Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL PRZEBIERAŃCÓW
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Duszek właśnie nalewał sobie słodkiego napoju, kiedy to jakiś PIRAT na nią warknął. Sok rozlał się na stroju dziewczynki, tworząc na nim ogromną pomarańczową plamę, jednak ona sama nie wypowiedziała ani słowa. A ciężko też było stwierdzić, na ile była przestraszona, bo na jej oczy akurat zsunął się kawałek materiału. Po odstawieniu szklanki i soku doprowadziła strój do porządku (to znaczy tyle tylko, aby coś przez niego widziała), po czym spojrzała na Damazego krytycznym wzrokiem.
- Jesteś piratem. - stwierdziła.
- Ja jestem duchem. - dodała po chwili.
- To stół tylko dla duchów... A poza tym to ja powinnam Ciebie straszyć! - zawołała do niego pretensjonalnym głosem, jednak nie powiedziała nic na to, jak ten usiadł obok niej.
- Ta jest zajęta. Dla innego ducha. - powiedziała do niego, już spokojnym głosem. Zaraz też sięgnęła do góry stołu, ściągając z niego kolejną szklankę.
- Proszę, ta może być dla Ciebie. - podała mu szklankę, po czym sięgnęła po sok, aby następnie napełnić wszystkie trzy szklanki. Dopiero teraz, jak znajdował się w jej królestwie, Kapitan mógł zauważyć, że wszystkie kokoski i karmelki, które już jakiś czas temu zupełnie zniknęły ze stołu zostały ładnie poustawiane na obrusie małego ducha.
Powzięła wyciągniętą dłoń gryfa, ukradkowo zerkając na swojego jaszczura. Chyba nie będzie miał jej tego za złe? W końcu tamten tylko pomaga jej wstać... No.
- Dzięki. Tak, wiem. To przez niego, nie pozwolił mi pogłaskać konia i musiałam wypić whisky - wyjaśniła, wskazując na Sebastiana. - Ale jest kochany! - dodała prędko i wzięła go pod rękę, o mało co znów nie wywijając przy tym... Orła.
Spojrzała po reszcie zebranych. Ciekawe to zbiegowisko, trzeb przyznać!
Jego uśmiech się poszerzył słysząc słowa małego duszka.
- Och, ależ duchu, nie wiesz o tym, że my piraci nie lękamy się niczego? - Odpowiedział złowrogo kapitan wgryzając się ponownie w kawał mięcha nadzianego na sztylet. Przeżuwając szybko zapomniał o swoich manierach i o tym, że chcąc paktować z duchami należy się im jakiś dar, więc wyciągnął w jej stronę sztylet z kawałkiem mięcha.
- Chcesz? Masz to dar - rzekł tonem który nie cierpi kiedy to mu się odmawia.
- Tylko dla duchów powiadasz? A co ty na to duszku by zmienić mu nieco nazwę? Na stół strachu? Zawrzyjmy pakty duchu, okrutnie straszne pakty! Połączmy siły i tworząc grono strachów! Arrrr straszmy, siejmy trwogę w tych słabych sercach. Co ty na tą propozycję? - Rzekł podnosząc napełnioną szklankę sokiem by stuknąć się nią z duchem w toaście i w potwierdzeniu ich straszliwego paktu.
- Wypijmy za nasze zbłąkane dusze! By nigdy nie zaznały spokoju i na zawsze mogły gnębić i straszyć! - Wypowiedział toast z zamiarem stuknięcia się szkłem.
- Dzięki - odmruknęła Amelii, myślami jednak błądziła zupełnie gdzie indziej.
Oto wpadła tu kotka z jaszczurem. Z kolei gryf się zmywał. Był jeszcze pirat i mały duszek, ale akurat ta dwójka niezbyt ją interesowała. Wera oparła się o ścianę i w dalszym ciągu obserwowała całe to towarzystwo. Jeszcze nie zdecydowała się, do kogo teraz powinna podejść, ale nie spieszyło się jej, do północy jeszcze dużo czasu.
Wreszcie zdecydowała się ugryźć piernika, którego wzięła ze stołu przed kilkunastoma minutami. Skrzywiła się. Fuj, za słodki.
Mała zastanowiła się przez chwilę. W sumie to pirat miał rację, musiała mu to przyznać. Z zamyślenia wyrwał ją pirat. Spojrzała na jego dar, po czym wzięła sztylet w rękę, która wyraźnie opadła nieco w dół pod ciężarem mięsa.
- Dziękuję Ci, szanowny panie piracie. - powiedziała, nie chcąc mu odmawiać. Tym bardziej po tym, jakim tonem się do niej zwrócił. Chyba naprawdę zależało mu na tym, aby przyjęła ten prezent.
- Możesz w zamian wziąć parę karmelków i kokosków, ale proszę, nie zjedz wszystkiego! - powiedziała jeszcze przed tym, jak usłyszała jego propozycję. Na samym początku nie była zbyt chętna na to, aby na nią przystać. W końcu zasady to zasady! Jednak tak naprawdę to zaczynało ją powoli nudzić to siedzenie pod stołem, już i tak miała wszystkie słodycze, jakie chciała. Jednak w miarę, jak słuchała, coraz bardziej skłonna była na to przystać.
Podniosła do góry swoją szklankę z sokiem, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Dobrze! Ale będziemy też zbierać łupy, jak prawdziwi piraci? - zapytała z nadzieją, po czym stuknęła swoją szklanką o szklankę Damazego, aby następnie wypić duszkiem swój sok.
Uśmiechnął się nieznacznie do dziewczyny i powolnym krokiem udał się do drzwi. Wychodząc zerknął na salę i westchnął cicho, ale potrząsnął głową i wziął głęboki wdech. "A nuż się jednak jakąś frajdę uda wyciągnąć z tego". Skierował swoje kroki do łazienki, aby spróbować domyć ubranie po kontakcie z winem.
z.t.
Niestety Tymek nie chciał podrygiwać. A szkoda. Puściła jego rękę, po czym spojrzała na towarzystwo. Parsknęła śmiechem, słysząc gadanie Filemony - Kobiety nic nie muszą! A już zwłaszcza pić whiskey - whiskey jest paskudna. Pali w przełyku i niedobrze po niej... Skrzywiła się widocznie na samą myśl o paskudnym trunku.
- Ale mogą! Nie zabronisz mi! - zakrzyknęła do Violi.
Wciąż była uczepiona Sebastiana, bo inaczej zapewne znów wylądowałaby na podłodze. Cały świat tak śmiesznie wirooował...
Roześmiał się wniebogłosy słysząc jakże zacne określenia kierowane w jego stronę.
- Ależ moja droga. Wystarczy Damazy, bądź kapitanie. Bowiem nie jestem ani panem, ani szanowny. Takie tytuły to dla gubernatorów się zachowuje chcąc się wkupić w ich łaski. Ja jestem poważnym piratem, a nie jakimś pierwszym lepszym siusiumajtkiem! - Odpowiedział rad z tego, że przyjęła jego dar.
- Teraz wyglądasz jeszcze bardziej przerażająco - przyznał gładząc swoją czarną brodę oceniając małego duszka niczym wielki znawca. W końcu złupił już tyle statków i jego imię siało postrach wśród żeglarzy, a jego bandera powodowała, że poddawali mu się bez walki licząc na to, że okaże im łaskę i nie spali całego okrętu z ludźmi na pokładzie.
- A dziękuję duchu, dziękuję. Wezmę tylko te dwa kokoski bowiem przypominają mi mój ukochany port. - Rzekł i wziął słodycze wkładając jeden do ust, a drugi schował do jednej z obszernych kieszeni.
- Ten zostawię na później - wytłumaczył po czym wypił zawartość soku jednym duszkiem.
- Oczywiście moja mała przyjaciółko! Co to bowiem za pirat który nie wzbogaca się na straszeniu innych. Ja zgarniam staniki i majtki, a ty wszystkie słodycze. Co ty na to? To chyba uczciwa cena tej współpracy? - Powiedział i chwycił do pasa po jeden z worków, wysypał jego zawartość, z jakiś nie potrzebnych rupieci i podał do duchowi.
- To na twoje łupy - wytłumaczył i ruszył się podnosząc obrus do góry umożliwiając szybkie wyjście.
- Panienki i wszelakie duchy przodem - Rzekł uśmiechając się przekomicznie i ukazując swoje pożółkłe zębiska.
- Zanim jeszcze zaczniemy zabawę trzeba nieco rozruszać atmosferę bo muzyk zanudził wszystkich. Choć, będzie mi potrzebna twoja pomoc, rzekł i ruszył w stronę dj'a. Wyciągnął szablę i zamachał nią kilka razy przecinając powietrze z świstem.
- Arrrrr wyjazd! Bo inaczej moja Roxi posieka cię na plasterki. Gdzie mikrofon? Dawaj i to już! - Rzekł odganiając grajka i wyciągnął szablę i wywijając nią parę kółek pojawiły się instrumenty.
- Duszku stań przy bębnach i uderzaj jak Ci się podoba! Arhahah! - Rzekł i machając szablą zaczęła rozbrzmiewać muzyka a wraz z nią głos kapitana
Jako, że Alicja nie zareagowała na zaczepkę Norberta, ten zrezygnował z rozmowy z nią. Co się będzie prosić! Nikt go nie lubi, to musi coś zrobić, aby go polubiono, o. Jego przypadkowe spojrzenie padło na, znów stojącą samotnie, Weronikę. Heh. Wcześniej za długo sobie nie pogadali. Może poprosi ją do tańca? Eee... No, tak powinien zrobić prawdziwy gentleman, ale problem w tym, że on nie był w tańcu za dobry. Może spróbuje... To nie może być takie trudne. Wreszcie, po długiej wewnętrznej walce, zdecydował się znów podejść do Kleopatry.
- Wiedziałem.
Powiedział do niej, patrząc na piernika, którego właśnie konsumowała.
- Wiedziałem, że tutejsze ciasta są jakieś... Zrobione na odpieprz.
Stwierdził, widząc wcześniej jak się krzywiła. No, w końcu patrzył się na nią te parę minut, zanim zdecydował znowu zagadać. Niby miał z nią zatańczyć... A dobra tam, w sumie co mu to zaszkodzi.
- Umiesz tańczyć? Ja trochę, ale jakby co, to można improwizować... Może chciałabyś że mną zatańczyć?
Rzucił prosto z mostu, uśmiechając się szeroko. Kurde, co on robi? Przecież widział wcześniej jak Weronika na niego patrzyła, na co on liczył? No ale... miał się bawić. A taniec jest fajny. Dlaczego taka dziewczyna miałaby stać sama w kącie, ani razu nie zostając zaproszona? To niedorzeczne.
Już miała odpowiedzieć Filemonie, żeby się nie przejmowała, gdy do akcji wkroczył kolejny gość. Zakręciła się na pięcie i... Ujrzała prawdziwego pirata. - O mój boże, o mój boże... - zasłoniła dłońmi usta, nie przestając wpatrywać się w Damazego. Mogło się wydawać, że jest przerażona. Nic bardziej mylnego. Wielkie oczy nie były wyrazem strachu, a... Zdziwienia przeradzającego się w ekscytację - Jesteś prawdziwym piratem! - pisnęła, wznosząc ręce do góry i okręcając się radośnie dookoła własnej osi - Nie mogę w to uwierzyć, prawdziwy pirat!
- Aj, kapitanie! - zawołała, wznosząc nieco sztylet z wciąż nabitym na niego mięsem, a na jej twarzy wciąż widniał szeroki uśmiech. Coraz bardziej jej się podobał ten pirat.
Na jego komplement wyszczerzyła się jeszcze bardziej i ścisnęła mocniej rękojeść. Była zadowolona, że stała się tak przerażającym duchem!
Pokiwała głową na jego słowa, a obrus ponownie nasunął jej się na oczy. Szybko go poprawiła drugą ręką, w której wciąż trzymała szklankę, z której kilka kropel soku ściekło jej po górze stroju, tworząc kolejne plamy.
- Stoi! - zawołała, przyglądając się z ciekawością, co też robił. Odłożyła w końcu szklankę, jak i sztylet, po czym chwyciła w rączki worek na jej przyszłe łupy.
Z workiem w jednej ręce i ponownie pochwyconym sztyletem w drugiej wyleciała spod stołu. Bez słowa podążyła za piratem, po drodze jeszcze ze dwa razy poprawiając strój, który wciąż opadał jej na oczy przy każdym bardziej gwałtownym poruszeniu.
Damazy nie musiał mówić jej dwa razy. Od razu stanęła przy bębnach (o siedzeniu nie było mowy ze względu na jej wzrost), po czym zaczęła uderzać losowo w stojące przed nią bębny wielkim kawałem mięsa, mocno trzymającym się na jej sztylecie. Do zrobienia tego potrzebowała dwóch rąk, ale jeśli ktoś by jej spytał, stwierdziłaby, że idzie jej wcale nie najgorzej!
Wyszczerzyła się do rycerza.
-Nic złego... Chyba, że będzie się stawiał. Tylko poproszę o jakąś normalną muzykę.
Również nie zwróciła uwagi na padalca i Filkę, która próbowała poderwać jej rycerzyka. Jej uroczego, zielonookiego rycerzyka. Odnalazła wzrokiem DJ'a i ruszyła w jego kierunku, niestety, uprzedził ją jakiś zwariowany pirat.
Spojrzała na niego jak na kosmitę.
-Przepraszam? - powiedziała, unosząc brwi wysoko. Jej ton wcale nie był miły, wręcz przeciwnie. -Co ty niby odwalasz? Ludzie chcą potańczyć!
Po chwili przeniosła wzrok na małego duszka, czyli jakiegoś dzieciaka w prześcieradle. Ta impreza była jakaś porąbana.
Widząc, że jej partnęrką w rozmowie zajął się już jakiś fagas, a ona musiała iść do toalety (znowu), udała się w wyznaczonym kierunku jednocześnie opuszczając to towarzystwo.


z.t
Cóż... Taka urocza dziewczyna go opuściła...
Raptownie uniósł głowę i błyskawicznie wyszedł z sali.
Miał tylko nadzieję, że jego współpracownica też się pojawi.
/zt
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15