Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Visa Konto zawieszone Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 56 |
23-07-2015, 22:27
Prawa autorskie: ja xd
Znał swoją córkę na tyle, że wiedział iż ta nie będzie się z nim we wszystkim zgadzać. Taka już była, nawet jak była bardzo mała miała swoje zdanie i umiała go bronić. Zostało jej to, choć najwyraźniej nauczyła się więcej taktu i nie forsowała go za wszelką cenę. Cenił, że potrafiła zachować się dojrzale. Obejrzał się na nią, żeby móc dobrze ją widzieć. Pokiwał głową gdy mówiła co myśli na temat zakochania się.
- Może tak, może nie. Musisz wiedzieć, że na każdego to samo uczucie może może wpłynąć zupełnie inaczej - powiedział. - Tylko rozsądek uchroni cię od błędów i zepsucia, a miłość może cię wpędzić w obie z tych rzeczy. Obejrzał się na śpiącą Ayo. Był ciekaw, czy rzeczywiście spała czy też przez uprzejmość po prostu się nie odzywała, może się krępowała. Nie martwił się jednak, że cokolwiek usłyszy z ich rozmowy, uważał, że najwyżej ona również czegoś się nauczy. Popatrzył znów na Nuktę, która kontynuowała wyrażanie swoich wątpliwości. Cóż, musiał przyznać, że zebrało jej się na rozmowę na trudne tematy. Wszystko wymagało zastanowienia i sięgania do własnego doświadczenia. - Nie, masz rację - odparł - oczywiście mamy serca, ale niektóre lamparty o nim zapominają. Wtedy życie jest łatwiejsze, choć dużo mądrzej jest o nim pamiętać. Tylko twoja w tym głowa jak będziesz nim rozporządzać. Są różne rodzaje miłości, jesteś jeszcze za młoda, żeby wszystkie odróżnić ale przyjdzie to z czasem. Oczywiście, uważał, że Furien miała czas na takie rzeczy. W końcu miała dopiero dwa lata. Matka Nibiru była starsza od niego gdy postarali się o nią, matkę Furien spotkał już gdy jeszcze pomagał matce dorastającej Nibiru i gdy ta miała półtora roku stworzył parę z matką Nukty. Z nią zaś rozstał się gdy umarła siostra dwulatki i dobrze wiedział, że sam dorósł do bycia dobrym ojcem dopiero przy Furien i jej siostrze. - W mojej dżungli mogę zabić każdego, bo wiedz, że z twoim ojcem nikt nie zadziera - uśmiechnął się z przekąsem. Uśmiechnął się słysząc uwagę swojej córki. Tak, był pewien, że ona na pewno wyrośnie na mądrą i dzielną panterę. - Tak, jesteś taka jak ona. - Powiedział zerkając w stronę rozgwieżdżonego nieba. |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
24-07-2015, 00:02
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Młoda zastygła wpatrując się w ojca. Nie była pewna czy chce rozmawiać o swojej zmarłej siostrze. Nie pamiętała jednak jej imienia, ani jak wyglądała. Zapewne była to pewna forma obronna przed bólem. W końcu rodzone rodzeństwo to nie to samo co przyrodnia siostra. Z tymi pierwszymi ma się bliższy kontakt, razem doświadcza wszystkiego po raz pierwszy. Pierwsza walka, pierwsza kłótnia, pierwsze krwawy posiłek. Pamiętała, że uważała za brutalne zabijanie roślinożerców by samemu jeść, była pewna, że może jeść trawę tak jak oni. Uśmiechnęła się na tą myśl.
- Pamiętasz jak chciałam zostać roślinożercą? - było to pytanie retoryczne. Oczywiście, że musiał pamiętać. To on wybił jej ten pomysł z głowy i wytłumaczył, że zabija się na polowaniach tylko by przeżyć. Ależ to była zawzięta dyskusja. W pierwszym narożniku Nukta, przekonana o swojej racji, w drugim zaś Visa, znający życie i jego prawa. Młoda była wówczas przekonana, że jej rodzice zabijają jedynie z powodu lenistwa i paskudnego smaku trawy. Z pyska wyrwał się chichot, który nieskutecznie próbowała stłamsić w gardle przez kilka sekund. W końcu zamilkła i również zaczęła wpatrywać się w niebo. Zastanawiała się czym jest niebo, czy ma koniec oraz czym są gwiazdy. Słyszała już wiele teorii, ale żadne jej nie przekonała. Tej nocy niebo wydawało jej się bardziej rozgwieżdżone niż zwykle i zauważała ta najmniejsze gwiazdki, na które zazwyczaj nie zwracała uwagi. Od dnia bardziej kochała noc, kiedy wszystko staje się piękniejsze, ale również niebezpieczniejsze. Noc była jak Furien. Wyjątkowa i piękna, ale niedoceniana jak i tajemnicza. Można by powiedzieć, że była niebezpieczna, ale byłoby to kłamstwo. Taka się tylko wydawała. Sekrety i niewiedza zawsze wywołują strach. Znów spojrzała na ojca, które doskonale zlewał się z ciemnością nocy. - Wiesz... - zaczęła łamiącym się głosem. - Nawet nie pamiętam jej imienia. W ślepiach pojawiły się łzy, które starała się kontrolować, coby nie wybuchnąć płaczem. Nie wypadało jej. Była już samodzielna. Czemu w ogóle tu przyszła? Bo jaką cholerę dorosła (jej zdaniem zaczynała się już starzeć) córka przychodzi do ojca? Żeby się wypłakać? Nie powinna była tego robić. Visa pomyśli pewnie, że jednak nie jest taka dorosła za jaką ją uważał. Szybo otarła spływającą łzę. - Przepraszam. - mruknęła cicho. Nie powinna była otwierać dawno zagojonych ran. Czuła jednak, że jej rana nie może się zabliźnić z bliżej nieokreślonego powodu. Może gdyby przypomniała sobie jak to się stało, czyją było to winą. Wiele razy chciała o to zapytać. Kiedy jednak była mała tragedia była zbyt świeża. Potem odeszła i jej mentor, pawian, nauczył ją co nieco. Później była pewna, że rana się zabliźniła. Póki nie spotkała Visy. Dawne wspomnienia powróciły, a wraz z nimi duch siostra. Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Ayo Konto zawieszone Gatunek:mieszanka lamparta i lwa (Lipard) Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:70 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 10 |
24-07-2015, 13:14
Prawa autorskie: lioden
Podrzemałam trochę dłużej niz to planowałam. przeciągałam się i spojrzałam na rozmawiająca parkę. no cóż rodzinne spotkanie. Machnęłam lekko końcówka ogonu i zeskoczyłam na inna gałąź.
-Nie będę Wam przeszkadzać- Odparłam spokojnie. Widziałam, że mili chyba poważniejszą rozmówkę. Nie chciałam być uznana, za kogoś kto wścibsko podsłuchuje rozmowy. rzuciłam na nich okiem i zeskoczyłam z drzewa. Czas rozprostować trochę kości. Ruszyłam gdzieś przed siebie. |
|||
|
Visa Konto zawieszone Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 56 |
24-07-2015, 17:00
Prawa autorskie: ja xd
Uśmiechnął się na wspomnienie nieudolnych wegetariańskich praktyk Furien za dzieciństwa, choć musiał przyznać, że wtedy razem z Dilą, matką, martwili się, że młoda zrobi sobie krzywdę. Jej siostra oczywiście próbowała ją naśladować, ale szybko z tego zrezygnowała bo trawa okazała się być gorzka w smaku. Nie skomentował tego teraz, ale sama jego mina czy postawa zapewne musiały wskazywać na to, że pamiętał.
Jednak pytanie o imię siostry Nukty sprawiło, że uśmiech przerodził się w niezadowolenie. Zerknął kątem oka na swoją córkę, trochę dziwił się temu pytaniu. Jemu cały czas dudniło ono w głowie tak samo jak imię jej matki. Minęło dużo czasu, ale takie wspomnienia pozostają zwykle żywe na całe życie.Trudno byłoby mu zapomnieć o tym co się stało. - Hati - odparł krótko. - Miała na imię Hati. Doskonale pamiętał, zupełnie tak samo jak było z Nibiru. W związku z nią też pamiętał wszystko bardzo dobrze. Zarówno ją jak i Furien i Hati nazwały ich matki. Visa nie mieszał się zbytnio nigdy do doboru imion i zawsze pozwalał na to matkom kociąt w zupełności. Pamiętał, że imię Nukta po prostu Dili się podobało a Hati odziedziczyła imię po babci ze strony matki. Tak to wyglądało. - Nie szkodzi, masz prawo wiedzieć takie rzeczy -powiedział. Trochę się zasiedzieli i zagadali. Zupełnie zapomniał o swoim obowiązku patrolowania terytorium jak i o samym polowaniu. Wtedy usłyszał głos Ayo. Spojrzał na nią. - Jeśli musisz idź, ale wiedz, że nie przeszkadzasz - powiedział odprowadzając samicę wzroku. |
|||
|
Cherry Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2,04 roku Liczba postów:161 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 76 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 35 |
24-07-2015, 20:20
Prawa autorskie: Av: sketch by malaika4. podpis: lineart by Kuwaki kolory by Kifo i cienie (ew. poprawki) by Felka
//Można na momencik? ;)
Biegła cały czas, jednostajnie, zupełnie tak, jakby to za nic nie dawało jej spokoju. Jej twarz nie zdradzała szczególnych emocji, tylko pewnego rodzaju żal wymalowany na jej twarzy, jakoby ktoś użył do tego najlepszej jakości wyborowej farby olejnej. W oczach jej jednak łzy zaczęły się kręcić, które sama lwica próbowała jak najlepiej utrzymać. Nie znała jednak tutejszej dżungli. Przemierzając z równin, przechodząc na jej tereny wciąż się o coś potykała, choć niegroźnie, a nawet i pare razy kompletnie zgubiła woń swego... przyjaciela? On musiał gdzieś tu być. Jej serce walczyło. Chciała go zobaczyć. Chciała z nim to przedyskutować, no nie wiem, ale znów z żalem do samej siebie straciła jego zapach. Kręcąc się dalej pomiędzy drzewami i krzakami, spod zarośli po raz już któryś wysunęła łeb z nadzieją, że znów się rozezna, ale jak dla niej te wszystkie rośliny wydawały się zbyt wonne. I jeszcze raz. I jeszcze. Tak długo, aż w końcu ku jej zdziwieniu ujrzała przed sobą dwa... lamparty. Jak bardzo była nieświadoma, że jej sytuacja mogłaby być po części podobna do tej opisanej w ich rozmowie. -P-przepraszam... Powiedziała, podnosząc się i rozpaczliwie uśmiechając się w swym zakłopotaniu. -Czy... nie było tu czasem złotogrzywego lwa? O troskliwych szarych oczach, i czasami nieco wyzywającym spojrzeniu do innych... Zapytała zamyślona, przypominając sobie, jak to było wtedy, na wzniesieniu. Pokrótce wszystkie wspomnienia umilkły, jakby jej umysł chciał to zostawić na nieco milsze chwile, chociażby dla dobra swojej nosicielki. Przynajmniej w tym momencie, kilka metrów, od nieznajomych. I to bliskiego, acz wciąż innego gatunku... Wystarczy jednak na prawdę chcieć, A w sercu wiarę głęboką mieć, I wtedy nagle nadejdzie dzień, Gdy marzenia spełnią się. |
|||
|
Visa Konto zawieszone Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 56 |
26-07-2015, 00:40
Prawa autorskie: ja xd
// jasne ;p
Furien zamilkła na chwilę. Nie było w tym nic dziwnego w odczuciu Visy, ten temat mógł być dla niej bardzo trudny tak jak i dla niego. Postanowił dać jej czas na przemyślenia. Zresztą uważał też, że potrzebowała pewnie odpoczynku a on powinien był już dawno wybrać się na patrol i polowanie. Podniósł się więc i zeskoczył na kilka niższych gałęzi. - Odpocznij - powiedział do swojej córki by za chwilę zniknąć na niższych partiach drzewa. Chciał już nawet zeskoczyć na samą ziemię, ale wtedy ujrzał czyjąś sylwetkę. Nie spodziewał się tutaj nikogo o tej porze. Ten ktoś był jasno umaszczony i nieco większy od lamparta, wkrótce rozpoznał w tym kimś lwicę. Zmarszczył brwi, bo jeszcze obecność lampartów mógłby o tej porze tolerować, ale lwa? Musiał przyznać, że ten gatunek był zbyt zuchwały, zbyt pewny siebie. Sprawnie wskoczył na gałąź ponad przybyłą po czym wydobył z siebie cichy pomruk, jednak w obliczu nocy poniósł się zapewne po okolicy na tyle, żeby przybyszka to usłyszała. Patrzył na lwicę z góry, musiał być ostrożny przecież. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, nieznajoma już zdążyła coś wtrącić. - Lwa? - Zmarszczył brwi. To gdzieś tutaj mógł szwendać się samiec? Fuknął niezadowolony. Jeśli znajdował się gdzieś w dżungli, Visa będzie musiał mieć go na oku. - Nie. - Odparł. - Jesteś jedynym lwem tutaj od dłuższego czasu. Przyglądał jej się. Obadał wzrokiem kierunek, z którego nadeszła lwica, miał wrażenie, że już z pewną nutą w tej woni już się kiedyś zaznajomił. Jednak musiało to być dawno. - A teraz idź - powiedział stanowczo. Zamierzał sprawdzić czy lwica opuści to miejsce. |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
26-07-2015, 14:22
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Hati, Hati, Hati, Hati, Hati, Hati, Hati...
Imię poniosło się nieskończonym echem. Czuła jak fale dźwięku niemal rozkruszają jej czaszkę od środka. Wiedziała, że to jedynie jej ciało chciało się bronić przed powrotem wspomnień, lecz nie mogła opanować strachu, który temu uczuciu towarzyszył. Zacisnęła ślepia próbując walczyć z psychicznym bólem. Wysunęła pazury wbijając je w korę i zostawiając po sobie głębokie ślady. Słyszała ojca, wiedziała, że jest gdzieś w pobliżu, jednak na marne starała się dosłyszeć jego słowa. - Hati. - wyszeptała, a echo jakby ucichło. Szeptała imię siostry niczym mantrę, jednak na tyle cicho by Visa nie pomyślał, że o szalała. Lwicy, która dopiero co przybyła nie zauważyła ani nie słyszała do czasu otwarcie ślep na nowo. Warknęła cicho, coby wesprzeć ojca w chronieniu terytorium. Tyle zdołała zrozumieć po kilku sekundach bycia w świadomości. Intruz, lew, trzeba wspomóc ojca. Przed oczami miała obraz siostry, jeszcze jak była wesoła i... żywa. Musi wiedzieć, musi. Ale zapyta dopiero kiedy lwica pójdzie. To wszystko ich wina, to wszystko wina lwów! Anubis zanikł gdzieś pod warstwą chęci zemsty, tęsknoty za siostrą i goryczy, która zawładnęła jej umysłem. Podniosła się na i przykucnęła na gałęzi, coby wystraszyć obcą. Żeby wiedziała, że Furien jest gotowa do skoku. Bieda jakiemukolwiek samcowi, który teraz wściekłej lamparcicy napatoczy się pod łapy. Lwice jeszcze mogła zdzierżyć, ale lwa... Zabije. Ogon wił się niczym wściekły wąż, a niebieskooka wydała z siebie kolejny, nieco głośniejszy pomruk. Niech Cherry myśli, że zwariowała, niech ucieka. Uciekaj potworze, uciekaj! Choć wzrok miała skupiony na obcej to uwagę dzieliła między nią a Visą. Czekała na jakikolwiek znak, a że była wściekła to łapy aż jej się rwały. Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Cherry Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2,04 roku Liczba postów:161 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 76 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 35 |
26-07-2015, 23:57
Prawa autorskie: Av: sketch by malaika4. podpis: lineart by Kuwaki kolory by Kifo i cienie (ew. poprawki) by Felka
Zuchwała, pewna siebie... czyż dla kogoś świat mógłby być aż tak czarno biały, żeby poszczególny gatunek, lub raczej osobę, której nie zna się nawet po części, tak właśnie nazywać? A co więcej, czy można by powiedzieć coś takiego o Cherry? Kto by ją poznał, będąc przy zdrowych zmysłach nigdy by tak nie powiedział. Nawet teraz, ona tylko podeszła na odpowiednią odległość, próbowała jakoś przyjaźnie nawiązać kontakt, by dowiedzieć się pewnej ważnej dla niej rzeczy. Ona chciała jedynie go odnaleźć, idąc drogą wyznaczoną przez serce, pewność siebie nie miała dla niej żadnego znaczenia. Ależ czy kiedykolwiek miała?...
Ach, nie widzieli go. Usiłowała się uśmiechnąć, w końcu nie było potrzeby angażować ich w jej sprawy. Nie dało jej to wiele, bo w jej oczach wymalowała się jeszcze większa rozpacz. -Więc go tu nie ma... wybaczcie... Schyliła nieco głowę, lecz patrząc w górę jej oczy w lekkim, dość nieprzyjemnym zdziwieniu rozszerzyły się. Cofnęła się pare kroków, widząc ich dalszą reakcję. Ach, kochana, niedoświadczona Cherry. -Dlaczego? Powiedziała nieco chmurnie, acz jakby z widocznym wyrzutem do samej siebie. -Dlaczego wszyscy musimy być tak kontrolowani...? Dodała, podkulając uszy, i podnosząc lekko jedną łapę, pokornie zbierając się do odejścia. Wciąż jednak tylko stała, gdzie stała. Uch, dlaczegoż to, zawsze, gdy świat próbował jej coś udowodnić, powtarzał cały czas jedną i tą samą sytuację, tylko w innym opakowaniu...? Wystarczy jednak na prawdę chcieć, A w sercu wiarę głęboką mieć, I wtedy nagle nadejdzie dzień, Gdy marzenia spełnią się. |
|||
|
Visa Konto zawieszone Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 56 |
27-07-2015, 04:14
Prawa autorskie: ja xd
Uważnie obserwował piaskową lwicę. Był wyżej i miał lepszy widok nić ona, zresztą w obliczu nocy on musiał być dla niej niemal niedostrzegalny. Zapewne widziała jedynie jego świecące, błękitne oczy, ktoś niedoświadczony mógłby go wziąć za ducha tego drzewa... którym w zasadzie w pewnym sensie był.
Obejrzał się na Furien, która czaiła się nieco wyżej niż on i zdawała się wspierać go w obronie terytorium. Nawet go to cieszyło, bo w tym wieku wcale nie musiała mieć jeszcze własnego lokum. Niektóre młode lamparty żyją z rodzicami do trzeciego roku życia, chociaż Visa wątpił by chciała tu zostać na dłużej. Jednak mruknął łagodnie na swoją córkę, żeby na razie zaprzestała warczenia na przybyszkę. Sam musiał zająć się tym problemem. Błękitne, groźnie wyglądające ślepia znów spoczęły na sylwetce Cherry. Gdyby zaś ona bliżej poznała Visę, wiedziałaby, że mimo iż ma on powody do nienawidzenia lwów, to jednak nigdy nie ulegał ani pierwszemu wrażeniu ani uprzedzeniom. Był na to zdecydowanie za stary. - Dlaczego? - Fuknął Visa niezadowolony zadziwieniem młodej lwicy. - Bo to moje terytorium. Lwy nie są zbyt mile widziane w tej dżungli, bo jest ona domem dla lampartów. Spojrzał teraz na swoją córkę. - Wygląda na to, że samiec zawieruszył się gdzieś w dżungli - powiedział do niej. - Muszę go znaleźć. Ty się do tego nie mieszaj, miej oko na tę tutaj i nie bądź głupia. Czarny jak węgiel kocur zeskoczył z drzewa na ziemię właściwie bezszelestnie. Cherry musiała zatem przyjąć do wiadomości, że na tym terenie jeśli zrobi nieodpowiedni krok, może to być dla niej ostatni krok. Musiała uważać. Zresztą nie zamierzał dzielić się teraz swoimi intencjami na głos. Po prostu podszedł dość blisko. Węszył łapiąc wszystkie zapachy wokół niej bez żadnego słowa, a potem wycofał się ponownie wspiął się na drzewa i zniknął gdzieś w gąszczu mroku. zt |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
27-07-2015, 16:48
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Furien wciąż była spięta i gotowa do działania. Nie wiadomo było czy jej agresja była wywołana świeżo co przywróconym wspomnieniem, czy może charakterem. Słuchała uważnie co obca ma do powiedzenia, a następnie przyjęła do wiadomości rozkazy ojca. Kiedy w grę wchodził obcy lew, w dodatku samiec, na rodzimym terytorium młoda słuchała. Visa nie szedłby na poszukiwania gdyby uznał, że obcy nie są zagrożeniem. Kiwnęła pyskiem coby czarny wiedział, że zrozumiała i znów zwróciła błękitne ślepia na Cherry. Jeśli byłby dzień lwica na pewno dojrzałaby podobieństwo między Furien i Visą, ale w ciemnościach nocy jej ojciec był niemal niezauważalny. Warkot ustał, ale samica wciąż mogła czuć na sobie wzrok lamparcicy. Kazał mieć oka, to będzie miała oko.
Nie odezwała się ani jednym słowem, nie widziała ku temu powodu. Chętnie poszłaby za ojcem i przetrzepała lwią skórę, ale było kilka argumentów przeciw. Pierwszym z nich była natura lampartów. To samiec strzeże terytorium i w razie potrzeby odstrasza intruzów. Samce lampartów może i były mniejsze od samców lwów, ale Visa miał przewagę i doświadczeniem, i szybkością. Drugim było to, że nie może zostawić tu swawolnie chodzącej lwicy. To byłoby nieodpowiedzialne i na pewno dostałaby później za to burę. Ostatnim powodem do którego nigdy by się nie przyznała był jej brak doświadczenia. Z lwicą może i by dała sobie radę mimo braku praktyki, ale dorosły lew mógł być dla niej zagrożeniem. Lwy walczyły przecież cały czas! Visa mówił, by zawsze doceniała siłę lwów. I choć nie chciała tego przyznać to miał racje. Wypuściła głośno powietrze. - Lepiej żeby twój chłoptaś się nie stawiał. - uśmiechnęła się wrednie. - Mój ojciec jest bardzo... tradycyjny. Wyszczerz powiększył się jeszcze bardziej. Czarny walecznie bronił swojego terytorium, w ostateczności zabijał nieproszonego intruza, jeśli ten był zbyt oporny i nie chciał opuścić terenów - zarówno tych głównych jak i przynależących. Lwy były zagrożeniem dla lampartów i Visa robił wszystko co leży w naturze lamparta. Bronił swego. Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Cherry Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2,04 roku Liczba postów:161 Dołączył:Maj 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 76 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 35 |
27-07-2015, 17:18
Prawa autorskie: Av: sketch by malaika4. podpis: lineart by Kuwaki kolory by Kifo i cienie (ew. poprawki) by Felka
-Nnie! Wcale nie o to mi chodz... Nawet nie udało się jej już dokończyć, gdy czarny zniknął wśród ciemności. Może faktem było, że czarnego wśród tła niemal nie było widać... ale lwy też widzą w ciemności. Nie można tego lekceważyć... ach, ależ czy właśnie nie została zlekceważona?
Można by wręcz pomyśleć o arogancji panter, gdyby poznać prawdziwy sens rozmowy tej dwójki którą nie celowo zakłóciła jedynie brązowowłosa. Słucham? W sercu Cherry narosło jakieś nowe, niemal nieznane jej uczucie. Ach. Potraktowali ją rzeczowo, ależ co to ma znaczyć? Była przyjaźnie nastawiona - na początku, co wpierw zostało odparte. Coś podpowiadało jej, a właściwie krzyczało w jej głowie, że powinna skończyć tą błachość. Że nikt nie miał prawa tak z nią postępować. Że w razie, była silniejsza od lamparcicy, która tu została, i nie ma zamiaru tak ot jej słuchać i czekać aż panter po prostu poleci i... i już nawet ciężko pomyśleć, co zrobi jej bardzo bliskiej osobie. Czyż to była złość? Niezadowolenie? A może coś dużo głębszego?... Nie. Na tę myśl w jej sercu kłębiło się dotychczas zatarte, niemal nieużywane przez siebie uczucie. Nienawiść. Chyba się wam coś poprzestawiało. Pomyślała zaciskając zęby. Nie interesowała jej teraz szczerząca się niebieskooka. Musiała pomóc Tosie. Odwróciła się jak najszybciej się dało, w kierunku, w którym ostatni raz czuła zapach złotogrzywego. Tak szybko, ażeby mieć szansę na to, by nie dogoniła jej lamparcica. Udało się, a przynajmniej pobiec w swym kierunku. Biegła tak szybko, jak się dało, że mało co nie odbiegała opuszkami od ziemi. Była szczupła jak na lwicę - a jej długie łapy i atletyczna sylwetka dodawały jej aerodynamiczności. Ponadto adrenalina, uważana za hormon pozwalający na przekraczanie swoich możliwości fizycznych pulsowała w jej żyłach jak najęta. Musiała go znaleźć... Nagle poczuła w miarę świeżą nutę tej woni... Błagam, bądź tutaj... //zt. Wystarczy jednak na prawdę chcieć, A w sercu wiarę głęboką mieć, I wtedy nagle nadejdzie dzień, Gdy marzenia spełnią się. |
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
27-07-2015, 18:45
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Kiedy lwica zaczęła biec, najprawdopodobniej na ratunek ukochanemu, Furien zaśmiała się. Zaraz jednak przypomniała sobie, że jeśli ojciec dowie się, że nie umiała upilnować jednej małej lwicy to uzna ją za słabą i nieodpowiedzialną. Przeklęła soczyście pod nosem w języku tylko jej znanym po czym warknęła. Przecież ona tylko żartowała! Pazurami oderwała kawałek kory, coby wyładować swoją złość. Lwy, ani krzty humoru nie mają. Ruszyła śladami ojca. Przeklęte lwy.
z.t Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Visa Konto zawieszone Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 56 |
28-07-2015, 12:41
Prawa autorskie: ja xd
Nie tak od razu wrócił na drzewo. Wcześniej jeszcze udał się w końcu na patrol. Wprawdzie podczas szukania Tosy przeczesał całą okolicę, ale odbyło się to za szybko, zdecydowanie za szybko żeby dokładnie zobaczyć całą dżunglę. Dopiero po tym udał się jeszcze na polowanie, na którym zdobył średnią gazelę zabłąkaną wśród drzew lasu tropikalnego. Razem z nią udał się w stronę swojego domu by tam zaciągnąć ją na górę. Furien jeszcze nie było. Nie zamierzał się na razie tym martwić tylko oddać się posiłkowi.
|
|||
|
Furien Konto zawieszone Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 25 |
28-07-2015, 15:27
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.
Również Furien zdołała upolować sobie późną kolację lub, jak kto woli, wczesne śniadanie. Choć świat ciągle spowijała ciemność ta na horyzoncie pojawiła się pierwszy oznaka dnia. Słyszała jak ojciec chrupie swój łup więc nie przejmowała się za bardzo otoczeniem. Visa na pewno ostrzegłby ją gdyby jakiś inny drapieżnik przybył z planem zabrania jej jedzenia. Małpa którą upolowała była dość spora, w rozmiarach pawiana, ale łup był tak zdewastowany, że trudno było o identyfikację. Furien wyżyła się na bogu winnej małpie. Drapała się na drzewo i rozsiadła na grubej gałęzi. Małpa smakowała o wiele lepiej niżeli wyglądała. Visa na pewno spostrzegł, że Furien uznała to drzewo za dom z powodu wybrania tego właśnie miejsca na posiłek. Przynajmniej tymczasowy dom, dopóki nie znajdzie własnych czterech kątów na terytorium innego samca, które będzie w stanie ją obronić oraz będzie godnym kandydatem na ojca jej dzieci. Chociaż wątpliwe, by młoda myślała już o założeniu własnej rodziny.
Głos You know you've got that thing That makes the girls all swing You know exactly what you do You like the hit and run You say it's all for fun You think that I'm the one for you Boy if you wanna go I would not mind But I'm not the kind of drum you play one time |
|||
|
Visa Konto zawieszone Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 75 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 56 |
28-07-2015, 20:18
Prawa autorskie: ja xd
Posiłek umykał Visie w ciszy, więc bez większego trudu zauważył, że Furien przybyła z własną zdobyczą. Nie omieszkał też zauważyć jej zachowania. Wyglądało na to, że zadomowiła się tutaj. Może to i lepiej? Przez jakiś czas będzie tu bezpieczna, razem mogli czasem zapolować a on mógł obserwować jak Furien nabiera więcej siły i staje się potężniejszym kotem i postrachem całej dżungli.
Spojrzał na jej łup... bliżej nie określony naczelny został przez nią na prawdę brutalnie potraktowany. Zmarszczył brwi, bo zastanawiał się jak do tego doszło. Czy młoda wyżywała się tak na małpie, gdy ta jeszcze żyła czy może jak już była martwa? Trochę go to martwiło, bo o ile uważał, że polowanie dla jedzenia jest dobre to znęcania się nad ofiarą już nie pochwalał. On zawsze zabijał tak, żeby zadać ofierze jak najmniej bólu, żeby zwierzę nie cierpiało. Widać było to po stanie jego gazeli. Miała tylko zgryzioną szyję od złamania jej karku i rozwalony zad, bo właśnie od tej strony zawsze zaczynał jedzenie. Jednak gdy tak patrzył na zmasakrowaną małpę, zastanawiał się czy to już jest pora, żeby o tym porozmawiać. - Hej - zwrócił się do córki - udane łowy. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości