♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#46
07-01-2016, 03:29
Prawa autorskie: Salvathi

Zazwyczaj zadziorna i rozrabiająca Shida leżała teraz na legowisku w jakikolwiek sposób starając się pocieszyć rodzeństwo, i ojca. Coś jednak w tych dwukolorowych ślepkach przygasło i choć starała się jak mogła za nic nie mogła ujrzeć światełka w tunelu. Położyła się pyszczek na łapkach wciąż mając cichą nadzieję, że za chwilę się obudzi.
Może właśnie dlatego nawet nie podniosła wzroku kiedy przyszła ciocia Laja. Rozpoznała jej głos, rozumiała ciszę, która zapadła kiedy Saix przekazał jej informację. Nie spojrzała. Zupełnie jakby to miało pomóc w powrocie do rzeczywistości, gdzie Giza i Megara żyły. W głębi duszy wiedziała jednak, że to prawda. Że już ich nie ma.
Tjalve
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:62 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

#47
08-01-2016, 02:57

Saix mierzył przez pewien czas Laję spojrzeniem. Widział jak jej ciężko, cała rodzina widziała. Choć Saix nie znał historii piaskowej samicy, wiedział, że na pewno życie jej nie rozpieszczało. A przez więź ze stadem odczuwała znacząco to wszystko co się działo z jego członkami. Chociaż tak naprawdę to każdy z lwów który tworzył tę wspólnotę, przeżywał mocno nieszczęścia innych. A przynajmniej tak powinno być.
Mały Tjalve leżał między łapami ojca i podobnie jak starsza z jego sióstr, popadł z niemały marazm. Jego kolej na kąpiel miała przyjść na końcu, ale w sumie nie miało to teraz żadnego znaczenia. Równie dobrze mógł jej nie dostać.
Podniósł jednak łeb, kiedy do termitiery weszła Laja. Po cichu może liczył, że to jakimś cudem mama wróciła, nawet jeśli odgłos kroków był zupełnie inny. Srogo się oczywiście rozczarował. Już się miał położyć i ponownie pogrążyć w odrętwieniu, kiedy ciemno brązowawe ciałko ruszyło się obok nich i podeszło do Laji. Tjalve zerknął za Maelą, która otarła się o łapę medyczki. Nie bardzo rozumiał jej zachowanie. Przynajmniej do chwili. W jego oczach coś się zmieniło. Bardzo boleśnie zdał sobie sprawę z tego, jak kruche jest życie. I jak mocno związani są ze sobą wszyscy członkowie stada.
Podniósł się do siadu. Nie podszedł do Laji ale posłał jej spojrzenie smutnych, jasnych oczu.
- Nam też jest ciężko, ciociu. Może położysz się tutaj z nami?
Fakt że było dość ciasno, ale akurat lwiątko nie zważało na takie rzeczy, proponując piaskowej miejsce obok ojca.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#48
08-01-2016, 21:07
Prawa autorskie: Malaika4

Z przerażającego zimna ocknęłam się dopiero wtedy, gdy poczułam maleńki pyszczek Maeli, ocierający się o moją łapę. Kiedy otworzyłam zamknięte dotychczas oczy, nie ukazała im się pocieszna córeczka Saixa o brązowym futerku. W głowie miałam przede wszystkim świadomość tego, że patrzyłam na lwiątko, na niewinne dziecko, któremu życie odebrało matkę. Podniosłam nieco wzrok, na jej biedne rodzeństwo. Ten widok złamał jakiekolwiek serce nosiłam jeszcze w piersi, choćby i z przyzwyczajenia. Widok pełnej życia i energii Shidy, przytulonej teraz do swojego ojca odbierał mi oddech. Ciche pytanie zazwyczaj zdeterminowanego Tjalve zadudniło mi w uszach echem. I ta mała, brązowa kuleczka ciepła, nieśmiałej ciekawości - teraz patrzyła na mnie, oczekując mnie. Żebym zrobiła coś... lub przestała robić? Nie potrafiłam zrozumieć, ale wiedziałam, co zrobić. Wyciągnęłam do niej łapę i położyłam ją na jej główce, głaszcząc ją powoli po karku.
Spojrzałam pytająco na Saixa, z trudem w ogóle decydując się na to spojrzenie. Bałam się jego odpowiedzi, nie wiem czemu - ale byłam pewna, że usłyszał pytanie Tjalve. Wiedział, o co chciałam zapytać. Nie utrzymałam jednak tego spojrzenia zbyt długo, choć czułam, jakby upłynęła wieczność od momentu, w którym zajrzałam w jego puste, milczące ślepia. Widok samotnej głowy rodziny, tego wielkiego i pięknego lwa, złamanego przez okrutny los...
Czy życie faktycznie może być tak niesprawiedliwe?
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#49
13-01-2016, 13:37
Prawa autorskie: Dirke

Saix zerknął za małą, kiedy ta wygramoliła się z legowiska. Wyłapał jej spojrzenie i tylko lekko skinął łbem. Nie miał się i tak co o nią bać, w końcu byli w bezpiecznej termitierze, obok była Laja, a jeśli mała chciała szukać pocieszenia u medyczki - proszę bardzo. Czarny zgarnął łapą Shidę i teraz jej zaczął wylizywać futro. Miarowe, nieco może monotonne zajęcie jemu także pozwalało choć na chwilę odgonić nieprzyjemne myśli. Co jakiś czas zerkał jednak na Maelę. W tej chwili wolał mieć w zasięgu wzroku całą swoją gromadkę.
Kiedy i Tjalve podniósł się i odezwał do Laji, spojrzenie złotych oczu poczęło na piaskowej lwicy. Wszyscy zerkali na niego z wyczekiwaniem. Zapewne czekali na jego aprobatę lub jej brak. Szczerze to chyba wolał pobyć jednak sam, ale jeśli jego maluchy wykazywały potrzebę znalezienia otuchy w towarzystwie Laji, nie mógł im tego zabronić.
- Proszę. Znajdzie się tutaj jeszcze troche miejsca. - Powiedział, przesuwając się kawałek.

wybaczcie zwłoke
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#50
13-01-2016, 19:44
Prawa autorskie: Malaika4

Widziałam w jego oczach, że wolał tu być sam ze swoimi dziećmi. Stchórzyłam, tak jak dziesiątki, jeśli nie setki razy - uciekłam przed jego spojrzeniem. Chociaż nie czułam tego, wiedziałam, że zostawiało ono na mnie głęboki ślad. Ślad, który o sobie przypomni. Na Życia Krąg, jak to się stało, że tak skrzywdził ich ten los... czy życie naprawdę było tak niesprawiedliwe? Czy naprawdę tak przeszkadzało mu szczęście tej małej rodziny, że wyrwał im Gizę i Megarę, rozrywając te szczęśliwe serca raz na zawsze?
Te pytania, jak każde inne, pozostać miały jednak bez odpowiedzi. Los odebrał im partnerkę i matkę, a potem umył ręce. Poczułam, jak coś zaczyna płonąć we mnie, tylko po to, by lada moment poczuć chłód, ból popełnionego błędu. Wiedziałam, że moje towarzystwo więcej zaszkodzi, niż pomoże...
...i co zrobiłam?
Położyłam się. Nie obok niego, gdzie miał swoje miejsce - przed nim, nie chcąc zabierać im miejsca. Taka byłam uczynna. Zabrałam im czas, zabrałam im ciszę, zabrałam im szansę na sen, ale w zamian przynajmniej położyłam się kawałek od nich.
Taka byłam uczynna.
Posiedzę tu z nimi chwilę, skoro dzieciaki mnie o to poprosiły, spróbuję pomóc im usnąć, a potem pójdę... potrzebowali teraz siebie nawzajem. Potrzebowali czasu. Nie przyniosłam go im ze sobą.

Wręcz przeciwnie...
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#51
13-01-2016, 22:20

Ona zaś czekała... czekała na ciotkę, ojca, rodzeństwo. Oczekiwała tego co zrobią, powiedzą... przemilczą. Widziała podobny wyraz w oczach Laji, tak podobne do tych, które widziała w oczach swojej rodziny. Nikt nie mógł być teraz sam.
Kawowe ucho drgnęło, a pyszczek zwrócił się w stronę brata. Zaskoczył ją, kolejny raz tego dnia, głośno prosząc o to, czego ona w tej chwili nie miała siły powiedzieć. Kąciki pyszczka drgnęły lekko, unosząc się w cieniu uśmiechu. Rozumiał ją. Teraz oczekiwała tej jednej, najważniejszej odpowiedzi.
Chciała, żeby ojciec się zgodził. Tą cichą prośbę mógł Saix zobaczyć w złotych oczach swojej córki. Potrzebowała tej lwicy... jej rodzeństwo też.
Ona była z nimi, gdy to wszystko się zaczęło. I jej potrzebowali, gdy część ich historii została zamknięta.

Dlatego gdy usłyszała odpowiedź, na moment schyliła łebek. Gdyby mogła, szerzej by się uśmiechnęła, podziękowała... tak teraz mogła tylko jeszcze raz krótko otrzeć się o łapy medyczki, podejść do taty, pyszczkiem musnąć o jego ramię, po czym położyć się u jego ciepłego boku.
Czuła się nieco lepiej. Odrobinę... ale jednak.
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#52
14-01-2016, 00:21
Prawa autorskie: Salvathi

Ona nie wykazała takiego zainteresowania Lają co jej rodzeństwo. Nawet nie podniosła wzrok znad swoich łapek by spojrzeć na łowczynią. Pogrążona w własnych myślach ocknęła się dopiero kiedy przyszła czas na kąpiel. Ojciec nie robił tego jak Giza. Ślepka Shidy znów zaćmiły łzy, spuściła więc wzrok. Kiedy ojciec zaprzestał czyszczenia ciemna podniosła się. Zajęła miejsce przy jednej z jego tylnych łap, zwijając się w zgrabne U. Łepek oparła o łapkach i zamknęła ślepka.

//Nie wiem co mam pisać, no ._. //
Tjalve
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:62 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

#53
18-01-2016, 04:04

Tjalve zerkał wyczekująco na ojca. Nie mógł się domyślić jaka będzie jego decyzja. Ojciec wyglądał na bardzo zmęczonego, z resztą jak oni wszyscy. Tjalve podejrzewał, że zgodził się tylko dlatego, że im tak zależało. A tak to pewnie najchętniej zostałby sam. Lwiak to rozumiał. Ale czuł, że piaskowa lwica może im pomóc. Że oni także mogą pomóc jej. W sumie niewiele wiedział o niej, ale widział w jej oczach taki sam smutek jak u Maeli, Shidy i ojca.
Samczyk przesunął się znów, robiąc trochę miejsca dla Maeli. Z drugiej strony stykał się z Shidą. Brakowało jeszcze tylko jednej, czarnej kulki. Już zawsze będzie brakować.
- Ciociu, zaśpiewasz nam coś? - zapytał cichym głosem, kiedy Laja położyła się już na ziemi. Giza często mruczała im piękne mruczanki na dobranoc. Bardzo chciał teraz taką usłyszeć.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#54
20-01-2016, 20:47
Prawa autorskie: Malaika4

Chociaż byłam raptem o dwa kroki od nich, czułam między nimi, a sobą przepaść nie do przeskoczenia - tak, jak wiele razy w moim życiu. Widziałam obraz rozbitej, cierpiącej rodziny, a sama tak niewiele mogłam dla nich zrobić. Pytanie, a raczej prośba Tjalve jedynie to potwierdziła - spojrzałam na Saixa, licząc na to, że zrozumie. A potem zaczęłam cichutko śpiewać.
Zaśpiewałam im o słońcu i księżycu, o chmurach i o deszczu, o nocy i dniu. Powoli, sylaba po sylabie, wędrując w górę i w dół, jak słońce na niebie. Raz wolniej, raz szybciej, jak podmuchy wiatru, które przynosiły chmury. Raz głośniej, raz ciszej, jak deszcz pośród równin. Śpiewałam o wstających dniach, śpiewałam o sawannie, śpiewałam o zachodzącym słońcu i o porze na dobranoc. O księżycu, zdolnym rozjaśnić każdy mrok i o słońcu, które zawsze było, podnosiło się i chowało za horyzontem, nawet, jeśli chowało się za chmurami.
Zaśpiewałam im o codzienności. To była monotonna, ale śliczna kołysanka, której nauczył mnie Rafiki. Raz szybciej, raz wolniej - miało to najpierw skupić myśli lwiątek na słowach, a potem uśpić je spokojniejącym tempem.
Chciałam, żeby poczuli się lepiej. Z całego serca. Czułam, jak w oczach wzbierają mi łzy. Zamknęłam je więc i śpiewałam wciąż - najpiękniej, jak potrafiłam.
Najpiękniej, jak potrafiłam.
Na dobranoc.
Najpiękniej, jak potrafiłam.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#55
23-01-2016, 23:32

Kawowy pyszczek wykrzywiło zdziwienie, gdy dotarło do niej pytanie Tjalve. Zaśpiewać...? Naprawdę... nie wiedziała czemu. Przecież... na moment odwróciła łebek. Kiedyś posądziłaby braciszka o to, że chce, żeby ona się rozpłakała, że robił to specjalnie. Teraz nie mogła tego powiedzieć. Przecież oni wszyscy tak samo cierpieli.
Lekko trąciła łebkiem Tjalve, po czym wtuliła się w jego bok. Była ciekawa, czy ciocia się zgodzi.

Przez długi czas słuchała spokojnego głosu lwicy, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w puchate ucho samczyka. To była piękna kołysanka, kojąca i usypiająca... a jednocześnie bolesna i budząca wiele wspomnień, w tej chwili niesamowicie dla niej bolesnych.
Jednak w końcu złote ślepka zniknęły za ciemnymi powiekami. Mogła odpocząć...
Tak się jej wydawało.
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

#56
26-01-2016, 17:55
Prawa autorskie: ja-Dirke

Poszukiwania zacząłem do legowisk. Tutaj mogłem się go spodziewać. W końcu teraz miał młode na karku i nie będzie mu łatwo. To było zaś najbezpieczniejsze miejsce dla nich. Wkroczyłem powoli łapiąc zapachy. W końcu złapałem odpowiedni i skierowałem w te stronę swoje łapy. Słysząc głosy i piosenkę, wiedziałem, ze młode tutaj są. Skinąłem łbem do Lai i Saixa.
-Mam wieści dla ciebie- rzekłem spoglądając na samca- Mam przekazać aby mieć się na baczeniu i uważać na samce. Ciemno ubarwione, kręciły sie po naszych ziemiach. Jeden złotooki czarny bez grzywy drugi zaś z dwubarwnymi oczyma, niebiesko-czerwonymi. Szarawy z czarna grzywą, nie w pełni rozwiniętą z pasami na zadzie i na pysku.
Na pewni jeszcze przezywał śmierć córki i partnerki ale musi się z tego otrząsnąć. Machnąłem mocniej ogonem.
Po przekazaniu wieści wyszedłem

zt.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#57
01-02-2016, 01:05
Prawa autorskie: Dirke

Saix sam był nieco zaskoczony prośbą Tjalve. Nie sądził, by maluch mógł chcieć, żeby ktoś jeszcze im śpiewał. Raz, że byli już całkiem duzi, dwa, że zwykle robiła to przecież tylko Giza. Ale prośba padła a Laja nie dała się długo prosić o jej spełnienie. Saix również wsłuchał się w te słowa. Lwica wkładała w swoją kołysankę całe serce, słychać to było w jej głosie. W sumie to był jej wdzięczny, że tu z nimi była, nawet jeśli na początku wolał być sam z małymi.
Obserwował jak Tjalve mości się koło Maeli i Shidy a potem wszyscy składają swoje łebki na ziemi. Liczył, że maluchy złapią trochę snu, choć na pewno będzie to dość trudne. Oby tylko nie męczyły ich żadne koszmary. Miał nadzieję, że kołysanka Laji jakoś im pomoże w złapaniu dawki zdrowego snu. Podziękował jej za jej obecność lekkim skinieniem głowy i delikatną zmianą w spojrzeniu, które jej posłał.
Przygnębiający spokój chwili został przerwany przez kolejnego członka stada, który wkroczył do termitiery. Saix podniósł wzrok na Myra, który przyniósł wieści o intruzach. Nie odpowiedział mu nic. Będzie się trzeba mieć na baczności, na swoich patrolach Saix z pewnością będzie uważnie obserwować okolicę by w razie czego pozbyć się tych obcych. Ale w tej chwili nie zamierzał się stąd ruszać.
Zerknął na małe by zobaczyć czy nagłe pojawienie się samca je zaniepokoiło i spróbował je uspokoić, jeśli tak się stało.
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#58
01-02-2016, 19:35
Prawa autorskie: Salvathi

Nie chciała słuchać żadnych kołysanek. Żadnych. To było coś co tylko Giza miała prawo robić. Być może w normalnej sytuacji powiedziałaby co o tym myśli. Teraz jednak stawiała swoje rodzeństwo pierwsze. Byli najważniejsi. Jeśli to im pomoże to ona to zniesie. Ułożyła się w kłębek i zamknęła ślepka. Wyczerpany umysł szybko ogarnął sen, głęboki, choć niespokojny.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#59
08-02-2016, 21:10
Prawa autorskie: Malaika4

Otrząsnęłam się z zadumy dopiero, gdy pojawił się, a tuż po tym zniknął Myr. Niósł ze sobą bolesne wieści, że choć dla nich zawalił się świat i czas zatrzymał się w miejscu, dla reszty stada, dla nas, on dalej biegł, obok nich, niosąc ze sobą nowe problemy, wyzwania, nowe cierpienia. Tak bardzo chciałam murem odgrodzić ich od nich, żeby mieli czas dla siebie i tylko dla siebie, teraz, gdy najbardziej tego potrzebowali, ale czułam, że nadchodził już czas. Nuru czekał na mnie w jaskini, potrzebował pomocy.
Podniosłam się powoli z ziemi. Czułam, że łapy mam jak z galarety, niezdolne unieść mego ciężaru. Spojrzałam w ciszy na Saixa.
Chciałam powiedzieć, że czas już na mnie. Że muszę iść, pomóc komuś innemu. Czułam, że nie potrzebowali tu mnie, czułam się niepotrzebnym balastem dla rozbitej rodziny. Czułam, że powinnam być gdzie indziej - a z drugiej strony tak głęboko przekonana byłam, że byłam tu potrzebna, że szukali mnie... nie wiedziałam, co zrobić.
Odwróciłam się od nich. Nie miałam siły dźwignąć znów na sobie ich spojrzeń. Opuściłam wzrok na ziemię pod moimi łapami.

Nigdy nie czułam się tak bezsilna.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#60
08-02-2016, 22:33

Obudziła się jak zwykle, pierwsza z rodzeństwa. To było silniejsze niż cokolwiek... pobudka przed treningiem. Czemu? Może dlatego, że zawsze wtedy budziła się u boku ukochanej matki i siostry z niecierpliwością oczekując wymarszu na kolejną lekcję...
Kawowa otworzyła ślepka i ostrożnie wyślizgnęła się spomiędzy rodzeństwa. Nie czuła się na siłach, żeby iść na zajęcia... ale czy nie mama mówiła, że właśnie wtedy najbardziej powinna się starać? Że dzięki temu staje się lepsza?
No i... może dzięki temu choć trochę zapomni. Przetarła łapką zaspane ślepia, po czym spojrzała najpierw na Laję, a potem na ojca. Powinien z nimi zostać... przednimi łapkami wsparła się o jego bark i nachyliła łebek do jego ucha.
- Idę na trening... i odprowadzę ciocię. Wrócę najszybciej jak będę mogła, dobrze?
Przez chwilę wpatrywała się w ojcowskie ślepia, po czym otarła mordką o jego polik.
Po czym podreptała w stronę Laji i otarła się lekko o jej łapy.
- Odprowadzę cię, ciociu.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości