Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
07-11-2012, 00:34
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Zgłupiała. Tak, była teraz głupsza niż wcześniej, miała jeszcze większy mętlik w głowie.
ŻE CO? 'Dlaczego'? Jak to, dlaczego? Dla niej, z... Z miłości! Lwica otworzyła pysk, teraz patrząc prosto na niego z kompletnym niezrozumieniem w spojrzeniu. I wtedy odezwała się Vinity, na którą to Felka spojrzała w osłupieniu. - Co? - spytała, zwracając na nią wielce zaskoczone spojrzenie. Co ona tu robi? Przecież normalne życie, Lwia Ziemia i te sprawy, toż to zupełnie inna bajka niż Sheloth. Sheloth to było coś innego. Te dwa światy nie miały prawa ze sobą współistnieć. Kto im na to pozwolił...!? Potrząsnęła łbem. Nieważne. Znów spojrzała na lwa, teraz jednak nieco bardziej przytomnie. Słowa błękitnookiej przerwały ten stan napięcia, teraz Wojowniczka była w stanie zastanowić się nad tym, co mówił do niej czarnogrzywy. I nijak jej to nie wychodziło. Jej dawne teorie diabli wzięli, wszystko, na czym opierał się ten związek - niepewność jutra, jej ckliwe obietnice, słodkie, smutne miny, przytulanie się, udawanie bezbronnej... Nie, to już nie działa! Nie ma! Skończyło się jak ciastka czekoladowe na weselu. Ach. Zamrugała pospiesznie. Nieee, proszę, czy ty potrafisz wytrzymać kilka dni bez ryczenia? Ostatnio zdarza ci się to nader często. To niedobrze! Ale, ale, wróćmy do tematu. Beżowo-szara, nadal wpatrywała się w niego z namysłem. - Bo... - ozwała się w końcu i od razu urwała swą wypowiedź. Bo on kocha? Skąd wie, może już nie? Bo ona kocha? A czy kiedykolwiek dała temu dowód? Bo tak było zawsze? Ale przecież wszystko się zmienia. Nie mieli umowy na piśmie. Bo on go potrzebuje? Czysty egoizm? Bo on potrzebuje jej? Skoro przeżył tyle bez niej, to najwyraźniej nie... Bo zasłużyła? Ha, zdradzaniem...?! Wstała. - Masz rację. Ja cię kocham, bo jesteś. Zawsze - przemówiła w końcu, dobierając słowa ostrożnie jak nigdy. Stąpała po niepewnym gruncie. Dookoła ogień... Nie sparz się, kochana. - Ale wiesz, to źle. Mrug, mrug. Łzy, nie wypływajcie...! - Bo nie kocha się za coś, tylko... Tylko pomimo. Czegoś. Nawet czegoś bardzo złego. Ostatnie słowa były wypowiedziane szeptem. Odwróciła łeb, zamykając swe dwukolorowe ślepia. Wiedziała, że jedno spojrzenie i po niej - znowu będzie ryczeć, znowu wyjdzie na to, że gra na emocjach, ba!, znowu wyjdzie na to, że w ogóle gra... Isotnie, to wszystko miało jakiś cel. Co nie zmienia faktu, że wszystkie te słowa były jak najbardziej szczere i w pewnym momencie lwica przestała zdawać sobie sprawę, co tak naprawdę miała zamiar powiedzieć, a co spontanicznie pojawiło się w jej głowie i koniecznie chciało wydostać się na świat zewnętrzny. |
|||
|
Sheloth Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 39 |
07-11-2012, 01:03
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP
Szczerze? Nie zwrócił uwagi na Vinity. Nawet nie zanotował, że cokolwiek powiedziała. Cały jego umysł, wszystkie zmysły na raz skupiły się na Felce - jakby otaczał ich szczelny, nieprzezroczysty tunel, tylko z nimi dwojgiem w środku. Po prostu patrzył na nią tymi dziwnie lśniącymi, obcymi ślepiami. Przez cały ten czas. Widział każde drgnięcie jej pyska, każdą pojawiającą się na nim emocję. Całe to wahanie, to zagubienie, które wywołał.
Czyli rzeczywiście - spodziewała się, że on znów padnie jej do łap, wybłaga wybaczenie, o które to ona powinna prosić i przejdzie nad tym wszystkim do porządku dziennego. Albo przynajmniej tak to wyglądało, kiedy lew przyglądał się jej procesom myślowym. Widoczne jak na tacy. A ile emocji, i to jakich różnych - aż miło popatrzeć. To znaczy, miło by było, gdyby to wszystko nie dotyczyło właśnie jego. Futrzaste, beżowe ucho momentalnie skierowało się ku niej, gdy zaczęła swoją urywaną, niepewną wypowiedź. Przez chwilę lew nawet myślał, czy coś jej się nie stało z całego tego szoku i niedowierzania, tak długo milczała. Gdy jednak w końcu się odezwała, z trudem powstrzymał się, by nie parsknąć przed nią śmiechem. Ona go kocha. Pozwolę sobie powtórzyć to raz jeszcze. Ona go, kurwa, kocha...! To się rychło w czas zorientowałaś, kochana. Dopasowałaś się idealnie do momentu, w którym wytrąciłaś Shelothowi z łap ten obraz idealnej miłości. I wiesz, co się z nim stało? Spadł na ziemię i roztrzaskał się w drobny mak. Tylko uważaj, żeby nie nastąpić na jakiś ostry kawałek - jeszcze stanie Ci się krzywda. Jak jemu. Bo, mimo pozornego spokoju bijącego od stojącego przed nią samca... bolało. Jak skurwysyn. Bardziej, niż do tej pory. Bardziej, niż gdy jej szukał i nie mógł znaleźć. Bardziej niż tęsknota za wszystkim, co stracił. Teraz bolało go wszystko. A najbardziej - jego własna naiwność. A teraz ona stoi przed nim, mówi, że go kocha... Nawet ma czelność go pouczać. Jeszcze parę dni temu by się z nią zgodził. Ba, nawet teraz - gdyby znalazł ją w innych okolicznościach. Ale niestety, nie wyszło tak, jak miało wyjść... Cóż, mała. Przeliczyłaś się. Znowu. Różnie to bywa. Postąpił parę kroków do przodu i pochylił się nad Feliją, patrząc jej prosto w oczy. Spokojnie, tak jak do tej pory. Bez emocji. Nie okazuj ich, młody, tak mniej boli. Zaufaj mi, wiem coś o tym. - Myślałem podobnie. A potem ktoś dał mi nadzieję i zostawił z niczym... Może skojarzysz, o kogo mi chodzi. Jak chwilę pomyślisz. Głos lwa był cichy. Dyskretny, jakby nagle zdał sobie sprawę, że nie są tak do końca sami. Głęboki, trochę zachrypnięty. Teraz, gdy wyrzucił z siebie trochę więcej słów, słychać było w nim wyraźną zmianę. Jakby cały ten ból, całe to idiotyczne, bezsensowne cierpienie wreszcie zmusiło go, by odrzucił tę dziecinną, naiwną nutę. Do tej pory brzmiał jak zakochany nastolatek, nieważne jakim tonem by się nie odezwał. A teraz? Nasze maleństwo wreszcie dorasta...! - Nie płacz, to niczego nie zmieni. Po prostu zastanów się, czy w tym momencie masz jakiekolwiek prawo pouczać mnie na temat miłości. Nie, nie umknęło mu, jak blisko załamania jest Felija. Ale jak widać, nie zrobiło mu to również różnicy. Cofnął się o krok, unosząc jedną brew. Gdzie ten instynkt, który kiedyś kazałby mu otulić ją grzywą, ogrzać własnym ciepłem, powiedzieć, że nie szkodzi, że sobie poradzą...? Nie ma. Zniknął. Tak kompletnie. Teraz przed Shelothem nie stało uosobienie jego marzeń, ideał w każdym calu. Zniknął oślepiający blask, bijący od jej sylwetki. Teraz widział tam po prostu Feliję. Może mu bliską - może już nie, cholera to wiedziała. Sam nie wiedział. Jedyne, co było dla niego pewne, to to, że lwica spodziewała się po tej rozmowie czegoś zupełnie innego. Na pocieszenie mogę dodać, że on też. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
07-11-2012, 16:36
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Na powrót otworzyła oczy i teraz to ona się cofnęła, jeszcze bardziej zwiększając dzielący ich dystans. Ale czy ta fizyczna odległość była bardziej istotna od tego, co dzieliło ich, hm, psychicznie...? Mało przekonująca opinia.
'Sugeruję ci, że jesteś tępą debilką.' 'Nie płacz, to bez sensu, jak cała ty.' 'Jakim prawem się do mnie odzywasz?' No to się wkopałam. A najlepsze jest to, że on nawet nie wie o najgorszym...! Zabije mnie, jak się dowie. Skoro już na samo zniknięcie tak gwałtownie reaguje... A on ile razy znikał!? Teraz z kolei ona się złamała (z tym że u niej proces ten trwał kilka minut, a nie miesięcy...), a jej spojrzenie stało się niczym lód. Dobra. Trudno. Nie będzie się przed nikim płaszczy, wystarczy! Przecież nie miała za co, przecież on nie wiedział... Tylko wyolbrzymiał co innego. Głupi ci faceci. Ona się praktycznie przed nim przyznała do zdrady (powiedziała 'czegoś bardzo złego')... Co, on chyba nie myślał, że idzie jej o to całe zniknięcie czy niespełnione obietnice? Naprawdę tak się tym przejmował? Po co...?! Mętnie wpatrywała się w dal. W porządku. Pójdzie, porozmawia sobie z kimś, eee, z kimś innym. Ale w granicach Lwiej Ziemi. Póki co ma dość dalszych wędrówek. Wyprostowała się. Łeb do góry, będzie dobrze... Wiedziała, że nie będzie. Ale co z tego? W tej chwili nie potrzebowała słów typu 'jest beznadziejnie, a będzie tylko gorzej', nawet jeśli sama byłaby ich nadawczynią. Odeszła bez słowa, starając się nie patrzeć na Shelotha. Koniec! Nie! Nie będzie błagać o wybaczenie, nie ma powodu, on przecież nie wie...! Z/t |
|||
|
Sheloth Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 39 |
07-11-2012, 16:53
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP
Cisza. Kompletna, cholerna cisza. Dawno nie było tu tak cicho, tak spokojnie.
Zaraz... spokojnie? Nie, co Ty gadasz. Tu daleko do spokoju. Bardzo, ale to bardzo daleko. Wystarczyło spojrzeć na lwicę przed nim. Wewnętrzna walka? Kalejdoskop emocji na pysku... a potem nagle już nic? A to ciekawe. Brwi Shelotha uniosły się jeszcze wyżej, jakby w komentarzu do tej zmiany. Teraz, kiedy nie udało się wpędzić go w poczucie winy, wzruszyć tym smutnym, babskim płaczem, postanowiła zgrywać zimną, pozbawioną emocji... sukę? Nie, lwicę. Cicho. Obserwował z zaciekawieniem, jak jego rozmówczyni rozmyśla, jak rozważa, co teraz zrobić. Gdyby się przyjrzeć, pewnie dałoby się zauważyć, jak powstaje wokół niej niewidzialny mur, odgradzający wszelkie emocje. I dobrze. Przynajmniej nie ryczy, nie bierze go na litość. Jak baby płaczą, to wiadomo, że będzie padać. Chociaż, jakiś deszcz by się przydał. A nie tylko słońce i teraz ta cholerna mgła. Nie, stary, nie rozpraszajmy się. Masz tu ważną sprawę. ...A nie, już nie masz. Poszła sobie. Bez słowa. Typowe. Chciałoby się coś powiedzieć. Krzyknąć. Podsumować tę zabawną rozmowę w jakiś trafny, pasujący sposób. Ale nie, po co. Nawet nie chciało mu się przewracać oczami, a co dopiero wysilać się i wymyślać ciętą ripostę. Obserwując odchodzącą Feliję, zdał sobie nagle sprawę, że właśnie opuszcza go jego dotychczasowe... centrum wszechświata? Cholerny ideał? Jak by się zdawało, miłość życia? A on... a on nic. Stoi sobie. Czy boli? Bolało już wcześniej. Jeśli teraz zaczęło boleć bardziej, to nawet nie poczuł różnicy. Bo może... może bardziej się nie da? Kto wie. Kto ma czas się nad tym zastanawiać. A, no tak. On. Bo został tu sam, z nieznaną mu lwicą, która nie odezwała się ani razu odkąd cała sprawa się zaczęła. Ma dużo czasu na rozmyślanie. Na decyzję, co teraz. Bo pomimo tego dramatycznego odejścia, oboje chyba wiedzieli, że to nie jest ich ostatnie spotkanie. I że coś z tą sprawą trzeba będzie zrobić. Na spokojnie, na zimno. Uśmiechnął się smutno na tę myśl. I... odszedł. Przed siebie. Poszukać miejsca, by legnąć gdzieś i porozmyślać nad tą całą idiotyczną sprawą. z/t |
|||
|
Shiza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:2,5 roku Liczba postów:57 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 53 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 62 |
12-12-2012, 17:20
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
Kierowała się cały czas w stronę wielkiej skały, nie spuszczając z niej swojego wzroku. W końcu doszła do jej podnóża i spojrzała na nią z dołu. Jej majestat zachwycał ją niemożliwie i zapierał - pewnie nie tylko jej - dech w piersiach. Usiadła na trawce, obok niewielkiego głazu, wgapiając się dalej w Lwią Skałę. Tak ją nazwała, widząc na jej górze z daleka zarys sylwetki lwa.
Nudziło jej się, nie miała co robić, ale też nie chciała nikomu się narzucać. Tak... Niby mogła sama się do kogoś przyczepić, ale jeśli wynikłoby znowu z tego coś takiego, jak z Królową i Królem? Tylko by przeszkadzała... W nadziei, że ktoś może się tu zjawi, poczęła rozmyślać nad różnymi sprawami, siedząc na tyłku i nie ruszając się z miejsca. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
16-12-2012, 21:13
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Przybyła, niosąc w pysku młodego Vuko. Dopiero na miejscu zdała sobie sprawę, że w trakcie drogi zgubiła Mako, który przecież wyruszył jako pierwszy... Dlaczego on musi się tak wlec? Nawet tego nie potrafi zrobić dobrze - zwykłego pokonania dystansu rzeka-Skała? Król Lwiej Ziemi się znalazł.
Ostrożnie wypuściła malca, by ułożyć go pomiędzy swymi przednimi łapami, tak jak poprzednio. Usiadła. - Wszystko w porządku? - spytała jeszcze z niejaką czułością, nim jej oranżowe spojrzenie nie padło na obecną tu lwicę. - Deme - rzuciła w jej kierunku, po czym na powrót zwróciła swe zainteresowanie na lwiątko, które to właśnie zostało obdarowane przyjaznym uśmiechem. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
16-12-2012, 22:04
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Jak ona strasznie poganiała! To chyba z poddenerwowania. Mako szedł raczej z wolna, zatrzymując się jeszcze przy rzece i wykorzystując nadarzającą się sytuację do zaspokojenia pragnienia. Nie pozostawał tam jednak długo, mając świadomość, że Vei i tak będzie narzekać. Nie, będzie ponadto, puści wszystko mimo uszu. Tak, to jest właściwe podejście.
Doczłapał się do Skały, ale ku swojemu zdziwieniu, Vasanti nie darła się na niego na cały regulator, co znaczyło, że chyba jego poślizg mieścił się w granicach normy. - Nic mi nie dasz skorzystać z wolności. - bąknął na przywitanie, ale w jego wypowiedzi próżno było szukać czegoś negatywnego. Dopiero teraz spostrzegł drugą lwicę – Shiza? Co za zbieg okoliczności, że też tu trafiłaś. Powiedział do niej ciepło, by po chwili znów spojrzeć na drugą połówkę władzy. Trzeba jakoś wezwać resztę, prawda? Tak na dobrą sprawę to można zaryczeć... - Raczysz czynić honory? - ryk Mako przeważnie nie zwiastował niczego dobrego. Najpierw śmierć króla, później atak na Lwią. Był zdecydowanie źle kojarzony... - A może zrobimy to razem, hm? |
|||
|
Vuko Gość |
16-12-2012, 22:47
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Zdążył się już pozbierać w trakcie podróży. Poruszanie się z wyższej perspektywy było może trochę niewygodne, ale wzbudziło jego zainteresowanie ile rzeczy dotychczas nie widział znad wysokich traw a ile teraz mu się nagle objawiło. Ten maluch to dopiero ma zmienne nastroje. Posadzony, spojrzał na Vasanti, która nadal była ogromna, a zanim zdążył się odezwać przyszedł ten lew-sierota, który według pomarańczowej lwicy nie nadawał się na króla i maluch najwyraźniej wolał trzymać się jej zdania, póki swojego nie miał wyrobionego. Po za tym, ta skała była ogromna! Nigdy takiego czegoś nie widział, po za ogromną górą Kilimandżaro gdzieś hen daleko na horyzoncie. To była jedyna wielka skała jaką kiedyś tam widział, zresztą, już nawet tego nie pamiętał.
I przypomniał sobie, że gdzieś z kimś jest. - T..tak, chyba w porządku. Co znaczy deme? - W ogóle nijak z niczym nie kojarzyło mu się to słowo. Jakiś inny język tu mają, czy jak? |
|||
|
Shiza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:2,5 roku Liczba postów:57 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 53 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 62 |
17-12-2012, 18:10
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
-Witaj Królowo, Królu - zwróciła się do każdego z kolejna, kłaniając się przy tym skinieniem głowy. Po chwili zdała sobie sprawę, że ona też nie znała słowa, które skierowała do niej Vasanti. Rain nie wspominał jej o niczym takim, jak specyficzny język, należący do stada Lwiej Ziemi. Skrzywiła się, odwracając od nich na chwilę głowę. No i jeszcze ten mały, szary lewek,.. Widać, że chyba nie lubił jej, choć ta chciała mu pomóc. Może nie był dla niej jak rodzina, czy ktoś taki, ale chciała mu pomóc, traktując go chociaż jak młodszego brata, czy kogoś takiego.
-Mogę wiedzieć, co się będzie działo? I czy powinnam w tym uczestniczyć, czy raczej będę przeszkadzać? - postanowiła spytać. Bo co tu po niej, skoro nie odzywałaby się, tylko słuchała o czymś, co oni mogliby uznać za informacje, które mogę wykorzystać przeciwko nim, bo jestem szpiegiem, albo kimś w tym rodzaju? |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
18-12-2012, 21:14
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
- To chodźmy razem - postanowiła bez dłuższego namysłu i już miała ruszyć w stronę skały, kiedy to usłyszała słowa malca.
I znów ciepły, wyrażający przy tym również pewne rozbawienie uśmiech powędrował w jego stronę. - Lwy, które tu mieszkają, to Lwioziemcy, bo te ziemie nazywają się 'Lwie Ziemie'. Jeśli zechcesz tu pozostać, to również będziesz mógł dołączyć to stada. A 'Deme' to nasze powitanie. Z kolei żegnamy się słowem 'avare' - wyjaśniła, przy okazji dodając kilka słów od siebie. Młodziki takie jak ten zazwyczaj są ciekawskie, toteż dobrze było ową ciekawość choć w pewnym stopniu zaspokoić. Następnie skierowała swe spojrzenie na Shizę. - Zebranie stadne, może także niewielka uroczystość. Możesz tu być jak długo chcesz, Lwie Ziemie są otwarte dla wszystkich, którzy zachowują się stosownie. Nie raczyła wyjaśnić, czymże jest one 'stosowne zachowanie', aczkolwiek nie było to chyba aż takie trudne do zgadnięcia. - Idziemy teraz z Królem na tę wielką Skałę. Mogę ci pomóc, są stamtąd ładne widoki, chyba że sam dasz radę? Tylko trzeba uważać, żeby nie spaść - znów zwróciła się do szarego. A teraz ponownie przeniosła wzrok na Mako. To idą? |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
20-12-2012, 21:14
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Przystanęła na jego propozycję, doskonale. Skinął tylko łbem i już chciał ruszyć, ale najmłodszy z tutaj obecnych postanowił zadać nurtujące go pytanie. Zabawnym był fakt, w jaki sposób Vei zwracała się do Vuko, taki ciepły ton, który – zdaniem Mako – w ogóle do niej nie pasował.
- Ładne widoki – bąknął pod nosem – To jeden z najwspanialszych widoków w całej Lwiej Krainie. Następnie podreptał sobie na Skałę na z góry zaplanowane miejsce. Zaraz miejsce u jego boku miała zająć Królowa. W tej chwili Król pomyślał, że właściwym będzie, jeżeli Królowa również zajmie miejsce u jego boku w prywatnym życiu... Spojrzał znów na Vastanti. To było niedorzeczne i śmieszne. Ona i on razem? Oj Mako, Mako, faktycznie spędziłeś zbyt wiele czasu poza domem. Szybko zwrócił wzrok na horyzont, by nie zawieszać go zbyt długo na Vei. - Jak myślisz ilu ich przybędzie? - zapytał jeszcze szeptem, przygotowując się do dania swojego głosu. |
|||
|
Vuko Gość |
21-12-2012, 22:57
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Łał - Podsumował jednym, pełnym podziwu słowem na wypowiedź Vasanti. To, ile ona wie, mógł przewidzieć, ale dopiero jak to usłyszał to poczuł... taką moc. Idealna do działania. Pewnie dlatego jest królową, może wszyscy ją tak traktują, po za tym czarnogrzywym niby-królem, który zdaniem Vei, jak również od teraz i Vuko, zupełnie nie nadawał się na króla, albo może i tak, ze nie zachowywał się tak jak król. Ktoś go w końcu musiał na króla wybrać, nie?
Potem obejrzał się jeszcze raz na skałę. Była ogromna, ale podbudowany serdecznością Vasanti, zebrał w sobie tyle siły, że stwierdził, ze sam da doskonale radę. - Dam radę! Jestem silny! - Odrzekł pełen entuzjazmu, by zobaczyć to wszystko z góry. Może i na to nie wyglądał, wychudzony i wygłodniały nie mógł wyglądać na kogoś silnego, ale tak się czuł. Po za tym, co by był z niego za lew, gdyby przy Vasanti pokazał swoją słabość? I po swojej krótkiej wypowiedzi ruszył żwawym krokiem za Mako, by jak najszybciej dość tam, gdzie powinien. |
|||
|
Shiza Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:2,5 roku Liczba postów:57 Dołączył:Lis 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 53 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 62 |
22-12-2012, 23:36
Prawa autorskie: Av: OmegaLioness.
-W takim razie ja oddalę się i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze Cie spotkam, Królowo i Królu - zwróciła się do nich przyjaźnie, po czym wstała z miejsca - Trzymaj cię, mały! - zawołała jeszcze do Vuko, zanim oddaliła się stamtąd. Czuła, że oni nie traktują jej jak lwicy ze stada, a przecież nią była... No... Albo i nie?
Podobno urodziła się na Lwiej Ziemi, a potem matka postanowiła odejść i zostawić ją, a ona pragnęła powrócić tutaj i czuć się jak w domu... Czy coś takiego. Może teraz powinna poszukać Raina? W końcu mieli się spotkać... Ale pewnie on o tym zapomniał, więc nie ma sensu go szukać. No ale zrobić to i owo z nią i zostawić potem samą, nie dotrzymując obietnic to czyste chamstwo... Szukać go, czy dać sobie siana? Oto jest pytanie... No i takimi rozterkami w głowie, wybyła stamtąd, oddalając się od wielkiej skały. z.t |
|||
|
Omara Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:844 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 36 |
23-12-2012, 12:25
Prawa autorskie: Dukacia, obróbka: Fileera (Vei) :*
W pewnym momencie na Lwiej Skale pojawiło się małe niebieskookie lwiątko o jasnej sierści. Wyglądało na bardzo smutnie i zagubione. W głębi duszy jednak cieszyło się że udało mu się dotrzeć aż na Lwią Skałę, gdzie czuła się tu jakoś...bezpiecznie. Tak, teraz już nie czyhają na nią żadne niebezpieczeństwa jakie miałyby ją spotkać po drodze.
Na Lwiej Skale byli: lew, lwica i jakiś lewek w jej wieku. Nie zastanawiając się dłużej postanowiła się zapytać. - Przepraszam, wiecie może gdzie znajdę ciocię Hatimę - zapytała ich z nadzieją w głosie, że ,,może wiedzą'', po czym usiadła przy nich. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości