Król Lew PBF

Pełna wersja: Bal
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
- Nie wiem, nie wiem, na razie ludzi mało, może DJ schował się gdzieś na przykład w toalecie. Pójdę sprawdzić - oznajmiła i opuściła zacne towarzystwo, którego intencje stały się tym bardziej niezrozumiałe, im więcej padało słów. Minęła stół z przekąskami, w drodze łapiąc pomiędzy palce koreczek z oliwkami. Zatrzymała się przy framudze drzwi prowadzących na pięknie przyozdobiony korytarz i zerknęła tam sprawdzając, czy aby ktoś przypominający DJa nie stoi sobie ot podpierając ściany.
Czemu ja w ogóle przychodzę na ten bal? Nie lubię takich imprez... A tak, zakład. Nic to, byle do północy – wygram i się zwinę nim zaczną robić te sweetbalowe zdjęcia. Sounds like a plan.
Baronet Mako wpierw zahaczy o szatnię, w końcu gdzieś musi zostawić swój cylinder i płaszcz (zaporzyczony od znajomego, który był z deka wyższy) aby później już w swoim garniaku pofatygować się do zgromadzonych. Stuknął swą cukierkową laską o blat czekając na szatniarza... Nie doczekał się. Zrezygnowany wkroczył do sali balowej, a jego uszy poczęła tyrpać ta nieznośna muzyka.
Po chwili zgromadzeni mogli usłyszeć dźwięk zatrzymującej się płyty, chwilę ciszy, a następnie...
- Bynajmniej nie ja. Ma ktoś jakąś muzykę? - nim doczekał się odpowiedzi zeskoczył ze sceny i zahaczając jeszcze o stół z napojami, wziął po szklaneczce ponczu dla siebie i tej rzekomo nieznajomej dziewczyny, która chwilowo przykuła jego uwagę.
- Może szklane... Felicjo to Ty? Wyglądasz... dobrze – powiedział bez namysłu, by po chwili zwrócić wejrzenie na Deriona, która postanowiła szukać DJ'a, zaraz też począł wołać – Derion! Komes Derion, prawda? Ile to czasu minęło od spotkania u Fabiana? Miesiąc, dwa? Dobrze było, nie licząc, że wina mało.
Czyżby nasz Baronet zdążył coś przechwycić nim tu dotarł?
Niepewnie zerkając na zebranych, których wbrew oczekiwaniom długowłosej blond panny było niewielu, w beżowo-bladoróżowej sukience do kolan weszła wgłąb sali.
Podeszła do jednego ze stołów wypatrując czegoś bezalkoholowego do picia i tak idąc wzdłuż wypatrzyła rząd szklanych dzbanków z kolorowymi napojami. Uśmiechnęła się na ten widok i ze szklaneczką podeszła do owej tęczy, nalewając sobie po troszku każdego kolorku.
Komes Derion odwrócił się gwałtownie, rezygnując z dalszej penetracji korytarza. Zielone oczy, bujne, czarne włosy spływające za ramiona i lekko brązowawa cera... nie zapomniałby tego człowieka nigdy... i tego polowania na szalonego, kulawego lisa, który pędził szybciej, niż ich konie! Wiatr we włosach, tak, dzień Św. Huberta i spotkanie u Fabiana, nareszcie ktoś, kto o nim pamięta!
- Kopę lat, Mako, kopę lat, staruszku - odrzekła Derionoa, podchodząc w stronę przybyłego. Wyciągnęła już prawie opróżnioną szklanicę zza pleców i stuknęła nią o kieliszek ponczu baroneta. - Za piękno życia, za miłość, nieśmiertelność i... twoje zdrowie, kochany, twoje zdrowie!
Wychyliła zawartość szklanki do dna i potruchtała w kierunku stołu w celu uzupełnienia niedoboru.
Jako że chłopczyk zajął się nieudaną próbą ratowania dinozaura od śmierci głodowej, a Derion poszła szukać DJa tam, gdzie król chodzi piechotą, Felka zwróciła uwagę na, hm, króla właśnie. Nie, wróć - Baroneta!
- O, cześć! - Szczerze się ucieszyła na jego widok, ba!, nawet wstała z wrażenia. - Tak? Dzięki. Co masz? - spytała bezceremonialnie, nieświadomie poszerzając uśmiech na widok, hm, szklanek.
Jej uwadze nie umknęła też obecność kolejnej pannicy, która zajęta była, eee, tworzeniem niezwykle ciekawej drinkowej kompozycji. Prędko jednak Felka powróciła wzrokiem do Mako i tego, co z jakichś powodów wciąż trzymał.
Kifo przeniósł spojrzenie na duży, stojący zegar (zawsze na balu taki musi być, by coś mogło głośno wybić północ). Zmarszczył brwi i zaczął coś liczyć pod nosem. Na koniec smutno kiwnął głową, wstał i ukłonił się w stronę towarzystwa. Musi poważnie porozmawiać ze swoją guwernantką o której godzinie musi iść do łóżka. Póki co odszedł bocznym wyjściem, zostawiając dinozaura. Czekał na niego szofer.

zt
//król (baronet) piechotą chodzi, ale takiego dzieciaka to strach puszczać :p
Gdzieś w przelocie skinął głową Pani Sobieskiej, zastanawiając się przy tym dlaczego robi taki kolorowy mix. Cóż, Jej rzecz, to nie on będzie później sprzątał ten bałagan.
Podniósł szklanicę w toaście, wychylając ją do samego końca.
- Poncz – odrzekł, wzruszając przy tym barkami. Następnie wręczył swej znajomej trunek. Uśmiechnął się z ukosa na wspomnienie o ostatnim polowaniu. Zaraz też wyjął piersiówkę i nalał obficie sobie i Derionowi.
- Za piękne panie – i już kolejny toast, szybko idzie.
Może jednak ten bal nie będzie taki zły?
W końcu i on musiał się pojawić. Zrzucił z siebie płaszcz ( całe szczęście jakieś krzesło wolne było). Nerwowo przygładził włosy. Marynarka? Leży w porządku. Wzrokiem przesunął po zebranych, po czym uprzejmie skinął im głową.
Podobnie jak większość zebranego tu towarzystwa, swoje pierwsze kroki skierował do stołu. Może znajdzie się jego ulubiony trunek?
A jakże. Jakaż radość wielka! Do małej szklaneczki nalał sobie Sheridan'sa.
Ciekawe, czy ktoś oprócz niego przepada za tym przysmakiem.
Manuela Sobieska podniosła głowę znad swojego smakowego eksperymentu, słysząc znajome głosy. Uśmiechnęła się na widok Panny Felicji i Baroneta Mako, a także małego Kniazia Kifo. Z szklanką wypełnioną po brzegi kolorowymi cieczami będącymi w trakcie mieszania się ze sobą przy wstrząsach, podeszła do owych znajomych twarzy.
Piękny wieczór... Hm, czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? Manuela Sobieska.
Jasnowłosa przedstawiła się, skłaniając lekko głowę usianą kryształkami, unosząc przy tym rąbka sukienki. Obdarzyła oboje uśmiechem, upijając nieco swego napoju. Spojrzała nań z satysfakcją, chwilę degustując, po czym ponownie zanurzyła usta w zimnej cieczy.
Jasnowłosa Lady Inés nie czuła się swobodnie na tego typu imprezach. Zdradzał to niepewny krok i spłoszone spojrzenie posyłane spod pomalowanych rzęs. Ubrana była w długą błękitną suknię, a część włosów miała związane w swój zwykły warkocz. Jedyna różnica polegała na tym, że codzienną pomarańczową gumkę zastąpiła srebrna wstążka.
Przystanęła pod ścianą, wsłuchując się w znaną melodię. Ukradkowo zerkała na pozostałych, szukając wzrokiem znajomych twarzy.
Z chęcią wypił i za piękne panie! Z zaciekawieniem spojrzał na nowo przybyłego i byłby do niego podszedł, gdyby nie problem, który należało czym prędzej rozważyć.
- Co z tym cholernym DJem! Pora wziąć sprawy we własne łapy! - postanowił Komas i jak postanowił, tak zrobił.
Przeszedł obok stolika, wymienił szklankę na kieliszek szampana i przeciął salę balową po przekątnej, dochodząc do wielkiego, nieużytkiem stojącego w rogu sali fortepianu. Zakasał rękawy, postawił kieliszek na pudle instrumentu i zasiadł za klawiaturą. Gdy klimatyczne, typowo sylwestrowe tony zabrzmiały ostatnią nutą, salę wypełnił dźwięk derionowej gry.

kliknij w samograj
Na sali pojawił się w końcu i on. Stanął u progu, spoglądając bacznie na zgromadzonych tu, po czym bez namysłu zsunął z ramion płaszcz, odsłaniając białą koszulę, zwieńczoną burgundowym krawatem.
Jego usta wykrzywił uśmiech, gdy tylko błękitne oczy zatrzymały się na pewnym jegomościu. Nie zwlekając dłużej ruszył ochoczow jego stronę.
-Kahawian! Ty stary koniu, nie sądziłem, że Cię tu zobaczę!-zakrzyknął, klepiąc tamtego po plecach tak, że czerwonooki zachłysnął się spozywanym przez siebie trunkiem.
Ragnar nie zważając na to wyrwał tamtemu szklankę i pociągnął kilka razy nosem, przykładając ją sobie pod niego. Jego twarz wykrzywił niesmak, a szklaneczka czym prędzej wróciła do poprzedniego właściciela, ciśnięta energicznie w jego dłoń.
-Mają tu jakąś whisky?-spytał, zawieszając spojrzenie na kompanie.
W wejściu do Sali Balowej pojawiła się panienka Inn I Mądra, w dostojnej, przepięknej balowej sukience o kolorze dojrzewającej trawy. Włosy miała ładnie upięte, na szyi widniał śliczny naszyjnik, z uszu zwisały długie, błyszczące kolczyki, na palcu błyszczał się dorodny pierścień, a na nadgarstku pobrzękiwała bransoletka. Wszystkie dodatki złożone były z drogich kamieni, a i sama sukienka musiała sporo kosztować.
Całość psuły buciki przybyłej. Inn oczywiście nałożyła swoje ulubione adidasy.
Dość nieśmiałym spojrzeniem ogarnęła całe to towarzystwo, tym bardziej, że większość odznaczała się mniej wyrafinowanym od niej strojem. A przecież musiała znosić 3 godziny szykowania jej przez służbę na tenże wielki bal.
Wzięła zatem jedno z krzeseł i usiadła w kącie, patrząc tempo na to całe zgromadzenie. Po chwili dało się słyszeć chlipanie, a już zaraz dostojna panienka Inn wybuchła głośnym płaczem.
Derion oddawał się grze całym sobą, lecz chlipanie niezauważonej wcześniej panny nie umknęło jego uwadze. Będąc jednak w trakcie trudnego pasażu nie pozwolił sobie na przerwę i zmarszczywszy czoło, pognał po klawiaturze zgodnie z porywem serca... i wielkiego Bartóka.
Powiodła wzrokiem za Kifo. Nic dziwnego, że musiał wyjść, praktycznie zanim jeszcze zabawa się rozpoczęła. Co on tu w ogóle robi...?
Za to Felka doskonale wiedziała, co robi. Zjadła ciastko, o którym to właśnie sobie przypomniałą, po czym wzięła w ręce szklankę Mako i upiła łyk ponczu.
- Może być - orzekła na jego toast, by zaraz dokończyć szklankę.
Odwróciła wzrok na Manuelę i uśmiechnęła się szerzej.
- Aha, kojarzę - stwierdziła. - Ja jestem Felicja.
Oho, kolejne osoby się zbierają. Jakiś typ (swoją drogą, niczego sobie...) i dziewczyna, która wygląda, jakby nie miała pojęcia, co tutaj robi. Miło.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9