| Statystyki |
» Użytkownicy: 662
» Najnowszy użytkownik: Upendo
» Wątków na forum: 2,776
» Postów na forum: 105,844
Pełne statystyki
|
| Użytkownicy online |
Aktualnie jest 36 użytkowników online. » 0 Użytkownik(ów) | 34 Gość(i) Bing, Google
|
| Ostatnie wątki |
Off topic
Forum: Wszystko we wszystkim
Ostatni post: Samiya
13-02-2019, 23:32
» Odpowiedzi: 509
» Wyświetleń: 123,791
|
Król Lew w CGI (reboot)
Forum: Król Lew
Ostatni post: Venety
23-11-2018, 07:21
» Odpowiedzi: 11
» Wyświetleń: 7,203
|
A teraz szybko zanim zamk...
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Askari
11-10-2018, 19:16
» Odpowiedzi: 0
» Wyświetleń: 5,122
|
Pożegnanie ;(
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Mirra
11-10-2018, 15:06
» Odpowiedzi: 0
» Wyświetleń: 2,033
|
Na wszystko nadchodzi por...
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Vari
05-10-2018, 18:25
» Odpowiedzi: 0
» Wyświetleń: 2,244
|
Pożegnanie
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Vasanti Vei
19-09-2018, 10:05
» Odpowiedzi: 3
» Wyświetleń: 41,993
|
Jakaś gra o Królu Lwie
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Panimalos
18-09-2018, 15:58
» Odpowiedzi: 2
» Wyświetleń: 2,730
|
Ja tu tylko na chwilę...
Forum: Pożegnanie z forum
Ostatni post: Zephyr
14-09-2018, 20:41
» Odpowiedzi: 3
» Wyświetleń: 3,008
|
Drugie pierwsze wrażenie ...
Forum: Wątki prywatne
Ostatni post: Baqiea
13-09-2018, 09:05
» Odpowiedzi: 15
» Wyświetleń: 6,373
|
Skąd jesteście?
Forum: Wszystko we wszystkim
Ostatni post: Kykczor
12-09-2018, 20:01
» Odpowiedzi: 168
» Wyświetleń: 48,705
|
|
|
| Kazuma (w trakcie) |
|
Napisane przez: Kazuma - 29-03-2018, 20:42 - Forum: Karty Postaci
- Brak odpowiedzi
|
 |
Miano
Kiedy się urodził rodzice oficjalnie nadali mu imię Seiji. Wiadomo jednak, że po śmierci rodziców je zmienił, no ale nie tak od razu. Stało się to już po wygranej walce z przywódcą Srebrnych Kłów, kiedy postanowił opuścić stado i odciąć się od przeszłości. Wtedy wybrał sobie nowe imię - Kazuma, które ma po dziś dzień. Nowa historia to nowy on.
Stado
Jeszcze nie należy do żadnego stada, ale zanim dokona jakiegokolwiek wyboru rozpozna się trochę w temacie i po dokonaniu wyboru w głowie upewni się jeszcze kilka razy, że to dobry wybór.
Charakter
Najłatwiej po prostu opisać poszczególne cechy charakteru, jednocześnie rozdzielając je na grupy osób, dla których taki, a nie inny jest:
Tajemniczy (dla obcych i nowo poznanych) - Szczerze mówiąc kompletnie niemożliwym jest określenie jego charakteru przy pierwszym spotkaniu. Chociaż wyraz jego pyska często podpowiada, że całkiem miły i spokojny z niego lew, to często bywa to mylące. Nikt nigdy nie pozna jego prawdziwego charakteru, ponieważ mówi się, że każdy posiada maski - jedną dla rodziny i najbliższych, drugą dla obcych, a ostatniej nie pokazuje się nikomu, czyli ta najbardziej prawdziwa. W każdym razie Kazuma jest dosyć tajemniczym lwem, którego ciężko rozgryźć.
Małomówny (dla wszystkich, nieco mniej dla rodziny i przyjaciół) - Często bywa tak, że nie jest zbyt rozmowny, w szczególności jeżeli chodzi o obcych. Przede wszystkim jeżeli już rozmawiać to nie o pogodzie czy jakiś innych duperelach. Skoro chcesz z nim porozmawiać, to musisz go czymś zaciekawić. Rzadkością jest to, że sam rozpoczyna rozmowę, chociaż nie jest to niemożliwe. Nie opowiada o sobie oraz swojej przeszłości, takie tematy zostawia tylko dla osób mu bliskich lub chociażby członków stada. Jak już rozpoczyna rozmowę, to najprawdopodobniej ma do kogoś jakąś sprawę, a jeżeli nie, to musi mu się wybitnie nudzić. Czasem bywają momenty, że potrafi się rozgadać, ale to też zależy gdzie, z kim i na jaki temat.
Opiekuńczy/Troskliwy (rodzina i najbliżsi +w nieco inny sposób i członkowie stada) - Pojęcie "rodzina" oraz "bliscy" nie jest mu obce. Jest bardzo opiekuńczym samcem dla tych, którzy stali się jego przyjaciółmi. Ich, tak samo jak rodziny, czy też po prostu członków stada, nie dałby tak łatwo skrzywdzić. Mimo tego również z ich strony jest przygotowany na opcjonalną zdradę i jeżeli ktoś obróci się przeciwko niemu, zdradzi stado, a był jego przyjacielem... to cóż... dłużej nim nie jest. Nie ma dla nich litości, nie lubi zdrajców. Więc tak jak widać - potrafi być wierny, ale wszystko zawsze może się zmienić. Żeby coś było między dwoma istotami, obie muszą chcieć. To, że czasem się o kogoś troszczy nie znaczy, że mu ufa. Cały czas nie można być skurnem.
Nieufny (wszyscy) - Tak jak to widać wyżej "jest przygotowany na zdradę" przez dosłownie każdego, dlatego nigdy nikomu nie zaufa do samego końca. Nawet nie ufałby własnej partnerce, jeżeli kiedyś będzie ją w ogóle miał. Przez to może innym wydawać się niegodnym zaufania, bo "czemu on podejrzewa o coś kogoś takiego jak ja", co będzie mogło utrudniać mu nawiązywanie bliższych kontaktów. Różnie z tym może bywać, zależy od spojrzenia drugiej istoty. Jest dosyć nieufny, w niektórych momentach można by powiedzieć, że nie jest w stanie niczemu, a tym bardziej nikomu, nigdy zaufać. To również dosyć mylące.
Przebiegły (prawie wszyscy [do "nowych" przyjaciół też się to tyczy], nie licząc najbliższych i rodziny) - Dla obcych bywa miły i chętnie z nimi rozmawia wtedy, kiedy widzi z tego jakieś korzyści lub jeżeli chce się czegoś dowiedzieć. Bywa często tak, że nie naprawdę jest taki miły i pomocny, a robi to jedynie dla siebie, by teraz lub w przyszłości mieć z tego profity. Oczywiście wie, że czasem trzeba udawać nieco dłużej, by mieć rzeczywiście porządny efekt, bo raz może nie wystarczyć. O dziwo nie da się wyczuć, że mówi jakimś udawanym tonem czy cokolwiek podobnego, bo bycia milszym, niż ci z jego pierwszego stada, próbowali go trochę nauczyć rodzice. Najwyraźniej zmiękli, kiedy urodził im się szczyl i przypłacili to życiem, huh...
Pracowity (ogólnie) - Przede wszystkim nie od dziś wiadomo, że jest bardzo pracowity i dobrze wykonuje swoje obowiązki. Jeżeli ich nie wykonuje lub coś nie zostało JESZCZE zrobione to znaczy, że rzeczywiście ma dobry powód. Za nic w świecie nie lubi siedzieć bezczynnie w miejscu, uważa to za idiotyczne marnowanie cennego czasu. Siedząc na zadzie nie osiągnie się kompletnie nic, a prócz tego, że jest pracowity to i ambitny.
Ambitny (ogólnie) - "Po trupach do celu" dosłownie i w przenośni. Zrobi wszystko, by znaleźć się jak najwyżej w hierarchii i być użytecznym. Jeżeli musiałby nawet stoczyć z kimś walkę i go zabić, by być wyżej, zrobi to bez wahania. Żadna praca nie hańbi, więc nawet jeżeli miałby zacząć od nauczenia się podstaw klanu, a potem "sprzątać kible" to nie sprzeciwiałby się, byleby do przodu.
Odważny (ogólnie) - Z zasady dorosłe samce powinny być odważne, czyż nie? Nie boi się zawalczyć z silnym przeciwnikiem i wie, że siła mięśni to nie wszystko, bo liczy się również doświadczenie, technika i spryt. Oczywiście wiemy co to odwaga, a co to głupota, samiec wie, kiedy należy się wycofać. Nie boi się próbować nowych rzeczy oraz spotykać z nowymi zagrożeniami, jeżeli to przyniesie jakieś korzyści. Lubi też wszelakiego rodzaju wyzwania.
Mało uczuciowy (dla najbliższych i rodziny +przyjaciele [tylko wobec tych grup może mieć "jakieś "uczucia]) - Czasami miewa spore problemy, by okazywać uczucia, tak samo jak ma problem z tym, by o nich mówić. Woli pozostawać chłodny, pierw zająć się pracą i obowiązkami, a dopiero potem bliskimi. Aby mógł na nowo czuć coś, ktoś musiałby pierw zyskać jego zaufanie w 100%-ach (co jest raczej niemożliwe), a potem "nauczyć go w uczucia". To oczywiście ma swoje wady, już nie licząc, że niezbyt dobry byłby z niego partner.
Brutalny (dla wrogów głównie, reszta to zależy, raczej nie) - Dla wrogów Kazumy nie ma taryfy ulgowej. Często bywa bezlitosny, gdy ktoś po prostu pokrzyżuje mu plany, a kiedy wpada w furię to jego brutalność przechodzi po prostu na nowy poziom. Nie brzydzi się tortur fizycznych, potrafi wykonywać je naprawdę dobrze. Nieco inaczej z torturami psychicznymi, ponieważ one są nieco trudniejsze i wymagają lepszego poznania ofiary. No jak trzeba to i tej metody będzie w stanie użyć.
Dobry (dla rodziny) - Pełno w nim "złych cech", ale znajdą się również te pozytywne. Potrafi być dobry i bardzo dbać o kogoś, jeżeli ten bliski jest jego "sercu". Pomagać i wspierać przede wszystkim, ale nie każdy jest w stanie zasłużyć na to. Rodzice tą czy inną stroną zostawili po sobie ślad. Oczywiście takie osoby mają zaszczyt, że ktoś taki jak on robi dla nich coś, z czego sam może nie mieć żadnych korzyści, przecież rzadko bywa bezinteresowny.
Dziki/Psychopatyczny (zdrajcy, wrogowie - głównie) - Mało kto jest w stanie poznać go od tej strony, ponieważ zazwyczaj jest bardzo spokojny, opanowany i małomówny, a przy tym na jego pysku często gości lekki uśmiech. Jednak kiedy wpada w ten swój stan, że staje się taki, jak sam dowódca Srebrnych Kłów - na którym niegdyś starał się wzorować. Brutalność, bezlitosność, cyniczność i wiele wiele innych wskakuje na najwyższy poziom i aż strach się bać. Bywa też, że wpada w ten stan kiedy poluje, wtedy o wiele więcej ma adrenaliny, to pomaga mu w walce z ofiarą.
Aparycja
Historia
Mocne strony
# Jest odporny w dużej mierze na ból fizyczny, niemalże całkowicie na psychiczny. To drugie głównie z tego powodu, że jest mało uczuciowy i dosyć nieufny. Oczywiście jego odporność psychiczna spadnie, jeżeli ktoś dotrze do jego serca, bo będzie mu bardziej zależało na ochronie tej istoty.
Słabe strony
# Przez to, że jest bardzo nieufny i ciężko u niego z uczuciami mniej przeżywa różne wydarzenia i mniej potrafią zapadać mu w pamięć/są mniej wartościowe dla samca.
Ciekawostki
*Lubi polować, nie tylko w ramach treningu czy żeby się pożywić, ale również dla czystej przyjemności
Rodzina
|
|
|
| ,, Wizyta z przeszłości'' - Opowiadanie na młodszego szamana. |
|
Napisane przez: Athastan - 25-03-2018, 22:20 - Forum: Opowiadania
- Odpowiedzi (1)
|
 |
A więc to dzisiaj. Dzisiaj miał wreszcie sprawdzić nabywane już od dłuższego czasu umiejętności. Szybko jakoś ten czas zleciał. Całkiem dobrze pamiętał, jak się to wszystko zaczęło, jak trafił, jako terminator, pod skrzydła będącego już z drugiej strony życia szamana.
Siedział wtedy z Huntrees nad brzegiem Jeziorka, było już dosyć późno i zaczynało się robić ciemno. Zasadniczo, to nie musiał być akurat być wcale w tej okolicy, mogli rozmawiać gdziekolwiek, tym bardziej, że jak raz rozprawiali o przysłowiowym mydle i powidle. Tak się jednak złożyło, że tego dnia zawędrowali właśnie na to miejsce, co okazało się być brzemienne w skutki.
W każdym razie, w pewnym momencie, nad lustrem wody zmaterializował się duch. To się czasem zdarzało, i nie robiło teraz już na nim takiego wrażenia, jak za pierwszym razem, tym bardziej, że przybysz na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był tylko nieco bardziej skłonny do rozmowy, niż większość bywalców tego zakątka. A właściwie do monologu, bo zaczął się dwójce nad dobrą sprawę przypadkowych lwów żalić, jak to za jego czasów nie wzywało się przodków, przy każdym święcie, jak to kiedyś nie robił za pośrednika między światami, i jak to teraz nikt nie chce go słuchać. W tym momencie nagle urwał, i chyba uświadomił sobie, aktualną sytuację, w której to żywy lew rozmawia w zasadzie z dwoma duchami, bo po chwili milczenia, zapytał prosto z mostu, czy nie chciałby przypadkiem zająć się kontaktami z tymi z drugiej strony w nieco 'bardziej profesjonalny' sposób.
A on, po chwili rozmowy i wymiany spojrzeń z przyjaciółką, przystał na jego propozycję, i został uczniem.
Od tego czasu pojawiał się nad Jeziorkiem dosyć regularnie, a Elimu, tak bowiem zwał się stary szaman uczył go podstaw szamańskiego fachu.
Wiedza, którą pochłaniał, była dosyć zróżnicowana. Uczył się teorii, począwszy od ogólnej filozofii życia i śmierci, legend, od tych o Władcach na Niebie wstecz, aż do opowieści opiewających genezę świata i ustanowienia aktualnego porządku rzeczy, poprzez wykuwanie na pamięć przeróżnych formuł, pieśni i inwokacji, mających zastosowanie przy wszelakich obrzędach, aż do poznawania budowy elementów szamańskiego wyposażenia oraz przepisów na różne mieszaniny, zarówno te do spalania w ogniu, jak i do rozrzucania na wietrze.
Nie obyło się także bez praktyki - budowy odpowiednich postumentów, pod wykorzystywane akurat artefakty, kreślenia mistycznych symboli na ziemi, czy nauki odpowiedniego użytkowania grzechotki, za którą na razie służył mu zasuszony owoc, z grzechoczącymi wewnącz nasionami.
Osobnym elementem nauki był kurs postrzegania, w trakcie którego nauczył się dostrzegać duchy, także te, które nie ujawniają swojej obecności w danym miejscu. I tu spotkało go zaskoczenie - bowiem jako że Huntrees widział normalnie, a inne duchy był w stanie dostrzec nad tym jeziorkiem, myślał, że w większości przypadków czeka się po prostu, aż dana osoba się zwizualizuje. Rzeczywistość okazała się jednak działać trocję inaczej, i teraz dostrzegał mniej lub bardziej mgliste zarysy w znacznie większej liczbie miejsc.
Dziś jednak nadszedł czas, na podsumowanie zdobytej przez niego wiedzy i swoisty sprawdzian. Dziś miał zlokalizować właściciela kości, które znaleźli przy przysposabianiu grot na szczycie Kilimandżaro, na użytek Cesarstwa. Szczątki dotychczas leżały, złożone z szacunkiem do jednej z pomniejszych, bocznych szczelin, lecz dziś, zmierzając na spotkanie ze swoim mistrzem, niósł czaszkę, potrzebną, by odprawić odpowiedni rytuał.
Po przybyciu na miejsce, przywitał się z będącym już na miejscu Elimim i rozpoczął przygotowania do rytuału. Najpierw zbudował z kamieni niewielkie podwyższenie, na którym złożył czaszkę, po czym zaczął na ziemi wokoło kreślić linie, okręgi i symbole. Gdy skończył, posypał całość garścią suchego piasku, a następnie spożył zawinątko z ziołami, przygotowane przy pomocy stadnego medyka wedle wskazań nauczyciela, i intonując słowa odpowiedniej formuły, zamknął oczy i ułożył łeb na łapach.
Po chwili leżenia bez ruchu poczuł, jak poprzednie zabiegi zaczynają przynosić efekty. Najpierw na normalny, słyszany przez niego odgłos jeziora nałożył się inny szum, dosyć ostry, nadciągający falami. Kolejne było uczucie zaniku ciążenia, a może po prostu oderwania się od ciała, w każdym razie czuł, jakby unosił się w górę, ważąc mniej niż powietrze. Potem gdy już zawisł w kompletnej ciemności, zaczął klarować się przednim obraz, coś jakby sadzawka pokryta drobnymi zmarszczkami i zaczodząca jakby od tyłu, mgłą. Obraz stopniowo zaczął się wyostrzać i stwierdził, że patrzy pod dziwnym kątem na brzeg śnieżnego lasu. Patrzył w kierunku sawanny, ale jakimś bliżej nie wyjaśnionym sposobem widział również wznoszący się z tyłu szczyt Kilimandżaro. Wizja miała jeszcze jedną ciekawą właściwość, a mianowicie jeśli zatrzymał na czymś wzrok, to ten fragment obrazu wyostrzał się i przybliżał, a wszystko na około uciekało gdzieś na boki.
Gdy jednak zdążył się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy, obraz nagle, bez ostrzeżenia pokrył się okręgami, jak powierzchnia wody, gdy spadnie na nią kropla wody i obraz przeskoczył na widok samotnego drzewa na sawannie. Potem był jeszcze brzeg szerokiej rzeki, jakieś skaliste miejsce nad brzegiem, wejście do jaskini i sama jaskinia, z wejściem widocznym za plecami. Jednak tu nie nastąpiła przebitka do kolejnego obrazu. Zamiast tego ściany jaskini rozświetliły się błękitnymi symbolami a na środku zobaczył widmową sylwetkę lwa. A potem wszystko się urwało i poczuł, że spada. Poczuł uderzenie i nagle ocknął się nad Jeziorkiem zlany zimnym potem i z mięśniami napiętymi do poziomu bólu. Leżał tak przez chwilę, starając się rozluźnić a po chwili przewalił się na bok, wciąż dysząc. Po jakimś kwadransie, a może i dłużej, doszedł do wniosku, że należało by dokończyć to, co już zaczął. Wstał więc na wciąż nieco chwiejne łapy i ruszył, w kierunku śnieżnego lasu...
Zlokalizowanie miejsca ukazanego przez pierwszą wizję nie zajęło mu zbyt wiele czasu, w końcu znajdowało się ono dosyć niedaleko Kilimandżaro, które mógł już chyba nazwać domem. Także zasadniczo wiedział, którego odcinka granicy terenów ma szukać, i w zasadzie jedyne co musiał zrobić, to odnaleźć dokładnie ten kierunek, w którym patrzył i ruszyć przed siebie. Tak też zrobił, i po dłuższej chwili dotarł do samotnej akacji, rosnącej na sawannie. I tu pojawił się problem, a mianowicie nie pamiętał, by był mu ukazany jakiś konkretny kierunek. Pozostało mu jedynie oprzeć się na przypuszczeniu, że chodzi po prostu o najbliższą rzekę po drodze. Czyli w tym wypadku Słoneczną, nad którą też powędrował najkrótszą możliwą drogą, a dotarłszy na miejsce, ruszył w dół nurtu, by tak jak w wizji mieć wodę po swojej lewej.
Jakoś tak po trzech godzinach doszedł jednak do wniosku, że chyba jednak coś zepsuł. Przez całą drogę nie widział niemal żadnych skał, nie licząc kilku pojedynczych głazów i niewielkich plaż z otoczaków. Żadne z tych miejsc definitywnie nie było tym, którego szukał, z resztą nawet na logikę rzecz biorąc, nie mogło tu być żadnych jaskiń. Jedyne, co mogło tłumaczyć dotychczasowy brak postępu w poszukiwaniach, był fak, że najzwyczajniej w świecie był nie tam gdzie powinien. A skoro miał rzekę z tej strony, z której powinien, to jedynym wyjaśnieniem było to że to on był ze złej strony rzeki. Przeprawił się więc na drugą stronę, a potem zmęczony i w złym humorze ruszył z powrotem.
Gdy dotarł już na miejsce odpowiadające temu, które widział, zaczynało się robić ciemno. Znaczyło to, że odkąd zaczął tą całą dzisiejszą akcję minęło już ponad dwanaście godzin, bo rytuał rozpoczął jeszcze przed świtem. A pomyśleć, że mógł mógł oszczędzić całkiem sporo czasu, gdyby tylko od razu wpadł na to, by pójść we właściwą stronę.
Gdy jednak zobaczył ciemne wejście do jaskini, natychmiast przestał odczuwać zmęczenie i złość na stracony czas, a zamiast tego pojawiło się rosnące podniecenie. Był już na miejscu, i teraz miał zebrać pierwszy plon dzisiejszego całodziennego wysiłku i wszystkich poprzednich dni szkolenia. Teraz miało nastąpić ostateczne podsumowanie.
Zwolnił kroku i powoli, z namaszczeniem, przekroczył próg jaskini i zagłębił się w ciemność. Która jednak nie była zupełna, przynajmniej dla niego, bowiem w środku delikatnie świeciły mgliste symbole z jego wizji. Zaś na środku stał widmowy lew, który powoli odwrócił łeb i spojrzał na niego. Stali tak i patrzyli na siebie dłuższą chwilę, a potem młody szaman powiedział:
- Witaj. Szukałem cię...
|
|
|
| Jednooki nadchodzi! [Maer'vu i lwy, które chcą] |
|
Napisane przez: Maer’vu - 23-03-2018, 20:35 - Forum: Wątki otwarte
- Odpowiedzi (42)
|
 |
Brązowy samiec był zmęczony. I to bardzo. Od wielu dni, a nawet miesięcy wędrował przed siebie, bez określonego celu. Szedł po prostu po to, by nie stać w miejscu, bo to groziło powrotem bolesnych wspomnień. Teraz znajdował się nad Rzeką Życia, lecz oczywiście nie miał o tym zielonego pojęcia. Wyczuł, że przebywa na terytorium jakiegoś stada i szedł jak najszybciej, nie chcąc wchodzić w paradę tutejszym mieszkańcom, którzy raczej nie byliby zachwyceni widokiem intruza.
Maszerował wzdłuż rzeki raźnym krokiem, mimo zmęczenia. Była piękna pogoda i w innych okolicznościach zostałby tu chętnie na dłużej, ale teraz pragnął jedynie uniknąć spotkania z członkami tutejszego stada.
|
|
|
| Ktoś dla Maer'vu |
|
Napisane przez: Maer’vu - 23-03-2018, 19:34 - Forum: Sprawy użytkowników
- Odpowiedzi (9)
|
 |
Szukam kogoś dla Maer'vu, a konkretniej postaci, która dość dużo wie o Krainie Czterech Stad i będzie mogła mu o niej opowiedzieć.
|
|
|
| Trudne sprawy [Tib i Vari] |
|
Napisane przez: Tib - 22-03-2018, 23:15 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (24)
|
 |
Po opuszczeniu Zębatej Groty, stary udał się w stronę Śnieżnego Lasu. Po drodze przystanął by z daleka przyjrzeć się Lwiej Skale.
Kurde, warto by kiedyś tam wpaść, szkoda że na razie to piękne miejsce jest okupowane przez tych wrednych drani- pomyślał, jednak myśl że przy dobrych wiatrach ten stan rzeczy nie utrzyma się przez długi czas znacznie poprawiła mu humor. W sumie trochę zdziwił się gdy jego nozdrzy nie doszła znajoma woń królewskich. Zupełnie jakby całe stado rozpłynęło się w powietrzu. Tib postanowił trochę nad tym podumać. Usadowił się wygodnie na ziemi i skierował spojrzenie w kierunku Lwiej Skały.
|
|
|
| Dead lioness walking [Ua, Moyo] |
|
Napisane przez: Ua - 22-03-2018, 15:34 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (8)
|
 |
Świat zdawał się próbować do mnie upodobnić. Śnieg kontrastował z nocą niczym moje futro z myślami. Śnieżyca ogarnęła zarówno szczyt Kilimandżaro jak i mój umysł i serce. Ale nie czułam ni mrozu ni zmęczenia. Nie tak, jak czuć powinnam. Ból mnie ominął, ale stawałam się coraz słabsza. Nie wiedziałam, ile moje ciało jeszcze wytrzyma. Czy byłam już na miejscu? Chyba tak, choć pewności nie miałam. Ledwo widziałam własne łapy, nie mówiąc już o otoczeniu. I jak ja teraz znajdę osobę, której szukam? Nie chciałam, żeby ktoś inny mnie tu spotkał. Co prawda była mała szansa, że w taką pogodę ktogokolwiek tu zastanę, ale jeszcze mniejsza szansa była na to, że w ten sposób coś zdziałam.
- Moyo? - zawowałam, z początku cicho, potem powtórzyłam głośniej. Wiatr kradł moje słowa, a ja wrzeszczałem rozpaczliwie, za wszelką cenę próbując z nim wygrać. Byłam teraz silna, drapieżna, nieustraszona. Nie byłam teraz damą. Byłam żywym trupem.
|
|
|
| Dwa pierożki {Chikja, Skoll, Hati i SK} |
|
Napisane przez: Chikja - 21-03-2018, 10:02 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (13)
|
 |
Wątek otwarty dla Srebrnego Księżyca i ewentualnie dzieci Yasumu.
Akcja rozgrywa się na terenie stada w okolicy tamtejszego baobabu w chwilę po wyjściu z jaskini Fiametty. Z paczki Kamisiowych klusek przy czarnej została Skoll, Hati, Sheo i Ymiron (z czego uczestnictwo ostatnich 2 w tym wątku nie jest obowiązkowe.)
La'shay zaginęła.
- Raz dwa, raz dwa, maszerujemy i nie rozgladamy się na boki.- Jak w małym wojsku, ale zależało jej na jak najszybszym podrzuceniu rodzeństwa i zajęciu się z powrotem swoimi spiskami.
Obróciła łeb sprawdzając czy nikt za nimi nie lezie, mały orszak miała przed sobą, posiadanie w tej chwili jednego oka było sporym utrudnieniem.
|
|
|
| Ciotka was sprzeda (Chikja, Mjoll i Kamui) |
|
Napisane przez: Chikja - 20-03-2018, 23:06 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (41)
|
 |
Nadszedł czas by wcielić w życie parszywy plan, plan którego geniusz ogarniał chyba tylko czarny łebek Chikji.
Wszystko było proste jak 2+2, musiała tylko podrzucić rodzeństwo jak kukułka swoje jajeczka do gniazdek rodziców zastępczych. Nie zależało jej by wszystkie zasiliły szeregi Księżyca, byłaby to zbyt korzysta opcja dla jej 'przyjaciół', którym i tak dostała się parka przerośniętych skurczybyków.
Schody zaczynały sie dopiero tam, gdzie trzeba było poszukać odpowiedniej rodzinki zastępczej.
Szła niezbyt szybko przy granicy terenów SK, na horyzoncie majaczyła lekka mgiełka, ah, ukochane bagna.
- Nie mam bladego pojęcia co z tobą zrobić pokurczu. - Jakby nie była z Mjoll spokrewniona.. to by ją zjadła. lwiątka są takie słodkie. Ale tak, rodziny się nie jada, nawet tak kopnięty socjopata ma jakieś zasady.
Akcja z postem Kamuiego:
#29 12-06-2018, 20:50
przeniosła się pod Szarą Skałe.
|
|
|
| Jak Tsavo z Tsavo (Kamui, Ghalib i Belial+) |
|
Napisane przez: Kamui - 20-03-2018, 22:55 - Forum: Wątki zakończone
- Odpowiedzi (33)
|
 |
+ za wcześniejszym zapytaniem reszta lefców i innych szynek z Klanu/ Hordy
Poranek był nawet przyjemny, powietrze po nocy wciąż było przyjemnie chłodne i aż kusiło by udać się na spacer. Tym razem w całkiem przeciwnym kierunku, już taki był z niego łazik, nie uleży w jednym miejscu dłużej niż wymaga tego lwi sen.
Szerokim łukiem ominął wąwóz, po ostatnich przygodach z duchami chyba nie miał zbytnio chęci na spotkanie kolejnego, raczej celował w.. no kogoś żywszego. Wiedział że na południu są tereny Księżyca i dżungla, ale jak daleko się ciągła? To było zagadką, której zbadanie zleci komuś na dniach, on dziś miał w głowie nieco inne zagadnienia.
Młodego zastępce dręczyły od jakiegoś czasu dziwne sny, z początku zwalał wszystko na dość nieświeży posiłek i późną porę jego spożycia, ale ile można wykręcać się niestrawnością.
Wiedział że męczą go troski związane z odpowiedzialnością, jaka lada dzień spaść może na jego barki. Presja była ogromna, sapnął ciężko.
Parę godzin przechadzki i dotarł do granic wąwozu, przed sobą miał pagórki zasłaniające wszystko po horyzont.
|
|
|
|