Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
21-09-2015, 17:34
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
-Odkąd cię ostatnio widziałem minęły wieki. Wiele się wydarzyło.-mruknął, po czym dźwignął łeb z ziemi. Kolejno ugiął przednie łapy i podpierając się nimi wrócił do pionu, przybierając-podobnie jak towarzyszka rozmowy-postawę siedzącą. Ni stąd ni zowąd, poczuł, że nie chciał leżeć jak to ścierwo, rozmawiając z nią.
-Nie wiedziałem, od czego zacząć.-uśmiechnął się niewinnie pokiereszowaną mordą, mimowolnie omiatając jej sylwetę z nieco innej perspektywy. Zabawne, nawet teraz była od niego wyższa. Szurnął suchymi poduszkami po ziemi. -Nie wiem, na co zasłużyłem, ale wesoła wataha wykorzystała swoją szansę. Miano zdrajcy.. Chyba nie upomnę się o prawdę. -zamruczał w zamyśleniu. Słowa Kami dotknęły go bardziej, niż mogłaby przypuszczać. Wstyd za to, jak go potraktowano. Nie słyszał tego jeszcze. Instynktownie pokiwał łbem. Czuł, że nie został potraktowany sprawiedliwie, jednak po tym, co przeżył... nie miał sił by tak po prostu jej zażądać. Sprawiedliwości. Tego o Kahawianie nie skomentował, zresztą nie czuł się, jakby miał do tego jakiekolwiek prawo. -Ah tak, nienawiść. Tak silne i zgubne uczucie. Prawdziwy oręż.-przytaknął jej, choć nie był pewien, czy nazwałby wrogami tych, którzy posądzili go o zdradę. Choć niósł za sobą bagaż doświadczeń, był wypranym ze stanowczości i jasności umysłu lwem, Kami musiała to zauważyć -Kiedy tak tu stoisz nade mną, znów czuję się, jak ten przygłupi rekrut.-uśmiechnął się półgębkiem.-Wróciłaś tu, po tylu latach. Zupełnie znikąd..-powiedział bardziej do siebie niż do niej. Zaraz jednak jedyne ślepię spoglądnęło pytająco na monstrum. Co tu robisz, skamielino? /bleh nie ogarnęłam, ze Kami się zdążyła położyć, no whatevs |
|||
|
Kami Kanibal | Abajifo Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 80
Siła: 95 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 15 |
22-09-2015, 16:33
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP
/ a uj a ja nie ogarnęłam ze Skanda juz leży XDDD
- Zapewne. Możesz streścić trochę i większą uwagę przywiązać do do obecnych wydarzeń.- To co się działo teraz było najważniejsze, jak do tego doszło miało juz mniejszy priorytet. Jej nie przeszkadzało to że leżał.. zasługiwał na odpoczynek. Z resztą zawsze patrzy na wszystkich z góry.. taka już wielka z niej kicia. - .. mam nadzieję tylko że Kahawian chociaż przepędził te zawszone kreatury za granice 'czterech stad' .[b]- Jeśli nie, chętnie pogruchota im osobiście gnaty, w odwecie i troszkę dla prywatnej przyjemności. - [b] Prawda wyjdzie na jaw, w swoim czasie, ale możliwe tez że nikt poza mną się o tym nie dowie nigdy..- Udawanie że nic się nie stało byłoby pogwałceniem jej prywatnych zasad, którym zawsze była wierna, czasem naginała je odrobinę, ale kilka z nich było wyjątkowo sztywnych.. przyznawanie się do błędów to nie słabość, słabością jest niewyciąganie z nich wniosków. Głupota, która sprowadza się do ponownego popełnienia tego samego błędu. - Gołe ostrze Ragnarze, dzierżone w łapie zadaje ból tobie samemu.. czasem nie warto ponosić ofiarę. Trzeba mądrze rozważać swoje decyzje inaczej przysporzą one więcej szkód niż pożytku.- Każdy kto życzy Ci złego jest twoim wrogiem, każdy kto sprzyja przyjacielem.. nie liczy się nic poza tym. Odetchnęła głęboko. Życie potrafiło sponiewierać i największych twardzieli, fatum.. nie unikniesz swojego przeznaczenia, trzeba było się pogodzić z tym faktem. Czy było to trudne? Tak i to cholernie. Ranne ciało i dusza. Zaśmiała sie na początku zdania. - Zapewne gdyby wrócił Levis czułabym sie podobnie.. pewne rzeczy zostają w nas na zawsze.- To akurat było nawet dość zabawne spostrzeżenie, może nieco sentymentalne, ale jak najbardziej właściwe, szacunek do przodków, własnych korzeni, ściśle związanych z tą ziemią. Kto rezygnował z tego spychając w zapomnienie te wspomnienia, rezygnował z części siebie. Niełatwo było uzupełnić potem taką pustkę. - ..jestem przywiązana do tego miejsca.- Odwieczny element otoczenia, trochę to groteskowe.. była jak Lwia Skała. Wlepiła na powrót zielone ślepia w chłodne oko samca. Tego nie dowie się nikt, a co ma być zrobione będzie.
My Lioden Den
~X~ A co jeśli życie jest zbyt krótkie, by poddać się mądrości milczenia? MÓJ GŁOS! Twój koszma Moje Rozmiary |
|||
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
22-09-2015, 22:17
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
-Moran zginął niedługo po odejściu twoim i Arto.-długo milczał zanim w końcu się odezwał. Wracał myślami wstecz przez wszystkie lata spędzone na tych ziemiach, by w końcu dotrzeć do punktu, w którym ich drogi się rozeszły.-Nieznana choroba zdziesiątkowała lwy na tych ziemiach, Kudłacz najprawdopodobniej padł jej ofiarą, tuż przed tym, jak uratował resztę stada i znalazł lek. Z samców zostałem tylko ja i Kahawian. Wyrwawszy się z objęć śmierci stanąłem na czele tego, co zostało z dawnego Szkarłatnego Świtu, próbując odbudować stado na tyle, na ile było to możliwe. Powstaliśmy na nowo, jako Zachodni.-oblizał suche wargi. Musiała dać mu chwilę, zanim zaczął mówić ponownie-ciężko powiedzieć czy z powodu emocji, czy z nieco zatartych już wspomnień.
-Byliśmy całkiem zgranym stadem. Deyne Nyota, jedna z lwic dała mi córkę. Nie było idealnie, ale mieliśmy siebie.-zaczął niepewnie. Wkraczał teraz na grząski grunt.-Chciałem czegoś więcej dla nich i dla siebie.-spoglądnął na Kami. Spodziewał się uśmiechu politowania, wymierzonego w jego stronę. -Od zawsze brakowało zwierzyny, tamte ziemie z roku na rok umierały coraz bardziej. Chciałem fuzji z Lwimi. Nasza siła za ich ziemie.-wypluł w końcu. Nie czekał na komentarz Kami. -Fuzji na pewnych warunkach.-dodał od razu.-Dosyć brutalnych, dlatego Kahawian nie był mi do końca przychylny w tej sprawie. Ale ja wiedziałem swoje-uśmiechnął się kwaśno. -Znikąd pojawił się też Frey. Zniknął w czasie zarazy, gdy potrzebowaliśmy pomocy. O tym, że wrócił, dowiedziałem się od Maoni. Ukrywał się przede mną, a ona wyznała, że była przy nadziei. Wydałem osąd.-oblizał się niepewnie, na wspomnienie brutalnej kary, którą wymierzył. Nie musiał mówić nic więcej, jego spojrzenie zdradzało zatajoną treść. -Pracowałem nad ugodą z Vasanti Vei, jednak nasi już wtedy nie mieli na co polować. Czułem się odpowiedzialny -zacisnął ciemne wargi. Z perspektywy czasu widział własne błędy wyraźniej niż kiedykolwiek. -Wziąłem sprawę we własne łapy, chciałem przejąć dodatkowe tereny łowieckie poza terenami stada. Samotna wędrówka w tym celu okazała się moją zgubą. Od tamtego dnia moja łapa nie stanęła więcej na rodzinnych ziemiach -nie tłumaczył dlaczego, uznał, że Kami jako niegdysiejsza przywódczyni dostrzeże jego motywy. -Wróciłem do tej krainy niedawno. Chciałem dowiedzieć się czy moja pierworodna żyje i jak ma się jej matka.-wyjaśnił. Nie sądził, by to nazbyt interesowało samicę, wszak to już detale jego żałosnego żywota. -Jak rozumiesz, nie mam zbyt wielu informacji o tym, co aktualnie się tu dzieje. Lwia Ziemia i Zachodni wciąż utrzymują swoje pozycje, reszta jest mi zgoła niewiadoma. Nie wątpił w sentyment Kami do rodzinnych ziem, jednak trudno było mu uwierzyć, że porzuciła stado tylko po to, by wrócić tu po latach. Czego szukała? Miejsca, którego już tu dla niej nie było? |
|||
|
Vars Mistrz Gry Gatunek:drop olbrzymi Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:16 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 45 |
24-09-2015, 17:51
Varsa zaintrygowała ta parka. Latał częściej niż swoi pobratymcy, choć musiał przyznać, że jest to męczące. Choć i tak był nieco mniejszy niż przeciętny przedstawiciel swojego gatunku.
Właśnie leciał, gdy dostrzegł dwa niezwykle ciekawe lwy. Jeden był olbrzymi i kudłaty, a drugi wychudzony, bez ogona, oka... Parodia prawdziwego lwa. Dlatego szybko zniżył lot i stanął pewnie na ziemi. Był na tyle daleko, by lwy się nim nie przejmowały. Nie kojarzył, by te koty porywały się na ptaki takie jak on, ale wolał nie ryzykować. Zajął się wypatrywaniem wśród traw śladów gryzoni - a przynajmniej na takiego chciał wyglądać, bowiem tak naprawdę czujnie nasłuchiwał lwiej rozmowy. Już jakiś czas temu odkrył, że koty kochają świecidełka, ale jeszcze bardziej kochają przydatne informacje. Zaginiony ojczulek? Vars go wytropi. Twoja partnerka chyba mizia się z innymi? Nie ma sprawy, Vars będzie miał ją na oku. Chcesz wiedzieć, gdzie twój znajomy znajduje tak dorodne gnu? Zarzuć opalami, a szybko się dowiesz! O tak. Przysługiwanie się lwom było wspaniałym pomysłem.
Informator - Vars w zamian za opale dostarcza informacji, szpieguje, odnajduje rzeczy/miejsca/osoby
|
|||
|
Kami Kanibal | Abajifo Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 80
Siła: 95 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 74 Doświadczenie: 15 |
25-09-2015, 17:38
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP
Moran.. lew zniknął tak jakby nigdy go tu nie było chociaż dokonał heroicznego czynu, oto jak ulotna jest życie. O uszy obiło się jej że po sawannie przetoczyła się zaraza, ale gdzie to ona wtedy była? Daleko stąd w miejscu które zwą nieskończoną pustynią.. przekonała się że jednak ma swój koniec i piaski giną o ironio w wodzie.
Na razie słuchała go bez wtrącania się w opowieść, by mógł skupić się na przedzieraniu przez zwoje ku odległym wspomnieniom. Zależało jej na tym by był skupiony, żeby nie pominął czegoś istotnego, ona w tym czasie analizowała napływające informacje. Władca żyje dla poddanych, nigdy na odwrót, a jesli już tak się stanie... musi mieć on podwładnych którzy pragną dokładnie tego samego co on.Nic nie tworzy więzi tak jak wspólny cel. Otarła łapą pysk gwałtownie. Siedzieć na dupie w zniszczonej krainie i narażać braci na głód? Kahawian ty.. kretynie! Niby na co czekasz, do czego się szykujesz tyle lat? Odwlekając wszystko.. - Lwich od zawsze trzepa trzymać mocno z mordę, nie dociera do nich nic poza wyrazistą brutalną siłą. Co przepraszam się temu rudemu jełopowi wydaje? Ze jak pójdzie i uśmiechnie się do nich oddadzą mu wszystko? Owszem, a potem pójdą po wielki kij i wepchną mu go w tyłek tak głęboko że wyskoczy mu pyskiem, dopiero wtedy przekona się o swojej pomyłce, ale będzie już ciur za późno..- Skomentowała całość, Ragnar zrobił słusznie, jak można się rozczulać nad sąsiadami gdy w grze idzie o twoje własne stado? Wyciągnęła ogromna kosmatą łapę w kierunku przedramienia siwego. - Władca ma w obowiązku podejmować także trudne decyzje.. to najtrudniejsza praca, nie decyduje sam o sobie, a ból czasem bywa nie do zniesienia.. musi być twardy i nie oczekiwać od innych ze podźwigną jego ciężar.- Władca był jak skała, o którą bezustannie biły fale i wiatr, nie ma się co łudzić że będzie trwał wiecznie. Pogładziła go po łapie samymi opuszkami i futrem, wyjątkowo delikatnie jak na takie monstrum. - Każdy popełnia błędy, ty za swój już zapłaciłeś więc nie dręcz się jeszcze dodatkowo, skup się na celach które przed sobą postawiłeś.- Cała ta historia chociaż w pigułce była dobra przestrogą. Błędy innych o ile często sami popełniający je nie mogli ich naprawić młodsze pokolenia powinny wyciągnąć z nich wnioski. - I tak odwaliłeś kawał dobrej roboty, kwestią czasu jest gdy zdobędę te informacje.- Paru dni, może tygodni góra. Na sawannie zawsze było pełno gaduł które chętnie mielą ozorem. O wilku mowa. Kontem oka spostrzegła Dropa, ptaki to najgorsze trajkoty, wścibskie takie to. Wszyscy zarzucali jej że porzuciła stado.. ale było to kwilenie lwiątka, o ile mogłaby zrozumieć taką postawę u malca, o tyle u dorosłych była ona niesmaczna. Patronowała z całego serca samodzielności członków stada, była matką która stawiała wyzwania swym dzieciom, miast rozwiązywać wszystkie.. nawet błahe ich problemy. To budowało charakter, taka była natura, kochała wszystkie swoje dzieci, nieporozumieniem było zarzucanie jej zwyrodniałości, gdy odbierała życie tym słabszym i nieprzystosowanym. Wracała co jakiś czas, doglądała.. być może będzie katem, być może jedynie doradcą.. za wcześnie jeszcze by orzec jaka rola jej pisana. - Spotkamy się jeszcze. Tymczasem.. muszę porozmawiać z kilkoma osobami..- Wstała ciężko z ziemi obdarzając dawnego rekruta, władcę cieplejszym spojrzeniem. - Bywaj Szary.- Wyminęła go i udała się w kierunku ZZ.
My Lioden Den
~X~ A co jeśli życie jest zbyt krótkie, by poddać się mądrości milczenia? MÓJ GŁOS! Twój koszma Moje Rozmiary |
|||
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
28-09-2015, 13:19
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
/ chlip, sory za nieobecność, siła wyższa ;_;
Słowa Kami. Czuł jakby ktoś zdjął mu z grzbietu kilka głazów, które począł dźwigać od pamiętnego dnia i powiedział "idź". To była marna pociecha w obliczu tego co się stało i co może się jeszcze wydarzyć, ale ta chwilowa ulga dała mu nieco siły. Siły by wstać, pożywić się tym, co zostało na niemal ogołoconych kościach i odejść, w tylko jemu znanym kierunku. I choć wiedział, że w istocie spotkał Kami, to nie mógł pozbyć się wrażenia, że była tylko senną marą. bleh zete |
|||
|
Vars Mistrz Gry Gatunek:drop olbrzymi Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:16 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 45 |
02-10-2015, 21:37
Skrzywił się. Lwy odeszły, a on nie dowiedział się niczego przydatnego! Westchnął cichutko. Praca tutaj może być trudniejsza, niż mu się wydawało... Może lwy z tych terenów nie są takimi idiotami? Cóż, wtedy będzie mu ciężej. Ale za to może być ciekawiej...
Nie marnując dłużej czasu, złapał niewielką myszkę i odleciał. /zt
Informator - Vars w zamian za opale dostarcza informacji, szpieguje, odnajduje rzeczy/miejsca/osoby
|
|||
|
Xis Konto zawieszone Gatunek:Lampart - Czarna pantera Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:105 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 35 |
15-10-2015, 07:01
Prawa autorskie: Visa
Nie liczyła ile czasu minęło odkąd opuściła tereny nieprzyjaznej białej lwicy. Do tej pory nie mogła się otrząsnąć z wrażenia, że spotkała się tam z jakąś niebezpieczną sektą. Tak, po tym jak wparował ten samiec było o tym nawet przekonana!
W każdym razie, znalazła się nagle na sawannie. Chyba. Tak to wyglądała, ale musiała chwilę ochłonąć zanim dokładnie mogła rozeznać się w sytuacji. Blady strach wciąż za nią podążał niczym cień a w brzuchu czuła coś, jakby nosiła tam jakieś kamienie. Teraz była też przekonana, że jest na coś śmiertelnie chora. Poza tym nie czuła się też najlepiej bo mało jadła. Ale i tak całą winą obarczała brzuch. W tym momencie nawet uznała, że to na pewno pasożyty. Cóż, w pewnym sensie chyba miała rację? Odetchnęła zatrzymując się pod jakimś drzewem. Do tego momentu droga była dość trudna do przebycia. Brak drzew i wiecznie jakieś wzgórza i pagórki. Tutaj jednak był cień i wyglądało na to, że jest dość spokojnie. Przysiadła sobie czując narastające uczucie głodu. Dodatkowo potęgowane wrażeniem, że ktoś kopie ją od środka w żołądek. To było tak dziwne uczucie... [ Dodano: 20-10-2015, 02:56 ] Odpoczęła i w związku z tym ruszyła w dalszą drogę. zt |
|||
|
Haraka Konto zawieszone Gatunek:gepard Płeć:Samiec Wiek:dziewięć miesięcy Liczba postów:46 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 15 Zręczność: 25 Spostrzegawczość: 20 Doświadczenie: 10 |
14-01-2016, 00:49
Prawa autorskie: Vasanti Vei i KaiserTiger
Przybiegłem tu szybko jak błyskawica. Skoczyłam wysoko w górę, opadłem na wszystkie cztery łapy i stanąłem po środku sawanny, gwałtownie machając ogonem. Moje granatowe oczy błyszczały w słońcu gdy spoglądałem na zachód,w kierunku doomu, w kierunku rodziny... Odpędzając smutne myśli, usiadłem i rozejrzałem się. Dostrzegłem motyla i natychmiast przukucnąłem w trawie. Zacząłem się skradać ku zdobyczy...
|
|||
|
Haineko Konto zawieszone Gatunek:Gepard Płeć:Samiec Wiek:9 miesięcy Liczba postów:72 Dołączył:Maj 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 33 Zręczność: 32 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 20 |
14-01-2016, 00:57
Prawa autorskie: Ja
Haineko, która właściwie to szła za Cavumem znowu postanowiła zboczyć z trasy i w celu zaspokojenia swojej ciekawości udać się gdzie indziej, tym razem poza tereny Lwiej Ziemi. Szła, szła, aż znalazła się tu, na równinie, daleko poza granicami Lwiej Ziemi.
- Ojoj, chyba się zgubiłam - mruknęła sama do siebie, po czym zupełnie się zagapiwszy wpadła na coś...a właściwie to na kogoś. - Oj, przepraszam - rzekła, odskoczywszy od małego geparda płci męskiej, dodatkowo w jej wieku. |
|||
|
Haraka Konto zawieszone Gatunek:gepard Płeć:Samiec Wiek:dziewięć miesięcy Liczba postów:46 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 15 Zręczność: 25 Spostrzegawczość: 20 Doświadczenie: 10 |
14-01-2016, 19:04
Prawa autorskie: Vasanti Vei i KaiserTiger
Już, już miałem skoczyć na motyla siedzącego na kwiatku kilkadzieści centymetrów ode mnie, gdy ktoś na mnie wpadł, aż się poturlałem. Przez chwilę leżałem na ziemi, oszołomiony, a później wstałem i rozejrzałem się oburzony tym niespodziewanym zajściem. Obok siebie zobaczyłem gepardzicę w moim wieku, najwyraźniej okropnie zawstydzoną wypadkiem. To natychmiast mnie udobruchało.
- Nic się nie stało - powiedziałem ciepło gdy gepardzica skończyła przeraszać. Potoczyłem wzrokiem po okolicy i dostrzegłem znajomego motyla polatującego kilka metrów dalej. - Pomożesz mi go upolować? - Wskazałem owada łapą. |
|||
|
Haineko Konto zawieszone Gatunek:Gepard Płeć:Samiec Wiek:9 miesięcy Liczba postów:72 Dołączył:Maj 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 33 Zręczność: 32 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 20 |
18-01-2016, 20:28
Prawa autorskie: Ja
Widząc że jej rówieśnik się nie gniewa, odetchnęła z ulgą. Gdy padła propozycja polowania, odruchowo uniosła uszy. W końcu ona lubiła to robić! Ujrzawszy potencjalną ofiarę, zwróciła się do towarzysza.
- No to gońmy ją! - zawołała wyraźnie uradowana i zaczęła biec za skrzydlatym owadem. |
|||
|
Cavum Konto zawieszone Gatunek:Leweł Płeć:Samiec Wiek:21 miesięcy Liczba postów:142 Dołączył:Lip 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 80 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 20 |
20-01-2016, 00:02
Prawa autorskie: Av. - Chotara
Czego nie miałby ochoty robić pokiereszowany młody lew w depresji?
Pilnować gepardziątka. Co smutny Cavum po kuracji miał robić? Pilnować Haineko. Gdzie była wtedy Fel? Nawet nie miał ochoty się domyślać. Dałby jej do wiwatu! Gdyby tylko chciał marnować na to siły. Powłócząc nogami szedł, a gdy zrozumiał że mała jak zwykle zwiala, poszedł jej tropem. Gepardziątka goniąc za motylkiem wpadly na rosłego już lwa któey wyrósł przed nimi jakby spod ziemi. - Hai... co mówiła ciocia Fel o zaczepianiu nieznajomych? Już nie wspominając o twojej kolejnej ucieczce. Mam jeden ogon, nie każ mi nim znowu ryzykować... Ostatnie zdanie burknął z widocznym wyrzutem, a jego smutny wzrok spoczął na Harace. - Cześć młody... gdzie twoi rodzice? Nie czekał długo na odpowiedź, w końcu niezadolony, chwycił Haineko w zęby i zaprowadził na lwie ziemie. Dodając jej tylko - I wracaj pod Lwią Skałę... ja.... musze gdzieś iść... Nigdy nie czuł tak bardzo by coś go korciło. Ale choć nigdy nie rozmaiwał z przodkami, to teraz czuł że czegoś od niego chcą. Ruszył tam gdzie go prowadziło serce- na niebezpieczną północ. Oczywiście sam, i będąc pewny że mała Hai jest już na ziemiach LZ. Z/T |
|||
|
Haraka Konto zawieszone Gatunek:gepard Płeć:Samiec Wiek:dziewięć miesięcy Liczba postów:46 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 15 Zręczność: 25 Spostrzegawczość: 20 Doświadczenie: 10 |
01-02-2016, 19:39
Prawa autorskie: Vasanti Vei i KaiserTiger
Bawiliśmy się trochę z nieznajomą gepardziczką, ale nagle nadszedł jakiś młody, ciemny lew i skarcił moją towarzyszkę. Gdy zapytał mnie o rodziców, zwiesiłem głowę i nie odpowiedziałem. Widziałem, że lew i gepardziątko zbierają się do odejścia. Patrzyłem na nich chwilę, a potem, gdy już zniknęli w gąszczu, ruszełem cicho za nimi, kierując się zapachem gepardziczki.
z/t |
|||
|
Kivuli Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:13 miesięcy Liczba postów:166 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 39 Spostrzegawczość: 36 Doświadczenie: 19 |
16-03-2016, 18:44
Prawa autorskie: Chotara || Ravi
Wykonywanie zadań otrzymanych od samego Herszta było dla siedmiomiesięcznego lwiątka czymś niesamowicie ważnym i czuło, że to pomoże mu podbudować swoją personę w oczach innych członków stada. Młodzieniec po przemknięciu terenów Cieniowiska zwolnił narzucone wcześniej przez siebie tempo. Nie chciał się zbytnio przemęczać zważywszy na to, że miał zapolować na surykatki, a jak wiadomo były to niezwykle przebiegłe, a zarazem dosyć szybkie zwierzęta. Kivuli miał z nimi styczność podczas podróży do tej krainy i raz nawet udało mu się upolować porzucone młode, ale tak naprawdę było to nic w porównaniu z dorosłymi przedstawicielami tego gatunku. Po godzinie marszu brązowy znalazł się na równinie. Otoczenie tutaj było o wiele bardziej przyjazne i to od razu rzuciło się w oczy młodemu lwu jednak to do Cieniowiska zdążył się przywiązać przez te dwa miesiące i nie zamierzał z niego odchodzić nawet jeśli ktoś by go do tego zmusił. Cień ukrył się w wyższej kępie trawy i wypatrywał stamtąd zdobyczy. W oddali jego błękitne oczy ujrzały stado gazel, a trochę bliżej samotny guziec patrolował teren jednak nigdzie nie widział żadnej surykatki. Dopiero ciche szeleszczenie kilkanaście metrów dalej dało mu do myślenia... Młodzieniec zastrzygł uchem i wystawił nieco łeb zza trawy. Na wprost niego buszowały dwa zwierzaki, które miał upolować dla Beliala. Cienisty uśmiechnął się pod nosem i rozpoczął skradanie się w ich kierunku. Łapy stawiał na tyle ostrożnie, żeby przypadkiem nie połamać żadnej gałązki i tym samym nie wystraszyć przyszłych ofiar. Był coraz bliżej, a wtedy surykatki podniosły się na tylne łapy i zaczął rozglądać po otoczeniu, niebieskooki jakby automatycznie skrył się z powrotem w trawie tak, aby nie mogły dostrzec go ich bystre ślepia. Kiedy po kilku minutach wróciły do zabawy, lwiątko wysunęło pazury i niespodziewanie wyskoczyło w ich stronę, a po krótkim biegu przygniótł jedno ze zwierząt do gleby. Próbowało się wyrwać jednak młodzieniec silnie przytrzymywał je łapami, a chwilę później także ostrymi kłami, które po wbiciu się w kark surykatki zostały umorusane czerwoną posoką. Pierwsza ofiara. Młody chwycił ją w pysk i zaczął rozglądać się po okolicy za drugim ze zwierząt. Młode czmychnęło gdzieś w bok najpewniej do jednej z wielu nor, które posiadała jej rodzina. Kivuli zostawił posiłek pomiędzy gęstą trawą, a następnie oblizał pysk z krwi i zaczął chodzić po okolicy, aby odnaleźć jakąkolwiek jamę w ziemi. Na jedną z nich natrafił kilka minut później jednak wewnątrz nikogo nie zastał, co poskutkowało tym, że zaczął szukać dalej. Wtedy w czwartej z kolei norze wyczuł surykatkę, która próbowała zostać niezauważona. Kakaowy samiec ułożył się na trawie i łapą próbował wyciągnąć z nory zwierzę. Czuł, że kilka razy udało mu się pazurami drasnąć jego skórę jednak to nie wystarczyło do zabicia. Sam nie pozostał bez obrażeń, gdyż mangustowate zwierzę ugryzło go dość mocno w przednią kończynę. Kivuli odsunął się od nory na niewielką odległość i czekał aż młody samczyk sam zdecyduje się wydostać z jej wnętrza. Upłynęło kilkanaście minut i wtedy głupiutkie stworzenie postanowiło zaryzykować i pognać na łeb na szyję starając się wyminąć lwiątko. W pewnym stopniu mu się to udało jednak lew dość szybko podniósł się z ziemi i zaczął gonić za surykatką, która straciła nieco sił poprzez niewielkie rany na swoim ciele. Brązowy gonił za nią chociaż pieczenie w przedniej łapie nie dawało mu spokoju. Nie zważając na ból rzucił się na samca, wbijając zęby w jego kark tak jak to zrobił przy poprzedniej ofierze. Teraz jednak nie zamierzał się bawić i od razu zacisnął szczęki na tyle mocno, żeby surykatka wyzionęła ducha. Kivuli puścił ofiarę i oblizał poduszki zranionej łapy, aby nie wdało się w nią zakażenie. Kiedy już to zrobił sięgnął po surykatkę i zarzucił sobie ją na kark, a kiedy odnalazł drugą zacisnął ją między zębami i ruszył z powrotem w kierunku terenów stada nieco przy tym kulejąc.
[z.t] +7 PD While I'm here I wanna live my life for what it's worth Little bit of sunshine Little bit of rain Głos Kivuliego |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości