Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL PRZEBIERAŃCÓW
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Serce zabiło mu mocniej, gdy Sylwia przystała na jego zaproszenie i po raz kolejny mógł dotknąć jej miękkiej dłoni. Oczywiście wszystko się popsuło za sprawą tej felernej piosenki, ale na szczęście szansa na taniec nie przepadła.
- Kolejna piosenka. Tak, poczekajmy na kolejną. - Trochę się zaplątał, ale to z ulgi.
Postawił swój hełm na stole i podsunął serwalce krzesło z szarmanckim uśmiechem. Gdy dziewczyna zajęła miejsce, rycerz usiadł obok.
- Miejmy nadzieję, że następna będzie trochę bardziej znośna. - Uśmiechnął się lekko.
- Weronika - przedstawiła się, choć kto wie, czy było to jej prawdziwe imię.
Po usłyszeniu kolejnych słów Amelii, Kleopatra o mało co nie zachłysnęła się wodą.
- Słucham? - Wytrzeszczyła oczy, szczerze zaskoczona.
Może się przesłyszała? Oby! Przecież... Przecież to nie może tak być! Chyba że te plotki o anthro były prawdziwe...

Z głośników zabrzmiało TO.
- No weszłam tam przypadkowo i dość dziwnie to wyglądało - powiedziała do Weroniki, której o mało co nie musiała reanimować. W sumie nie ma jej się co dziwić, amelia pewnie zareagowałaby tak samo, gdyby ne widziała tego na własne zielono kryształowe oczy.
- A poza tym jakieś dziwne krzyki słychać z tamtego pokoju.- dopowiedziała i znów upiła lyk ze swojego kubka.
- To... Intrygujące - mruknęła, mrużąc oczy.
Przeszłaby się tak i zobaczyła, o co chodzi, ale trochę obawiała się przeprowadzać taką wyprawę w pojedynkę.
- A ty masz bardzo ciekawy strój - dodała, chcąc zmienić temat na nieco przyjemniejszy. - Ogon wygląda jak żywy.

// ZW na obu postaciach, idę się myć. //
Usiadła wygodnie na krześle i sięgnęła ręką po coś do przegryzienia. Złapała słone paluszki. Nie najgorsza zdobycz. Sama wzięła kilka do ręki i zaczęła chrupać, a resztę opakowania wyciągnęła do rycerza w zachęcającym geście. Czekała cierpliwie na kolejną piosenkę... I myślała, że padnie, gdy w końcu się jej doczekała.
-Serio? - sarknęła, zirytowana.
Wstała z krzesła.
-Wiesz co, idę znaleźć tego DJ'a. I sobie z nim porozmawiam.
Ruszyła, nie czekając na rycerza. Jeżeli pójdzie za nią, będzie jej miło, jeżeli nie, to nie problem.
Wpadł jak szalony do sali, i delikatnie odłożył Filkę, ogonem zamykając za sobą drzwi.
Przeklęci niech będą wredni piraci tego świata...
Był lekko wstawiony... nie wspominając o tym w jakim stanie była Filemona. No ale cóż. Do tego pewien discopolowy utwór...
I jakoś samo tak wyszło że wziął ją na parkiet by tańczyć. Pijany gad i kotka na parkiecie- to nie może się dobrze skończyć.
- Zdecydowanie - powiedziała. To jest naprawdę intrygujące, kiedy dwie dziewczyny, wiążą faceta i próbują z nim coś ugrać. Szczerze to trochę smutne, że inaczej się nie da no ale jak kto woli.
- Twój też jest niczego sobie.- odpowiedziała.
- Tak jest bardzo... realistyczny. - Amelia nie miała problemów z ukazywaniem się, ale może to i lepiej, żeby nikt na przyjęciu nie wiedział kim jest.
- Oooo, hej. Cześć, znaczy się. To znaczy, dobry wieczór, o! - zarumieniła się nieznacznie i uśmiechnęła niewinnie. Gdzie twoje maniery, Violetto? Aby tak do nieznanego jegomościa się zwracać? - Dopiero co przyszłam i po prawdzie nikogo interesującego nie spotkałam jeszcze. Ale widać zabawa trwa w najlepsze - po czym zabrzmiał z głośników niewątpliwy hit kolonii. Niewiele myśląc, pociągnęła Tymka za rękę i obróciła się wokół niej - Chodź!
Ech, coraz większy tłum. W takim stanie tłumy to jego najwięksi wrogowie. No a co się robi z największymi wrogami? Tak, ucieka się od nich, to jest najlepsze rozwiązanie. Wstał, wziął sobie kieliszek z winem i próbował wyjść, nie niepokojąc nikogo.
Nic pirata nie zwabia tak jak głośna muzyka, bowiem tam gdzie muzyka to i leje się alkohol i tańczą roześmiane dziewki. Drzwi otworzyły się nagle i stukot obcasów znów mieszał się z tą dziwaczną muzyką. Przez którą pirat skrzywił wargi w niezadowoleniu.
- Szykujcie sznur dla tego co to grać postanowił tak szkaradną muzykę! - Warknął widząc, że jakaś damulka z kocimi uszkami postanowiła już się zająć dj'em, więc sam mógł ruszyć w kierunku stołów by tam znaleźć kolejny trunek, a tym bardziej kogoś do towarzystwa. Bo choć picie samemu mu nie przeszkadzało to wiadomo, że w towarzystwie zawsze jest lepiej.
Z grzeczności poczęstował się paluszkami i uśmiechnął się do Sylwii. Słysząc kolejny numer DJa skrzywil się. Liczył na coś wolniejszego. Do aktualnej piosenki można było najwyżej poskakać. Dziewczyna była równie zirytowana, co on. Albo jeszcze bardziej.
- Czekaj, co ty chcesz zrobić? - Zapytał zrywając się z miejsca, by ją dogonić. Nie miał zamiaru jej zatrzymywać, a wspomóc. Dziewczyna pokazała pazurki i nawet mu się to spodobało. Pochłonięty misją nawet nie zwrócił uwagi na powrót padalca.
Jeśli ktoś dodatkowo w tym chaosie zwracałby uwagę na suto zastawiony stół, stojący na uboczu zauważyłby, że wszystkie kokoski i karmelki od dłuższego czasu tajemniczo znikały z jego powierzchni. Jeśli zaś ktoś zwracałby na to jeszcze większą uwagę, udałoby mu się dostrzec maleńką rączkę, która co pewien czas wychylała się spod obrusu, aby następnie poszukiwać ulubionych przysmaków. Czasami przez przypadek zagarniała nie te słodycze, co trzeba. Te szybko lądowały z powrotem na stole, często na zupełnie innym talerzu, niż poprzednio. I to niekoniecznie ze słodyczami. Ba, wiele razy nie lądowały one w ogóle na jakimkolwiek talerzu, cały obrus był usłany "gorszymi" słodyczami, podobnie jak podłoga wokół stołu.
Kiedy w końcu mała kreaturka stwierdziła całkowity brak kokosków i karmelków, wychyliła główkę, aby podejrzeć, co się dzieje w okolicy. Siedziała tutaj już od dłuższego czasu, możliwe, że przybyła tu nawet przed rozpoczęciem balu, aby skryć się pod stołem przed przybyciem gości, aby nikt nie mógł zauważyć jej wejścia.
Naturalnie i ona miała na sobie przebranie. Pasowało ono jednak bardziej do Halloween, jako że miało przypominać ducha. Helenka zrobiła je sama, wycinając ogromną dziurę z jednego z obrusów tak i w tym kilka mniejszych na rączki, oczka i usta. Ta ostatnia była bardzo przydatna w pochłanianiu znalezisk. I bardzo wymazana w czekoladzie. Teraz zaś ducha trawiło pragnienie, dlatego też po chwili pod obrus została wciągnięta cała butelka soku pomarańczowego. I dwie szklanki.
Niestety, Ludwik nie miał szczęścia. Jak to już zostało zauważone, taniec naprutego jaszczura i równie (czy też jeszcze bardziej) nietrzeźwej kotki musiał poskutkować czymś, na co nikt nie miał ochoty. I tak się złożyło, że owym "czymś" było wpadnięcie Filki na gryfa. Jej uniesiony ogon natrafił na skrzydło, przez co straciła równowagę i klapnęła na podłogę. Kotka usiadła na parkiecie, zamrugała i uniosła zdumione spojrzenie na Ludwika.
- Przeee... Praszam? - Czknęła i zachichotała. - Fajny dziób - nie omieszkała dodać.
Nagłe wpadnięcie kogoś na ciebie nie jest czymś, co bardzo ułatwia "ewakuację" z imprezy. Wręcz to utrudnia. Zatrzymał się i zerknął wpierw na plamy wina, które pojawiły się na jego garniturze, później na sprawczynię tego zamieszania, którą była kotka w sukience. Przewrócił oczami - Ech, nic się nie stało, i tak właśnie wychodziłem... - i widząc stan, w jakim Filka się znajdowała podał jej dłoń. - Wstawaj, ostrożniej następnym razem.
Stuk, stuk, stuk i tylko było widać czubki czarnych butów pod obrusem leżącym na stole suto zastawionym różnego rodzaju strawą.
- Bleech słodycze - zlustrował krytycznie desery i łapiąc za talerzyk zaczął nakładać na niego prawdziwe jedzenie. Na całe szczęście gospodarz nie zastawił stołów w stylu francuskim gdzie to na sześć wielkich platerów wypadało jedno kurze udko! A tak jak powinno się gościć na przyjęciach. Właśnie szanse na to, że nie puści tego dobytku z dymem rosły, bowiem głodny pirat i nie pijany pirat to wściekły, zły, bardzo zły pirat.
Wyciągając szybkim ruchem sztylet z pochwy przytwierdzonej do grubego pasa wbił go w spory kawał mięsa i łapiąc go zębami rozerwał i szybko przeżuł. Rozejrzał się i dostrzegł jakiegoś DUCHA znikającego pod stołem. Złapał za szklankę i ruszył w tamtym kierunku. Złapał dłonią za obrus i podciągając go błyskawicznie do góry zajrzał pod stół i wrzasnął ile sił nie przejmując się tym, że w ustach miał na wpół przemielone jedzenie.
- Aaaarrr! - Warknął chcąc przestraszyć małego duszka i spoglądając na nią szczerząc pożółkniałe zębiska powiedział już łagodniej.
- Widzę, że masz jedną wolną szklankę, mogę się dosiąść zbłąkana duszyczko? - Powiedział i nie czekając na reakcję wgramolił się pod stół.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15