Gorące źródła

[Amai]

-Boje się-
Szczerze powiedziała Amai. Patrzyła na samca uważnie i czuła lekka doze pewności dzięki temu że dzieliła ich tafla wody. Tak patrząc na niego to wydawał się strasznie męski.
- Możesz mi pokazać drogę powrotną do domu... Była bym bardzo wdzięczna-
Niepewnie zapytała. Nie wiedziała czy jej pomoże ale wiedziała że jeśli by jej ppmugł to pewnie by o nim ciągle myślała. Już teraz krążyły w jej głowie dziwne myśli których nie rozumiała i się nieco bała.

[Belial]

Belial nie przestawał wrednie się uśmiechać, bawiło go to jak często takie słabe istoty pchają się w kłopoty.
- strach dodaje nam siły. Ucieczka jest łatwiejsza gdy obleci Cię strach. - znów zarechorał cicho.
- z jakiego stada jesteś... Członkowie Cieniowiska nie wszystkim mają ochotę pomagać. Szczególnie ja. - ciekaw był jak lwica będzie się zachowywać, co powie, do czego jest zdolna za pomoc, za życie... Beli często czerpał przyjemność gdy inni się bali.

[Amai]

Cieniowisko? Nie znała stada... No znała z nazwy tylko dwa stada ale to już drobny szczegół. Amai podniosła się i z dumą powiedziała.
-Należe do księżycowych-
Podrjrzewała że w walce by nie wygrała ale może jest szybsza, bo drobniejsza napewno. Tylko że coś w niej sprawiało że nie chciała uciekać przed samcem. Musiała przyznać że jej się podobał

[Belial]

Zaśmiał się tym razem znacznie głośniej, informacja o tym że lwica jest od księżycowych go rozbawila.
- jak ci pomogę to kapłanka ci w toku nie uwierzy. Ona ma nas za bezduszne potwory... Może ma rację? - spojrzał nieco groźniej na Amai i zbliżył się do niej mocząc przednie łapy w wodzie.
- chcesz się może przekonać czy najwyższa kapłanka ma rację co do mojego stada?

[Amai]

-nie skoczyłeś na mnie rozszarpując na wstępie więc tak bardzo bezduszny na pewno nie jesteś-
Powiedziała Amai lekko cofając się i zaczynając wychodzić z wody
-Mi może uwierzy. Przy moim dotychczasowym szczęściu pewnie uznała by że znowu miałam fuksa-
Samica bała się lwa lecz nie tak jak kogoś kto by mógł jej zrobić krzywdę. Bardziej przypominało to respekt

[Belial]

Albo próbuje go zwodzić albo serio jakimś dziwnym sposobem mu ufa... A to akurat nie najlepszy pomysł. Belial ciągle wodził za nią spojrzeniem ciągle też był przodem do niej. Był gotów nawet się na nią rzucić gdyby przyszła taka konieczność.
- chyba nigdy nie miałaś do czynienia z cienistymi... Tak czy siak tutaj moja wola jest niczym i gdy tutejsze lwy zechcą Cię skrzywdzić, nic na to nie poradzę. - spojrzał za siebie na chwilę i po chwili już znów przyglądał się samicy.
-Co innego na terenie mojego stada. - spojrzał na niebo i dodał
- ciemno się robi... Jeśli szukasz miejsca by spędzić noc, to zapraszam do mojej jaskini... Albo możesz zostać tu i czekać na ciepłe powitanie.

[Amai]

Amai długo się nie zastanawiała. "Tereny mojego stada" więc albo należy do jakiegoś innego stada albo jest jego przywódcą. Do tego samiec zapraszał ją do swojej jaskini. Nieco dwuznaczna propozycja ale na pewno bezpieczniej niż tu... Chyba. Dziwne ale nie do końca czuła strach, a chyba powinna. Lwica powoli opuściła wodę i powiedziała
-To dobry pomysł. Nie wiem gdzie masz jaskinie więc prowadź-
Na pysku wielobarwnej pojawił się delikatny i uprzejmy uśmiech.

[Belial]

No i proszę, można się było spodziewać że lwica naiwnie da się skusić na to zaproszenie. Teraz tylko zostało pytanie czy wykorzysta dobrze tą przygodę czy pogrążył się... Nie przestając się zawadiacko uśmiechać ruszył w drogę.
- Więc trzymaj się mnie, chyba nie chcesz się zgubić...

Z. T

[Amai]

-Tropienie i podążanie za kimś jeszcze w miarę dobrze mi idą-
Powiedziała nieco pewniej Amai i ruszyła za lwem. Bała sie nieco jego intencji ale była zbyt łatwowierna dla kogoś kto wyglądał dość przyjaźnie... nie przyjaźnie, a zdawał sie jej nie wyglądać wrogo.
z/t

[Kami]

I tak zaszła aż tu. Po drodze minęła kanion, szkoda że nie było w nim melisy i szałwii, zioła te łatwo ususzyć i przechowywać, a zbliżająca się pora suche z pewnością przyniesie wiele ran jej braciom.
Żyzne ziemie w tej okolicy powinny sprzyjać rozrostowi rośliny, tylko czy sąsiedztwo gorących źródeł nie sprawia że gleba jest tutaj zbyt kwaśna? 
Popatrzyła sceptycznym wzrokiem na parującą tafle bajorka i skierowała się bliżej samego wulkanu, gdzie spostrzegła niewielki otwór, jama wykopana przez zwierze nie większe od guźca?
Postanowiła podejść bliżej i lepiej zbadać to miejsce, oczywiście wiedziała że wtykanie łba do nory to kretyński pomysł. 
- Halo? Jest tam ktoś? - Piach przed wejściem sugerował że nikogo od dłuższego czasu nie było w "domu". Cóż to dość specyficzna okolica i bardzo odludna? Ale co to?
Obok nory przyuważyła plac zieleni, zachwaszczony, ale kto wie czy nie znajdzie pomiędzy trawskiem czegoś przydatnego?

[Kami]

//No to za zgodą 2h wczesniej wypadam XD

Chwile jej zeszło na przeszukiwaniu chaszczy, spłoszyła przy tym jakąś myszkę. 
Ale opłaciło się, pomiędzy młodymi krzakami znalazła krzew Rooibosa, oskubała go z młodszych listków wsadzając gałązki do torby w czasie tej czynności natrafiła jeszcze na mięte.
Dziękować opatrzności! Ziele to będzie jak znalazł na problemy z katarem i skurczami mięśni gładkich. Zebrała wszystko bardzo starannie pilnując by owoce znalazły się na dnie torby, a reszta ziół na jej wierzchu tak by się nie  podusiły. Pozostało jeszcze obejść resztę 'zielonej wysepki' bo kto wie czy nie będzie tu jeszcze innych skarbów?
Paręnaście minut później okazało się że jednak wulkan oferuje medyczce tylko tyle, chociaż należałoby powiedzieć, aż tyle- zwłaszcza jeśli było się optymistą.
Skoro nie było tu już niczego ciekawego Królowa ruszyła do domu.

Mięta Zielona & Rooibos x 2

ZT

[Kami]

Ah minął ponad rok gdy była w okolicy gorących źródeł okrągły i nawet ciut na górkę. Oczywiście i tu potop odcisnął swoje piętno w tym wypadku jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Minęła bulgoczące bajorko kierując się do źródełka w którym postanowiła wymoczyć łapy i stawy. Do tego celu użyła kamienistego brzegu by legnąć tam i dać odpocząć łapom bo bardzo długim spacerku.
- Mmmhm od razu lepiej.- Sapnęła zadowolona rozkoszując się przyjemnym ciepłem wody ogrzanej przez buzujący pod ziemią ogień.

[Kami]

Tego było jej trzeba właśnie po miesiącach spędzonych pod ziemią, relaksu w ciepełku. Zdrzemnęła się chwilkę zamykając powieki, po pół godziny później jak w zegarku otworzyła powieki słysząc gdzieś w krzakach trele małego ptaszka. Co ciekawe nie był to pierwszy lepszy krzaczor, małe czerwone kuleczki na zielonym tle igliwia zapaliły lampkę w kudłatym łbie Kami. Podniosła się i otrzepała z wody podchodząc do krzewu. Tak! Toz pewnością owiany złą sławą Cis. A tuż obok w zdziczałym ogródku rósł jeszcze jeden cenny krzak, trafiła chyba wygrany los na loterii. 
Bez zbednej zwłoki zabrała się za zebranie gałązek obu zaczynając od trującego iglaka.

[Kami]

Zebrała Cis i zabrała się za Roibos. Oba ziela dołączyły do owoców Baobabu, oczywiście zadbała o to by zbiory nie podusiły się oddzielając je poprzez owiniecie dużym liściem gałązek. W zasadzie miała już stąd iść, wulkan był interesujacym miejscem, ale zdecydowanie było stąd zbyt blisko do piekła, niestety, albo raczej na szczęście kiedy zwróciła się na południe przyuważyła wśród traw jeszcze coś ciekawego. Podeszła bliżej zieloniutkiego krzaczka by sprawdzić czy wzrok nie płata jej figli. Liście wyglądały znajomo, acz by się upewnić trzeba było szturchnąć zielsko łapą i ją obwąchać. - Tak. To mięta.- Mruchnęła z uśmiechem na pysku i dołączyła ją do zbiorów.

Mieta x1
Cis x1
Roibos x1

[Kamui]

Krokodyle będą niewątpliwe problemem na nowo zdobytych terenach, będzie trzeba coś uradzić z resztą klanu, sam osobiście byłby za tym żeby zostawić je tam w spokoju i za nieruszanie nikogo z Hordy przekupić od czasu do czasu zapędzonym stadkiem antylop do wody, jednocześnie też byłaby to straż przed nitruzami. Ale to tylko taki mały pomysł.
Droga powrotna wiodła przez okolicę przy wulkanie, celowo obrał taką nie inna trasę. Po bitce dobrze byłoby wymoczyć się w źródłach, tak rehabilitacjyjno-rekreacyjnie. No i przy okazji pokazać gejzery Bartoliniemu i Mjoll. Wyszli zza rzędu czarnych bazaltowych skał na ścieżkę, to co zobaczył przed nimi z pewnością nie należało do codziennego widoku, na ogień Burgess Shale! - Co to do cholery jest?- Wyrwało mu się z pyska półszeptem na widok brązowej góry futra.