♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Takoizu
Gość

 
#31
27-12-2013, 11:36

Imię: Takoizu
Gatunek: Karakal
Płeć: Samica
Wiek: 2 lata
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Urodziła się na Afrykańskiej sawannie, jak większość występujących tu zwierząt. Matka zawsze żyła na tych równinach, ojciec przez pewien czas podróżował, poznając przyjaciół i wrogów. Żyli szczęśliwie, dopóki nie zdarzyła się tragedia. Rodzice małej Takoizu zostali brutalnie zamordowani przez likaony. Malutka uciekła dość daleko, zatrzymując się niedaleko dość starej i kulawej hieny. Nieznajoma nie grzeszyła urodą, ale serce miała dobre. Hiena pomogła małej samiczce, zapewniając jej opiekę i ucząc polować. Przez kilka lat Takoizu żyła z hieną, polując dla niej. Niestety przybraną matkę spotkał ten sam los co rodziców samiczki. Takoizu miała wtedy półtora roku, i po tym zdarzeniu zaczęła żyć sama, podróżując. I w końcu dotarła aż tutaj.
Ozdoby i ich pochodzenie: Para niebieskich piór zatknięta za ucho samicy. Po przyniesieniu przybranej matce upolowanego ptaka, którego pióra były błękitne jak niebo, hiena sprawiła przyjemność Takoizu i umiejscowiła dwa pióra za jej uchem.

Regulamin przeczytany?: tak
Hasło wysłane?: tak

Jak jej ojciec dostał się do Azji i kto go więził? Zwierzęta, ludzie, a jak go wypuścili to czemu znów znalazł się w Afryce? Po prostu nurtuje mnie ta nieścisłość ^^"

On się urodził w niewoli i potem tam go jakies wwf czy co innego uwolniło. Możliwe że tam w zoo czy jakoś nielegalnie jako egzotyczne zwierzę.

Tylko, że to się w czasach gdy o ludziach nie słyszały zwierzęta Afryki dzieje. Najwyżej o czarnych plemionach o. Kiedyś była tu wzmianka, iż tu mamy XIX wiek, chyba ją usunięto, ale o ludziach nikt nic nie wie i nie mogą mieć oni tak bezpośredniego wpływu na życie naszej fauny ;) (a WWeś powstł w XXw tak jbc)

Oj tam po Azji to można się różnych rzeczy spodziewać. xD Jak jednak nie będzie mogło być to mogę to usunąć, nie ma problemu. Po prostu tak jakoś pomyślałam że jak japońskie imię to ten jej ojciec mógł gdzieś w mowie ludzi usłyszeć te słowo i mu się spodobało. xP
EDIT: Zmieniłam na to, że po prostu mnóstwo podróżował. xP
Arkath
Gość

 
#32
29-12-2013, 23:26

Imię:
Arkath
Gatunek:
Canis simensis
Płeć:
Basior
Wiek:
2.5 Roku
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Narodził się tam gdzie większość osobników swojego gatunku, jednakże jako że należał do tych bardziej wybrednych wilków, wywędrował w poszukiwaniu miejsc bardziej przyjaznych, a raczej - bardziej wilgotnych niż piaszczyste skrawki pustyń. Minęło wiele lat, odkąd opuścił swój "dom". Po tak długim czasie poszukiwań, znalazł się na terenach czterech stad, niby przypadkowo, bo nic nie wskazywało na to, że tu będzie inaczej, jednakże począł zauważać miejsca w których mógłby się osiedlić - opustoszałe. A skoro takowe były, postanowił pozostać.
Regulamin przeczytany?:
No niby
Hasło wysłane?:
Daaawnooo.

Ok, akcept
Kuru
Konto zawieszone

Gatunek:hiena pręgowana Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:39 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 5

#33
23-02-2014, 23:20
Prawa autorskie: avatar - ja xd

Imię: Kuru
Gatunek: Zwierzę znane z najsilniejszych szczęk wśród ssaków, zdolne skruszyć nawet słoniową kość - Hyaeninae -> Hyaena hyaena (hienowate -> hiena pręgowana)
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Historia: Jak każda hiena pręgowana, przyszła na świat jako szczenię niewielkiego klanu. W klanach tychże hien samce mają nieco większe prawa niż u tutejszych - cętkowanych. Kuru, jak i jej dwaj bracia, wychowywana była zarówno przez matkę jak i ojca. Jednak daleko na północ stąd. Opuściła klan w wieku jednego roku. Nie była to jej własna decyzja. Po prostu klan, w którym hiena ta przyszła na świat, znajdowało się już za dużo osobników. Z tego też względu Kuru wraz z braćmi opuściła krainę, gdzie znajduje się obecna Tanzania. W początkowej fazie wędrówki, rodzeństwo miało trzymać się razem, by być może niedługo później założyć własny klan. Rzecz jasna Kuru miała stać się jego liderką. Początkowo całkiem dobrze im szło. Począwszy od wspólnego polowania a na zdobywaniu terytorium kończąc. Jednak im dalej rodzeństwo posuwało się na południe, tym mniej znaleźli hien pręgowanych. Wkrótce natknęli się na hieny cętkowane. Doszło do sporego i niestety tragicznego konfliktu, w którym to bracia Kuru zostali zabici. Kuru cudem uszła z życiem. Teraz nadszedł czas, by żyć samodzielnie i znaleźć sposób by przetrwać obok obcych hien i lwów...
Ozdoby i ich pochodzenie: Kuru nie posiada żadnej ozdoby.

Regulamin przeczytany?: Tak.
Hasło wysłane?: Tak, z Kumezy ;)

p.s. poproszę o wrzucenie avka przez admina, bo ja nie mogę :< oto on

Jeszcze wpisz statystyki i autorów avatara oraz obrazka z podpisu.

Ok, akcept.
LAUGHING DEATH. |THEME MUSIC| | GŁOS | 
W dużym skrócie o wyglądzie:
heterochromia: lewe czerwone oko, prawe zielone; wszelkie pręgi, łapy, brzuch, gardło, maska na pysku w kolorze ciemnej czekolady; przez grzbiet przebiega czarna pręga i tym też kolorem zwieńczony jest pędzelek na jej puchatym ogonie.
[Obrazek: <a href=www.GIFCreator.me_X21LE0_zpsi5rxzt8u.gif]" class="mycode_img" />
Henry
Konto zawieszone

Gatunek:Zimorodek Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:3 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 10
Zręczność: 10
Spostrzegawczość: 50

#34
05-07-2014, 22:11
Prawa autorskie: Rainyskirt

Imię: Henry
Gatunek: Zimorodek
Płeć: szanowny pan
Wiek: dorosły
Historia: Gdy między nim a Dantym rozkwitła dziwaczna acz nierozerwalna nić przyjaźni, tych dwóch panów prawie nigdy się nie rozstawało na dłużej niźli noc. Gdy na leopona spadło kolejne zlecenie z rozkazu królowej Roweny, niewielka kluska imieniem Henry długo ze swym kumem pertraktowała o wzięcie go ze sobą, wbrew wszelkim fukaniom na fakt znikomego bezpieczeństwa dla czegoś tak nieporadnego jak tłusty, ledwo potrafiący się wznieść w powietrze zimorodek. Dante jednak wraz z niebieskim doskonale zdawali sobie sprawę, iż rozłąka na tak długi okres czasu nie wchodzi w rachubę, przez co olbrzym musiał przystać na prośby małego przyjaciela zasłaniając swe miękkie serce oraz doń słabość tłumaczeniem, że gdyby został sam w ohydnym świecie wojny Białych Stepów, pewno by zdechł bądź gorzej. Takim oto sposobem na nakrapianych plecach drobny jegomość zawędrował aż tu, pewnej feralnej nocy się jednak zawieruszając...
Ozdoby i ich pochodzenie: jedynie śliczne piórka

Regulamin przeczytany?: Jestem regulaminem mu hahah
Hasło wysłane?: not even once

/Patrząc na statystyki dałam mu tyle ile jest przypisane rybaczkowi... acz dla mnie to absurd by tyle punktów miał, sama bym m u dała 5 5 5
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

#35
19-07-2014, 00:16
Prawa autorskie: moje

Imię: Vantre
Płeć: samica
Wiek: 2 lata
Gatunek: hiena brunatna
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Vantre urodziła się w ogromnej watasze, władanej przez swoją matkę. Wiodła stosunkowo szczęśliwe życie, dopóki nie wkroczyło ono na jeden ze swoich poważniejszych rozdziałów. Hiena była córką przywódczyni, a co za tym idzie-spadkobierczynią władzy. Rodzice naciskali więc na jej nieustanną edukację, której wyniki, pomimo starań córki, pozostawały dla nich niezadowalające. Vantre czuła ciągłą presję z ich strony i żal do siebie, że nie mogła sprostać ich wymaganiom. Wkrótce do ich rodziny nieoczekiwanie dołączyła kolejna samica, siostra Vantre-jak się okazało, o wiele bardziej biegła i pilna w tym, co doceniała wspólnota hien, a na co kładli nacisk ich rodzice. Mimo, że była młodsza, o wiele lepiej radziła sobie z zadaniami rodziców, przez co stała się ich ulubienicą, istnym oczkiem w głowie. Wówczas grzywiasta wyzbyła się wszelkich złudzeń-nie była wystarczająco dobra więc podjęto decyzję o zastąpieniu jej. To było dla niej zbyt oczywiste, żeby w ogóle rozważać jakiekolwiek inne scenariusze. Próżno by opisywać gorycz która rosła i rosła w jej wnętrzu na samą myśl o tym. Wizja jej kochających rodziców prysła, niczym mydlana bańka-dostrzegła to, co tak naprawdę się dla nich liczyło.
Wieczna dyscyplina, trening i dobra opinia.
Wiedziała już wtedy, że nie ma tam dla niej miejsca, ale nie mogła tak po prostu odejść. Nie chciała być najlepsza we wszystkim, jak życzyłaby sobie tego jej matka. Zależało jej tylko na byciu kochaną.
Kiedy zauważyła brak tej wzajemności, zmieniła się nie do poznania. Dosłownie zbuntowała się wobec wszelkich zasad panujących w stadzie. Podsycana od dłuższego czasu gorycz uformowała się w zawiść. Vantre zaczęła przynosić wstyd rodzinie królewskiej, włócząc się samotnie, wzniecając bójki oraz publicznie awanturując się z młodszą siostrą, która odebrała jej tytuł następcy. Nie kryła mieszanki negatywnych emocji, jaką odczuwała na myśl swoich najbliższych.
Zdaniem swej matki oczerniała jej dobre imię i podważała jej autorytet, co było niewyobrażalnym wykroczeniem. Wówczas brunatna została skazana na wygnanie, na oczach całej watahy. Kiedy nadszedł dzień wcielenia jej wyroku w życie, szala goryczy przelała się-Vantre posunęła się znacznie dalej niż kiedykolwiek, podnosząc łapę na własną matkę. Nie pozwoliła na dopełnienie się ceremonii zostawiając na pysku rodzicielki krwawą szramę i uciekając. Hiena poczuła dziką satysfakcję wyzwalając się spod władzy matki i wszelkich zasad, jakie rządziły w watasze. Postanowiła korzystać z życia, jednocześnie twardo stąpając po ziemi jako, że nauki jej rodziców bynajmniej nie poszły na marne. Chciała spędzić życie na jednej, wielkiej i niezobowiązującej wędrówce. Jej priorytetem miało być od tej pory jej własne szczęście pod warunkiem niewiązania się z nikim i niczym. W końcu jeśli nie znalazła miłości ani nawet zrozumienia u własnej matki, nie znajdzie jej już u nikogo. Nie popełni więcej błędu, myśląc inaczej.
Z bagażem takich właśnie doświadczeń zawędrowała na te ziemie.

Ozdoby i ich pochodzenie: Czerwone pióro, wetknięte w sierść na karku. Vantre dostała je od pewnego ptaka, którego hiena wybrała sobie na przekąskę, a który siłą perswazji wybłagał sobie życie. W zamian za oszczędzenie go, pierzasty zaoferował jedno ze swoich piór, które rzekomo przynoszą posiadaczowi szczęście. Samica skuszona perspektywą lepszego życia puściła chytrusa wolno, od tamtego dnia dzierżąc w ślepej wierze pamiątkę po nim.

Regulamin przeczytany?: da
Hasło wysłane?: jawohl
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

#36
27-07-2014, 17:28

Imię: Kamień
Gatunek: hiena pręgowana
Płeć: samiec
Wiek: dorosły
Historia: Tak naprawdę, większa historia idzie za jego imieniem, aniżeli za istotą, która je nosi.
Wydała go na świat trzecia w hierarchii hiena w watasze: silna, sprytna, lecz może zbyt ostrożna, by ryzykować wspinanie się wyżej. Miał dwójkę rodzeństwa - o zgrozo, dwie siostry. Jego opowieść rozpoczyna się podobnie, jak u każdego innego samczyka - zaczyna się od zdominowania przez samiczki watahy, wymuszania uległości i ogólnego pośmiewiska, którego stawał się obiektem. Szybko wyszła jednak na jaw cecha samczyka, która później zaważyła o całym jego dalszym losie. Może brzmi to dumnie, jednak z dumą ma to niewiele wspólnego - otóż jest on straszliwie, niemożliwie wręcz głupi. Mimo najlepszych nauczycieli, najbardziej doświadczonych ze wszystkich hien, nawet siłą nie udało się im niczego natłuc mu do łba. Samczyk żył własnym życiem, potykając się o własne łapy, robiąc pod siebie i śmiejąc się z byle czego. Stał się słynny do tego stopnia, że nikt już nie próbował na nim wymuszać uległości - tak tępo słuchał wszystkiego, co się do niego mówiło, że nietrudno było namówić go do czegokolwiek, nawet do ugryzienia najstarszej z samic w ogon. Co gorsza, śmiał się z tego razem z resztą, pomimo rosnącego mu na łbie guza.

Matka nigdy nie nadała mu żadnego imienia - wiedziała, że jej przeklęty syn nie był w stanie ogarnąć, do czego ono w ogóle służyło, nie traciła więc czasu. Za każdy wybryk samczyka - także za niego samego ogółem - odpłacała się jego ojcu kłem i pazurem. Malec rozwijał się jednak, w swoim tempie, bardzo powolnym - kiedy miał już dwa lata zrozumiał nawet, do czego służy imię i dziwił się, że sam żadnego nie ma. Było mu z tego powodu smutno. Z tym, że mało kto się już wtedy z niego śmiał. Wyrósł na ogromną hienę - przerósł nie tylko wszystkich samców, ale nawet każdą samicę w stadzie. Miał wagi za trzech, siły za pięciu, rozum jednak przemilczmy. Niestety, również współpraca z innymi członkami stada cierpiała na jego niesubordynacji, nic więc dziwnego, że w końcu kazano mu odejść, obiecawszy mu, że jak sobie pójdzie, to znajdzie kogoś, kto mu pomoże. Jego matka, wciąż niezdolna przełknąć wstydu, powiedziała mu, że tam znajdzie kogoś, kto pomoże mu dać imię. A on, głupi, posłuchał - z szerokim uśmiechem na pysku, śmiejąc się do siebie, wyruszył w drogę. Nie wiedział, że był wysyłany na pewną śmierć - i wtedy też, ukradkiem, po raz pierwszy w życiu, jego matka zapłakała nad nim. I wyrzucała to sobie do końca swojego życia.

I w końcu docieramy do tej ciekawszej części historii - jego imienia. Jak to się stało? Hieny były zwierzętami od małego uczonymi do pracy w grupie, której nasz bohater nigdy nie potrafił stać się częścią. Kiedy jednak członkowie watahy, zdani na samych siebie, padali z głodu, nie dając sobie rady - nasz bezimienny osiłek radził sobie wręcz doskonale. Jego ogromne gabaryty, wielka siła i wytrzymałość pozwalały mu znajdować pożywienie, nieraz lekkim kosztem - po prostu przepędzał jego prawowitych właścicieli. Jeden z nich jednak, w środku pewnej ciemnej nocy, nie miał zamiaru lekko ustąpić. Był to lampart, dorosły, silny samiec, który nie miał zamiaru zgiąć karku przed byle hieną. Stanął do walki.

Dziwnym trafem stało się tak, że całe zajście obserwowały dwie inne hieny - Vantre, oraz Ekene. Żadna hiena nie odważyłaby się zaatakować lamparta w pojedynkę, a jednak on jeden, sam, jak palec, dokładnie to zrobił. Dopiero przebieg tej walki uświadomił im, że nie mają przed sobą byle zwykłej hieny. Już sam styl jego walki - nie wspominając o rozmiarach - był w stanie zbudzić zaskoczenie. Zwykle hieny za wszelką cenę unikały ataków przeciwników, każdy jeden mógł skończyć się źle. Ale on? On niczego nie unikał. Brał wszystkie ciosy na siebie, znosił je, przyjmował, prąc przed siebie, jak nosorożec. Nieważne, ile razy i jak lampart nie próbował uderzyć, samiec odbierał ciosy niewzruszenie - aż w końcu znalazł błąd w obronie kota. Potężne szczęki zacisnęły się na jego karku, niemal natychmiast dał się słyszeć przeszywający trzask gruchotanych kości.

Kiedy Vantre rzuciła się do niego z pomocą - bądź, co bądź, z tej walki wyniósł mnóstwo ran, większych, czy mniejszych - spotkała się tylko z pokrzywioną od bólu i radości mordą samca. Nie zrozumiał większości jej słów, ale zrozumiał jedno pytanie, które przyszło po chwili: "jak masz na imię"? Potem było coś o pomocy, ale tych słów już nie usłyszał. Potknął się o kamień i o mało nie upadł, ledwie utrzymując się na nogach. I wtedy dostał olśnienia. Jego mama miała rację!

I w ten oto sposób wyruszył w dalszą drogę razem z Vantre i Ekene, z dumą nosząc swoje nowe imię.

Kamień.

Ozdoby i ich pochodzenie: Blizny. Dostał. Od kogoś.

Regulamin przeczytany?: yo
Hasło wysłane?: yo
Kicheko
Konto zawieszone

Gatunek:- Płeć:Samiec Wiek:- Liczba postów:14 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: -
Zręczność: -
Spostrzegawczość: -

#37
27-07-2014, 18:17
Prawa autorskie: ----

Imię: Kicheko
Gatunek: hiena brunatna
Płeć: samiec
Wiek: 3 lata
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Wychowany w niewielkiej wędrownej i najnormalniejszej paczce. Znany ze swoich wygłupów od szczeniaka, liczono że z nich wyrośnie. Nic bardziej mylnego. Nie nadawał się do polowań czy poszukiwań padliny, nie potrafił się na tym skupić. Koniec końców, zdecydowano się zostawić go wraz z innym samcem do pilnowania szczeniąt. O ile Kicheko starał się jakkolwiek wywiązać ze swego obowiązku ( a wiedział, co mu grozi za porażkę ) o tyle rówieśnik niezbyt się tym przejmował. Któregoś dnia córka przywódczyni wymknęła się, podczas gdy brązowooki użerał się z pozostałymi młodymi. Niestety, została zaatakowana przez lamparta, a za to wszystko winiono samca. Wygnano go ze stada, a on sam znienawidził dzieci.
Po wielu miesiącach tułaczki znalazł się na tych terenach. Wychudzony i pewny swojej niechybnej śmierci. Pewnego dnia na swoje szczęście wpadł na trop grupy hien. Podążył ich śladem, obserwował przez jakiś czas z ukrycia. Oczywiście w końcu został przyłapany- a konkretniej przez starszego od siebie samca, jak się okazało, Feliksa. Początek znajomości najprzyjemniejszy może nie był, ale zawsze to lepsze niż samotność. Zdecydował się na wędrówkę z watahą.

Ari nie bij, Rag kazała. xD
Ozdoby i ich pochodzenie: brak
Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak
Eris
Konto zawieszone

Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:2,5 Liczba postów:21 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 73
Zręczność: 43
Spostrzegawczość: 38
Doświadczenie: 10

#38
27-07-2014, 22:43
Prawa autorskie: Lineart by Nightmareadoptables

Imię: Eris.
Gatunek: Hiena cętkowana.
Płeć: Samica.
Wiek: 2,5
Historia: Jej historia zaczęła się tak jak u wszystkich (lub większości) żywych stworzeń na ziemi. Przyszła na świat wiele, wiele lat po rozproszeniu się hien zamieszkałych na terenach cmentarzyska słoni. Jej dziadek opowiadał jej, że jako młodzik sam widział wszystko, całe widowisko, gdy to skończyło się jedzenie, i nagle przybył czerwono grzywy lew, ubiegający się o tron. Gdy nagle rozpalił się wielki ogień, zaczęła się wojna. Oraz gdy jego całą wielką watahę poinformowano o tym, że lew, który to nimi przewodził zdradził nas nazywając wrogami, próbując całą winę na nie zrzucić. Wtedy to właśnie wszyscy z pustymi brzuchami rzucili się na niego, by dokonać jego agonii. Eris zrozumiała to w taki sposób, że na lwach nie można polegać. Urodziła się ona w niewielkiej grupce rodziców, dwojga braci i innych krewnych. Nie było idealnie, ale jakoś sobie radzili. Lubiła bawić się w walkę z swoim rodzeństwem, może dlatego też dzisiaj tak lubi się narażać? Jej imię nawet do niej pasuje, choć nie do końca. Eris niczym bogini niezgody, lubi mieszać w związkach i przyjaźniach lwów. Jest również bardzo przekonująca, oraz sprytna. Często zdarza się, iż podpuszcza lwy, by je skłócić. Czemu tak chętnie rzuca im jabłka niezgody? To także nawiązuje do jej przeszłości. Co do innych hien, jest zwykle przyjazna i przeważnie ich nie zawodzi. Ale co do lwów, żywi do nich pewną urazę. Nawet gdyby kiedyś zaprzyjaźniła się z lwem, nie zmieniłoby to jej nastawienia do innych dużych kotów.
Pewnego dnia niestety jej rodzina się skłóciła. Podzieliła się na pare mniejszych grup. W grupce do której ona należała, byli jedynie rodzice, dziadek ledwo trzymający się na łapach i rodzeństwo. Prowadzili koczowniczy tryb życia, i głodowali. Dziadek Eris zmarł ze starości niedługo po tym. Pewnego dnia, gdy Eris miała już ładne 1,8 roku, również zaginęli jej bracia. Co się z nimi stało? Tego do dzisiaj nie wie nikt. Tak czy siak, ona i jej rodzice poszli ich szukać. Niechcący wpadli na tereny jakiś lwów, które w dodatku niedaleko się posilały. Prawdopodobnie uznały, że hieny mogą zabrać im jedzenie. Nieznajomi drapieżcy zaatakowali rodziców Eris, zabijając ich na miejscu, w dodatku na oczach młodej hieny. Sama uciekła, bo nie miała szans na zemstę na rosłych lwach, gdy sama była jeszcze młoda i poraniona. Przez jakieś mniej więcej 8 miesięcy radziła sobie sama, aż do dziś, kiedy zechciała dołączyć d watahy okolicznych hien.
Ozdoby i ich pochodzenie: Można doliczyć pare ładnych ran, które powinny się pojawić na ciele u każdego drapieżcy który kiedyś radził sobie sam.

Regulamin przeczytany?: Yes~
Hasło wysłane?: Już jako Cherrowata~
Kayra
Konto zawieszone

Gatunek:Hiena brunatna Płeć:Samica Wiek:2 lata Liczba postów:12 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 45
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 55

#39
28-07-2014, 02:27
Prawa autorskie: Ragi

Imię: Kayra
Gatunek: Hiena brunatna
Płeć: Samica
Wiek: ponad 2 lata
Historia: Gdzieś na południu Afryki, miejscu, które nigdy nie zostało nazwane, urzędowała dość pokaźna wataha hien. Tam właśnie poznajemy Kayrę. Była trzecim szczeniakiem z miotu i zarazem ostatnim, najmniejszym, najsłabszym. Co więc najdziwniejsze- jej poród był dla ciężarnej samicy najgorszym utrapieniem, bo nie dość, że trwał naprawdę długo, to jeszcze dodatkowo tuż po tym, jak samicy udało się urodzić młode wystąpiły komplikacje. Co jej się stało? Tego nie wiedział nikt, jednak efektem jej dziwnego poporodowego urazu po kilku dniach po prostu zmarła, a winną jej śmierci obarczono oczywiście najmłodszą hienę w miocie, która z największym oporem opuszczała łono swojej rodzicielki. Jej ojciec znienawidził Kayrę, ślepo wierząc, że jest winna śmierci jego ukochanej. W ten sam sposób myślała o niej również siostra, która starała się na każdym kroku upokorzyć tą, którą winiła za śmierć matki. Kay rozwijała się wolniej, potrzebowała więcej czasu na naukę, więc było jej ciężko, a co dopiero kiedy jej własna rodzina odwróciła się od niej i nie oferowała pomocy. Albo chociaż nie starała się, by życie młodej hieny codziennie nie było piekłem. Była jedna osoba, która podnosiła Kay, kiedy upadała, pomagała, kiedy nikt nie patrzył i darzyła jakimkolwiek pozytywnym uczuciem- jej brat. Nigdy nie winił jej za to, co stało się z ich matką i nigdy nie wierzył w słowa ojca. Zawsze bronił siostrę i był jej jedynym oparciem. Jednak z dnia na dzień pomysły tej mniej myślącej części rodziny, jak dzisiaj upokorzyć okropną zabójczynię stawały się coraz gorsze, a Kayrze ciężko było wytrzymywać zwiększone dawki nienawiści od familii. Zaczęły się nawet krzywe spojrzenia w kierunku brata, a to przesądziło o decyzji hieny. Postanowiła uciec, bez zapowiedzi, bez jakichkolwiek planów, przygotowań, czy umiejętności przeżycia dnia samemu. Czego chcieli- dostali, ona w zamian zyskała wolność i swobodę, a co najważniejsze- dni bez krzywych spojrzeń, szeptów na jej temat i wypominania przeszłości.

Każdy następny dzień był dla niej ciężki, a polegały one zazwyczaj na bardzo ograniczonym schemacie- obudzić się, spróbować przeżyć szukając jedzenia, spróbować przeżyć szukając schronienia i iść spać. Któregoś dnia, powtarzając ów schemat, a dokładniej fragment o jedzeniu zauważyła coś nowego. Hieny. Trzy hieny. Nie było nic w tym dziwnego, że Kayra była nimi zaciekawiona, więc postanowiła ich trochę pośledzić, może wracają do swojego stada? Może wiedzą gdzie znajdzie jedzenie? Jednak zamiast tego, jedna z tych hien, po dłuższym zastanowieniu okazała się być w jej oczach bratem, którego zmuszona była opuścić. Była szczęśliwa i nawet nie pomyślała o tym, by właśnie... No, pomyśleć, że to by było niemożliwe. Chociaż na to i tak było za późno, bo minęły trzy sekundy, a Kayra była już przy nich, sparaliżowana, zażenowana i zła, że aż tak się pomyliła, robiąc z siebie pośmiewisko szaleńczym biegiem i krzykiem. Wyjaśniła oczywiście powód, dla którego tak się zachowała i przeprosiła jedną z tych hien, która przedstawiła się jako Vantre za pomylenie jej z samcem. Później poznała imiona pozostałych psowatych- Kamyka i Ekene.
Później, po dłuższej rozmowie okazało się, że jej codzienny przepis na przeżycie kolejnego dnia był już nieprzydatny. Dołączyła do Vantre, Kamyka i Ekene, wiedząc, że od tego dnia w końcu pozna smak tego upragnionego spokoju.
(Wcześniej wyglądało to ładnej, ale mnie wyrzuciło i nie chce mi się po raz drugi tego poprawiać, więc krwawcie czytając tą wersję, luv0

Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.

Regulamin przeczytany?: Nawet po milionie przeróbek.
Hasło wysłane?: Jakieś 3 lata temu.
[Obrazek: kay_by_ragous-d7t7p47.png]
Feni
Konto zawieszone

Gatunek:Hiena brunatna Płeć:Samica Wiek:2 lata Liczba postów:6 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 60
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50

#40
28-07-2014, 14:47
Prawa autorskie: Rag

Imię: Feni
Gatunek: Hiena brunatna
Płeć: Samica
Wiek: 2 lata
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Feni była zwykłą samicą, która razem z resztą jej koleżanek żyła spokojnie w stadzie. Zaprzyjaźniła się zwłaszcza z córką samej przywódczyni stada, były sobie bardzo bliskie. Któregoś leniwego dnia, kiedy to młode samice przekomarzały się i żartowały ze sobą, Feni wpadła na bardzo dobry pomysł. W ich stadzie była pewna tradycja. Każda młoda hiena musiała się czymś wykazać, inaczej uznano by ją jako przynoszącą wstyd stadu i własnym rodzicom. Nie musiało to być coś naprawdę wyjątkowego - upolowanie jakiegoś zwierzęcia w zupełności wystarczało, o ile było wykonane całkowicie bez pomocy dorosłego a zwierzyna była dość pokaźna. Oczywiście - ci, którzy dokonali czegoś naprawdę wspaniałego cieszyli się większym szacunkiem i zajmowali wyższe miejsce w hierarchii stada. Wspaniały pomysł Feni polegał na tym, że miała wraz z swą bliską przyjaciółką upolować pokaźną antylopę. Były wtedy jeszcze młode - sama Feni miała niespełna rok, jej przyjaciółka była od niej starsza 5 miesięcy. Hiena opowiedziała o swym pomyśle towarzyszce, a ona przystała na niego. Oddaliły się więc od stada, szukając zwierzyny. W końcu znalazły zdrową, silną gazelę. Zaczaiły się na nią, po czym wyskoczyły razem na zwierzynę. Niestety, były niedoświadczone i same nie bardzo wiedziały na czym konkretnie polegało porządne polowanie - cóż, taka jest cena za błądzenie w obłokach podczas nauki. Wściekła, oślepiona strachem gazela zaczęła wariować. Feni widząc to, przestraszyła się i odskoczyła do tyłu, lecz jej przyjaciółka skoczyła na zwierzynę - przy czym oberwała mocno od silnych kopyt gazeli, która tuż po tym uciekła. Towarzyszka Feni była mocno pokiereszowana, co bardzo wystraszyło obie hieny. Młodsza samica chciała donieść, czy raczej zawlec przyjaciółkę na stadne ziemie, by mogła otrzymać medyczną pomoc, jednakże nieświadomie tylko pogorszyła jej stan. Zmęczona, przystanęła na chwile i wtedy usłyszała cichy szept dotychczas jedynie szlochającej towarzyszki. Natychmiast doskoczyła do niej, chcąc usłyszeć, co też ona ma jej do powiedzenia. Wciąż chlipiąc, pokiereszowana hiena nie powiedziała zbyt wiele. Przepraszam, przepraszam! To była moja wina... Mogłam to przewidzieć, mogłam tego nie robić! Spojrzała ostatni raz na Feni, po czym wyszeptała - To moja wina.
Następnie wyzionęła ducha.
Feni płakała, krzyczała i tuliła mocno swą martwą już przyjaciółkę. Wtedy to zauważyła ją przywódczyni stada, która osobiście poszła sprawdzić gdzież to podziewała się jej jedyna córka. Dojrzała martwe ciało, po czym ogarnięta gniewem rzuciła się ku Feni z kłami. Młodej hienie udało się odskoczyć, a silna szczęka zatrzasnęła się na jej ogonie, miast karku. Nie tracąc czasu Feni zaczęła biec, zostawiając połowę swego ogona w paszczy przywódczyni. Była przekonana, że dorosła hiena ją goni i dopiero po dłuższym czasie zauważyła brak pościgu.
Padła tam gdzie stała, wyczerpana fizycznie i psychicznie. Lecz sen nie przyszedł - wciąż rozmyślała o utracie ukochanej przyjaciółki. Chciała wręcz doczekać się własnej śmierci leżąc tak na pustkowiu, jednak w końcu, po długiej batalii z własnymi myślami, postanowiła zacząć od nowa. Żyć tak, by już nigdy nikogo nie skrzywdzić. By już nigdy nie musiała płakać.
Ozdoby i ich pochodzenie: Cóż, brak ogona z pewnością jest jej znakiem charakterystycznym, choć nie jest to ozdoba.

Regulamin przeczytany?: Owszem
Hasło wysłane?: Tak

[Obrazek: feni_by_ragous-d7t8bwc.png]
Ekene
Gość

 
#41
28-07-2014, 20:02
Prawa autorskie: Rag

Imię:
Ekene.
Gatunek:
Hiena brunatna.
Płeć:
Samica.
Wiek:
2 wiosny i 4 księżyce.
Historia:
Historia młodej Ekene bierze swój początek daleko poza granicami tych ziem. Zaczyna się, wręcz mówiąc bajkowo. W miocie rodzi się jedno, jedyne szczenię- samiczka. Szczęście obojga rodziców było werbalnie nie do opisania. Oto narodziła się ich potomkini, córka, która pociągnie wiekowy i uwielbiany przez watahę, ród przywódców.
Ekene rozwijała się szybko. Jej ciałko rosło w ekspresowym tempie, a razem z tym jej wiedza na temat świata. Chłonęła wiedzę niczym gąbka, porażki przyjmowała jako naukę i nigdy nie popełniała tych samych błędów. Rodzice z dumą obserwowali, jak ze szczenięcia przemienia się powoli w pełnoprawną członkinię watahy. Niedługo przywódczyni będzie mogła ogłosić nią, jako przyszłego zastępcę, lecz... Pozostawał jeden szkopuł. Hienia władczyni musi mieć partnera.
Młoda samica, jednak nie miała najmniejszego problemu z wyborem swojego małżonka. Otóż, miała ona przyjaciela- zwał się Kato, a był on zarazem jej najbliższym, patrząc na wiek i na podobieństwo charakteru samcem, jakiego tu znała.
Ówczesna władczyni przyjęła z aprobatą propozycję córki i kilka tygodni później odbyła się ceremonia zaślubin obu hien. Była to najszczęśliwsza noc w jej życiu. Nigdy nie czuła się tak kochana jak wtedy i taka ważna. Jednakże...
To wszystko miało się zmienić.
Jakiś miesiąc później na ich tereny wtargnęła obca wataha. Cel był jasny- zabić wszystkich, a zwłaszcza przywódczynię i jej potomkinię. Czemu? Pewnie z powodu lepszych terenów, na których żyła rodzina Ekene. Była to noc, a czarne chmury wskazywały, że niedługo nadejdzie burza. Hiena smacznie spała w jednej z odnóg swojej jamy, która szeregiem tuneli łączyła się z innymi, gdzie mieszkały bliskie jej osobniki. Wtedy usłyszała pierwszy wrzask. A potem rozpętało się piekło. Wszędzie było słychać płacz, szczeknięcia, a na korytarzach kłębiły się tumany kurzu od walczących na śmierć i życie osobników. Kato wiedział jednak co robić w takiej sytuacji. Zebrał tych, których mógł i razem popędzili w stronę tylnego wyjścia z nory. Biegnąc, poczuli jak do ich nozdrzy dociera ostry zapach dymu, a oczy załzawiają się pod jego wpływem. Obcy najpewniej podpalili trawę niedaleko wejścia, a dym przedostał się tu i truł tych, którzy nie mieli tyle szczęścia by pobiec z ocalałymi.
Udało im się dobiec i (a przynajmniej mieli takową nadzieję) zgubić pościg. Najpierw przeszły dzieci, potem samice. Zostali tylko Kato i Ekene. Młoda miała się już przeciskać, kiedy jej kolejny krok zatrzymało niedbałe szczeknięcie. Odwróciła się niepewnie i wtedy usłyszała nieprzyjemne łupnięcie. Ku jej łapom potoczył się łeb jej matki.
-Królowa nie żyje.-warknęła złowieszczo tamta. Jej przerażające, jasnozielone oczy wbite były w brunatną hienę.-Ty będziesz następna paniusiu.-wtedy wszystko potoczyło się tak szybko. Kato kazal jej uciekać, a sam rzucił się na obcą. Hiena chwilę stała osłupiała, by wtedy ze łzami szoku i smutku przecisnąć się przez ciasną dziurę i biec w poszukiwaniu schronienia. Nie widziała reszty osobników. Czy żyli? Czy może ich także zabili? Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Schowała się w niewielkiej jaskini, uprzednio brudząc się w kałuży, aby zmyć z siebie zapach dymu, który mógłby naprowadzić na nią wrogów. Tam czekała.
Jej ukochany się zjawił, lecz nie w takim stanie, w jakim go oczekiwała. Był cały poraniony, a z otwartych ran ciekła krew. Gdzieś, w tej maleńkiej główce jej zaświtało: On nie przeżyje. Ale tak chciała wierzyć, że jednak będzie inaczej, tak bardzo tego pragnęła... Lecz życie nigdy nie jest takie, jakie oczekujemy żeby było. Ukochany zmarł. Hiena z żalem pozostawiła go w tamtym miejscu, podążając dalej, by zgubić zabójców jej rodziny. Kilka dni później poroniła. Nawet nie wiedziała, że była w ciąży. Kato tak by się ucieszył. Czuła się wykończona. Chciała umrzeć, chciała odejść z tego świata, aby dołączyć do partnera, matki i swojego nienarodzonego dziecka.
Wtedy odnalazła ją pewna hiena brunatna, samica. Zwała się Vantre. Była wtedy w okropnym stanie. Mocno niedożywiona, odwodniona i obolała zarówno na ciele, jak i na psychice. Brązowa jednak nie była nachalna, jak spodziewała się po niej tego Ekene. Rozmawiała z nią. Opowiedziała o swojej historii, gdzie wyrodna matka wypędziła własną córkę z watahy. A ona opowiedziała jej. Dzięki temu zbliżyła się w jakiś sposób do samicy, poczuła nawet do niej jakąś dziwną więź, której pochodzenia nie potrafiła wytłumaczyć. Van opowiedziała jej o swoim pomyśle. O watasze, która złączyłaby napotkane po drodze hieny. Spodobał jej się ten pomysł. Nowy początek. Przeszłość odrzucona daleko za siebie.
Tak więc wyruszyła razem z Vantre w poszukiwaniu członków do ich watahy. Czuła się na jakiś swój sposób szczęśliwa. Miała do kogo się odezwać, kogoś z kim mogła porozmawiać, zwierzyć się. Dostała od losu szansę na nowe, lepsze życie.
Ozdoby i ich pochodzenie:
Brak takowych.

Regulamin przeczytany?: Yup.
Hasło wysłane?: Yup.
Feliks
Konto zawieszone

Gatunek:Hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:7 lat Liczba postów:7 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 75
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 35

#42
29-07-2014, 00:50
Prawa autorskie: Ragi

Imię:Feliks
Gatunek:hiena brunatna
Płeć:samiec
Wiek:7 lat
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
/Ragi kazała okroić i słusznie więc yep/
Urodził się biedak na terenie Białych Stepów za czasów panowania Klaudiusza Białego, by stać się wojownikiem przeciwnych arystokracji sił złożonej w większości jednak z lwów gdy władzę objęła Silvia ze swym małżonkiem Metodym, po cudem odbitej przez nich ich "fortecy".
Nie był wychowywany w stadzie hien, a przez "wojsko" do którego został zaciągnięty przymusowo jak i wcześniej jego rodzice, więc nie ma on pojęcia o właściwej w stadach jego gatunku hierarchii i dominacji płci mu przeciwnej. Z charakteru i kolei losu wyrósł z Feliksa raczej gburek, choć teraz będąc panem w średnim wieku, zwalić to można na coś w stylu powagi. Milczek, wiele go denerwuje, szczególnie gadatliwe osoby pełne naiwnej woli czynienia oraz bycia wszędzie. Nie oznacza to, że sam nie ma werwy - czasem bywa zbyt brawurowy, a ci którzy grają mu na nerwach (a o takich nietrudno) zwykle są uciszani bądź zachowani w ryzach najzwyczajniej w świecie siłą. Jeśli miałby się z kimś związać to z jedną i na wieki, będąc pod tym względem ohydnym romantykiem, przy czym jego umiejętności zdobywania sobie kobiety są równe zeru albowiem gardzi flirtem i uważa go za coś nie do zniesienia.
Z wiekiem nabierał doświadczenia oraz masy mięśniowej, stając się stosunkowo gibką, atletyczną hieną nawet sporych rozmiarów, nie rzucając się jednak zbytnio w oczy. Wojował przyzwoicie, nie wybijając się nad to z szeregu.
Pewnego jednak dnia, gdy przegrali bitwę, ba! Zostali wręcz zmiecieni, ten kto jeszcze żył ten zwiewał ratując swój zad, a ten kto zwiewać z racji ran nie był w stanie- udawał martwego bądź chował się po doczołganiu w odpowiednie krzaki i błagał starych bogów o ocalenie marnego żywota. Feliks z racji bycia tym drugim przeczekał dzielnie z dawką szczęścia, aż patrole znikną by móc w końcu spokojniej odetchnąć i w następstwie kolejnych dni i tygodni dać radę się wylizać i wyjść na prostą. Został jednak od swoich oddzielony, a tak długa nieobecność równała się według najwyższych generałów z dezercją, przez co musiał opuścić swe rodzinne ziemie by raz kolejny ratować życie. Uczynił to bez żalu z racji, iż bolało go poczucie niesprawiedliwości, jakby doprawdy cała sytuacja była jego winą i zasługiwał po latach wiernej służby na tułaczkę. Fuknął na wszystko i skierował swe łapy ku ziemiom czterech stad, pewnie przypadkiem, po drodze natykając się na młodzika imieniem Mealow, który ponoć uporczywie i niestrudzenie szukał swej siostry. Szary stwierdzając, iż we dwójkę przeżyć zawsze zgrabniej, a i jeśli i tak nie miał zajęcia innego prócz ucieczka, z grymasem na mordzie pomógł, jak się wkrótce okazało- koledze, a wręcz wiernemu kompanowi-przyjacielowi, gdy w końcu obie ich historie wieńczył nieprzyjemnny posmak rozczarowania i zawodu społecznością, do której należeli.
Dopisało im szczęście oraz dobry nos- wkrótce Kayra się znalazła, lecz co dziwne, jako członkini jakiejś niewielkiej watahy. Zjednoczone rodzeństwo oczywiście chciało pozostać już nierozłączne, acz Felkowi wcale się to tak nie uśmiechało-nigdy nie miał parcia na ideę instytucji rodziny, acz jak już wcześniej stwierdził, w grupie łatwiej o przeżycie- bezpieczeństwo, pożywienie... ponadto Vantre stała się tak upierdliwa w swym namawianiu go by został, iż zgodził się byleby mieć już spokój.

Ozdoby i ich pochodzenie: szramki

Regulamin przeczytany?: mam de ja vu czy...
Hasło wysłane?:...odpowiadałam na owe pytania już wcześniej?
[Obrazek: fe_by_szczurzyslawa-d7w35og.png]
Mealow
Gość

 
#43
29-07-2014, 03:44
Prawa autorskie: Ragi

Imię: Mealow - Milu, Milou, Melou, Mel czy jak kto woli
Gatunek: hiena brunatna
Płeć: samiec
Wiek: ~2 latka
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Historia Mealowa jest ściśle związana z Kayrą, jego ukochaną siostrą, która odtrącana i pogardzana przez wszystkich, pewnego dnia zniknęła z rodzinnej watahy. Mel nigdy nie uważał jej za winnej tego, co się stało. Jego zdaniem zupełnie nielogicznym i absurdalnym było obwinianie najmłodszej córki o śmierć ich matki, bo gdzież skazywać wyrok na bezbronną, nieświadomą niczego jeszcze istotę? A jednak rozpacz zasłoniła oczy ojcu tej trójki, a za tym poszła reszta klanu, łącznie z rodzoną siostrą Kay i Mealowa.
Gdy małe osiągnęły odpowiedni wiek, pozwalający rozumieć pewne sprawy, Milou z trudem doświadczał braku wyobraźni swoich bliskich, zaczepiony w przestrzeni pomiędzy nimi a Kayrą. Bronił jej jak tylko potrafił, nigdy nie wypowiadając słowa przeciw niej. Choć na początku ciężko mu było sprzeciwić się większości, to jednak potem własne przekonanie o niewinności siostry zwyciężyło. I nie mógł z tą świadomością pozostać bierny, więc robił co mógł, by w tym koszmarze przychylić Kay nieba. Zdobywając szacunek poprzez miłość doń wysoko postawionej w hierarchii panny, co do której uczucia ze swojej strony nie był pewien, nie był potępiany wraz z siostrą, choć jego stosunek wobec niej podlegał szeptanej ocenie starszych. Cóż tu dożo mówić, nie czuł się dobrze w tej sytuacji, coraz to intensywniej szukając z niej wyjścia. Wszystko się jednak zmieniło po owym feralnym dniu, kiedy to siostrzyczka zniknęła, a Mealow zaczął podejrzliwie spoglądać na wszystkich wokół czy nie brali w tym bezpośredniego udziału. Jego zachowanie wzbudziło bulwersację wśród hien, które zaczęły poddawać go na próbę swych jadowitych uwag i ocen. Ostatecznie doszło do zupełnego utracenia doń szacunku, gdy to matka zakochanej w nim panny stanowczo zakończyła ich jakże niestabilny związek. Zepchnięty na margines nie miał już wątpliwości co do całej tej zgrai i z paroma dowodami jego marności według kochanej rodzinki- szramami i siniakami- odszedł jako wygnaniec w ślad za Kayrą, z wielką nadzieją w sercu, zaangażowaniem wymalowanym na pysku i błyskiem zawziętości w oczach.

Na tej drodze pełnej prób i błędów, niewłaściwych wyborów i złych zakrętów, przyszło mu spotkać starszego doświadczeniem i wiekiem Feliksa, z którym to po podzieleniu się własną historią, podjął dalszą drogę. W miarę upływu czasu, jak się okazało, drogę o wiele łatwiejszą i przyjemniejszą, urozmaiconą rozmową, wspólnym pokonywaniem przeciwności i zwyczajną obecnością. Melu wdzięczny był losowi za takiego towarzysza, z którym to po czasie krótszym niż można się było spodziewać, odnalazł swoją siostrę. Zbędnym opisywać, jak wielka była jego radość. Wykiełkowała ona na jeszcze silniejszą niż dotychczas więź, w której brat obdarzył siostrę miłością i opieką, stawiając u podstawy swego istnienia jej szczęście i obronę przed ponownym wtargnięciem do jej życia jakiegokolwiek koszmaru. Początkowo z dystansem podszedł do nowego domu i jego członków, ale z czasem przywiązywał się do nich coraz bardziej, końcem obdarzając większym lub mniejszym zaufaniem i uczuciami stosownie do relacji. Nigdy jednak nie przestał być czujny na wszystko wokół, co mogło stanowić zagrożenie pod różną postacią dla jego siostry. I choć nie siedział jej wiecznie na ogonie, nie nadzorował jej czynności czy rozmów, w jak największym stopniu nie pozwalając po sobie poznać wielkiej troskliwości, starając się o jak największe odczucie swobody dla Kay, to jednak zawsze czuwał i czuwał będzie.


Ozdoby i ich pochodzenie: hm, no jakieś tam szramki ma
Regulamin przeczytany?: a jak-
Hasło wysłane?: -żeby inaczej
Bazyl
Gość

 
#44
05-08-2014, 18:59
Prawa autorskie: Ragi

Imię: Bazyl
Gatunek: hiena brunatna
Płeć: samiec
Wiek: 1 rok 9 m-cy
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Dorastał w watasze-rodzinie. Okolica podzielna na rewiry zajmowane przez spokrewnione ze sobą hienki udzieliła familii Bazyla mało urodzajnej ziemi. O pożywienie trzeba było się starać, a o łakomstwie nie było mowy. Nie było źle, było przynajmniej miło. I nic nie przerwało tej sielanki; żadna napaść, żadne gwałty, żadna powódź. Bazyl pewnego dnia pożegnał się z rodzicami, wujami i siostrami i jak wielu przed, po i dokładnie w tym samym momencie, postanowił odejść w poszukiwaniu nowego miejsca do rozpoczęcia życia na własną łapę. Przez jakiś czas trzymał się blisko trójki starszych braci, lecz w momencie wejścia na Ziemie Czterech Stad i spotkania grupki hien, które próbowały stworzyć watahę nieopartą na relacjach rodzinnych, a na więzach przyjaźni, odłączył się od braci. Obu stronom było to na rękę. Tyle.
Ozdoby i ich pochodzenie: nie ma

Regulamin przeczytany?: aye aye, kapitanie
Hasło wysłane?: z Luka
Zahanora
Konto zawieszone

Gatunek:Mamba Czarna Płeć:Samiec Wiek:3 lata Liczba postów:11 Dołączył:Sie 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50

#45
12-08-2014, 20:47
Prawa autorskie: Culpeo Fox

Imię: Zahanora
Gatunek: Wąż/Mamba Czarna
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Historia: Czy życie węża może być ciekawe? Nie... wykluła się wśród licznego rodzeństwa, każdy jednak posuną się w swoją stronę. Życie Zahanory wyglądało właśnie tak; wykluła się, walczyła o życie, polowała i zabijała bez ostrzeżenia. Nie miała imienia, sama je sobie wybrała będąc w drodze... Zdała sobie sprawę z mocy jej jadu, kiedy to po raz pierwszy w życiu zadarła z lwami. Słońce, upał a ona schowała się na drzewie.. pięknym drzewie o szarej korze więc idealnie się ukryła. Niestety pod te drzewo przylazły lwy, lwy których ona teraz nienawidzi. Oczywiście były tam młode, ona była głodna jednak "król lew" ją zauważył i próbował strącić. Zapewne gdyby mu się to udało zabił by ją, ona jednak nie bała się jego durnych ryków. Zasyczała i spadła temu bydlakowi na łeb, kąsając go bardzo wiele razy. Lew padł niemalże od razu, rzuciła się przed siebie (Mamba czarna potrafi sunąc z prędkością 20 km/h) ale gonił ją teraz lwice. Więc dziabnęła jedną w pysk, drugą w łapę w tedy inne lwice zrezygnowały ze skonsumowania jej na podwieczorek. Odniosła rany, dostała pazurami po tyle głowy przez co ma tam dwie blizny. Wracając do jej historii; lwice się wycofały a ona trafiła tutaj, po niecałym roku bezsensownego pałętania się po świecie.
Ozdoby i ich pochodzenie: Dwie blizny z tyłu głowy które zostawiły jej lwy tego pamiętnego dnia, gdy odkryła prawdziwą moc swego jadu.

Regulamin przeczytany?: Taaa....
Hasło wysłane?: To chyba jest to

1. Wyślij hasło na regulamin. To naprawdę nie jest takie trudne do znalezienia.
2. Wpisz autora avatara.
3. Uzupełnij statystyki.

---

Wszystko ok, tylko jeszcze wyślij to hasło.


hasło jest już wysłane.

Ok, akcept. :)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości