| Statystyki |
» Użytkownicy: 662
» Najnowszy użytkownik: Upendo
» Wątków na forum: 2,776
» Postów na forum: 105,844
Pełne statystyki
|
| Użytkownicy online |
Aktualnie jest 41 użytkowników online. » 0 Użytkownik(ów) | 39 Gość(i) Bing, Google
|
| Ostatnie wątki |
Off topic
Forum: Wszystko we wszystkim
Ostatni post: Samiya
13-02-2019, 23:32
» Odpowiedzi: 509
» Wyświetleń: 124,177
|
Król Lew w CGI (reboot)
Forum: Król Lew
Ostatni post: Venety
23-11-2018, 07:21
» Odpowiedzi: 11
» Wyświetleń: 7,224
|
A teraz szybko zanim zamk...
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Askari
11-10-2018, 19:16
» Odpowiedzi: 0
» Wyświetleń: 5,130
|
Pożegnanie ;(
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Mirra
11-10-2018, 15:06
» Odpowiedzi: 0
» Wyświetleń: 2,038
|
Na wszystko nadchodzi por...
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Vari
05-10-2018, 18:25
» Odpowiedzi: 0
» Wyświetleń: 2,251
|
Pożegnanie
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Vasanti Vei
19-09-2018, 10:05
» Odpowiedzi: 3
» Wyświetleń: 42,008
|
Jakaś gra o Królu Lwie
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Panimalos
18-09-2018, 15:58
» Odpowiedzi: 2
» Wyświetleń: 2,737
|
Ja tu tylko na chwilę...
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Zephyr
14-09-2018, 20:41
» Odpowiedzi: 3
» Wyświetleń: 3,014
|
Drugie pierwsze wrażenie ...
Forum: Wątki prywatne
Ostatni post: Baqiea
13-09-2018, 09:05
» Odpowiedzi: 15
» Wyświetleń: 6,391
|
Skąd jesteście?
Forum: Wszystko we wszystkim
Ostatni post: Kykczor
12-09-2018, 20:01
» Odpowiedzi: 168
» Wyświetleń: 48,833
|
|
|
| Polowanie - Ema, Chikja |
|
Napisane przez: Mistrz Gry - 16-06-2017, 00:58 - Forum: Archiwum
- Odpowiedzi (1)
|
 |
Kłębiaste, jasne chmury przysłoniły całkowicie niebo i słońce, wciąż jeszcze wilgotna ziemia ugniatała się przyjemnie pod łapami. Świt był niedawno, wydawałoby się, że natura wciąż jest jeszcze lekko otulona snem, gdy zielone trawy sawanny kołysały się delikatnie na wietrze. Powietrze przesycał zapach soli i szum pobliskiego oceanu.
Dwie lwice postanowiły wyruszyć na polowanie.
|
|
|
| Hekalu Fedha |
|
Napisane przez: Samiya - 15-06-2017, 20:55 - Forum: Złota Skała
- Odpowiedzi (3)
|
 |
Na wschodnim zboczu Złotej Skały, tuż przy jego krańcu – wystarczy kilkanaście kroków, by skręcić i powędrować wzdłuż południowej strony góry – wśród bujnej roślinności ukryty jest wąski, tajemniczy korytarz. Ciężko jest go wypatrzeć, jeżeli ktoś nie wie, iż naprawdę znajduje się tu owo przejście - taki osobnik może tu trafić jedynie czystym przypadkiem.
Jednak jeżeli ktoś wie, jak odnaleźć zamaskowane wejście, oraz przedrze się przez roślinne obwarowanie, trafi do wąskiej szczeliny skalnej, która z każdym kolejnym krokiem staje się coraz szersza oraz wyższa. Ostatecznie gość tego miejsca stanie w progu imponującej, podłużnej w kształcie groty, wypełnionej dziełami natury – stalagmitami, innymi naciekami skalnymi bądź błyszczącymi minerałami – ale także niewątpliwie dotkniętej zwierzęcą łapą. Po prawej stronie kamienna ściana jest pokryta misternymi malunkami, przedstawiającymi zwierzęta wszelkiej maści, rośliny, zjawiska, oraz oczywiście majestatyczny Księżyc. Uważny obserwator, nieco zaznajomiony z wierzeniami oraz historią Srebrnego Księżyca dostrzegłby przedstawione tu legendy, będące podstawą księżycowej wiary, oraz wizerunki Kapłanów czy pierwszych członków stada. Zaś lewa ściana – będąca częścią południowego zbocza Złotej Skały - nie była tknięta barwnikami, bowiem znajdują się w niej niezliczone szczeliny, które wpuszczają do jaskini świeże powietrze, ale i światło, czy to Księżyca, czy Słońca.
Co więcej, w głębi owej groty, gdzie znów sklepienie dąży do zetknięcia z podłożem, ukryte jest nietypowe, dość płytkie źródło bardzo ciepłej, niemal gorącej wody. Prawdopodobnie ciągnie się ono jeszcze głębiej w Skale, jednak tutaj pozostał tylko taki, dość ograniczony dostęp.
|
|
|
| Anudora przyjacielu! [Belial & Anubis] |
|
Napisane przez: Anubis - 15-06-2017, 19:30 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (30)
|
 |
Od dawna przyzwyczaił się do mroku go zewsząd otaczającego, sam go wybrał. Po wielu próbach odrodzenia tego co kochał najbardziej w swoim życiu i po kolejnej porażce - oddalił się od wszystkich, pogrążył całkowicie w samotności. Towarzyszył mu tylko jeden uczeń i jeśli się odzywał do kogoś to tylko do niego. Przeważnie.
Można powiedzieć, że zdziadział, stał się jeszcze bardziej markotny i czepialski. W końcu odłączył się od swojego ucznia uznając, że młodzikowi przyda się trochę wiedzy praktycznej i sam musi wykształtować swój charakter. Ojciec za niego wszystkiego nie zrobi.
Po tym pozostał sam, w głębinach ciemnych, mokrych jaskiń. Pogrążony w myślach, wspomnieniach i niewyleczonej nigdy do końca choroby, przypadłości która co jakiś czas się ujawniała, kiedy to staczał się i pogrążał w nicość. Gotowy by odejść stąd na zawsze, położyć się gdzieś na twardym kamieniu i już nigdy więcej nie otworzyć oczu. Pozostać w niekończącym się śnie i pójść tam gdzie jego przodkowie, o ile byłby godny, albo na zawsze tułać się tutaj pod postacią ducha, aż nie odkupi swoich win.
I kiedy osiągał już swoją nirwanę, kiedy był gotowy, kładł się do ostatniego snu. Słyszał znów dobrze znany głos, chrapliwy, paskudny chichot. Cichy, ale wystarczający by wyrywać go z snu.
Zwyczajne "Odejdź", "Przepadnij" nic tutaj nie pomagały, a głos stawał się głośniejszy. Z każdym kolejnym dniem w ciemności zjawa zbliżała się coraz bardziej, aż w końcu Anubis mógłby przysięgać na swoją głowę, że ciągle ktoś przy nim siedział. I kiedy odwracał w jego stronę wzrok zawsze widział tylko krwiste oczy i paszczę z której sączyła się krew, całe strumienie. Dławił się nią. Co nawet sprawiało mu jakąś chorą satysfakcję, że Duriel się dławił.
- Wiesz bardzo dobrze, że nie masz szans. Nigdy się nie nauczysz? Ile razy mam cię jeszcze pokonać? Dziesięć? Dwieście? Nie ma sprawy, dla mnie to nie problem - mruknął spoglądając w bok w świecące się rubiny.
- Nie będziesz w stanie wygrać ani razu Anubisie. Czasu się zmieniły, a ty stałeś się słaby, bardzo słaby. Jeśli mam być szczery to wyglądasz żałośnie. Jesteś żałosny i za taki koniec nie będziesz godzien nawet na to by tułać się jako duch. Przepadniesz, w nicość. Tak nisko to nawet ja nie upadłem, nawet ty nie byłeś w stanie mnie tam zrzucić. - Po tych słowach po jaskini rozniósł się głośny ryk, spotęgowany echem, wypłoszył wszystkie nietoperze. A po tym rozpętała się walka.
Na zewnątrz słychać było ryki, szamotaninę, trzaski kamieni i nieprzyjemne tarcia pazurami po kamieniach przez cały dzień i pół nocy. A po tym zapanowała cisza, długa, martwa cisza.
Słońce zachodziło już po raz trzeci i dopiero wtedy na obrzeżach wejścia do jaskini coś się poruszyło głęboko w jej środku, tam gdzie ostatnie promienie słońca były w stanie jeszcze dotrzeć. Coś czekało, chowało się przed promieniami słońca. To coś przesuwało się pomału do przodu, wraz z tym jak krawędź światła przesuwała się w stronę wyjścia z groty. I dopiero jak słońce całkowicie zaszło masywna sylwetka wyszła całkowicie z jaskini. Stała zgarbiona, łeb opadał tuż nad ziemią. Zaczął się podnosić, powoli pozwalając by długa, tłusta i klejąca się od krwi grzywa opadła bezwładnie z pyska, który to uniósł się wysoko jak tylko mógł. Oczy nagle się otworzyły, a krwawe rubiny zalśniły i zmniejszyły się pod wpływem jaskrawego światła jakie rzucał księżyc w pełni.
Lew złapał powietrze w płuca przez nozdrza i trzymał je tam długo. Westchnął głęboko i paskudny uśmiech wykrzywił jego pysk ukazując rząd kłów i zębisk.
- Mówiłem ci, że nie masz ze mną szans - wyrzucił z siebie i rozejrzał się po okolicy. Zmącony jeszcze ciągle wzrok zaczął nabierać ostrości.
Na Lwie Tereny wrócił dopiero wczoraj, był zmęczony podróżą, a w dodatku cały brudny i nadal kleił się od krwi. Nic dziwnego więc, że w pierwszej kolejności skierował się nad jedną z rzek. Nie było go tutaj bardzo długo, więc nie wiedział, które to należały do kogo, dlatego wybrał tę która nie była nikogo. Ziemie niczyje, jedyne tereny które pozostawały niezmienione i niezajmowane. Dom dla wszystkich, dom nie należący do nikogo.
Podszedł do strumienia i zaczął zaspokajać pragnienie, a kiedy to zrobił zaczął przemywać swoje rany chłodną wodą i zmywać zakrzepłą krew.
|
|
|
| Ankieta dotycząca eventu |
|
Napisane przez: Wendigo - 15-06-2017, 16:03 - Forum: Archiwum
- Odpowiedzi (3)
|
 |
Dzień dobry lefki i nielefki. Jest pewna sprawa dotycząca eventu na urodziny forum, a mianowicie termin kiedy ma się odbyć. Był zaplanowany na następny tydzień (23-25 czerwca), ale ludzie mają jeszcze sesje, jakieś egzaminy, sprawdziany i inne takie tam trujące życie rzeczy :v i zastanawiamy się czy nie przerzucić tego na za dwa tygodnie (30 czerwca - 2 lipca).
Proszę o wypowiadanie się :v
|
|
|
| [Ozdoba] Love & Peace |
|
Napisane przez: Hekima - 14-06-2017, 15:03 - Forum: Archiwum
- Odpowiedzi (8)
|
 |
To był bardzo spokojny dzień. Akurat dzisiaj deszcz nie padał, i bardzo dobrze. Hekima nie lubił deszczu. Musiał uważać dokładnie na swoje pióra, które uwielbiały nasiąkać wilgocią i przez to się strzępić i tracić na atrakcyjności. A to było ostatnie, czego małpie było potrzeba. Siedział właśnie pod swoim baobabem i przygładzał te, które zaczęły się lekko strzępić, aby nadać im pierwotny kształt.
|
|
|
| Trafiła kosa na kamień [Wen, Tohu] |
|
Napisane przez: Wendigo - 12-06-2017, 23:16 - Forum: Wątki zakończone
- Brak odpowiedzi
|
 |
Akcja dzieje się po zakończeniu bójki w grocie i pobycie Wendigo w mglistej dolinie.
To jest uzupełnienie fabuły obu postaci, dla siebie piszę :v
Śnieżny Las, okolice Kilimandżaro.
(W) Brązowy lew wyruszył dalej, tłukąc się ze swymi myślami. Szukać ich dalej? Niby nie miał po co, ale lepiej żeby miał jakąś dobrą wymówkę jeśli grupa wróci wcześniej, a go tam nie będzie. Krótko mówiąc, będzie miał dość mocno przekichane. Ale przecież... Zmuszono go do zostania marchewką dołączenia, nigdy tak na prawdę nie miał zamiaru pozostać na długo. A przysięga? Ot, puste słowa, sytuacja wymagała dostosowania się do ich upodobań. Zginąć przecież nie chciał, ani gnić do końca świata w lochach. Prychnął na samą myśl o takim siedzeniu. Nie mógłby tak, uciekłby w jakiś sposób. Przysiadł sobie pod wysokim drzewem na śniegu, dumając o wszystkim i o niczym. Przymknął oczy i odwrócił łeb w bok, ale nagle usłyszał jak coś do niego biegnie. Co do..?
(T) A tymczasem nieco obolały jasny lew szukał miejsca gdzie mógłby się skryć i nieco odpocząć po dzikiej zabawie w grocie. Szedł z przeciwnego kierunku, z którego miał spotkać kogoś, kogo by się w życiu nie spodziewał jeszcze ujrzeć na oczy. Ech. Nie lubił śniegu, ale w tym przypadku miło znieczulał świeże jeszcze rany. A to co? Znowu jakieś lwy? Odechciało mu się na jakiś czas walk, najpierw trzeba odpocząć. Wciągnął głęboko powietrze do nosa. Mhhhh. Nie kojarzył zapachu, wyciągnął więc pazury i zaczął iść truchtem do przodu, rozglądając się za źródłem woni. Widząc wystający ogon zza jakiegoś drzewa, zaczął biec, starając się nie przemęczać, a gdy już był w miarę blisko, lew zza drzewa nagle wystawił łeb i -
- Weź mi tu nie pierdziel łebku, bo nie uwierzę - Zszokowany aż zatrzymał się z metr od brązowego.
(W) - Ty żyjesz? J-jak to możliwe? - Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Czyli jednak żył! Ale jakim cudem?
(T) Kłamco! Oczywiście że żyję, i lepiej byś miał jakieś sensowne wytłumaczenie zanim znów znikniesz, tym razem na zawsze. - Wlepił swe ślepia w ojca, czekając na odpowiedź z wzrokiem niczym drapieżnik obserwujący swą ofiarę.
(W) Zaniepokojony słowami własnego potomka utkwił pytający wzrok w jasnoniebieskich oczach.
- O co ci chodzi? O przeszłość? - Podniósł brew, na prawdę przylazł tu tylko po to by kłócić się o coś co już się stało? Niedorzeczne.
(T) Odchrząknął głośno i splunął krwią przed łapy brązowego.
- Tak. Mogłeś chociaż powiedzieć że odchodzisz, ale nie. Uciekłeś gdy cię najbardziej było trzeba. Podszedł krok do przodu, na taką odległość że był już na wyciągnięcie łapy od ciemnogrzywego.
(W) - Słuchaj, to nie tak. - Przełknął ślinę, lekko się nawet bał swojego tworu sprzed ponad trzech lat. - Grozili mi. To znaczy, głowy stada. Chcieli mnie zabić. - Mówił prawdę, nie miał powodu by kłamać, szczególnie teraz, gdy stał przed nim żywy dowód dawnych wydarzeń. - Opowiem ci wszystko w nieco lepszym miejscu, teraz widzę że powinieneś odpocząć. - Zerknął na rany lwa i wskazał na nie łapą.
(T) - Niech ci będzie. Ale pamiętaj, nie odpuszczę ci. Jeśli gdzieś znikniesz, wyrwę ci łapy i zrobię z ciebie lwią kiełbaskę w formacie XXL. - Tym razem już nie ucieknie, o nie. On już tego dopilnuje.
(W) - Dziękuję. Mam tylko jedną prośbę. - Zrobił parę sekund przerwy, myśląc czy dobrze robi, mając zamiar powiedzieć drugą część wypowiedzi. - Czy mógłbyś pójść na zachód, tam jest pewne stado, Królestwo mgły i popiołu. Pójdź tam i powiedz że Wendigo został porwany przez rzekę podczas obrony przed wrogim lwem. Proszę. -
(T) -Co? A dobra, nie moja sprawa. Zrobię to gdy będę dał radę. A teraz idę stąd zanim zamarznę na śmierć. - Zawrócił i poszedł w stronę z której przyszedł, powoli znikając wśród drzew.
(W) - Dzięk..- Nawet nie zdążył podziękować. Cóż. Wstał i zaczął iść w stronę góry, był ciekaw jak wygląda stamtąd widok.
//Można zamknąć, byle by nie zniknęło :v
|
|
|
| Nadgryzione jabłko |
|
Napisane przez: Wendigo - 12-06-2017, 12:14 - Forum: Archiwum
- Brak odpowiedzi
|
 |
Tak się zastanawiam czy ktoś by chciał przejąć mojego ukochanego burdelka na jakiś czas (a może i na zawsze, jeśli się spodoba), bo mam pewien pomysł na jego wspólną fabułę z wendisiem i nie chce mi się samemu ze sobą pisać. I najlepiej byłoby gdyby był to ktoś w miarę aktywny, a nie jeden post na miesiąc i koniec :v
Zapraszam :v
|
|
|
| Narodziny Cesarstwa [Haki, Vari, Vincent, Ua, Moyo, Hatsuyuki, Furaha] |
|
Napisane przez: Haki - 11-06-2017, 16:56 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (48)
|
 |
Po opuszczeniu dżungli grupa lwów skierowała się na zachód. Prowadził Haki, który o ile rozumiał motywy jakimi kierowały się Vari wraz z Uą, tak nie był w stanie pojąć, dlaczego Vincent oraz Moyo również przyłączyli się do jego grupy. Może po prostu mieli po drodze do domu albo, w co zielonooki nie mógł do końca uwierzyć, widzieli w nim kogoś na kształt lidera. Nonsens, on miałby przewodzić? No chyba że oddziałowi samobójczemu…
Haki bił się ze swoimi myślami do momentu aż cały pochód znalazł się przy Samotnym Pniu. To właśnie w tym miejscu, po kilku dniach samotnej tułaczki, spotkał Azima, tym samym nadając nowy sens swojemu życiu. Teraz powrócił w to miejsce, ale jako zupełnie inny lew. No dobra, czuł że w środku nadal zostało w nim „coś” z nieporadnego pierdoły, jednak od momentu gdy poczuł się odpowiedzialny za los Azima, to „coś” zaczęło powoli ustępować. Teraz miał dziwne wrażenie, że każdy z towarzyszących osobników pokłada w nim jakieś nadzieje. Wiedział, że nie może ich zawieść.
Zatrzymując się kilka kroków przed pniakiem, Haki popatrzył na drewniaka z pewnym sentymentem, po czym obrócił łeb w stronę swoich towarzyszy. Na samym początku jego wzrok powędrował w stronę Vari, której natychmiast posłał ciepły uśmiech, by następnie zawiesić wzrok na jednej z jej łap. Miał nadzieję, że Vincent poradził sobie z zakażeniem, jednak przez całą drogę myśl, że coś mogło pójść nie tak, nie dawała mu spokoju.
-Wszystko będzie dobrze- zapewnił sam siebie, po czym ogarnął wzrokiem resztę zebranych.
-Zrobimy sobie tutaj krótki postój, odpocznijcie a ja stanę na warcie- powiedział i nie zastanawiając się zbyt długo, wskoczył na pniak. Haki doskonale zdawał sobie sprawę, że są teraz na ziemi niczyjej i w każdej chwili mogą natknąć się na jakąś skorą do walki bandę, więc zachowanie ostrożności jest jak najbardziej wskazane.
Brązowy ogarnął wzrokiem rozciągające się przed nim tereny. Co tu dużo mówić, równina. Trawa, trawa i jeszcze więcej trawy! Przynajmniej nikt nie zbliży się do nich niezauważony. Kiedy Haki za pomocą wzroku skanował otaczające go tereny, lekki podmuch wiatru wprawił w ruch jego brązową grzywę. Na krótką chwilę lew poczuł się jak bohater z jakiejś bajeczki dla młodych…
No nic, wracamy do obserwacji.
|
|
|
| Spotkania przy pełni księżyca |
|
Napisane przez: Zephyr - 11-06-2017, 01:22 - Forum: Bractwo Bezimiennych
- Brak odpowiedzi
|
 |
W tym temacie na bieżąco spisujemy informacje, jakie udało się pozyskać naszym postaciom. Uznajemy, że dzielimy się nimi fabularnie podczas regularnych spotkań pod Wiszącym Drzewem.
Musicie sami ocenić, jaką informacją warto poczęstować pozostałych członków bractwa, co nie jest istotne, a co wolicie zachować dla siebie.
|
|
|
| Hiienkowy czas [dzieci Kiu] |
|
Napisane przez: Kiu - 09-06-2017, 22:51 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (3)
|
 |
W skalnym lesie, który stał się domem jej, jej dzieci i całej reszty hien, siedział Kiu czas aby podszkolić młode aby nauczyć ich walki może w brutalny sposób ale sama Kiu takowa był. Przynajmniej do pewnego wydarzenia. Przemoc stała sie dla niej ważnym wyznacznikiem i ważną formą.
|
|
|
|