Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL PRZEBIERAŃCÓW
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Pokręciła się chwile po sali wypiła kilka kieliszków i wyszła połazić gdzie indziej.
Dopiero teraz to do Hanki dotarło, ale Marek... także był wilkiem. Gdy się uśmiechnął, dostrzegła kły. To nie mogła być pomyłka. Jakże mogła tego wcześniej nie dostrzec? Być może powodem była istna mieszanka zapachów, która docierała do jej czułych nozdrzy, przez co nie była w stanie przypisać mu tego konkretnego. Co innego z Amelką, która była na tyle blisko, by niemożliwym było pominięcie tego, kim jest. Ale cóż... Nie można powiedzieć, że jej taki obrót spraw nie cieszył. To oznaczało jedynie, że nie była tutaj jedyną anthro. Gdy Marek ucałował jej dłoń, nie mogła powstrzymać rumieńca. Nie cierpiała się rumienić. Odwróciła wzrok, trzepocąc wachlarzem swoich niebywale jasnych i długich rzęs. Wtedy zastrzygła uszami, słysząc słowa Amelki, na którą to skierowała swoje spojrzenie. Hanka miała cichą nadzieję, że nikt nie usłyszał, bo mogłoby to zabrzmieć nieco... dziwnie. Ale fakt faktem, że to bal przebierańców, a dziecko może wygadywać różne rzeczy. Mimo tego pocieszania się w duchu, nie potrafiła się do końca rozluźnić.
- Och, dziękuję. Wiesz, może to kwestia szamponu. Nie robię nic nadzwyczajnego, to ich naturalne ułożenie.
Odparła, uśmiechając się szeroko, ukazując przy tym swoje wilcze kły. Nagle, gdy to do niej dotarło, odruchowo zakryła usta i dyskretnie rozejrzała się, po czym odetchnęła.
- Przepraszam. O czym to my...
Hanka czuła się zmieszana. Po co w ogóle tu przyszła? Od samego początku czuła, że nie da rady się długo tak kryć. Marek i Amelka wiedzieli. Ale nikt poza nimi nie powinien. Jak miała się bawić, czując się tak nieswojo?
- Zabawny zbieg okoliczności, mamy całkiem podobne przebrania...
Roześmiała się cicho, spoglądając nieśmiało w błękitne oczy Marka. Miała ochotę odwrócić wzrok, odejść stąd i móc odetchnąć. Coraz mniej podobał jej się ten bal, bo z jakiegoś powodu czuła, że za moment ktoś ją zdemaskuje. Marek wyglądał na spokojnego, Amelka w ogóle się tym nie przejmowała. Czy była jedyną, która aż tak się denerwowała? Nawet nie zdawała sobie sprawy, co obecnie działo się w tym czasie wśród reszty zabawiających się na balu...
[hide][Obrazek: untitled_by_lurabbl-d6xkhp2.jpg] [/hide]
Amelka nagle chwyciła rękę Hanki, a potem Marka
-No to mam już braciszka i siostrzyczkę-
Zaśmiała się radośnie i lekko ich pociągnęła
-Tam przy stoliku jest dużo pysznego jedzenia i słodyczy!-
Była bardzo radosna. Teraz już nie była zła że przegrała zakład
-Szampon... szampony gryzą w oczy-
Widok Amelki przyznam był nieco dziwny, ale to w końcu młodsza siostra, rumieńce Hanki były zamierzanym efektem, dlatego też Marek znów wyszczerzył swoje kły w szerokim uśmiechu. Aha, a jednak, ona też była anthro. Ten zapach, jego nie da się pominąć. Marek miał bardzo czuły nos, dlatego też łatwiej było mu znaleźć partnerkę w swoim gatunku. Poczuł miętę do tej nieśmiałej wilczycy, bardzo chciał aby poczuła się przy nim bezpiecznie, w końcu wilcy anthro mają swoje przyzwyczajenia a ludzie, no cóż ludzie, żyją w swoim odosobnionym ignoranckim świecie. Wyczuł, że Hanka czuje się troszkę nieswojo w towarzystwie balowiczów, dlatego też wpadł na pewien pomysł.
- Coś tu duszno, może wyjdziemy na dwór, za zamkiem jest taki piękny ogród. - kwiatki, tak to jest to czego potrzeba do miłej atmosfery. Wziął dwa kieliszki i butelkę tego smacznego wina i skierował swe spojrzenie w stronę Amelki.
- A Amelka pójdzie z nami? - zapytał sympatycznie. Odwrócił się w stronę Hani i podał jej drugą wolną rękę.
- Me Lady- rzekł i wykonał lekki ukłon.
20-paro letnia Weronika zawitała a bal z opóźnieniem. Zrobiła to celowo, uznawszy, że o tej porze większość gości będzie tak napruta różnego rodzaju trunkami, że nie zwróci uwagi na jej przybycie. A między innymi o to jej chodziło.
Strój jednak miała dość charakterystyczny, jako że ciężko było jej się powstrzymać; mianowicie, była odziana w długą biało-złotą suknię z dość dużym dekoltem, złote bransolety, naszyjnik, diadem i ozdoby we włosach (a właściwie czarnej peruce) w tym samym kolorze. Poza tym miała na sobie mocny makijaż. I była bosa.
Kleopatra jak się patrzy!
Usiadła z bok, w ręku trzymając niewielką błyszczącą torebkę. Zawiesiła ją na krześle i, popijając wodę z cytryną, zaczęła dyskretnie obserwować zebranych.
[hide][Obrazek: untitled_by_lurabbl-d6xkhp2.jpg] [/hide]
Amelka kiwnęła głową i powiedziała
-W stadzie siła-
Zaśmiała sie obróciła parę razy w około
-Będzie naprawdę fajnie i będzie można pobiegać, lubię biegać-
- W takim razie idziemy- powiedział i pociągnął za sobą lekko Hannę w kierunku ogrodów.

z.t x3 (za Amelkę też wyjdę)
Niewzruszona królowa Egiptu wciąż siedziała w tym samym miejscu co i wcześniej, powoli sącząc wybitnie bezalkoholowy trunek. Może i nie pogardziłaby czymś mocniejszym, ale... Tak samej? Kleopatrze nie wypadało! A towarzystwa zdawało się, niestety, raczej ubywać niż przybywać. Zmarszczyła brwi. Dziwne. Spodziewała się większych tłumów.
Dwudziestoletni szatyn, choć spóźniony, nie omieszkał opuścić takiej imprezy. Zdecydowanie przyciągał wzrok w swoich dredach i mocnym makijażu. Nie przebrał się bowiem za żadne zwierzątko, a pirata - znanego prawdopodobnie wszystkim Jacka Sparrowa. Rozejrzał się i niemalże automatycznie dostrzegł stojącą samotnie damę, przebraną za Kleopatrę. To w jej kierunku skierował swe kroki.
- Dobry. Fajna kiecka.
Powitał ją bez rezerwy, uśmiechając się szelmowsko. Usiadł sobie obok, biorąc kawałek ciasta i jedząc go sobie. Bo dobrą zabawę zawsze zaczyna się od jedzenia... Tak.
Weronika dostrzegła zmierzającego ku niej chłopaka w dredach. Niezbyt przypadł jej do gustu - wolała obserwować wszechobecne zwierzaki, bo to właśnie z ich powodu się tu zjawiła... Ale nic to, jak to się mówiło: jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ledwo powstrzymała się od skrzywienia się. Nawet nie oglądała Piratów z Karaibów, nie jej klimaty. Będzie robić dobrą minę do złej gry. Trudno, nie pierwszy to ani nie ostatni raz.
- Dobry - odpowiedziała niczym upośledzone echo (bo dalszej części jakoś nie zamierzała powtórzyć). - Dziękuję. Weronika - przedstawiła się, po czym również sięgnęła po jedzenie.
Akurat ona skusiła się na sałatkę.
- Sam przyszedłeś? - Przywiodła na twarz wymuszony uśmiech.
Znów wszedł ukradkiem i znów "przemknął" przy ścianach do "bufetu". W sali jakoś tak... puściej się zrobiło? "Ach, no tak, każdy się porozchodził w swoją stronę, w ustronne miejsca..." pomyślał. Niestety, śmiałość u gryfa pojawia się naprawdę okazjonalnie. W dodatku - na pierwszy rzut oka nie dostrzegł nikogo, kto byłby w podobnej sytuacji co on, tylko że przeciwnej płci. Trudno się mówi, można jeszcze trochę posiedzieć i pojeść. No i napić się można, jakoś pomijał trunki poprzednim razem.
Chłopak nawet nie oczekiwał odzewu ze strony Weroniki, po prostu chciał sobie zjeść ciastko, a że była obok... No cóż, to w sumie dobrze się składa. Nawet jeśli tej kobiecie nie spodobał się jego strój.
- Norbert.
Także się przedstawił, skoro już mają się poznać. Dostrzegł, że Weronika sięga po coś do jedzenia.
- NIE JEDZ TEGO. To ciastko jest niedobre.
Oznajmił z rozczarowaniem, wskazując na tacę z ciastem, które właśnie spożywał. To było smutne. Wyglądało tak dobrze, a smak wszystko musiał zniweczyć.
- Tak. A co, trzeba było mieć parę? Łe, nie wiedziałem.
Odparł na pytanie Weroniki, i trudno było określić, czy mówi na poważnie, czy tylko się nabija. Podparł podbródek na dłoni, po czym zaczął się dokładnie każdemu z osobna przyglądać.
- Spodziewałem się, że zjawi się tu więcej ludzi.
Zauważył, ciekaw czy to dlatego, że wszyscy sobie poszli, czy dopiero przyjdą. A może w ogóle tak już zostanie do końca? Szkoda by było, przecież musi do każdego zagadać!
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Ale to jest sałatka - poinformowała go, po czym zaczęła spożywać ową potrawę.
Co on sobie wyobrażał, że będzie jadła ciastka po osiemnastej? Przecież musiała trzymać linię!
- Nie, wydaje mi się, że większość przyszła sama - stwierdziła pomiędzy kęsami. - I też wydaje mi się, że jest tu dziwnie pusto, mało ludzi.
"Ludzi". Słowo-klucz. Wera zmrużyła oczy, przenosząc wzrok na stojącego samotnie gryfa.
- A myślałam, że mój strój był drogi - mruknęła, chyba bardziej do siebie niż do Norberta.
Jeszcze nie widziała czegoś równie realistycznego. Niesamowite.

Ktoś chciał puścić świąteczno-zimową muzykę, tylko że DJ był przygłuchy i zamiast Let it snow, z głośników zaczęło lecieć Let it go.
Impreza już trwała w najlepsze, gdy postanowiła się przyłączyć jeszcze jedna osoba. Była nią 22 letnia Alicja, złotowłosa piękność o niebieskich oczach. Na owy bal przebierańców przyszła w złotej, krotkiej i zwiewnej sukience, która odslaniała jej zgrabne nogi, na głowie miała opaskę z kocimi uszkami tego samego koloru, a jej oczy oprócz makijażu dodatkowo były przyozdobione jasnymi plamkami, po trzy pod każdym okiem. Ot takie przebranie sobie wymyśliła. Gdy tylko weszła zaraz przystąpiła do bawiących się gości.
- Cześć, wybaczcie moje spóźnienie - rzekła przepraszającym tonem w stronę swoich znajomych. A to wszystko dlatego, że auto, którym miała zostać przywieziona na imprezę się zepsuło i Alicja musiała jechać autobusem..
Wszystko działo się tak szybko, że Sylwia zupełnie straciła poczucie rzeczywistości. Najpierw ten paskudny, znany jej wąż ją porwał, zamknął w łazience, a później jej Zawisza ją uwolnił. Co tu się... Przecież ona nic nie piła! Jeszcze gdyby jej coś dosypali do drinka, ale tylko wszamała trochę orzeszków! Może to jednak nie była sól na nich?
Wściekła, wpatrywała się w znienawidzonego Sebę i tę całą Filkę, która aktualnie poleciała z nim w ślimaka. Prychnęła, rozjuszona.
-A wcześniej to na ciebie tak patrzyła! - burknęła do rycerza, nie ukrywając swojego złego humoru. Przynajmniej od tej średniowiecznej chłopki im się oberwało. Gniewnym wzrokiem obserwowała wyskakującą z sali parkę. Normalnie cyrk. Zacisnęła mocno zęby, dając sobie chwilę na uspokojenie. Miała ogromną ochotę wyjąć swój kryty nóż i pognać za wężem, by zdobyć parę jego łusek. Byłaby z nich wykwintna zbroja...
Zbliżyła się do Zawiszy i delikatnie strzepnęła mu okruszki ciasta z włosów. Uśmiechnęła się lekko do niego. Ten chłopak... Na jego widok nawet jej gniew nieco ustąpił. A był tylko nieco potarganym rycerzem z drewnianym mieczykiem. Wiedziona nagłym impulsem, nachyliła się nad nim i pocałowała go w drapiący policzek.
-Dziękuję za uratowanie. - uśmiechnęła się szeroko.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15