Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Omara Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:844 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 36 |
05-09-2015, 00:19
Prawa autorskie: Dukacia, obróbka: Fileera (Vei) :*
Lwica, która dotychczas stała, usiadła na chwilę, a jej ogon lekko się poruszył. Spoglądała ze spokojem na guźcową mamę i jej malucha. Gdy z ryjka nieznajomej samicy wyszło pytanie o drogę. Mając już dłuższy staż pobytu na Lwiej Ziemi niż Chaiyali, postanowiła odpowiedzieć na pytanie. W tym celu wyciągnęła łapę w kierunku Lwiej Skały, która swoją drogą byla widoczna z niemalże każdego miejsca na tej krainie.
- Widzicię tą wielką skałę? O tam. Pójdziecie prosto. To jest akurat najkrótsza i najbezpieczniejsza droga, a potem już stąd prosto na wolne tereny - odpowiedziała, po czym postawiła złotą łapę na ziemi. W tym momencie przypomniała sobie o Fuko, który mówił coś o noclegu w grocie medyków. Może wypadałoby tam zajrzeć? - Ja tymczasem już pójdę. Mam parę spraw do załatwienia. Miło mi było cię poznać, Chaiyali. Mam nadzieję, że się wkrótce spotkamy - rzekła, aczkolwiek dwa ostatnie zdania wypowiedziała do swojej lwiej towarzyszki, po czym ponownie spojrzała na guźca. - Ciebie też było miło poznać. No i mam na imię Ayumi. Avare - rzekła, na pożegnanie, po czym wybyła w kierunku rzeki. /z.t./ |
|||
|
Chaiyali Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:2 lata Liczba postów:47 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 64 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 10 |
05-09-2015, 18:18
Prawa autorskie: Lineart - Nine Neck -Fur, Inkhling
Granatowe oczy lwicy podążyły w kierunku, który wskazała Ayumi.
Rzeczywiście, w oddali majaczył dumny profil ogromnej skały, do którego już zdążyła się przyzwyczaić. Nie wyglądał na bardzo odległy, ale z drugiej strony, kto wie jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać po drodze? Powstrzymała lekkie ziewnięcie, po czym spojrzała na oba guźce: -Jeżeli wciąż macie wątpliwości, mogę podprowadzić was trochę bliżej. Nie stanowi to dla mnie problemu, a Twoje dziecko będzie mogło poczuć się pewniej. Zerknęła na Ayumi. -Do zobaczenia, mi również miło było Cię poznać. |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
05-09-2015, 19:55
Spokojnie wysłuchała jej wyjaśnienia, po czym kwiknęła na znak zrozumienia. Samica guźca kiwnęła na pożegnanie odchodzącej Ayumi, lustrując jej odejście bacznym spojrzeniem czarnych ślepi.
-Dziękuję ci, lwico zwana Ayumi. Zapamiętam twoją przysługę.-krzyknęła za nią, obawiając się jednak, że Lwioziemka mogła już nie dosłyszeć jej słów. Westchnęła ciężko i przeniosła spojrzenie na wspomnianą przez złotą samicę Lwią Skałę. Pociągnęła ryjkiem, po czym spojrzała na kremową Chaiyali. W oczach błysnęły ciepłe iskierki. -Tobie także ogromnie dziękuję. I nie, nie musisz nas odprowadzać. Myślę, że teraz uda mi się upilnować syna i dojdziemy spokojnie na Tereny Wolne.-odparła ze spokojem, kiwając dodatkowo ogromnym łbem. Machnęła zakończonym czarnym pędzelkiem ogonkiem. -Tobie również jestem winna przysługę. Jeśli kiedykolwiek się jeszcze spotkamy, odwdzięczę się.- dodała, mrugając do niej jednym ze ślepi. -Pewnie myślisz, że moja obietnica nie jest nic warta- co prawda, może i jestem guźcem, ale i bycie guźcem ma czasem swoje zalety. Jak to, że jestem niewielka i dzięki temu widzę więcej i słyszę więcej niżeli wy.-chrumknęła, po czym skinęła lwicy na pożegnanie. Kwiknęła stanowczo w stronę synka i ruszyli w stronę wskazanej im Lwiej Skały. |
|||
|
Chaiyali Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:2 lata Liczba postów:47 Dołączył:Sie 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 64 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 10 |
05-09-2015, 21:45
Prawa autorskie: Lineart - Nine Neck -Fur, Inkhling
Lwica obdarzyła guźce ciepłym uśmiechem i skinęła głową w ich stronę.
-Nie ma o czym mówić, cieszę się że Twój syn jest bezpieczny. W niektórych sytuacjach zwierzęta powinny działać razem bez względu na gatunek. To miłe, że nie uważasz mnie już za żądnego krwi drapieżnika. Sawanna, wbrew pozorom nie jest mała, myślę że jeszcze kiedyś się spotkamy. Trzepnęła delikatnie ogonem, wzbijając lekki kłąb pyłu, po czym wstała. Łapy przestawały ją boleć i była gotowa na dalszą podróż. -Uważajcie na siebie. - szepnęła, po czym dała szybkiego susa w znajdujące się niedaleko zarośla. Postanowiła jeszcze trochę pozwiedzać zanim będzie jej przeznaczone osiąść gdzieś na stałe. zt. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
26-09-2015, 22:18
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Królowa przechadzała się po swych ziemiach, a wraz z nią podróż odbywała jeszcze nieznana liczba młodych, które bardzo pragnęły wydostać się na ten tajemniczy świat. Ogromny brzuch Vasanti rzucał się w oczy zdecydowanie bardziej niż u innych lwic w tym specyficznym stanie - zapewne dlatego, że ruda na ogół charakteryzowała się nawet nie szczupłą, ale wręcz chudą sylwetką, a poza tym lwiątek zdawało się być więcej niż przeciętnie.
Samopoczucie, jak zawsze w ostatnim czasie, niezbyt jej dopisywało, jednak miała już dość bezczynnego siedzenia w grocie. Niestety, Vei z każdym krokiem coraz to dobitniej uświadamiała sobie, jak wielki błąd popełniła, wychodząc na spacer w tak zaawansowanej ciąży. Innymi słowy, ledwo szła - "szła" to wręcz za dużo powiedziane, ona ledwie powłóczyła łapami. W końcu przystanęła i spuściła łeb, ciężko dysząc ze zmęczenia. Chyba pora wracać... // Ładnie proszę o niewchodzenie do tematu, chcę szybko rozegrać pewien wątek, zanim Vei urodzi. // |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
26-09-2015, 23:37
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Idąc tak przez tereny Lwiej Ziemi, Mako natknął się na jedną z tych osób, na którą w ostatnim czasie nijak nie potrafił wpaść, oto przed jego oczami malował się jeden z tych widoków, przy których należy zamrugać, aby upewnić się, że zmysły nas nie zwodzą.
Podszedł do przyszłej matki, upewniając się tym samym co do jej błogosławionego stanu (aż dziw bierze, że Vasanti mogła być tak wielka). - Odpocznij chwilę, Vei - rzekł na powitanie, nie siląc się nawet by zabrzmiało to ciepło, niemniej rada ta była najzupełniej szczera. - Tak długo cię nie widziałem, będzie w sumie parę miesięcy, zaczynałem już myśleć, że nie chcesz bym cię spotkał. Vei była w takim stanie, że miała trudności z poruszaniem się, nie wspominając już o walce, co nie zmieniało faktu, że sposób jej wypowiedzi będzie – jak zwykle zresztą – ostry i z jawną niechęcią, zwłaszcza od czasu szantażu dotyczącego Fel. - FireLion nie żyje – zagadnął z żalem – ale podejrzewam, że to nie on odpowiada za twój stan. Po prawdzie to interesuje mnie zupełnie inna rzecz... Rozumiem jeszcze utrzymywanie dobrych kontaktów z Zachodnimi w celu czerpania z tego faktu korzyści i informacji, choć to obłuda... Ale, zdradź mi, za jaką informację się z kimś przespałaś? Bo to MUSI być coś niezwykle ważnego! Swoje pytanie zadał wolno, chcąc dobitnie zaakcentować swój przekaz. Przecież to Vasanti Vei, egoistyczna manipulantka bez uczuć, musiała to zrobić w jakimś celu – najpewniej mu na złość – bo przecież nie z miłości, prawda? |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
27-09-2015, 12:32
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Jakbyś zgadł, przemknęło jej przez myśl, acz nie zamierzała dać jej ujścia. Faktem było, że Mako był ostatnią osobą, jaką życzyłaby sobie spotkać. Uniosła łeb i słuchała go ze znudzoną miną, by ostatecznie skrzywić się, jakby poczuła na języku wyjątkowo drażniący smak. Przybliżyła pysk do samca, marszcząc brwi w wyrazie niezadowolenia.
- Odpieprz się - wycedziła, po czym gwałtownie odsunęła pysk, odwróciła go i usiadła ciężko, bo nie była już w stanie ustać na łapach. Charknęła z irytacją. Drażniły ją te jego zielone oczy, czarna grzywa... Właściwie to wszystko ją w nim denerwowało. Łypnęła nań spode łba. Wyglądał zupełnie inaczej niż ten, którego miała teraz ochotę oglądać. - To, że ty nie możesz sobie znaleźć lwicy, nie znaczy, że wszyscy są tak upośledzeni - dodała mrukliwie, ostatkami woli powstrzymując się przed osunięciem się na ziemię. Znów przybrała niewyraźną minę, ale tym razem główną przyczyną nie był widok lwioziemskiego króla (choć niewątpliwie miał on swój udział!), tylko to, co działo się w jej brzuchu. Nigdy nie sądziła, że tak przecież typowy dla lwic stan jak ciąża może być tak cholernie uciążliwy. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
27-09-2015, 14:51
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Spodziewał się takiej odpowiedzi. Wyraz pyska pozostał niewzruszony, może jedynie oczy przygasły na moment. Gdzieś w nich czaił się smutek bo prawdą było, że Mako tęsknił za czasami, gdy było między nimi dobrze, wszak powiadają, że podzielone królestwo nie może się ostać. Miał świadomość, że prócz egoizmu, który prowadził Vei przez życie w jej sercu znajdowało się jeszcze stado. Stado silne, zjednoczone i trzymane silną łapą, co akurat już nie koniecznie mu odpowiadało, ale część tych postulatów była im wspólna.
- Nie zrobię tego. - odparł i zasiadł na ziemi – A pomyśleć, że gdybym cię nie dobrał na królową, to zapewne latałabyś za mną jak za Ray'em. Dla władzy – dodał ciszej, by zaraz ozwać się niemalże szeptem – nawet za mną. Ta irytacja mogła oznaczać wiele, choćby to, że miała dostać informację po upojnej nocy, a nad ranem okazało się, że jest sama. W takim wypadku należy współczuć Vei, ale bynajmniej Mako tego nie robił. Zmarszczył brwi jakby siląc się z samym sobą. W międzyczasie ogarnął spojrzeniem okolicę, zastanawiając się, gdzie Vei urządziła sobie leże. Przemieszczanie się w takim stanie musiało być strasznie upierdliwe, przekichana taka ciąża. - Wybacz mi, że zmusiłem cię do dania dupy komuś spoza stada – rzekł, uderzając się trzykrotnie łapą w pierś – moja wina. Ale jesteś królową! Nie Alayike, która wraca z brzuchem po poszukiwaniach matki! Nie Hewą, która odnalazła po latach wielką miłość! Coś musiało się za tym kryć, bo przecież masz głaz zamiast serca... - wypuścił powietrze ze świstem – Cóż za ironia, gdy Felija miała dzieci z kimś spoza stada to była zdrada i miałem ją wyrzucić – co generalnie powinno mieć miejsce – ale teraz gdy sytuacja się odwróciła wszystko jest w porządku. Otóż nie, nie jest! Zostaniesz matką, twoja rzecz. Ale choć w żyłach tych młodych będzie płynąć Twoja krew nie licz na to, że będą rządzić tylko dlatego, że to twoje dzieci, zapamiętaj to. Oczywiście, jeżeli będą materiałem na władcę (według Mako) to można o tym pomyśleć, ale łatwo nie będą miały. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
27-09-2015, 22:39
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- Przespać się ze mną? Za informację? Nie oszukujmy się, do dupy taki interes. Przecież ci, którzy mają informacje, mogą mieć każdą, najmłodszą i najpiękniejszą w całej krainie. A spójrz na mnie, do czego ja im? Chyba tylko ślepiec by się pisał na taki układ.
Uniosła łeb i uśmiechnęła się tak paskudnie, jak to tylko ona potrafiła. Z trudem podniosła się z miejsca, by ponownie przybliżyć się do Mako. Wdychała jego nieznośny, tak lwioziemski zapach - choć i ona go nosiła, wszak woń Ragnara już dawno zeszła z jej skóry... - Och, tak. Zdaję sobie z tego sprawę - mówiła właściwie sama do siebie, bezwiednie szczerząc kły. - Każde dziecko półkrwi będzie bękartem. Tylko gdybym miała dziecko z tobą, to byłoby ono prawowitym następcą i nikt, ale to nikt, nie mógłby się temu sprzeciwić... Takie lwiątko, to by dopiero była pełnia władzy! W jej wzroku było coś niepokojącego, coś, co kazało się odsunąć przynajmniej na odległość kilku metrów. Gdyby ktoś z żyjących pamiętał jej babkę, mógłby skojarzyć ten typ spojrzenia. Wpatrywała się tak w samca przez dobre kilka sekund, aż wreszcie położyła się na boku, bo łapy odmówiły jej posłuszeństwa. Uniosła pysk, by móc dalej patrzeć na rozmówcę. - Ciągle chcę więcej. Ale wiesz co? To bez sensu. Ja... Ja wreszcie zrozumiałam, Mako. - Szaleńcze iskierki w bursztynowych oczach ustąpiły miejsca całkowitej powadze, żeby nie powiedzieć, że był to smutek. - Nie mogłabym mieć z tobą syna, nawet gdybyś chciał, bo ja... Zrozumiałam, dlaczego wtedy ratowałeś tamtą fioletową lwicę. Nie musiała tłumaczyć, o kogo chodzi - jedna tylko była taka w całej krainie. Patrzyła na Mako z pewnym zdumieniem, jakby sama była zaskoczona wnioskami, do których doszła. A mogła się nimi dzielić bez obaw - nie było tu nikogo poza nimi, a król i tak jej nienawidził, zresztą z wzajemnością. I właśnie z tego powodu mogła mu to wszystko powierzyć - przecież i tak jego opinia o Vei nie mogła być gorsza niż teraz. - Ja kocham ojca moich dzieci. Bardziej niż Venety, bardziej niż Kifo, bardziej niż całą tą pieprzoną władzę. I myślałam, że on kocha mnie, ale widać tak nie jest. Albo nie żyje - rzekła spokojnie, tylko przy końcowych słowach jej niezrównane zdolności aktorskie ją zawiodły i głos jej zadrżał. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
28-09-2015, 23:37
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Ja tam myślę, że masz swoje sposoby, żeby to właśnie ciebie uznać za tą wartą pożądania.
Młodemu trudno było stwierdzić, czy Vei faktycznie nie zdobywała żadnych informacji, czy była to zwykła wpadka, która w przypadku królowej byłaby zaskoczeniem. Jedną z ostatnich możliwości, o której Mako jakoś nie pomyślał było zakochanie się Vasanti. - Wiesz doskonale, że w moich żyłach nie płynie krztyna błękitnej krwi. Nie jest powiedziane, że mój... nasz potomek – tu jakoś łapy się pod nim ugięły i wzdrygnął się – byłby lepszym władcą. Zwyczajnie często tak jest, iż geny przechodzą na potomków, więc mogą mieć odpowiednie cechy, ale nie jest to reguła. Jej spojrzenie było niepokojące. Vasanti zdecydowanie należała do tych osób, które trudno było przejrzeć nawet po kilku latach znajomości. Na kolejne słowa zwrócił wejrzenie na rudą. Tym razem ich zabarwienie było jakieś inne. Na wspomnienie o Rozie cofnął się o parę kroków. Nikt przez tak długi czas nie wspominał o niej, nawet on już prawie pogrzebał te wspomnienia na dnie serca. - Tak...? Więc oświeć mnie, jaki był powód. - odparł z irytacją. Kim jest Vei, żeby wiedzieć, co pchało go do takiego działania! On nie rozumiał tego, ona tym bardziej i basta. Ostatnia wypowiedz wprawiła go w osłupienie, zupełnie nie wiedział co ma o tym myśleć. Kolejna manipulacja, wyuczony ton, czy faktycznie coś jest na rzeczy? - Ty się zakochałaś? N-nie wiem co powiedzieć, jakoś trudno mi w to uwierzyć. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
29-09-2015, 02:09
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- Mhmmm... Mam, a jakże - mruknęła pod nosem na jego pierwsze słowa.
Gdyby nie to, to chyba nie zdołałaby zaskarbić sobie przychylności tak znaczącej persony, jaką niegdyś był jej obecny partner. Partner - czy to aby dobre słowo na określenie kogoś, kogo tu po prostu nie ma? - Ale jesteś teraz władcą. Lwioziemców gó... nie obchodzi, czy jesteś Lwioziemcem z dziada pradziada, czy po prostu zachowujesz się tak, jak na króla przystało... W ich mniemaniu, oczywiście. Lwica właściwie już pokonała swoje wcześniejsze wzburzenie, teraz zachowywała się wręcz flegmatycznie, dlatego też nie odczuwała już potrzeby rzucania mięsem - przynajmniej na razie. - Zauważ, że ja też nie jestem błękitna. Boczna linia, w dodatku linia wyrzutków, jakie to ma znaczenie? Ale nasz syn byłby już... Błękitny. Wgapiła się w samca nieco nieprzytomnym spojrzeniem. Widać sama nie do końca zdawała sobie sprawę, które z jej niedorzecznych myśli wydostają się na zewnątrz, a które pozostają w bezpiecznym schronieniu jej rudej kopuły. Wysunęła do przodu łapy, na które opadł jej łeb. - No widzisz, to mamy coś wspólnego. Też ciężko mi uwierzyć. Nic z tego nie rozumiem i to chyba najlepszy dowód na to, że to jest prawda, bo też i nigdy wcześniej nie... odczuwałam cze... goś podobnego. Pod koniec słowa przechodziły przez jej gardło z pewnym trudem. Odchrząknęła, ale niewiele to dało. Zamknęła oczy i zaczęła oddychać znacznie głębiej niż wcześniej. Wyglądała jak siedem nieszczęść i tak też się czuła, a jej stan, zamiast się polepszać, tylko coraz bardziej jej doskwierał. A może właśnie to miało oznaczać, że już niedługo ten horror się zakończy, by ustąpić miejsca następnemu, związanemu z samotnym wychowywaniem lwiątek, których wydawało się być niepokojąco wiele? |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
29-09-2015, 13:59
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
//Wybywam z miasta, wracam za parę dni (czwartek?)
- Chyba jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą tak szczerze. Ciąża zdecydowanie ci nie służy. - rzekł, a kąciki warg powędrowały delikatnie ku górze. - Jestem jedynie regentem o przedłużającym się okresie władania, nikim więcej. Wypowiadanie tych słów przychodziło mu łatwo, bowiem nigdy nie był nastawiony na objęcie władzy. Być szanowanym i wspomagać rozwijać się stadu, właśnie tego pragnął. Myślał, że uzyska takie coś gdy zostanie Mistrzem, ale los wyznaczył mu inną ścieżkę. - Wiesz jacy są Lwi, beztroscy. Może to poniekąd moja wina. Po pladze wszystkie stada były zdziesiątkowane i nikomu we łbie nie roiła się wojna, więc można było odetchnąć. Jasne, bito się o jakieś tereny, ale ile przestrzeni potrzeba paru osobnikom. Teraz sytuacja wraca do normy i mam przeczucie, że coś wisi w powietrzu. Chyba się przesłyszał „nasz syn”, jemu to ledwo przez gardło potrafiło przejść, a ona mówi o tym jak o pogodzie. W tym momencie Mako znów zaczął poważnie wątpić w miłość królowej do ojca jej dzieci. Miłość nie kończy się wraz ze śmiercią drugiej osoby. Czyli znów wszystko sprowadza się do władzy, norma. - Vei, bredzisz. - sam do końca nie wiedział, czy chce ją przywołać do porządku, czy może sam nie chciał tego słuchać. Odchrząknął zdawkowo. - Nie wyglądasz najlepiej, chyba nawet się kiepsko czujesz... Em, ile jeszcze zostało do rozwiązania? |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
01-10-2015, 15:38
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- To chyba dobrze, że rozmawiamy szczerze. I nie bądź głupi. Jesteś królem, czy ci się to podoba, czy nie - mówiła dalej, starając się ignorować narastające mdłości. - Chciałam się spotkać z Kahawianem... Dowiedzieć się, jak tam sytuacja na Zachodnich, bo obawiam się, że może im brakować terenów łowieckich, a czyje są najbliżej? Nasze, oczywiście. Tylko żeby nie było za późno... TAK, CZUJĘ SIĘ BEZNADZIEJNIE!
Położyła łeb na łapach i obróciła go w stronę Mako, którego to mierzyła ledwo widzącym wzrokiem. Zmrużyła ślepia. - Pójdę do Kahawiana, tylko będziesz wtedy musiał popilnować moich dzieci... Albo ktokolwiek inny z naszych, kto choć trochę myśli. Tu umilkła na krótką chwilę, a przytomność wróciła do jej spojrzenia. - Czyli nie mam za dużego wyboru. Przykro mi. Z jej pyska wydobyło się ciche westchnienia, a na obliczu niespodziewanie zajaśniał szczery uśmiech. W tym momencie bardziej niż siebie samą przypominała swoją zawsze radosną siostrę. - Nie bredzę. Kocham ojca swoich dzieci - powtórzyła z przekonaniem. Zerknęła na swój wielki brzuch. Przez chwilę mogło się zdawać, że pełna świadomość wróciła do Vasanti, ale była to tylko cisza przed burzą. Nagle ruda zacisnęła powieki i postawiła uszy, a zaraz potem napięła resztę mięśni. Otworzyła oczy i spróbowała wstać, ale łapy odmawiały jej posłuszeństwa. Ona, silna królowa potężnego stada, teraz nie potrafi podnieść się z miejsca. Jednak nie czuła ani krzty upokorzenia. To była zupełnie naturalna kolej rzeczy. Teraz była słaba, ale tylko po to, by dać życie młodym, które swoimi słowami i czynami będą pisać historię tej krainy. Znów utkwiła wzrok w tych zielonych ślepiach. Sprawiała tak żałosne wrażenie, że aż ciężko to było sobie wyobrazić, a co dopiero na to patrzeć. Jej spojrzenie pełne było nieznanych jej wcześniej uczuć i emocji, jakby ktoś usunął jakąś blokadę z jej umysłu. Pomóż mi, proszę. Potrzebuję Cię. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
02-10-2015, 21:32
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Całkiem sensowne wnioski, ale po jakim czasie.
- Kahawianem? - powtórzył głucho i skierował baczne spojrznie na królową. Jakoś sobie nie przypominał by słyszał to imię wcześniej. Oczywiście, jeżeli chodzi o zachodnich sąsiadów Lwich to Vei znała się na rzeczy... W przeciwieństwie do niego. - Nie powinnaś zostawiać mi pod opieką swoich dzieci, takie zachowanie będzie wielce nieroztropne. Myślę, że znajdziesz kogoś, kto lepiej się sprawdzi jako opiekun. Młody zamyślił się moment, nim ponownie się odezwał. - W porządku, jeżeli myślisz, że należy udać się do Zachodnich w celu wybadania sytuacji, zgoda. Ale polecem zabrać ze sobą jeszcze kogoś. Może nawet mnie, w końcu rżnięcie głupa, że nie jestem władcą mam opanowane do perfekcji... Urwał swój monolog, dopiero w tym momencie dotarło do niego, że w jakiś dziwny sposób mówi z Vasanti jak za dawnych czasów. Całkiem miłe uczucie. - Wrócimy do tej kwestii jak będziesz w lepszym stanie. Serce mu się krajało widząc jak ruda bezskuteczne próbuje walczyć z grawitacją. Przestąpił z łapy na łapę, zastanawiając się co robić, a to błagalne spojrzenie jakoś nie pomagało. Eh, czy faktycznie można nazwać zdradą stada, że ma dzieci z kimś poza niego. Wszak nie ona pierwsza i nie ostatnia, zrobiła dokładnie to samo. Może trzeba było być bardziej stanowczym wobec Fel, może w ten sposób ukróciłby takie praktyki? Pozostaje jednak pytanie, gdyby był surowy ilu członków liczyłoby jego stado? Oczywiście, Vei pozostawała królową, a od niej wymaga się porządnego prowadzenia... Zdrada jest zdradą, kropka. Nie zmieniało to jednak faktu, że królowej potrzebna była pomoc. Szybko zmniejszył dzielącą ich odległość, a gdy znalazł się dość blisko, zniżył łeb do wysokości pyska Vei i chcąc, nie chcąc patrzeć w jej oczy, odezwał się. - G-gdzie cię przenieść, Vasanti? Znaczy masz tu gdzieś jakieś leże, prawda? Jest jeszcze Grota Medyków, ale to spory kawałek drogi, a podróż w twoim stanie nie będzie przyjemna ani dla ciebie, ani dla mnie. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
03-10-2015, 21:25
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Królowa zdecydowała się odłożyć na później wszelkie wyjaśnienia. Niemniej jednak zdziwiło ją, że Mako ma aż tak nikłe pojęcie o tym, co się dzieje za zachodnią granicą. Gdyby nie ona i jej jako takie polityczne obeznanie, to to stado czekałby rychły upadek...
- Masz rację. Poproszę o to Alayike - odparła, bacznie wpatrując się w samca. - A ty!, ty pójdziesz ze mną. Tak... - dodała po namyśle, a przez jej pysk przemknął cień uśmiechu. Już od dawna rozmowy z czarnogrzywym nie wywoływała w niej emocji, które można by uznać za pozytywne. Teraz jednak, gdy pogodziła się z tym, że Ragnar prawdopodobnie już się przy niej nie pojawi, Mako stał się jedynym powiernikiem prawdy o niej. Pytanie tylko, na ile rozumiał serce Zgryźliwej, a na ile zwyczajnie przyjmował do wiadomości pewne niezbite fakty. Szmaragdowooki nie chciał na nią patrzeć, a ona nieprzerwanie się weń wpatrywała, co sprawiało jej specyficzny rodzaj satysfakcji. Chciała się na czymś skupić, zająć myśli, by spróbować odeprzeć kolejny napływ złego samopoczucia. Jednocześnie musiała pokierować Mako tam, gdzie trzeba. To, co miało się stać już niebawem, powinno dokonać się w dogodnym do tego miejscu, a środek sawanny z pewnością do takich nie należał. - Idź na wschód. Znajdziesz grotę przy ujściu Słonecznej Rzeki, ciężko pomylić. Wyraz pyska lwicy znów był niewyraźny, a jej zagubione spojrzenie wskazywało na to, że nie pozostawało jej wiele czasu. Nie zamierzała jednak panikować ani poganiać króla - pośpiech zawsze był złym doradcą, a ona, sama nie wiedzieć czemu, wierzyła w to, że brązowy weźmie sprawę na poważnie i zaniesie ją do jaskini tak szybko, jak tylko będzie w stanie. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości