Król Lew PBF

Pełna wersja: Bal
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
Baron niemal od razu nachylił się do dłoni Ines, aby złożyć na niej dżentelmeński pocałunek, a następnie wyprostować się.
-Cała przyjemność po mojej stronie.-odparł z zadowoleniem, po czym spoglądnął na drugi koniec sali, skąd poczęła dobiegać całkiem niezgorsza melodia.
-No, to już musi być przeznaczenie. Chyba nie odmówi mi pani teraz tańca?-zagadnął wesoło, w nadziei, że ta oczywiście przyjmie propozycję.
Cóż, Lady Ines została wyraźnie zajęta, więc młody Markiz póki co nie miał większych szans, na dowiedzenie się czy też ta jest świadoma jego egzystencji. Cofnął się pół kroku i ruszył ku stołowi, widząc w nim jako tako opokę, która da mu pretekst i możliwość jakiegokolwiek zajęcia się sobą. Wodził wzrokiem po potrawach i najróżniejszych napojach, w tym alkoholowych. Zamyślił się chwilę nad tym iż nigdy nikt nie zaczął nawet uczyć go pić. Wiadomo iż młody, lecz och, czy nie młodsi od niego są przyuczani, winem z wodą uczeni, co dobre, co nie, by potem paręnaście lat później szczycić się niesamowitą wiedzą w temacie?
Znalazł się dostatecznie blisko młodego, acz od niego starszego księcia Akiry, by ten mógł dostrzec cichą istotę, najmłodszą w tym całym towarzystwie.
- Wujkuuuuu! Nudzi mi się. - pojawił się nie wiadomo skąd, ciągnąc Ragnara za rękaw koszuli. Wielokrotnie uczono go dobrych manier, jednak chłopiec nic sobie z tego nie robił, nie zwracając nawet uwagi na towarzyszkę rozmów mężczyzny. Wyczekiwał Eliany, a że jego myśli kręciły się wokół tych dwóch tematów, nie pomyślał nawet, żeby zaczepić jakiegoś rówieśnika: między innymi Ariusza, któremu Akira już wpadł w oko.
- Nie za młody ty jeszcze? - Markiz Ariusz wpatrzył swe ślepka w zacne trunki widać na dłużej, bo wtem niespodziewanie usłyszał po drugiej stronie stołu dojrzały kobiecy głos.
Gdy podniósł wzrok na jego właścicielkę, bo najpewniej tak zrobił, ujrzał biu... zagadkowo uśmiechającą się kobietę - chociaż tajemnica raczej nie kryła się za samym tym pytaniem czy kwestią - wiek gdzieś bliżej trzydziestki. Wysoka o ciemnej karnacji - acz wciąż mieszczącej się w ramach "białej"- i egzotycznej urodzie, może była mulatką? Albo coś jeszcze bardziej wymieszanego. Opierała się jedną ręką o mebel przy tym nachylając się, co bardziej zwracało uwagę na... nosz, jak na to nie patrzeć!
Prawda, podniósł nań oczy, wbijając spojrzenie w jej ślepia. Czysty dziecięcy umysł, wolny od pewnych schematów i odruchów nabytych nie zawieszał wzroku tam, gdzie nie jeden chciałby zatopić twarz.
Ha, jaki kontrast między ich kolorytem, zaprawdę, to póki co interesowało Markiza najbardziej.
-Stryj opowiadał mi, jak to i młodszych pojono, by, gdy podrosną, umieli rozpoznać dobre wino.-zerknął przelotem na alkohole-sam pić nie zamierzam. Nie wiem jak-zakończył wypowiedź, przekraczając swój limit słów jak na jeden wieczór.
Widząc, jak część osób chce, a jednak nie może, albo nie chce, a mogłaby, Derion postanowił zmienić repertuar, co by zwrócić uwagę towarzystwa na możliwośc dobrej zabawy przy muzyce. Nie trzeba umieć tańczyć, by dobrze się bawić, ni? A przy takim samograju to już w ogóle konwenanse nie zobowiązują! Bez popitki, na sucho, ale z zapałem:
samograj
Kiedy znalazła się już na parkiecie, miała ochotę od razu stamtąd uciec. Jednak odciągnęła ją od tego Felija. Słysząc jej pytanie, podniosła lekko nóżkę do góry, przyglądając się uważnie swojemu adidasowi.
- To da się w innych? - zapytała z nieukrywanym zdziwieniem, stawiając na miejscu nogę oraz patrząc z powrotem na Felicję. I tak stała niepewnie w miejscu, mając nadzieję, że ta zacznie, czy coś, a ona się ładnie wtopi w tłum.
Na twarzy Ines pojawił się lekki rumieniec. Przeznaczenie czy nie, taniec z pewnością nie zaszkodzi, a na balu byłoby to nawet jak najbardziej na miejscu.
- Z chęcią zatańczę - odparła bez wahania, choć dość cichym tonem.
Wtem jednak coś zakłóciło ten miły moment. Lady spojrzała na dzieciaka z pewnym zdziwieniem, a po chwili w jej spojrzeniu znać było równieżpewne rozbawienie. Nie, tego z całą pewnością się nie spodziewała...
// jak błędy są to przepraszam ale oczy me nie wyrabiają <D'

Cóż za urocze niewinne dziecko.
- Można i tak... ale nie radziłabym więcej niż tylko do spróbowania. - przyłożyła teatralnie dłoń do swoich pełnych ust - Oh, teoretycznie w ogóle powinnam ci to odradzić, by tak młodzików demoralizować... .
Przestała się opierać o stół i rozejrzała po sali, zabierając lokaty kosmyk włosów z twarzy. Nie dziwne by było, gdyby rozglądała się za jakimś bardziej pasującym do niej towarzystwem.
Miała na oku tutejszych przedstawicieli płci nietakiejpięknej, ale wybiło ją z tego przemknięcie białej smugi. Mrug. Czy to... ale on? Na TAKIM balu? Zmusił go ktoś <jeśli zaliczymy autora do "kogoś"...>? Stary draniu, nie pachniesz stęchlizną zbyt na to miejsce, hm? Zmrużyła oczy. Wyglądał... dziwnie dobrze, jak na siebie, hm. Z twarzy oczywiście, bo pedant zawsze schludnie i elegancko się ubiera. Ale co to? Zaczepia tą młodą pannę? Nie mogła słyszeć rozmowy z takiej odległości.
Manuela Sobolewska najpewniej stała samotnie przez pewien czas, gdy ni stąd ni zowąd usłyszała obcy jej głos:
- Dobry wieczór panienko - oto biedne dziewczę mogło ujrzeć trupio blade oblicze, z włosami w większości białymi, a do tego ślepiami o tęczówkach prawie że zupełnie wyblakłych z koloru. Kontrastował z tym ciemny jeśli nie czarny ubiór. Średniowysoki mężczyzna wyglądał dystyngowanie i pozornie patrzył na nią łagodnie. Miał jednak... dziwną aurę. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale tak się składa że wygrała pani nagrodę na balowej loterii-niespodziance.
- Tak. Ja mam takie - poinformowała ją, wystawiając nogę ubraną w czarną balerinkę. - I mam jeszcze na obcasach, ale nie umiem w nich chodzić.
Potem również postawiła nogę na swoje miejsce, po czym wzięła dłonie Inn w swoje i porwała ją w tany. Muzyka była zdecydowanie milsza dla uszu niż wcześniejsze świąteczne hity z płyt, toteż nie było to aż tak mocno trudne.
Manuela wzdrygnęła się, spoglądając znad soczku na owego jegomościa. Obdarzyła go ciepłym uśmiechem, a jej powieki stopniowo uniosły się po usłyszeniu niespodziewanej wiadomości.
Witam szanownego pana. Tylko że... ja nic nie wiem o żadnej loterii. Ktoś wrzucił za mnie los?
Zapytała zdziwiona, nie przestając się jednak uśmiechać.
W czasie gry Derion nie zwykł dekoncentrować się, jednak widok bladego jegomościa w ciemnym wdzianku był na tyle niepokojący, że raz: komesowi zdarzyło się kilkakrotnie pomylić, dwa: odwrócił on łeb od instrumentu i skręciwszy go o dziewięćdziesiąt stopni wpatrywał się w bladego flirciarza. Manuela Sobieska znajdowała się w poważnych tarapatach i jeśli Derion się nie mylił, a Hrabia Arne ma coś wspólnego ze spotkanym nie ta dawno temu Francisem, sięgnąć powinien do stołu po Malibu...
- Na tym owa loteria właśnie polega - Cierpliwie jej tłumaczył - Biorą w niej udział wszyscy, którzy uczestniczą w balu, jednak nieświadomie. W końcu to niespodzianka. Nagrody są losowane co pewien czas i tym razem padło na panienkę. Przydziela się je piętro wyżej, moim zadaniem jest odprowadzić zwycięzcę do tego miejsca - Delikatnym gestem wskazał na jedne z drzwi. Postał tak chwilę i - Oh, gdyby panienka nie potrafiła uwierzyć w swoje szczęście...- Wyjął zza marynarki, fraku czy cokolwiek on tam miał, coś w rodzaju złotego biletu. Faktycznie, było na nim jej nazwisko...
Długowłosa słuchała uważnie słów bladego hrabi, ale tak łatwo nie dała się przekonać. Czyż nie wydawało się to z lekka... podejrzane?
Hm, a czy ktoś jeszcze wygrał? I kto prowadzi tą loterię? Panie...
Spojrzała na niego z miną pod tytułem znak zapytania, wciąż utrzymując lekki uśmiech na błyszczących usteczkach.
Młody, elegancko odziany kawaler spoglądał ukradkiem na chadzające po sali osobistości. Nikt z pewnością nie zauważył kiedy pojawił się w środku, ani od jak dawna przebywał wśród zgromadzonych. Jego jasna twarz okraszona była jednodniowym zarostem całkowicie celowym i szykownym, zero w tym było niedbalstwa bądź niechlujności. Zbyt gładka i niewinna aparycja nie przystoi mężczyźnie w kwiecie wieku: przywodzi na myśl dziecko, bądź byle podrostka.
Sprawne palce zabębniły cicho o oparcie pobliskiego krzesła, a błękitne oczy błysnęły widząc znajdujące na oddalonym od kilkanaście metrów stole kieliszki z szampanem jednocześnie obierając je sobie za godny uwagi cel na którym teraz skupił się jego żywy wzrok.
Odziana w dobrze skrojoną marynarkę postać przemknęła szybkim, acz pewnym krokiem na drugi koniec sali lawirując między roześmianymi twarzami i pochłoniętymi tańcem parami całkowicie nie zwracając na uwagi ani na pierwszych, ani na drugich. A przynajmniej tego nie okazując.
Kiedy już był w pobliżu szybkim eleganckim ruchem porwał całą tacę napoi która idealnie balansowała na jego zgrabnym, acz umięśnionym przedramieniu. Druga ręka chwyciła jeden z kieliszków za jego smukłą nóżkę i podczas kierowania się do najbliższego krzesła przesunęła w stronę twarzy by następnie przelać całą buzującą zawartość w usta Hrabiego, które pierwszy raz tego wieczora wykrzywiły się w bladym uśmiechu.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9