♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

22-06-2016, 20:44
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Los lwiątka był Firraelowi szczerze mówiąc obojętny. Nie ważne, czy go przyjmą, czy też przegonią. To sprawa tutejszego stada, dlatego werdykt chciał zostawić Samiyi. Ale najwyraźniej milczenie było na tyle wymowne, że maluch odszedł załamany. Rudy nie miał tego za złe kotce, ale nie można zaprzeczyć, że wpłynęło to na jego opinię odnośnie stada i niej samej.
Pozostało więc skupić się na Aksu. Od początku wydawał mu się w porządku i nie rozumiał tego oburzenia Samiyi. No, może nie zaczął rozmowy w odpowiedni sposób, ale jednak ujawnił się, a nie szwendał po obcych terenach bez niczyjej wiedzy. Z jego słów wynikało, że był jakimś posłańcem. I celował ze swoją "ważną sprawą" prosto w szczyt hierarchii tego stada. Firrael zaczął się zastanawiać, czy jego też przygarnęła jakaś lwia grupa, czy jest po prostu kotem stadnym. W końcu rudy nie wiele wiedział o świecie poza dżunglą.
Złotokot najchętniej zostawiłby tych dwoje samych. W końcu nic mu do tego. Czuł się niezręcznie. Ale z drugiej strony wolał być w pobliżu. Dlatego więc po prostu usiadł z cichym sapnięciem. Jicho wzbiła się w powietrze, by nacieszyć się otwartą przestrzenią. A on sam skupił się na dotyku miękkiej trawy, ćwierkaniu ptaków i wszystkich innych dźwiękach oraz zapachach. Starał się zjednoczyć z nowym otoczeniem, by sprawniej się w nim poruszać.
Nie wiedział, czy Samiya przegoni Aksu, czy też pozwoli mu się spotkać z przywódcą. Jednak jeśli stanęłoby na tym drugim, Firrael podejrzewał, że nie puści go tam samego. Ślepy nie wiedział, czy sam chce poznać kogoś, kto stoi na czele wyznawców księżyca. Zwłaszcza, że to najpewniej lew. Jednak w takim wypadku nie będzie miał innego wyjścia.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

24-06-2016, 22:06
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Samiya przekrzywiła lekko łeb i wlepiła zielone oczy w karakala. Faktycznie, była ciekawa, co takiego miał do przekazania Ines. Zwłaszcza, że niespecjalnie widziała powód, dlaczego miałaby go zaprowadzić do samej Kapłanki.
Gdy już dowiedziała się, że Aksu naprawdę ma jakieś istotne informacje, skupiła się tylko na tym. I nie była zadowolona, gdy karakal dumnie zapowiedział, że "dla niej kończy się to na tym". Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
-Nie rozumiem, dlaczego miałabym cię prowadzić w głąb naszych świętych ziem, przed oblicze naszego przywódcy.
-Skąd mam wiedzieć, czy jesteś tym, za kogo się podajesz? Że faktycznie jesteś członkiem stada z Zachodnich Ziem? Skąd mam wiedzieć, czy faktycznie jesteś ich wysłannikiem dyplomatycznym, a nie szpiegiem? - zmrużyła oczy. -Dlaczego wasz władca nie pofatygował się sam, a jedynie posłał podwładnego, który do tego żąda rozmowy z naszym przywódcą?
Pokręciła łbem. Nie tak to się robi! Może ona sama nie mieszała się w dyplomacje, ale nawet ona była świadoma, że to inaczej działa. Gdy Cieniowisko chciało z nim paktu, pofatygował się ich sam przywódca, Belial. Gdy Bractwo Jadu chciało paktu, przybył Yehisses Sadism. Pakt z Lwią Ziemią został zawiązany po tym, jak sama Ines wyruszyła do króla Mako.
-A czy ty w ogóle wiesz, kto jest naszym przywódcą? - spojrzała z powątpiewaniem na karakala.
Nie podobało jej się to. Oczywiście nie bała się tego, że Aksu coś zrobi Kapłance, szpiegowanie też nie dałoby mu wiele istotnych informacji. Po prostu nie miała żadnej gwarancji, żadnego poświadczenia, że jest tym, za kogo się podaje - a tak naprawdę nie powiedział jej nic, poza imieniem i że ma jakąś sprawę - i że mówi prawdę.
Spogląda niewzruszenie na karakala.
Albo da jej powód, żeby go zaprowadziła do Ines, albo to jej przekaże te super ważne informacje, albo może wracać do domu. I nauczyć się sztuki dyplomacji.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Aksu
Konto zawieszone

Gatunek:Karakal Płeć:Samiec Wiek:2 i pół Znamiona:1/4 Liczba postów:64 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 15

25-06-2016, 00:14

Karakal przewrócił obojętnie oczami słysząc słowa serwala...
- Nie musisz mnie tam prowadzić. Ewentualnie sam znalazłbym drogę – co prawda z jej pomocą misja kota zakończyłaby się znacznie szybciej, jednak mimo to, Aksu nie chciał mówić nikomu o rozkazach jakie mu przydzielono. Danego słowa nie można złamać. - Zadajesz wiele pytań – parsknął mrużąc lekko oczy.
- Nie ma powodu, dla którego miałbym cię okłamywać co do mojej tożsamości... nie w tej kwestii przynajmniej. Nie pokażę ci znaku, bo jeszcze takowego nie mam, ale sam fakt że wiem, iż on istnieje już coś oznacza – dał sobie tutaj chwilę na złapanie oddechu i krótkie przemyślenie. - Szpiegowanie raczej nic by mi nie dało... poza tym, dlaczego miałbym kogokolwiek TERAZ szpiegować? Myślisz, że nasze stado ma na to czas? - kot znów utoczył serwalowi nieco informacji... rozmowa między tą dwójką stawała się coraz gorsza i gorsza w miarę czasu. Ostatnie pytanie nieco zaskoczyło Aksu. Podążając za ulewą pytań karakal o mały włos nie wyjawił ważnej części jego zadania.
- Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, możesz towarzyszyć swojemu przywódcy przy rozmowie ze mną. Zaspokoisz wtedy swoją ciekawość – Aksu z początku nie chciał być tak szorstki dla Samiyi, jednak cały czas miał w głowie jedno – nie mówić nic nikomu prócz władcy... średnio mu to wychodziło. - Nie mam cholernego pojęcia, kim jest! - nadmiar pytań i wywyższanie się ze strony serwala stykały się nieco z charakterem karakala... duża cierpliwość nie była jego mocną stroną, a już na pewno nie w sytuacji, gdzie zasypywany był gradem pytań. Przykrótki ogon Aksu latał dziś jak nigdy, a połączony z wrogą miną wiernie oddawał jego nadszarpane nerwy. Głośny wydmuch powietrza wydobył się z nosa, upuszczając nieco złego nastawienia.
- Słuchaj... powiem ci o co chodzi, jeśli przysięgniesz nie mówić o tym nikomu, oprócz waszego władcy – był gotów poddać się, mówiąc wszystko... oczywiście tylko jeśli serwal zgodzi się na warunki. Zależało mu teraz na szybkim powrocie do domu.
Oficjalny listonosz, karakal.
[Obrazek: sketch_loading.gif]
Dobre pomarańczowe
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

26-06-2016, 11:12

Wasza dyskusja przebiegała no cóż, normalnie. Nim się jednak spostrzegliście, wiatr się wzmógł. Trawa na polanie zaczęła mocniej falować, a ciemne chmury przykryły niebo. Mogliście poczuć na waszych nosach pierwsze krople deszczu.
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

26-06-2016, 22:48
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Firrael próbował skupić się na otoczeniu. Nawet zamknął oczy, choć to w jego przypadku niewiele zmieniało. Ale ciężko było ignorować tamtą dwójkę. Zwłaszcza, gdy ma się tak dobry słuch i podzielną uwagę. Rozmowa zaczynała nabierać coraz żywszych emocji, co złotokot wnioskował nie tylko po tonacji głosów, ale też rytmie serc. Westchnął. Jak dzieci... Z drugiej strony sporo wyciągnął z tej pogawędki. Życie stadne musiało być skomplikowane. Jeśli te wszystkie pytania Samiyi naprawdę były takie problematyczne, to rudy zdecydowanie popełniłby więcej gaf niż Aksu. W każdym razie zaczynało go powoli irytować to wszystko.
- Jeśli mogę się wtrącić... - Podniósł się znów na cztery łapy, po czym skierował łeb w stronę Samiyi. Wyraz pyska miał opanowany i poważny. - On twierdzi, że jest wysłannikiem jakiegoś tam stada. Nie ufasz mu, to go przegoń. Tylko pamiętaj, że to może mieć konsekwencje. Z drugiej strony możesz zaryzykować i zaprowadzić go do przywódcy. Dowiesz się, o co chodzi. Jestem pewien, że lwy sobie z nim poradzą, gdyby zrobił coś podejrzanego. Chyba, że dla waszego lidera rozmowa z kimś takim jest poniżej godności albo nie wiem... - Nie mógł powstrzymać małej dawki cynizmu na koniec. Nie zdziwiłby się, gdyby lwi przywódcy naprawdę gardzili omawianiem dyplomacji z posłańcami i przyjmowali tylko innych władców we własnej osobie.
Firrael nie chciał być stronniczy. Powiedział jedynie, co myśli o tej sytuacji jako osoba postronna. Jemu sprawa wydawała się prosta. Tamtemu kocurowi pewnie też. Nie wiedział, czy Samiya to utrudniała ze względu na zasady, czy dlatego, że jest kobietą. Ale cokolwiek postanowi, będzie po jej stronie. Tylko niech wreszcie postanowi.
Zadarł łeb ku górze, gdy kropla deszczu rozbiła się o jego czoło.
- No i w końcu się zaczęło. Zaciągało się od wczoraj. Będzie niezła ulewa. Jeśli się nie mylę, to nawet burza. - Stwierdził. Od razu sobie przypomniał, że są na otwartym terenie. W dżungli nigdy nie miał problemu, by schronić się przed deszczem. Tu sprawa wyglądała trochę inaczej.
Usłyszał znajomy trzepot skrzydeł i wyczuł krew. Jicho wylądowała tuż obok popiskując z dumą. Upolowała jakiegoś gryzonia i właśnie zaczęła radośnie rozrywać jego skórę swym haczykowatym dziobem.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

28-06-2016, 02:26
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Gdy równie długi potok słów wylał się z pyska karakala, Sami pokazała cwany uśmieszek. Słuchała uważnie każdego zdania, mogąc się jedynie domyślać znaczenia części z nich, a nie rozumiejąc większości. Chyba powiedziała trochę za dużo i poważnie zirytowała samca, skoro reagował tak gwałtownie. Właściwie obserwowała jego gniew z pewnym rozbawieniem, typowym dla jej wesołego i niefrasobliwego charakteru? I o co się tak spinać? Ona tylko wytknęła mu, jak bardzo jest nieprzygotowany do roli posłańca! Och, a może to ona była nieco zbyt szorstka? Faktycznie, dość ostre jak na nią słowa wypowiadała momentami, ale nic karygodnego... Chyba.
Kiedy gniew karakala rósł, ona musiała się powstrzymywać od coraz szerszego uśmiechu. To wina tego, że był jej rozmiarów - gniew lwa by jej tak nie bawił, byłby o wiele bardziej niebezpieczny.
I tak czekała, aż Aksu się wygada, gdy w końcu powiedział coś naprawdę wartościowego. Zmrużyła oczy, niepewna. Naprawdę się zgodził przekazać to jej? Niesamowite. W sumie... Miała okazję zapunktować u Kapłanki, a to się zawsze ceni. Uśmiechnęła się. Wystarczyło parę pytań, a informacje dostanie we własne łapki, a do tego będzie miała zaszczyt przekazać je Kapłance!
Była z siebie dumna, przynajmniej dopóki nie odezwał się Firrael. Z zaskoczeniem odwróciła łeb i spojrzała na niego. Uniosła brew, a każde jego słowo sprawiało, że jej uśmiech gasł. Zaraz, on tak poważnie? Zamarła na chwilę, ale po chwili uśmiechnęła się ponownie. Choć tym razem na jej pysku błąkał się cień kpiny.
-Pozwól, że sama zajmę się polityką mojego stada, Firraelu. - powiedziała, a w jej głosie był ślad śmiechu, choć ani kpiącego, ani ironicznego.
Ha! On, rudzielec z dżungli, który bał się wyjść na otwartą przestrzeń, będzie ją pouczał, co ma robić? Polubiła go, i może był inteligentny, zaradny, sprytny i, no... W każdym razie, tutaj to ona rządziła, wiedziała co i jak, i z pewnością sprawy stadne pozostaną jej działką, a nie samotnika z dżungli. Nie wiedziała, czy jego wspaniałe rady miały być przejawem arogancji, zbytniej pewności siebie czy czego... W każdym razie, może to i było w pewien sposób rozczulające, że próbował ją uczyć jak ma sobie radzić.
A myślała, że to ona ma mu pomagać, nie na odwrót!
W końcu spoważniała i spojrzała bystrymi, zielonymi oczami na karakala. Położyła łapę na swoim stadnym znamieniu, ukazującym Księżyc w połowie cyklu. Czy mogła w inny sposób pokazać, że przysięgi nie złamie?
-Przysięgam, że nie wyjawię tych informacji nikomu innemu niż swojemu przywódcy, Kapłance Ines.
Przy okazji podpowiedziała mu, kto rządzi Srebrnym Księżycem.
Wzdrygnęła się, gdy poczuła pierwsze krople deszczu. No tak, pora deszczowa... Powinna się była tego spodziewać. Skrzywiła się lekko.
-Może nie... - mruknęła. Burza mocno pokrzyżowałaby jej plany - ich plany. Ale na razie skupmy się na chwili obecnej. Samiya rzuciła przepraszające spojrzenie złotokotowi (zupełnie zapominając o tym, że przecież on tego nie zauważy) i ruszyła się, by odejść nieco na bok. Skoro te ważne informacje Aksu były przeznaczone tylko dla jej i Kapłanki uszu, teoretycznie Firrael nie powinien ich usłyszeć.
Choć coś się jej wydawało, że dla jego wyostrzonego słuchu odległość nie będzie stanowiła dużej różnicy.

//momentami może być bez sensu, wybaczcie xD zmęczona jestem, ale jak już się za to wzięłam, to chciałam dokończyć
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Aksu
Konto zawieszone

Gatunek:Karakal Płeć:Samiec Wiek:2 i pół Znamiona:1/4 Liczba postów:64 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 15

28-06-2016, 05:50

Złotokot odezwał się pierwszy raz od pewnej chwili... Aksu czuł się dziwnie dobrze słysząc jakiś odmienny głos, niż ten stojący za serwalem. Słowa przyjaciela Samiyi były ciekawym opatrunkiem, bo magicznie uleczyły złość karakala, która mimo iż sama wolno zanikała, teraz wyparowała kompletnie w mgnieniu oka. Szybko na jej miejsce weszła radość poprzedzona małym uśmiechem. Niebo poczęło właśnie rozsyłać krople z chmur. Wiatr szarpał światem jeszcze bardziej, niż przedtem rozsyłając w każdy kąt wiadomość.
- Wygląda na to, że będzie padało – Aksu spojrzał w górę... sine chmury zakryły częściowo słońce będące jeszcze wysoko. - Albo gorzej.
Nim karakal zdążył nacieszyć się zimnym deszczem coraz bardziej przybierającym na sile, Samiya znów się odezwała, każąc wręcz skoncentrować się na jej osobie. Aksu spojrzał więc na nią, cały czas utrzymując uśmiech pozostały ze słuchania złotokota... Firraela. Serwal przybrał nieco poważniejszą minę, zwracając znowu wzrok w stronę karakala. Ułożyła łapę na symbolu księżyca namalowanym w jednym miejscu na ciele. Wiążąc to z nazwą stada, karakal domyślał się, że Samiya jest dość ważną osobą i informacje naprawdę będą u niej bezpieczne. Nie mógł nic wiedzieć na pewno, jednak wolał nie marnować więcej czasu na nieco bezsensowną rozmowę. Przeniósł na chwilę wzrok w stronę Firraela... nie wiedział, czy jest on na tyle zaufany żeby wiedzieć o tym, co Aksu ma do przekazania. W tamtym momencie jednak nie było to dla niego ważne.
- Powiedz waszej... „kapłance”, że dotychczasowy wódz Zachodnich Ziem... to jest Mglistego Brzasku, zaginął. Myr zajął jego miejsce i pragnie jak najszybciej spotkać się z przywódcami stad przy Starym Pniu. To tyle... – Kot odetchnął, jakby właśnie pozbył się kilkunastu kilogramów z pleców.
- Dziękuję – mruknął wpatrując się w zielone ślepia Samiyi. - Muszę jeszcze wrócić, a burza mi tego nie ułatwi.
Oficjalny listonosz, karakal.
[Obrazek: sketch_loading.gif]
Dobre pomarańczowe
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

30-06-2016, 00:06
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Firrael nie lubił być pouczanym i sam zazwyczaj unikał narzucania innym swoich poglądów. Miał złe mniemanie o zwierzętach, które pozwalają sobą kierować. Uważał je za słabe. Oczywiście nie myślał w ten sposób o Samiyi. Ale ta sytuacja mu się nie podobała. Zdawała się bardziej plątać niż rozwiązywać. Dlatego ośmielił się wypowiedzieć. Więc jego powodem była... niecierpliwość?
- Doskonale. - Odpowiedział usatysfakcjonowany, gdy kotka oznajmiła, że zajmie się polityką swojego stada. Przyjął to jako obietnicę, że sprawa wreszcie zostanie doprowadzona do końca. I nawet mu nie przeszkadzały wyraźnie wyczuwalne podśmiechujki. Osiągnął swój cel. No i Samiya miała rację, że kompletnie się nie znał na takich rzeczach. Nie mógłby temu zaprzeczyć.
Gdy tamci oddalili się kawałek, by Aksu mógł przekazać jakże poufne wiadomości Samiyi, Firrael odwrócił się i udał, że jest wielce zajęty osłanianiem pustułki przed deszczem. Jicho niezbyt doceniała ten fakt i po prostu dalej targała flaki ofiary. Rudy mógłby zacząć gadać do siebie, czy w jakiś inny sposób ignorować rozmowę tamtych, ale ciekawość zwyciężyła. Jego uszy poruszały się nieustannie, ale to nie odbiegało od normy. Normy ślepego złotokota.
To co usłyszał, nie było szczególnie intrygujące. W sumie dowiedział się o innym stadzie (czy one wszystkie mają takie dziwne nazwy?) i jego nowym przywódcy. No i jeszcze wzmianka o jakimś spotkaniu. Wszystko to zachował dla siebie i wątpił, czy kiedykolwiek będzie miał okazję to wykorzystać. Pogłaskał ptaszynę po grzbiecie, czekając, aż towarzystwo do niego wróci.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

01-07-2016, 16:05
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Spojrzała na karakala z niedowierzaniem i śladem zawodu. I to tyle? Te super ważne informacje? Stado zmieniło nazwę i władcę, a teraz chcą spotkania z kapłanką? Doprawdy, wielkie rzeczy. I tak wszyscy wiedzieli, że ktoś tam mieszka, więc nie mieli po co ukrywać faktu swoje istnienia, a w takim wypadku te informacje nie były w żadne sposób wartościowe dla kogokolwiek. No, może jedynie zaproszenie na spotkanie miało jakąś wartość, ale tylko dla przywódcy. I tak nikt inny z tego nie skorzysta.
-Ee spoko, nie ma sprawy. - mruknęła jedynie w odpowiedzi na podziękowania karakala. Choć nie była pewna czemu jej dziękuje, skoro wyciągnęła z niego informacje właściwie podstępem i nie był przeznaczone dla niej. "Ważne, tajne informacje"
Deszcz się wzmagał, co raczej jej nie pocieszało. Miała iść odwiedzić medyka Lwiej Ziemi... A chodzenie w burzę nie było mądrym pomysłem. Jednak to jej o czymś przypomniało...
-A, powiesz mi może, czy macie tam u siebie w stadzie jakiegoś medyka? To dla mnie dość istotna informacja, muszę się skonsultować z kimś w sprawie leków... Medyczne sprawy i takie tam. - machnęła lekko łapą. Nieważne, jakie stosunki miały ich stada, medycy byli nieco ponadto. Sztuka leczenia była częstokroć ważniejsza od dyplomacji, przynajmniej dla tych porządnych medyków.
Zerknęła na Firraela i skrzywiła się lekko. Teraz będzie musiała go jeszcze zaciągnąć do Kapłanki, by przekazać jej informacje. Raczej nie będzie zadowolony.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Aksu
Konto zawieszone

Gatunek:Karakal Płeć:Samiec Wiek:2 i pół Znamiona:1/4 Liczba postów:64 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 15

01-07-2016, 18:27

Pomiędzy tą dwójką raczej nie zawsze było tak źle. Cóż, nie wydawało się być. Z milczenia złotego kota można było wywnioskować, że raczej utrzymywał dość dobre stosunki z serwalem... czyli nie przerywał jej co chwilę, chcąc powiedzieć, co myśli. A szkoda... karakal chętnie zobaczyłby więcej irytacji ze strony Samiyi. Z tego wszystkiego jedno było pewne, Firrael nie był stąd.... nie zdawał się mieć nawet trochę wypranej duszy przez ten ich cały „księżyc”. Bo Srebrni nie widzieli raczej w księżycu tego samego, co wszyscy inni... „księżyc oświetla w nocy drogę zagubionym”, nie wszystkim, mamo. Nie wszystkim. Czasem trudno przyćmionemu umysłowi znaleźć wyjście z ciemności... szczególnie kiedy wbił sobie do głowy, że ta jest dobra. Księżyc nie zawsze pomaga. Karakal cieszył się, że przynajmniej jest w pobliżu jakaś pozornie normalna osoba. Firrael przypominał Aksu o starych, dobrych czasach dzieciństwa. Dziwne wyrazy twarzy dużo mówiły o myślach serwala... może nawet nieco za dużo. Taka ilość spokojnie wystarczała żeby znów przywrócić smętną minę i poplątane myśli. Kot może i nie wiedział dużo o życiu w ogromnym stadzie, nie miał bladego pojęcia co jest ważne, a co nie. Jak by nie patrzeć, urodził się pośród niewielkiej grupki innych karakali i odkąd dożył pierwszego roku życia, musiał praktycznie dbać sam o siebie. Nie było nikogo, kto nauczyłby go zbierania kwiatków i mielenia ich żeby potem podać komuś i mówić, że wyzdrowieje... ważne było jedzenie. Dobrze jednak, że Aksu nie został wychowany w stadzie. Nie chciałby być jakimś rozwydrzonym dzieciakiem wierzącym, że księżyc jest święty.
- Mamy. Chodzi ci o Firraela? – Co prawda wszystko, co aktualnie posiada stado jest na limicie, jednak jeśli chodzi o złotokota, można wykorzystać nieco środków. Przynajmniej takie przeczucie ma Aksu. Co nieuleczalne już nie zniknie, jednak pomoc jest ważna. Deszcz padał i padał, wtrącając na siłę coraz to gorszy nastrój. Twarz karakala jak zazwyczaj pokazywała dość duże przygnębienie... ale przecież kot lubi deszcz? Oj tak... chyba jako jeden z niewielu, ale lubi. Krople formują się wewnątrz głowy karakala w nieprzejrzysty mur. Chociaż tyle karakal może zrobić, żeby stłumić denerwujący charakter Samiyi.
- Sprężaj się – mruknął strząsając z uszu kilka kropel deszczu. - Nie chcę zostawać w tym miejscu ani chwili dłużej, niż to wymagane.
Oficjalny listonosz, karakal.
[Obrazek: sketch_loading.gif]
Dobre pomarańczowe
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

05-07-2016, 20:16
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Wyglądało na to, że ta sekretna rozmowa nie kończyła się na przekazaniu informacji od innego przywódcy. Gdy Samiya zapytała o medyka, rudy wytężył słuch. To akurat mogło go zainteresować. Chociaż kotka zadała pytanie w sposób raczej dyskretny, Aksu szybko ją rozgryzł. Niezłą miał dedukcję.
Firrael wątpił, by ktokolwiek mógł coś zaradzić na jego oczy. Nie podobało mu się też, że jakiś lew miałby mu pomóc. Ale ostatecznie nie miał nic do stracenia. Pozwolił sobie by drobna nadzieja prowadziła go dalej.
Deszcz dawał się coraz bardziej we znaki. Osłabiał zapachy, ale za to pozwalał uszom na wychwycenie większej ilości szczegółów. Każda kropla rozpryskująca się o trawę, kamienie i okoliczne zwierzęta, dawała ślepcowi całkiem niezły obraz otoczenia. Pustułka przeskoczyła pomiędzy jego łapy, chroniąc się przed płaczem nieba pod tułowiem złotokota. Firrael odwrócił głowę w stronę rozmawiających.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

08-07-2016, 23:33
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Mają. To wszystko, to jej wystarczy, by nie ciągała Firraela bez sensu po lwiej krainie. Bo wydawało jej się, że nie przepada za lwami, a z pewnością nie przepada za otwartymi przestrzeniami, a ona nie chciała, by się męczył dla głupiej nadziei. Przez chwilę poczuła się idiotycznie, że wyciągnęła go z jego bezpiecznego lasu, bo jest jakaś minimalna szansa, że uda im się coś znaleźć.
Jednak dalsza część wypowiedzi karakala sprawiła, że Sami uniosła brew.
Wydaje mu się, że jest sprytny? Po czym niby to spostrzegł?
-Chodzi o wszystkich, którzy potrzebują pomocy. - odpowiedziała, mrużąc oczy.
To nie jest jego sprawa. To sprawa między medykami, nie jakiegoś przypadkowego karakala, nawet jeżeli chodziło o jego stado. Sami chciała jedynie dowiedzieć się czegoś, nie od razu okradać ich z medykamentów. Choć jej podejście miało w sobie nieco hipokryzji, skoro sama nie pozwoli karakalowi podać informacji dla przywódcy, a teraz nie chciała mu powiedzieć nic na temat swoich zamiarów.
Karakal zaczynał ją drażnić. Drażnić swoim zachowaniem, swoim podejściem, swoim olewaniem wszelkich zasad dobrego wychowania, uprzejmości czy poszanowaniem dla zasad stadnych. Ale mimo to, starała się zachować dobrą minę do złej gry i nie nawrzeszczeć na niego. A tym bardziej nie wołać kogoś większego, by patrzeć, jak karakal umyka w popłochu. Choć taka wizja wydawała jej się kusząca.
-Ależ ja cię nie zatrzymuję. - uśmiechnęła się słodko -Możesz już spokojnie wracać na ziemie swojego stada.
Dla podkreślenia swoich słów, odwróciła się i ruszyła w kierunku Firraela. Nie oglądała się na Aksu, dając do zrozumienia, że ich rozmowa jest zakończona. Niech już zjeżdża na ten swój zachód.
-Przepraszam - mruknęła - Teraz będę musiała iść do Kapłanki przekazać jej te informacje... - przybrała skruszoną minę, choć jej to raczej nie pomagało.
Oczywiście w domyśle chodziło jej o to, że złotokot będzie zmuszony iść razem z nią. O ile oczywiście wciąż chce jej towarzyszyć w jej wyprawie.
Sami uniosła łeb, spoglądając w zachmurzone niebo. Padało coraz mocniej. Do tego wzmógł się wiatr, a to nie wróżyło najlepiej. Mogli właściwie już tylko czekać aż zacznie grzmieć i błyskać.
-Choć w burzę i tak byśmy za daleko nie zaszli. - powiedziała, wciąż wpatrując się w ciemne chmury.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Aksu
Konto zawieszone

Gatunek:Karakal Płeć:Samiec Wiek:2 i pół Znamiona:1/4 Liczba postów:64 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 15

09-07-2016, 19:02

Aksu znów poczuł falę dziwnych, źle wróżących myśli... nigdy ich nie słuchał. Nie wiedział nawet, czym one są. Czy to zwyczajne przeczucie, a może głęboko skrywane chęci? Karakal nie był na dobrej drodze do odkrycia prawdy. A postać Samiyi tylko utrzymywała go w tym przekonaniu.
- Kim są ci „wszyscy”? – zmarszczył brwi... w jego sercu zbierało się coraz to więcej wściekłości, którą mimo wszystko zatrzymywał wyłącznie dla siebie. - Jeśli zamierzasz mnie o coś pytać, warto byłoby wyjaśnić swoje zamiary... choć i tak sam się domyślam – Samiyia naprawdę zaczynała działać kotu na nerwy. Nie mógł nic w tej sprawie zrobić... nie chciał nic w tej sprawie zrobić. Serwal powoli stawał się w oczach Aksu irytującym dzieciakiem. „Nie powiem ci o co chodzi... nie, bo nie zasługujesz! Jesteś natrętnym karakalem z prymitywnego stada!” Oj tak... to podejście godne kogoś o jej stopniu. Kot spojrzał krzywo na oddalającą się w stronę złotokota Samiyię...
- Dobrze wiesz, że nie ma nic, co zadziałałoby na ślepotę – Z początku chciał powiedzieć to bardziej elokwentnie, w końcu Firrael był tuż obok, jednak darował sobie to. - Chcesz wetrzeć mu zioła w oczy, patrząc jak biel „zyskuje kolor”? To by go tylko bolało.
Oficjalny listonosz, karakal.
[Obrazek: sketch_loading.gif]
Dobre pomarańczowe
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

09-07-2016, 23:29
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Samiya najwyraźniej wolała zamaskować prawdę o jej celu przy odwiedzeniu medyka innego stada. Choć możliwe, że nie było to kłamstwo. W końcu wspominała o jakimś młodym, który jest ślepy na jedno oko. Jemu też pewnie chciała pomóc. Osobiście rudy nie miał pojęcia, skąd Aksu miał tak trafne podejrzenia, ale nie przeszkadzało mu to.
Ogólnie to nie dało się "przeoczyć" napiętej atmosfery między kotką i posłańcem. Nie przypadli sobie wzajemnie do gustu i prawdopodobnie tylko formalny charakter tego spotkania utrzymywał ich jako tako w ryzach. Nie, żeby to była jakaś świeża obserwacja. Po prostu dziw, że wciąż była adekwatna.
Złotokot podniósł się z siadu, gdy usłyszał zbliżającą się Samiyę. Zanim jednak wszystko dobiegło do końca, odezwał się Aksu. Jego słowa były pewnym ciosem dla ślepca. Nie było to coś, czego sam sobie nie powtarzał wcześniej w głowie, ale wypowiedziane przez kogoś innego, wydawało się silniejsze. Mimo to, kocur szybko pozbierał myśli.
- Jest nadzieja, że taki lek istnieje. A jeśli nie, to być może uda się taki stworzyć. Czy jesteś tak dobrze obeznany z medycyną, by tę szansę całkowicie przekreślić? - Zwrócił się do karakala. Jego głos był stanowczy i zrównoważony. - Podjąłem decyzję, że warto spróbować. Nie mam nic do stracenia.
Nie sądził, by młody posłaniec mógł mieć jakieś większe pojęcie o leczeniu. Rozsądek już wcześniej mu podpowiadał, że ta wyprawa nie ma sensu, że nie osiągnie pożądanego celu. Jednak miał jakąś iskierkę nadziei. I na szali dla tej iskierki postanowił postawić choćby własne życie. Przywykł do radzenia sobie bez własnych oczu, ale perspektywa odzyskania wzroku była warta poświęcenia. Wrócić do czasów, gdy świat był piękny...
- Tak, spodziewałem się tego. - Odpowiedział Samiyi, gdy poinformowała go o nieuniknionej audiencji u przywódcy. Starał się nie zabrzmieć pretensjonalnie, choć nie podobał mu się ten pomysł. Szczerość czasem nie jest najlepszym wyjściem. - Masz rację, burza to nienajlepsza pogoda na dłuższe wyprawy. Prowadź więc.
Mimo niechęci do lwów, kiełkowała w nim delikatna ciekawość co do przywódcy stada wierzącego w patronat księżyca. Samiya użyła określenia "Kapłanka", a więc niewątpliwie jest to samica. Kolejna nietypowa rzecz dla lwiego stada.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

19-07-2016, 00:51
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

A miało być tak pięknie. Karakal miał wynieść się w swoje strony, ona tylko odbębniłaby spotkanie z Kapłanką, ewentualnie przeczekała burzę z Firraelem i mogliby ruszyć w drogę. Ale nie. Pan Aksu musiał być dociekliwy, wpychać swój nos nie tam, gdzie go chcą.
Zamarła, słysząc jego słowa. Jego paplaninę mogła jeszcze znieść, choć właściwie nic z niej nie wynikało. Chyba dała mu do zrozumienia, że temat zamknięty i może odejść? Czy to są jego sprawy? Ale samiec przegiął. Przegiął, dotykając drażliwego tematu.
Młoda podniosła nieco przestraszone spojrzenie na złotokota, po raz kolejny niepewna jego reakcji. Nigdy nie wiedziała, jak on zareaguje, pozostawał dla niej nieco nieodgadniony w swym zachowaniu. Zazwyczaj przewidzenie czyjegoś ruchu było dla niej łatwiejsze. Sami z ulgą wysłuchała jego odpowiedzi. To, że nie zmienił zdania ją pocieszyło, bo skoro pierwszy lepszy kot twierdził, że to niemożliwe...
Serwalka odwróciła się raptownie z wyszczerzonymi kłami. Gniew zaczął buzować w jej żyłach, gdy w paru szybkich susach doskoczyła do karakala - w końcu nie odeszła daleko. Jak on śmie? Zbliżyła się do niego tak bardzo, że dzieliło ich zaledwie paręnaście centymetrów. Spojrzała na niego lekko z góry, dzięki serwalej anatomii - długie łapy, długa szyja ułatwiały takie sprawy.
-Uważaj, żebym ja cię zaraz czymś nie natarła - syknęła wściekle -Bądź tak łaskaw i zabieraj w końcu swój zad z powrotem na zachód, bo już od pewnego czasu nadużywasz gościnności Srebrnych - spojrzała na niego krzywo.
Co go w ogóle obchodzą jej sprawy? Nie znają się, niech spada na swoje ziemie, a nie wciąż grzeje dupę na JEJ polanie i zadaje durne pytania. Nie miała zamiaru tolerować dłuższej jego obecności tutaj.
Była porywcza. Tego nie dało się w żaden sposób ukryć.
Jednak równie szybko jak przychodził, gniew znikał. I już gdy Firrael się odezwał, Sami odwróciła łeb w jego stronę, a gdy ponownie spojrzała na Aksu, już nie wyglądała na tak wściekłą. Jednak jej zielone oczy spoglądały nieugięcie na karakala. Zrobiła charakterystyczny ruch łbem, wskazujący na to, że brązowy powinien stąd znikać.
Deszcz padał nieubłaganie, a ona chciała w końcu pozałatwiać swoje sprawy.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości