Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Maru Wiarus Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5,5 roku, dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:543 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 57 |
20-02-2018, 21:59
Prawa autorskie: Sambirani & Inn
No niestety Haki rozwiał wszystkie jego wątpliwości dotyczące dalszego istnienia Lwiej Ziemi. Poza tym dowiedział się paru ciekawych rzeczy, przykładowo opuszczenie tych ziem przez Mglistych, istnienie Cesarstwa, Haki jako władca, no i tajemnicze interesy. Złoty rozejrzał się po świcie cesarza, nie wyglądała zbyt imponująca. Praktycznie same młodziki lub lwy dopiero dorastające. Spokojnie wysłuchał wszystkich słów lwa, dopiero wtedy pozwolił się wtrącić swoje trzy grosze.
- Twierdzi pan, że te ziemie są już bezpieczne? Owszem ,teraz są, ale lepiej niech pan nie popełnia tego samego błędu, co niegdyś Lwioziemcy. Oni mieli możliwości bronienia się przed takim atakiem, ale byli zbyt zapatrzeni w czubki własnych nosów. Zwłaszcza taka jedna... - tutaj pokręcił łbem na samo wspomnienie o zachowaniu eks-królowej - ...nieważne. W każdym razie myślę, że mógłbym coś panu zaproponować. - tutaj ponownie rozejrzał się po zebranych, także kątem oka złapał sylwetkę Venety. -Ale wolałbym sam na sam, no chyba, że się pan obawia o swoje zdrowie. - teraz patrzył już tylko i wyłącznie na Hakiego w oczekiwaniu na jego odpowiedź. Mina złotego była poważna, więc nie było mowy o jakiejś błahostce. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
25-02-2018, 16:33
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Przez cały ten czas nie wtrąciła ani słowa, chociaż miała taką ochotę. Trzymała się w ryzach mimo pchania się na usta milionów słów, stwierdzeń, faktów, argumentów i zarzutów. Stała grzecznie u boku partnera i żenującym wyrazem pyska obserwowała to co się działo między jej kuzynką, a jej partnerem. Zupełnie jakby nie pamiętała o tym co wydarzyło się na jej własnym szkoleniu. Ten incydent nadal leżał jej głęboko na wątrobie, ale nie zamierzała się nad tym rozwodzić. Może jeszcze przyjdzie im czas na to, aby o tej kłótni trochę szerzej porozmawiać.
Żale Venety w dużym stopniu rozumiała, sama pewnie zachowywałaby się podobnie gdyby Haki znikł zupełnie bez słowa. Jednak jakoś nie dopuszczała tego do myśli z pewnego dość ważnego powodu - Haki kochał ją bardziej niż była w stanie sobie to wyobrazić, a przynajmniej miała takie nadzieje. Przecież nie znała jego wnętrza. Patrząc poza to co widać widzę tylko jedną zdrajczynię, która porzuciła swoje obowiązki zastępcy królowej i zwiała z podkulonym ogonem pod skrzydła sojusznika, nie upewniając się, czy tak właściwie jej stado, jej rodzina jest w stu procentach bezpieczna. Czy tak się zachowuje księżniczka, siostra królowej i jej oficjalna zastępczyni? Przecież to złamanie prawa! Te myśli od razu przemaszerowały przez głowę cesarzowej. Gdyby nie to, że jakieś zasady w cesarstwie panowały zapewne byłaby po stronie Venety i oskarżała o rozpad lwiej ziemi siostrę, która piastowała najwyższe stanowisko, ale wiadomo zawsze najlepiej jest narzekać i wytykać błędy innym, zupełnie samemu nic nie robiąc. Vari zdawała sobie sprawę z tego, że po śmierci brata powinna być w stadzie podczas wybierania jego następcy, ale nie mogła. Nie była w stanie przerwać żałoby, której nawet na dobre nie zaczęła, przecież przez długi okres czasu nie dopuszczała śmierci Raya do myśli. Szukała go i odpowiedzi na to co się z nim stało. Brązowa ma chociaż jakiś solidny argument na to co zrobiła, a Venety w porównaniu do niej nadal potrafiłaby tylko odbijać piłeczkę w stronę innych. W sumie dobrze, że nie powiedziała tego swojej kuzynce w twarz. Jak mogłaby się wtedy czuć cesarzowa? - Nie musisz się martwić o to co ja powinnam. O ile mnie w taki razie fakty nie mylą, kto był zastępcą twojej "szanownej" siostry, kuzynko. - rzuciła ostro w kierunku Ven przerywając milczenie. - Haki ma rację, jest tu bezpieczniej niż za rządów Vei. Sama jej osoba siała dość duże niebezpieczeństwo. - taki jakby żarcik? Z tym co jej ukochany powiedział o upadku lwiej ziemi zgadzała się w zupełności. Taka była prawda i albo ktoś nie chciał jej zobaczyć, albo udawał ślepca. Sama co prawda długo w stadzie nie siedziała, ale jako takie pojęcie o sprawach w stadzie miała i swoje położenie wobec nich również. Błędów za młodu popełniła dość sporo i nie bała się do nich przyznać, ale osobiście nie uważała tego za jakieś mega wpływające na stado rzeczy. Zawsze bowiem był lew, który znał się na władzy i bardzo mu na niej zależało, więc ona nigdy się wcale nie pchała. Właściwie gdyby nie to, że poznała Hakiego i pokłóciła się z Vei nadal na władzy by jej nie zależało. Fakt iż cały czas siedziała i tylko słuchała był celowy. Dała okazję na wykazanie się cesarzowi i jednocześnie sama wyciągała z tego swego rodzaju nauki. Inni zupełnie jej obecność olewali i tylko raz po raz obdarzyli ją jakimś spojrzeniem czy słówkiem skierowanym bardziej do ogółu w jakim się znajdowała. To jedynie pozwalało jej bardziej wsiąknąć w politykę i jej zasady, a zarazem nie musiała też podejmować żadnych ważnych decyzji, co też traktowała jako korzyść. W końcu w razie błędu nie poniesie się konsekwencji, prawda? - Masz coś do ukrycia? Bo wydaje mi się, że sprawa ta może dotyczyć nie tylko was, a wszyscy tu zebrani zasługujemy chyba na jakieś zaufanie? A może szacunek? Zjawiasz się jak pan i nagle stawiasz jeszcze jakieś wymagania. Za kogo ty się właściwie uważasz i kim jesteś? Z tego co teraz się dowiedzieliśmy nawet partnerką się zająć odpowiednio nie potrafisz i porzucasz ją bez słowa. Ja wiem, że sama niejednokrotnie odchodziłam, ale ja miałam prawdziwy powód. Jestem jego partnerką i nie zostawię go, nie ważne czy rozmawiałby z muchą, czy krokodylem, skoro przyszliśmy razem to i razem się trzymamy.- powiedziała chcąc zapobiec rozmowie Maru i Hakiego tylko w cztery oczy, przecież nie mają nic sobie do ukrycia, więc po co ta cała szopka z poważną rozmową tylko między samcami? Miała stać z kuzynką i patrzeć się na nią? Cóż zawsze bardzo lubiła Venety, ale teraz po tym wszystkim mogłoby być im trudno zamienić nawet jedno słowo. Zdawała sobie sprawę z tego, że w oczach przebywających tu może stać się jakąś histeryczką, prowokatorką czy mającą wiecznie problemy pańcią, ale miała gdzieś opinię innych na jej temat. Mogła jej wysłuchać, ale nie musiała się z nią zgodzić. |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
25-02-2018, 19:21
Prawa autorskie: Askari
Cóż, jeżeli Hakiego nie myliła pamięć, to Azim też nie miał najlepszych wspomnień z Vei, więc jeżeli atmosfera zrobi się zbyt napięta, to żarty z byłej władczyni mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Zawsze dobrze jest mieć plan B.
-Zgadza się panie Maru, dobrobyt potrafi być równie niebezpieczny co susza. Tworząc Cesarstwo staraliśmy się naprawić z Vari to, co w Lwiej Ziemi było złe lub po prostu nie działało. Członkowie stada są zjednoczeni i gotowi bronić swoich bliskich a władców ogranicza dość surowe prawo, niemniej dziękuję za troskę panie Maru- zielonooki skinął mu delikatne łbem, jednocześnie posyłając samcowi lekki uśmiech. Gdy tylko tamten, zaproponował mu rozmowę w cztery oczy, zielonooki znalazł się w kropce. Z jednej strony nie obawiał się o własne życie i nie zmierzał wyjść na tchórza, jednak… Nie powinien podejmować żadnych decyzji w tajemnicy przed Vari. Oczywiście, zdarzało im się kłócić a pewien incydent który miał miejsce podczas szkolenia po dziś dzień wywoływał w nim wyrzuty sumienia, jednak pomimo to cesarz bezgranicznie kochał swoją partnerkę i był gotowy skoczyć za nią w ogień, chociaż nie zawsze miał pewność , czy brązowa odwzajemnia jego uczucia. Pomimo miszmaszu jaki od czasu szkolenia panował w jego łbie, pozwolił jej mówić i nie zamierzał zabierać głosu dopóki ukochana nie skończy swojej kwestii. Jego zdaniem, momentami była nieco zbyt ostra wobec Maru, jednak pomimo to nie mógł się z nią nie zgodzić. -Z całym szacunkiem panie Maru, ale Vari ma rację. Wszyscy zwiadowcy patrolują okolicę i na Skale jesteśmy tu tylko we trójkę: ja, Vari oraz Azim. Jeśli mnie wzrok nie myli to liczbowo jest nas po równo a poza tym, są to dwie najbliższe mojemu sercu osoby i nie mam przed nimi żadnych tajemnic, dlatego jeżeli mamy o czymś rozmawiać to tylko w ich obecności- w tym momencie Haki również sprawiał wrażenie śmiertelnie poważnego. -A co do zdrowia, to zawsze się o nie obawiam, w końcu gdybym się rozchorował to Vari musiałaby odwalać za mnie całą robotę i w oczach cesarskich wyszedłbym na pierdołę- zielonooki pozwolił sobie na drobny żarcik. -Podsumowując…-Haki na powrót spoważniał-…albo my wszyscy usłyszymy tę propozycję albo nikt z nas- wypowiadając ostatnie słowa, cesarz przeleciał wzrokiem po swoich bliskich. W tym momencie, po raz pierwszy od czasu ucieczki z domu, poczuł że znów ma rodzinę.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-02-2018, 19:22 przez Haki.)
|
|||
|
Maru Wiarus Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5,5 roku, dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:543 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 57 |
25-02-2018, 21:03
Prawa autorskie: Sambirani & Inn
Wysłuchiwał w ciszy w spokoju słów cesarza. Ach, aż mimowolnie się uśmiechnął na słowa o zjednoczeniu, rodzinie i takich tam. Słyszał podobne gadki od Vei, a jak to się skończyło to wszyscy wiedzą. Chociaż nie było jeszcze powodu, dla którego miałby nie wierzyć w jego zjednoczenie, czas pokaże czy będzie lepszym władcą od dawnej Lwioziemskiej "pary" królewskiej. Ale na starcie mają lepszą pozycję, bo tutaj para królewska jest faktycznie parą.
Miał już odpowiadać cesarzowi, gdy to wtrąciła się do dyskusji jakaś lwica - jak się za chwilę okazało dla złotego - cesarzowa. Zmrużył oczy i poważnie się zastanowił nad logicznym myśleniem tej samicy. Obrzuciła go błotem i zaczęła wymyślać rzeczy, których nigdy nie wypowiedział. Lekko pokręcił głową z niedowierzaniem na słowa przywódczyni stada, która to powinna być mądra, by przekazywać wiedzę i doświadczenie swym potomkom czy pobratymcom. Spojrzał w jej jasno-zielone oczy i odpowiedział aż nazbyt spokojnie jak na niego. - Szanowna pani pyta kim jestem? Jestem nikim. Znikąd przybywam i donikąd idę. Droga cesarzowo, po pierwsze już wyjaśniłem powody swej gwałtownej reakcji. A jeżeli jakiekolwiek zachowanie po tym uraziło panią to bardzo przepraszam. Nie wiem jak mam jeszcze bardziej okazywać szacunek. Po drugie zarzuca mi pani brak opieki nad moją partnerką i to, że ją opuściłem. Owszem, zrobiłem to, ale dla jej dobra. Chciałem to jej wyjaśnić na osobności później, ale widocznie muszę tutaj przy wszystkich. Odszedłem bez słowa, bo chciałem się pozbyć zapachu jej i Księżycowych z siebie. A to wszystko po to, bo miałem zamiar tutaj przyjść i dołączyć do tych Mglistych, ale nie po to, żeby przebywać z tą bandą. Chciałem tu przyjść na przeszpiegi i znaleźć dogodną okazję na pozbycie się tego samozwańca Myra. Gdybym tylko wiedział, że w ich stadzie był taki rozpad, to w ogóle bym nie odchodził. A odszedłem bez pytania, bo wiedziałem, że Venety i tak się na to nie zgodzi. - tutaj odwrócił łeb w kierunku lubej - Przepraszam, że tak zniknąłem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. - ponownie stanął twarzą w twarz z cesarzem. - Dobrze, jeśli taka jest pana wola to niech tak będzie. Ale uprzedzam, że to się może nie spodobać pańskim pobratymcom i mogą wywierać nacisk na pańską decyzję. Dlatego właśnie chciałem rozmowy sam na sam. - uniósł tutaj wysoko łeb i przyjął postawę niemalże żołnierską - Jak pan zapewne wie krąży po okolicy niemało dzikich band lwów. Zresztą miał pan okazję spotkać się z jednym z nich, jeszcze będąc członkiem Lwiej Ziemi. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby takich barbarzyńców jak ten pasiasty krążyło jeszcze kilkunastu po okolicy. - tutaj zwiesił na chwilę łeb i smutno westchnął. Wziął głęboki wdech i znów spojrzał w oczy cesarza. - Mają nad panem przewagę. Mają kontakty wśród innych stad i doświadczenie. Potrafią znaleźć, wyśledzić, zaplanować i zabić. Byli szkoleni, byli dobrymi mordercami. Byli w najlepiej zorganizowanej bandzie na tych terenach. Taka robota to dla nich rutyna, a dla pańskich chłopców-zwiadowców to szczyt możliwości. Potrafi pan ich nauczyć czegoś o walce albo ma pan kogoś kto mógłby im przekazać taką wiedzę? - tutaj przerwał swoją wypowiedź i oczekiwał na jakąkolwiek reakcję. Głównie skupiał się na Hakim, bo to on pełnił tutaj pieczę. //Takie info dla MG czy innego admina: Maru nie ma pojęcia o jakichkolwiek bandach, zwyczajnie blefuje.// |
|||
|
Azim Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/4 Liczba postów:192 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 62 Zręczność: 52 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 55 |
27-02-2018, 23:34
Prawa autorskie: Ja
- I to jeszcze jak... - przyjął z dumą słowa kumpla, traktując je jak pochwałę, nawet uśmiechnął się zadowolony, zadzierając łebek. Dopiero po chwili nieco się zmieszał, bo to przecież zabrzmiało bardziej na... Żart? Azim otrząsnął się szybko, jeszcze raz analizując sytuacje, skupił się tak bardzo że długo miał zamyśloną minę, a do tego śmiesznie zmrużone w skupieniu oczy, jakby przyglądał się właśnie podejrzliwie Maru, zaraz przeniósł też to samo spojrzenie na Venety.
Młodzik za nic w świecie nie chciał żeby okazało się że to mu się tylko zdawało i nikogo nie przestraszył, przecież końcem końców Maru jednak się wycofał, no przecież to jego zasługa! A nawet jeśli nie to i tak może przyjąć że jest całkiem odważny, bo przecież jest. Stanął do walki? Stanął, więc i to stanowiło dla niego okazje do bycia z siebie dumnym. Wyprostował się, wczuwając się w rolę obrońcy i z niebywałą uwagą słuchając na każde wypowiedziane słowo, ciągle wędrował wzrokiem i nastawiał uszu w zależności kto akurat mówił. Sam się nieco w tym wszystkim gubił, kompletnie nie znał się na polityce, chociaż miał ochotę włączyć się w rozmowę, zamiast stać cicho, jakoś się wykazać. Uśmiechał się, na prawie każde wesołe wtrącenia Hakiego, dziwiąc się że innych to nie śmieszy. Jednak atmosfera tu panująca powoli udzielała się też jemu. I znów się ucieszył, tym razem przez słowa kumpla, podobało mu się to że powiedział tak przed wszystkimi, poczuł się doceniony i naprawdę ważny, już spojrzał oczekująco na Maru. Zdziwił się, a i nawet wystraszył tym co usłyszał od partnera Venety, oczywiście nie bardzo pokazując to po sobie, a tak przynajmniej mu się zdawało, bo przez dobrą chwilę jego mina sama w sobie zdradzała niepokój. - Nie spotkałem jeszcze żadnych morderców - powiedział, zupełnie jakby przemierzył cały świat, a przecież udało mu się co najwyżej przejść kawałek. - A poza tym, my też umiemy się obronić, ja się tam ich nie boję - dodał wypinając dumnie pierś z powagą na pysku, niczym prawdziwy wojownik, z którym nie miał wiele wspólnego, wszytko po to aby podkreślić swoją odwagę, bez względu na to ile w tym było prawdy i naiwności młodego lwa. |
|||
|
Athastan Radca Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 81 Doświadczenie: 8 |
01-03-2018, 01:47
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy
Nad Lwia Skałą zapadał zmierzch. Słońce kryło się już za linią horyzontu, choć niebo wciąż było przezeń oświetlone. Pomarańczowo - różowe prążki zachodu jednak już bledły, pozostawiając jedynie lekko rozjaśniony szaro - błekitny przestwór. Pojawiały się już na nim nieśmiało pierwsze gwiazdy, zwłaszcza od wschodu, gdzie niebo przechodziło już w odcienie granatu i czerni.
Ze stygnącego szybko powietrza, które przez cały dzień zbierało wilgoć odparowywaną przez ostre promienie słońca, teraz wytrącała się ona, osadzając na źdźbłach trawy krople rosy, mieniące się w ostatnich błyska dnia. Ziemię pokrył już chłodny półmrok, poznaczony gdzieniegdzie plamami cienia, wylewającymi się z pod drzewek i krzewów. Także część terenu pod lwią skałą, zwłaszcza pod jej nawisem i od wschodniej strony, kryła się już w mroku nocy. I właśnie w tym otoczeniu niewielki, krótkogrzywy lew podążał w stronę lwiej skały. Pozornie idąc prosto, prześlizgiwał się od jednego cienia do drugiego, przemieszczając się płynnie, w rytmie lekkiego wieczornego wiatru, wciąż szeleszczącego wśród traw. Nie skradał się jednak,ani nie czaił gdzieś po drodze. Był cały czas widoczny, raz lepiej, a raz gorzej, starał się jednak nie zwracać na siebie uwagi rozmawiających, a nie ogłosić wszem i wobec swoje przybycie. Skoro są jeszcze zajęci, to niech kontynuują, a nie odrywają się od rozmowy. Przemieszczając się więc jak na kota przystało, zbliżył się do grupki od strony gdzie stała, tyłem do kierunku jego nadejścia lwica z obstawą w postaci dwójki samców, którzy musieli się widać zmaterializować w tej okolicy po jego odejściu. Para Cesarska, wraz z Azimem stali naprzeciw niego, tak, że mogli go zobaczyć, więc będąc w odległości jakiś trzydziestu metrów skłonił głowę w bezsłownym powitaniu. Następnie przystanął za trójką przybyszów, nieco z boku względem nich, jakieś dwadzieścia pięć metrów od rozmawiających. Ułożył się delikatnie wśród trawy i zaczął łowić słowa rozmowy, czekając na ewentualny moment, w którym powinien się włączyć. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
03-03-2018, 18:20
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Widząc iż została odebrana jako ta, która szuka kłótni i poklasku Vari doznała zażenowania. Nikt nie potrafił już dostrzec swoich błędów i wad? Nie potrafi znieść krytyki opartej na solidnym fundamencie? Morskooka sapnęła słysząc odpowiedź Maru. Nie interesowało jej, czy to co mówi było prawdą, ale wiedziała iż po tak długim czasie nie była w stanie go poznać mimo iż kilkakrotnie spędzali razem czas niczym dobre rodzeństwo - bo tak właśnie go traktowała. Mogła z nim pobiegać nad rzeką... Teraz odezwały się w niej te sentymentalne części serca, które tak starannie chciała przez cały ten czas zakryć i pozbyć się w takim stopniu jak to możliwe. Widziała też w tym swoją winę, dlatego nie wyrzekła się tego i nie zamierzała kontynuować sporu, który ewidentnie zaczynał się pojawiać.
Wzięła kilka głębokich wdechów, nadal czując się zupełnie olana przez zebranych. Nic nie mogła z tym zrobić, choć miała wiele do powiedzenia milczała dając szansę innym. W między czasie negatywne emocje nieco z niej spłynęły dając upust całej dzisiejszej aferze o skałę. - Maru... przyznaję poniosło mnie. - odpowiedziała po czasie, chcąc pokazać iż wcale jej ten fakt nie ubódł w dumę. Stała wpatrzona w kuzynkę, dla niej też nie była zbyt przychylna, ale przecież nie ma sensu tworzyć kolejnego sporu tu i teraz. W gruncie rzeczy jakąś rację Maru miał, nie wiadomo ile jeszcze takich bestii chodzi po tej krainie i ile takich potworów czyha na czyjąś śmierć. Brązowa bardzo to rozumiała, ale jednocześnie jej dusza miała inne zdanie. Była tak rozdarta, że sama nie miała pewności co powinna zrobić i co o tym wszystkim myśleć. Czy to wszystko, co chciał przekazać niedawno przybyły samiec? - Zakładając, że ci ufamy... co masz na myśli twierdząc, że nie jesteśmy wystarczająco silni by odeprzeć ewentualny najazd? Szkolimy naszych cesarskich osobiście, co prawda może i nie mamy zbyt dużego doświadczenia w boju to i tak nasze wskazówki mogą wiele im dać zatem ciężko jest mi się z tobą zgodzić. Zresztą nie znamy nikogo, kto zna się na walce i obronie lepiej. - zabrała głos za Hakiego, nie chcąc dłużej zwlekać. |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
03-03-2018, 20:39
Prawa autorskie: Askari
Hakiemu zrobiło się trochę głupio, kiedy Maru zaczął się przed wszystkimi tłumaczyć. Cesarz chciał nawet delikatnie szturchnąć swoją partnerkę, by przeprosiła samca za swoje słowa, jednak jak się chwilę później okazało, ta sama wykazała inicjatywę. Na pysku cesarza natychmiast pojawił się wyraz zadowolenia.
Kiedy Maru poruszył temat lwich band, Haki od razu powędrował myślami ku spotkaniu z Angelo i jego relacji o grupie zdziczałych lwów zamieszkujących północ. Tak, tacy jak oni mogą stanowić w przyszłości problem… Potem się tym pomartwię. Niestety, w kilku kwestiach Maru miał racje. O ile Haki dysponował sporym pokładem wiedzy teoretycznej i w praktyce też coś tam umiał, to jednak nie miał jeszcze okazji sprawdzić się w prawdziwej walce. Jego zdaniem ta sytuacja z Sothem się nie liczyła. W każdym razie, jeżeli niebieskooki rzeczywiście ma pojęcie o walce to jego doświadczenie może być na wagę złota. Haki delikatnie skinął łbem przechodzącemu Athastanowi a następnie poświęci chwilę uwagi swojemu „młodszemu bratu”. Uśmiechnął się lekko na jego słowa i na znak uznania delikatnie klepnął Azima w grzbiet. Wiedział, ze już niedługo młodzik przekona się , że rzeczywistość bardzo mocno odbiega od jego wyobrażeń, jednak był też zdania, że jego „młodszy brat” powinien móc nacieszyć się ostatnimi chwilami dzieciństwa. Kiedy Vari skończyła swoją kwestię, Haki uznał, że przyszła pora na jego. -Widać, że nie doceniasz cesarskich zwiadowców panie Maru- zażartował- jednak w niektórych kwestiach nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Na tym świecie pełno jest drani, których jedyną życiową ambicją jest utrudnianie życia innym. W każdym razie, jeśli masz doświadczenie w walce, to podejrzewam, że każdy lew w Cesarstwie może się sporo od Ciebie nauczyć- rzekł z uznaniem, jednocześnie spoglądając prosto w niebieskie ślepia. Na opinię Hakiego dość spory wpływy wywarła postawa jaką przyjął samiec. Stary Tib czasami zachowywał się podobnie, tyle tylko że unosił jeszcze w górę prawą łapę i krzyczał coś w swoim dziwnym języku. Ciekawe, czy Maru też ma takie zwyczaje? Haki przeniósł swoje spojrzenie na sylwetki pozostałych „lwioziemców”. W milczeniu przeleciał po nich wzrokiem, jednocześnie próbując pochwycić spojrzenie każdego z nich. -Posłuchajcie mnie moi drodzy, jak już powiedziałem zamierzam odtworzyć Lwią Ziemie, jednak bez waszej pomocy nie uda mi się tego dokonać. Gdybym próbował kierować się jedynie własną intuicją i wyobrażeniami, to podejrzewam, że minąłbym się z celem. Wiem, że z powodu Vei możecie odczuwać niechęć do wszelkiego pokroju władców, jednak chciałbym was prosić o kredyt zaufania względem mnie i Vari- na pysku cesarz błysnął miły uśmiech. -Lwia Skała jest waszym domem, jednak jest też symbolem, przypomina nam o czasach świetności, okresie w historii kiedy to Lwia Ziemia była gotowa nieść pomoc słabszym i przeciwstawiać się złu.Teraz pojawia się przed nami szansa na przywrócenie Lwiej Ziemi jej wielkości, jednak będzie to możliwe tylko wtedy jeżeli zapomnimy o tym co poróżniło nas w przeszłości i wszyscy razem zgodnie zabierzemy się za budowę lepszego świata, zarówno dla nas jak i z myślą o tych co po nas nastaną- Haki postarał się by końcówka zabrzmiała nieco podniośle ale ze swojej perspektywy nie był w stanie ocenić czy odniósł zamierzony efekt. W każdym razie pozostawało teraz czekać co powiedzą na to wszystko "lwioziemcy". |
|||
|
Maru Wiarus Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5,5 roku, dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:543 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 57 |
08-03-2018, 00:36
Prawa autorskie: Sambirani & Inn
Teraz to on wysłuchiwał chóralnych wywodów cesarskich. Na młodzika jedynie zerknął kątem oka i lekko pokręcił głową.
- Mój młody przyjacielu, niezmiernie cieszy mnie to, że nigdy ich nie spotkałeś. Gdyby tak było to moglibyśmy się nigdy nie spotkać. I wierz mi: od odwagi do bezmyślności jest naprawdę krótka droga. A świetny przykład miałeś przed chwilą w mojej osobie. Rzucając się na całą waszą grupę dowiodłem właśnie swojej bezmyślności. Tak się czasami niestety dzieje, gdy umysł zaślepiają nam uczucia i troska wobec innych, wobec naszych ukochanych. To działanie chwalebne, ale jednak dalej bezmyślne, bo ja sam na pewno nie dałbym wam wszystkim rady w walce. - tutaj zakończył swój mały wykład, niejako dając taki mały pokaz swojej wiedzy, chociaż to akurat było niezamierzone. Chciał jeszcze zerknąć za siebie na Venety, jednak nie mógł, bo para cesarska przemówiła. Skinął łbem na przeprosiny lwicy, dając znak, że je przyjmuje., jednak trwał w milczeniu. Dokładnie analizował pozostałe słowa i jej i Hakiego. Temu ostatniemu odwzajemnił się pojedynkiem wzrokowym, gdy już ich wzrok się przeciął. Jeszcze cicho zaśmiał się na uwagę o zwiadowcach. - Mam taką nadzieję, bo wyglądają naprawdę niepozornie. Ale już mniej niebezpiecznie wyglądających wojowników spotkałem na drodze... - tutaj znowu dał dokończyć myśl cesarzowi. Za chwile odpowie im obojgu, bo w sumie to mówią o bardzo do siebie zbliżonych wątkach. - Szanowni państwo, tutaj nie chodzi o to czy mi ufacie, ale o to, czy możecie sobie pozwolić na to, by mi nie zaufać. Nie uważam się za jakoś wyjątkowo uzdolnionego w bitwie, raczej się nie wyróżniałem w tłumie, jednakże miałem nieprzyjemność wysłania kilku lwów na drugą stronę... Nie wątpię w wasze umiejętności bojowe, jednak jak sami wspomnieliście, nie macie doświadczenia w prawdziwej walce. A ta naprawdę się różni od teorii. I tak, oferuję państwu swoją pomoc, jedynie miałbym jeden warunek. Venety i ja będziemy mogli swobodnie poruszać się po terenach waszego stada. O to jedynie proszę. Co do pozostałych Lwioziemców decyzję pozostawiam państwu, jednak mogę za nich poręczyć swoją łapą. Nawet za Vei, która władczynią może i byłą mizerną, ale za to jest najlepszym medykiem jakiego poznałem. To ona uratowała moją łapę... - tutaj stanął profilem pokazując pokaźną bliznę na tylnej łapie, bliznę prawie idealnie odwzorowującą szczękę krokodyla - ...bez niej raczej nie byłoby już ze mnie jakiegokolwiek pożytku. - znów stanął frontalnie do pary cesarskiej. Wysłuchał jeszcze wywód Hakiego o odtworzeniu Lwiej Ziemi. Naprawdę zacna to była idea, ale i bardzo czaso- i pracochłonna. W zasadzie to po jego słowach prośba złotego o pozwolenie na przebywanie tutaj była już bezcelowa, niemniej jednak Maru nie czuł się jakoś głupio. Skinął głową na sam koniec przemowy. - To bardzo szlachetny cel, panie Haki. Od siebie mogę zapewnić, że ze wszystkich sił będę starał się pomóc go zrealizować. Jesteście państwo oboje bardzo młodzi jak na władców i może nie macie jeszcze doświadczenia, ale bardzo różnicie się od Vasanti, na przykład dostrzegacie swoje wady, a to już jest chwalebne. Od siebie mogę jeszcze dodać, że walkę o Lwią Ziemię jestem winien jednej lwicy. - tak, tej, która stała tuż obok - Tutaj jest jej dom i nie zmieni tego żaden samozwańczy pan tych ziem, jak na przykład Myr. To o bezpieczeństwo jej domu muszę się teraz postarać ja, zwłaszcza ja. - tym razem odwrócił łeb do łowczyni, spojrzał w jej piękne, fiołkowe oczy i posłał jej ciepły uśmiech, jakby chcąc ją utwierdzić w tym, że to co właśnie powiedział wyszło prosto z jego serca.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-03-2018, 02:17 przez Maru.)
|
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
10-03-2018, 14:32
Prawa autorskie: Askari
Cóż, Haki był nieco zaskoczony przemową Maru i samiec po raz kolejny zrobił na nim dobre wrażenie, jednak nawet ono nie było w stanie wpłynąć na to co za chwilę miało paść z cesarskich ust. Pomimo, że niebieskooki nie powiedział tego wprost, to cesarz wywnioskował z jego słów, że tak zwani „lwioziemcy” nie zamierzają dołączyć do Cesarstwa.
-Zaufanie lub jego brak nie odgrywają w tym momencie żadnej roli panie Maru- przemówił nie spuszczając wzroku z niebieskich ślepi- jako para cesarska reprezentujemy wolę naszych poddanych a panujące w Cesarstwie prawa nie pozwalają by obce osobniki mogły poruszać się po terenach gdzie znajdują się samice z młodymi, tak więc niestety nie mogę się zgodzić na Twoją propozycję- oczywiście zielonooki mógłby bez chwili refleksji przystać na to co właśnie usłyszał, jednak wiązałoby się to z podjęciem ryzyka, które w tym momencie jego zdaniem nie było konieczne. Poza tym, gdyby zależało im jedynie na spokojnym życiu, to zdaniem Hakiego powinni przyłączyć się do stada, które było im w stanie takie zapewnić a nie próbować szukać drogi naokoło. Z drugiej strony może po prostu potrzebowali trochę czasu żeby nabrać zaufania do cesarskich? Niezależnie od tego gdzie leżała prawda, procedury stadne nie pozostawiały Hakiemu żadnego wyboru. -Pozwólcie, że powiem co mógłbym wam zaproponować. Cała wasza trójka będzie mogła poruszać się po terenie Lwiej Skały oraz okolicznej sawanny. Na tych terenach zapanuje cesarskie prawo które tak czy siak będzie was obowiązywać, co więcej jako osobniki nienależące do Cesarstwa znajdziecie się najniżej w hierarchii, bez możliwości podniesienia swojego statusu. Oczywiście, z czasem, kiedy zdążymy już nieco lepiej się poznać, uzyskacie większy dostęp do terenów Cesarstwa, jednak wpierw i tak będziemy musieli zapytać o zdanie stado – Haki nie miał zamiaru nikogo do niczego zmuszać, jednak zdawał sobie sprawę, że bez obecności „lwioziemców ” stadzie może nie udać mu się przeforsować pomysłu odtworzenia Lwiej Ziemi i jej dawne tereny staną się tylko jedną z „prowincji” Cesarstwa. No nic, żadne deklaracje jeszcze nie padły i wszystko zależało od tego, jaką decyzję podejmą „lwioziemcy”. |
|||
|
Vitini Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:10 miesiecy (Młodzik) Liczba postów:86 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 55 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 15 |
18-03-2018, 13:37
Prawa autorskie: Disney/własne
Zajęło jej to trochę czasu, kurczę gdyby wiedziała że z sawanny na skałę jest tyle dreptania zostałaby z słoniami ciut dłużej... eh nie, już i tak oddały jej ogromną przysługę, wykorzystywanie ich bardziej byłoby totalnie nie w porządku.
Zmęczyła się marszem dlatego w pierwszej chwili nie odezwała się siadając w cieniu pod drzewem. Przez mały łebek przeszło lwicy że całkiem spory tu tłum i... totalnie nie ogarnia o czym gadają dorośli, musiało to być coś ważnego jednak. Patrzyła na Maru, to Hakiego bo to ich rozmowy stała się świadkiem. Zmarszczyła brwi coraz bardziej i wreszcie wstała. - Co? Jakie znowu Cesarsswo? - Co trudna do wymowienia bez poplucia się nazwa? Tak w głosie małej Vitini brzmiała głównie pretensja, całą tę drogę przebyła po to by tam gdzie spodziewała się zastać sławną Lwią zastać jakieś obce stado, chociaż z tego co mówił Maru to on był kimś z Lwiej, a może wcale nie i wszystko zrozumiała nie tak? Tupnęła tylną łapką na znak swojego wzburzenia. |
|||
|
Vari Cesarzowa Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 16 |
18-03-2018, 14:46
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry
Jako iż później prawie nic nie było kierowane prosto w jej stronę, postanowiła sobie na chwilę odpoczynku od polityki i zaczęła się rozglądać dookoła, raz po raz smagając partnera końcem ogona, na znak obecności tuż obok niego. Później wracała wzrokiem na Maru i Venety, chcąc uniknąć wypadnięcia z jakże ważnej dla Cesarstwa dyskusji. Jej czujność zarówno jak wszystkie inne zmysły nie zasypiały ni na sekundę. Toteż dość dobrze określiła położenie nieproszonego intruza. Podniosła wyżej łeb i dumnie wypięła pierś, zwracając się ciałem w kierunku pobliskiej akacji. Uszy skierowała w przód, coś słyszała i była tego bardziej niż pewna.
- A jednak nie jesteśmy sami... - powiedziała cicho do zebranych po czym natychmiastowo ruszyła żwawym krokiem w kierunku ukrywającego się osobnika. Teraz także węch potwierdzał obecność obcej jej istoty. Właściwie to się szybko zaskoczyła, bowiem nie spodziewała się aż tak młodego gościa. Lwiątko wyglądało na około półroczne, ale nie to było w tej chwili ważnym aspektem. Nie uciekł jej również fakt porażającego podobieństwa malca do jej kuzynek. - Venety? Mogłabyś tu podejść? - zawołała w kierunku lwicy z pewnym mętlikiem w głowie. Kim było to kocię? Skąd się tu wzięło i co tutaj robi? Tylko takie myśli opętały jej umysł, nie dając samicy spokoju. Takiego gościa nie spotyka się przecież codziennie. |
|||
|
Azim Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/4 Liczba postów:192 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 62 Zręczność: 52 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 55 |
21-03-2018, 19:43
Prawa autorskie: Ja
Młodzik obejrzał się na chwilę, wydawało mu się że ktoś ich podsłuchuje, od razu poszedł to sprawdzić, problem w tym że już nie wrócił znikając w wysokich trawach, nie udało mu się nawet krzyknąć...
zt |
|||
|
Venety Rekrut Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:1,177 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 105 |
23-03-2018, 13:25
Prawa autorskie: Bjorn | BaxiaArt
Tytuł pozafabularny: Administrator / Pomoc Techniczna
Westchnęła ciężko. Jeny, chyba naprawdę potrzebna jest lekcja historii - Skaza. Mal Ombre. Levis. Myr. Nic nie mówią wam te imiona? Najeźdźcy Lwiej Ziemi, roszczący sobie prawa do tutejszych terenów. Po Lwią Skałę ciągle przychodziły różne grupy. Jaką macie pewność, że wszystko jest w porządku? Co się dzieje na zachodzie? Na północy Krainy? Co z czarno umaszczonymi lwami mordercami? Nie, ten teren jest niebezpieczny. Kiedy wieść o tym, że Lwia Skała jest niezamieszkana rozniesie się po Krainie... Jasne, nie mam pewności. Może nic się nie stanie. Ale historia lubi zataczać koło - i zamilkła, wysłuchując wymiany zdań. Jednak, im bardziej mężczyźni w nią brnęli, tym coraz bardziej ogarniało ją zdziwienie i... Nielogiczność wypowiedzianych sentencji. Spojrzała na Hakiego - Widzisz... Nie zrozum mnie źle, ale całe Twoje zachowanie jest... Bardzo nielogiczne, przynajmniej na obecną chwilę. Kiedy się spotkaliśmy, zaparłeś się bycia Lwioziemcem. Sam powiedziałeś, że nie należysz do nich. Tak samo, jak i Vari. Więzy krwi niczego nie czynią, Skaza też przecież był Lwioziemcem, nieprawdaż? Wzrastał wśród wartości, w których zarówno ja, jak i Vari byłyśmy chowane. Rodzina, Krąg Życia... Prawość. Mądrość. Dopuścił się królobójstwa, i co więcej, bratobójstwa. O mało nie zabił dziecka. Podstępem zdobył władzę na Lwiej Ziemi i doprowadził ją do ruiny. Ale przecież był Lwioziemcem z krwi, czyż nie? Nie zrozumcie mnie źle - po czym spojrzała na Vari i posłała jej szczery uśmiech - Nie. Nie porównuję Ciebie do Skazy, nie życzę najgorszemu wrogowi, aby upodobnił się do Skazy, a co dopiero kuzynostwu. Wskazuję jednak, jak mają się więzy krwi do statusu quo - była to odpowiedź na argument, który z pewnością by padł. Na bycie dzieckiem Kopy. Była. Tego się nie da zaprzeczyć. Po co się więc zapierać i twierdzić, że jest inaczej?
- Jesteście władcami, prawda? Cesarstwo Doliny... Reprezentujecie interesy własnego stada. To by się zgadzało, skoro nie jesteście Lwioziemcami, co zresztą powiedzieliście. Skąd ta nagła deklaracja. Odbuduję Lwią Ziemię. Deklarujecie jej wierność, a przecież ją zdradziliście. Narażając na śmierć jego członka. Twierdzicie, że decyzja o wygnaniu była słuszna. Możliwe. Czy tylko dla mnie to brzmi bardzo... Nieskładnie? Może się mylę. Nie jestem w stanie stwierdzić, co Wami kierowało. Nie mam pojęcia, co wtedy myśleliście, niestety nie umiem czytać w nich. Niemniej zostaliście uznani za wygnańców. Wiedząc, co się dzieje, nie zauważyłam żadnych prób kontaktu z kimkolwiek. W Lwiej Ziemi były osoby, którym postępowanie Vei się nie podobało, nie muszę szukać daleko - ruchem pyska wskazała na Maru - Jak więc twierdzić, że macie na celu dobro stada? Widząc, że ma problemy, decydujecie się odejść, zaszyć gdzieś w głębi Krainy i założyć własne stado. Jak to łączyć z tym, co przed chwilą usłyszałam? Przecież to stoi w zupełnej sprzeczności ze sobą. To w końcu interes Cesarstwa Doliny czy Lwiej Ziemi, a jeśli Lwiej Ziemi, to po co ucieczka, zamknięcie się i tworzenie nowego stada? Odbudowa? Ze względu na szacunek dla ofiar wojny? Obawiam się, że takowych nie było - zastrzygła uchem i zatrzymała się na chwilę, próbując zebrać myśli - A także, nie zostawiłam nikogo za sobą. Twierdzicie, że uciekłam. Niezupełnie. Co byście zrobili, gdyby zaatakowano Wasze stado, a oprawcy byliby w znacznej przewadze liczebnej? Wszyscy, którzy byli tamtego dnia na Lwiej Ziemi, wszyscy członkowie stada... Odprowadziłam ich w bezpieczne miejsce. W walce wszyscy zostalibyśmy zamordowani. Czy poświęcałbyś życie swoich braci, aby ratować kawałek ziemi? To członkowie tworzą zgromadzenie, grupa zwierząt o wspólnych wartościach, wzajemnie sobie pomagająca... Lwia Skała jest jedynie ucieleśnieniem tego, co drzemie gdzie indziej - po czym przyłożyła łapę do swojego serca - Martwy nikomu nie pomożesz. Jedyne, co było moją głupotą, to zaufanie swojej siostrze - odstawiła łapę, mimowolnie strosząc delikatnie sierść na karku. Nie potrafiła wybaczyć królowej, że odwróciła się od wszystkich i z dnia na dzień po prostu zniknęła. Skierowała wzrok na Vari - Haki, nie wiem, czy masz rodzeństwo. Ale Vari, miałaś Inn. Gdyby ktoś mówił Ci, że z nią jest coś nie tak, że jest wredna i że pewnego dnia może nas porzucić, uwierzyłabyś takiej osobie? Czy mimowolnie nie stanęłabyś w jej obronie? Jesteście rodzeństwem. Znasz ją bardzo dobrze, wiesz, że nigdy by Cię nie zdradziła i nie skrzywdziła. Tak samo, jak i innych. Maru rozmawiał ze mną. Stwierdziliśmy, że będziemy mieć na nią oko, porozmawiamy z nią. Nie chcieliśmy tak zostawić tej sprawy, udało mu się przemówić mi do rozsądku. A wtedy ona zniknęła. Możecie mi zarzucać, że jak to tak, jesteś zastępcą. A pomyślcie przez chwilę: Wielki Król Mufasa, który był dużo mądrzejszy ode mnie, trzymał swojego brata w stadzie. Jedynym przewinieniem Skazy była złośliwość. Nigdy nikogo nie zabił, nikogo nie skrzywdził. Król Mufasa nie miał żadnych podstaw, aby go wypędzać. To była jego rodzina. Brat z tej samej krwi. On był zwyczajnie aspołeczny, ale nieszkodliwy. Władca nie spodziewał się, nawet mu przez myśl nie przeszło, że pewnego dnia, kiedy będzie zwisał z klifu wąwozu... To będą ostatnie sekundy jego życia. Nawet nie wiedział, że całe to przedsięwzięcie zaplanował i wykonał młodszy brat. Ten, któremu ufał. Nie będę się wypierać, ja tutaj też popełniłam błąd. Nie jestem jednak przekonana, czy wieszanie psów na mnie cokolwiek pomoże - fuknęła, czując, jak dawny żal w niej wzbiera. Nie pozwoliła jednak mu się wydostać, zachowując spokojny ton i delikatny uśmiech - Tylko tego żałuję. To moja wina, że za mocno jej zaufałam. Była moją siostrą. Ale, czy zatem, jeśli miałabym na względzie jej dobro, nie powinnam odejść razem z nią, szukać jej? Nie zrobiłam tego. Zostałam z tymi, którzy potrzebowali władcy. Jestem ostatnią Królową Lwiej Ziemi. Jeżeli znajdą się osoby, którym zależy na odbudowie Lwiej Ziemi, podniosę z popiołów umarłe stado - odparła twardo, prostując się - Zarzucanie mi ucieczki z ust osoby, która rzeczywiście uciekła brzmi... Wyjątkowo nie na miejscu, nie uważasz? Oczekuję, że pozwolicie nam tu po prostu przebywać. To nasz dom. Nie mogę i nie chcę zabronić przebywania komukolwiek z Cesarskich na tej ziemi, ale nie brałabym się tak na hip hurra za odnowę Lwiej Ziemi. Nie znam Was. Znałam Was z przeszłości, nie mam żadnej gwarancji, że jesteście tymi samymi lwami. Podobnie i my, nie macie pewności. Nie znam nikogo z Twojego stada. To nie brzmi jak dobry przepis na sukces - po czym rozmowę przerwała Vari, która w międzyczasie odeszła od nich. Podeszła do kuzynki - Tak? - i wtedy ujrzała młodą lwiczkę... Przekrzywiła łeb w zdziwieniu, wpatrując się w młodą - Vi... Vitani? - jęknęła. Nie, to niemożliwe. Vitani od dawna nie żyje. Co nie zmienia faktu, że lwiątko było łudząco podobne do babki fiołkowookiej. |
|||
|
Haki Cesarz Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 9 |
23-03-2018, 22:26
Prawa autorskie: Askari
Haki wysłuchał dość długiej przemowy na jaką pozwoliła sobie Venety. Cóż można śmiało rzec że przypominały mu się niektóre z tibowych lekcji podczas to których stary zaczynał za bardzo odbiegać od tematu przez co znacznie cierpiał ogólny sens. Pomimo tego Haki postarał się wyłuskać z tego wszystkiego jakąś przewodnią myśl która mogłaby przyświecać całości. Słysząc kilka zarzutów pod swoim adresem, cesarz poczuł, że powoli traci już cierpliwość. I to nie tylko z tego powodu. Venety odwoływała się do wartości takich jak rodzina, by zagrać na uczuciach Vari a wydźwięk całości był dla zielonookiego dość jednoznaczny.
-Cóż, zarzucasz mi nielogiczność i chęć szastania życiem swoim oraz innych, podczas gdy ty przychodzisz na teren jeszcze nie tak dawno zajęty przez wroga i to tylko dlatego, że podczas panicznej ucieczki zgubiłaś swojego partnera- cesarz westchnął cicho i pokręcił łbem z dezaprobatą- ciężko nazwać mi to zorganizowanym odwrotem i szanowaniem życia swojego oraz innych. Swoją drogą, niezbyt to ładne z Twojej strony, że próbujesz teraz naginać rzeczywistość do swoich potrzeb, w końcu o ile pamiętam to stado liczyło nieco więcej niż trzy osobniki, prawda?- wychodziło na to że Venety lubiła nieco przekłamywać fakty. No bo skoro wszystko poszło tak świetnie to gdzie była teraz reszta stada? -Nigdy nie pozwoliłbym by któryś z cesarskich narażał się dla jakiegoś kawałka ziemi jednak władca czy jego zastępca powinien umieć reprezentować swoje stado nawet w jego najmroczniejszej godzinie. Po tym co słyszałem od poprzednich właścicieli skały wynika, że nic takiego nie miało miejsca- cóż, no chyba, że Myr mówiąc o tym jak żałosna była zastana przez niego Lwia Ziemia miał na myśli coś innego. -Co do Mufasy to ciężko powiedzieć mi o nim wiele dobrego. Oczywiście dzieciom powinniśmy dalej opowiadać o wspaniałym władcy Lwiej Ziemi i pozwolić im trwać w tym naiwnym przekonaniu. Niestety, szaleńcy pokroju Skazy zdarzają się zawsze, jednak to dzięki nieudolnej polityce Mufasy, jego młodszy brat znalazł posłuch wśród hien. W końcu to za jego rządów dziesiątki drapieżników cierpiały głód tylko dlatego że ślepy los zdecydował za nich, że urodzą się hienami. Naprawdę, ciężko mi teraz stwierdzić, który z dwójki braci był tym okrutniejszym- cesarz miał w tym momencie lekkie obawy, że Azim może źle zareagować na jego słowa. Cóż, pochłonięty własnymi myślami nawet nie zauważył jego zniknięcia. -Twoje dalsze wywody utwierdzają mnie tylko w przekonaniu, że przez te wszystkie lata lwioziemcy niczego się nie nauczyli i dalej są gotowi popierać nawet najgorszego tyrana tylko ze względu na więzy krwi lub ślepą wiarę w to, że kiedyś postanowi się nawrócić. Nikt tutaj nie wiesza na Tobie psów moja droga jednak fakty są następujące: jako zastępczyni nie uczyniłaś nic co pozwoliłoby przygotować Lwią Ziemię na nadchodzącą inwazję, tak więc ponosisz sporą odpowiedzialność za to, że Lwia Ziemia była całkowicie niezdolna do stawienia jakiegokolwiek zorganizowanego oporu- zdaniem Hakiego niesamowite było to, że do władzy bardzo często pchają się najmniej powołane do tego osoby. -Jednak najbardziej bawi nie fakt, że po tym wszystkim dalej uważasz się za Królową chociaż nie masz ku temu żadnych podstaw a podczas najazdu królewskich dowiodłaś już że brakuje Ci ku temu kompetencji. Co gorsza próbujesz posłużyć się Inn by zagrać na uczuciach Vari. Zastanawiam się tylko, jak to jest, że po tym wszystkim dalej uważasz się za kogoś kto ma coś wspólnego z lwioziemskimi wartościami- rzekł a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech politowania. -Jeśli chodzi o mnie to przyznaję, że nad rzeką zachowałem się niewłaściwie, jednak prosiłbym Cię byś ostatecznie określiła czy jestem zdrajcą czy tylko uciekłem ze stada, bo powoli zaczynam się już gubić- dodał udając, że trochę go to bawi. -Cóż, sprawę widzę następująco: ponieważ nie chcecie przyłączyć się do Cesarstwa a ja obiecałem, że nie pozbawię was domu to będziecie mogli pozostać na Lwiej Skale. Nie mogę nikomu zabronić tytułowania Ciebie królową, jednak musisz wiedzieć że dla cesarskich nie będzie to miało żadnego znaczenia. Lwia Skała i okoliczne tereny zostaną wcielone do Cesarstwa a kwestia odtworzenia Lwiej Ziemi zostanie omówiona na zebraniu, które zgodnie z waszą wolą obędzie się bez waszego udziału- rzekł całość zwieńczając z pozoru miłym uśmiechem. Skoro wolą działać na własną łapę, to ich wola. Dopiero gdy skończył mówić spostrzegł że w okolicy znajduje się jakieś obce lwiątko i na dodatek jeszcze Azim gdzieś zniknął, no po prostu super… Ponieważ Vari i Venety zajęły się już Vitini, Haki postanowił pozostać na swoim miejscu. W końcu to samice powinny lepiej wiedzieć jak zaopiekować się lwiątkiem. Jego spojrzenie błądziło przez chwilę po okolicy w poszukiwaniu Azima by ostatecznie zatrzymać się na ślepiach Maru. Cesarz uśmiechnął się. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości