Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Kaiser Gość |
18-10-2012, 22:43
Nie zdążył zareagować, pozwolił sobie na tę chwilę nieuwagi. Ale Zaj uratowała go przed poważniejszą raną.
-O, widzisz, o takich rozrywkach mówiłem.- parsknął, kiedy już spiął się do bojowej postawy. Przeskoczył nad Zaj, starając się dosięgnąć Saikę, mimo to nie chodziło mu o zadawanie ran pazurami, raczej gra toczyła się o to, kto zostanie przyciśnięty do gleby. Nieuzbrojone łapy Kaisera uderzyły z impetem w barki lwicy, co poskutkowało ponownym przewrotem na grzbiet, kilkoma koziołkami z niezbyt wysokiego wzniesienia i nagłym zatrzymaniem, co Kaiser celowo zakończył, gdy był na dole. Uśmiechał się wyszczerzając śnieżnobiałe kły, nic nie mówił, po prostu uśmiechał się. Właśnie to była rozrywka, a teraz pozwolił Saice by to ona zadecydowała o tym, jak gra dalej się potoczy. |
|||
|
Saika Gość |
20-10-2012, 23:56
Działała w furii, cięła na oślep. Rozwścieczona samica jest chyba gorsza od rozjuszonego bawoła. Przed nim można uciec, ale od gniewu płci przeciwnej nie ma wybawienia.
Te kilka sekund, a ona już kilka razy zdążyła stracić orientację co się wokół niej dzieje. Nie była w najmniejszym stopniu skoncentrowana, ale na jej szczęście Kaiser dosłownie pozwolił jej znaleźć się w najlepszej pozycji, na górze. Gdy już się zatrzymali kilka sekund zajęło jej ponowne zorientowanie się w sytuacji. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się głucho w samca, ale po tej chwili owa głuchość przekształciła się na nowo w gniew, tym razem o słabszym natężeniu. Zamachnęła się ogonem w powietrzu trzymając go wysoko. Wcale nie zamierzała go pod siebie podkulać. Zmrużyła rubiny wściekle świdrujące towarzysza i zacisnęła wargi. W zasadzie miała bardzo mieszane uczucia. W pewnym sensie brązowy wzbudził w niej coś, co można porównać do rozbawienia, ale też nie do końca - pamiętajmy, że była równocześnie na niego wściekła. Jego uśmieszek sprawił, że wyglądał co najmniej uroczo. Natychmiast skarciła się w duchu za tą myśl i świadomie podsunęła sobie inne wytłumaczenie. On po prostu sobie kpi z niej! Naśmiewa się. Niech bydle spłonie w piekle. - Wkurzasz mnie, Kai. Wkurzasz, nie, to mało powiedziane. - warknęła - Mam cię gdzieś, taki burak jak ty nie będzie psuł mi nastroju. Po czym zeskoczyła z niego pewnym susem. Wylądowała zgrabnie i odeszła niewzruszona. Przystanęła na chwilę, aby rzucić szybko: - Shyeiro, bierz ze sobą młodą. Mam dosyć tego towarzystwa. - fuknęła na pożegnanie. Było oczywiste że nie zrezygnowała ze swoich planów, ba, nawet już teraz skierowała się w stronę Płonącej szybkim krokiem, byle by tylko zejść ze sceny. Była zła, czuła się poniżona i wyśmiana. Nie miała zamiaru oglądać Kaisera, natomiast co do Zaj była święcie przekonana że ta będzie trzymać jego stronę. W zasadzie to ją nie obchodziło. Foch jest tylko i wyłącznie na brązowego. [zt*] * - jeśli ktoś chce zatrzymać ją w temacie - śmiało, niech pisze, ja później poprawię post. |
|||
|
Zaj Gość |
21-10-2012, 00:06
Zaj obserwowała ich zabawy i inne dzikie wybryki. Po ostatniej interwencji zrezygnowana odeszła nieco dalej i położyła się. Co ona się będzie wysilać. A niech się w cholerę pozabijają. Nikt jej kurde nie słucha. Nie to nie.
Leżąc obserwowała dalszą scenę. Niech sobie idzie. Zaj tu zostaje i Zaj się nie rusza. Ma was daleko w dupie. Koniec.. Jak foch to najlepiej masowy. Spojrzała na Kaisera i przewróciła oczami. Gdyby nie on to byłaby tu przyjemna atmosfera. Dupek.. Niech sobie idzie. Co tam zostawcie wszyscy zielonooką niech zdycha z nudy, a proszę! Zawinęła ogon wokół siebie i leżała z naburmuszoną miną. Łeb trzymała na przednich łapach, a jej wzrok ponownie powędrował na Kai'a. Ciekawe co zrobi.. |
|||
|
Shyeiro KARNY TYTUŁ ZA PSUCIE EVENTÓW Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Ponad 4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:411 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 29 |
21-10-2012, 21:41
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya
Stał w znacznej odległości, od wszystkich ze zmarszczonym nosem i ściągniętymi brwiami, pod którymi morskie ślepia zirytowane przeskakiwały to z Kaisera, to z Saiki, słuchając ich wymiany zdań.
- I kto to mówi!- burknął, w stronę Kaisera słysząc obraźliwe określenie ku swojej osobie. Hej! On nie jest hieną, młode hieny to szczenięcia, on się szczycił bytem lwa! Nie skupiał się na nikim innym, jak na tej dwójce, póki nie usłyszał swego imienia, wypowiadane przez znajomą mu osobę. Ba! Znajomą, to mało powiedziane! Przecież to rodzina była. Sheyra! Co ty tu robisz?- zapytał, odwracając swą uwagę w stronę siostry, do której żwawym truchtem podszedł. Jeej! Jak on dawno jej nie widział, było to w grocie, w której był jeszcze nie dawno. Shey nie ma poczucia czasu, to jest pewne, każdy mógł mu to wypominać. Nim zdążył otworzyć pysk, by zadać siostrze jeszcze jedno pytanie, rzucił okiem w stronę Saiki, Zaj i Kaisera, ściągając lewą brew. Ojojoj, coś się będzie działo! Ruchem łapy nakazał siostrze siedzieć cicho, jak sam zresztą zrobił, obserwując czerwonooką i brązowego, milcząc, nie wtrącając się, stał na uboczu, kibicując w duchu Sai. Jednak 'walka', a raczej przepychanki dobiegły końca szybciej, niż czerwonogrzywy się spodziewał, może to i dobrze? Westchnął cicho, podchodząc kilka kroków ku lwicy, zachęcając do zrobienia tego samego Sheyrę. Nie odpowiedział już Saice, a skinął łbem, zwracając się ostatni raz ku siostrze. - Chodź.- po czym czmychnął za Sai. zt |
|||
|
Sheyira Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:42 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 10 |
22-10-2012, 16:38
Prawa autorskie: Madkakerlaken |AlaDyllus
Dopiero po jakimś czasie lwica zauważyła ze atmosfera była nie za ciekawa. Spojrzała na brata, który to kazał jej siedzieć cicho. Cóż, fajnie jest mieć troskliwego braciszka, jednakże Sheyra nie za bardzo lubiła być uciskają. Mimo to spełniła jego prośbę. Usiadła, a następnie nie odsuwając się po prostu obserwowała rozwój wydarzeń. Gdy wszystko się jakby uspokoiło ta podniosła się i pobiegła za bratem w nadziei ze w końcu popadają sobie na spokojnie.
/zr |
|||
|
Kaiser Gość |
24-10-2012, 15:59
Prawa autorskie: Madkakerlaken |AlaDyllus
Kai leżał sobie tak jeszcze chwilę.
Potem podniósł się i prychnął za Saiką, marszcząc nos odprowadzając lwicę wzrokiem. Kiedy już wrócił na wzniesienie, siadł obok Zaj. -Co z nią, nigdy nie była taka drażliwa...- mruknął. On często jej dokuczał, uważał to za oznakę sympatii i bliskości, a ona zachowywała się tak jakby wcale jej się to nie podobało. A przecież wtedy, kiedy jeszcze tworzyli zgraną grupę, cała banda dokuczała sobie wzajemnie bez przerwy i wszystkim było dobrze, każdy się z tego śmiał. A Saika? Co, okresu dostała? Pierwsza miesiączka? -To co robimy, Zaj?- |
|||
|
Zaj Gość |
30-10-2012, 09:39
Prawa autorskie: Madkakerlaken |AlaDyllus
Spojrzała na niego i uniosła brew ku górze. A pf..
Co do Sai to zielonooka sama się dziwiła jej zachowaniem. Zawsze lubiła każdemu dokuczać i drażnić się z Kaiserem. Ba! z każdym.. A teraz? -"Może dojrzewa.."-zachichotała pod nosem. To mogło być jedynym wytłumaczeniem, bo co niby innego? A co robimy dalej? Kto wie? Można tu zostać i pogadać..chociaż w sumie nudne to trochę.. A można też się przejść..kurde wszystko można robić.. -"Co tylko chcesz.."-zaakcentowała każde słowo po czym położyła swój łeb na jasnych łapkach i patrzyła na niego lekko znudzonymi ślepiami.. //sorrki, że tak długo odpisywałam :c\\ |
|||
|
Shiza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:2,5 roku Liczba postów:57 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 53 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 62 |
01-12-2012, 13:00
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
Szła niepewnie prosto do wodopoju z łbem spuszczonym nieco w dół. Rozejrzała się dokładnie, by mieć orientację, kto jeszcze - prócz niej - znajduje się tutaj. Przysiadła przy brzegu, chyląc się ku tafli wody, by zaczerpnąć jej trochę i zaspokoić pragnienie.
Ponownie rozejrzała się wokoło, dokładnie badając wygląd tego miejsca. Dziwnie się czuła, będąc tu nową. Nikogo nie znała, no i każde miejsce było jej obce. Spojrzała w niebo. Szkoda, że moja matka postanowiła stąd odejść... Przecież tu jest tak przyjemnie... ~ pomyślała, kierując łeb do góry, by spojrzeć w niebo. Dziś było wyjątkowo piękne. Bezchmurne i spokojne, a chłodny wiaterek przyjemnie chłodził ją. [ Dodano: 2012-12-01, 15:23 ] Odrywając się od oglądania obłoków, swobodnie przemierzających niebo, lekko popychanych przez wiatr, podniosła się i poczęła oddalać od wodopoju, nie chcąc przeszkadzać innym lwom. Widziała odpoczywających osobników, więc był to dla niej kolejny pretekst, by iść. Chwilę potem ujrzała dwa motylki, latające wokół niej. Wyglądały tak, jakby się bawiły, co rozbawiło ją trochę, a ona skierowała się w inną stronę, by kontynuować zwiedzanie. z/t |
|||
|
Maditau Gość |
19-12-2012, 19:40
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
|
|||
|
Sharma Gość |
19-12-2012, 20:21
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
Od śmierci małego Dyany minął miesiąc. Przez ten czas Sharma nie była w stanie powrócić ani do Groty Medyka, ani do swojego przybranego ojca. Potrzebowała samotności, co było dziwne jak na tak młode stworzonko. Mocno przeżyła śmierć braciszka. Chciała się odciąć od wszystkiego, co jej o nim przypominało... Nadaremno. Nadal miała go w sercu i w myślach. I chyba do końca życia tak pozostanie.
Pewnego dnia zawitała nad Wodopój. Ostatnimi czasy, kiedy włóczyła się po Lwiej Ziemi, miała okazję zwiedzić wszystkie jej zakątki. Teraz nic nie było jej obce. No, może prócz tej czerwonookiej lwicy, która właśnie zaspokajała pragnienie. Sharma zastrzygła uchem. Kto to mógł być? Skryła się w złocistej trawie i ruszyła w stronę nieznajomej, by nagle "wyrosnąć" obok niej. Ciekawski, błękitny wzrok jaglionki spoczął na Maditau. - Cześć - przywitała ją. - Kim jesteś? |
|||
|
Maditau Gość |
19-12-2012, 21:04
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
Lwica w spokoju sobie piła zaspokajając swoje pragnienie i nawet się nie spodziewała tego co ją spotkało. W jednej chwili kątem oka ujrzała jak coś wyłania się z trawy. Bez namysłu pod wpływem chwili odwróciła głowę w stronę zwierzęcia i ryknęła w jego stronę. Dopiero później spojrzała na małe lwiątko jagliona, a konkretnie jego samiczke. Maditau otworzyła szeroko oczy, przez które przez chwile przeleciały jej młode, które straciła. Usiadła naprzeciw młodej samiczki jagliona i spojrzała na niego, następnie odpowiedziała na wcześniej zadane jej pytanie.
- J-ja nie mam imienia, utraciłam je... Po tych słowach zamknęła oczy. Ciągle siedziała w tej samej pozycji, a po chwili otworzyła oczy i wstała odwróciła się na chwile tyłem do Sharmy i ponownie upiła dwa łyki wody z tego samego miejsca co wcześniej. |
|||
|
Sharma Gość |
19-12-2012, 21:42
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
Przekręciła łebek w zdumieniu. A to ci heca!
- Jak to nie masz imienia? - spytała z jeszcze większym zaciekawieniem patrząc na samotniczkę - Ktoś ci je zabrał? Nie martw się, odda ci je, a jak nie, to ja mu dam! Lwica odwróciła się od niej, więc Sharma obiegła ją i stanęła z drugiej strony. Ta pani wyglądała na smutną i wystraszoną. Może już próbowała odzyskać imię, ale ten niedobry ktoś ją pokonał i było jej teraz bardzo smutno? Jejku, jak można zrobić komuś coś tak brzydkiego i strasznego! - Nie martw się, ja ci znajdę jakieś nowe, ładne imię! Co ty na to? O, mogłabyś się nazywać Sharma, tak samo, jak ja! Albo Suri. Moja mama miała tak ponoć na imię... |
|||
|
Maditau Gość |
19-12-2012, 22:02
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
Lwice powoli zaczęły denerwować pytania, które kierowała do niej młoda samiczka, Sharma. Jednocześnie zastanawiała się dlaczego nagle wróciły jej wspomnienia o jej młodych? Przecież już całkiem dobrze sobie z nimi radziła. Czyżby to przez spotkanie tej małej? Nie ważne, Maditau wie, że musi być silna by samej móc przetrwać. Może liczyć tylko na siebie.
- Grrr... Zaczęła szczerzyć zęby i cicho powarkiwać pod wpływem nachalności Sharmy. Następnie odwróciła się do niej i podeszła jeden krok w jej stronę. - Nikt mi go nie zabrał, to tylko i wyłącznie moja wina...nie potrzebuje nowego! Ponownie zamknęła oczy, jednak po chwili usiadła wyprostowana podpierając się przednimi łapami i otworzyła oczy zwracając się ku Sharmie. - Należysz do stada Lwiej Ziemi? Nie powinnaś się chyba tak oddalać od reszty? Nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć...prawda? Wypowiadając te słowa chciała dać mu lekcje, lekcje którą powinna dać swoim młodym, może to wszystko inaczej by się skończyło...? |
|||
|
Sharma Gość |
19-12-2012, 22:28
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
- To go nie miej! - wrzasnęła nagle w odpowiedzi na atak ze strony lwicy. - Chciałam ci pomóc, a ty mnie odrzucasz!
Poczuła się naprawdę urażona słowami samicy. Nic dziwnego, że jest smutna. Źli powinni być smutni - w końcu na to samo skazują swoje otoczenie. Nie przejęła się dalszą częścią wypowiedzi. Przestała jej słuchać. - Ty jesteś zła - rzekła stanowczo, mając na celu uświadomienie rozmówczyni tej przykrej prawdy - Tak nie powinno być. To... smutne. Cześć. I odeszła znad Wodopoju ze spuszczonym łebkiem, po raz kolejny w życiu czując w sercu rozrywający ból zawodu. zt |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 15 gości