♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Nuru
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 40

#31
12-08-2015, 09:54

Nuru bardzo wyraźnie, choć tym razem nieświadomie dał Kahawianowi znać, że powód jego wizyty tutaj był poważny - na wszelki wypadek, jeśli sama obecność tego odosobnionego lewka tutaj tego nie stanowiła. Skinął mu łbem, odpowiedział krótkim "dobry wieczór", jednak jego złote ślepia ani na moment nie przestały wpatrywać się Kahawianowi prosto w oczy. Szukał jego uwagi.
- Tak. - W tej samej manierze odpowiedział na jego pytanie.
Po rozmowie z Mayą przywódca nie potrzebował raczej żadnych dodatkowych wniosków, jednak nieprzypadkowa obecność Nuru mogła być przecież potraktowana jako znak - tym bardziej ze względu na wieści, które przynosił.
Lewek, widząc zmęczenie lwa, musiał przez dobrą chwilę zbierać w sobie odwagę, jednak w końcu uzbierało się jej w nim dość, by przerwać panującą w Termitierze ciszę.
- Przepraszam cię, Buśka. - Na moment skierował swoje spojrzenie w jej stronę. Za moment stało się jasnym, co było powodem przeprosin. Powrócił wzrokiem do górującej nad nimi sylwety władcy. - Czy możemy porozmawiać sam na sam? Oczywiście w wolnej chwili. - Dodał szybko, a potem, skinąwszy mu znów łbem, cofnął się o kilka kroków i usiadł na zewnątrz pomieszczenia, podejrzewając, że Kahawian i Busara będą chcieli zamienić ze sobą kilka słów.
Usiadł tak jak wcześniej - wyprostowany, z ogonem przy łapach, jak posąg, cierpliwie czekając na władcę.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#32
12-08-2015, 12:35
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Posłał córce zadowolone spojrzenie.
- Dobrze. A więc jutro o świcie, pod samotnym drzewem na wzniesieniu. Liczę, że będziecie już po rozgrzewce. Nie chcę, żebyście przypadkiem sobie zrobili.
Niemniej jednak czuł na sobie uważne spojrzenie jasnego młodzika. A więc nie znalazł się tu przypadkiem... Czekał na niego. Kilka chwil później usłyszał jedynie zapewnienie swoich przypuszczeń. Wzrokiem oprowadził siostrzeńca, po czym zerknął zmieszany na córkę. Czy ona miała jakiekolwiek pojęcie, o co mogło mu dokładnie chodzić...? Miał pewne podejrzenia, no ale cóż... młodziki są różne.
Wszedł tylko na moment do groty córki, jego szorstki jęzor przemknął po jej czule. Nie widzieli się cały dzień no i... chyba znów nie będzie miał dla niej czasu.
- Masz dzisiaj wolne... muszę z nim porozmawiać. Możesz zostawić nas samych?
Widząc jej krótkie skinięcie głową, uśmiechnął się lekko i odprowadził wzrokiem aż do chwili, gdy zniknęła w wyjściu z głównej groty.
Podszedł do jasnego samca i usiadł naprzeciw niego.
- Możemy już spokojnie rozmawiać.
Busara
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:216 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 55

#33
12-08-2015, 12:55

Rude uszka drgnęły, wyłapując znajome, niskie mruczenie. Białe ząbki błysnęły chwilę później w uśmiechu na widok ojca. A więc miała rację!
- Cześć, tato.
Uniesione kąciki ust szybko jednak powędrowały w dół, gdy dostrzegła jak bardzo zmęczony był. A więc miała rację... potem go najwyżej wypyta, co się stało. Z łebku zanotowała jutrzejsze spotkanie. Będzie musiała wstać wcześniej niż zwykle, no ale trudno. Dzisiaj przecież uniknęła ćwiczeń, przynajmniej na razie.
Czerwone ślepka zerknęły na Nuru.
- Nie masz mnie za co przepraszać.
Wraz z ojcem obserwowała złotookiego, po czym z cichym pomrukiem na moment wtuliła się w jego pierś. I choć ucieszyła się z wolnego...
- Jasne. Ale potem mi wytłumaczysz co się stało, dobrze?
Krótkim skinięciem łebka pożegnała się z synem Nyoty i czmychnęła z termitiery. Miała ochotę odwiedzić jedno miejsce.

z.t
Nuru
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 40

#34
12-08-2015, 13:16

Kahawian nie był jedynym, który obserwował spacer Busary.
Również i te złote ślepia przyglądały się oddalającej się sylwetce lwiczki, ich właściciel zaś czuł się z tym bardzo głupio. Jakby nie patrzeć, z jego winy musiała opuścić przyjemną kryjówkę, do której zapewne wróciła niedawno, aby tylko odpocząć. Potem jeszcze go za to przytuliła, co tylko wzmogło w nim poczucie obowiązku. Wypadało jej to jakoś wynagrodzić.
Kiedy władca do niego dołączył, oderwał się szybko od tych myśli i natychmiast przeszedł do konkretów.
- Chodzi o moją matkę.
Lewek spojrzał na Kahawiana, przecierając łapą jedno oko. Nieświadomie wyrobił w sobie ostatnio ten nawyk, jak gdyby lewek usiłował w ten sposób nie czuć się aż tak skrępowanym, gdy rozmawiał z ważniejszymi od siebie. Czy działało to, czy też nie - inna to rzecz. Złote ślepia, tak, czy inaczej, gapiły się teraz w ścianę.
- Czuje się coraz gorzej. - Zaczął wyjaśniać. - Nie mówi o tym, ale widzę, że ciężko jej chodzić, wstawać i się kłaść. Tłumaczy to polowaniem. - Spojrzał znów Kahawianowi prosto w oczy. Nie musiał już nawet mówić, że w tę bajeczkę nie uwierzył. Była tak nieprawdopodobna, że nawet największy naiwniak by w nią nie uwierzył. Coś było bardzo nie tak. - Teraz, kiedy zniknęła Frigg, siedzi praktycznie sama, bo my jesteśmy na treningu.
Tęsknota była w jego głosie nieobecna. Był tam natomiast żal.
- Mnie mama nie posłucha. Ale ciebie, albo Mai: może.
W wypadku Damaji na oświecenie raczej nie można było liczyć. Gdyby tylko Nuru wiedział, co w dokładnie tej chwili działo się w ich grocie, prawdopodobnie nie wybaczyłby sobie, że w takiej chwili opuścił mamę. Miał wrażenie, że przy nim zazdrosny Damaja się przynajmniej hamował. Pieklić mógł się ile chciał - byle nie na matkę.
- Nie chcę, żeby siedziała w naszej grocie. - Powiedział wprost. - Chcę, żeby była tutaj. Tutaj jesteście wy. Ona potrzebuje waszego towarzystwa i opieki.
Nuru, choć nie cofnął tego spojrzenia, położył nieco uszy po sobie. Poza tym - ani drgnął. Musiał przez to przebrnąć.
- Czy mogę cię prosić, żebyś z nią porozmawiał? - Zapytał wprost.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#35
12-08-2015, 14:34
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Gdyby tylko młody wiedział, jakie jeszcze powody do zmartwień mogła mieć jego matka... nie zaskoczyło go to, że poruszył temat Dey. On jako jedyny z trójki młodych okazywał większe zainteresowanie tym, co działo się z tropicielką. Damaja miał do niej wieczne pretensje, odburkiwał w odpowiedzi na pytania o nią. A Frigg? Przez jakiś czas wydawało mu się, że wszystko było w porządku. Do momentu, gdy niebieskooka nie zniknęła. Mógł jedynie sobie wyobrażać, co Łagodna przechodziła. W czasie całej tej przemowy w ciszy słuchał Nuru, nie reagował na jego zdenerwowanie. Nie o to w tej chwili chodziło.
- Nie będę przed tobą ukrywał Nuru, że wszyscy się o nią martwimy. Zwłaszcza teraz, gdy zniknęła Frigg, a Damaja...
Westchnął ciężko.
- Nie chcę też jej zmuszać do opuszczenia swojego domu, jeśli będzie chciała. Wiesz... od samego początku gdy dołączyła do naszego stada, trzymała się na uboczu... czy to z Ragnarem bądź też z Szyszkami i Frigg, gdy jeszcze byli mali.
Przez chwilę milczał. Wiedział, jak ważne to było dla złotookiego.
- I tak... porozmawiam z nią. Obiecuję, że pójdę do niej jutro po naszym treningu. Dzisiaj jest już trochę za późno a twoja matka pewnie już odpoczywa.
Kącik pyska uniósł się delikatnie, gdy spojrzał w oczy młodzika.
- Jest z ciebie dumna, Nuru. Tak samo jak ja... a w tej chwil zyskałeś również mój szacunek.
Skłonił lekko przed nim łeb.
Nie chodziło tu o samą jego troskę o matkę. Chodziło też o to, że poczuł się za nią odpowiedzialny... mało który młodzik w jego wieku zdolny był do czegoś takiego.
- A teraz wróć do niej i odpocznij. Przyda ci się to przed jutrem.
Nuru
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 40

#36
12-08-2015, 21:52

Gdy Kahawian podjął dialog, całe zdenerwowanie, które Nuru prześladowało rozpłynęło się w powietrzu. Dlatego też, wyzbywszy się tego strachu - a raczej, po prostu o nim zapomniawszy - lewek lekko pokręcił łbem w odpowiedzi na jego słowa, przypatrując się mu z przeprosinami wypisanymi w spojrzeniu.
Nie zgadzał się z jego oceną sytuacji. Nyota na pewno nie będzie chciała tu przyjść, to było oczywiste, a w tym był sęk - a naprawdę powinna się tu znaleźć. Był pewien, że obecność innych członków stada na pewno przyniesie jej ulgę, mimo trudnych początków. Widział przecież sam, jak bardzo lgnęła do niego, jej własnego dziecka. Jak mała lwiczka. Z nadzieją i tęsknotą patrzyła zaś na Damaję oraz w horyzont, w którego stronę odeszła Frigg.
- Przyprowadzę ją tutaj za jakiś czas. Muszę. - Postanowił głośno lewek, sprzeciwiając się tym samym Kahawianowi.
Zmuszanie jej do czegokolwiek może nie było odpowiednią drogą, lecz zawsze można było spróbować w inny sposób. Miał nawet kilka pomysłów. Był niemal pewien, że któryś z nich zadziała.
Obydwoje wiedzieli przecież o tym, że lwica będzie się opierać i odpowie, że nie chce być dla nikogo kłopotem, że nie potrzebuje, że nie chce. Nuru nie mógł tego tak zostawić.
- Zaraz zacznie po stropie chodzić, jeśli nic z tym z tym nie zrobię. Rozmowa z tobą na pewno jej pomoże, ale jeżeli nie przyjdzie tutaj, nie zostawię tego tak. Nie będę do niczego mamy zmuszał; znajdę inny sposób, żeby ją przekonać.
Kiedy usłyszał pochwałę, Nuru uśmiechnął się kwaśno, ale nie bez dumy. Miał w sobie odrobinę próżności, a choć poczuł się dzięki pochwale znacznie doroślejszym, niż faktycznie był, czuł się głupio, że sprzeciwił się słowom Kahawiana. Był jednak przekonany o ich słuszności - gdyby pozwolić jego mamie robić to, co chciała, siedziałaby cały czas w grocie i popadała w coraz większą rozpacz. Widział przecież, jak bardzo cierpiała. Wcale nie trzeba było być jasnowidzem, by to dostrzec. Wystarczyło na nią spojrzeć.
Chyba, że było się Frigg. Lub Damają.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#37
13-08-2015, 21:53
Prawa autorskie: MadKakerlaken

- Nie mówię, że to zły pomysł Nuru. Gdybyśmy lepiej się dogadywali, zapewne już sam dawno bym do niej poszedł. Kalani i Maya też już pewnie o tym myślały, ale tak samo jak ja, nie chcą jej zmuszać. Ty też tego nie rób, wiesz jak jest uparta.
Pokryty gęstą grzywą łeb samca przekrzywił się delikatnie.
- Porozmawiaj z nią, to znacznie lepsze rozwiązanie. Ale jeśli spróbujesz ją podejść... może pomyśleć, że to ona znów zrobiła coś nie tak. Już i tak się obwinia za Damaję i Frigg. Taka już jest.
Być może Nuru przejął nawyk przecierania pyska po Kahawianie, nie byłoby to zaskakujące. Ruda łapa właśnie przejechała po mordzie i odrzuciła zalegające na nim kosmki.
- Liczę, że niedługo znajdzie się coś, a raczej ktosie, które skłonią ją do zbliżenia się do nas. Widzisz, Giza jest w ciąży. A pomocy przy młodych Dey nigdy sobie nie odmówi.
Kąciki pyska uniosły się lekko.
- Wspomnij jej o tym. Z pewnością się zainteresuje.
Nuru
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:158 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 40

#38
14-08-2015, 22:14

Bingo, strzał w dziesiątkę - bachory. Tak, to powinno zająć uwagę mamy na długi, długi czas. Wspaniale! Nuru wyraźnie rozjaśnił się na tę myśl - odrobina gimnastyki przy pilnowaniu lwiątek może okazać się dla niej wspaniałą odskocznią od otaczającej ją zewsząd codzienności. Być może wtedy też uda mu się łatwiej przekonać ją do zamieszkania w Termitierze, bliżej jej znajomych.
Aż nie mógł uwierzyć, że z gówniarzy będzie jakiś pożytek.
- Tak zrobię. - Zadecydował Nuru, nie wracając już do swoich poprzednich planów.
Pomysł z wplątaniem w to wszystko Gizy był doskonały - nie wątpił, że bardzo przyda jej się pomoc mamy, ona sama też z radością się temu odda. Doskonale.
Z nową nadzieją w ślepiach uśmiechnął się, po czym skinął Kahawianowi łbem.
- Dziękuję. To wszystko. - Potem Nuru po prostu wstał, pożegnał się z nim spojrzeniem i odszedł.
Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Może i marny był z niego towarzysz do rozmów, a tym bardziej zabaw, ale konkretny - z charakteru - był do bólu.

[zt]
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#39
15-08-2015, 16:10
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Wzrokiem odprowadził młodego samca, wcześniej pożegnawszy go skinięciem łba. Miał nadzieję, że uda mu się przekonać Nyotę do porzucenia swojej małej groty. Tutaj z pewnością miałaby lepszą opiekę, a i samo towarzystwo pozostałych członków stada powinno dać jej poczucie wsparcia i bezpieczeństwa.
Z cichym westchnięciem on również opuścił termitierę.
Musiał w miarę możliwości znaleźć Busarę.

z.t
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#40
04-01-2016, 19:34
Prawa autorskie: Dirke

Odnalezienie groty gdzie spała Busara nie należało do trudnych. Unosił się tutaj jej wyraźny zapach, chodź Saix czuł też wonie innych członków stada. Wnęka okazała się niezwykle przytulna i była miekko wyścielona, na pewno więc było to wygodne legowisko. Saix lekko się jednak skrzywił. Bardzo przypominało to ich własne posłanie, wyłożone trawami, sierścią przeróżnych zwierząt, mchem. nie było tutaj jedynie jakiejś zwierzęcej skóry i ucieszył go ten fakt. Liczył też na to że zapach Busary pomoże jemu i lwiątkom chociaż na chwilę zapomnieć o tragedii i dadzą radę się przespać.
Wszedł jako pierwszy i położył się na miękkim posłaniu a potem dał znak reszcie, że mogą się również ułożyć do odpoczynku. Zrobił im miejsce pomiędzy swoimi łapami, chciał objąć maluchy i może coś im opowiedzieć albo wymruczeć. Nie śpiewał takich ładnych kołysanek jak Giza, ale zawsze mógł się postarać, prawda?
Tjalve jako pierwszy z rodzeństwa wślizgnął się między łapy ojca. Zwinął się jednak w ciasną kuleczkę, żeby zrobić miejsce siostrom. Tym razem również nie było mowy o dokuczaniu najmłodszej siostrze, rozkładaniu się tak, żeby zabrakło dla niej miejsca. Teraz musieli o siebie zadbać.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#41
04-01-2016, 20:20

Dreptała powoli za tatą, po drodze potrącając kolejne kamyczki. Nie przeszkadzało jej, że ich cichy stukot rozchodził się echem po całej termitierze... przecież i tak oprócz nich i ciotki nikogo tego nie było. Nikomu to nie przeszkadzało. Nikogo to nie obchodziło.
Widziała tylko swoje przednie łapki, uderzające na przemian o twarde podłoże, które po kilku chwilach wędrówki zatrzymały się na moment, po czym wylądowały na czymś miękkim.
Dopiero wtedy, jakby w zaskoczeniu, zamrugała kilka razy i rozejrzała się po grocie. Była trochę podobna do tej ich rodzinnej... była tylko znacznie mniejsza i nie było tu króliczych skórek. Była tu też półka z rzeczami, które normalnie przykułaby uwagę młodej lwiczki. Piórka, czaszki... było co oglądać. A jednak...
Kawowe uszka klapły smutno, a złote ślepka legły na ojcu.
To nie była ich jaskinia... czemu nie mogli wrócić do domu?
Łebkiem lekko trąciła Shidę, by ta jako pierwsza schroniła się między łapami Saixa. Zawsze tak było... przed nią chodziła jeszcze Meg.
Czując, że broda jej lekko drży, przetarła pyszczek łapą i widząc, że różnooka już się rozgościła, dołączyła do rodzeństwa.
Jakoś udało jej się schować pyszczek w ciemnej grzywie taty. I cieszyła się z tego niezmiernie.
Ciemniejsze strużki na jej pyszczku nie były już widoczne.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#42
04-01-2016, 23:05
Prawa autorskie: Malaika4

Potrzebowałam ziół.
W drodze natrafiłam na ślad Saixa i jego młodych.

Moje dni miały jeden kręgosłup, wytrzymalszy od mojego. Budziłam się. Po otarciu łez porządkowałam zioła i lekarstwa. Potem chodziłam w kółko, bez żadnego celu, tak do wieczora. W nocy... w nocy ta lwica była znowu ze swoim panem.
Teraz był dzień. Nowy cel? Saix. Prawdopodobnie też Giza i ich młode. Nie byłam u nich od tak dawna.
Kiedy stawiałam pierwszy krok w stronę Termitiery, czułam, że nie zasługuję na ich towarzystwo. Nie zasługiwałam na nikogo, nawet na biednego Nuru, który dotarł do mnie wczoraj w złym stanie. On potrzebował pomocy, a ta nowa rodzina? Nie. Ciekawość okazała się jednak silniejsza ode mnie - za pierwszym krokiem poszły następne. I tak też znalazłam się w końcu wewnątrz Termitiery, wewnątrz labiryntu kamiennych kładek, półek i niszy. Znalezienie Saixa nie należało do rzeczy trudnych, zdziwił mnie jednak brak Gizy. Czyżby poszła na polowanie?
Zatrzymałam się, daleko od nich. Nie chciałam im przecież przeszkadzać. Chciałam się tylko zapytać.
- Chciałam tylko się przywitać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam...
Wyrzuty sumienia uderzyły mnie wtedy w pierś.
Idiotka.
- Przeszkadzam, czyż nie..? - Zadałam pytanie, powoli podniosłam wzrok.

Patrzyłam, a nie widziałam. Poczułam się nagle tak, jakby od ciężaru moich własnych oczu zaczęło mi się kręcić w głowie. Poczułam ponowne uderzenie gdzieś w piersi. Wyprostowałam się, na moment całkowicie zapomniałam o wszystkim.
- Czy coś się stało? - Zapytałam. Było coś... przerażającego w zachowaniu Saixa. W jego pysku, w jego oczach. Dzieci również były ciche, smutne, aż nader grzeczne. I brakowało również Megary. Może były zmęczone? Może Giza nagrodziła małą poprzez uczestnictwo w polowaniu?
Wtedy jeszcze nie wiedziałam.

Niech będą przeklęte moje oczy.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#43
05-01-2016, 04:23
Prawa autorskie: Dirke

W końcu cała trójka spoczęła w jego łapach. Wiedział, że maluchy z pewnością były wykończone, nawet jeśli nie fizycznie to psychicznie. Były zdezorientowane, zagubione i przerażone. Inne otoczenie do snu, chociaż wypełnione znajomym zapachem, również nie mogło ich w pełni uspokoić, choć samiec miał nadzieję, że jednak trochę snu zaznają. Wtulił w siebie wszystkie trzy smutne pyszczki. Nie musiały ukrywać, że im ciężko. Po to zebrali się razem, żeby się teraz powspierać.
Chociaż lwiaki były już całkiem spore, po kolei zabierał się za umycie każdego z nich. Nieczęsto to robił kiedy były młodsze, ale teraz odczuł taką potrzebę. Potrzebował dowodu, że mimo iż Giza odeszła, mimo że Megary nie było już z nimi, on nadal miał te kruszyny. Próbował spojrzeć na całość z nieco jaśniejszej strony, choć smutek nadal wyżerał mu w piersi dziurę.
Jako pierwszą do kąpieli wybrał Maelę. Ta mała w szczególności potrzebowała wsparcia z jego strony. Wiedział, że najmocniej była związana z Megarą, a także z Gizą. Pozostała dwójka miała siebie, jedno zawsze mogło liczyć na drugie. Choć miał szczerą nadzieję, że teraz więzy rodzinne zawiążą się znacznie mocniej pomiędzy wszystkimi.
Chciał powiedzieć im coś, co dałoby im nadzieję, ale słowa więzły mu w gardle. Po prostu choć w myślach próbował się czepiać jakiejś drobnej, najdrobniejszej choćby pozytywnej myśli, nie chciała mu ona przejść przez gardło. Może po prostu dlatego że od razu była określana jako śmiesznie żałosna w obliczu ich tragedii...
Kiedy tak siedział i z kamiennym wyrazem pyska szorstkim ozorem przeczesywał futerko Maeli, do jego uszu dotarły odgłosy kroków. Nie wiedział kto idzie, może Busara wracała do swojego legowiska? Chociaż nie, ona stąpała trochę inaczej. Odpowiedź miał na końcu języka, ale zanim zdążył ją złapać, w odległym końcu korytarza pojawiła się postać Lai. Przerwał więc kąpiel Maeli. Nie spodziewał się odwiedzin, nie bardzo miał w tej chwili na nie nastrój. Podejrzewał że lwiątka również. Nie mógł jednak przegonić piaskowej lwicy, to byłaby obraza.
- Nie mogę powiedzieć, że jest to najlepszy moment na odwiedziny. Wybacz, Lajo. - przyznał szczerze. Głos również miał cichy, ciężki, lekko nawet drżący. Zupełnie inny niż dziarski, głęboki choć czasem nieco zgryźliwy ton, którym się posługiwał na co dzień. Ale cóż. Medyczka miała prawo wiedzieć. Ba, nawet powinna. Żałował tylko, że musiał powiedzieć o tym osobiście. Samo myślenie o ich tragedii bolało, a wypowiadanie się o niej głośno, drażniło i tak jątrzącą się już ranę. Nie podobało mu się to też zw względu na lwiątka. Na pewno nei pomoże im, gdy po raz kolejny mimowolnie przypomni się im o ich stracie.
- Giza i Megara... odeszły do Przodków. - powiedział cicho. Wolał nie używać określenia "nie żyją". Wolał myśleć o tym właśnie w ten sposób - że one nadal istnieją, żyją, gdzieś w świecie dawnych władców, i stamtąd na nich spoglądają.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#44
06-01-2016, 20:11
Prawa autorskie: Malaika4

W tej jaskini w ogóle nie powinno mnie być.
Nie teraz. Nie dziś. Nie jutro i nie wczoraj. Nigdy. To było miejsce dla stada. Dla nich, dla nich wszystkich. Nie dla mnie. Zawsze wiedziałam o tym, pamiętałam, gdy mijałam tę jaskinię w drodze. Teraz, wiedziona zapachem Saixa nawet nie zapomniałam o tym, a po prostu nie wzięłam tego pod uwagę.
Dość już miałam w moim życiu mówienia o losie. Los był niczym więcej, jak szczerzącym zęby potworem, tylko czekającym na okazję do ataku. Powtarzałam sobie: "los nie istnieje", w kółko, co noc, aż całkiem w to uwierzyłam. Wtedy urzeczywistnił się w moim życiu, ucieleśnił, okazując się moim panem. Moim właścicielem. Należałam do niego i musiałam być mu posłuszna, nawet w największym cierpieniu.
Gdy usłyszałam słowa Saixa, usłyszałam również jego śmiech.
Amulet uderzył mi o pierś z siłą dudniącego w uszach ciosu. Czas zatrzymał się dla w miejscu, a moje spojrzenie - na smutnej twarzy Saixa.
Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam siedząc tam przed nimi, na ziemi. Teraz przeklinam siebie i przeklinam każdą z sekund, wszystkie razem i każdą z osobna, którą spędziłam wtedy w Termitierze. Cokolwiek żywiło się w mojej piersi moim bólem, zapadło się gdzieś we mnie. Poczułam głuche tąpnięcie.
Giza. Megara. Nie ma ich.
Zniżyłam łeb. Było mi zimno. Czułam się, jak sopel lodu pośrodku płomieni, gryziony z każdej strony falą niezdrowego gorąca. Nie było już jednak we mnie łez, nie pozostała ani jedna dla biednej Gizy, dla biednej Megary. Dopiero wieczorem tego dnia miało do mnie dotrzeć to wszystko, co się stało. Dopiero wieczorem zamknęłam ten etap historii. Dopiero wtedy znalazłam dla nich kilka łez.
Kiedy Saix powiedział mi o ich śmierci, straciłam głos. Nie byłam zdolna powiedzieć nawet słowa, nie mogłam nawet oddychać. Zwiesiłam nisko łeb, niezdolna nawet się ruszyć. Byłam rozdarta między zostaniem tutaj, a podejściem bliżej, czy też ucieczką. Nie byłam zdolna dokonać wyboru.
Chciałam powiedzieć, jak bardzo mi przykro, ale nie potrafiłam ubrać oddechu w słowa. Czułam jedynie, jak moje usta wykonują ten wyuczony ruch, bezgłośnie.
Uciekły mi moje uszy.
Nie byłam zdolna nic zrobić.
Oczy zaczęły mnie piec.
Serce zamilkło w mojej piersi.

Czas zatrzymał się.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#45
06-01-2016, 22:25

Czułość ojca... to była jedna z tych rzeczy, której potrzebowała, mimo tej chęci do bycia samej. Z lekko przymkniętymi ślepkami poddawała się pociągnięciom jego jęzora. Dzięki temu mogła choć na chwilę skupić się na czymś innym - może uda jej się nawet zdrzemnąć, choć trochę...
Przynajmniej nie do chwili, gdy usłyszała znajomy głos. Kawowe uszka podniosły się nieco, a złote oczka legły na lwicy. Ciocia Laja...
Musiała się dowiedzieć... lwiczka doskonale zdawała sobie sprawę, że jeszcze kilka razy padnie to zdanie. Nie raz, nie dwa...
I wbrew temu, czego obawiał się Saix, na nią miało to wpłynąć w odwrotny sposób. Miało jej pomóc przyzwyczaić się do tej myśli, że nie ma już z nimi mamy i Meg.
Dlatego też z uwagą obserwowała piaskową samicę, jej wyraz pyska. Widziała ten moment. Gdy zielonooka pochyliła łeb, Mel łagodnie wymknęła się spomiędzy rodzeństwa i łap ojca, na którego zerknęła krótko. Nic jej nie będzie.
Bezszelestnym, wyćwiczonym już krokiem podeszła do medyczki i łagodnie otarła się pyszczkiem o jej łapę, po czym cofnęła się o krok.
Złoto nadal badało szmaragd.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości