dobranoc - i poszła spać [ Dodano: 2015-06-08, 20:51 ] Gdy już wstała dalej nikogo nie było więc powiedziała do siebie. -Hakuna matata pora iść dalej przed siebie. Wstała i poszła.. [z/t.] |
|||
|
Cherry Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2,04 roku Liczba postów:161 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 76 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 35 |
10-07-2015, 16:06
Prawa autorskie: Av: sketch by malaika4. podpis: lineart by Kuwaki kolory by Kifo i cienie (ew. poprawki) by Felka
Długi czas nie widziała tu nikogo. Naprawdę, ale kręcąc się, choć wciąż jak najbliżej się dało stadnych terenów, o ile w ogóle poza nie wychodziła, po prostu poprzez pech nie trafiła na swej drodze na wiele osób. A w jej myślach, które wciąż od tego uciekały, by sobie nie pomącić wciąż ostatnia rozmowa z złotogrzywym zaczynała się coraz to bardziej urzeczywistniać. Zabawne - ale znała mało kogo z tego stada, i chociaż już przechodziła wciąż trening nawet rudej przywódczyni nie znała zbyt dobrze. Nie mówiąc już o innych członkach stada, bo znała ich albo garstkę, albo było ich mało i rozsiani wszędzie po tych terenach a może jeszcze poza nimi. Nie miała do nikogo żalu, acz teraz inna myśl zaprzątała jej głowę.
Powróciła tu, nad wzniesienie, pamiętając, że to właśnie w tych okolicach pare miesięcy temu z nim rozmawiała. Tęskniła za Tosą, ale spodziewała się, że co najwyżej cud mógłby sprawić, aby go tu znów spotkała. W końcu miał swoje obowiązki... Wiatr przy ziemii legł, jakby zmęczony podróżą, i raczył jak na razie się nie przemieszczać. Nad mokrą, powoli schnącą glebą daleko przemieszczały się głębokie chmury, z których już praktycznie nie uleciała kropla. Gdzieniegdzie kłębiły się lub prostowały, co skutkowało ich rwaniem się i dawaniem wolnej drogi potężnych promyków słońca, co w poszczególnych miejscach skutkowało pięknymi pokazami kolorowych tęcz. Lwica ułożyła się wygodnie na przez jedną z burz powalonym drzewie, i z głową na łapach obserwowała ten niezwykły widok. Wystarczy jednak na prawdę chcieć, A w sercu wiarę głęboką mieć, I wtedy nagle nadejdzie dzień, Gdy marzenia spełnią się. |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
10-07-2015, 16:18
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Oddychał ciężko, jednak nie zwalniał narzuconego przez siebie mocnego tempa. W duchu dziękował Kahawianowi za szkolenie, które odbył na pustyni... teraz mógł je doskonale wykorzystać. Dzięki temu męczył się znacznie wolniej a i przebywał dłuższą trasę. Nigdy nie sądził, że będzie mu potrzebna. A jednak. Będąc już na granicy Lwiej Ziemi, pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Napił się, zdołał upolować dik dika. Chodziło tylko o to, by szybko wyrównać straty i uniknąć zakwasów. Inaczej droga powrotna wiązałaby się z jedną wielką męką.
W końcu wybrał się na najlepiej sobie znane miejsce na tych terenach. Wzniesienie... z resztą, obiecywał jej, że to właśnie tutaj będzie przychodził. Mógł stąd obserwować wszystko i reagować, bez dużych szans na wykrycie. I o to chodziło. Zanim dojrzał ją na szczycie, dotarł do niego jej lekki zapach. Samiec uśmiechnął się lekko. Była tutaj... jakby wiedziała, że dzisiaj akurat przyjdzie. Bezszelestnie stanął za nią. Dużo go kosztowało, by nie podejść i nie otrzeć się o jej kark na powitanie... ale zależało mu na niespodziance. - Robi wrażenie, co? Mruknął cicho. Czekał na jej reakcję. |
|||
|
Cherry Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2,04 roku Liczba postów:161 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 76 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 35 |
10-07-2015, 18:37
Prawa autorskie: Av: sketch by malaika4. podpis: lineart by Kuwaki kolory by Kifo i cienie (ew. poprawki) by Felka
Leżała tak, i patrzyła. Piękny obraz odbijał się w jej oczach, które pod osłoną brązowych powiek znikały na coraz dłuższy czas. Powoli przysypiała, więc nie wykryła w swoim otoczeniu żadnego innego bytu, a rozmarzona o wszystkim i o niczym nie wiedziała nawet, jak wiele może od tego jednego zależeć.
Nagle, ale to bardzo, usłyszała coś za sobą. Niewątpliwie były to słowa wypowiedziane przez ten przyjemny dla ucha głos... jednak to była dosłownie chwila, jedna sekunda, nagła bezmyślna reakcja bez jakiegokolwiek kojarzenia rzeczywistości - ledwie zdążyła wydać z siebie lekki hałas i machnąć pare razy łapami jak w jakiejś kreskówce i jej cielsko wylądowało na ziemi po drugiej stronie leżącego drzewa, z oczami do reszty zdezorientowanymi. Ogółem jednak nic się jej nie stało, może poza jakimś drobnym otarciem tu i ówdzie (co, jak można dodać, była dla niej wręcz sztuką codzienną). Dopiero po minucie wróciła jej świadomość, i drogą szybkiej kalkulacji ogarnęła, co się właśnie stało. Leżąc na plecach, jedną łapą złapała się pazurami leżącego pniaka, i wciągnęła się na nią szczerząc zęby w nieco zakłopotanym uśmiechu. -Cześć! Rzeczywiście... Wystarczy jednak na prawdę chcieć, A w sercu wiarę głęboką mieć, I wtedy nagle nadejdzie dzień, Gdy marzenia spełnią się. |
|||
|
FireLion Duch Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:173 Dołączył:Wrz 2014 STATYSTYKI
Życie: 80
Siła: 75 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 72 Doświadczenie: 45 |
10-07-2015, 19:09
Prawa autorskie: SouriPL, Lil-Cheetah, Luna-s20
Lew po opuszczeniu groty, postanowił się przejść. Z powodu swojego obecnego stanu zdrowia uznał, że nie należy opuszczać terenów Lwiej Ziemi. Tak więc przyszedł na jedno z bardziej znanych sobie miejsc, jakim jest Sawanna. Idąc, ujrzał leżącą lwicę, którą dobrze kojarzył, lecz długo jej nie widział. Po chwili ujrzał również lwa, lecz raczej nie był on stąd. Przecież będąc tu już jakiś czas, dobrze poznał zapach lwioziemców. Mimo że był w pewnym sensie u siebie, po ostatnich wydarzeniach postanowił nie zbliżać się do obcego.
//Jak nie można, to mówić XD.//
"Wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim kręgu życia" - Jego Wysokość Król Mufasa
Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL pod nickiem OgnistyLew oraz w WS pod nickiem RealWolf |
|||
|
Tosa Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:236 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 60 |
10-07-2015, 21:09
Prawa autorskie: MadKakerlaken
Odsunął się momentalnie, widząc tą gwałtowną reakcję. No cóż, liczył, że raczej ucieszy się na jego widok, a nie... no cóż, wywrócenie się i poocieranie się. Dał jej chwilę na pozbieranie się i dopiero wtedy podszedł do lwicy i łagodnie otarł pyskiem o jej szyję i musnął jej nos jęzorem.
- Wybacz, trochę mnie nie było. Znaleźliśmy z Koho kilka odpowiednich miejsc... musiałem się upewnić, że nie ma tam żadnego stada. I nie, nie ma. Uśmiechnął się wesoło i przyjrzał się jej dokładnie. Czy mu się wydawało, czy jeszcze wyładniała? A może to wpływ tych kilku miesięcy... nie ma to znaczenia. - Tęskniłem za tobą. Wszystko w porządku u ciebie? Jak szkolenie? Przysiadł kawałek obok. Kątem oka dostrzegł też znajomą z widzenia sylwetkę rudogrzywego. Znowu ją śledził? Szarooki w duchu warknął ze złości. |
|||
|
Cherry Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2,04 roku Liczba postów:161 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 76 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 35 |
10-07-2015, 22:09
Prawa autorskie: Av: sketch by malaika4. podpis: lineart by Kuwaki kolory by Kifo i cienie (ew. poprawki) by Felka
Właściwie to rzeczywiście bardzo cieszył ją jego widok. Zwłaszcza teraz, kiedy długi czas siedziała na niemalże odludziu. Znów mogła spojrzeć w jego szare oczy, poczuć jego pysk na swojej szyi. Odwzajemniła to, z uśmiechem równie przyjaznym, i równie serdecznym jak dawniej. Tęskniła za nim bardziej, aniżeli mogło by się w jakikolwiek sposób wydawać.
-Noo... tak! Choć jak na razie wiele z nich nie wyniosłam, no ale... To dobrze, że u nich wszystko toczyło się w odpowiednią stronę. Wciąż pamiętała ten krótki czas spędzony, nim trafiła do lwich. Właściwie jak sobie przypominała, to uczucie, jak wtedy żyła było... przynajmniej dziwne, acz cóż... Wtem jednak kątem oka, po krótkim zaledwie czasie także i główną jego częścią, zauważyła z daleka, ale znajomą, sylwetkę. Tak, to bez wątpienia był ten lew, którego sprowadziła dość dawno temu do króla Mako. Zauważyła także, hm, niezbyt przyjacielską reakcję Tosy. Ona jednak starała się grać w inny sposób. -Witaj, FireLion. To jest Tosa, spokojnie, nie gryzie. Zażartowała przeskakując przez pniak. Będąc już obok złotogrzywego wyciągnęła łapę, po czym od tyłu objęła go od drugiej strony i o ile nie protestował przyciągnęła do siebie. Tak ot, pokazując, że jest bliższym przyjacielem, chyba najwyraźniej im obojgu. Znów szeroko się uśmiechnęła. //b.w. Wystarczy jednak na prawdę chcieć, A w sercu wiarę głęboką mieć, I wtedy nagle nadejdzie dzień, Gdy marzenia spełnią się. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości