Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL PRZEBIERAŃCÓW
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Czarek zaczerwienił się przez dziewczynę, a gdy obok przechodził gad, rzucił mu wściekłe spojrzenie, po czym wystraszony znowu popatrzył na Kingę. Na wspomnienie o dzieciach, jakby dygnął. Zasmiał się zakłopotany...
- Nie przepadam za imprezami... A "wyrywanie" nie idzie mi zbyt dobrze... emmmm... wolę trzymac się na uboczu...
Spuścił łęb.
- Myslisz że miałbym u jakiejś szansę?
Podniósł lekko głowę z pytającym wzrokiem.
- Ach ta kocia propaganda.... łuski nie są wilgotne drogi futerkowany. - rzucił jeszcze na odchodne Maurycemu.
Po chwili znowu pomknął pomiędzy tłumem, by stanąc przy drzwiach i obserwować rozwój sytuacji. Oparł się o ścianę, i co jakiś czas wysuwał język by wyczuwac każdy zapach, każdą zmianę w konsystencji powietrza. Czekał... na ofiarę...
Brunetka kiwnęła pierzakowi łbem. Może, jednak nie wszystko dobrze sobie zaplanował i zrobiło mu się za gorąco? Tak czy inaczej nie zatrzymywała go, jeżeli chciał odejść, ponieważ wzrok zawiesiła znów na wężowatym. Pomykał to tu, to tam, że na moment zupełnie zniknął pomiędzy gośćmi.
-Matko boska!- wrzasnęła, kiedy zorientowała się, że stał tuż przy niej. Aż jej się w głowie zakręciło. Zabawne bo za sekundę już go tam nie było...
Hmmm, rozejrzała się znowu. Stał oparty o ścianę, więc mogła go jeszcze dopaść.
-Zwinny jesteś i w ogóle ... genialny- zlustrowała go całego, od czubka ogona po pysk -Ej... może ty mi powiesz coś o tym stroju co? Bo inni tacy tajemniczy, a ja na żadnysieńkim konwencie takich realistycznych dzieł nie widziałam!-

Aruella

- Spokojnie jak na wojnie, tak to się chyba mówi. - odezwała się po chwili, zwracając na niego spojrzenie swoich jasnoniebieskich oczu, w których grały iskierki zadowolenia i ciekawości. No i tak, może nie wyglądała tak... Zwierzęco jak reszta pań, ale chyba nie było określonego motywu przewodniego, prawda? To bal przebierańców, mogłaby się nawet za zombie przebrać i nikt by się doczepić nie mógł. Tak przynajmniej sądziła.
- Jak ktoś uważnie patrzy, to już zauważy, że zaczyna się robić ciekawie. - oznajmiła spokojnie, upijając kolejny łyk napoju z gracją odpowiadającej XIX-wiecznej damie. Jak się przebierać, to też wczuć w rolę, prawda? Nie można przecież być postacią tylko połowicznie, to bez sensu!
- Theo, tak? - skupiła się na parę sekund na czerwonym płynie obmywającym szkło niczym fale obmywają brzeg plaży. - Ładnie. Ja zaś nazywam się Anastazja. Miło mi pana poznać, panie Theo.
Jedną ręka ujęła suknię i, ciągle trzymając kieliszek, dygnęła nisko przed mężczyzną, uśmiechając się lekko, ale zaraz jej blada skóra pokryła się delikatnym różanym rumieńcem.
- Och, dziękuję. Widzi pan, robię za XIX-wieczną szlachciankę, więc wie pan, jak szaleć, to na całego.
Za to jej rumieńce jedynie ratowało światło. Całe szczęście nie miała w zwyczaju palenia buraka, więc nie zrobiła się cała czerwona. Przynajmniej nie wyrwała swojej ręki, to byłoby niezwykle niegrzeczne! I co on by sobie pomyślał, hm?
-Och, nie. Dopiero się poznałyśmy. - Sylwii udało się uśmiechnąć w kierunku Filki, choć z trudem. Oczywiście nie po to, żeby było jej miło, czy coś. Po prostu nie chciała, żeby Zawisza to dostrzegł, i tyle!
-Na pewno was znajdę. - przez chwilę zrobiła groźną minę, po czym zaśmiała się krótko. Nie kłamała - jeżeli istnieje jakieś rycerskie bractwo i to takie, do którego należał ten cudowny rycerz, to ona ich znajdzie nawet na krańcu świata. Lekcje fechtunku z nim... Och, ona kochała bronie! I te współczesne, i te starodawne. Kusze, łuki, wszelakie rodzaje mieczy i sztyletów, morgensterny... Gdyby mogła, zaraz zabrałaby Zawiszy zbroję i sama założyła. Ale nie wypadało, żeby dziewczyna rozbierała chłopaka... Zwłaszcza, jeżeli miał pod zbroją tylko bieliznę. Albo nic. (fuj!)
Wtedy poczuła zimno na plecach i nagły wzrost ciężaru sukni. Natychmiastowo zrozumiała, co się stało i błyskawicznie odwróciła się, by znaleźć winowajcę. Mignęła jej tylko jakaś sylwetka... Wciągnęła z sykiem powietrze. Jak ktoś tak mógł? Wylać drinka na jej sukienkę?! Teraz na pewno jest zrujnowana! Zacisnęła zęby i pięści w gniewnym geście. Odwróciła się do rycerza, słysząc jego głos. To urocze, że się przejął... Ale w sumie powinien, czyż nie?
-Nie bardzo. - powiedziała nieco burkliwie i spróbowała obejrzeć tył własnej sukienki. Nie poszło jej za dobrze, ale dostrzegła, że miała mokre plecy od łopatek do paska w talii. Przynajmniej włosy nie ucierpiały. Skrzywiła się, wkurzona.
Przybyłam na bal trochę za późno, wzięlam się zbyt późno za przygotowania do wyjścia, ach ta ja. Jestem ubrana w kremową obcisłą sukienkę wyciętą z tyłu dziurą na mój lisi ogon. Moje rude włosy spokojnie opadały na ramiona a uszy ledwo wydostawały się spod burzy moich loków. Weszłam przez wielkie drzwi i ujrzałam tłum gości, każdy z kimś rozmawiał, a w tle leciała spokojna muzyka balowa. Spokojnym krokiem podeszłam do bufetu, nalałam sobie ponczu i zagryzłam kilka pistacji. Oparłam się o stół i czekałam aż ktoś do mnie podejdzie, spokonie jeżdżąc moim drobnym palcem bo brzegach kubka z napojem.
-Głupie pytania jasne że bys miał ale wpadłeś mi w oko więc cię nie oddam- Powiedziałam szczerząc lekko kiełki. No szczęście w nieszczęszczeniu? Oj niech tylko spróbuj mi zwiać, biedny jego los będzie!
-Te co nie widząc jakim ciachem jesteś są głupie, zresztą duzo tu takich pustaków i innych takich- Machnęłam lekko ręką- Schrupałabym cię bez polewy- Oj tak grzywacz miał coś w sobie, mimo tego spięcia. Może jakiś masaż. Hmm... Masaże są dobre na spięcia. Muszę to przemyśleć, na pewno jakiś pokój będzie wolny!
Ani się obejrzała a węża już nie było. Wypatrzyła go dobrym wzrokiem jak chował się pod stołem. W końcu to nie aż taki problem odnaleźć jedynego błyszczącego osobnika w tym świetle. Tak światło się ładnie odbijało od jego łusek.
- Czyżbyś Maurycy mieszkał nieopodal? - Usłyszała wypowiedź na temat zamkowego pokoju. Ale czemu nie spędzić wieczoru a raczej nocy w towarzystwie interesującej osoby? Walentyna uwielbiała dobra zabawę.
Aaaa! Ona chce... co? JAK?????!!?!?!?
Czarek popatrzył na nią, wysłuchał...
I nam chłop zemdlał.
I co teraz zrobisz Kinia?
Łuski mu wcale nie błyszczały.
MEH
To towarzystwo powoli go nudziło. Gdyby nie Sylwia... tak. Jego najważniejszy cel.
Nie może pozwolić by stara znajoma sobie tutaj podrywała rycerzyków. Oj nie!
Czas na pojedynek, rycerz i smok! Oj tak...
A co robią smoki? Porywają piękne damy!
Wyciągnął coś ze swojego plecaka który trzymał za stołem, były to wielkie skrzydła w kolorze jego łusek. Załozył je szybko, wskoczył na stół, i poszybowaaaaaał!
Po drodze rzecz jasna popchnął Sylwie, ta poślizgnęła się na skórce od banana którą wcześniej tam dał, i z łatwością dała się chwycić. Wyleciał z nią przez okno!
A drugim wleciał po chwili!
Wylądował, zatkał jej usta ogonem a łapami trzymał silnym ściskiem.
Wrzucił ją do damskiej ubikacji i zamknął drzwi na klucz.
- Chodź rycerzu! Walcz o sssswą damę!
Zagarnął kilka ciastek. oto jego broń!
-Niestety nie mieszkam tutaj, bardziej na północy- Tak chłodniejsze klimaty lubowałem. Na słowa węża o łuskach zaśmiałem się lekko pod nosem.
-Pan gad lubi chyba obserwować innych- Rzekłem widząc jak ten w swoich miejscu siedzi sobie-Ciekawa osoba- No nie mogłem temu zaprzeczyć. skierowałem ponownie spojrzenie na kobietę.
-Jest pani tutaj sama?- W końcu tak samej to nie za fajnie być. Z kimś zawsze raźniej.
Zaśmiał się krótko.
- Dobrze powiedziane. Mam nadzieję, że jakiś nierozsądny dorosły nie zabierze ze sobą dziecka... to nie miejsce ani pora odpowiednia. Gdy ostatnio brałem udział w podobnej imprezie, niestety kilku się znalazło.
Nie, żeby dzieci nie lubił... ale tak jak mówił, to nie miejsce dla nich. Z resztą, dorośli w końcu mogli się skupić wyłącznie na sobie. I takie coś jest też potrzebne.
- Zgodzę się. Łuski, uszy, ogony... jest na czym skupić uwagę.
Z rosnącą ciekawością spoglądał na towarzyszkę rozmowy. Przyjemnie się z nią gawędziło, miała charakter...
- Wzajemnie, panno Anastazjo.
Z wdziękiem pokłonił głowę. Gdy już ją podniósł, jeden z niesfornych kosmyków opadł mu na oczy. No cóż, zdarza się... a ten mu nie przeszkadzał. Przynajmniej dopóki nie zaczynał nieprzyjemnie kłóć.
Lewa brew uniosła się w lekkim zaskoczeniu. A więc szlachcianka...?
-Chyba będzie pani jedyną w takim stroju.
- Samiutka jak pal...- Nie dokończyła bo zrobił się rozgardiasz. przy wejściu zemdlał chłopak osuwając się na ziemię. Żmij szybował na doczepionych skrzydłach porywając pannę. Impreza się rozkręcała. Przeprosiła Maurycego i poszła pomóc Kindze, która chyba chciała sama chłopaka podnieść.
- Czekaj, pomogę ci. -Zaoferowała się chwytając Cezarego za nogi. -Trzeba go gdzieś przenieść, tu jest za głośno.
Nie czuł jak był podnoszony.
Nie słyszał huku, szału, omdleń, porwań, smoków, gadów, skrzydeł ani rycerzy.
On chciał tylko spokoju... a kto wie, gdzie go biednego teraz wyniosa dwie napalone kobiety....

I bądź tu seksowny!
Filka obserwowała całą sytuację z rosnącą irytacją. No nikt się nią nie interesował, nikt! Już nawet ten rycerz jej tak nie interesował jak z początku.
Wyszczerzyła się do Sylwii, równie nieszczerze jak i ona. A z kolei gdy tamtą oblano ponczem czy tam czym, to kotka zrobiła smutną minę.
- Oooj, uważaj na ogon - rzuciła od niechcenia.
Potem wszystko działo się tak szybko, że mogła tylko stać z rozdziawionymi ustami. Wytrzeszczyła oczy na porywacza. Łooo, ten to dopiero! Co tam jakieś nieśmiałe Zawisze, ON to ma tupet! Tak, to jej typ! Oczy jej się zaświeciły. Postawiła lewe ucho i podniosła ogon.
- Oddałabym mu wszystkie ciastka! - pisnęła ni to do siebie, ni to do kogokolwiek innego.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15