Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
04-10-2015, 12:12
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Znów mu nie odpowiada, ale on wróci do kwestii Kahawiana w najbliższym czasie. Między władcami Lwiej panował swoisty podział – Vei zajmowała się kontaktami z Zachodnimi, a on z Księżycem. Znaczy tak było do momentu, kiedy Ines chciała go wstrętnie wykorzystać.
Podświadomie Mako wiedział, że Vasanti znajduje się już w końcowym stadium ciąży. Kiwnął jedynie łbem na znak, że rozumie i załadowawszy królową na swe barki – nie bez pewnych trudności - ruszył na wschód. Była ciężka... Strach pomyśleć ile nowych żyć nosiła w sobie. W jego ocenie przynajmniej dwa. [z.t] |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
05-12-2015, 13:03
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Felija tak była zaabsorbowana poszukiwaniem swojej podopiecznej, że zupełnie nie zauważyła, kiedy słońce skryło się za horyzontem, a pojedyncze gwiazdy zaczęły ozdabiać chabrowe niebo. Ilekroć nań spoglądała, ono stawało się coraz to ciemniejsze. Niepokój wzmagał się w lwicy z każdym jej krokiem, który, jak jej się wydawało, nijak nie przybliżał jej do celu. Pomimo stosunkowo przyzwoitego węchu, różnooka zgubiła trop swego cętkowanego szczęścia. Wreszcie stanęła na środku sawanny i postawiła uszy, nasłuchując. Kto inny mógłby spróbować wdrapać się na pobliską akację i stamtąd próbować dojrzeć zgubę, lecz beżowa była więcej niż pewna, że, przy odrobinie szczęścia, byłaby w stanie przeoczyć nawet słoniątko, o młodej gepardzicy nie wspominając.
|
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
11-12-2015, 23:32
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Mako z daleka mógł wyglądać jak posąg, ale wystarczyło podejść, a okazało by się, że wykorzystuje niemalże wszystkie posiadane talenty, aby dowiedzieć się czy ktoś znajduje się w okolicy. Nikogo nie wyczuwał. Szum traw kołysanych wiatrem niemalże identycznie zgrał się z cichym pomrukiem, który wydobył się z jego pyska. Spóźnia się pomyślał czarnogrzywy, widząc ostatnie, leniwe promienie słońca ginące za horyzontem.
Gdyby Felija miała tu dotrzeć, to zapewne ona czekałaby na niego, ale nie mógł jej winić. Nieobecność różnookiej tylko utwierdziła go w przekonaniu, że poszukiwania Haineko spełzły na niczym. Dawna Felka zlałaby sprawę zniknięcia podopiecznej i już teraz byłaby u jego boku. Właśnie „dawna”, bo obecna Felija pewno wychodziła ze skóry, żeby odnaleźć swoją pociechę. Nie dziwił go fakt , że przedłożyła poszukiwania nad ich spotkanie. Trzeba przyznać, że naprawdę się starała, i choć nie robiła wszystkiego idealnie – wszak jaki rodzic dopuszcza do zawieruszenia potomka? – to zasługiwała na pochwałę. Młody pokiwał stanowczo łbem, jakby potwierdzając, że jego przemyślenia odzwierciedlały stan rzeczywisty, ale nawet jeśli rozmijał się z prawdą, to jedno było pewne – Feliji tu nie ma, więc należy jej poszukać. Z tym postanowieniem ruszył przed siebie, dając się wieść opatrzności, z cichą nadzieją w sercu, że przemożne fatum, skrzyżuje drogi dwojga przyjaciół. Los zaprowadził go na sawannę, gdzie z rozmyślań wyrwał go zapach różnookiej. Głębiej zaczerpnął powietrza. Nie było mowy o pomyłce, to ona. Podążył jej śladem i gdy znalazła się już w polu widzenia, Mako spojrzał w niebo. - Dziękuję. – Trudno jednoznacznie określić, komu Mako wyrażał wdzięczność, ale uczynił to z wielkim szacunkiem. Szybko pokonał dzielącą go odległość i znów się odezwał – Nie znalazłem jej... Tobie chyba też się nie poszczęściło? |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
13-12-2015, 15:40
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Lwica usłyszała szelest traw, jakiś krok, jakiś ruch, ktoś tu szedł! Odwróciła się raptownie, by dostrzec brązową samczą sylwetkę. Po raz pierwszy zdarzyło jej się coś, zdawałoby się, niemożliwego - na widok Mako w jej oczach zabłysło rozczarowanie. Spuściła wzrok, twardo gapiąc się w ziemię u swych łap.
- Nie - odburknęła z mieszaniną smutku i złości. - Jestem do kitu. Położyła się na brzuchu. Widać zrezygnowanie opanowało ją do szczętu. - Powinnam wiedzieć, że nie nadaję się do opieki nad dziećmi. Przecież już dawno się o tym przekonałam. Zamiotła ziemię ogonem i uniosła na czarnogrzywego jedno szybkie spojrzenie. - Ale wiesz, myślałam, że tym razem będzie inaczej. Że dam radę, bo jestem starsza i tak dalej, bo podejmuję świadomą decyzję. Ale nie, ja nie miałam matki i nie potrafię być matką. Nie umiem matkować, nie umiem dobrze polować ani walczyć, strażnik też ze mnie żaden, co ja w ogóle robię w tym stadzie?! Łzy pociekły jej po policzkach, ale szybko otarła je łapą. Łeb miała spuszczony, głos jej drżał tak mocno jak nigdy. - Och, ale ty powinieneś wiedzieć. Tylko jakie to ma znaczenie? Skrzyżowała łapy, nerwowo strzygąc uszami. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że ten nagły wypływ szczerości mógł przynieść jej bardzo nieprzyjemne konsekwencje, podobnie jak mógł on zaowocować pojawieniem się pytań, na które ona wcale nie miała ochoty odpowiadać. Ale ile można to ukrywać? Jeśli rzeczywiście, tak jak przypuszczała, czuła coś do czarnogrzywego, to należało wreszcie zagrać z nim w otwarte karty, nawet jeśli miałoby to być ich ostatnie spotkanie; już nie wspominając o tym, że najlepszy przyjaciel też (a może przede wszystkim) ma pełne prawo wiedzieć o pewnych wydarzeniach z jej życia. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
17-12-2015, 23:24
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Słowa były zbędne, samo zachowanie lwicy było dla niego wystarczającą odpowiedzią. Mako pozwolił się jej wygadać, słuchał cierpliwie niczym spowiednik. Klapnął na zadzie, czując, że pewnie chwilę tu zabawią, wszak rzadko kiedy widział Feliję w takim stanie. I w końcu mu się przyznała. Poniekąd...
- Nie jesteś do kitu. - odparł w końcu – Zastanów się moment, gdy tylko zorientowałaś się o zniknięciu Haineko, natychmiast ruszyłaś na poszukiwania. Byłaś tym tak pochłonięta, że chyba zwyczajnie o mnie zapomniałaś... Ale to nieistotne. A wcześniej? Gdyby nie ty, Haineko pewnie już by zdechła. Dałaś jej najlepsze co miałaś. Poza tym, pewnie przekazałaś jej, że nie powinna opuszczać Lwiej, hm? Młodość ma swoje prawa, nam również zdarzało się znikać na całe dnie, choć ty i ja to trochę inna bajka. Z pewnością mówił z sensem, ale czy można wymagać logicznego rozumowania od zrozpaczonej matki? - Żyjesz w nim. Wiem, że zmiany w członkach są tak nagłe, że nawet ja mam problem to ogarnąć, ale co zrobić? Mako doskonale zdawał sobie sprawę, do czego nawiązuje Felka. Spuścił wzrok, a ogon owinął wokół łap. Wzbierała w nim jakaś dziwna złość, która wręcz nakazywała mu dobić różnooką kilkoma raniącymi zdaniami, jednak tego nie zrobił. Choć tego nie pokazywał, w jego wnętrzu rozgrywała się prawdziwa burza. Westchnął cicho. Nie mógł zranić jednej z ostatnich osób, na której mu zależało, jednakże nie miał zamiaru mówić, że wszystko jest w porządku. - Mój brat zwykł zadawać pytanie: dlaczego upadamy? Na pozór nie miało to nic wspólnego z ich rozmową, Młody chyba liczył, że napomknięcie o jego bracie zwróci uwagę i skieruje rozmowę na inne tory. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
18-12-2015, 14:12
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
- Hm, rzeczywiście... Przepraszam. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło - zauważyła z niemałym zaskoczeniem w odpowiedzi na stwierdzenie, że zapomniała o zielonookim. - No i tak, tak, jasne, że jej to mówiłam.
Fakt, ona i Mako, a później także Sheloth, często znikali z Lwiej na całe dnie, nierzadko pakując się w większe kłopoty niż te, które spotykały ich już jako dorosłych. Ale kiedy to było! To były inne czasy, wtedy tak... Tak się żyło, no i też nie każdy dożywał wieku nastoletniego. Choć i teraz zdarzały się zaginięcia lwiątek. Lwica zadrżała na samą myśl, że coś takiego mogłoby spotkać jej Haineko (nawet jeśli, formalnie rzecz biorąc, lwiątkiem nie była; cętkowanych kotów tyczy się to tak samo!). Kolejne pytanie zupełnie zbiło ją z tropu. Należało ono do tych o naturze filozoficznej, a więc Felka zareagowała na nie uniesieniem łba, postawieniem uszu i zdumionym spojrzeniem różnokolorowym ślepi, wymierzonym prosto w samca. Nie była dobra w te klocki i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. - Nie wiem. Bo jesteśmy młodzi? A potem coraz starsi? - palnęła, naprawdę nie mając pojęcia, jak się do tego odnieść. Sądziła, że lew nawiąże do dotychczasowego tematu rozmowy, który właściwie sama podjęła (niechętnie, ale pod jakimś wewnętrznym przymusem), a tu nic z tych rzeczy. To znaczy, dostrzegła pewne nawiązanie, ale na tyle pokrętna, że nie czuła się w obowiązku ciągnąć swoich wyjaśnień co do wydarzeń sprzed, eee, jakichś dwóch pór deszczowych. Nagle przekrzywiła łeb i zmarszczyła brwi. - Ej, zaraz, zaraz, twój KTO? I to niby ona ma przed nim tajemnice? |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
19-12-2015, 19:58
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Owszem, znikali. Tylko z tą różnicą, że ich powrotu nikt nie wypatrywał. Lwiątka biegające samopas były swoistą normą, czasem nie wracały, ot, takie czasy.
On nie widział tego zdumionego spojrzenia, zajęty był powiem końcówką ogona... Albo tym kamieniem znajdującym się obok. Trudno powiedzieć. Wydał z siebie cichy pomruk, dając znać, że odpowiedz dotarła jego uszu i niczym prawdziwy mędrzec podrapał się po podbródku, a na jego obliczu przez krótką chwilę zagościł uśmiech. - Tak, można tak to ująć. W oryginale było „by nauczyć się podnosić”, ale sens ten sam. Podniósł lekko łeb, lustrując przy tym Felkę. Czy jest możliwym, żeby zapomniała, iż kiedyś wspominał brata? Prawdą jest, że uczynił to może dwa, trzy razy w jej towarzystwie... Ale widać, że ten fakt mało innych obchodzi, jednak tak energiczna reakcja zmusza do dalszego rozmyślania nad ową kwestią. Gdyby tak się teraz nad tym zastanowić, to jego brat nigdy nie był celem opowieści, raczej postacią, która grała tam istotną rolę. - Mój brat. Tak się zabawnie składa, że nim trafiłem na Lwią, miałem rodzinę. Mako poczuł w sobie tą dziwną niemoc, która miała do niego dojście, gdy mówił o czasach tak dawnych, że czasami wątpił w ich prawdziwość. Jego dom, rodzina.... Wspomnienia, teraz tak odległe, niemalże porzucone, jednak ciągle żywe. Łapy się pod nim ugięły i gdy już zaległ na ziemi, zwrócił wzrok w stronę dawnego domu, a przynajmniej tak umiejscawiał położenie dawnego stada. Na pysku czarnogrzywego nie malowała się ni radość, ni smutek, jedynie zaduma. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
23-12-2015, 12:21
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Lwica powoli pokiwała łbem. Rozumiała, o co mu chodziło, a przynajmniej tak jej się zdawało, jednak nie zamierzała się więcej do tego odnosić. Jak już było wspomniane, poważne rozważania nie były jej mocną stroną. Ona wolała działać, jakkolwiek by jej to nie wychodziło.
- Nigdy o niej nie opowiadałeś - stwierdziła zgodnie z prawdą. Może i zdarzyło mu się coś napomknąć, ale były to na tyle sporadyczne sytuacje, że prędko odlatywały w niepamięć. Zresztą, przeszłość była już za nimi i raaaczej nie wróci. - Ty poznałeś Arhama. Ale nawet jeśli gdzieś tu jeszcze żyje, to widać nie chce mieć ze mną nic wspólnego - mruknęła jeszcze, choć tak naprawdę to nie kwestia rodzeństwa najbardziej ją nurtowała, tylko dzieci. Czy Ares i Akira jeszcze żyją? Czy należą do Zachodnich? Co z jej córką, tą... Uch, jak ona miała na imię? I czy to miało znaczenie, skoro to Arto jej je nadał? Powiedzmy, że to będzie Alicja. Co z Alicją...? I, przede wszystkim, dlaczego nagle teraz, po latach, Felka zaczęła się tym przejmować? Lwioziemka położyła łeb na łapach. Oczy się jej zaszkliły, by zaraz dać upust słonym kroplom, niespiesznie spływającym po policzkach. Nie był to spazmatyczny płacz, jakim zdarzało się jej nieoczekiwanie wybuchać w czasach nastoletnich czy wczesnodorosłych, a bezradne, dojrzałe łzy. Teraz i ją pochłonęła zaduma, choć w jej przypadku była ona wyraźnie podszyta niemą rozpaczą. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
23-12-2015, 22:32
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Bo i po co. - odparł głucho, zwracając łeb z powrotem na Feliję, a przynajmniej w jej otoczenie. - Miałem cudowne życie, kochającą rodzinę – westchnął – prawda, że w stadzie nie działo się za dobrze, ale wtedy tego nie rozumiałem. Odeszliśmy ze stada. Czy to czyni nas zdrajcami? Nie wiem. Może... Osobiście wolę trzymać się myśli, że to część stada zbłądziła, a moi rodzice zachowali zdrowy rozsądek, choć teraz nie ma to żadnego znaczenia. Żałuję, że nie mogłem dorastać z bratem. Żałuję, że nie było mi dane się pożegnać. Żałuję, że nigdy po mnie nie wrócili – Przygryzł wargę, a łapa z pazurami zaczęła z wolna sunąć po ziemi. - Chcieli, żebym został Lwim, proszę bardzo. Mam nadzieję, że byliby dumni...
Młody pewnie dalej kontynuowałby swą wypowiedz, gdyby nie spostrzegł strużki krwi ściekającej mu po brodzie. Na pozór spokojny ton Mako, zdecydowanie trącił ironią, która była wywoływana bezsilnością. - Znałem ich krócej od ciebie, a i tak za nimi tęsknię. Zwyczajnie łatwiej jest gdy ich nie wspominam, wtedy tak nie boli. Zerknął na Fel, teraz widział, że i ona cierpi. Postanowił więc odłożyć na bok przytłaczające myśli i skupić się na problemach, których może i nie potrafił rozwiązać, ale przynajmniej mógł próbować. - Taak, poznałem... Ale wy pewnie byliście rodzeństwem jedynie z nazwy, hm? Wszyscy za czymś tęsknimy, ale świat nieubłaganie gna naprzód. Westchnął kolejny raz, podniósł się z ziemi i stanął nad lwicą. Nie potrafił się zdobyć, żeby położyć łapę na jej barku. Po chwili walki z samym sobą, Mako w końcu zasiadł obok różnookiej. - Ciągle podejmujemy decyzje, czasem trafne, a czasem nie. I musimy jakoś żyć z konsekwencjami. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
24-12-2015, 20:48
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Wysłuchała go z taką uwagą, na jaką tylko była w stanie się zdobyć. Przynajmniej tyle mogła dla niego zrobić. Rozumiała, że te sprawy są dla niego ważne, a skoro po tylu latach zdecydował się nimi podzielić, to Felka postanowiła to docenić. Za to nie wiedziała, jak ma to skomentować, bo czyż można znaleźć na to odpowiednie słowa? Zerkała na samca, tak jak i on zerkał na nią.
- Tak, masz rację. Ty byłeś mi bardziej bratem niż Arham - uznała bez chwili wahania. Trudno było rozstrzygnąć, czy czas przeszły został tu użyty z rozmysłem. Uniosła wzrok na samca. Wydawać by się mogło, że ogarniał ją permanentny smutek, podobnie jak jednego z jej podopiecznych. - Tak, ja wiem, tylko... - Pociągnęła nosem. - Czasem zdaję sobie sprawę z tego, że chciałabym to naprawić... Ale nie mogę, nie mam jak. I wiem, że to będzie we mnie siedzieć już do końca, chyba że odejdę ich poszukać... Tylko że pewnie bym tego nie przeżyła, a i tak bym ich nie znalazła. Westchnęła głęboko, odwróciwszy wzrok na ziemię. - Muszę żyć dla Haineko, muszę przynajmniej ją odnaleźć. Bo ja już nie zasługuję na to, żeby żyć dla siebie. Po tym depresyjnym stwierdzeniu lwica ułożyła łeb z powrotem na łapach. Wciąż unikała konkretów, a miała ku temu dwa powody: po pierwsze, nie była pewna, czy Mako ma ochotę na słuchanie tego, a po drugie, na myśl o tych dawnych zdarzeniach ogarniał ją przemożny wstyd. Jak ona mogła być taką kretynką?! |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
29-12-2015, 00:14
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Nie ma co się dziwić, że mówiła o Arhamie w czasie przeszłym, bowiem wedle wszelkich znaków – a właściwie ich braku – można było stwierdzić, że ten jegomość nie żyje, bądź, że permanentnie zerwał kontakt. Słowa różnookiej jeszcze przez moment brzmiały w jego uszach i choć poświęcił im mniej uwagi niż było to konieczne, uznał je za komplement.
Kolejne słowa jeszcze bardziej go zaskoczyły. W sumie nie tyle słowa, zwyczajnie nie wiedział jak ma na to zareagować. Z jednej strony widział ile bólu sprawia Feliji mówienie o tym wszystkim, a z drugiej ciągle w to brnęła, zupełnie jakby była mu winna wyjaśnienia. - Prawdopodobnie nie. - odparł cicho, jakby bardziej do siebie. - Spokojnie, powinna się znaleźć, Lwia jest raczej bezpiecznym miejscem. Zamilkł na chwilę, ważąc kolejne słowa. Przetarł wargę i skierował wejrzenie na Fel. - Felija, – zaczął spokojnie – czego właściwie ode mnie oczekujesz? Pocieszenia, bierności czy reprymendy? Formalnie nie wiem o czym mówisz, bo ty nie miałaś tyle odwagi, żeby powiedzieć w czym rzecz. Nie mam zamiaru cię oceniać, twoje życie, twoja sprawa... Mogę jedynie powiedzieć, że teraz wylewasz siódme poty, żeby sytuacja się nie powtórzyła, i to jest godne pochwały. Ale pamiętaj, jeżeli oficjalnie mi to powiesz, jako król nie będę mógł stać bezczynnie – tu zamilkł na moment, sprawdzając czy nie przeraził lwicy na śmierć. Zaraz też pośpieszył z wyjaśnieniami. - W zamian przybliżę ci sytuację w stadzie z mojego punktu widzenia, a jeżeli oficjalnie dalej nic mi nie powiesz... To też przedstawię ci sytuację. Uwierz mi, inni też popełniają błędy. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
05-01-2016, 02:53
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Smutek przechodził w złość, a ta bezustannie kuła serce lwicy, nie pozwalając jej wyrzucić z siebie tego, co naprawdę chciała przekazać. Irytował ją ten jego mentorski, oficjalny ton. Zamiotła ziemię ogonem, po czym wstała, wbijając w samca pełne różnorakich emocji spojrzenie. Kochała go i nienawidziła zarazem, niczym postać z taniego romansu. Nie mogła znieść ani tego pokręconego uczucia, ani siebie samej. Dlaczego, dlaczego on nie potrafił tego zrozumieć? Nie pojmował tego, że swoimi mowami, całą tą pseudomonarszą manierą tylko bardziej rozbija jej psychikę? A może taki był właśnie jego cel? Skoro tak, to dlaczego jej robił?!
- MAM GDZIEŚ LWIOZIEMSKIEGO KRÓLA! - warknęła, wprawiwszy ogon w nerwowe ruchy. - Ale chciałam porozmawiać z najlepszym przyjacielem, jeśli jeszcze tam jest! Bo jak go nie ma, to dziękuję! Nic tu po mnie! Pioruny błyskały w jej oczach, a ciało drżało z nieprzyjemnego podekscytowania. Była gotowa odejść, już, w tej chwili. Gdy teraz o tym myślała, to przecież nic jej tu nie trzymało. Dla Mako była tylko problemem, Cavum był duży, poradzi sobie, a Haineko... Haineko będzie miała młodszego brata. Felija będzie za nimi tęsknić, oczywiście, ale jakie to ma znaczenie? Młode dorosną, zapomną. Tylko ona nie zapomni. Przynajmniej o Mako nie zapomni, bo to przez niego, przez to chore przywiązanie, już niebawem zginie gdzieś poza granicami Lwiej Ziemi, niezdolna upolować byle szczura na dalekich jałowych ziemiach. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
07-01-2016, 22:48
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Już po samym sposobie ruchu ogona, lew wiedział, że zebrały się nad nim czarne chmury. Z nieco wymuszonym spokojem obserwował jak wstała i zmierzyła go spojrzeniem. Tak, to było jedno z tych, które niosły tyle uczuć, że aż przytłaczały. Przecież nie zrobił niczego złego. Nawet jeżeli jego słowa mogły sprawić przykrość, to nie powinien czuć się źle, prawda? Więc dlaczego miał wyrzuty sumienia? Słowa Felki nie ubodły go, wszak nie uważał się za króla, ale i tak położył uszy po sobie.
- Ja też... Ale nie mam gdzieś reszty stada. Nawet jeśli nie jest już tak jak kiedyś. - ten ton zdecydowanie mu się nie podobał, nim zdołał się zastanowić znów się odezwał – Było na to mnóstwo czasu od powrotu z ziem Świtu. To było już dawno temu, hm, spotkali się gdy udało mu się wydostać z lochów. Milczał, odtwarzając tamte wydarzenia. Zaraz też przypomniał sobie złożoną obietnicę. Ten fakt pozwolił mu się nico uspokoić. Nabrał powietrza, ale nie odezwał się od razu. - Dobrze, porozmawiajmy. Mimo że mówił całkiem szczerze, to w dalszym ciągu czuł, że różnooka oskarża go o odpuszczenie przyjaźni. A przecież to nie on winien się tłumaczyć! |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
08-01-2016, 22:49
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Lwica syknęła w rozeźleniu. Czego on od niej wymagał? Czy on naprawdę był na tyle ograniczony, że nie rozumiał, że ona wtedy NIE była w stanie o tym mówić?
Nadal była wściekła, ale jednocześnie chciała wreszcie wyrzucić z siebie tę tajemnicę, tak nieudolnie skrywaną przez te wszystkie lata. Nie znajdzie na to lepszego momentu, a przecież nie mogła bez końca udawać, że nic się nie stało. - Dobrze! Powiem ci WSZYSTKO! - warknęła z jakimś dziwnym zadowoleniem, nieco niepokojącym. Felka przeszła w prawo i w lewo, usilnie się nad czymś zastanawiając. Zaśmiała się, choć nie było z czego. - Przeszłość... To wszystko tak rozmyte, tak nieistotne! Oni wszyscy tak CHOLERNIE mnie nie obchodzą! Wciąż chodziła w tę i z powrotem, nerwowo poruszając ogonem. - Zaczęło się od Lucasa... Pokłócił się z Inn czy coś, nie wiem. W każdym razie poszliśmy na spacer, zaczął padać deszcz, więc poszliśmy do groty. Nudziło nam się, no i on zaproponował... To uznałam, że okej. Co, dlaczego nie? Że niby ja gorsza jestem i nie mogę? Ogon przecinał suche powietrze z coraz większą gwałtownością, a lwica przemierzała swoją niezmienną trasę nieco szybciej niż na początku. - Ale potem on zniknął. Faceci! Wkurzona byłam, no to wracałam dookoła, bo nie chciałam nikogo widzieć. Trafiłam na Świt. Tu urwała i zatrzymała się. Wydała z siebie głębokie westchnienie i spuściła łeb, przygryzając wargę ze wstydu. - Tam..., tam był Arto. Wiesz, jak Arto kiedyś na mnie działał. A może nie pamiętasz? No w każdym razie, zawsze mi się podobał. I nawet jeśli początkowo nie chciałam, to ja musiałam, rozumiesz? Musiałam! Bo on był moim ideałem i wiedziałam, że to jedyna szansa... Jęknęła, po czym padła na ziemię. Skryła łeb w łapach, zacisnęła powieki. - Nie, nie był! Mój ideał był... Był zupełnie gdzie indziej! Ale ja byłam młoda i głupia, i wtedy tak idiotycznie myślałam, że to Arto, że to on. No więc zaciągnął mnie, tam była też ta jego fossa. On był wtedy przywódcą, więc pewnie chciał, żebym mu urodziła dzieci. No i urodziłam trójkę, głupia ja. Ale nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego, więc jak tylko nadarzyła się okazja, to uciekłam. Głos jej się trząsł, ale beżowa dzielnie powstrzymywała się od wybuchnięcia płaczem. - Prawie bym tam umarła. Wszędzie obce lwy, dziwne zapachy, półmrok. Krzątali się wokół mnie, ale ja wiedziałam, że mnie zabiją, jak tylko je odchowam. Więc nie odchowałam, uciekłam! Raptownie uniosła łeb, a w skąpanych łzami ślepiach błyszczało coś jeszcze: odpychająca iskierka szaleństwa. Jeśli czarnogrzywy wcześniej miał wątpliwości co do tego, czy ze stanem psychicznym tej tutaj nie jest przypadkiem coś nie w porządku, to teraz musiał się ich pozbyć. - Ares, Akira, Ailla. Ares się mnie wyparł. Ailli nigdy nie spotkałam, może nie przeżyła beze mnie. Akira... On stwierdził, że mnie nie nienawidzi. Nie są do mnie podobne, ANI TROCHĘ. Widać jestem słaba. Arto wiedział, kogo wykorzystać. Teraz patrzyła na Mako, patrzyła swoimi splugawionymi, różnokolorowymi oczami w jego czyste, zielone. Nadzieja. Jeszcze-Lwioziemka drżała na całym ciele. - To dzieci Arto. Ja nie mam dzieci. Ja je tylko urodziłam - wymamrotała. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
09-01-2016, 20:16
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Wtedy nie wiedział co się stało – Fel też pewnie nie – i nie zapytał o to, widział w jakim stanie była lwica, więc zwyczajnie odpuścił. Ale kiedy to było? Ile już dni minęło od tamtych wydarzeń? Chyba sprawniej będzie to liczyć w miesiącach.
Wodził wzrokiem za Felką, czarnogrzywy doszedł do wniosku, że jeszcze nigdy nie widział jej tak wzburzonej. Nie do końca zadowolony z roli słuchacza, którą przyszło mu pełnić, nadstawił uszu i zaczął słuchać. Nie było jej lekko słuchać, oj nie. - Zaproponował. I się zgodziłaś – powtórzył głucho, żeby zaraz dodać, kiwając twierdząco głową. - Logiczne. To zupełnie jak z posiłkiem, jak ktoś zaproponuje już upolowaną zebrę, to przecież się nie odmawia. Ku swemu przerażeniu Mako zrozumiał, że to jeszcze nie koniec tej tragicznej opowieści. Spuścił wzrok. Tym razem nie miał ochoty sprawdzać, czy są sami, zupełnie o to nie dbał. - Nigdy mi o tym nie mówiłaś. Nigdy też nie mówiłaś, że zeszłaś się z Shelothem. - prychnął pod nosem – Tu cię akurat rozumiem. Ideał, lew ze snu, przywódca, zdecydowanie lepsza opcja niż Lucas. Mimo ironii, ale bez pogardy wyczuwalnej w jego wypowiedzi, lew nie śmiał założyć, że zrobiła to by jakoś dopchać się do władzy. Cała ta opowieść była raczej nieszczęśliwymi kolejami życia nastolatki, która kierowała się emocjami. Wstał z ziemi i otrzepał się z kurzu. - A ja cały ten czas zakładałem, że cię zgwałcił, że to nie był twój wybór... Wtedy oboje wyrwaliśmy się z piekła. Kto wie, może gdybyś wtedy była na Lwiej, ja nie trafiłbym do lochów – zielonooki wzdrygnął się na samo wspomnienie tego miejsca, doskonale pamiętał tamtą woń, o co go pytali, i jak później znów mógł cieszyć się patrzeniem na nieboskłon. Jakże mu wtedy tego brakowało! Wzniósł oczy ku niebu, i nabrał w płuca kojącej wolności. - Też byłaś w niewoli, to zrozumiała, że uciekłaś. - Dlaczego jednak nie zabrała ani jednego ze swoich dzieci? A tak, wyrzekła się ich. Nic dziwnego, że nie potrafiła wyznać mu tego wszystkiego. Było baczyć na to co się robi Przestąpił z łapy na łapę, zmuszając się, żeby spojrzeć jej w oczy. Jego własne natomiast jakby przygasły. Po tym wszystkim nie powinien być na nią zły, Ale był. Formalnie nie mogła go zdradzić. A co do dzieci z kimś spoza stada? Rzeczywistość pokazuje, że inne też tak robią. I co teraz? Chyba nie oczekuje, że ją przytuli i pocieszy, że zachowa się jakby to wszystko nie miało miejsca. Są jakieś granice wybaczenia. Czy żałował, że to usłyszał? Trudno powiedzieć, teraz przynajmniej wiedział na czym stoi i jeżeli mają naprostować swoją relację, to musiało do tego dojść. Najgorsze w tym wszystkim, że Mako zwyczajnie przestało to obchodzić. Nie mógł jej zabronić patrzeć mu w oczy... Nie, w sumie mógł, ale tego nie zrobił. - Nie, Felija – odezwał się surowo – te dzieci są tak samo jego jak i twoje. W kilku susach przebył dzielącą ich odległość. - Wszystkie takie jesteście, idziecie się pieprzyć, macie dzieci, a później narzekacie, że los jest niesprawiedliwy, że jesteście same. To, że część samców to dupki wiadomo nie od dziś, ale wiesz ile mniej było porzuconych młodych, gdybyście myślały nad konsekwencjami?! |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości