♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Furien
Konto zawieszone

Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 25

29-07-2015, 01:01
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.

Zajadając się swoją zdobyczą kiwnęła jedynie pyskiem na potwierdzenie. Kiedy już przełknęła kęs spojrzała na gazelę. Miał szczęście, gazele rzadko kiedy wbiegają do dżungli.
- Twój też. - odparła i oderwała kolejny kawał mięsa.
Na małpie wyżyła się dopiero po uduszeniu, bo to parszywe zwierze nie dało się torturować żywcem. Furien była zmuszona pierw ją zabić. Ale uczucie rozrywając pod pazurami skóry uspokoiło jej zapędy w jakimś małym stopniu. Na razie.
[Obrazek: sH0K1yl.png]
Głos
You know you've got that thing
That makes the girls all swing
You know exactly what you do

You like the hit and run
You say it's all for fun
You think that I'm the one for you

Boy if you wanna go I would not mind
But I'm not the kind of drum you play one time
Visa
Konto zawieszone

Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 75
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 56

30-07-2015, 19:54
Prawa autorskie: ja xd

No tak, zastanawiał się czy to dobry moment na rozmowę. Furien nie wyglądała na tak samo rozmowną jaką była wcześniej. Visa zajął się więc swoją zdobyczą, ale czuł się nieco niezręcznie. Młoda odpowiedziała zdawkowo, jakby w ogóle nie zauważając, że ojciec chce z nią porozmawiać. Dziwnie się czuł, nie chciał jej do niczego zmuszać. Spoglądał tylko na nią kątem oka gdy sam przeżuwał swoją zdobycz.
W końcu jednak odetchnął.
- Córko... - zagadnął znów - czy wszystko w porządku?
Zapytał w końcu z troską w głosie.

// sorry za tak krótki post ;-; wypalenie znów mnie naszło.
Furien
Konto zawieszone

Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 25

31-07-2015, 14:38
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.

Furien dokończyła swojego pawiana na tyle na ile pozwalał jej ogień, który rozpalał ją od środka. Starała się ukrywać gniew, jednak każdy kolejny kawałek mięsa był mniejszy i odrywany z większą agresją.
Czy wszystko było w porządku? Nie, nic nie było w porządku. Oblizała pysk z krwi i spojrzała na Visę. Chwila trwała w ciszy by w końcu powiedzieć cicho, lecz z nutką szaleństwa:
- Zabiję je, zabiję je wszystkie. Aż ktoś się przyzna, że pamięta, że wie, że żałuje. Wtedy może przestanę.
Intensywne spojrzenie pociemniało, a w ślepia zalśniły łzami, które starała się powstrzymywać.
- Opowiedz mi, opowiedz mi wszystko. - zażądała. Wow, Visa, córka wydaje ci rozkazy. Lepiej byś wyczuł czy można się sprzeciwić czy nie.

//No problemo//
[Obrazek: sH0K1yl.png]
Głos
You know you've got that thing
That makes the girls all swing
You know exactly what you do

You like the hit and run
You say it's all for fun
You think that I'm the one for you

Boy if you wanna go I would not mind
But I'm not the kind of drum you play one time
Visa
Konto zawieszone

Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 75
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 56

31-07-2015, 23:04
Prawa autorskie: ja xd

Obserwował ją i widział rosnącą w niej złość. Westchnął z ciężkim sercem cierpiąc po cichu, że jego córka zmierzała coraz bardziej w otchłań nienawiści. Nie tak chciał ją wychować, nie chciał, żeby zeszła na złą drogę. Bał się o nią i jak widać i słychać było miał ku temu powody.
- Ale... kogo... - nie musiał więcej pytać. Szybko zorientował się o kogo chodzi. O lwy. Burknął. Nie sądził, że to spotkanie ze złotym lwem i jego lwicą wzbudzi w Furien takie negatywne emocje. Według niego nie było w tym spotkaniu niczego wyjątkowego.
- Posłuchaj - powiedział - większość lwów zachowuje się tak jakby wszystko im było wolno. To wcale nie jest powód do tego, żeby nienawidzić świata.
Postanowił nadać swojemu głosowi nieco żartobliwy ton. W końcu chciał zmienić tę rozmowę na nieco bardziej przyjemną. Wkrótce jednak okazało się, że to niemożliwe.
- Po co ci ta wiedza? - Zapytał. - Nie wolisz zapomnieć o tym, co się stało?
Uważał to za bezpieczne wyjście, bo bał się, że opowiedzenie tej historii mogłoby tylko wpłynąć na Nuktę negatywnie.
Furien
Konto zawieszone

Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 25

01-08-2015, 13:40
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.

Młoda nie była w humorze by żartować. Przy jego próbie obrócenia sytuacji w żart spiorunowała go wzrokiem.
- To jes... była moja siostra! - podniosła głos nieco mocniej niżeli zwykle. Zamilkła, odchrząknęła. - Muszę wiedzieć. Mam do tego prawo. To mój pieprzony obowiązek by czcić jej pamięć. Chociażby poprzez pamięć.
Warknęła cicho po czym jednym zapach odrzuciła resztki pawiana. Te wylądowały przy najbliższym drzewie. Będzie musiała posprzątać, ażeby hieny czy inne pasożyty się nie zbiegły. Czarny z pewnością nie byłby zadowolony ich obecnością.
[Obrazek: sH0K1yl.png]
Głos
You know you've got that thing
That makes the girls all swing
You know exactly what you do

You like the hit and run
You say it's all for fun
You think that I'm the one for you

Boy if you wanna go I would not mind
But I'm not the kind of drum you play one time
Visa
Konto zawieszone

Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 75
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 56

02-08-2015, 06:06
Prawa autorskie: ja xd

Fuknął niezadowolony słysząc ton swojej córki. Warczał chwilę pod nosem dając upust swojej złości. Musiała wiedzieć, że dla niego to niezwykle nieprzyjemny temat, że rozdrapywanie starych ran. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Chociaż podejrzewał, że w końcu córka o to go zapyta, w końcu miała tak podły humor po spotkaniu z lwami, że niemal iskrzyło wokół niej. Gdyby mogła ciskałaby gromy z oczu.
- Tak samo była moją córką! - Podniósł głos w odpowiedzi.
Zjeżył włos na grzbiecie i odepchnął łapą swoją zwierzynę. Ta rozmowa całkiem odebrała mu apetyt. Z niego również gorąco buchało, gdyby to było możliwe para uchodziłaby z jego uszu i nozdrzy. Nie miał kompletnie ochoty opowiadać o tym zdarzeniu.
Wziął kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić i spuścić z siebie całą temperaturę.
- Skoro tak... chcesz prawdy to będziesz ją miała - ryknął na Furien. Podniósł się na równe łapy po czym przeskoczył na gałąź bliższą do lamparcicy.
- To się stało, gdy byłem w terenie a wasza matka wyszła na polowanie. Byłyście za małe, żeby wchodzić na drzewa, więc matka ukryła was w dziupli w gąszczu. W tym samym czasie miałem spór o terytorium z jednym lwem, który za nic nie mógł nas przegonić. Było o co się bić, to było jedne z najlepszych terytoriów, które posiadałem - ciągnąć czując jak biorą go nerwy i tylko powstrzymywał się od ponownego wrzasku na Furien.
- Akurat wtedy musiał wpaść na pomysł, że najlepszym sposobem będzie zabicie was, żebyśmy nie mieli po co tam mieszkać. Ja wtedy wracałem z patrolu i widziałem całe zajście. Samiec was znalazł i wyciągnął twoją siostrę za głowę. Była nieostrożna i za bardzo się wychyliła. Widziałem to, więc bez zastanowienia skoczyłem prosto na lwa. Trochę walczyliśmy bo on nie chciał się poddać. Zdążyła wrócić Dila i widząc całe zajście również dołączyła do walki. Razem zabiliśmy napastnika. Dila od razu wyciągnęła cię z dziupli i zabrała w bezpieczniejsze miejsce, na skałki. Miałem zabrać Hati, jednak ona już nie żyła. Lew zdążył skręcić jej kark, musiał bardzo mocno szarpnąć a wy byłyście szkrabami.
Gotowało się w nim ze złości, że musiał to opowiadać. Nie powiedział już ani słowa więcej, wahadłowo machający ogon był wystarczającym sygnałem, że teraz lepiej go nie drażnić. Wspiął się teraz naprawdę wysoko i tam, w koronach drzewa skrył się w ciszy.
Furien
Konto zawieszone

Gatunek:Lampart. Płeć:Samiec Wiek:2 lata. Liczba postów:94 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 25

04-08-2015, 02:02
Prawa autorskie: Wietrzyca (Visa) | Mikaley, kolor; ja.

Furien skuliła się nieco w sobie widząc jak Visa wybucha. Nie zdarzało się to często, ale te sytuacje przerażały ją - szczególnie kiedy była kocięciem. Nie bardzo miała pojęcie jak poradzić sobie ze wściekłym ojcem dlatego postanowiła, że po prostu odpuści. Znała prawdę i choć wybuch ojca złagodzić ból wspomnień to pamiętała teraz wszystko wyraźniej niżeli kiedykolwiek.
Trwała oniemiała gniewem czarnego, a kiedy ten wspiął się na wyższą gałąź obserwowała jedynie jak jego ogon znika wśród skąpych liści.
- Przepraszam. - krzyknęła szeptem po czym spuściła łeb.
Shame, shame, shame...
Zeskoczyła z drzewa i posprzątała resztki kolacji po czym wspięła się na sąsiednie drzewo. Ażeby uniknąć gniewu ojca, aleby też nie przestraszył się, że odeszła. Ułożyła się wygodnie na grubej gałęzi i po paru ciężkich walkach z myślami w końcu zasnęła.
[Obrazek: sH0K1yl.png]
Głos
You know you've got that thing
That makes the girls all swing
You know exactly what you do

You like the hit and run
You say it's all for fun
You think that I'm the one for you

Boy if you wanna go I would not mind
But I'm not the kind of drum you play one time
Visa
Konto zawieszone

Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 75
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 56

27-04-2016, 04:35
Prawa autorskie: ja xd

Nikt nie odgadnie gdzie przepadły ostatnie dni, miesiące a nawet trzy lata. Tak, właśnie tak. Od trzech lat już dżungla ta posiadała swojego strażnika. Drzewo posiadało swojego pana, który nie był już aż tak młody. Visa - silny, dorosły samiec lamparta wylegiwał się tego popołudnia między konarami swojego ogromnego drzewa. Jedynie końcówka ogona zwisała lekko ku glebie. Było tu wysoko, nikt poza sprawnym lampartem nie mógłby się tu dostać. Albo jakąś dobrze wspinającą się małpą.
Dzień właściwie spędził na patrolach po całej dżungli. Robił to dzień w dzień. Stało się to jego rutyną, weszło w krew. Teraz nie potrafił już żyć bez tego, żeby udać się na choć krótki spacer po tropikalnym lesie. Musiał mieć wszystko pod kontrolą, wszystko na oku. Teraz popołudnie spędzał na słodkim lenistwie. Na polowanie uda się później, gdy noc okryje świat mrocznym całunem ciemności. Wtedy powita noc jak siostrę i przeleje cudzą krew.
Tymczasem leżał i rozmyślał. Szykował się do krótkiej drzemki, żeby mieć więcej energii na polowanie. Myślał o swoich córkach.
Minęły dwa lata prawie odkąd nie widział Furien. Rozumiał to doskonale. Samica dorosła i nie czuła już potrzeby trzymania się blisko ojca. Nie musiała. Była już silna i niezależna. Ciekawiło go czy doświadczyła już radości bycia matką? Czy ma młode? Czy są zdrowe? Silne...? O Nibiru myślał zupełnie tak samo. Pogodził się już z myślą, że raczej już ich nigdy nie zobaczy. Taka była kolej rzeczy, taka była wola natury. Czas mijał nieubłaganie. Wielokrotnie też rozważał znalezienie nowych partnerek. Myślał o przedłużaniu rodu i zdarzało mu się nawet szukać jakichś obcych, doświadczonych samic. Nie było ich tu jednak a Visa nie bardzo chciał rozstawać się ze swoją samotnią w dżungli.
W końcu zmorzyło go i przysnął. I tak nastała noc.
Visa
Konto zawieszone

Gatunek:czarna pantera Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (8 lat) Liczba postów:204 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 94
Siła: 75
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 56

30-04-2016, 14:59
Prawa autorskie: ja xd

Noc, tak wspaniała pora dla takich jak on. Ciemne futro niczym nie wyróżniało się spośród mrocznej, nieprzeniknionej gęstwiny. Jedynie błękitne oczy połyskiwały złowieszczo przywodząc na myśl raczej duchy czy błędne ogniki niźli jakieś zwierzę.
Poruszył wszystkimi swoimi mięśniami, napiął je i rozluźnił. Czas wprawić w ruch kończyny, rozprostować się. Czas udać się na patrol, czas zapolować. Nie polował codziennie. Miał jednak taki rytuał by udać się na polowanie dwa do trzech razy w tygodniu, w zależności od ilości zwierzyny i jej jakości.
Podniósł się na wszystkie cztery, muskularne łapy, przeciągnął, ziewnął i rozejrzał się. Bystre oczy pantery przenikały mrok otulający dżunglę i szukały ścieżki, jaką obiorą tej nocy łapy czarnego samca. Tym razem postanowił udać się na południe. Dawno nie zapuszczał się w tamte strony bo wiedział, że żyły tam inne zwierzęta, inne koty. Niemniej czasem trzeba było badać też mniej pożądane tereny.

zt
Tabia
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:dorosły Liczba postów:163 Dołączył:Wrz 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 10

11-08-2016, 02:50

Nigdzie wokół baobabu nie czuć było zapachu obcego kota. Miejsce nie było jednak całkiem opuszczone. Szarzejące popołudnie ukrywało w cieniach ciemne futra, nie potrafiło jednak chować lśniących oczu małych małp i żenet, które szykowały się do nocnych łowów, a na widok pary wielkich kotów czmychały po olbrzymich ramionach starego drzewa ku wyższym partiom lasu. Trudno, by podobny kolos po wyprowadzce okupującej go latami czarnej pantery nie zyskał nowych mieszkańców.
O tym, że pantery już tutaj nie było, nie potrzeba było nikomu mówić, chociaż lew o niewyparzonej gębie pewnie nie omieszkałby podzielić się podobnie błyskotliwą uwagą z kimkolwiek, kto byłby mu w takiej wędrówce towarzyszem. Tabia nie czuł jednak takiej potrzeby. Albo szanował inteligencję tigonki, albo o niej wcale nie myślał, w końcu oboje milczeli przez całą drogę, para kotów, która wiedziała, po co ma kły w gębie, bynajmniej nie po to, by opierać o nie ozór, by składać piękne zdania. Tak samo jak o braku drapieżnika, podobnie i o ruchu wokół drzewa, poświadczonym w wydeptanym placu wokół niego, nie trzeba było nikogo informować. Wystarczyło jedno zerknięcie na ziemię, by przekonać się, że o spokoju tutaj można jedynie pomarzyć. Świeże tropy małp - zauważył Tabia, schylając łeb, by lepiej się im przyjrzeć - wiły skomplikowane serpentyny wokół pobliskich drzew i wokół samego kolosa. Lew podążył jednym ze śladów powoli. Rozszerzał nozdrza rytmicznie, łapiąc woń naczelnych zachłannie, ale i z narastającym przerażeniem. Zatrzymał się po kilku krokach.
- Jest ich tu za dużo - powiedział cicho, ale ze zdecydowaniem.
Wyprostowawszy się, zaczął szukać wzrokiem Alve. Pod jego łapami, i nigdzie na ziemi w jego pobliżu, nie było żadnych śladów małp.
Alve
Konto zawieszone

Gatunek:tigon Płeć:Samiec Wiek:dorosła Liczba postów:127 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 10

26-08-2016, 13:44
Prawa autorskie: ja/xchima

Tigonka ostatecznie porzuciła jakiekolwiek próby podjęcia rozmowy, decydując, że szum deszczu i tak zagłuszyłby jej głos, a w dodatku trzymała się za Tabią, co tylko utrudniałoby i jednocześnie wraz z ulewą dyskwalifikowało rozmowę. Odetchnąwszy z ulgą w duchu, reszta osobliwego spaceru przebiegła już spokojniej, mijając bez niepotrzebnych zagwozdek. W tym czasie Alve uważnie obserwowała samca, a raczej to, co była w stanie dostrzec ze swojego obecnego położenia. Zaczęła od jasno zakończonej kity, która potem ciągnęła się ciemno-brązowo do kremowego zadu. Mimo brudzącego tylne łapy błota, była w stanie dostrzec znaczące je, jaśniejsze partie sierści. Kolejno jej wzrok powędrował ku poduszkom tychże, a następnie ich odciskom, zostawianym w mokrym, grząskim gruncie. Były porównywalnej wielkości do jej własnych, czego też nie omieszkała sprawdzić, wciskając własną łapę w ślad samca. Na pozostały czas podróży zawiesiła spojrzenie na miednicy Tabi, pogrążając się w rytmie własnych kroków i akompaniamencie słabnącego z czasem deszczu.
Gdy dochodzili na miejsce, okoliczna roślinność spuszczała już na nich pojedyncze kropelki, zrzucane ze swych gałęzi i listków, niby psikusy, a gęsta atmosfera dżungli przyjemnie ochłodziła się.
Zatrzymali się.
Alve nie umknął brak oznak obecności kota, który miał rzekomo zamieszkiwać wyrastające przed nimi drzewo. Zapach pantery mógł co prawda osłabnąć z uwagi na deszcz, jednak niezruszona pazurami kora świadczyła o dłuższym okresie niezetknięcia się z żadnym kotem. Obecność licznych, mniejszych ssaków z przewagą małp również nie pozostała niezauważona. Tigonka rozglądała się niespokojnie, trzymając łeb stosunkowo nisko, nieco pewniej stojąc na rozstawionych szerzej łapach. Małpy były szybkie, a w grupie stawały się niebezpiecznym przeciwnikiem w odróżnieniu od rozproszonych i rozkojarzonych chałastr, które zazwyczaj tworzyły.
-Widzę.-odmruknęła głośno i szorstko w opozycji. Była czujna i niespokojna, ale też zawiedziona. Szczerze liczyła na poznanie innego samotnego kota w okolicy, podczas gdy po tym na razie nie było ni śladu.
-Parszywe małpiszony. Są wszędzie.-syknęła ledwie pod nosem, sądząc, że najprawdopodobniej zjednoczone pomniejsze zwierzęta wraz z naczelnymi przegoniły drapieżnika ze swych ziem.
Samica ustawiła się bokiem do lwa, przenikliwie lustrując otoczenie.
Tabia
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:dorosły Liczba postów:163 Dołączył:Wrz 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 10

02-09-2016, 19:58

Aż parsknął i trzepnął głową, przytakując Alve z przejęciem. Parszywe. Małpiszony. Są. Wszędzie.
Lew chwycił spojrzeniem turkusowe ślepia na ułamek sekundy. Po czym schylił raptwnie łeb, żeby wciągnąć w nozdrza jedną z nitek zapachowych i pognać z nią, jak do kłębka. I pognał. Zaczął okrążać wielkie drzewo, ale będąc w połowie jego obwodu odbił od pnia i pognał głębiej w dżunglę. Zapach był naprawdę nęcący.

zt
Alve
Konto zawieszone

Gatunek:tigon Płeć:Samiec Wiek:dorosła Liczba postów:127 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 10

02-09-2016, 20:08
Prawa autorskie: ja/xchima

Turkusowe ślepia błądziły po koronach, gdy wtem samiec za nią ruszył z miejsca, na co ona tylko stanęła niżej na łapach, nerwowo rozglądając się. Sierść na jej karku zjeżyła się, podobnie jak i na kicie, która raziła teraz swą okazałością. Serce kotki przyspieszyło, a ona wytrącona z równowagi, zostawiona sama sobie czekała, tak jakby grad małpich ciał miał uderzyć na nią z góry. Mijały kolejne chwile, a rozbiegane we lłbie tigonki myśli nie tworzyły logicznej całości. W końcu spłoszona popędziła w przeciwną stronę, z powrotem do swojej dżungli. Przeklinała w myślach Tabię i siebie samą, chcąc jak najszybciej znaleźć się na własnej ziemi.

zt
Noir
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera onca palustris Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:60 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

09-10-2016, 18:11
Prawa autorskie: OwlyBlue, Ki-Re, NaturePunk

Nic tak nie przykuło mojej uwagi jak ogromne drzewo z masywnym pniem porośniętym mchem, bujną koroną i wystającymi z ziemi korzeniami. Wydawać by się mogło jakby stanowiło serce tej dżungli. Jeśli ktoś tu pomieszkiwał to musiał opuścić to miejsce dawno temu, nie wyczuwałem żadnego zapachu. Miałem za sobą długą podróż, odpoczynek był jak najbardziej wskazany. Nieśpiesznie wspiąłem się na jedno z gałęzi skąd miałem dobry wgląd na okoliczne zarośla. Przez moment mogłem się poczuć jak w domu. Ciepło, duszno, wilgotno i parno przypominały mi wciąż to, co już dawno nie było dane mi zaznać. Położyłem łeb na łapach rozkoszując się chwilami spokoju, próbując odrzucić w niepamięć wydarzenia z przeszłości. Wydarzenia, które miały miejsce już dawno a wciąż powracały do mnie każdej nocy w snach. Sprawiając, że obraz był wciąż żywy. Jakby wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj.




Ava
Wtajemniczony
*

Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 56
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 43

09-10-2016, 18:45
Prawa autorskie: Ghalib

Z niezadowoleniem przedzierała się przez gęste zarośla dżungli. Co za szanująca się hiena zaszłaby w tak zarośnięte i wilgotne miejsce? Żadna! Ona z resztą też nie, jednak jej problemy z orientacją znów wprowadziły ją w niezłe bagno. Dobrze, że nie w dosłowne bagno, bo z takiego Jasny Pan wie, czy by się wydostała bez pomocy. Teraz jednak przeklinając wytoczyła się z gęstych krzaków. Nieźle podirytowana kopnęła najbliższy kamyk, wciąż mamrocząc.
- Głupie chwasty, głupie rośliny... Naprawdę, czy proszę o tak wiele, kiedy chcę znaleźć jakąś sawannę, gdzie mogę porządnie zapolować? Oczywiście, że tak! Cholerne słońce zsyła na mnie te swoje gorące klątwy. A żeby je szlak jasny trafił!
Rozgorączkowana nie poczuła, ani nie zauważyła siedzącego na drzewie osobnika. Sama zaś podeszła do pnia i usiadła sobie w jego cieniu. Wzięła kilka głębokich wdechów próbując wymyślić, jak tu wyjść z tej plątaniny gałęzi, liści i lian. Problem w tym, że nie miała żadnego pomysłu.
Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie
Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie
O, rany, rany
Jestem niepokonany



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości